Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: Projekt oceny stażu
Temat: Habilitacja - tak, ale inna
Habilitacja - tak, ale inna
Od wielu lat trwa ustawiczny lament nad stanem polskiej nauki.
Diagnoza zawsze sprowadza się do braku pieniędzy, a pomija się konieczność przeprowadzenia strukturalnych reform.
W naukach technicznych habilitacja doprowadziła do kompletnego wynaturzenia procesu badawczego. Powszechnie jest stosowana recepta na szybką habilitację (szybką karierę naukową):
1. Unikać wszystkiego, co ma związek z praktyką (koniecznie nie należy podejmować współpracy z przemysłem).
2. Kompletny brak związku z praktyką, zapewnia "oryginalność" dziedziny badań. Nastawiony na praktyczne wykorzystywanie wyników
badań zachodni świat nauki najczęściej ignoruje takie obszary badań.
3. Badania należy ograniczyć wyłącznie do symulacji - model matematyczny + program typu Matlab tworzą generator nieskończonej ilości wyników badań, które można publikować na wszystkie możliwe sposoby w dziesiątkach artykułów, nawet w czasopismach z nadmiernie gloryfikowanej listy filadefijskiej (także prestiżowe czasopisma nie są wolne od recenzentów-ignorantów).
4. Tego typu badania bez większych problemów można realizować "solo", co ma bardzo istotne impilkacje w prezentacji dorobku - eliminuje konieczność żałosnego określania procentowego udziału w badaniach i publikacjach. Jak wytłumaczyć osobie z zagranicy, że jego udział w badaniach został oszacowany na 12%. Przy pracy zespołowej każda rozmowa, każdy prezentowany pomysł powinien być poprzedzony negocjacjami, w których określi się jego procentową wartość.
5. Przedstawione w pkt.4 powody przyczyniają się do rozpadu zespołów badawczych, co w naukach technicznych stanowi ogromną wadę - solo to można zrobić szalik na drutach.
Ciekawe, że osoby które argumentują za habilitacją, robią to w sposób bardzo wybiórczy. W Niemczech na kierunkach technicznych zrezygnowano z habilitacji, jako jedynej formy rozowju naukowego (przedstawiono bardzo istotne powody). Za to bezwzględnie przestrzega się wymogu 3-letniego stażu w przemyśle dla kandydatów na stanowiska profesorskie. O takim wymogu w polskim środowisku nikt nie chce dyskutować.
Potrzebna jest szybka kompleksowa reforma nauki. Reforma, która zlikwiduje hermetyczność nauki polskiej i przyciągnie
duże (wynikające z masowości projektów badawczych) pieniądze z przemysłu na badania. Można to zrobić w prosty sposób poprzez
wprowadzenie systemu, w którym udział w badaniach na rzecz przemysłu będzie miał wysoką rangę w ocenie dokonań pracownika naukowego. Udział w tego typu badaniach powinien nobilitować, a nie stanowić przeszkodę w karierze zawodowej pracownika naukowego. Czas skończyć z trywializowaniem bardzo złożonych problemów inżynierskich, czy naukowo-inżynierskich, które występują w tego typu projektach przez "matlabowych" profesorów, dla których nawet prosty pilot od telewizora stanowi nie lada wyzwanie.
Podobnie do rozwiązania niemieckiego należy znieść bezwzględny wymóg habilitacji (ale bez jej likwidacji). Należy wprowadzić kontraktowy
sposób zatrudniania pracowników naukowych: asystent 2 lata (max 6-7 lat na zrobienie doktoratu), adiunkt 3 lata, dr hab. 5 lat, profesor 8-10 lat. Po tym okresie każdy pracownik powinien zostać szczegółowo oceniony (sposób oceny i wymagania powinny być zapisane w ustawie) i na tej podstawie może zostać zatrudniony na następny okres. To rozwiązanie wymusi aktywność zawodową w każdej grupie pracowników naukowych oraz pozwoli na eliminowanie nieefektywnych pracowników także w każdej grupie zawodowej.
Temat: ***USTAWA O SZKOLNICTWIE WYŻSZYM***
Gość portalu: Gocha napisał(a):
> (2) Masowe przyznawanie doktorom prawa do prowadzenia wykładów to nie dowód,
> że sa oni wystarczająco do tego kompetentni (choc niektórzy na pewno są). To
> po prostu wynik niewystarczającej liczby dr hab. i profesorów w większości
> ośrodków, które prowadzą studia magisterskie.
Adiunkci w praktyce robią o wiele więcej rzeczy, które teoretycznie są
zastrzeżone tylko i wyłącznie dla profesorów:
- prowadzą wykłady
- przeprowadzają egzaminy
- prowadzą seminaria magisterskie
Jeżeli przyznajemy, że w większości ośrodków brakuje dr hab. i profesorów do
prowadzenia tych zajęć, to znaczy, że wymóg obsadzania ich samodzielnymi
pracownikami naukowymi nie przystaje do rzeczywistości. O przydziale zajęć
dydaktycznych ktoś w instytucie decyduje. Jeżeli ten ktoś uważa, że mam
wystarczające kompetencje do prowadzenia magistrantów, to dlaczego nie mam mieć
prawa do prowadzenia samodzielnych badań naukowych, które z definicji podobno
przysługuje tylko pracownikom samodzielnym?
> (3) Jesli, jak piszesz, wprowadzenie profesora pomocniczego to tylko "zmiana
> nazwy stanowiska" to jest to absurdalne. Jesli ma sie tylko zmieniac nazwa, to
> taka zmiana jest kompletnie bez sensu! Gdzie tu jakakolwiek mysl o reformie.
> To tylko apetyt aby nazywac sie profesorem.
G*** prawda. Jest mi dokładnie wszystko jedno, czy będę się nazywać profesorem,
czy inaczej. Zauważ, że proponowana nazwa stanowiska to 'profesor pomocniczy'.
'Pomocniczy' a 'adiunkt' (łac. adiunctus) to praktycznie rzecz biorąc dokładnie
to samo. Reforma nie jest awansem naukowym, bo przede mną jeszcze w dalszym
ciągu dwa stanowiska profesorskie w hierarchii, ale nie polega tylko i wyłącznie
na zmianie nazwy. Reforma polega na tym, że profesor pomocniczy ma prawo
kandydować do organów kolegialnych, takich jak rada wydziału, i ubiegać się o
fundusze na badania naukowe na równi z innymi, tj. z dotychczasowymi
pracownikami samodzielnymi. Reasumując: awans naukowy - nie, dostęp do władzy i
pieniędzy (na badania, nie mówimy o wzroście pensji) - tak.
> (4) Jesli to staz pracy (czesto pierdzenie w stolek) ma decydowac o awansach
> (5 lat itd., jak piszesz) to juz jest kompletny idiotyzm.
Z tym akurat polemizować nie będę, bo jeżeli adiunkt przez 5 lat pierdział w
stołek, to wina dyrekcji, że go jeszcze nie zwolniła. Mimo mianowania jest to
możliwe - dwie oceny negatywne w odstępie roku.
> Polemizowałam ze zorientowanym w nadziei, że Wasz projekt ma w zamysle poprawe
> stanu nauko w Polsce. Widze, ze ma na celu zapewnienie lepszego zycia i
> tytulow nieudacznikom.
Powtórzę swoją wypowiedź z innego forum - nieudacznikiem jest prof. dr hab.,
który oprócz etatu podstawowego nie zasiada w żadnej komisji, komitecie, ani nie
jest przynajmniej rektorem prywatnej wyższej szkoły czegoś i czegoś. Wytłumacz
mi może, na czym to lepsze życie ma polegać? Dla mnie lepsze życie na uczelni to
możliwość ubiegania się o fundusze na badania w drodze konkursu na uczelni, a
nie tylko w KBN, w którym szanse na finansowanie ma co czwarty wniosek. Poza
możliwością ubiegania się o grant KBN-owski mam obecnie dwie możliwości
finansowania badań ze środków inne niż pensja: żebry albo wątpliwe układy z
dyrekcją. Ale może Ty rozumiesz lepsze życie inaczej.
PS. To nie jest mój projekt, ale poselski projekt ustawy.
Temat: Czy powiat straci Krzemionki?
Kolo, jesteś po prostu żałosny!
Nie wiem jakie masz kompetencje do oceny umiejętności
prawniczych "lichego prawnika Gintera", lecz sądzę że żadne. Piszesz
bzdury! Mam wrażenie, że w dzieciństwie twój tatuś bił cię mocno po
głowie. Niestety jak widać przyniosło to dramatyczne skutki. A w
tym wypadku chodzi nie o prawnika Gintera, a o naukowca z UJ, który
nie zajmuje się Krzemionkami i w ostanim roku nawet na nich nie był.
Oto jego notka biograficzna:
Prof. dr hab. Bolesław Ginter | »powrót
Ukończył studia na Wydziale Filozoficzno-Historycznym UJ uzyskując w
1961 roku tytuł magistra archeologii Polski. W 1966 roku uzyskał
tytuł doktora nauk humanistycznych zaś w 1973 roku tytuł doktora
habilitowanego. W 1985 otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego nauk
humanistycznych zaś w 1994 roku tytuł profesora zwyczajny.
W latach 1984-87 prodziekan Wydziału Filozoficzno-Historycznego UJ,
w latach 1990-93 prorektor UJ. Od 1985 roku pełni funkcję kierownika
Zakładu Archeologii Epoki Kamienia Instytutu Archeologii UJ.
Odbył staże naukowe w Czechach, na Słowacji, Ukrainie, w Niemczech,
Danii, Szwajcarii i we Włoszech.
Prowadził badania wykopaliskowe w Polsce, Bułgarii, Grecji i Egipcie
Członek Komisji Archeologicznej Oddz. Krakowskiego PAN - członek
Zarządu, Komitetu Nauk Pra- i Protohistorycznych PAN - członek
Prezydium, Komisji Paleogeografii Czwartorzędu PAU, Komisji Spraw
Europejskich PAU, Union Internationale des Sciences Prehistoriques
et Protohistoriques - wiceprzewodniczący XXXII Komisji, Deutsches
Archaeologisches Institut - członek-korespondent, International
Association of Egyptologists, American Academy in Rome.
Sześciokrotnie nagradzany indywidualnie i dwukrotnie w zespole przez
Ministra Edukacji, ośmiokrotnie otrzymał nagrodę Rektora UJ.
Otrzymał Krzyż Kawalerski i Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski
oraz Medal Komisji Edukacji Narodowej.
Zainteresowania naukowe
starsza i środkowa epoka kamienia w Polsce
systematyka paleolitycznych pracowni krzemieniarskich
podstawy zróżnicowania kulturowego mezolitu
paleolit środkowy i górny Półwyspu Bałkańskiego i północno-
wschodniej Afryki
okres predynastyczny w Egipcie
Jest autorem i współautorem około 150 publikacji naukowych, w tym 12
książkowych, m.in.: "Spatpalaolithikum in Oberschlesien und im
Oberen Warta Flussgebiet", "Wydobywanie, przetwórstwo i dystrybucja
surowców i wyrobów kamiennych...", "Silexindustrien in El-
Tarif", "Excavation in the Bacho Kiro Cave (Bulgaria)", "Predynastic
Settlement near Armant", "Temnata Cave. Excavation in Karlukovo
Karst Area, Bulgaria", "Techniki obróbki i typologia wyrobów
kamiennych paleolitu, mezolitu i neolitu".
Badania wykopaliskowe
Dzierżysław, stan. 35, pow. Głubczyce (Górny Śląsk)
Usytuowane w przydennej partii rzeczki Morawki, nad dawnym,
plejstoceńskim zbiornikiem wodnym. Obozowisko podstawowe kultury
magdaleńskiej z trójkątami, datowane na schyłek Dryasu najstarszego,
13.200-13.500 lat temu. Bogaty zespół około 28 tysięcy artefaktów
krzemiennych i kamiennych, skoncentrowanych w kilkunastu skupieniach
o zróżnicowanych funkcjach, z obiektem mieszkalnym w typie jurty lub
jarangi. Kilkaset grudek ochry, kilka naczyń kamiennych lub ich
fragmentów, przedmioty sztuki ruchomej w typie "Wenus", płytka z
rytami, fragmenty wisiorków, uszkodzone paciorki - wszystko hematytu.
Ekspedycja Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Rzeszowskiego
(dr Marta Połtowicz)
M. Połtowicz, Sprawozdanie z I sezonu badań ratowniczych na
stanowisku 35, w Dzierżysławiu, województwo opolskie. (w:) Badania
archeologiczne na Górnym Śląsku i ziemiach pogranicznych w 1997
roku, Katowice, 2000, s. 20-29.
B. Ginter, M. Połtowicz, Sprawozdanie z drugiego sezonu badań na
stanowisku 35 w Dzierżysławiu, województwo opolskie. (w:) Badania
archeologiczne na Górnym Śląsku i ziemiach pogranicznych w 1998
roku, Katowice, 2001, s. 21-28.
Programy badawcze
Projekt badawczy KBN: "Stanowisko kultury magdaleńskiej w
Dzierżysławiu na Górnym Śląsku".
Współpraca międzynarodowa
Końcowe etapy realizacji projektu realizowane we współpracy z
Instytutem Archeologii Bułgarskiej Akademii Nauk i Instytutem
Prehistorii i Geologii Czwartorzędu Uniwersytetu Bordeaux
I "Stanowisko paleolityczne w jaskini Temnata w Karlukowie
(Bułgaria)". Wydano trzy tomy monografii, w przygotowaniu dwa
ostatnie. Realizacja projektu "Jaskinia nr 1 w wąwozie Klisoura na
Peloponezi
Temat: Czy łatwo znaleść informatykowi pracę?
Gość portalu: Krzychu napisał(a):
> Jestem z Krakowa i studiuje na AGH ale oni maja takie wymagania ze srednia
min
> 4 ze studiow, dzialanie w organizacjach studenckich itd. szkoda mowic teraz
> żałuje ze poszedłem na studia może trzeba było wyjechać ?
A co ma piernik do wiatraka. Chłopie jak tak podchodzisz do sprawy może:
1. Masz niską własną ocenę.
2. Pękasz i boisz się trochę popracować i pouczyć - tak pouczyć bo w
dzisiejszych czasach jak się nie rozwijasz (nawet świeżo po studiach) to stoisz
w miejscu.
3. Czekasz aż tatuś lub mamusia załatwią ci robotę u znajomych.
Nie bądź pierdołą i bierz się do wysyłania listów z CV. Jak nie będziesz drążył
skały to niestety ciągle bedziesz w punkcie wyjścia załamywał ręce i biadolił
jak to jest źle.
Sam szukałem roboty i wysłałem ok 60 listów, byłem na kilkunastu roznowach,
dreptałem do firm, dzwoniłem ...
Jeżeli nawet od razu nie będzie sukcesów to przynajmniej okrzepniesz w
rozmowach kwalifikacyjnych i lepiej poznasz wymagania. Co do twojego
stwierdzenia o średniej 4 - chłopie to jaką masz średnią? Nie trzeba było na
studiach balować tylko jak są egzaminy to posiedzieć nad książką. Na jakiej
podstawie pracodawca ma wiedzieć co sobą reprezentujesz jak ty przychodzisz do
niego z 0 doświadczeniem, dyplomem na 3 i średnią poniżej 4. Nie chciałem
Ciebie dobijać tylko zwrócić Twoją uwagę na to, że oceny to jedno a wiedza
drugie. Może masz na swoim koncie wykonane podczas studiów strony internetowe,
bazy danych, a może z kumplami pracowałeś nad jakimś amatorskim projektem?
Wszystko się liczy.
Na koniec - jak Ty w Krakowie masz problemy z pracą i myślisz teraz jechać za
granicę to powiedz jaki masz problem z pracą w Katowicach (czy innym mieście).
Jeżeli się chce to zawsze można dojeżdżać (mój znajomy codziennie dojeżdża do
roboty w obie strony 154 km). Nie wspomnę o tym, że jak robota jest godziwa i
dobrze płacą to można wynająć mieszkanie (koleżanka z Bielska-Białej robi staż
w Bytomiu i razem z inną koleżanką wynajmuja pokój).
Na koniec ostatnia uwaga. Mam kumpla ze studiów. Chłopak był w nauce taki
sobie. Od zdania dyplomu minęły 2 lata i on uporczywie szuka pracy w swoim
zawodzie. Do tego dochodzi to, że szybko się zraził bo był na kilku rozmowach i
nic z tego nie wyszło. Jest mu dobrze - rodzice pracują, dają na piwko. A kiedy
go spotkam to mi opowiada jak to jest ciężko - a ja to nie wiem jaka jest
sytuacja na rynku pracy? Chcąć mieć lepsze warunki pracy skończyłem studia
podyplomowe i rok nauki wystarczył, żeby móc ubiegać się o pracę zupełnie inną
w wymaganiach niż moje główne inżynierskie wykształcenie. Pomyśl też o takiej
możliwości.Wszystko zależy od chęci i zaangażowania.
Życzę ci więcej wytrwałości i pewności siebie. Czasem oprócz wiedzy trzeba być
bezczelnym i przebojowym.
Temat: Michnikowe pacholki przeciwko Kaczynskim
Nie odpowiadasz na nasze argumenty bo po prostu nie masz na poruszane przez nas
tematy zielonego pojecia,obca jest tobie wiedza merytoryczna.Jestes zapatrzonym
w kaczynskich szczekajacym pieskiem ,ktorego jedyne zadanie opiera sie na
bezmyslnym i przesmiewczymy obrazaniu innych ,ktorzy maja odmienne poglady od
tych wyuczonych sie przez ciebie podczas sluchania wystapien naczelnych
kurdupli IV RP.Twoj staz w administracji rzadowej zapewne opiera sie na
wypisywaniu roznych idiotyzmow na forum GW , widac to jest ten glosny
program "tanie panstwo" czyt,tworzenie etacikow dla partyjnych dzialaczy PiS-
u ,ktorych kompetencje nie pozwalaja im nawet na podjecie pracy w
Biedronce.Nikt tu nie przytacza argumentow mowiacych o wyzszoci samorzafow nad
wladza centralna .Ja od poczatku odwluje sie do wynikow wyborow samorzadowych
jako realnej i rzetelnej oceny waszych rzadow i polityki prowadzone przez PiS w
oczach polskiego spoleczenstwa.Zarzucasz innym podwazanie wynikow wyborow , a
to przeciez PiS,dotkniety kleska w wyborach samorzadowych pragnie zdibyc wladze
w miastach w ktorych przegral metodami nie demokratycznymi ,wykorzystujac bledy
i luki w prawie na swoja korzysc,nie szanujac w ten sposob decyzji
wyborcow ,ktorzy wybrali kandydatow Platformy Obywatelskiej.To istne
lekcewazenie spoleczenstwa !Piszesz na forum GW,poniewaz pragniesz dzieki temu
leczyc swoje kompleksy,pisowskiego przyglupa i nieudacznika,ktory otumaniony
chora wizja Kaczynskich ,pragnie naprawiac swiat i tepic " zlych zydow,masonow
i liberalow".To wy nie potraficie uszanowac innych od swoich pogladow,
przykladem jest traktowanie prezydentow,burzmistrzow i wojtow z innych opcji
niz PiS przy interpretacji chorych i blednych przepisow.Platforma Obywatelska
jako jedyna partia nie pobierala pieniedzy z budzetu w formie subwencji,.PiS
wolal czerpac z budzetu i kieszeni obywateli tak jak to robi obecnie bedac juz
u wladzy.Skoro uwazasz ze POjest finansowana nielegalnie i przez mafijne uklady
to zloz wniosek o popelnieniu przestepstwa do prokuratury a ta zapewne zbada te
twoje rewelacje rodem z ksiezyca.Skoro PO jest finansowana nielegalnie to czemu
Sad rejestrowy nie odzuca jej corocznych sprawozdan finansowych ?! Przypomne
tobie ze afery z nielegalnym finansowaniem partii politycznych byly glownie
zwiazane z Jaroslawem Kczynskim i jego partia PC,podobna afera byla w AWS i byl
to rowniez glowny efekt rozpadu AWS.Takze problemy z legalnym finansowaniem
swojej dzialalnosci mieli od poczatku twoi liderzy wiec radze zbadac ich
przeszlosc w tym zakresie. A moze zaprzeczysz ze sprawy nielegalnego
finansowania PC i AWS ,ktorychliderami byli bracia Kaczyncy nigdy nie mialy
miejsca ???!!!Co do sondazy to podzial w sympatiach jest rowny ,wam sprzyjaja
PGB i PBS a nam poczesci OBOP i GFK i takie sa realia.Jakos PiS w obecnej
kadencji sejmu bardzo czesto korzysta z projektow PO zlozonych w poprzednich
lub obecnej kadencji sejmu,przykladem jest chociazby ustawa dotyczaca reformy
sluzby zdrowia.Wy nie zglaszacie projektow bo nie posiadacie merytorycznego
zaplecza , ktore moglo by takowe tworzyc wiec nic dziwnego ze rzad od 6
miesiecy nie moze dokonczyc dyskusji na temat reformy finansow publicznych.
Jestesnie nieudolni i zalosni ! Taka jest przykra dla was rzeczywistosc...
Temat: Europejscy doktorzy honorowi
Jaka to roszczeniowa postawa wobec władz miasta? Na całym swiecie władze
określają w strategii cele, jakie chcą osiągnąć. Np. jesli Birningham chce być
miastem, w którym znajdą zatrudnienie absolwenci wyższych uczelni, to w ramach
programów UE oferują środki na rozpoczęcie działalności w tzw. creative
industry, oferują taniej mieszkania dla programistów, grafików komputerowych
itp. Na tym forum promowałam aktywną politykę miast: New Jersey i Rybnika,
dzięki której przekształcają się z miast przemysłowych w centra kultury, usług
edukacyjnych, osrodki usługowo handlowe. Nie będę tu powtarzać jakie systemy
zachęt stosuja władze tych miast.
Podałam przykład Rzeszowa i Gdańska, bo są to miasta, których władze stawiają
na rozwój usług edukacyjnych i oferują profesorom mieszkania lub domki na
wynajem na czas pracy w tych miastach. Podawanie takich przykładów to
roszczenia? Dzisiaj dowiedziałam się, że dzięki wspólpracy władz miasta
Olsztyna i wojewody na Uniwersytecie Warmińsko Mazurskim powstaje wydział
Medyczny (wojewoda daje pieniądze na budynki i wyposazenie laboratoriów, miasto
mieszkania na wynajem po konkurencyjnych cenach dla profesorów. Tylko przez
system zachęt można odwrócić tendencję, która jest od dziesięcioleci, jesli nie
setek lat - drenowania wybitnych jednostek z prowincji do centrum. Dzisiaj
bwiem reprezentanci twórczych zawodów, dzieki Internetowi i autostradom mogą
mieszkać wszędzie, niekoniecznie w metropolii.
Własnie, poprzedniczką uniwersytetu była uczelnia pedagogiczna bez prawa,
filozofii, kulturoznawstwa, socjologii, psychologii, informatyki,
biotechnologii itd. Powstanie nowych kierunków jest przejawem rozwoju uczelni,
co nie oznacza, że od razu na tych kierunkach jest kadra marzeń. W dyskusji z
absolwentką cały czas powtarzam: nie od razu Kraków zbudowano, na całym swiecie
są uczelnie I ligi i takie, o których nigdy nie słyszeliśmy (np. uniwersytet
stanowy w Albuquerque). Te słabsze uniwersytety sa ośrodkami naukowymi o
regionalnym znaczeniu i z pewnością ułatwiają dostęp do wyższego wykształcenia.
Dla zdolnych i pracowitych studentów stwarzają perspektywy rozwoju, mozliwość
staży zagranicznych czy studiowanie na innych polskich uniwersytetach w ramach
programu MOST, dostęp do zasobów bibliotecznych i mozliwośc uczestnictwa w
badaniach.
Absolwentka widzi źródło słabości w braku wyborów na stanowiska dyrektorów
instytutów i podcinaniu skrzydeł młodym. Mogę podać przykłady młodych
pracowników, którzy wydają swoje książki w USA, dzięki własnej przebojowości,
którzy stratują w konkursach o staże zagraniczne i je wygrywają (informacje o
konkursach są wywieszane na tablicach w instytutach), mogą wreszcie pisac
projekty grantów unijnych. Do tych działań nie jest potrzebne błogosławieństwo
władz instytutu, a nie wierzę, że jakiś dyrektor torpedowałby takie inicjatywy,
skoro są brane pod uwagę w parametrycznej ocenie kierunków i wydziałów.
Temat: Jak zwolnic kilka tysięcy osób ? Tanio !!!
"Ze statystycznego punktu widzenia w każdej organizacji będzie grupa malkontentó
w komentujących wszystko co sie wokół nich dzieje... i pewnie do tego zostało
załozone to forum "
...to nie malkontenci, to ludzie którzy są/byli w tym banku od lat i liczyli, że
jednak jest szansa na zmiany, że decydenci w porę dostrzegą problem i zapobiegną
wewnętrznemu załamaniu.
""Niesty", są w tej firmie jeszcze ludzie zadowoleni i otwarci (tym bardziej
oczekujący) zmian. I do takich na pewno sie zaliczam."
.... bingo! Tylko nie rozumie, dlaczego "niestety" (?), powinna rozpierać Cię
duma i entuzjazm... w mojej ocenie to jednak rzadkość w tym banku.
"Piszecie o konieczności zmian systemowych etc.... A niby co to za zmiany??,
same się nie wymyślą i nie wdrożą!!! Czy któraś z osób tak bujnie narzekających
na własną firmę kiedykolwiek wyszła z jakąkolwiek inicjatywą, z projektem
usprawnień, zmian??? Ręka w górę! ....A potem sie dziwicie,że ktoś coś za Was i
o Was decyduje...."
I na forum znajdziesz sporo propozycji i jako pracownik sporo napisałam, więc
śmiało podnoszę rękę. I analizy, i usprawnienia, zapewniam Cię sporo tego było
(aczkolwiek pracodawca te zadania powierzył innym i nie rozliczał ich z
realizacji...a to błąd). Teraz będę nieskromna... jeden z naszych projektów
(opracowany wspólnie z kolegą), po chyba 6-ciu latach doczekał się realizacji...
kosmetycznie zmieniony... hmmmm.... ale podpisany przez człowieka z centrali, i
co Ty na to?... o ROD-dzie nie będę pisała, bo jak widzieli maile ode mnie to
niektórzy ciężko wzdychali, ot stare dzieje... ale ok, świetnie, masz prawo
wierzyć,... i chciałabym abyś nie został pekaowskim malkontentem, abyś doczekał
tych cudownych czasów, masz jeszcze sporo czasu ...(ostawiam Twój staż na max 5
lat)... chyba niewiele się pomyliłam, co?
"skąd moja wiara w Prezesa Juszczaka?? a stąd,że jest pierwszym,który zszedł
z piedestału na niziny i zaprosił do szczegółowego opracowywania katalogu zmian
właśnie pracowników z Oddziałów.... mądrych,twórczych i przede wszystkich chcą
cych!!!"
... jak bym siebie słyszała w 97' (byłam nawet w takim super "ogólno-
pekaowskim" zespole, i było tak cudnie... chyba 2 lata?)Wierzyłam w
zarządzających, angażowałam się na maxa (uwaga, to uzależnia)... potem wszystko
wróciło do normy, zaczęliśmy się cofać, potem odrobina do przodu, a potem... co
było potem to wiesz, bo chyba własnie tu trafiłeś...
Nie jestem zrzędą, malkontentką, wiele widziałam, zgromadziłam trochę gratulacji
i dyplomów, autentycznie żyłam tym bankiem... i pewnego dnia, dzięki młodszym
kolegom zrozumiałam, że jeszcze nic stracone, że są jeszcze miejsca, gdzie Twoje
doświadczenie i wiedza są ważne... a dzieje się tak dlatego, że należę do tych
"...mądrych,twórczych i przede wszystkich chcą cych!!!"... i życzę Ci abyś
"teraz i potem" do nich należał
Gratuluję firmie, że jeszcze w jej szeregach pozostali tacy lojalni i wierzący w
sukces, bo niewątpliwie jesteś tego przykładem.
Temat: Mężczyzna w londyńskim metrze zastrzelony przez...
> Dla mnie nie jest wytyczna w ocenie film. Dla mnie wytyczna jest poziom nauki,
> szkolnictwa, przemyslu. Dla wiekszosci mlodych ludzi na swiecie szczytem marzen
>
> jest uzyskanie stypendium na amerykanskiej uczlni, odbyte praktyki lub staz w
> amerykanskim koncernie to pewna przepustka w karierze zawodowej. To sa fakty, a
Chyba zartujesz. Dla mnie wytyczna jest srednia spoleczenstwa a nie jego wybrane
tzw. szczyty, zwlaszcza ze wsrod tych szczytow amerykanskich nie brak takich,
ktorzy sa po prostu bardzo ograniczeni w wielu dziedzinach.
I nie rozsmieszaj mnie tym ze ktos chcialby dostac stypendium na uniwersytecie w
Ohio. Moze sa i tacy, ale zapewniam to nie przecietna marzen europejskich.
Praktyka i staz w kazdej wiekszej firmie to przepustka w karierze. Nie wiem o
czym to ma swiadczyc. Czy chcesz przez to udowodnic ze zmniejszyl sie drenaz
ludzi wyszkolonych w Europie? Nie o tym tu mowie- chyba ci sie wszystko pomieszalo.
> nie mity czy polprawdy nakrecone przez subiektywnego rezysera.
> Hamburgery mozna zjesc pod niemal kazda szerokoscia i dlugoscia geograficzna,
> wiec nie bij piany, ze tym stoi Ameryka.
Nie. Ameryka chciala stac uniwersalizmami. Zupelnie jak Stalin. A takich nie ma.
W dodatku ostatnio wybrala sobie uniwersalizmy bardzo takie same- mianowicie
czysty materializm. Pusty i kiczowaty. A w tym od pokolen lepsi sa azjaci ;)
>
> A tak swoja droga - tak rzucasz tym komunizmem, jak pieknym frazesem - moze
> jakis przyklad? Bo obawiam sie, ze nie masz pojecia czym jest komunizm.
> Dla przypomnienia - w komunizmie nie ma pojecia wlasnosci prywatnej.
Czego jeszcze cie nauczono w tym super systemie? Jakiej jeszcze definicji?
Mam wieksze pojecie niz sobie wyobrazasz bo jestem z pokolenia ktore
wystarczajaco dobrze widzialo obie strony w roznych szerokosciach i dlugosciach
geograficznych.
>
> > Latwe zycie nie uodparnia na zagrozenia. Podobnie jak bieganie w kolko po
> > znajomych trasach nie daje zadnego treningu.
> No, teraz niejeden trener zlapal sie za glowe i wlasnie zaprzega - bedzie
> zaorywal bieznie na stadionie.... Gdzies sie nauczyla tylu sloganow????
> Zastanawiasz sie nad ich rzeczywistym sensem jeszcze, czy tylko tak rzucasz
> przed siebie?
To nie slogan. Prymitywny trening daje spodziewane efekty w spodziewanych
warunkach. A zycie i nasza ewolucja pelna jest niespodziewanych zaskoczen.
Zycie to nie stadion i nie rzymskie coloseum. A jak skonczyli Rzymianie- wszyscy
wiemy...
>
> > Nie jest w niej tez sytuacja w ktorej depcze sie ludzka indywidualnosc,
> > prywatnosc i indywidualne poczucie estetyki a czy tak, czy w inny sposob
> to na
> > prawde nie ma to dla mnie znaczenia.
> Co nazywsz indywidualnoscia???? W Europie indywidualista gloszacy poglady
> nazistowskie idzie do wiezienia.
Idiotyczne porownanie. Dla ciebie indywidualizm rowna sie nazizm?
Moje opinie wynikaja z obserwacji stanow niekoniecznie w roli zachlysnietego
kiczem emigranta. Ja np jestem przekonana ze dostajac takie piekne ziemie,
tereny i mozliwosci mozna stworzyc cos super a to czym sa stany dzis bardzo
odbiega od tego co ja sobie wyobrazam jako super. Chcesz to zakwestionowac?
Prosze bardzo- ale uzywaj argumentow. To jest moja opinia i zdeprecjonowac ja -
bedzie ci trudno.
> Prywatnosc - podaj przyklady w USA gdy tak ja naruszono.
> Indywidualne poczucie estetyki? :))))))))) Kolejny z frazesow hehehe. USA sa
> krajem o najwiekszej ilosci prywatnych, niezaleznych rozglosni radiowych, w
> kablowkach roi sie od kanalow lokalnych. To w USA powstal i bardzo preznie
> rozwija sie projekt radia satelitarnego, gdzie niezaleznych rozglosni sa juz
> setki. Proponuje zapoznac sie z ich repertuarem, a nie glosic bzdety od ktorych
Byles kiedys na dyskotece w Stanach? :) Tam nawet wszyscy tancza na jedno
kopyto. WSZYSCY :)
> Z powodu ropy ;) Kolejna bzdyra na resorach ;)
> Poczytaj troche o tym jak sa zdewersyfikowane dostawy ropy w USA, jak dzialaja
> rezerwy tego surowca itd.
> To juz szybciej sie zgodze, ze Amerykanie intensywnie gmeraja w Wenezueli, bo
> to z niej maja spore dostawy ropy, ale nie jesi chodzi o Irak ;)
> Najlepszym dowodem na to, ze jestes w bledzie jest fakt, ze mimo wysokich cen
> ropy na swiatowych rynkach w tylek dostaje Europa, a Stany rozwijaja sie bez
> zaklocen. Bardzo malo ropy na rynku amerykanskim to ropa z Bliskiego Wschodu.
To jest zaden dowod. Amerykanie kupuja tez w Europie i zostawiaja w niej
pieniadze jako turysci. Jak im jest biednie to w oczywisty sposob biednieja tez
Europejczycy. Jak mniej sprzedaja (bo skacze dolar) to tez i kolko sie zamyka.
Irak byl kretynska glupota i kolejna zabawka militarna i pokazowka za cene zycia
wielu ludzi. A to co zrobiono wlasnie z racji na rope i glownie z racji na
amerykanskie spojrzenie na swiat to podstawowa przyczyna wspolczesnego kryzysu
politycznego na swiecie - wlacznie z kryzysem w Afryce.
Nie zapominaj kotku- znam tez od srodka Nigerie...
Temat: Czy w Polsce można zrobić karierę w nauce?
Niestety na prawdziwa nauke w Polsce i szanse dla mlodych ludzi,
pasjonatow i tych ktorzy chca uczciwie pracowac musimy jeszcze
troche poczekac. Aktualnie uczelnie przynajmniej w L. to
zgnilizna, kumoterstwo i jedna wielka sitwa. Zrobilam 2
fakultety na jednej z tutejszych uczelni, obrony bardzo dobre.
Podczas pracy magisterskiej udalo mi sie trafic do katedry
zajmujacej sie ciekawymi badaniami. Ich wyniki byly doceniane i
publikowane w renomowanych czasopismach o wysokim impact factor.
Bylo tylko jedno ale: moj profesor, zreszta bardzo madry i
porzadny czlowiek byl w wieku przedemerytalnym. Jego slawa, tega
glowa i biegla znajomosc kilku zachodnich jezykow byla sola w
oku wypromowanych wlasnie przez niego a po cichu konkurencyjnych
katedr. Wydzial nie mial programu studiow doktoranckich, wiec
pozostanie na uczelni i robienie doktoratu podczas asystentury
bylo jedynym wyjsciem. W katedrze sytuacja niejasna, ale bylo
rozpisanych kilka konkursow w sasiednich tzw. zaprzyjaznionych
katedrach zajmujacych sie zblizona problematyka. Jakiez bylo
moje zdziwienie gdy okazalo sie ze konkursy sa rozpisane pod
konkretne osoby, naukowe przecietniaki typu: kasa, ustawieni
rodzice i wazelina... Jesli sie z kims studiuje 5 lat to mozna
sie zorientowac co do poziomu delikwenta, nieprawdaz?! Zdawane
egzaminy za prezenciki, poprawy na lepsze oceny w czasie odpytki
indywidualnej gdy reszta wchodzi po 3 osoby no i prof-
tatusiowie. Odmowiono przyjecia mojego podania ze slowani`moze i
pani ma leb ale trzeba bylo nie isc do tego starego glupka, to
jest polityka, trzeba bylo myslec`: to sie nazywa wysoka
kultura, demokracja i wolny rynek ;) Rada mojego promotora byl
wyjazd z kraju. I oto jestem: daleko stad, po doktoracie,
samodzielnych publikacjach, na PD. Pieniadze godziwe, badnia
ciekawe i na poziomie, mozliwosci rozwoju. Tylko ciagle
przeprowadzki z miejsca na miejsce nie sprzyjaja zalozeniu
rodziny i malej stabilizacji. Moj profesor zapoczatkowal
wspolprace miedzy uczelnia na ktorej obecnie pracuje a moja byla
alma mater ;) Byla tam wzmianka o wspolpracy i wymianie
studentow ale bez podpisanych jeszcze ostatecznych
dokumentow.Tak, wiec jeszcze bez zadnych ratyfikacji i
szczegolowych ustalen. I jakiez zdziwienie na mojej
terazniejszej uczelni: okazuje sie ze z konkurencyjnej katedry z
L. posrednio dzieki `staremu glupkowi` przyjezdza ktos na staz.
Nie byloby to jeszcze takie zle (nawet pomijajac pytanie skad
sie dowiedzial/a o projekcie wymiany skoro nie jest on jeszcze
oficjalnie podpisany) ani sredniej ocen, za to rekomendacje od
konkurencji co prawda lamana angielszczyzna, za to tak
merytorycznie doskonale, ze wydawaloby sie ze to pochwala 40
letniego docenta o sporym dorobku a nie studenta na 3 roku,
ktory w zyciu zadnych badan nie robil a z miareczkowaniem to
mogl sie zetknac na laborce z chemii na 1 roku (14 razy w roku).
Przyjezdza wiec krewniak panujacej uczelnianej elity!!!!Rektor
lekko skonsternowany glupia sprawa kandydat dziwny ale jest niby
zapoczatkowana wspolpraca...Dziekanat prosil mnie o kontakt z ta
osoba, na koniec formalnosci jakos zalatwilam i student nomen
omen bedzie sie tu ksztalcil. Czlowieka nie znam, moze rowny
gosc ale nie musze Wam mowic, ze robilam to z mieszanymi
uczuciami. Jesli bedzie poziomem zblizony do tych co zostali na
uczelni-to kompletnie spapra nam tu opinie...
PS:(mam nadzieje ze nie zasypiecie mnie tu gremialna krytyka,
gdyz opisuje jedynie przypadek z wlasnego podworka i gdzie
indziej mam nadzieje, ze zostaja ludzie, ktorych nauka naprawde
interesuje)
Temat: Stanisław Czerwiński z PSL na senatora !!!
a oto kilka informacji na temat kandydata:
Kandydat na senatora, zgłoszony przez Polskie Stronnictwo Ludowe w wyborach
uzupełniających do Senatu RP, jest od roku 1963 obywatelem Dolnego Śląska i
mieszkańcem Wrocławia, jest żonaty i ma córkę.
Urodził się 11 maja 1937 roku we Lwowie. Jego rodzina pochodzi z kresów
wschodnich od wieków tam zasiedziała. Zarówno dziadkowie jak i ojciec
kandydata służyli w lotnictwie w Wojsku Polskim a później w Polskich Siłach
Zbrojnych na zachodzie. Wydarzenia wojenne roku 1939 zmusiły do opuszczenia
tych ziem i od tego czasu jego życie toczyło się w Mielcu w którym rodzina
osiadła w roku 1941i przeżyła czas wojny.
W Mielcu także, kandydat rozpoczął naukę w szkole podstawowej a potem ukończył
liceum w roku 1953.
Wchodząc w dorosłe życie w roku 1953 rozpoczął pracę na Górnym Śląsku jako
robotnik.
Studia na Akademii Rolniczej podjął w roku 1956 w Krakowie i ukończył je w
roku 1962.Pracę magisterską pisał na temat przemian w Tarnobrzeskim Okręgu
Siarkowym. Kandydat zawsze, tym bardziej na studiach, interesował się polityką
uczestnicząc czynnie we wszystkich ważnych wydarzeniach swego czasu. Na
studiach był w Zrzeszeniu Studentów Polskich, pełniąc w nim funkcje szefa
Komisji Propagandy i Informacji i członka Rady Okręgowej ZSP.
Po skończonych studiach kandydat przeniósł się do Wrocławia i podjął pracę w
Pracowni Planów Regionalnych, dzisiaj nosi ona nazwę Centrum Studiów
Strategicznych. Było mu dane uczestniczyć w pracach studialnych projektu
inwestycyjnego Legnicko - Głogowskiego Okręgu Miedziowego. Wstępuje do PZPR. Po
roku podejmuje pracę na stanowisku dyrektora Państwowego Przedsiębiorstwa
Wieloobiektowego PGR.
W roku 1966 zmienia pracę i podejmuje zatrudnienie w Katedrze Ekonomiki i
Organizacji Rolnictwa Akademii Rolniczej we Wrocławiu, jako starszy asystent, a
później po doktoracie, który obroni w roku 1972 jako adiunkt. Prowadzi zajęcia
ze studentami głównie specjalności Ekonomika Rolnictwa i wykłada zagadnienia
finansowania i oceny przedsięwzięć inwestycyjnych oraz zarządzania
przedsiębiorstwami.
W czasie pracy na Uczelni promuje łącznie 86 magistrantów i publikuje 48 prac.
Aktualnie wykłada na Studium Podyplomowym Wiedzy o Unii Europejskiej –Agro-
Unia, patronowanym przez AR Wrocław i AMiRR.
Po drodze są jeszcze dodatkowe zajęcia na etatach półetatach i zleceniach w
Kółkach Rolniczych, Spółdzielni Produkcyjnej, doradztwa w przedsiębiorstwach,
firmach konsultingowych i epizody w bankach w roli konsultanta.
Kandydat na senatora odbył staże naukowe w Instytucie Planowania w Warszawie,
na uczelniach w Jugosławii, Czechosłowacji, ZSSR i praktykę w Kanadzie.
Współpracował z Instytutem Badań Systemowych, Instytutem Planowania,
Instytutem Planowania Przestrzennego AR, był członkiem Komitetu Ekonomiki
Rolnictwa PAN. Po roku 1990, współpracował i współpracuje z Biurem Analiz i
Ekspertyz Kancelarii Sejmu, Izbą Rolniczą i Ośrodkami Doradztwa Rolniczego,
Agencją Nieruchomości Rolnych ( d.AWRSP).
Do Polskiego Stronnictwa Ludowego wstępuje w roku 1992, pełnił w nim funkcje
członka zarządu miejskiego a obecnie grodzkiego PSL. Na ostatnim zjeździe
wybrany został do Wojewódzkiej Komisji Rewizyjnej PSL.
Do wyborów staje by wzmocnić PSL w Senacie tam bronić interesów kraju,
konsumentów żywności, rolników, producentów zajmujących się przetwórstwem,
dystrybutorów i handlowców działających w gospodarce żywnościowej, przed złym
prawem i jego skutkami, co zamierza czynić z pozycji merytorycznych.
Uważaliśmy i uważamy, że Stanisław Czerwiński, jest kandydatem dobrze
przygotowanym praktycznie i teoretycznie do roli senatora i pracy w Senacie RP.
Temat: Mężczyzna w londyńskim metrze zastrzelony przez...
> wystawil- ze swojego powodu i wyboru.
> Gdyby mial cos do zaoferowania bardziej uniwersalnego niz te hamburgery i
> widoczne oglupienie (obejrzyj ´terminal´) to latwiej byloby sie dogadac ze
> spolecznosciami.
Dla mnie nie jest wytyczna w ocenie film. Dla mnie wytyczna jest poziom nauki,
szkolnictwa, przemyslu. Dla wiekszosci mlodych ludzi na swiecie szczytem marzen
jest uzyskanie stypendium na amerykanskiej uczlni, odbyte praktyki lub staz w
amerykanskim koncernie to pewna przepustka w karierze zawodowej. To sa fakty, a
nie mity czy polprawdy nakrecone przez subiektywnego rezysera.
Hamburgery mozna zjesc pod niemal kazda szerokoscia i dlugoscia geograficzna,
wiec nie bij piany, ze tym stoi Ameryka.
A tak swoja droga - tak rzucasz tym komunizmem, jak pieknym frazesem - moze
jakis przyklad? Bo obawiam sie, ze nie masz pojecia czym jest komunizm.
Dla przypomnienia - w komunizmie nie ma pojecia wlasnosci prywatnej.
> Latwe zycie nie uodparnia na zagrozenia. Podobnie jak bieganie w kolko po
> znajomych trasach nie daje zadnego treningu.
No, teraz niejeden trener zlapal sie za glowe i wlasnie zaprzega - bedzie
zaorywal bieznie na stadionie.... Gdzies sie nauczyla tylu sloganow????
Zastanawiasz sie nad ich rzeczywistym sensem jeszcze, czy tylko tak rzucasz
przed siebie?
> Nie jest w niej tez sytuacja w ktorej depcze sie ludzka indywidualnosc,
> prywatnosc i indywidualne poczucie estetyki a czy tak, czy w inny sposob to na
> prawde nie ma to dla mnie znaczenia.
Co nazywsz indywidualnoscia???? W Europie indywidualista gloszacy poglady
nazistowskie idzie do wiezienia.
Prywatnosc - podaj przyklady w USA gdy tak ja naruszono.
Indywidualne poczucie estetyki? :))))))))) Kolejny z frazesow hehehe. USA sa
krajem o najwiekszej ilosci prywatnych, niezaleznych rozglosni radiowych, w
kablowkach roi sie od kanalow lokalnych. To w USA powstal i bardzo preznie
rozwija sie projekt radia satelitarnego, gdzie niezaleznych rozglosni sa juz
setki. Proponuje zapoznac sie z ich repertuarem, a nie glosic bzdety od ktorych
glowa boli. Analogicznie jest z firmami fonograficznymi, galeriami itd...
> Jest grzechem ze Amerykanie tam sa - bo sa z powodu ropy. A od tego sie
> wszystko zaczelo.
Z powodu ropy ;) Kolejna bzdyra na resorach ;)
Poczytaj troche o tym jak sa zdewersyfikowane dostawy ropy w USA, jak dzialaja
rezerwy tego surowca itd.
To juz szybciej sie zgodze, ze Amerykanie intensywnie gmeraja w Wenezueli, bo
to z niej maja spore dostawy ropy, ale nie jesi chodzi o Irak ;)
Najlepszym dowodem na to, ze jestes w bledzie jest fakt, ze mimo wysokich cen
ropy na swiatowych rynkach w tylek dostaje Europa, a Stany rozwijaja sie bez
zaklocen. Bardzo malo ropy na rynku amerykanskim to ropa z Bliskiego Wschodu.
Temat: Zostałem perfidnie oblany
Zostałem perfidnie oblany
Nie zdałem egzaminu wewnętrznego z języka polskiego tylko dlatego, że moja
nauczycielka, która była przewodniczącą komisji, mnie nie lubiła. Gdy zdawałem
pierwszy raz (28 maja), oblała mnie uzasadniając że rzekomo praca nie jest
spójna (za realizacje tematu dostałem 0 punktów, a za cały egzamin w sumie 20
punktów). Złożyłem odwołanie do OKE (w toku sprawy wyszło że zostały złamane
niektóre z przepisów), egzamin decyzją OKE został unieważniony. Szkoła ustaliła
date nowego egzaminu na następny dzień, więc miałem jakieś 15 godzin na
przygotowanie sie do nowego egzaminu. Poszedłem do polonistki z 30 letnim
stażem i wspólnie ulepszyliśmy mój projekt. W nocy udało mi sie nauczyć
wszystkiego na pamięć, na egzaminie odśpiewałem wszystko słowo w słowo. W
czasie egzaminu komisja była wyraźnie zaskoczona tym, że coś zmieniłem w swojej
pracy, dodam jeszcze, że zdawałem praktycznie przed tą samą komisją co za
pierwszym razem (zmieniono tylko jedną z pań), a przecież już raz udowodniono
tej komisji że nie potrafi rzetelnie przeprowadzić i ocenić mojej wypowiedzi -
dla mnie to skandal. Na egzaminie obecny był obserwator z OKE jednak nie miał
on prawa głosu, w prywatnej ze mną po egzaminie stwierdził, że zostałem
oceniony zbyt surowo jednak ocena jest w gestii komisji, żaden z przepisów nie
został złamany i nie ma podstaw do kolejnej powtórki. Zostałem oceniony na 26
punktów, panie postanowiły zastosować zasade: "jak nie pałką to kijem" i
stwierdziły, że materiał został nieprawidłowo dobrany, a to nie mogło być
prawdą ponieważ dobierałem go razem z bardzo doświadczoną polonistką. Kiedy
zażądałem wyjaśnień, przewodnicząca stwierdziła że "nie musi mi nic mówić, bo
znowu sie odwołam" i tak po raz kolejny zostałem niesłusznie oblany. Oczywiście
nie twierdze że moja wypowiedź była perfekcyjna, ale w moim mniemaniu na pewno
nie zasłużyłem na to żeby mnie oblać. Twierdze natomiast, że zostałem
specjalnie oblany, był to kaprys pań z komisji w szczególności przewodniczącej
komisji, której duma została urażona przez to, że śmiałem odwołać sie do OKE i
zarzucić jej, że nie umie egzaminować - to miała być dla mnie kara, bardzo
surowa jak sie okazuje, ponieważ zamyka mi droge na studia. Moje pozostałe
wyniki z nowej matury są dla mnie wysoko satysfakcjonujące (można je znaleść na
stronach internetowych OKE), dzięki nim dostałbym sie na wybrany kierunek
studiów bez egzaminu. Jest to dla mnie całkowicie niesprawiedliwe, nowa matura
miała być obiektywna i wyrównywać szanse tymczasem można oblać ucznia "za
twarz" na ustnych. Czy jest jakaś szansa na załatwienie tego problemu, czy jest
jeszcze sprawiedliwość na tym świecie ?
Na koniec chciałbym napiętnować winnych całego zajścia (wszyscy z II LO w
Gdańsku):
-p. Sadowska - przewodnicząca komisji która mnie oceniała (2 razy), nie lubiła
mnie przez 4 lata nauki w liceum, teraz postanowiła sie zemścić
-p. Chabrowska - członek komisji (2 razy), bliska koleżanka pani S.
-p. Moś - dyrektor szkoły, ustaliła termin poprawki z dnia na dzień, w bliskich
kontaktach z paniami S. i C., panie M. i S. tworzą u nas w szkole klike której
nikt nie powinien podskakiwać
-p. Orzeł - członek komisji (tylko za 2 razem), uległa paniom S. i C.
(słyszalem przez drzwi jak mnie oceniały, początkowo mnie broniła, potem
odpuściła - bo po co), najmniej winna
Temat: praca w Accenture
PANEL dyskusyjny (accenture) assesement centre
po testach i rozmowie telefonicznej zostalem zaproszony na panel dyskusyjny
trwal ok 2h
bylo troche dretwo, ale atmosfera raczej mila, na poczatku kazdy byl bardzo
spiety, w dalszej czesci troche (ale tylko troche ) mniej
jedna osoba prowadzila spotkanie, 3 osoby siedzialy i glownie patrzyly (albo na
siebie, albo w sufit, albo w kartki)
na poczatku mielismy sie krotko ptrzedstawic (po polsku), dlaczego praca w
accenture i podobne sprawy (to chyba mialo rozluznic atmosfere)
pozniej rozdali kartki, na ktorych kazdy mial opisana po angielksu jakas czesc
projektu i mial ja zreferowac w czasie 3-minutowej prezentacji po angiesku
nastepnie cala grupa miala juz pracowac nad polaczeniem tych informacji
(chociaz nie bylo to jasno sformulowane w poleceniu, o co dokladnie chodzi) po
polsku
wydaje mi sie, ze osoba prowadzaca to spotkanie celowo sprowowkowala sytuacje,
w ktorej byly jakies niejasnosci, by nastepnie obserwowac reakcje kandydatow
(moglismy jednak spytac o jakies szczegoly, a tego nie zrobilismy)
na przygotowanie zawsze bylo 20 minut (przyniesli nawet elektroniczy stoper,
zeby nie bylo nawet sekundy dluzej!) minal czas - stoper zaczal pikac ;)
na koncu poinformowano nas o kryteriach oceny: i tak, w pierwszej czesci
oceniana byla znajomosc angielskiego, umiejetnosc prezentacji i zdolnosc
analizy informacji werbalnej (chodzilo o "wylowienie" z tekstu kluczowych
informacji)
w drugiej czesci (dyskusja po polksu) oceniano: umiejtnosc pracy w grupie i
umiejtnosc analitycznego myslenia
wydaje mi sie, ze najwazniejsze na takim spotkaniu to duzo mowic (niekoniecznie
z sensem czy tez rzeczy superprzemyslane, bo na to nie ma czasu, ale
oczywistych glupot tez nie mozna wyglaszac). taka strategia wydaje sie
najrozsadniejsza z punktu widzenia wyliczonych kryteriow. pamietam, ze jeden
chlopak w drugie czesci bardzo sie rozkrecil (czy tez rozluznil) i gadal i
gadal. tak sobie mysle, ze chyba dobrze wypadl (jednak nie wiem, czy przeszedl
dalej) mam wrazenie, ze o wiele wazniejsza byla sama reakcja (spontanicznosc
odpwiedzi, czas reakcji) niz zawartosc merytoryczna wypowiedzi
po naszej drugiej prezentacji kilka pytan zadali rekruterzy. nie byly one
specjalnie madre czy szczegolowe. wydaje mi sie ze chodzilo o to, zeby zobaczyc
kto i jak reaguje w obliczu krytyki jego pracy (chodzi o krytyke prezentacji,
ktora przygotowala grupa, nasza prezentacja rzeczwsicie byla cienka)
na koniec takie spostrzezenie: gdy rekruterzy zostali przedstawiani, kazdy z
nich wstal, podal imie nazwisko, dlugosc stazu pracy i obszar swojej
dzialalnosci (kazdy w takiej kolejnosci). pytanie: czy to jest przejaw kultury
korporacyjnej? - ładu korporacyjnego? ;) (dzień dobry, ukłon, przedstawiam sie
itd itp) moze oni wszyscy przechodzili jakies szkolenia z tego zakresu?
Temat: Azja zaczyna się na Odrze - mówią ci, co wrócili
real_mr_pope napisał:
> Oczywiście. Zatem poprawiam się: moja ocena wygląda tak, że Dutkiewicz następne
> wybory wygra. Może nie z taką przewagą, może w drugiej turze, ale jednak
> zostanie prezydentem na kolejną kadencję.
Nie kracz, bo się jeszcze spełni.
> Ktoś musiałby powiedzieć 'nie'. Na opozycję
> nie ma co liczyć, pozostają więc wyborcy. Ale wątpię by wyborcy byli gotowi do
> zrobienia politykom psikusa i zagłosowali na figuranta.
Jakiego figuranta ? Po prostu człowieka z pomysłem na Wrocław, możliwie do tej
pory nieumoczonego, który będzie potrafił sprzedać swoją wiarę w to, że Wrocław
zasłużył na coś więcej, niż tylko jedną i tą samą bandę dojącą to miasto od
dwudziestu prawie lat. Czy to jest naprawdę takie trudne ?
Mniej fajerwerków, więcej pracy u podstaw. Wielopoziomowe skrzyżowania zamiast
fontann, na przykład. S-Bahn zamiast hali koncertowej, chociażby.
> U nas urzędnik ma do pomocy innych urzędników.
... a nad wszystkim czuwa polityk, mający przede wszystkim następne wybory na
głowie.
> Ale dodaj do tego znajomość przepisów prawa. Przynajmniej podstaw, żeby potem
> decyzyjny nie podejmował decyzji, którą uwali pierwszy lepszy przegrany w
konkursie.
Zgoda, choć mam osobiście inną optykę. Obsługa prawna jest taką samą usługą jak
wywóz śmieci. Najpierw jest wola polityczna zrobienia czegoś porządnie, a potem
papugi ubierają tą wolę polityczną w sformułowania przetargowe, które obronią
się przed każdym sądem. Wystarczyło przecież w przetargu na Grunwaldzki
zaznaczyć, że każdy dzień spóźnienia kosztuje zleceniobiorcę powiedzmy 3%
wartości zlecenia, dalej wystarczyło zaznaczyć, że gwarancja wynosi 10 lat, a
każda usterka stwierdzona po odbiorze obiektu kosztuje zleceniobiorcę ... 50
tysięcy złotych, na przykład. Może nawet 100 tysięcy, w końcu w porównaniu do
wartości kontraktu to i tak niewiele. Wtedy - gwarantuję - nie tylko oddano by
ten plac w terminie, ale i nie przeciekałby.
Inna zupełnie sprawa, czy słynny już plac Grunwaldzki przecieka z winy
projektanta czy też wykonawcy. Ale jeśli wykonawca zgodził się zrealizować
skaszaniony projekt, zrobił to na własne ryzyko. Gwoli sprawiedliwości i ku
uciesze gawiedzi można byłoby odpowiedzialnego projektanta ze ZDiKu wybatożyć
(pręgierz od lat czeka na klientów) a potem wygnać z miasta.
> Ja też nie. Pytałem o to ilu zdolnym absolwentom marzy się praca za kiepskie
> pieniądze, w dodatku ciesząca sie absolutnym brakiem szacunku.
Wywalając 300 obiboków ze ZDiKu można byłoby przyjąć na ich miejsce 100 głodnych
sukcesu młodych inżynierów ze stażem na zachodzie Europy (bo programy wymiany
studentów mocno się rozwijają) płacąc im trzykrotność dotychczasowej urzędniczej
pensji. A takie pieniądze już do czegoś pracownika zobowiązują.
Temat: Politechnika ma 1300 wolnych miejsc
inż. tegoroczny do angrusza
Po części się z tobą zgadzam, sam kończyłem studia zaoczne w tym roku na naszej politechnice, do tej pory pracowałem fizycznie za całkiem niezłe pieniądze jednak po skończeniu technikum rodzice od razu mi powiedzieli że jeśli chcesz iść na studia to sobie zarób.
Powiem Panu w ten sposób w technikum w TZNie byłem średniakiem (średnia ocen w okolicach 4.0), poszedłem na studia na PCz tylko dlatego aby nie być wiecznie popychadłem, zresztą do tego doszły kłopoty zdrowotne i dość szybko zrozumiałem że wiecznie sprawny fizycznie nie będę i kiedyś trzeba bęzie znaleźć pracę o innym charakterze.
Na pierwszym roku była nas setka na roku, byli to naprawdę różni ludzie niekiedy sam sobie zadawałem pytanie skąd oni się biorą no i na drugim roku było nas już tylko niecałe 40 osób, naprawdę fajni ludzie którzy cholernie trzeźwo podchodzili do życia i im zależało okropnie na skończeniu. Nieraz się naoglądałem łzy w ich oczach jak oblewali to i tamto (nie raz ze swojej winy, nieraz po prostu taki zbieg okoliczności). Ja w ciągu tego okresu byłem takim słabszym średniakiem jednak mimo wszystko zawsze na to min 3 się jakoś tam nauczyłem pomimo tego że naprawdę trudno było mi pogodzić pracę/ dziewczynę/chorobę/życie. Czasami "orły i sokoły"(starszyzna z roku) się zastanawiały jak to możliwe że ja z kumplem dalej trwamy pomimo tego że naprawdę sporo lepszych ludzi odpadło.
Byliśmy naprawdę zgranym rokiem może dlatego że było nas mało na sam koniec, ludzie sobie pomagali jak tylko mogli żeby tylko zdać (podziękowania dla Beaty która mi tłumaczyła projekty godzinami na gg). Studia skończyło w tym roku 26 osób w tym było 14 osób które od początku zaczynały(wynik ten jest najlepszy od powstania na ty wydziale studiów zaocznych). Wszyscy mają pracę i to bynajmniej nie fizyczną (ja znalazłem nową pracę jeszcze przed obroną, wiele osób z roku było na stażach potem dostali etaty).
Bolą mnie nie raz słowa że zaoczni są gorsi od dziennych (raz u brata na wykładach byłem na AJD jak dla mnie jest tak samo jak w szkole średniej..."wykładowca" im dyktuje...centralnie).
Chodzi mi bardziej o to że te studia skończyli dość w miarę odpowiedzialni ludzie którzy mają jakieś tam doświadczenie życiowe i wiedzieli że to im coś da więc się naprawdę przykładali.
Ps. pozdrowienia dla dr inż. Joanny Rudniak (za bardzo obrazowe wykłady z alternatywnych źródeł energii, dr inż. Rafała Nowaka (za wymaganie wiedzy nie na pamięć ale to co się przydaje w rzeczywistości podczas badań laboratoryjnych wody/ścieków) i
dr Marii Wójcik-Szwedzińskiej (znienawidzonej przez wszystkich studentów a ja ją cenię bo wymagała tego co jest mi teraz bardzo przydatne, ja ją zawsze jakoś tam lubiłem;))
A co do tematu to też mnie bierze coś za gardło jak koleś się pyta „gdzie żyją dinozaury” , „gdzie mieszkają papierze?” czy „jedziesz do Wielkiej Brytanii czy Anglii?” a najgorsze jest to że ten człowiek ma zdaną maturę na Augustyna, po prostu ręce opadają.
Ale niech się pan nie martwi ten koleś Ledzie umiejący czytać czy otwierający gazetę tylko po to aby zobaczyć program telewizyjny i niewiedzący kto to jest Kubica znalazł sobie pracę za 6,5 tys. Złotych na Tirach… porozmawia pan z takim na temat sęsu kształcenia czy to na politechnice czy studiach humanistycznych?
Temat: Forum w miejsce rady gospodarczej
Ta Rada ma byc think tankiem a nie lożą kanapową :):)
Jeżeli ktoś ma ochotę przychodzić na spotkania komisji i wyrazić swoją opinie to
jest zawsze mile widziany (wg. słów przewodniczącego i prezydenta)
"- W składzie Forum Gospodarczego chciałbym widzieć nie tylko przedsiębiorców -
producentów i usługodawców, ale również przedstawicieli bankowości, finansów,
makroekonomii, funduszy europejskich – mówił Piotr Kurpios, p.f. prezydent
Częstochowy. - Mam nadzieję, że zechcą w nim zająć miejsce przedstawiciele myśli
technicznej, wynalazczości, bo wykorzystanie potencjału naukowego zawsze
aktywizuje rozwój gospodarki w mieście.
Forum jest otwarte dla każdego. Nikt nie ogranicza instytucjonalnie jego
charakteru. Będą na nim poruszane wszystkie kwestie mające wpływ na gospodarcze
i społeczne problemy mieszkańców. Każdy pomysł będzie przyjmowany i oceniany
przez Forum.
- Głównym celem powołania Forum Gospodarczego jest nawiązanie ścisłej współpracy
pomiędzy biznesem, nauką a magistratem, wymiana wiedzy i doświadczeń – mówił
Marcin Biernat, zastępca prezydenta odpowiedzialny za sprawy gospodarcze. -
Forum będzie pełniło rolę ciała konsultacyjno-doradczego o zasięgu ponadregionalnym.
Podczas wczorajszego spotkania organizacyjnego zaproszeni goście zadeklarowali
swój udział w pracach poszczególnych komisji. Następne spotkania będą miały już
charakter roboczy i będą dotyczyły konkretnych problemów miasta zgłoszonych
przez członków Forum.
- To nie przypadek, że w rankingach miast, gdzie oceniane jest zadowolenie
mieszkańców, miejsce Częstochowy jest na szarym końcu. Musimy to zmienić –
deklarował Dariusz Jadczyk.
Komisje Forum Gospodarczego
Komisja do spraw zrównoważonego rozwoju gospodarczego
Jej głównymi cele to budowanie wizji rozwoju gospodarki lokalnej w oparciu o
założenia wynikające z koncepcji ZRG; stworzenie szerokiego „lobby”
prezentującego osiągnięcia częstochowskiej gospodarki poprzez identyfikację
„lokalnych szans” i ich odpowiednie artykułowanie oraz konsultacje wszelkich
przedsięwzięć Prezydenta w zakresie szeroko rozumianych działań gospodarczych.
Komisja do spraw dialogu i rozwoju społecznego
Uczestniczenie w procesie dialogu społecznego, wyrażanie własnej opinii,
poglądów, dzielenie się swoimi uwagami, alternatywnymi rozwiązaniami umożliwi
poznanie stanowiska wszystkich zainteresowanych stron oraz oczekiwań dotyczących
planowanych i realizowanych inwestycji i projektów miejskich. To z kolei
przyczyni się do udziału mieszkańców w sprawach ważnych dla rozwoju Częstochowy.
Komisja do spraw nauki i nowoczesnych technologii
Praca Komisji polegać będzie m.in. na współpracy z uczelniami (promowaniu
studentów i absolwentów, pomocy w nabyciu umiejętności praktycznych w czasie
studiów); opiniowaniu planów studiów, programów praktyk i staży studenckich pod
kątem zapotrzebowania rynku; zgłaszaniu i opiniowaniu tematów prac dyplomowych
do wykorzystania w przedsiębiorstwach; inicjowaniu, współorganizowaniu
seminariów, konferencji, umożliwiających wymianę doświadczeń wśród kadry
menadżerskiej przedsiębiorstw.
Komisja do spraw planowania urbanistycznego i komunikacji
Jej główne cele to wypracowywanie stanowisk dotyczących inwestycji miejskich
związanych z budową sieci dróg; tworzenie i prawidłowa ocena procesów
urbanistycznych, planistycznych. Komisja zajmować się też będzie rozwojem
regionalnym, transportem (zwłaszcza miejskim), ochroną środowiska i
mieszkalnictwem. "
(zrodlo czestochowa.pl
Temat: Kopalnie dzielą zysk między górników
> pieniadze bezsensownie topione w gornictwie mozna znacznie lepiej
> wykorzystac.
>
to to samo co pieniadze topione w polskiej edukacji, ktora uczy
wkuwania na blache nie myslenia. Jest sens wydawać pieniądze na naukę ale jak
przynosi ona efekty (przykład: Finlandia)
> A moze dla odmiany jakies argumenty zamiast uporczywego wyzywania i
to po raz kolejny za pomoca tego samego slowa. Widocznie z polskiego tez byles
> kiepski, skoro masz takie ubogie slownictwo.
>
miałem 5 na koniec technikum i 5 z matury i bardzo dobra polonistka
mnie uczyła, ale musze sie znizyc do twego poziomu [i to nauczyciela :( ]
>
> > Nie boj sie, ponoc glupi ma zawsze szczescie, wiec Tobie na pewno
sufit sie na "lep" nie zawali.
hahahaa. I komu brak tu reczowych argumentów. Pracowałes w szkole??
Poziom twoich wypowiedzi swiadczy ze chyba jako wozny, chociarz..... w sumie
nie pomylilem sie w ocenie nauczycieli (z wyzszym wyksztalceniem).
Dla twojej informacji. Nie jestem gornikiem, ale te sprawy nie sa mi
obce. Koncze wlasnie PWr, zaczolem pracowac i na starcie zarabiam wiecej niz
nauczyciel z 5-letnim stazem.
>Jezeli ludzie, z ktorymi wspolpracujesz, prezentuja
> poziom podobny do Twojego, to rzeczywiscie taka praca jest gorsza niz
ta nauczyciela.
no tak sie sklada ze w wiekszosci to ludzie z wyzszym wyksztalceniem i studenci.
Jakie ty masz o tym pojecie
>
> Nie, ale to skraca czas przeznaczony na odpoczynek, wiec nie wypisuj
> glupot o fundowaniu darmowych, dwumiesiecznych wakacji.
>
ale to i tak nie zmienia faktu ze jestescie grupą zawodowa ktora ma
najwiecej urlopu w roku, no i wszystkie weekendy wolne (a taki pracownik
w markecie zapierd. dzien w dzien po 8 lub wiecej godzin, oficjalnie
zatrudniony na pol etatu).
wy jako grupa zwodowa tez jestescie uprzywilejowani, tak wiec juz tak nie
ubolewaj nad tym ze gornicy maja pewne przywileje.
> > Moze akurat w przypadku Twojego Pana od informatyki to jest prawda,
> poniewaz - sadzac po Twoich wypowiedziach - byl w niej fatalny poziom nauczania.
>Ale na Twoim Panu od informatyki swiat edukacji sie nie konczy.
na tobie na szczescie tez nie. ty chyba byles hobbysta i nie potrafisz
zrozumiec ze zawod nauczyciela jest na tyle malo atrakcyjny ze przez szukajacych
pracy (majacych odpowiednie predyspozycje) wybierany jest na koncu.
>
>Bzdura. Osobiscie znam kogos, kto jest swietnym programista. Pisal aplikacje
> miedzy innymi dla Polkomtela. Obecnie jest kierownikiem projektow w firmie
> programistycznej. Zarabia znakomicie. A jakie jest jedno z jego marzen? Uczyc
w szkole zeby sprawdzic czy wiedza, ktora nabyl w toku studiow na Wydziale
> Psychologii, ma zastosowanie w praktyce
bzdury to ty opowiadzasz. To pewnie jedne z takich bzdetnych rozmow przy
browarze, bo jak mu sie marzy to niech sie zwolni i zostanie nauczycielem. Jakos
nikt z moich kolegow po informie na PWR nie chce sie sprawdzic jako nauczyciel
(ale juz tak jako programisci w Siemensie).
> A co to ma wspolnego z absolwentami Kolegiow Nauczycielskich pracujacych w
> zagranicznych firmach ?
nic nie mialo. po prostu odpisalem nie pod tym komentarzem, pokazujac tylko ze
niemal kazdy moze uczyc dzieci w szkole (oczywiscie wybranych przedmiotow)
> Postaraj sie zachowac przynajmniej odrobine przyzwoitosci. Jakim prawem ktos o
> Twoim poziomie kultury i intelektualnym ocenia maniery i przygotowanie
> merytoryczne innych ?
ty chyba zyjesz na innej planecie. A jak wyglada zachowanie niektorych
nauczycieli lub o zgrozo wykladowcow na uczelniach wyzszych. Wogóle gdybym ich
nie znal nie powiedzial bym sa to ludzie wyksztalceni (oczywiscie nie wszyscy)
> Patrz punkt wyzej.
patrz punkt wyzej - "
ty chyba zyjesz na innej planecie. "
Temat: Czy w Polsce można zrobić karierę w nauce?
do czytania tego tekstu potrzebna jest umiejetnosc czytania miedzy wierszami
wyniesiona z "dawnych czasow" + dostep do web of science - wtedy raczej bedzie
on wskazywal na patologie polskiego systemu
1. ponad 6 lat spedzonych za granica bedac rownoczesnie pracownikiem UW - czy to
nie jest blokowanie miejsc dla innych kandydatow?
2. obciazenia dydaktyczne ograniczajace dostep do laboratorium - czy nie
wynikaja one:
a) z jednakowego/wiekszego! obciazania dydaktyka osob o wybitnych osiagnieciach
naukowych jak i tych co wynikow naukowych nie maja
b) potrzeby odpracowania zajec za tych co sa i beda jeszcze kilka lat za granica
jak wczesniej autorka artykulu?
3. Kompletny brak rozeznania autorki w rynku pracy w swojej dziedzinie w Polsce
- doprawdy jej retoryczne pytanie o "oferty pracy" brzmi humorystycznie, gdyz
takich ofert praktycznie nie ma i nie bedzie jezeli nowa ustawa nie wprowadzi
obowiazku przeprowadzania otwartych konkursow o zasiegu ogolnopolskim,
wylaniajacych zwyciezcow o najwiekszym dorobku i predyspozycjach do prowadzenia
badan (tez ich organizowania i kierowania nimi). Doprawdy przyczyna tego nie
jest "likwidowanie miejsc pracy" tylko kumoterstwo, nepotyzm i feudalizm.
Autorka sie tutaj calkowicie osmiesza wskazujac, ze albo nie jest zdolna do
krytycznej oceny (dosc dziwna cecha u "obiecujacego naukowca") lub jest to
rzeczywiscie tekst inspirowany przez otoczenie feudala Weglenskiego, wspolautora
skandalicznego projektu prezydenckiego.
4. Wypowiedz autorki potwierdza feudalny sytem w Polsce - mlodzi zdolni boja sie
wyjezdzac na/przedluzac staze z obawy o utrate miejsca pracy. Zwracam uwage, ze
dotyczy to UW!!! Artykul ten miedzy slowami potwierdza brutalna prawde -
samodzielnosc w tym kraju jest tepiona. Wyjazd/kariera naukowa bez
blogoslawienstwa szefa w Polsce nie tylko zmniejsza wynagrodzenie (nie zalicza
sie do stazu pracy lat pracy naukowej poza Polska gdy nie jest sie "on leave" z
PL) lecz ZMNIEJSZA SZANSE NA KARIERE NAUKOWA w POLSCE. Im ktos wraca z lepszym
dorobkiem tym jest niemilej widziany przez srodowisko; w przypadku autorki
przedluzony staz = dokonczenie badan i opublikowanie wynikow. Dlaczego w
przypadkach innych osob mialo by byc inaczej?
5. odpowiadajac na poprzedni post
> Teraz
> to rzeczywiscie potrzeba tylko dobrego szefa ktory nie przeszkadza i wszystko
> wyglada jak powinno wygladac: habilitacja, niezalezna pozycja, wlasna
> pracownia, profesura itd
oj naiwnosc, naiwnosc. Bezposrednim szefem autorki w zakladzie embriologii jest
Marek Maleszewski. Habilitacja w 2000r. Na podstawie 6-ciu pyblikacji z lat
1995-1999. I tutaj patologia systemu w pelni sie objawia! Autorka wyraznie pisze
o koniecznosci wspolpracy, wspolnych badan, kontaktow i wymiany mysli - mialy
one kluczowe znaczenie dla jej osiagniec. Tymczasem do habilitacji trzeba byc
SAMODZIELNYM autorem publikacji. Do dorobku pana Maleszewskiego nie mam
zastrzezen, habilitacja mu sie nalezala (cytowania) tyle, ze niewatpliwie pewne
publikacje (akurat najmniej cytowane) byly wyraznie pisane pod katem habilitacji
(samodzielne autorstwo).
O ile nie mam zastrzezen do dorobku/cytowan Marka Maleszewskiego z lat 90-tych,
to zastanawiajace jest, ze od momentu zlozenia/uzyskania habilitacji jego
"aktywnosc naukowa/publikacyjna" zdecydowanie oslabla. Wiecej! Przyjmujac za
kryterium "doskonalosci naukowej" swiatowe cytowania przez naukowcow z
czolowych osrodkow analiza ostatnich 5 lat wskazuje, ze autorka artykulu ma za
ten okres zdecydowanie lepsze notowania niz jej bezposredni szef. Jak dlugo
idylla bedzie trwala? Rokuje, ze moze dlugo, bo wszystko wskazuje na to, ze
autorka wlasnie zalozyla rodzine i moze miec troche inne priorytety, przy
ktorych ciepla polska posadka bez ciaglego "anglosaskiego wyscigu szczurow" jest
szalenie cenna... :-)
Zreszta tutaj tez jest zawarta odpowiedz na temat "kariera naukowa w Polsce?".
Wszystko wskazuje na to, ze Marek Maleszwski "przebywal" ostatnio w Pkraju, byc
moze krotko w Australii (wspolpraca z Melbourne? - artykul z 2004r.), tymczasem
autorka byla w Harvardzie. To natychmiast wyjasnia dlaczego ma lepszy dorobek
naukowy z tego okresu i pokazuje roznice miedzy mozliwosciami rozwoju naukowego
w kraju i poza nim.
Generalnie oceniam artykul bardzo zle - wlasciwie jest niespojny, nielogiczny i
nie wiem co autorka chciala przekazac czytelnikom, rzeczywiscie sprawia
wrazenie pisanego na zamowienie - GW po "wpadce" z atykulem prof. Weglenskiego,
dosadnie ocenionym przez prof. Turskiego, podjela sie bronienia tezy JEST NIEZLE
a w innych krajach tez maja problemy. Tymczasem jest fatalnie i GW kolejny raz
sie kompromituje!
Artykul nie zawiera jednej podstawowej informacji, ze autorka jest LAUREATEM
konkursu POLITYKI "Zostancie z nami".
W Polityce wykazuje sie duzo wieksza odwaga cywilna:
"(...)
Satysfakcje to jeden biegun, drugim są niepokoje związane z kondycją środowiska
naukowego. Z tym przede wszystkim, że dobre zakłady naukowe kurczą się,
biednieją i coraz rzadziej zatrudniają młodych ludzi po doktoracie. A jeśli już
to robią, ostrzegają: wyjedziesz na dłuższy staż naukowy – nie będziesz miał
dokąd wrócić!
(...)"
"kariera naukowa w Polsce"?
uzupelniam wypowiedz z Polityki
polityka.onet.pl/artykul.asp?DB=162&ITEM=1159258&MP=2
"(...)
Stypendyści „Polityki” w zdecydowanej większości spotykają się z uznaniem i
życzliwością środowiska. Bywa, że wyniki konkursu zostają wywieszone wraz z
gratulacjami w instytutowej gablotce. Otrzymaliśmy tylko dwa przygnębiające
sygnały: jedna osoba odeszła z uczelni, ponieważ, jak pisze, po chwilowej sławie
doznała „zderzenia z ciemną stroną polskiej nauki”, czyli zaproponowano jej
warunki pracy równoznaczne z brakiem perspektyw rozwoju naukowego. Inną nazwano
z przekąsem „łowcą nagród” (przed naszym stypendium dostała nagrodę FNP oraz
nagrodę za doktorat) i odmówiono jej podwyżki wynagrodzenia w ramach powszechnej
regulacji płac (dostała po interwencji, pracy nie straciła).
(...)"
Smaczku dodaje fakt, ze z polskich stron webowych w ogole nie mozna sie
praktycznie nic dowiedziec o autorce.
Strona zakladu embriologii praktycznie nie podaje jej ostatnich publikacji
bedacych wynikiem 3-letniego stazu w Harvardzie.
Baza bazy.opi.org.pl/ nie wykazuje ani jej doktoratu, ani jej konkretnych
zainteresowan naukowych.
Brawa dla Gazety Wyborczej - to jest obiektywnosc!!! A gdzie publikacja listu J.
Wieczorka bedacego odpowiedzia na personalny atak prof. Weglenskeigo na jego
osobe opublikowany na jej lamach.
Doprawdy jest SWIETNIE
Temat: Doktoranci - co sie z wami dzieje?!
Doktoranci - co sie z wami dzieje?!
Aaaaaa!
Jestem jeszcze zwyklym studentem na pewnej zagranicznej uczelni, ale jestem
pewien ze za jakies 2 lata bede rozpoczynal doktorat - stad zainteresowanie
tym forum. I wybaczcie ze to napisze, ale zaczyna mnie przytlaczac konformizm
doktorantow/doktorow w Polsce! Ludzie - jestescie inteligentni, ambitni,
nierzadko z wizja - dlaczego wszyscy godza sie na takie traktowanie w polskiej
nauce - doslownie na system feudalny (zeby nie powiedziec dyktature)? Studia
trwaja 5 lat - podczas ktorych studenci sa traktowani jak nieodpowiedzialne
dzieci, ktorym organizuje sie kartkowki i spradzianiki co semestr i pogadanki
z Wielkim i Wszchpoteznym Profesorem, od ktorego zalezy wszystko. Nie ma
praktycznie zadnych (respektowanych) kryteriow ocen ww. sprawdziankiow i przez
to profesura ma wladze absolutna nad studentami.
Dalej - doktorant jest przymuszany do harowania nad swoja praca (a raczej
wspoludzialu przy pracy Profesora) ze smiechu warta stawke 1200 zlotych i na
dodatek musi odpracowac setki godzin dydaktycznych za darmo.
Zeby tego bylo malo, to po obronie doktoratu (ktora zalezy na widzimisie
recenzentow/komisji/Allah wie kogo jeszcze poniewaz wiekszosc wynikow nie jest
publikowanych w zadnych czasopismach - a mam tu na mysli takie o swiatowym
zasiegu, a nie "Postepu Astronomii" czy inne pop-naukowe) szansa na
znalezienie pracy _w kraju_ zalezy przede wszystkim od znajomosci i najlatwiej
znalezc ja na uczelni na ktorej czlowiek spedzil juz 9 lat swego zywota
(studia+doktorat).
Jesli jest na tyle szczesliwy i ma prace na uczelni to ciagle jest uwazany za
"niesamodzielnego pracownika naukowego" i musi jeszcze kilka ladnych harowac
na cudzy rachunek aby potem kolejna komisja przyznala mu _tytul_ dr.hab. po
czym nastepuje kolejny wyscig do tytulu _z nadania_ tj. profesura belwederska.
Na milosc boska! Czy naprawde nie widzicie, ze to jest system zywcem wziety ze
sredniowiecza? Tytuly z nadania, prestiz uzalezniony od _stazu_ pracy,
umownosc wszelkich regul, najwazniejsze wyroznienia przynawane przez wladze
polityczne. Jak dlugo to do jasnej ^&%$&%$ ma trwac?! Jestem Polakiem i
chcialbym (naprawde chcialbym) wrocic do ojczyzny i pracowac naukowo. Moja
dziedzina jest fizyka teoretyczna i w danym momencie ta perpspektywa wydaje mi
sie bardziej abstrakcyjna niz teoria superstrun! Zeby cokolwiek zrobic
sensownego w nauce w Polsce trzeba czesto wyjezdzac na staze, wspolne
projekty/obserwacje potem jako visiting profesor to po co w tej Polsce
siedziec kiedy czlowiek chce naprawde cos osiagnac skoro i tak w wiekszosci
musi byc za granica?
Wielu z was (nas?) wie jak to jest na Zachodzie: etap zdobywania kolejnych
tytulow konczy sie na doktorze, ktorego mozna nawet zdobyc po 6 latach (od
skonczenia szkoly sredniej! - choc to wyjatki). Na studiach studenci sa
trkatowani jak ludzie dorosli - najczesciej egzaminy raz w roku - nie zdasz -
sam tego chciales i wylatujesz. Im lepsze wyniki tym wieksze szanse na
doktorat, nie trzeba zdawac 50 egzaminow, rozmow kwalifikacyjnych i innych
bzdur zeby moc dolaczyc do jakiejs grupy badawczej. Wystarczy poznac szefa,
dogadac sie z nim i potem skladac aplikacje o np. wstep do uniwersytetu, gdzie
ten 'szef' robi projekt. Oczywiscie przydadza sie kontakty, ale ludzie nie
patrza na ciebie wilkiem jesli jestes lepszy od nich poniewaz 'od kolyski' sa
wychowywani, ze nauka==konkurencja i trzeba sie starac zeby cos osiagnac.
Pieniadze _nie sa_ rozdawane przez kolesi (tak jak w polskim KBN) i unika sie
wielu korupcjogennych mechanizmow -wiekszosc funduszy to prywatne $$.
Po co to pisze? Jak powiedzialem - chcialbym wrocic do Ojczyzny aby pracowac
naukowo - ale mam swa godnosc i wiem ze jestem na tyle dobry w dziedzinie,
ktora sobie wybrale, ze nie pozwole sobie plaszczyc sie przed jakims kretynem,
ktory ma "prof." tylko dlatego ze jest o 60 lat starszy ode mnie i byl kumplem
jakiegos ministra czy tez innego prezydenta.
Dlaczego nikt nie krzyczy, ze ma tego juz dosc? Ze trzeba z tym skonczyc?
Dlatego, ze tacy ludzie biora sprawy we wlasne rece i wyjezdzaja z kraju i
robia kariere za granica? Jesli tak - to zdajmy sobie sprawe, ze tak nigdy
sytuacja sie nie zmieni w naszym kraju, gdzie zostana oportunisci, ktorym na
reke bedzie trwanie tego systemu. Jednoczesnie wiele jednostek, ktore z wielu
roznych powodow nie mogly lub nie chcialy wyjechac beda przez tychze
oportunistow sprowadzana do parteru, a poziom frustracji bedzie tylko rosnac.
Wiem ze mowie do ludzi swiadomych problemu dlatego pytam dlaczego nie mozna
sie zorganizowac i powiedzec (glosno i stanowczo) _nie!_? Wspolna petycja,
lobbowanie w mediach, nawet mala manifestacja przed Ministerstwem Nauki czy
tam Sportu (wybaczcie - nie nadazam za zmienianymi szyldami) gdzie powiemy
ludziom: "Ustawa o szkolnictwie wyzszym jest do rzyci!". Chyba wielu z nas
zdaje sobie sprawe, ze sukces gospodarczy kraju jest bardziej mozliwy gdy
rynek jest zliberalizowany i mozliwosci korupcji ograniczone. Hej! A teraz
nowosc - ta sama prawidlowosc ma miejsce w nauce! Zliberalizowania nauki polskiej!
Ostatnio bylem na Bialorusi i na pytanie "skoro Bialoruski narod nie lubi
Lukaszenki dlaczego nic nie robi" znajomy mi wtedy opowiedzial pewna anegdotke
ilustrujaca, ze Bialorusini przezyli Polakow, Cara, Stalina, Hitlera moga
przezyc i Lukaszenke. Anegdotka pasuje idealnie do obecnej sytuacji (uwaga
zamieniono: kolchoz->uniwersytet, bialorusin->doktorant):
Na Uniwersytecie w Polsce postanowiono sprawdzic w jakich warunkach zgodza sie
pracowac doktoranci (w ramach przygotowan do kolejnych ciec nakladow na
nauke). Przyszla grupa badaczy na spotkanie z doktorantami Uniwersytetu i mowia:
- Jesli jutro przyjdziecie na uczelnie to wszystkim przestaniemy placic
stypendium doktoranckie.
Doktoranci jak to doktoranci przyszli i tak. Badacze spotykaja sie z nimi wiec
nastepnego dnia i rzecza:
- Jesli jutro przyjdziecie na uczelnie, to bedziecie musieli _nam_ placic za
to, ze tutaj robicie doktorat.
Doktoranci naturalnie przyszli w pelnym skladzie i z radoscia zabrali sie za
kontynuowanie pracy. Nastepnego dnia na spotkaniu, badacze informuja doktorantow:
- Jesli jutro przyjdziecie na uczelnie, to was wszystkich powiesimy.
Wtem z tlumu doktorantow ktos podnosi niesmialo reke i pyta:
Doktorant: A czy mozna zadac pytanko?
Badacz: Tak, tak, alez oczywiscie!
Doktorant: Czy mamy ze soba sznur przyniesc?
Koniec anegdotki.
Na koniec maly disclaimer: nie chcialem nikogo tu obrazic - jesli mimo to ktos
poczul sie urazony to przepraszam - nie taka ma intencja. Chodzi o to, ze
wszyscy sie chyba zgadzamy ze nauke polska humanitarniej jest chyba dobic, ale
nie ma zadnych oddolnych posuniec aby stan aktualny poprawic. Wiem ze to co
tutaj przedstawiam jest idealistyczne itd - ale ludzie - od czegos trzeba
zaczac! Zrobmy to dla nas i dla naszej przyszlosci.
Andrzej
Temat: Architekci kłócą się z urzędnikami o kształt da...
GW - nie moja bajka - nie potrzebuję opini tylko i n f o r m a c j i;
zawód architekta w znaczącej części składa (mniej więcej określiłbym to na
poziomie 1/3) ze znajomości prawa (administracyjnego, budowlanego, cywilnego);
brak umiejętności zawodowych (znajomości zasad wykonywania zawodu) w
jakimkolwiek zakresie dyskwalifikuje osobę o wykształceniu kierunkowym, jako
architekta (m.in. stąd konieczność odbywania stażu - praktyki zawodowej i
składania egzaminu na uprawnienia zawodowe pozwalające na samodzielne
wykonywanie zawodu);
NO, BARDZO PROSZĘ, UWIERZ MI...
I tak jest w większości państw cywilizowanych.
Koszty projektu są pochodną cen w budownictwie, projektowanie (jako usługa) to
składnik procesu inwestycyjnego - dobrze wykonana, musi kosztować. Inaczej może
być jak w artykule... I na cenę nie mają wpływu obowiązujące zasady prawne
(poziom kosztów projektowania jest w Polsce, niższy niż w cywilizowanym świecie)
Kupując nieruchomość, kupujesz sąsiedztwo - stąd dzielnice dobre i złe
(nawiasem mówiąc u nas to jeszcze pieśń przyszłości, to dopiero preludium),
dalej mieszkają obok siebie osoby nieporównywalnie sytuowane (tylko zauważam
nie komentuję). Ubożenie i bogacenie to naturalny bieg wypdadków, mówię o
relacjach cen nieruchomości w tym samym czasie i migracji mieszkańców w obrębie
np. miasta.
O okolicach Zakopanego i indywidualizmie - w najmniejszym stopniu się nie
zgadzam - mówienie o estetyce w przypadku zabudowy, o której pisałem, to tak
jak mówić o literaturze w przypadku instrukcji obsługi (można analizować jak
dzieło literackie, ale to dość karkołomne zadanie).
Napisałeś - "Architektura stanowi element ekspresji ludzi zamieszkujących dany
teren. W dużym stopniu zależy od ich obecnych, ale również przeszłych
możliwości finansowych, które kształtowały ich gusta i wymagania".
Bardzo górnolotnie, ale mam wątpliwości. Jak dobrze rozumiem architektura
stanowi element ekspresji ekonomicznej - z tym się zgadzam. Ale jak każdy
rodzaj działalności winna podlegać ograniczeniom (ku pożytkowi tej
społeczności). Regulacje, o których mówię obecne są w budownictwie od
średniowiecza i nie ma się co o nie wadzić.
Domy (budynki mieszkalne) ze względu na swą utylitarną funkcję, rzadko kiedy są
wysmakowane estetycznie (stają się dziełami architektury), poza tym to jeden z
trudniejszych "tematów". Wśród dzieł jest ich zaledwie garstka. W większości po
pewnym czasie idą na przemiał, ale na ogół po dość długim czasie. Budynki z lat
70 - 80, o których wspomniałem mają wszelkie cechy złej architektury -
skundlone proporcje, złe materiały, chore układy funkcjonalne. Są wynikiem
kompromisu między chorym prawem a chorym indywidualizmem (w normalnej sytuacji
górale budowaliby zapewne pensjonaty, a nie to co musiało udawać budynek
jednorodzinny). A budowali to właśnie górale, nie przyjezdni nowobogaccy. I
sprawa dotyczy zabudowy w całej Polsce, nie tylko na Podhalu (tam wcześniej
były możliwości - czyt. pieniądze). Tak więc niekoniecznie "krzepnięcie
ekonomiczne" prowadzi do jakości estetycznych.
Nieruchomościami zajmuję się zawodowo, stąd być może "agresywność" niektórych
sądów. Ale nie chciałbym byś myślał, że próbuję się kreować na autorytet. Nic z
tych rzeczy.
Wydaję się, że nie mam możliwości Cię przekonać, że regulacje prawne są
korzystne dla społeczeństw. Korzystne jest przekazanie części wolności na rzecz
społeczności, w której się żyje. Oczywiście pod warunkiem możliwości
kształtowania i kontroli, w jaki sposób przekazana wolność jest
zagospodarowywana.
Jestem przeciwny skrajnemu indywidualizmowi, jestem za rozsądnym prawem (nawet
takim jakie mamy w Polsce - z tym jednakże warunkiem, że wreszcie zostanie
uszanowany trójpodział władzy i dostępność egzekwowania praw stanie się
powszechna (zawody prawnicze).
Uważam, że byłoby doskonale, gdyby to prawne szambo zakorkowało nas na parę
dni - jak doświadczenie uczy (np. z ustawą zdrowotną) znacząco poprawia to
pracę zaczadziałych mózgów.
Jestem za państwem prawa, z jasna kodyfikacją praw i obowiązków. A także za
szacunkiem do ustanowionego prawa.
Prawa nie można używać "w części" (czego nie rozumieją posłowie i anarchiści) -
jeśli ty wykraczasz przeciwko normom regulującym jakiś fragment życia
społecznego, to musisz zgodzić się na to, że ktoś inny ma również do tego prawo
(pedofil, morderca).
Ta sytuacja prowadzi do bezprawia. W przypadku usankcjonowania bezprawia -
sporo rzeczy odpada - np. policja, więziennictwo, skarbówka. Tyle tylko, że w
pustce prawnej pojawiają się kodeksy naturalne (np. oko za oko).
Chyba, że przebudujesz wszystko i uprościsz kodyfikację np. na podstawie
dziesięciu przykazań.
Czy to wszystko ma jakiś związek z kształtem dachu? Otóż w mojej ocenie ma, a
uzasadnieniem jest (tak mi się wydaje) to co wcześniej napisałem.
Po prostu zupełnie inaczej rozumiemy wolność (dla mnie to zgoda na jej
częściowe ograniczenie, właśnie po to, by nie ograniczać innych - temu uważam
służy zgoda na kodyfikacje - ze wszystkimi zastrzeżeniami).
Strona 2 z 3 • Znaleziono 63 wyników • 1, 2, 3