Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: projekty grili





Temat: Nowe przejście graniczne w Beskidach
Nowe przejście graniczne w Beskidach
Nowe przejście graniczne w Beskidach

Agnieszka Zakrzewska 27-03-2006 , GW

Polska, Czechy i Słowacja otwierają nowe przejścia na terenie Trójwsi. Dzięki
temu ma powstać unikatowa atrakcja turystyczna.

Dużą atrakcją wycieczki do Trójwsi Beskidzkiej - Istebnej, Jaworzynki i
Koniakowa - jest jedyne w Europie połączenie Polski, Czech i Słowacji - tzw.
Trójstyk. Miejsce jest ładne, ale nie ma niczego, co zatrzymuje przyjezdnych
na dłużej. Do tej pory te trzy kraje nie miały tu nawet przejść granicznych.
Teraz sytuacja zaczęła się zmieniać. Od kilku tygodni czynne jest już
połączenie Polska - Czechy dla pieszych i rowerzystów. Już niedługo rozpoczną
się prace przy przejściu Polska - Słowacja.

- W pierwszej kolejności zmodernizujemy drogę do Trójstyku z Jaworzynki -
mówi Wiesław Legierski z referatu gospodarczego i rolnictwa Urzędu Gminy w
Istebnej. - Asfalt pojawi się w miejscu dzisiejszego polnego duktu. Jezdnię
wybudują po swojej stronie także Słowacy z miejscowości Cierne. Nad jarem
dzielącym nasze państwa zbudujemy most o rozpiętości 18 metrów. Ułatwi
przechodzenie nad potokiem. Granicę pokonamy tylko pieszo i na rowerze,
przejścia samochodowego nie będzie.

Projektant z Czech wymyślił też międzynarodowe atrakcje: w Polsce, Czechach i
na Słowacji powstanie baza turystyczno-rekreacyjna. Czesi zrobią zadaszone
palenisko na grilla, fani sportów ekstremalnych przejadą na linie z Polski na
Słowację, powstanie plac zabaw dla dzieci. W pobliżu granicy będzie też
gospoda góralska. Na Trójstyku stanie drewniany trójnóg z tablicami
informacyjnymi o ciekawostkach w okolicy.

Projekt zostanie dofinansowany w wysokości 279 tys. zł z unijnego programu
Interreg IIIA. Przejście zostanie otwarte w połowie przyszłego roku. - Chcemy
stworzyć unikatowy w skali europejskiej produkt turystyczny w postaci szlaku
przebiegającego przez malownicze zakątki pogranicza trzech krajów - mówi
Legierski.

miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,3240689.html




Temat: Rak piersi... to już rok...
no1teresa, pytasz o zmiany w zyciu po diagnozie i leczeniu raka piersi...
Mialam 29 lat jak uslyszalam diagnoze, teraz mam 31. Po pierwsze evaluujesz
cale swoje zycie i we wszystkim szukasz przyczyny.
Mam raka piersi w rodzinie wiec moze to byc dziedziczne, mysle ze stres gra
duza role, jestem bardzo wrazliwa i emocjonalna. 12 lat temu (mialam 19 lat)
wyemigrowalam do Kanady i to byl ogromny stres i tesknota za domem. Zmiany
jakie wprowadzilam to staram sie wyeliminowac pewne produkty z mojej diety:
hydrogynated oil (margaryny, sztuczne masla, etc.), smazone potrawy, miesa z
grilla, sprawdzam kazde opakowanie zanim cos kupie, jak najmniej sztucznych
barwnikow i aromatow. Takze przestalam uzywac mikrofalowki, goracych potraw
stykajacych sie z plastikiem (nawet lopatki do smazenia jajecznicy, elektryczny
plastikowy czajni na wode etc.) Moja dieta glownie sklada sie z salatek.
W domu przestalam uzywac srodkow do czyszczenia, najlepszy jest ocet, soda
oczyszczona i cytryna. Staram sie kupowac organiczne produkty, no i pracuje dla
wydawnictwa ktore wydaje magazyn "green living" czyli zielone zycie. To
wszystko w co jestem zaangazowana w pracy, pracujemy nad roznymi ekologicznymi
projektami, uswiadamia mi jak bardzo wszystko jest toksyczne, probuje to
minimalizowac, nie przesadzam i jak mam ochote to zjem ciastko, ale juz
bardziej swiadomie wybieram co jem i co robie.
W moim zyciu duzo sie zmienilo. Po pierwsze jestem szczesliwa ze zyje, doceniam
kazdy dzien, kazdego czlowieka w moim zyciu, szczegolnie moje dzieci. Bardzo
sie balam ze nie bede z nimi jak one beda dorastaly, teraz bardziej cenie nasz
wspolny czas, poswiecam im wiecej uwagi. Jestem odwazniejsza, to tak jakbym
wiedziala ze moje zycie moze byc krotsze i chce jak najwiecej przezyc. Kocham
ludzi, szczegolnie starszych - zazdrosze im ze tyle przezyli. Jestem silniejsza
i chyba bardziej wrazliwa na cierpienie innych ludzi, jestem szczesliwsza bo
wiem ze zycie jest darem i ze ja zyje, ze rano budzi mnie slodki usmiech moich
coreczek.
Teraz wszystko mnie cieszy bardziej intensywnie, kazdy drobny szczegol. Nie
zamartwiam sie drobnostkami, moje inne problemy zmalaly, bo najwiekszym
problemem byla moja choroba, swiadomosc ze moge umrzec.
Takze mysle ze ta choroba duzo mnie nauczyla i mysle ze przez te doswiadczenia
bardziej doceniam zycie swoje i moich bliskich.
Zycze Wam wszystkim zdrowia, nawet niewiecie jakie to szczescie...





Temat: Kontrowersyjna budowa w rezerwacie
SKANDAL I PRZESTEPSTWO a nie kontrowersyjna budowa
Moze lepiej nazywac rzeczy po imieniu? Jaka to kontrowersyjna budowa? Jesli
Dolina Chłapowska jest rezerwatem, to budowanie tam czegokolwiek jest niezgodne
z prawem. Czy ja dobrze mysle? Jak rezerwat, to rezerwat. Czy to, że ktoś ma
KASE sprawia, że prawo go nie obowiazuje? Na litosc -w jakim kraju my zyjemy1

W Juracie, która lezy na terenie nadmorskiego Parku Krajobrazowego niedługo nie
bedzie juz zadnego krajobrazu poza krajobrazem apartamentowców. Mechanizm jest
prosty: zakładasz na przykład małe pole do mini golfa miedzy starymi sosnami.
Po roku wycinasz pare sosen, bo jednak golfowi przeszkadzaja. Po trzech latach
zmieniasz pomysł i zamawiasz u architekta projekt domu. Stawiasz ten dom
wycinajac kolejne sosny, bo przeciez przeszkadzaja. Potem sprzedajesz
mieszkania i juz tylko liczysz kase, która płynie na twoje konto. Jakies sosny?
Jakiś krajobraz? A jak stawiasz ten dom i naruszysz delikatny system wód
gruntowych i woda zaleje kawał lasu i ulice obok - to nic. Ty przeciez musisz
miec na Helu podziemny garaz, bo jestes panisko i musisz do apartamentowca
dojechac swoim slicznym samochodem. No wiec co sie bedziesz przejmować. Wiec
sie nie przejmujesz i robisz tak, jak ci sie podoba. Morze w nocy ciemne - to
je sobie reflektorami oswietlisz. Własnie tak robi hotel Bryza w Juracie! Nad
oswietlonym noca morzem latorośle hotelowych gości (koło 700 zł za dobe) co
robia? Graja w siatkówkę. Na plazy w Juracie były kiedys wrony siwe. Teraz
jakos ich nie widac. Moze przeniosły sie gdzie indziej, bo lubia jak w nocy
jest ciemno? Ale kto sie bedzie tym przejmowac.

Moze powinien sie takimi rzeczami przejmowac własnie konserwator przyrody. Albo
wojewódzki urbainsta. Ale czy w urzedzie wojewodztwa pomorskiego pracuje ktoś
taki jak urbanista? Czy ktos zajmuje się w ogóle ochroną krajobrazu? Jechałam
tydzień temu drogą z Władysławowa do Jastrzebiej Góry: to wyglada jak slums!
Dom przy domu, bez ładu i składu, bez zadnej przestrzeni wokół, obowiazkowo
balkony na morze, na balkonach majtki, szmaty, grille. Przy kazdym grillu
obowiazkowo osobna muzyka - łomot bez ładu i składu. Żal patrzeć. Wiec na
wszelki wypadek lepiej znad polskiego morza uciekać.



Temat: Nie było haka na tego wraka z ul. Hermana
straz miejska w plocku nie moze poradzic sobie z wrakiem , jest to tak
skomplikowana materia prawna ze komendant z zastepcami , rzecznik i radca prawny
powinni pozyskac najpierw opinie dwu niezaleznych kancelarii polecam Dewey&
Ballantine oraz Altheimer&Grey zeby moc usunac jakiegos grata, to jest k o m p r
o m i t a c j a!!!!
proponuje dla zaradzenia takim problemom w przyszlosci powolac w SM specjalny
Zespół Interwencyjno Prawny d/s Wraków Samochodów Kołami do Góry na Terenach
Cudzych , w tym dwu radców prawnych , rzecznik zespołu, Kierownik zespołu , z-ca
kierownika d/s wraków w innym kolorze niż czerwony, specjalista d/s spółdzielni,
specjalista d/s wspólnot, specjalista d/s terenów o nieuregulowanym stanie
prawnym , kierowca operator, dwu dodatkowych funkcjonariuszy , specjalista d/s
współpracy z zagranica ( jezeli samochód bedzie z zagranicy) ,
psycholog-negocjator, szef sekretariatu kierwonika zespołu, asystentka
kierownika zespołu , referent d/s koordynacji lawet, referent d/s kontaktów ze
swiatem realnym( 1/8 etatu)
trzy samochody patrolowe terenowe z lacznoscia radiowa i satelitarna, gps, pelen
zestaw umundurowania wiosna lato jesien zima, plus polowe na poligon, bron
krótka i dluga, paralizatory, kamera video HD do dokumentacji oraz profesjonalny
zestaw fotograficzny ( zapomnialem etat kamerzysty , oswietleniowca, dzwiekowca
i fotografa oraz asystenta fotografa )do dokumentacji
proponuje zarazem zlecic na zewnatrz wypracowanie przez jakas zacna firme
doradcza ( polecam cos z wielkiej czworki np Deloitte & Touche)
Strategii Działania na Wypadek Małego Czerwonego Samochodu Kłami do Góry w
Terenie Trudnym Prawnie drobne 300 tysia wystarczy, pozniej oczywiscie zespol
wdrazajacy strategie, monitorujacy wdrazanie strategii, audyt zewnetrzny ,
prezentacja w mediach , prezentacja dla kierownictwa, dla UMP , dla rady miasta,
z okazji swieta strazy miejskiej pokaz umiejetnosci dla ludu zakonczony grillem
integracyjnym
proponuje tez napisac projekt na srodki z UE celem zakupu Oleju do Wlania do
Zakutego Łba




Temat: dom na wsi - za i przeciw
1.SĄSIAD SPALA W KOTLE WSZYSTKO ZA WYJATKIEM WĘGLA-W WIGILIĘ ZŻYGAŁEM SIĘ ZE
SMRODU NA WŁASNYM PODWÓRKU.
2.DRUGI SĄSIAD NIE MÓWI JAK CZŁOWIEK TYLKO RYCZY NA RODZINĘ,Z UŻYCIEM"KWIATKoW
TYPU:"JEŁOPY", "DEBILE" ITP. I RYCZY TAK OD RANA DO WIECZORA....
3.W KAŻDĄ SOBOTĘ OD RANA DO WIECZORA RYCZĄ KOSIARKI(TRWA RANKING NA
NAJGŁOŚNIEJSZĄ-REKORDZISTA MA SILNIK Z MALUCHA BEZ TŁUMIKA)
4.CAŁE NOCE SZCZEKAJĄ BEZ POWODU KUNDLE.CZASAMI WYJĄ..
5.KIEDY SĄSIEDZI ROBIĄ GRILLA,WRZASKI CICHNĄ NAD RANEM,
6.PO CO KOMU TE OGROMNE DZIAŁKI Z OGROMNYMI TRAWNIKAMI-KOSZENIE -10 GODZIN,
7.SĄSIEDZI-EMERYTOWANI GÓRNICY-PÓŁIDIOCI(25 LAT W ATMOSFERZE METANU-RESZTKI
MÓZGU)-UWAŻAJĄ INTELIGENTA Z MIASTA ZA DARMOZJADA I ZŁODZIEJA-BO MA LEPSZY
SAMOCHÓD,
8.SĄSIAD ZE WSI BUDUJE DOM-NAWET Z NAJLEPSZEGO PROJEKTU ZROBI RUDERĘ,
9.NIE CHODZISZ DO KOŚCIOŁA-JEHOWA ABO CO.........
10.NIE KRADNIESZ DRZEWA Z LASU-KAPUŚ?
11.NIE TRZYMASZ PSA PRZY BUDZIE-IDOTO TY.......
12.SĄSIADKA NIE PATRZY CAŁY DZIEN NA TWOJE PODWÓRKO-ONA PO PROSTU PRZENIKA
TWOJĄ PRYWATNOŚĆ KĄTEM OKA,
13.SĄSIADKI NA WSI OBGADAJĄ CIĘ ARTYSTYCZNIE-WYJECHAŁ W DELEGACJĘ BEZ BABY-
KU..ARZ...........
14.SĄSIADKA ZE WSI KUPUJE TYLKO W LIDLU-JEDZIE TAM 10 KM-BO JEST TANIEJ NIŻ U
PRYWACIARZA.A ŻE NIEJADALNE?POJĘCIE WZGLĘDNE.
15.KURY SĄSIADA SĄ SPRAWIEDLIWE-PRZESKOCZĄ OGRODZENIE I ZAWSZE OBSRAJĄ
ARTYSTYCZNIE TWOJĄ KOSTKĘ BRUKOWĄ.
16.CO TO ZA SĄSIAD BEZ LEWEJ RZEZNI W GARAŻU
(LAKIERNI,BLASZARNI,TOKARNI,SPAWALNI-NIEPOTRZEBNE SKREŚLIĆ).
17.SĄSIAD MA ZA PUNKT HONORU UCHLAĆ SIE PO PRACY W BARZE A NASTEPNIE WRACAć NA
BANI AUTEM("TO TYLKO PÓŁ KILOMETRA").
18.NA WSI-ALBO JESTEŚ STRAŻAKIEM I WKUPUJESZ SIE-ALBO ŚWINIĄ I SKNERĄ.
19.SPRZĄTASZ KOŚCIÓŁ WG LISTY.CHYBA ,ŻE JESTEŚ FORSIASTY,RZUCISZ GROSZE
PLEBANOWI-I WTEDY JEST ON TWOIM PRZYJACIELEM.
20.KONIEC-JESTEŚ U SIEBIE.CI W MIEŚCIE TO DOPIERO MAJĄ PIEKŁO.



Temat: Kępa Potocka – konsultacji c.d.
Do mieszkańców Żoliborza i Bielan

Zaproszono nas Żoliborzan na posiedzenie komisji infrastruktury Żoliborza i
chciano przekonać do projektu pani arch. kraj. Barbary Krans-Galińskiej.
Profesjonalista robi dobry projekt, umie go zaprezentować i obronić - a
tu „figa” projektu nie było. Pokazano nam mapę Kępy Potockiej oraz jej zdjęcie
satelitarne w formacie A4 wydrukowane z internetu. Powiedziano pokazując
palcem: tu będzie plac zabaw dla dzieci małych, tu dla dużych, tu cross
rowerowy, tu rabatki, a tu „boiseczko”, a w samym centrum tego bałaganu już
jest od ponad 30 lat pijalnia piwa, miejsce spotkań towarzyskich. Teraz będzie
lepiej przy stolikach piknikowych rodzice i inni dorośli pokażą dzieciom jak
się pije piwo.

Nie ufamy takim fachowcom, którzy nie pokazują swojego projektu i z Parku
Krajobrazowego robią kombinację: troszkę z „Ogrodu Saskiego”, troszkę z
Disneylandu, trochę atrakcji sportowych i trochę grilla z piwkami.

Nie ufamy takim fachowcom, którzy zamiast pokazać projekt, traktują nas
Żoliborzan jak „niegrzecznych” i „głupich”. Wśród nas też są różni specjaliści:
architekci, przyrodnicy itp. Tak prawdziwy profesjonalista nie traktuje swoich
klientów.

Do projektu zazwyczaj załącza się budżet, ale ponieważ nie było projektu to i
nie było budżetu. Mamy więc pytania: ile to wszystko będzie kosztowało? Kto i
za ile będzie to konserwował? Wiemy, że przez rok wykonawca, a co potem?

Modernizację Parku Krajobrazowego (a mało już takich miejsc na świecie)
rozumiemy inaczej. Wracam do protestu z dnia 19.05.07 podpisanego przez blisko
1000 osób. Uważamy, że potrzebne jest jak najszybsze nasadzanie drzew i
krzewów, gruntowne oczyszczenie kanału, naprawa ścieżek i mostków, rozdzielenie
komunikacji pieszej i rowerowej, naprawa i zwiększenie ilości ławeczek,
postawienie śmietników, zapewnienie skutecznej izolacji akustycznej od
pobliskich arterii komunikacyjnych i absolutnego zakazu poruszania się po parku
pojazdów z silnikami spalinowymi i parkowania na trawnikach (np. wzdłuż
Gwiaździstej).

Wykonawca już odpowiedział na art. Pana Andrzeja Kamieńskiego z dnia 22.06.07 w
Informatorze Żoliborza. Przy krzywym i zrujnowanym krawężniku, przy
rozsypujących się murkach posadzono w „równiutkich” odstępach jednakowe
krzaczki, zamiast starych samosiejek i ciekawych dziwolągów.

Ciekawi nas również, dla kogo są żwirowe ścieżki? Dla rowerzystów, którym
kamyki będą pryskać spod kół, może dla matek pchających wózki? Bo przecież nie
dla pieszych, których kamyki będą uwierały przez podeszwę. Zapewne dla
rolkarzy. Fakt, że nie są one dla pieszych potwierdza również to, że nie
znajdują się w miejscach wydeptanych ścieżek po których ludzie chodzą. Znów jak
w komunizmie liczy się projekt. Pani architekt wie najlepiej co dla nas dobre i
wygodne…

Pani architekt krajobrazu B.K.G. w samo pochwalnym artykule z Informatora
Żoliborza z dnia 25.05.07 zapewniała, że nie zmieni się charakter parku –
gratuluję poczucia piękna, cywilizacja zniszczyła naturę!



Temat: Studenci wbrew planom i tak przyszli do Rynku
Studenci wbrew planom i tak przyszli do Rynku
Przyznam na początek rację w jednym: odsetek studentów przesadzających i mających niekontrolowane zachowania wzrasta. Przyzwyczajenie do tradycji z ostatnich lat jest jednak silniejsze i uważam że niektóre problemy powinny były zostać inaczej rozwiązane. Mimo to trzeba docenić te oficjalne działania by Wyborcza znowu nie miała materiału na żer medialny. Zeszłoroczny bardzo niskiej klasy artykuł napisany stronniczo w ogóle nie uwzględniał 95% drugiej strony tamtych Juwenali w tym i działań promocyjnych EiT!
Ale do rzeczy. W Wielkim Grillowaniu to było wspaniałe że można było spotkać znajomych poznanych podczas wcześniejszego toku nauki, czy też z innych roczników. Mieszkańcy akademików byli gospodarzami „ogniska” przy którym można było pogadać zagryzając wyroby z grilla i popijając alkoholem taki jaki się preferuje (piwo różnych marek, wódką, winem…). Teraz okazało się że nie można wnosić, nawet puszek z napojem energetycznym czy colą. Pomijając fakt odcięcia od zaopatrzenia dla mieszkańców T’ków to ten brak możliwości wnoszenia własnych napojów i rewizje były punktem krytycznym całego buntu. Nie widziałem sensu by przed wejściem wypić wszystko z plecaka więc ostatecznie trzeba było zrobić w tył zwrot i kombinować dnia następnego. Jadąc rowerem we wtorek przed 22:00 na projekt P.I.W.O. zauważyłem że dopiero wtedy tłum zaczął się schodzić, a z momentem zakończenia tłum się rozszedł.
Myślę że wszyscy przeżyliby policję, ochroniarzy i płot (który i tak ma powstać na stałe). Bo koniec końców byli oni tam dla bezpieczeństwa samych uczestników co potwierdziło się w trakcie całej zabawy. Zrobili porządek by sardynki z tramwaju mogły w końcu odjechać, regulowali ruch na przejściu dla pieszych.
Słowo „podział” wśród studentów jakoś mi nie pasuje. Raczej wyznanie zasady „róbta co chceta”. Jednym może odpowiadać formuła grillowania jako imprezy zamkniętej z ograniczeniami robiąc z tego swoisty koncert, drugim podoba się bardziej formuła otwarta na uczestników bez żadnych nakazów co ma się pić – ot takie rodzinne wpadnięcie braci studenckiej jak do znajomych na grilla. Kto gdzie poszedł to jego sprawa.
Ciekawe jest to że redaktorom udało się zliczyć osoby grillujące na wałach Odry i oszacować liczbę tysiąca. By zapobiec śmieceniu Odry impreza właśnie powinno odbywać się na T’kach! Tam to przynajmniej na samych studentach/uczelni leży odpowiedzialność za porządek, a tak jednostki decyzyjne umywają ręce od tego co dzieje się na wałach i trzeba tylko liczyć że 100% osób będzie po sobie sprzątać.
„Studenci pokazali, że potrafią dobrze przygotować imprezę i spokojnie się bawić.” Jak z tego zdania redaktor wyczytał OSTROŻNOŚĆ w chwaleniu? Ja nie wiem. Co więcej dalej policjant mówi że rozumie studentów którzy nawet krytykowali nowe rozwiązania! A że dalszy monitoring sytuacji będzie potrzebny to oczywiste. To zadanie policji by monitorować nie tylko codzienne takie incydenty, ale szczególnie wtedy gdy zbierze się w jednym miejscu kilka tysięcy ludzi.
Co do pochodu. Byłem w tej grupce na Rynku. Można by powiedzieć wiedziony tradycją i przywiązaniem przemarszu koło Urzędu Wojewódzkiego, budynku TPSA lądując ostatecznie na Rynku. Użytkownik lipton_t22 już przedstawił ciekawsze pozytywy z tego alter-pochodu. Co ciekaw widzę nawet fotograf Wyborczej wybrał się z nami niż z oficjalnym i jednak bardziej barwnym pochodem który zablokował na odcinku kilku kilometrów drogę krajową, jedno z największych skrzyżowań w mieście (plac Grunwaldzki) i most Szczytnicki (którego zwężenie dawało ostre we znaki przez kilka lat osiedlu Psie Pole). Swoją drogą jak już na Pole Marsowa to nie można było tego pochodu puścić przez most Zwierzyniecki? Rozumiem może że w ramach tej „tradycji” przynajmniej chciano nam dać rzucić okiem na most Grunwaldzki który był stałym punktem każdego pochodu, albo może po prostu dać nam okazję do skrętu ;p
Policja podczas pochodu ponownie się spisała i można powiedzieć towarzyszyła nam w całej niemal drodze. Jestem też ciekaw do jakiej akcji promocyjnej z kamerą na Rynku pochodzik się przyłączył. Grupka obeszła Rynek dookoła z przystankami na placu Gołębim i przy Pręgierzu.

Inwektywy i uogólnienia przeciwników są równie ciekawe i wpisują się w poziom niektórych haseł skandowanych na pochodach, które Ci sami użytkownicy krytykują. Opinie te wpisują się też w zeszłoroczną strategię Gazety skonfliktowania części Wrocławian ze studencką częścią Wrocławian po jednostronnym, stronniczym i nie oddającym rzeczywistości artykule.




Temat: Po co?
p.e.k.o napisał:

> Malowania takiego wielkiego płótna też nigdy u nas nie było.

Ale rozne akcje malarskie dla mieszkancow i owszem.

> Nie rozumiem, dlaczego tak Ci się ten pomysł nie podoba?

Rozumiem, gdyby z pomyslem wyszli zarscy plastycy, gdyby ktos mial piecze
artystyczna nad dzielem. Z tego co powiedzial p. Jankowiak wynika, ze kazdy cos
sobie ad hoc namaluje, wiec to nie bedzie zadna panorama a po prostu cos w
rodzaju kolazu o baaardzo, bardzo zroznicowanym poziomie. Dla mnie wieksza
wartosc by mialo, gdyby szef CC oglosil dla mieszkancow wczesniej konkurs na
projekty, co chca namalowac, a ktos by je kwalifikowal i wybieral by miejsce na
plotnie pod realizacje projektu tak by jakas kompozycja byla zachowana.
Nie podoba mi sie, bo po plenarach malarskich czy rzezbiarskich pozostaja
dzielka i dziela, ktore albo ozdabiaja ulice albo pomieszczenia instytucji. A
tak wg. slow pomyslodawcy: "Dlatego nie chodzi mi o wynik artystyczny, to jest
rzecz drugorzędna." trudno przewidywac, ze ktos poza dniami Zar bedzie chcial to
gdzies wystawiac. Ale mam pomysla dla p. Jankowiaka - wiekszosc popularnych w
XIX w. panoram, po tym jak stracily popularnosc wsrod widzow zostala pocieta na
kawalki i sprzedana. Moze zatem CC po dniach Zar wytnie z panoramy co lepsze
kawalki i np. sprzeda oprawione na jakiejsc charytatywnej akucji?

> Może się okazać, że będzie to impreza tylko i wyłącznie dla
> ścisłego grona twórców ludowych.

Nie sadze, rywalizacja budzi emocje i wzmaga zainteresowanie.

> A co z mieszkańcami miasta, u których ten rodzaj muzykowania
> powoduje dreszcze (niekoniecznie emocji)?

A co ma byc? Nie kazdy slucha tego samego, nigdy nikomu nie dogodzisz.

> Powiem tak - od lat pracując przy dożynkach widzę kto stanowi
> najwierniejszą widownię zespołów ludowych... to inne zespoły
> ludowe.

Trudno wyrabiac sobie zadnie tylko na podstawie takich imprez. Przeciez na
dozynkach w ogole znaczna czesc uczestnikow stanowia czlonkowie zespolow ludowych.

> Po malowaniu zostanie płótno,

w piwnicy? To rownie dobrze jakby go nie bylo.

> a co zostanie po akordeonistach ????

Pamiec o imprezie. Tak samo mozna zapytac co pozostanie po spotkaniu autorskim
p. Gatysow autorow ksiazki o zarskiej porcelanie, koncercie GangBang Quartet nie
mowac juz o Dniach Zar. A wlasnie, ze z tym ostatnim to nie, bo dni Zar sa
impreza wybitnie lokalna (szkoda, ze nawet nie ma jakiejs oryginalnej nazwy jak
Jarmark sw. Michala), ktora pozostanie jedynie w pamieci mieszkancow Zar i
najblizszej okolicy. Przeglad akordeonistow moze przyczynic sie do tego, by
miasto bylo bardziej rozpoznawalne w wojewodztwie, w ktorym w mieszkancy
Zielonej Gory czy Gorzowa nie odrozniaja Zar od Zagania. Oczywiscie, nie mowie,
ze stanie sie tylko za sprawa przegladu, no ale moze niewatpliwie przczynic sie
on moze to wzmacniana pozycji miasta jako waznego osrodka regionalnego.

> To zależy, ilu mieszkańców lubi taką muzykę. Z tą znakomitą okazją > to bym
nie przesadzał.

W zeszlym roku konkurs podczas JMiW nie wypalil, ale patrzac na zainteresowanie
jakim cieszyl sie jedyny akordeonista, mozna byc optymista co do frekwencji.

> Jeśli mógłbym coś zasugerować, to oprócz akordeonowych rytmów nie
> zaszkodzi pomyśleć o typowo festynowych atrakcjach, typu lody,
> baloniki, kapiszony, kiełbaska z grilla,
> piwko, itp.

Czemu nie, ale z typowa atmosfere festynu trzeba bedzie stosowac z umiarem.




Temat: WSJD - tu się umawiamy :)
zatem odpowiadam...
Już idąc do parku wiedziałem, że zapowiada się niezły koncert przy udziale
wielkiej rzeszy uczestników, ponieważ z daleka dało się zaobserwować tłumy
walące prosto do Królikarni.
Wszedłszy do parku moją uwagę zwrócił klimacik tu panujący, tzn. mnóstwo dzieci
z wózkami i tych bez, rodzice uganiający się za własnymi pociechami, ściskające
się pary i obok rechoczące bądź przyglądające się single, iście rodzinny piknik
z dziećmi, kiełbachą z grilla, piwem no i muzą.
Mimo pewnego zgiełku tu panującego, oczywista sprawa pośród tylu ludzi, to im
bliżej koncertu, tym bardziej wyczuwało się napięcie rozrastające się na coraz
to szerszą publiczność, idące niczym fala uderzeniowa, by osiągnąć swe apogeum
wraz z wyjściem tria na scenę, przy hucznym brawach, gwizdach, świstach i
euforii ludzi zebranych przed samą sceną.
No, więc koncert rozpoczął się tuż po 15:00, myślałem, że (jak już to
tradycyjnie bywa), chłopaki zaczną grać ze znacznym opóźnieniem a tu na dzień
dobry, jaka niespodzianka...
Na łące, wokół której, pośród drzew schroniło się przed prażącym słońcem
mnóstwo fanów MMW, jeszcze więcej usadowiło ich się właśnie na łące, absolutnie
nie zważając ani trochę na skwar, jaki bił z góry.
John, Billy i Chris zaczęli brawurowo od projektów, moim zdaniem, od których
wiało freejazzem, psychedelią, improwizacją i awangardą. Podejrzewam, że mogli
zacząć właśnie, (bo już nie pamiętam) od płyty FARMER'S RESERVE lub też jako
zapowiedź ich nowej płyty z brzmieniami innymi, od tych, które mielibyśmy
słyszeć do tej pory, jak zapowiadają. Następnie na poły lawirowali pomiędzy ich
kolejnymi, następnymi płytami przesyconymi jazzfunkiem, fusion, bost-pop,
awangardą zaliczając UNINVISIBLE, THE DROPPER, COMBUSTICATION, SHACK-MAN, IT'S
A JUNGLE IN HERE, END OF THE WORLD PARTY (JUST IN CASE) i racząc nas hiciorami
z tychże.
Publiczność reagowała szalenie entuzjastycznie, wszystkiego naocznie nie
widziałem z racji przebywania właśnie pod jabłonią w cieniu i baczeniem na
córki, co by się za bardzo nie podnieciły i nie pobiegły pod scenę, ale za to
słyszałem niezapomniane brzmienia Hammonda, przy którym nieźle wyginał się John
Medeski, wściekłe uderzenia pałkarza Billy Martina oraz namiętne i porywające
szarpania bassowych strun Chrisa Wooda.
Na koniec wszyscy fani wywalczyli bisa w postaci utworu End Of The World Party
z tejże właśnie płyty.
Atmosfera gorąca, cudowna, niezapomniana, naprawdę warto było dla 1,5
godzinnego koncertu na świeżym (pomimo grillowych zapachów) powietrzu, pod
jabłonią w cieniu, leżąc, bawiąc się i mając baczenie na 2 18-miesieczne
pociechy...

Ps. Dla zainteresowanych – mogę przesłać mailem zdjęcia z koncertu. Nie
zamieszczam ich w necie z racji ich dość dużej pojemności.

pozdr




Temat: Konkurs - Skarbnica wiedzy
12 Beduinka w Jordanii
21.08.2006 poniedziałek

Rano jadę do Arab Nature Preservation – czyli do tej organizacji, w której
zapisałam się na sadzenie drzewek na Zachodnim Brzegu, a wyszło, że malowałam
ciężarówki czerwonego krzyża. Umówiłam się, że przywiozę na flesz dysku zdjęcia
z naszej pracy (te, które widoczne są w galerii na forum + trochę więcej). Poza
tym, chcę dopytać się, co dalej z moimi drzewami w Palestynie. A więc zgrywamy
zdjęcia na ich kompa. Rozmawiamy o tym i o tamtym. No ja chcę moje drzewa –
gościu wykręca się, że nie ma właśnie osoby odpowiedzialnej za ten projekt (jest
na Zachodnim Brzegu), ale skontaktują się ze mną mailowo. Inshaallah.

Później podejmuję trudną misję odnalezienia polskiej placówki dyplomatycznej.
Ludzie posyłają mnie w przeróżnych kierunkach. W końcu się udaje. Tam opowiadam
o moim zdarzeniu ze złodziejami – bowiem może być kolejna rozprawa, a mnie nie
będzie w kraju, to mogą się pytać o mnie przez ambasadę.

Zaglądam do supermarketu Safe Way i kupuję różne drobiazgi, m.in. czarny chleb,
za którym się stęskniłam. I wracam do domu.

22.08.2006 wtorek

Dziś mój ostatni dzień w Jordanii.
Nie robię wiele. Spotykam się po raz ostatni z Robertem.
Spotykam się też z czterema członkami Hospitality Club.
Z jednym mam trochę problemów z odebraniem od niego moich rzeczy.
Drugi odwozi mnie do domu.
Z trzecim idę na zakupy kupować buty – to już się staje moją obsesją.
Do czwartego jestem zaproszona na wieczór na kolację. Poznaję jego cudowną
rodzinę. Są oni palestyńskimi chrześcijanami. Wszyscy dobrze wykształceni. Ich
mieszkanie bardzo mi się podoba ze względu na taras otaczający je ze wszystkich
stron. Mieszkanie znajduje się na 5 piętrze, a na tarasie jest przyjemnie
chłodno, a my huśtając się na kanapach-huśtawkach jemy skrzydełka z grilla. To
mój ostatni wieczór w Jordanii.
Nie pojechałam do Dżerasz, nie pojechałam do Umm Qais, nie pojechałam do Irbidu,
nie pojechałam do zamków umajjadzkich na pustyni. Widziałam to wszystko (i wiele
więcej) 4 lata temu. Tym razem nie zdążyłam. Ale przeżyłam o wiele więcej
cudownych momentów i spotkałam tylu niesamowitych ludzi.

23.08. 2006 środa

Rano żegnam się z Nielsem. Mam nadzieję, że spotkamy się kiedyś w Polsce lub w
Niemczech lub gdziekolwiek indziej.

Biorę taksówkę na dworzec Abdali. Stamtąd taksówka wieloosobowa do Mostu
Husseina (Most Allenby) kosztuje 3 dinary. Dalej przechodzi się odprawę
jordańską. Trzeba zapłacić 5 JD opłaty wyjazdowej. Stempel wyjazdowy otrzymuje
się na osobnej kartce – nic w paszporcie. Wsiada się w autobus, który zawozi nas
na izraelską stronę przejścia granicznego (bilet 2,25 JD + 0,550 JD za bagaż). I
tak kończy się moja druga przygoda jordańska. Kiedyś opowiem wam o trzeciej.




Temat: ogrodzić dzialke, zaorac i ??

Po pierwsze zanim w ogóle zaczniemy się zastanawiać nad ogrodem przeczytajmy
choć dwie trzy książki na temat zakładania ogrodu. Każdy autor, co prawda
będzie miał na to swe własne zdanie, ale nie o to tu chodzi. Przed jakimkolwiek
projektem trzeba bowiem:
Zastanowić się jako ogród będzie nam potrzebny i jaki się nam podoba.
Wypiszmy listę życzeń i oczekiwań jakie chcemy aby nasz ogród nam oferował –
czasem nie tylko nam, ale również innym użytkownikom.
Wstępnie zróbmy listę ogrodowych stylów i na jej podstawie zróbmy własny styl.
Może on być mieszaniną stylu wiejskiego i kolonialnego, lub być mieszaniną
wszystkiego po trochu, może tez być sztywno utrzymany w jakimś konkretnym
szczególnie nam pasującym. Weźmy pod uwagę ze wiele z nich taki jak np. ogród
japoński nie znosi jakichkolwiek innych wstawek, aby miał sens musi być
wykonany dokładnie według założeń. Jeśli po kilku miesiącach wstawimy na środku
żwirowej ścieżki orzech włoski bo sprzedawca wmówił nam ze odstrasza komary to
nie będzie już wówczas ogród japoński, lecz bezgustowna mieszanka.
Pamiętajmy, że w ogrodzie nie jest ważny styl, rośliny czy mała architektura –
ważny jest smak i kompozycja a także wyważenie poszczególnych jego elementów
tak aby żaden nie dominował nad pozostałymi. Jak wspomniałem też wyżej, jeśli
decydujemy się na jakiś konkretne rozwiązanie np. styl formalny to nie
mieszajmy go raczej z wiejskim. Jeśli nie potrafimy utrzymać w ryzach swej
chęci wzbogacania ogrodu coraz to nowymi gatunkami wybierzmy rozwiązania wolne
nie podlegające ścisłym założeniem.
Wykonajmy dokładny duży plan. Zalecenia w pisemkach żeby naszkicować coś na
kartce mogą dotyczyć telefonu do cizi, natomiast jakiekolwiek palny mają to do
siebie że czym są większe i dokładniejsze tym bardziej sensowne.
Na plan nanieśmy to co jest w obecnym stanie na miejscu gdzie ma być ogród -
ale tylko te elementy które z jakichś powodów chcemy zostawić.
Na palnie musi się znaleźć informacja o położeniu jego względem stron świata
oraz jaki cień rzuca na ogród budynek, ogrodzenia i inne trwałe elementy
ogrodu. Aby bardzie zdać sobie sprawę z cienia rzucanego przez przedmioty
umieśćmy wskaźnik ocienienia. – długi prosty palik o wysokości co najmniej 1,5
metra i notujmy jak daleko sięga cień. Mając te dane łatwo policzymy jaki cień
może rzucać drzewo o wysokości 5 metrów. Tu powiecie a nie lepiej tak z
komputerem. Otóż powiem i tak i nie. Dlatego, że dwa programy którymi się
bawiłem rzucały cień błędnie policzony. Po prostu złożenia dotyczyły innej
szerokości geograficznej i mimo że w programie można je było ustawić to mimo
wszystko cień rzucany przez drzewo w październiku był o 1,5 metra dłuższy niż
rzeczywisty cień takiej wysokości drzewa w środkowej Polsce.
Teraz zróbmy listę roślin i małej architektury która ma się znaleźć w naszym
ogrodzie. Dokładnie przemyślmy wielkość np. miejsc do wypoczynku lub przyjęć na
świeżym powietrzu – zgodnie z tym jaki styl życia prowadzimy. Nie ma sensu
bowiem robić miejsca dla stołu i dwunastu krzeseł jeśli przez cały rok jemy
śniadanie tylko dwójką dzieci.
Pomiędzy miejscami do wypoczynku, grilla itp. wytyczmy ścieżki ale nie po
prostej tylko po łukach i krzywych.
Nie wypisujmy roślin które się nam podobają – szkoda czasu - wypiszmy te które
w naszym ogrodzie znajdą jak najlepsze warunki do rozwoju i będą pasowany do
ogrodowych założeń. Pamiętajmy o ilości miejsc słonecznych i ocienionych!
Wybierając rośliny bierzemy pod uwagę także klimat który panuje w danej
okolicy. Jest on zależny nie tylko od rejonu Polski, ale także od położenia
samego ogrodu i zależnie od tego może znacznie się różnić od tego
który „obowiązuje” wdanej okolicy.
Teraz najlepiej narysować te elementy – rośliny też ale ich max wielkość- na
oddzielnych kartkach papieru konieczne w tej samej podziałce co plan ogrodu i
spróbować upchnąć to sensownie na planie. Oczywiście z pomocą przychodzi tu
komputer ale daję słowo że chciałbym choć raz mieć do czynienia z tanim i
naprawdę dobrym programem do projektowania ogrodu. Jak do tej pory to raczej
rozrywkowe zabawki a nie rzetelna pomoc. Oczywiście są one pomocne w niektórych
aspektach szczególnie dla tych co maja słaba wyobraźnię przestrzenną. Pomogą na
przykład prześledzić obieg świtała i cienia w ogrodzie zależnie od pory dnia i
pory roku, ale jak wspomniałem wyżej często jest to efekt raczej bardziej
estetyczny niż rzeczywisty.
Po wykonaniu tego wszystkiego możemy powoli zacząć coś myśleć i komponować
ogród. Zróbmy jednak poprawkę, że ogród to praca na lata – co zawsze i wszędzie
podkreślam – należy więc w pierwszej kolejności stworzyć rzetelny, sensowny,
praktyczny i estetyczny zrąb ogrodu dopiero później latami udoskonalać go i
wypełnić roślinami w miarę jak nasze ogrodnicze ja będzie przybierało na sile.
Jurek




Temat: "Alternatywy" czy GATTAKA ???
"Alternatywy" czy GATTAKA ???
Jeeeeeeeeeeja, no po poście o wózkach na klatkach to już na serio
odjechałam ))))) Czy Wy tam zamierzacie mieszkać, czy tworzyć nowe,
lepsze, doskonałe społeczeństwo przyszłości?Nie żebym wystawiała buty na
klatkę czy cos ale mam wrażenie, że większosć energii zużywacie na
podglądaniu i pouczaniu innych; napawaniu się publicznym piętnowaniem ich wad
i wygłaszaniu mądrych sentencji.Kurczę, może Was powinno się selekcjonować na
poziomie podpisywania umowy przedwstępnej z developperem? Po pierwsze :
należałoby odrzucić wszystkich, którzy nie mogą się wykazać rodowodem
warszawskim co najmniej do 7 pokolenia wstecz (w Waszych postach urodzenie w
dużym mieście automatycznie nobilituje i jest gwarancją wysokiej kultury
osobistej), po drugie: na ZZ nie powinien mieszkać nikt o IQ niższym niż 150.
Po trzecie: powinno się zadeklarować dożywotnią bezdzietność, oszczędzając
sąsiadom makabrycznych widoków wózków czy sanek na korytarzu, krzyków z placu
zabaw czy nawoływań w styly "Beaaaaaaatka na obiad" (może projekt komisyjnego
podwiązywania jajników przed aktem notarialnym?). Po czwarte, uśpić wszelkie
psy w promieniu 20 km od ZZ, a mieszkańców podejrzanych nawet o oglądanie
programów o zwierzętach należy natychmiast wyeksmitować. Aaaaaaaa - dokładny
ogląd i pomiar obwodu łydek - zbyt umięśnione mogą wskazywać na zamiłowanie
do jazdy na rowerze i MAKABRYCZNĄ możliwość pojawienia się na korytarzu
roweru. Noszenie parasoli na osiedlu ZZ powinno być karane grzywną do 100 zł -
wpływy z grzywien pozwolą na utrymanie specjalnie powołanych służb
tropiących jakikolwiek zapach wydobywający się spod drzwi czy z okien
mieszkania, choćby był to aromat nie elektrycznego grilla tylko świątecznej
szarlotki.Pranie na balkonie?W żadnym razie !!!!! Każdej kobiecie, która
ośmieli się wywiesić cokolwiek, Rada Mieszkańców wygoli - jak za okupacji -
głowę. Sugeruję również powołanie specjalnej Komisji Blokowej, która
posprawdza czy mieszkańcy nie mają sprzętu grającego - lepiej dmuchać na
zimne, a nuż wpadnie komuś do głowy posłuchać sobie głośno muzyki? Przyjścia
i wyjścia powinny być ściśle reglamentowane: plany odwiedzin, zawierające nie
więcej niż 10 wizyt miesięcznie powinny zawierać: datę, godzinę, cel wizyty
oraz dane osobowe odwiedzających - dla świętego spokoju - powinny mieć one
rekomendację własnych komitetów blokowych, zaświadczenie o niekaralności -
wchodzących i wychodzących powinien doprowadzać i odprowadzać strażnik. To
tylko drobny wkład do Waszej myśli i koncepcji idealnego osiedla. Jezu, gdzie
wyście sie wychowywali? W LABORATORIUM???Co złego jest w tym, że matka zawoła
przez okno dziecko na obiad? Czy jako dzieci nie siedzieliście na trzepaku do
upadłego, czy nie kazaliscie sobie rzucać kanapek przez okno, czy Was również
nie wołano w ten sposób do domu? Ja pitolę ........ Pozdrawiam wszystkich,
którym udało się zachować na ZZ zdrowy rozsądek (mooj, brenya,zz-nowy ;-
))) ). Wam nie spożywczy jest potrzeby, ale psychoanalityk - na każdym
piętrze - jak wózkownie Więcej wiary w to, że życie w najróżniejszych
przejawach jest cudowne i fajne. Pozdrawiam - rayenne z przyszłego C?



Temat: Ogolna teoria projektowania ogrodka...
wymiary
Moj ogródek ma ok, 8 na 12 metrow, przylega do domu krótszym bokiem.
Co do trawnika: zrobilem to juz dwa lata temu, zbudowałem nawet
taras z desek. Ale mi sie to troche nudzi, chcialbym coś zrobić,
uatrakcyjnić, pozmieniać - a poniewaz nie znam sie na ogrodach ani
na plastyce, boje sie ze cos sknoce i wyjdzie paskudnie.
Czytalem takie porady, ze jak odpowiednio zaprojektowac sciezke to
sie optycznie ogrodek powiekszy. Mialem tez taki pomysl, zeby
koniecznie zrobic wokół terenu jakiś rodzaj opaski, np. posadzić
jakieś iglaki albo zdjać darń i wysypać bialym żwirem. Ale wtedy
wpadłem na opinie, że to jest zle myślenie, bo próbuje potraktować
ogród jak pokój tzn. z boku ściany, na dole trawnik czyli dywan, a
na środku się ustawia stół z krzesłami, grilla i mamy kolejne
typowe, nudne pomieszczenie, tyle, że do uzywania tylko latem. No
wiec zrezygnowałem z tego pomysłu.
Słyszałem też, że warto ustawić w odpowiednim miejscu "coś", co
przykuwa wzrok. Ale co? Gdzie?
Chwilami mnie taka desperacja ogarnia, że mam ochotę pojechać na
wylotówkę na Siedlce i w ramach autodestrukcji kupić jakiegoś
krasnala z gipsu, żeby żonę zdenerwować :))
Teraz mnie strasznie korci, żeby zrobić sobie ogród wodny -
widziałem prawdziwe cuda ze strumykami i wodospadami na powierzchni
duzo mniejszej od mojej. I pewnie to zrobię, ale to zabierze kilka
lat. Zanim zacznę betonować i kupować pompy za setki złotych,
chciałbym ten ogródek jakoś "wymyślić", żeby od początku
konsekwentnie budować coś sensownego. Coś, co będzie i ładne, i
dostosowane do naszych warunków rodzinnych czyli w miarę odporne na
zniszczenia. Bo musze jeszcze powiedziec, że oprócz dwójki dzieci
mamy też dwa psy, w tym wodołaza, który w ciągu zimy kompletnie
zdemolował i trawnik, i grządki, powyrywał róże, pogryzł porzeczki,
a w kącie wykopał dziurę wielkości leja po bombie. Budując cokolwiek
muszę brać go pod uwagę, niezależnie od tego, że to szczeniak i jak
dorośnie i spoważnieje - czyli za ok. rok - to będzie głównie
polegiwał.
Na razie czytając Wasze wpisy uśmiechnąłem się melancholijnie w
miejscu, gdzie radzicie mi założyć trawnik aby nie wnosić błota do
mieszkania. Otóż trawnik miejscami jest pozbawiony darni, w dziurach
zalega tam deszczówka, a wodołaz - jak sama nazwa wskazuje -
uwielbia wodę, niekoniecznie czystą. Wiec on się w tym potrafi
wytaplać, a potem wrócić do mieszkania. Spróbujcie sobie wyobrazić,
że bierzecie domowy mop i dokładnie tytłacie go w kałuży z błotem, a
potem dajecie dziecku żeby z nim pobiegało po mieszkaniu. Maciej
juz? no ,to teraz sobie jeszcze wyobraźcie, że ten mop waży 45 kg i
nadal rośnie :D
Ale oczywiście na porady i wzory projektów czekam z
niecierpliwością :D



Temat: piszę do Pani/Pana...
piszę do Pani/Pana...
Witam szacowne zgromadzenie,
zakładam nowy wątek, to może kto przeczyta....
_a propos dostosowywania cen do zarobków np. nauczycieli, to skromna uwaga,
zarabiają różnie, dorabiają różnie, ale stanowisko pracy mają przygotowane,
czyli szkołę, klasę, ołówek, kredę, komputer....a że powinni zarabiać więcej,
też wiem, ale jakbyśmy chcieli dojść do zarobków np-tu strach kogo podać,
jakąś inną branże dobrze wynagradzaną?
_architekt sam sobie zapewnić musi biuro, ołówek(dużo idzie tego), komputery,
programy, asystentów, paliwo, prasę...emeryturę, rentę
_żaden znany mi konstruktor ani inny branżysta nie chciał uczestniczyć w
spotkaniach z klientami i negocjacjach cenowych, gorzej - nie chcą często
pracować dla "indywidualnych klientów-szczególnie branże poza konstrukcją",
niech tam architekt wynegocjuje co się da, to my może zrobimy?
_lepiej pracować dla firm branżowych, potem można zawsze krytykować
architekta razem z klientem, pieniądze jeśli nie większe to łatwiejsze a
mniej przeróbek projektowych
_uogólnienia na każdym kroku, "wszyscy ci rózni ludzie odpowiedzialni za stan
budownictwa w naszym kraju"
_po co architekt do domu jednorodzinnego? kiedyś to rzemieślnicy robili
_tak, lata temu tak było, ale byli to więcej niż rzemieślnicy-to byli
budowniczowie, czerpali z tradycji i kanonu obowiązującego w danym regionie
czy kraju, nie zastanawiali się nad tym, co dzisiaj sędza sen z oczu
przyszłym właścicielom, budowało się wszystkie domy takie same, czy to
Amsterdam czy Kaszuby
_domy na wsi stały wszystkie izbą paradną do ulicy a "zadnią stroną" do tyłu,
stąd dzisiaj wiele błędów nawet w ustawieniu domów na działkach, jakaś
tradycja nakazuje tak a współczesny styl życia inaczej, kto nie ma czasu lub
wiedzy aby to przemyśleć robi błędy
_tradycja dworu polskiego siedzi gdzieś w marzeniach a działeczki kuse....
_lata niemocy w kazdej dziedzinie pokutują żądzą indywidualizmu często źle i
pokrętnie rozumianego
_zawsze można się umówić że dostaje się projekt albo szkic,zakres mały lub
duży, nie rozdajemy jednak koncepcji, to niepoważne, chyba ze startujemy w
konkursach niepłatnych
_do spotkań i rozmów architekt przygotowuje się ale nie musi a nawet nie może
całej swojej wiedzy wyłożyć już na wstępie, naprawdę nie zawsze wiem juz
oglądając działkę co doradzę potem jej właścicielom
_co do wnętrz, to mozna zrobić za klienta wszystko albo kawałek, ale jak ktos
tu pisze że wystarczą 2 spotkania,to ja wątpię...
_ja nie pytam ile zarabia mój klient, pytam czego potrzebuje, jaką ma
rodzinę,czy odwiedza go babcia z dziadkiem, czy ma psa albo chce mieć, często
robi grilla w ogrodzie, ma dużo ksiązek, lubi telewizję , słucha muzyki,
oglądamy ksiązki i czasopisma, nie dlatego że nie mamy wyobraźni tylko aby
poznać się lepiej i kształcić się dalej, raz mówię dużo a raz nie...raz
szkicuję albo nie
_pracuję z ludźmi do których mam zaufanie i których szanuję



Temat: Ciekawa jestem opinii na temat ...
Ja sobie szalenie cenie uwagi Miffa aczkolwiek zdarza sie, ze nosze szpilki:-)

Nie uwazam, aby kazdy musial mieszkac w malym, tanim i praktycznym domku. Tak
sie jakos na tym swiecie plecie, ze niektorzy moga pozwolic sobie na dom
wiekszy, drozszy , trudniejszy w budowie i uzytkowaniu. Idealnie aby taki dom
byl tez kawalkiem swietnej architektury.

Przy pewnym metrazu mozna sobie pozwolic na rozne "fanaberie" np. otwarta
przestrzen nad salonem - sama zreszta lubie duzo przestrzeni, jednak trzeba
sobie zdawac sprawe z mankamentow - Miff i Cromwell o nich pisza.

Jezlei mialabym teoretyzowac - bo dalej nie wiem dla kogo ten dom mialby byc -
to mam nastepujace uwagi:

1. wiatrolap - fajny, bo duzy. Pytanie czy przy braku pomieszczen gospodarczych
nie stanie sie skladzikiem np. na rowery czy wozek.

2. salony. Jezeli prowadzisz otwarty dom i potrzebna jest ci az taka przestrzen
to ok. Mam watpliwosci do sensu budowania kominka zewnetrznego i wieszania od
wewnatrz na sciane telewizora, wstawiania drugiego kominka i dodatkowo kolejnego
pionu wentylacyjnego na okap nad kuchnia.

3. kacik telewizyjny nie zda egzaminu. Nie obejrzysz spokojnie telewizji, nie
posluchasz glosniej muzyki - bedzie sie nioslo w calym domu.

4. kuchnia - duza, ale jakos malo ustawna i wszedzie daleko. Gdzie jakas
spizarka? Oczywiscie mozna zabudowac sciane cargo, ale na razie nie widze
miejsca na piekarnik , mikrofale, ekspres czy co tam kto potrzebuje.
Kuchnia otwarta na jadalnie - wymaga zelaznej dyscypliny
Wyspa polaczona z barkiem - budujesz dom 260 m2 i czy mikro blat z podgladem
zachlapanej przy gotowaniu kuchenki to na pewno to, co tygrysy lubia najbardziej?

5.
ile osob ma mieszkac w takim domu. Masz na pietrze dwie duze sypialnie po 25 m2.
Jedna w poblizu lazienki, druga mocno oddalona za to z halasem z ogrodka i
zapachami z grilla. Obie bez jakiegokolwiek zaplecza w postaci garderoby. Do
czego ma sluzyc pokoj 15 m2? Jezli jestescie ( bedziecie) rodzina 2+2, to albo
przypadnie wam mala sypialnia,albo ktores dziecko bedzie poszkodowane:-) Przy
trzech sypialniach na gorze 1 lazienka lub przynajmniej lazienka bez wydzielone
wc - moze byc malo.

6.na dole sa 2 pokoje. Jeden rozumiem, ze to gabinet/biblioteka. Jezeli
potrzebny jest do przyjmowania gosci, zastanowilabym sie nad wejsciem z
wiatrolapu, nawet kosztem wejscia do garazu - przestawic zabudowe.

7. pokoj po schodami. ma dostep do duzej lazienki, znowu brak garderoby. Dla
kogo ten pokoj - dla pani prowadzacej dom czy dla czestych gosci? Bo na master
bedroom przy tej skali domu to za maly.

8. przeszklenia. Nikt nie mowi , ze musi byc tanio i praktycznie. Jezli masz
duza, oslonieta dzialke to ok., jednak gdy sasiedzi zaraz za plotem....

Generalnie ten dom to zbior najprzerozniejszych wizji "projektanta" zrobiony dla
blizej nieokreslonego odbiorcy. Dom praktycznie nie ma zaplecza gospodarczego i
miejsca do przechowywania rzeczy. Jest niefunkcjonalny.

I jeszcze raz wracając do pieniedzy, nie upieram sie ,ze musi byc tanio, ale ma
byc sensownie. tego w tym projekcie nie znalazlam.



Temat: osiedle wolf developer
Chciałam się podzielić moją refleksją i doświadczeniem.
Dzisiaj trudno jest uzyskać status klienta. Szczególnie w sektorze
budowlanym, gdzie brak ludzi do pracy, a jeśli jeszcze nie wyjechali
to mają wysokie wymagania finasowe w stosunku do jakości pracy.
Klient , który wybiera ofertę developera od tej pory wymaga:
terminowości, fachowej pracy, miłej obsługi, częstego kontaktu i
rzecz oczywista zachowania ceny.Pytanie czy jest to możliwe?
Jeśli chodzi o terminowość- sama sprawdziłam - brak terminowości,
lecz często uzasadniona( to bardzo duże przedsięwzięcie, z dużymi
opóźnieniami na początku, dlatego wiele klientów niezadowolonych z
pierwszych domków), na początku rok spóźnienia, teraz około 3
miesięcy.Brak terminowości wynika ze zmianiejacych się ekip
budowlanych- takie czasy w Polsce, jak ktoś wykonywał ostatnio jakiś
remont to wie o czym mówię.
Fachowej pracy- nie będę udawała znawczyni budownictwa, chociaż
przez obserwację wielu remontów niektóre błędy zauważe. Te błędy w
każdym domku są pewnie inne, dlatego nie chcę ich opisywać. Jest to
teren o wysokiej kategorii szkód budowlanych , dlatego warto zapytać
eksperta o fundamenty, wzmocnienia w ścianach itp, wiem , że ważny
jest dach,szczególnie wykonanie przy oknach dachowych, są osoby,
które miały problemy z przewodami wentylacyjnymi,jeśli chodzi o
tynki to nie ma zastrzeżeń.
Miłej obsługi- to chyba przypadłość wielu przestrzeni w Polsce gdzie
pojawia się klient i usługodawca. Na początku jest miło, a potem
różnie, nam klientom łatwo przekracza się granicę roszczeniowości bo
płacimy dużą sumę zanim produkt- dom jest gotowy, więc nie czujemy
się z tym bezpiecznie, a usługpodawca trzyma swoją stronę ,że za
takie pieniądze nie można spełnić takich wymagań. Myślę, że przede
wszystkim to usługodawca powinien pamiętać,że stworzył ofertę
atrakcyjną po to abyśmy mu zaufali dając 200, 300,500 tyś zanim
otrzymamy prawo do własności, to on powinien nas informować z
wyprzedzeniem o komplikacjach, przedłużaniu się ,terminowości itp.
Wtedy wiele sytuacji trudnych byłyby takimi , ale nie pozostawałby
niesmaku.
Kontakt już oceniłam, a jeśli chodzi o zmianę ceny, to na pewno
technika z zaskoczenia jest dobrym punktem do negocjacji dla wolfa,
ale klient zawsze stawi opór i spowoduje negatywne opinie.
Myślę, że zmiana cen jest podyktowana niestabilną sytuacja na rynku
nieruchomości, chociaż teraz zauważa się tendencję spadkową Jednak
przede wszystkim developerzy mają mało swojego kapitału i realizują
przedsięwzięcia z kieszeni klienta,czyli zwykłe przesacowanie. Kilka
projektów na osiedlu zmieniono aby zaoszczędzic czas i pieniadze i
to jest dla mnie zrozumiałe, bo nie przyjęto jeszcze zobowiązań.
Natomiast eksperymentowanie na żywym organiźmieK klient jest
cierpliwy do pewnego momentu, najgorzej jeśli nałoży się na kontakt
zachwianie wszystkich wyżej wymienionych punktów.
Ja życzę wszystkim i klientom i firmie wolf, aby wytrwała w
inwestycji do końca. Aby ci , którzy zamieszkają na osiedlu nie
katowali się przy grilu opowieściami o trudnościach na budowie,tylko
żeby korzystali z tego ,że mieszkają w cichym miejscu , gdzie
toczy sie życie towarzyskie. Natomiast z doświadczenia wiem, że
sprawy przyziemne typu, nieszczelność w dachu itp. będą ciągle
powracać. To już nie to samo co mieszkanie w bloku.
Na koniec powiem , kiedy podpisywałam umowę z wolfem założyłam sobie
opóźnienie terminu prac o pół roku. Sprawdziło się , byłam na to
przygotowana dlatego zmniejszyłam sobie mój stres.




Temat: Wianki na Wiśle - Wawa 20.06.2009
Wianki na Wiśle - Wawa 20.06.2009
Najdłuższa warszawska noc odbędzie się 20 czerwca podczas Wianków nad Wisłą!.
Poza piknikiem świętojańskimi i happeningiem „Wianek na Wiśle”, na uczestników
czekać będzie mnóstwo atrakcji. W wieczorym koncercie na dużej scenie
zobaczymy trzy zespoły: Macieja Maleńczuka z projektem „Psychodancing", Matta
Pokorę oraz zespół Reamonn. Zwieńczeniem nocnej zabawy będzie jak zwykle
gigantyczne widowisko pirotechniczne, do którego muzykę napisał Leszek
Możdżer. Podczas występu towarzyszyć mu będzie Świętojańska Formacja Perkusyjna.

Europejski Festyn Świętojański

W tym roku na Podzamczu w ramach imprezy „Wianki nad Wisłą” odbędzie się
Europejski Festyn Świętojański. Tego dnia nasi goście będą mogli poznać
kulturę, zwyczaje i zabawy państw europejskich oraz spróbować tradycyjnych
przysmaków charakterystycznych dla kuchni prezentowanych krajów.

Stoiska narodowe krajów europejskich zapewnią doskonałą rodzinną zabawę już od
godziny 14, kiedy to rozpoczniemy imprezę. Z przedstawicielami Portugalii
będzie można zagrać w piłkę nożną na dmuchanym boisku. Hiszpanie nauczą jazdy
na byku. Nietypowy mecz hokejowy rozegra zespół ze stoiska czeskiego. Włosi
zaproszą nie tylko do walki gladiatorów, ale i nauki tańca. W wiosce
holenderskiej sprawdzimy ile czasu zajmuje wydojenie krowy. W tradycyjne bule
będzie można zagrać na stoisku francuskim. Dla najmłodszych uczestników
pikniku Dania otworzy królestwo klocków, a Rumunia przygotuje transylwański
zamek. Czekają nas również trzy wystawy fotografii na stoiskach: greckim,
słowackim oraz estońskim.

Wszystkich spragnionych przeżyć estetycznych zapraszamy na pokaz fryzur
europejskich, który odbędzie się na specjalnym wybiegu ustawionym na jeziorku
na terenie Podzamcza. Jednak aby zabrać coś ze sobą do domu, należy wybrać się
na jarmark sztuki, gdzie w ofercie znajdą się ceramika, biżuteria, malowane
jedwabie, grafika, rzeźba i wiele innych.

Dla smakoszy nie lada atrakcją będzie jarmark produktów regionalnych, gdzie
miedzy innymi będzie można spróbować: wędlin domowej roboty, oscypków z
grilla, piróga biłgorajskiego i miodu pitnego. Na terenie pikniku stanie 40
domków z regionalnymi przysmakami.

Ponadto na niektórych stoiskach narodowych będzie można spróbować potraw z
różnych krajów, a na stoiskach greckim i włoskim odbędzie się specjalny pokaz
kulinarny.

Wianki 2009 - program
godz. 14.00 – 19.30
Europejski Piknik Świętojański /Podzamcze/

godz. 19.30
Happening „Wianek na Wiśle” /Podzamcze, Wisła/

godz. 20.00 – 23.30
Koncerty /Podzamcze/
godz. 20.00 – 20.40 MACIEJ MALEŃCZUK
godz. 20.55 – 21.50 MATT POKORA
godz. 22.10 - 23.15 REAMONN

godz. 23.30 – 23.45
Widowisko pirotechniczne /bulwary nad Wisłą i barki na Wiśle/
Cennik:
wstęp wolny

Ja się chyba skuszę i pójdę
Ktoś chętny?




Temat: Gruczoł Barańskiego
Nigdy nie miałem watpliwosci co do gruczołow tow.red.
Barańskiego, gruczoły fałszywego świadectwa,manipulacji,
chamstwa, totalnego zakłamania i obrzydliwej słuzalczaści złu
zawsze towarzyszyły temu panu. Te same gruczoły razem albo
niezależnie od siebie wydzielają to co widać. I mnie to wcale
nie dziwi, gdyż zazwyczaj wydzielaja one to samo lub prawie to
samo.Ale dziwi mnie to co wydzielaja gruczoły p. Michnika! Wszak
mozna było zakładać, ze powinny wydzielac to o czym latami
mówilismy przed rokiem '89 w gronie w którym spotykaliśmy się.
A co wydzieliły: zdrada w Magdalence, poparcie dla
jaruzelskiego sprawcy wielu polskich tragedii/ wybrzeże 1970,
stan wojenny: Wujek, Przemyk, Włosik, Lubin, Ks. Jerzy,inne
znane i jeszcze nieudokumentowane/, kumanie sie z Kiszczakiem.
Rozstanie sie ze znaczkiem " S" czyli przejecie przez GRUPĘ
ZAWŁASZCZAJACĄ MAJATEK G W ". Chlanie wódy i bratanie się z
obrzydliwym, zakłamanym Urbanem, zwalczanie tych co
przestrzegali przed Polską zła i korupcji: J. Olszewskiego czy
braci Kaczyńskich, pokumanie się z obrzydliwie kłamiącym
Kwasniewskim. I tak oto mamy GRUCZOŁ BARAŃSKIEGO CZYLI GRZEDĘ
POLITYCZNĄ PRL BIS!!!
Czołowe miejsca zajmują dwa koguty i kury zasłuzone dla komuny:
koguty na najwyzszej grzędzie: Olo/znudzony, leniwy, gnuśny/
spogląda daleko/Bruksela?/ Don Leszek/z napuszonym
grzebieniem,rozezlony/ idzie kiepsko, koguty sie bija , kury
grzebią nawet tam gdzie zakaz/. DON patrzy na Ola groznie ale
Olo stara się unikac jego spojrzenia, lepiej nie prowokować!To
jego metoda. Uniki, uniki, żadnych zdecydowanych
poglądów.Bełkot.Troche niżej dwa koguciki pozornie jakby
z innej grzędy, ale łączy ich tak wiele: Adaś Gadaś i Leo
Leonis. Oba czupurne,żłe nastroszone bojowe grzebienie!
O co walczą , wszak wszystko mają: nagrody poprawności,
Pulizery, Ludzi roku a nawet wieków!, Oscary, Lwy gdanskie ,
niedzwiedzie a nawet palmy z Cote d"Azure! Co ich poróżniło?
Obaj łowią ryby na Mazurach jak i dorzse na Bałtyku z
naczelnymi kogutami z grzędy najwyższej, grają w tenisa,chleją
wódkę, jedzą grilla u Wandy R.z Agory, oglądają panoramę
Warszawy z tarasów Babilonu, przepraszam Agory!Jeden poprzez
wysoki nakład gazety ma rząd dusz a drugi poprzez najazd kamery
rzeszę kinomanów a na kontach bankowych rząd siedmiocyfrowych
kwot przed przecinkiem!
A jednak skaczą ku sobie, bo jeden z nich nagrał po cichu
drugiego, tamten zaś twierdzi, że to była tylko GŁUPIA KOGUCIA
ZABAWA,coś na kształt prowokacji estetycznej, prawzór
scenariusza do nowego filmu pod roboczym tytułem "ŻYCIE
CODZIENNE KOGUTA W CZASACH JOLI SZYKUJĄCEJ SIĘ NA PREZYDENTA"
A co robi inne ptactwo domowe? Piskliwy dyduch rozgrzebuje tzw
dyscyplinę partyjną i nic z tego nie rozumie,robotny Jaskiernia
wygrzebuje krugery i inne złote monety z automatów/ ten to wie
gdzie zostały złożone złote jajka!/,Łapiński, kogucik pracowity
grzebie oczywiście w tabletkach producentów uprzywilejowanych
zasypując te tanie a wygrzebując te najdroższe. Pracowite kurki
Jakubowska i waniek razem z kogucikami/ kapłonami?!/
Kwiatkowskim i Czarzastym oczywiście wydziobują z projektów
rządowych słowa " lub , czasopisma". A zafrosowana kurka
Celiński usiłuje znieść jajo pt "sld partią ideową"lecz biedulka
nie może pojąć,że jest to niemożliwe, gdyż nie ma takiej siły
aby tej partii postbolszewickiej towarzyszyło coś tak obcego i
wrogiego jak ideowość, uczciwość, propaństwowość!
Otóż na istnienie takiej grzędy 14 lat po wyborach bardzo duży
wpływ miał i ma/ nie mogę odpowiedzieć-tajemnica dziennikarska!/
pan Adam




Temat: "Reiseland Deutschland"
"Reiseland Deutschland"
Ponieważ temat nieoczekiwanie ożył, a niemiecki wariant wakacji zrealizowałem ,
więc pozwalam sobie przedłożyć fragment podróżnych notatek AD 2006:
01.09 2006. Herzbolheim okazuje się być sporym miastem, przez które w drodze na
nasz kemping trzeba przejechać. Kemping położony malowniczo na stoku, namioty,
domki i mobilohome'y; pełno Holendrów i Anglików. Obsługę Eurocampu stanowią tu
młodzi ludzie, prowadzą nas do naszej Verony nr 123. Zaraz po rozpakowaniu się
jedziemy do miasta na zakupowy rekonesans, bo w kempingu nie ma sklepu, jest
tylko restauracja. W odległości jednego kilometra jest duży market E : kupujemy
dwie butelki wina po 1,20, Bratwurst, piwo po 0,30, masło i doskonałe,
chrupiące bułki - 6 za 1,19 € - musimy przestawić się na nową walutę, ale
wszystko wydaje się tańsze, niż w Szwajcarii, a chyba nie jest. Przez cały
dzień bezchmurna pogoda i ciepło, przebieramy się w lżejsze ubrania, a kawę
pijemy przed domkiem.
02.09.06
Noc ciepła, bo w ogóle ciepło, a na dodatek mamy tu wspaniałe, grube koce w
szkocką kratę, śpimy dobrze. Rano jedziemy na zakupy, głównie po bułki, ale
spostrzegamy, że korzystając z dolnych półek i "Action’ów" można by tu wyżyć za
nasze dochody (np. kilo makaronu Barilla 0,99 €). Na śniadanie - kupione
wczoraj bratwursty - przy okazji odkrywam, że kuchenka nad klapą piekarnika ma
osobne uchylne drzwiczki do typowego grilla. I nagle w drzwiach staje piękny
kotek-burasek, witamy go z entuzjazmem i częstujemy szynką, którą on bez
entuzjazmu wącha i oblizuje, ale nie je pomimo serwowania mu jej na różne
sposoby. Już zaczynamy podejrzewać, że to rzadki okaz kota-wegeterianina, gdy
on, wymywszy sobie łapki zjada jeden, a potem drugi plasterek, widać nauczono
go, że przed jedzeniem trzeba umyć łapki, a nie od razu rzucać się na żarcie.
Jedziemy do Breisach, miasta nad Renem, na którego drugim brzegu - Francja.
Zauważyłem, że tu Ren ma bardzo płaskie brzegi, więc w razie przyboru.... Po
drodze bardzo miło i malowniczo, cały czas wśród winnic, wreszcie dojeżdżamy do
celu, w mieście oczywiście targ, owoce i jarzyny nieprzyzwoicie drogie np.
pomidory po 2,50 (oczywiście €, nie zł). Ale mimo to zjadamy duże porcje
dobrych lodów i wspinamy się na wyniosłe wzgórze Górnego Miasta (Oberstadt),
gdzie stoi katedra (St.Stephansmünster), której budowę rozpoczęto w 1270 r.,
ukończono w XIV w., zburzono w 1945 i odbudowano w 1956. Wewnątrz pomimo to
dużo zachowanych, choć bardzo wyblakłych fresków, wspaniały szafowy trójdzielny
ołtarz (Matka Boska, aniołowie itp.), postacie nie pomalowane, ładne stalle. Na
środku prezbiterium skrzynia z relikwiami św. Gerwazego i Protazego, które
dostały się tu w cudowny sposób. Katedra gotycka, ale z wieloma elementami
romańskimi np. okna dwu- i czteroforalne w wieży, a w ogóle zbudowana na
rzymskich fundamentach. Elementy obronne wzgórza katedralnego projektu
oczywiście Vaubana. Stąd do Freiburga czyli Fryburga Bryzgowyskiego ("am
Breisgau” ... tu dygresja : skąd w tych okolicach Europy tyle miast ma polskie
odpowiedniki swych nazw: Freiburg am Breisgau= Fryburg Bryzgowyski,
Mainz=Moguncja, Moulhouse=Miluza itd.?). To duże miasto, dziś pełne
zwiedzających, parkowanie możliwe tylko w podziemiu (za 2,40). Łatwo trafiamy
pod katedrę, gdzie ... ( tak,tak) ... trwa jarmark, więc tłumy, pełne też są
restauracyjne ogródki. Katedra z ciemnoczerwonego piaskowca w różnych
odcieniach jest ogromna i najeżona przyporami, pinaklami oraz gargulcami (1200
r.) znowu z elementami romańskimi. Wewnątrz ciekawe półślepe arkady, liczne
posągi, bardzo ładne witraże, szczególnie podobała mi się rozeta. Münsterplatz
ma dwie piękne fontanny i śliczny, czerwony i ozdobny Kaufhaus. W całym
mieście wzdłuż i w poprzek ulic i uliczek pełno wąskich, odkrytych kanałów,
którymi bystro płynie woda, trzeba patrzeć pod nogi. Kolejką linową wyjeżdżamy
dwuosobowymi wagonikami na Schloβberg, skąd podziwiamy widok na miasto, dobrze
widać filigranową konstrukcję przypór katedry. W restauracji pijemy latte
macchiato i stąd już dom domu. słoika za 0,65€.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl



  • Strona 2 z 2 • Znaleziono 97 wyników • 1, 2