Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: projekt płaskorzeźby





Temat: Somosierra 1808-2008
No to ruszajmy w podróż po Paryżu...
Ze względu, że byliśmy specjalną grupą - by nie rzec, iż specjalniej troski - oprócz standardowych miejsc w których zjawią się przeciętni turyści odwiedzaliśmy przede wszystkim te które związane są z naszymi zainteresowaniami...

Na pierwszy ogień poszedł Łuk Triumfalny. Pozwolę posiłkować się opisami poszczególnych obiektów - zapożyczonymi z Małego leksykonu paryskiego.

Łuk Triumfalny (Arc de Triomphe), na placu Étoile, obecnie nazywanym Placem generała de Gaulle’a, na zachodnim krańcu Champs Élysées. Wybudowany z inicjatywy Napoleona, który polecił wznieść go po zwycięstwie pod Austerlitz w 1805 r., na wzór łuków starożytnego Rzymu (gł. Łuku Konstantyna), ale w znacznie bardziej monumentalnej skali. Budowę rozpoczęto w 1806 r. wg projektu architekta Jean-François Chalgrina, we współpracy z architektami Pierre-François Fontaine i Charlesem Percierem, a następnie pod kierunkiem Gousta. Prace trwały długo i z przerwami (po upadku Napoleona w 1815 budowę zarzucono aż do 1832), ale już w 1810 na istniejące fundamenty nałożono atrapę Łuku, by mogła pod nim przejechać córka cesarza Austrii Maria Luiza, udająca się do Luwru na uroczystość zaślubin z Napoleonem (po jego rozwodzie z Józefiną). Ostatecznie Łuk ukończono za rządów Ludwika Filipa w 1836 r., a 15 grudnia 1840 r. przejechał pod nim kondukt żałobny Napoleona, którego prochy właśnie wtedy sprowadzono z wyspy Św. Heleny.

Łuk ma 49 m wysokości, 45 m szerokości i 16 m głębokości. Pokryty jest bogatą dekoracją rzeźbiarską. Na głównych fasadach widnieją cztery rzeźby alegoryczne, z lat 1832-36. Najbardziej znaną jest usytuowana po prawej stronie patrząc od Champs Élysées grupa “Wymarsz ochotników w 1792 r.”, autorstwa Franç ois Rude’a, popularnie zwana “Marsylianką”. Po lewej stronie rzeźba Jean-Pierre Cortota “Triumf Napoleona w 1810 r.”. Po przeciwnej stronie, a więc od Alei Wielkiej Armii, na fasadzie Łuku znajdują się rzeźby Antoine Etexa “Opór ludu francuskiego w 1814 r.” i “Pokój 1815 r.” Powyżej, na głównych fasadach po dwie, a na bocznych po jednej, umieszczono sześć płaskorzeźb różnych autorów, przedstawiających główne bitwy Napoleona oraz wydarzenia Rewolucji. Postacie “Sław” ponad łukami są autorstwa Jamesa Pradiera. Pod attyką znajduje się fryz, o łącznej długości 167 m, na którym kilku autorów ukazało “Wymarsz i powrót Wielkiej Armii”. Na attyce umieszczono 30 tarcz z nazwami miejscowości, w których Napoleon toczył zwycięskie bitwy. Na szczycie Łuku miał początkowo znajdować się wielki pomnik Napoleona, po upadku cesarza z pomysłu tego zrezygnowano i w 1886 r. na dachu umieszczono kwadrygę, autorstwa Alexandra Falguière’a, którą jednakże zdjęto z końcem XIX w. i w efekcie do dziś Łuk nie jest niczym zwieńczony. Na wewnętrznych ścianach Łuku umieszczono nazwy 128 miejscowości, gdzie rozgrywane były bitwy z czasów Rewolucji i Napoleona i nazwiska ok. 600 marszałków i generałów Wielkiej Armii. Turysta polski znajdzie tu m.in. Pułtusk, Ostrołękę, Heilsberg (Lidzbark Warmiński) i Gdańsk, oraz nazwiska generałów Poniatowskiego, Dąbrowskiego, Zajączka, Kniaziewicza, Chłopickiego, Sułkowskiego i Łazowskiego.

Łuk usytuowany jest na osi Pól Elizejskich, a więc mniej więcej na linii z południowego wschodu na północny zachód. Stojąc na środku Champs Élysées można podobno zobaczyć zachodzące słońce w osi Łuku tylko jednego dnia – 2 grudnia, a więc w rocznicę bitwy pod Austerlitz, kiedy to Napoleon przyrzekł swoim żołnierzom, że wracać będą do domu pod Łukiem Triumfalnym.

Z miejsca gdzie wysadziły nas autobusy przeszliśmy ulicą Wielkiej Armii do Łuku, który rósł z każdym krokiem kiedy do niego zbliżaliśmy się. Odszukiliśmy na liście oficerów wszystkie nazwiska polskie - chociaż najwięcej kłopotów sprawił nam Chłopicki... przepraszam Klopicki.



Temat: Wyremontują NASZ WYDZIAŁ!!!

PLAC SEJMU ŚLĄSKIEGO: modernizm do remontu.

Gmach Wydziału Filologii Uniwersytetu Śląskiego zagrażał bezpieczeństwu przechodniów. Odpadające płyty elewacyjne zniszczyły nawet zaparkowany samochód. Jednak w ciągu najbliższego roku ten czołowy obiekt funkcjonalizmu zostanie odnowiony.

Orzeł raczej nie wróci na elewację budynku Wydziału Filologi UŚ, bo przekracza to możliwości finansowe uczelni. Chyba że znalazłby się sponsor
Budynek filologii powstał w latach 30. minionego wieku jako siedziba Urzędów Niezespolonych. Działała w nim m.in. policja i urzędy, które nie zmieściły się w stojącym po drugiej stronie placu gmachu Urzędu Wojewódzkiego. Budynki, łącznie z ówczesnym Muzeum Śląskim, tworzyły monumentalne założenie katowickiego forum.

Gmach Urzędów Niezespolonych ukończono w 1938 roku, zaprojektował go Witold Kłębkowski w ascetycznym stylu funkcjonalizmu. Idealnie prosta bryła była przeciwwagą dla pełnego zdobień i detali gmachu Urzędu Wojewódzkiego. Zarazem wyraźnie oddawała mu pierwszeństwo.

Swoją świetność budynek ma dawno za sobą. Najpierw, w czasie okupacji, hitlerowcy zniszczyli jedyną jego ozdobę - wielką płaskorzeźbę zamkniętego w pierścieniu orła autorstwa awangardowego rzeźbiarza Stanisława Szukalskiego. Po wojnie gmach służył wojewódzkiemu komitetowi PZPR. W 1990 roku budynek przejął Uniwersytet Śląski. Płyty z piaskowca, którymi pokryta jest elewacja, zaczęły odpadać na skutek szkód górniczych jeszcze w latach 70. Wtedy też wzmocniono okładzinę stalowymi markami, które dziś zaburzają gładkie płaszczyzny budynku. Wkrótce metalowe ćwieki nie będą potrzebne. Uniwersytet zdecydował się na kapitalny remont elewacji.

- Byliśmy zmuszeni, bo płyty same odpadają. Kilka z nich uszkodziło zaparkowany pod budynkiem samochód. Nawet metalowe zaczepy już nie trzymają. Także koszty ogrzewania budynku są gigantyczne. Połączymy więc remont elewacji z termomodernizacją. Zostaną też wymienione wszystkie okna na nowe plastikowe - mówi Edward Wąsiel, zastępca kanclerza ds. technicznych.

Koszty renowacji będą kolosalne, mogą wynieść nawet ponad 2 mln zł. Uczelnia będzie się starała o częściowe dofinansowanie z kasy miejskiej i Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska.

Właśnie ogłoszono przetarg na wykonawcę, jedynym kryterium jest cena - wygra ta firma, która da najniższą. To zaniepokoiło historyków sztuki. - Ten budynek to jeden z najlepszych przykładów modernizmu w Katowicach, znajduje się w najważniejszej przestrzeni miasta. Dlatego jakość robót powinna być najwyższa. Czy taki przetarg na to pozwoli? Szczerze wątpię. Mamy już w Katowicach tyle złych przykładów, jak choćby odnowiony budynek przy Dworcowej 13 - mówi zaniepokojona Barbara Szczypka-Gwiazda, historyk sztuki z Uniwersytetu Śląskiego. Dodaje, że kwestie wykonawstwa są tak ważne, bo w architekturze modernistycznej piękno tkwi w najdrobniejszych detalach. Dlatego okna powinny być drewniane.

- W przetargu najważniejsza jest cena, bo tego od nas, jako zamawiającego, wymaga ustawa o zamówieniach publicznych. Nie możemy postąpić inaczej - tłumaczy Wąsiel.

Małgorzata Zygmunt, miejska konserwatorka zabytków, która opiniowała projekt remontu elewacji, uspokaja. - Będą zachowane wszystkie detale, wielkość płyt z piaskowca i odstępy między nimi. Okna będą plastikowe, jednak o wymiarach identycznych jak pierwotne - zapewnia.

Zagadką pozostaje kolor elewacji. Dziś płyty są czarne od sadzy i brudu. - Z kawałka, który odłupałam i oczyściłam, wydaje mi się, że był to biały piaskowiec z dużą domieszką wapnia. Wykażą to dopiero dokładne badania - mówi konserwatorka. Stare płyty, jeśli tylko na to pozwoli ich stan, zostaną ponownie wykorzystane. Remont ma się zakończyć w październiku przyszłego roku.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice





Temat: Plac Defilad

Co przed wojną było w miejscu, gdzie planowana jest budowa Muzeum Sztuki Nowoczesnej? Kilkanaście kamienic, jeden pomnik, dwa skrzyżowania i spore odcinki Zielnej, Siennej oraz Wielkiej

Patrząc na projekt przyszłego muzeum, dla którego punktem odniesienia jest kolosalny Pałac Kultury i Nauki, trudno sobie uzmysłowić rozmiary budynku. Gdyby nie było wojny i gmach zająłby gęsto zabudowany obszar w sercu miasta, w jego "brzuchu" znalazłyby się fragmenty Złotej, Siennej, Wielkiej i Zielnej. Muzeum pochłonęłoby też podwórka kamienic stojących wzdłuż Marszałkowskiej.

Dzisiaj przedstawiamy kilka budynków, które stały przed wojną w miejscu planowanego muzeum. Teraz w dużym stopniu teren ten zajmuje hala Kupieckich Domów Towarowych przypominająca wyrzucone na brzeg cielsko wieloryba.

Nieskromne manekiny

Marszałkowska 115

W roku 1862 powstała kamienica kupca Moryca Braumana. Elegancką budowlę zaprojektował Julian Ankiewicz. Przed 1930 r. budynek kupił koncern Singera. Kamienice poddano rygorystycznej empirowej restauracji. Sklep Singera o ogromnych witrynach mieścił się na parterze. Jednak dom zasłynął już na przełomie XIX i XX wieku z największego w Warszawie magazynu gorsetów Aurelia. W witrynach stały tu roznegliżowane manekiny pań odzianych jedynie w gorsety, ażurowe pończochy i strojne podwiązki. Nie brakowało obrońców moralności gorszących się na ten widok. "Zwłaszcza że manekiny oddane były z idealnym realizmem i mogły spędzić sen z oczu niejednemu sztubakowi lub starszemu panu" - wspominała Jadwiga Waydel-Dmochowska w książce "Jeszcze o dawnej Warszawie".

Tu śpiewał Fogg

Marszałkowska 119

Dwupiętrowa kamienica przy Marszałkowskiej 119 kojarzy się głównie z czasami tużpowojennymi, kiedy to w częściowo zniszczonym budynku już w marcu 1945 r. ulokowała się Café Fogg. Miała tylko 40 miejsc, bo pomieszczenie było niewielkie. Meble pochodziły z dawnej kawiarni Napoleonka przy Chmielnej. Stąd nadano pierwszy po wojnie „Podwieczorek przy mikrofonie”. „W dniu otwarcia tłum zgromadzony na ulicy przed kawiarnią słuchał Fogga śpiewającego »Piosenkę o mojej Warszawie «, do której tekst i muzykę ułożył Albert Harris” - opisywał po latach Wojciech Herbaczyński.

Dodajmy, że przed wojną chętnie wpadano tu do nowocześnie urządzonego Tea Roomu firmy Plutos zaprojektowanego przez Tadeusza Gronowskiego. Uwagę przykuwała ogromna, przeszklona witryna ujęta profilowaną ramą z marmuru i metalu. Dom przetrwał wojnę niemal bez uszkodzeń. Zburzono go pod budowę placu Defilad.

Fasada w miejscu fasad

Na tym zdjęciu wykonanym po wojnie z potrzaskanej konstrukcji Prudentialu widać nieistniejące już kamienice między Złotą a Sienną. Budynki zostały zburzone do 1954 r. pod poszerzoną w tym miejscu Marszałkowską i pl. Defilad. Kilkadziesiąt metrów w głębi, wzdłuż Marszałkowskiej, ma się ciągnąć jedna z elewacji przyszłego Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Zielna 12

Przy Wielkiej czy Zielnej nie brakowało perełek architektonicznych. Do takich należała pięciopiętrowa kamienica przy Zielnej 12. Zdaniem Mieczysława Orłowicza, autora przewodnika po Warszawie opublikowanego w 1922 r., miała ona "najoryginalniejszą, najbardziej bogato dekorowaną i najbardziej charakterystyczną fasadę secesyjną w Warszawie. Nad bramą wyobrażono dużą rzeźbioną alegorię rolnictwa, pod oknami pierwszego piętra szereg oryginalnych płaskorzeźb przedstawiających rozmaite przyjemności miejskie".

Zielna 13

Na podwórku kamienicy przy Zielnej 13 stał prywatny pomnik Stanisława Kierbedzia. Fundatorem i inicjatorem jego budowy był ówczesny właściciel kamienicy mecenas Adolf Suligowski, znany filantrop i działacz społeczny, założyciel m.in. Wydziału Czytelni Bezpłatnych Towarzystwa Dobroczynności. Neorenesansowy budynek wznosił się niemal na wprost fasady obecnego Pałacu Kultury i Nauki. Przed 1914 r. drugie i trzecie piętro kamienicy od strony Zielnej niemal w całości zajmowała pensja panny Leonii Rudzkiej. Dziewczęta nosiły mundurki "w okropnym kolorze dojrzałej śliwki, ze sztywnymi, również śliwkowymi kapeluszami o wielkim rondzie - filcowymi zimą i słomkowymi latem. Do tego czarne fartuszki i czarne buty. Bielizna obowiązkowo biała, perkalowa. Broszki i pierścionki były, rzecz jasna, surowo zakazane".




Temat: Moje dłubanie
Od dawna przymierzam się do napisania tego posta, ale ciągle coś mi staje na przeszkodzie. Przede wszystkim brak czasu.

Panie Zdzisławie, przeglądając co jakiś czas różne forumowe pracownie, trafiam i do pana, na kilkanaście sekund. I co widzę: Rzeźbiarza zdolnego, pracowitego i zawziętego w swojej pracy. Realizującego coraz nowe pomysły. W różnych formatach i poniekąd stylach. Robi pan postępy, coraz większe. Wychodzi pan ze stylu, że tak powiem typowo amatorskiego i zmierza w kierunku realizmu. Głowy postaci przedstawionych na płaskorzeźbach mają już coraz lepsze proporcje, nie są szerokości tułowia (jak na rzeźbach). Myślę że dobrze pan robi. Idzie w dobrym kierunku. Nie trzeba tego psuć. Za rok, może dwa, pana rzeźby - postacie już będą miały poprawne proporcje i nie będą już amatorszczyzną.

Druga rzecz, o której chciałem panu napisać to warsztat. W sensie sprzętów i narzędzi rzeźbiarskich. Nie jestem nim zachwycony. Jako czlowiek, który dużo rzeźbi, coraz wiecej, i coraz lepiej, powinien zadbać o lepsze sprzęty. Po wymyśleniu rzeźby i wykonaniu jej projektu, czy to na papierze w formie rysynku, czy w glinie rzeźbiarskiej, rozpoczyna się wykonywanie. Ciężka praca fizyczna, rzemieślnicza. Rzeźbiarze w drewnie to również rzemieślnicy. Niekiedy wybitni rzemieślnicy. Rzeźbiarze epoki gotyku, renesansu, a nawet jeszcze baroku nie określali się mianem artystów, lecz rzemieślników. Na przykład Wit Stwosz (Vit Stvos) uważał siebie wyłącznie za rzemieślnika rzeźbiarza. Dysponował ogromną ilością dłut, bijek, pobijaków, pił, świdrów, noży, siekierek, cioseł, ośników, itp. Myślę że nie zmieściłoby się to wszystko na kilka wozów. Również inni rzeźbiarze dysponowali ogromnym warsztatem. Im lepiej wyposażony warsztat, tym większe możliwości.

Panie Zdzisławie. Uczmy się od mistrzów. Bierzmy z nich przykład. Nie namawiam pana do posiadania 500 sztuk dłut rzeźbiarskich, etc. ale namawiam do kupienia sobie przyzwoitego kompletu dłut, dobrej marki. Na początek ok. 20 - 30 dłut średnich i wielkich profili (do większych rzeźb). Ponieważ panu takie dłuta są bardzo potrzebne. Dużo pan rzeźbi i wykonuje duże rzeźby. To co widzę na zdjęciu w pana pracowni to szmelc, najgorszej klasy. Ja bym coś takiego wyrzucił za psami. Przecięż takimi blachami nie można rzeźbić. Nie ma żadnej przyjemności rzeźbienia. Dobre dłuta kupuje się raz na całe życie. I już potem każde rzeźbienie jest przyjemnością. Naprawdę warto. Są w Polsce różne sklepy internetowe, które oferują naprawdę tanio dobre dłuta - Stubai, Pfeil, MHG, Narex.

Reasumując: Proponuję panu systematyczne powiększanie stanu różnych narzędzi do rzeźbienia, oraz sprzętów, ponieważ pan staje się coraz wyższej klasy rzeźbiarzem. Proponuję również kupować narzędzia naprawdę dobrych firm, żeby nie mękolić tylko rzeźbić...



Temat: Volumetric MK Polska - Jagiellońska Point [M]
Jak dla mnie bez zapowiadanych rewelacji. Architektura w zasadzie się nie zmieniła, ale zabiegi upiększające poszły w dobrym kierunku. Układy mieszkań są moim zdaniem słabe (generalnie najmniejsze są najlepsze a im większe tym gorsze). Na tle konkurencji raczej stany średnie – są na rynku lepsze rozkłady, są też dużo gorsze. Nie wiem czy wynika to ze świadomej decyzji o minimalizacji powierzchni lokali (mniejsze mieszkanie – mniejszy koszt zakupu), czy z potrzeby maksymalizacji powierzchni całkowitej w budynku (więcej metrów do sprzedania – większy zysk z inwestycji). Zapewne oba czynniki były istotne. Troszkę klaustrofobiczna i ciemna klatka schodowa (a w zasadzie korytarze) – odrobina doświetlenia naturalnego by się przydała (ale to drobiazg). Nie chcę się tu rozwijać bo niechybnie narażę się na oskarżenia bądź to o czarny 'pijar', bądź o to, że pracuje dla konkurencji lub ostatecznie, że zwyczajnie się czepiam, bo mam taką 'pokręconą mentalność'.

Strona www fajna, przydał by się dokładniejszy schemat pięter oraz projekt zagospodarowania działki – dla mnie to ważne informacje (czy moje okna wychodzą na wjazd do garażu?, gdzie jest śmietnik?, gdzie ewentualny plac zabaw dla dzieci?, bezpośredni kontekst otoczenia?). Oczywiście standard wykończenia też by nie zaszkodził i trochę informacji o przyjętych rozwiązaniach technicznych (tak a propos: jaki będzie system wentylacji mechanicznej budynku? - rozumiem, że wywiewna o działaniu ciągłym – hybrydowa, higrosterowana np. Aereco? czy bardziej klasyczna?).

Lokalizacja (wbrew wielu opiniom) nie jest zła – jak dla mnie najważniejsza jest dostępność usług podstawowych (sklep 'Społem' za ścianą, pralnia, bank, stacja benzynowa, poczta).

Lekko przedobrzony marketing. Moja ulubiona część opisu lokalizacji to koncerty największych gwiazd estrady w hali na Żytniej . Podoba mi się też ta część o galerii Echo. Osobiście wywalił bym informację, że jest oddalona zaledwie o 2 kilometry, bo jak się podaje nierzetelne informacje o takim drobiazgu, to można odnieść wrażenie, że kupujący jest również 'kiwany' w bardziej istotnych kwestiach (w linii prostej odległość od galerii wynosi około 3 km, zaś po trasie, w zależności od wybranego dojazdu 4,5 – 5,5 km). Z tym tętniącym życiem centrum to też nadinterpretacja.

'Cieciówka' ok, ale nie stawiał bym tego na pierwszym miejscu, bo czy będzie działać, to zależy czy mieszkańcy zechcą portierom płacić comiesięczną pensję. Płaskorzeźba – fajny pomysł – trzeba humanizować blokowiska.

Co do zasad finansowania (10/90) to chyba faktycznie nowość w Kielcach i w dobie kryzysu oraz ogólnej niepewności może być atrakcyjną propozycją, ale jak to zwykle bywa diabeł tkwi w szczegółach a wszystko zależy od zapisów umowy i zasad na jakich jest zwierana (notarialna przyrzeczenia zakupu, rezerwacyjna itd. - praktyki bywały różne). Podobnie skrajne opinie można mieć odnośnie realizacji inwestycji przez spółkę celową. Jedni uważają, że to zaleta, inni że to może być w określonych sytuacjach wada. Dla mnie istotna byłaby informacja jak długo po oddaniu budynku do użytkowania taka spółka będzie istnieć (ze względu chociażby na zobowiązania gwarancyjne).

Generalnie ujdzie, osobiście mieszkania w tym bloku bym nie kupił (zbyt duża wspólnota, mała działka, słabe rozkłady mieszkań), ale też nie moja grupa docelowa, więc nic w tym dziwnego. Zapewne klienci się znajdą i jak to zwykle bywa zadecyduje cena.



Temat: Volumetric MK Polska - Jagiellońska Point [M]

Jak dla mnie bez zapowiadanych rewelacji. Architektura w zasadzie się nie zmieniła, ale zabiegi upiększające poszły w dobrym kierunku. Układy mieszkań są moim zdaniem słabe (generalnie najmniejsze są najlepsze a im większe tym gorsze). Na tle konkurencji raczej stany średnie – są na rynku lepsze rozkłady, są też dużo gorsze. Nie wiem czy wynika to ze świadomej decyzji o minimalizacji powierzchni lokali (mniejsze mieszkanie – mniejszy koszt zakupu), czy z potrzeby maksymalizacji powierzchni całkowitej w budynku (więcej metrów do sprzedania – większy zysk z inwestycji). Zapewne oba czynniki były istotne. Troszkę klaustrofobiczna i ciemna klatka schodowa (a w zasadzie korytarze) – odrobina doświetlenia naturalnego by się przydała (ale to drobiazg). Nie chcę się tu rozwijać bo niechybnie narażę się na oskarżenia bądź to o czarny 'pijar', bądź o to, że pracuje dla konkurencji lub ostatecznie, że zwyczajnie się czepiam, bo mam taką 'pokręconą mentalność'.

Strona www fajna, przydał by się dokładniejszy schemat pięter oraz projekt zagospodarowania działki – dla mnie to ważne informacje (czy moje okna wychodzą na wjazd do garażu?, gdzie jest śmietnik?, gdzie ewentualny plac zabaw dla dzieci?, bezpośredni kontekst otoczenia?). Oczywiście standard wykończenia też by nie zaszkodził i trochę informacji o przyjętych rozwiązaniach technicznych (tak a propos: jaki będzie system wentylacji mechanicznej budynku? - rozumiem, że wywiewna o działaniu ciągłym – hybrydowa, higrosterowana np. Aereco? czy bardziej klasyczna?).

Lokalizacja (wbrew wielu opiniom) nie jest zła – jak dla mnie najważniejsza jest dostępność usług podstawowych (sklep 'Społem' za ścianą, pralnia, bank, stacja benzynowa, poczta).

Lekko przedobrzony marketing. Moja ulubiona część opisu lokalizacji to koncerty największych gwiazd estrady w hali na Żytniej . Podoba mi się też ta część o galerii Echo. Osobiście wywalił bym informację, że jest oddalona zaledwie o 2 kilometry, bo jak się podaje nierzetelne informacje o takim drobiazgu, to można odnieść wrażenie, że kupujący jest również 'kiwany' w bardziej istotnych kwestiach (w linii prostej odległość od galerii wynosi około 3 km, zaś po trasie, w zależności od wybranego dojazdu 4,5 – 5,5 km). Z tym tętniącym życiem centrum to też nadinterpretacja.

'Cieciówka' ok, ale nie stawiał bym tego na pierwszym miejscu, bo czy będzie działać, to zależy czy mieszkańcy zechcą portierom płacić comiesięczną pensję. Płaskorzeźba – fajny pomysł – trzeba humanizować blokowiska.

Co do zasad finansowania (10/90) to chyba faktycznie nowość w Kielcach i w dobie kryzysu oraz ogólnej niepewności może być atrakcyjną propozycją, ale jak to zwykle bywa diabeł tkwi w szczegółach a wszystko zależy od zapisów umowy i zasad na jakich jest zwierana (notarialna przyrzeczenia zakupu, rezerwacyjna itd. - praktyki bywały różne). Podobnie skrajne opinie można mieć odnośnie realizacji inwestycji przez spółkę celową. Jedni uważają, że to zaleta, inni że to może być w określonych sytuacjach wada. Dla mnie istotna byłaby informacja jak długo po oddaniu budynku do użytkowania taka spółka będzie istnieć (ze względu chociażby na zobowiązania gwarancyjne).

Generalnie ujdzie, osobiście mieszkania w tym bloku bym nie kupił (zbyt duża wspólnota, mała działka, słabe rozkłady mieszkań), ale też nie moja grupa docelowa, więc nic w tym dziwnego. Zapewne klienci się znajdą i jak to zwykle bywa zadecyduje cena.




Temat: Zakład Balneologiczny
Komin w stylu retro

Sopocka latarnia morska odzyska wygląd sprzed ponad stu lat. Dzięki nowej iglicy, w kształcie odwróconego kielicha, zyska też dodatkowe 8 metrów wysokości.

W czwartek w nocy do Sopotu przyjedzie nowa kopuła, która w piątek zostanie zamocowana na szczycie latarni morskiej. - Od lat 50. szczyt latarni wieńczy szpecący cały budynek komin - mówi Mariola Mossakowska, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Zespołu Reumatologii, do którego należy m.in. budynek Zakładu Balneologii, który przylega do sopockiej latarni.
Pomysł na przywrócenie dawnego wyglądu latarni pojawił się kilka lat temu. W 2001 r. pojawił się pierwszy projekt. Jednak zdobywanie pieniędzy na inwestycję i rozmowy z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków, który dopiero pod koniec zeszłego roku wydał zgodę na ustawienie kopuły, przeciągnęły całą sprawę.

Ostatecznie koszt całego przedsięwzięcia, w wysokości prawie 200 tys. zł, pokryje Urząd Miasta Sopotu razem z Marszałkiem Województwa Pomorskiego.

Nowa wieżyczka skonstruowana jest z metalowego szkieletu pokrytego drewnem. Całość zostanie przymocowana do istniejącego już komina przy pomocy śrub, płaskowników i obręczy, które maja chronić ją przed porywami sztormowego wiatru.

Wysokość wieży z niecałych 31 m urośnie do 39 m. Konstrukcję zwieńczą miedziane płyty, które z czasem przybiorą szlachetny kolor zielonej patyny.

Czy mieszkańcy i turyści przyzwyczają się do nowego wyglądu latarni? To się okaże - 22 grudnia o godz. 14.00 odbędzie się uroczyste odsłonięcie hełmu z nową iglicą.

A 18 grudnia w hallu głównym Zakładu Balneologii otwarta zostanie wystawa historycznych zdjęć wieży, od jej powstania po dzień dzisiejszy.

Trochę historii
Zakład Balneologiczny otwarty został 1 sierpnia 1904 roku. Autorami projektu byli sopoccy architekci Paul Puchmüller i Heirich Dunkel. Roboty budowlane wykonała ekipa Josepha Moshalla. We wnętrzu urządzono 48 pomieszczeń, w których oferowano rozmaite kąpiele lecznicze. Zakład był wielokrotnie remontowany i modernizowany, choć do dziś zachował swój pierwotny charakter i wiele pomieszczeń z oryginalnymi kaflami, płaskorzeźbami i ozdobnymi detalami. Po drugiej wojnie światowej, którą przetrwał bez uszkodzeń, w budynku urządzono pralnię miejską. W 1956 roku dzięki staraniom dr Jadwigi Titz-Kosko, której szpital nosi imię urządzono lecznicę reumatologiczną. Latarnia morska, na której zainstalowano wieżyczkę, pełni równocześnie rolę punktu widokowego, z którego można podziwiać miasto i zatokę.
Marzena Klimowicz
Trójmiasto.pl


Humorystycznie brzmi ustęp:
Od lat 50. szczyt latarni wieńczy szpecący cały budynek komin jakby przed wojną komin nie był kominem



Temat: Corel Paint Shop Pro Photo X2 PL



Paint Shop Pro jest jednym z najlepszych programów do tworzenia i obróbki grafiki. Z wersji na wersję dogania on droższego konkurenta jakim jest Adobe Photoshop. Szereg opcji dotyczących edycji tekstu, dodatkowe filtry, możliwość optymalizacji grafiki, to tylko niektóre możliwości tej aplikacji. Do PSP dołączony jest Animation Shop, który służy do tworzenia animacji, bannerów etc. Ponadto użytkownik ma możliwość importowania danych ze skanera, kamer cyfrowych i innych urządzeń.

Zalety Corel Paint Shop Pro:
* Oszczędza czas - Z nowym Express Lab możesz oglądać i naprawiać zdjęcia o wiele szybciej niż poprzednio.
* Potężne, łatwe w użyciu narzędzia - Retuszuj zdjęcia, zmieniaj kolory obiektów i usuwaj tła szybko i łatwo.
* Ulepszanie zdjęć - Usuwanie efektu "czerownych oczu" i wiele innych funkcji.
* Zamiana zdjęć w sztukę - Użyj setek efektów specjalnych by kompletnie odmienić Twoje zdjęcia.
* Tani - Stań się posiadaczem potężnych profesjonalnych narzędzi za ułamek ceny innych programów graficznych.

Corel Paint Shop Pro funkcjonuje na systemach Windows XP 32-bit, Windows Vista 32-bit, Windows 9x, Windows NT 4.0, Windows 2000.

NOWOŚCI w programie Paint Shop Pro Photo X2

NOWOŚĆ! Pracownia ekspresowa
Ten zupełnie nowy, wyjątkowo szybki tryb korekty zdjęć jest zachwycający! Oszczędzaj czas dzięki modułowi Pracownia ekspresowa, który umożliwia edytowanie dziesiątków zdjęć w czasie, jaki kiedyś zajmowała edycja tylko kilku! Pomyśl, jak proste będzie przechodzenie przez foldery pełne zdjęć — kadrowanie, obracanie, usuwanie efektu czerwonych oczu i prostowanie — bez czekania na otwarcie każdego ze zdjęć.

To tylko przedsmak możliwości korekty zdjęć za pomocą NOWEGO modułu Pracownia ekspresowa. Możemy opisać, jak pomaga on w przeglądaniu i korekcie zdjęć, ale aby naprawdę zrozumieć możliwości NOWEGO modułu Pracownia ekspresowa trzeba samemu go wypróbować.
NOWOŚĆ! Grafitowy motyw obszaru roboczego
Program Paint Shop Pro Photo X2 nie tylko został wyposażony w całkowicie nowe funkcje, ale także wygląda inaczej. Zaraz po uruchomieniu programu rzuca się w oczy NOWY, grafitowy motyw obszaru roboczego. Ciemniejszy motyw sprawia, że zdjęcia bardziej się wyróżniają! Użytkownicy, którzy nie lubią zmian, mogą powrócić do klasycznego interfejsu kilkoma kliknięciami.
NOWOŚĆ! Scalanie zdjęć HDR
Dzięki nowej funkcji scalania zdjęć HDR można łatwo tworzyć zdjęcia zawierające bogactwo szczegółów w obszarach cieni i świateł. Funkcja scalania zdjęć HDR pozwala na połączenie dwóch lub więcej zdjęć o różnych naświetleniach, a następnie rozjaśnia i przyciemnia zdjęcie, aby wydobyć najlepszy kontrast!
NOWOŚĆ! Style warstw
Dzięki NOWEJ funkcji Style warstw można do tekstu, zdjęć i twórczych projektów łatwo dodawać cienie, efekt płaskorzeźby, zewnętrzną i wewnętrzną poświatę, efekt fazy, a nawet odbicia. Najlepszą cechą funkcji Style warstw jest to, że po wprowadzeniu jakichkolwiek zmian na danej warstwie efekt zostanie automatycznie dopasowany.
NOWOŚĆ! Widoczne znaki wodne
Niezależnie od tego, czy jesteś zawodowym fotografem lub po prostu chcesz udostępnić swoje zdjęcia online, dobrym pomysłem jest dodanie do zdjęcia dyskretnego znaku wodnego, przypominającego oglądającym, kto je zrobił. Dzięki NOWEJ funkcji Widoczne znaki wodne można z łatwością tworzyć i dodawać do wszystkich zdjęć osobisty znak wodny.
NOWOŚĆ! Tubki i ramki obrazków
Program Paint Shop Pro Photo X2 zawiera ponad 30 całkowicie nowych, profesjonalnie zaprojektowanych tubek obrazków oraz 30 nowych ramek obrazków! Dodatkowo użytkownicy, którzy uaktualnią program do wersji Paint Shop Pro Photo X2, otrzymają specjalny zestaw zupełnie nowych tubek i ramek obrazków!
ULEPSZONE! Przekształcanie na film czarno-biały
Ta funkcja umożliwia uzyskiwanie dynamicznych czarno-białych zdjęć poprzez symulację efektu korzystania z kolorowych filtrów przy czarno-białym filmie.

Można teraz wybierać kombinacje kolorów z praktycznie nieograniczonego zakresu (wcześniej można było korzystać tylko z gotowych filtrów kolorów). Zapewnia to pełną kontrolę nad mikserem kanałów, ale za pomocą znacznie prostszego interfejsu. Ponadto można dostosować jaskrawość i zastosować efekt Wyrazistość, aby uwydatnić efekt fotografii czarno-białej.
NOWOŚĆ I ULEPSZENIE! Narzędzia Kosmetyka
Narzędzia Kosmetyka programu Paint Shop Pro Photo to zestaw profesjonalnych, prostych w użyciu narzędzi do retuszowania. W tym roku dodaliśmy dwie nowe funkcje do przybornika: NOWĄ funkcję Wyszczuplanie pozwalającą jednym kliknięciem sprawić, że osoby na zdjęciach wyglądają szczuplej, i NOWE narzędzie Krople do oczu, które eliminuje efekt czerwonych oczu. Dodatkowo, narzędzia Korektor skaz i Pędzel opalenizny również zostały ulepszone.
NOWOŚĆ! Kadrowanie do nowego obrazka
Osobom, które skanują wiele obrazków NOWA funkcja Wykadruj jako nowy obrazek pozwoli zaoszczędzić wiele czasu! Jest to szczególnie przydatne przy skanowaniu wielu obrazków na raz. Można teraz kliknąć opcję Wykadruj jako nowy obrazek, a wykadrowana część zeskanowanego obrazka zostanie automatycznie otwarta jako nowy dokument. Wystarczy tylko go zapisać!




Przed instalacją wyłącz internet




Temat: Atlantyda
20 października 1912 roku w popularnym tygodniku, wydawanym przez Hearsta, pojawił się pierwszy artykuł z cyklu: Atlantyda: źródło naszej cywilizacji". Napisał go dr Paul Schliemann, rodzony wnuk Heinricha, odkrywcy Troi. Żurnal pt.

New York American" rościł sobie naukowe pretensje, wcale nie stroniąc od sensacji. Cały nakład rozszedł się w mgnieniu oka, choć autor nie przypisywał sobie odkrycia zaginionego lądu, twierdząc jedynie, iż posiada rzeczowe dowody na jego istnienie.

Zgodnie z relacją naukowca, w 1890 roku, będąc na łożu śmierci, słynny archeolog wręczył jednemu z przyjaciół zapieczętowaną kopertę. Ostatnie życzenie zawierało prośbę o przekazanie jej temu z członków rodziny, który zobowiąże się pod przysięgą, iż poświęci swoje życie na realizację projektu zawartemu w piśmie. Gruba koperta, przechowywana w bankowym sejfie, przypadła wnukowi w 1906 roku, po wcześniejszym złożeniu solennego zobowiązania. Na zawartość składał się plik dokumentów i fotografii, a także upoważnienie na czerpanie pieniędzy z tajnego konta, przeznaczonego na dalsze badania.

Realizując instrukcję dziadka, Paul odnalazł i rozbił wazę w kształcie sowy, z której wypadły kwadratowe monety z nieznanego stopu i metalowa plakietka z fenickim napisem: "wybita przez Świątynię o Przezroczystych Ścianach". Dziwaczne skamieliny zdobiły inskrypcje poświęcone królowi Atlantydy, Kronosowi. Tajemnicze relikty zostały wykopane w Troi, podczas ostatniej wyprawy Schliemanna.

Porównując je z niektórymi artifektami z Tiahuanaco, wystawionymi w Luwrze, archeolog zauważył zdumiewające podobieństwo. Nakazał więc wykonawcy swojej ostatniej woli rozpoczęcie poszukiwań w Peru. Zdając relację z tej wyprawy, autor poświęcił sporo uwagi osobliwym zabytkom w pozbawionej życia dolinie, która leży13 tysięcy stóp n.p. m. Do najbardziej zdumiewających należy Brama Słońca, pokryta płaskorzeźbami, wśród których znajdują się dziwaczne postacie, nasuwające na myśl przybyszów z Kosmosu. Wykonana z ogromnego bloku lawy, wiedzie ona donikąd. Nieopodal stoi trójkątna piramida, przypominająca budowle faraonów, tyle że w zmniejszonej skali. Równie niezwykły jest kwadratowy plac, wyłożony kamiennymi blokami, z samotną figurą pośrodku. Paul Schliemann przeprowadził tu zręczne paralele pomiędzy kulturą egipską i dawną kulturą Inków, starając się wykazać, iż ich źródłem jest Atlantyda.

Z kolei w jednej z buddyjskich świątyń w Tybecie, ofiarowano mu chaldejski (Babilon) rękopis opisujący kataklizm, który zatopił ląd Siedmiu Miast. Powodem było zderzenie się ziemi ze spadającą gwiazdą Bel. Na próżno kapłan Mu, slużący bogu słońca Ra, ostrzegał przed zbliżającą się katastrofą. Ocalała garstka mieszkańców Atlantydy osiedliła nad Nilem i w Ameryce Południowej.

Artykuły wzbudziły euforię nie tylko wśród publiczności, ale i w środowisku archeologów, którzy w pierwszym momencie, nie kwestionowali ich wiarygodności ze względu na szacowne nazwisko. Po namyśle zaczęły się wątpliwości. Chaldejski rysopis wydał się zupelnym anachronizmem. Jak wiadomo, starożytni babilończycy dokonywali zapisów rylcem na glinianych tabliczkach. Ponadto, pracownicy żadnego z muzeum, w których Paul miał dokonywać uzupełniających badań, nie przypominali sobie jego bytności.

Znany archeolog Alexander Bessmertny, mocno zaintrygowany całą sprawą, napisał list do astystenta Heinricha Schliemanna, który współpracował z nim przez osiem lat, nieomalże do ostatniej chwili. W odpowiedzi, William Dorpfeld stwierdził, iż nic mu nie wiadomo o jakichkolwiek badaniach na własną rękę, choć jego chlebodawca wspominał czasem o Atlantydzie. W otwartej i szczerej naturze archeloga, który lubił natychmiast rozgłaszać swoje sukcesy, zupełnie nie leżała skłonność do sekretów.

Bomba pękła po opublikowaniu rzeczonego listu przez czasopismo Hearsta, wraz z uzupełniającymi wypowiedziami naukowców. Podważając badania rzekomo przeprowadzone przez wnuka, zażądali oni kategorycznie udostępnienia dowodów, będących w jego posiadaniu. Jak łatwo się domyślić, relikty nigdy się nie zmaterializowały, a Paul Schliemann zamiast odeprzeć stawiane mu zarzuty, zamilkł na zawsze. Odłożył ponoć kwestię wyjaśnień na później, gdyż pilny telegram wezwał go do Berlina, czemu już nikt nie dał wiary. Po cichu i bezpowrotnie opuścił naszą metropolię i Amerykę.

Najwięksi entuzjaści Atlantydy, a takich wcale nie brakowało, nie mieli żadnych wątpliwości, iż zarówno zapieczętowana koperta, jak i waza z artifektami, nie mówiąc już o rękopisie, narodziły się w imiginacji, żądnego laurów pisarza. Uzyskawszy z trudem doktorat, na jednym z niemieckich uniwersytetów, Paul osiągnął szczyt swoich intelektualnych możliwości. Obdarzony ambicjami bez pokrycia, które pchały go do czynu, postanowił zdobyć pięć minut sławy, a po których nastąpiły lata niełaski, aż uzyskał przebaczenie od solidnych współrodaków.

Przez wzgląd na dziadka darowano mu oszustwo, które zostało potraktowane jako jedna z największych kaczek dziennikarskich ubiegłego stulecia. Niech rzuci kamieniem ten, kto nie marzył o istnieniu Atlantydy. Wina spada tu na Platona, który w jednym ze swoich dialogów, przedstawia opis tego kontynentu, zasłyszany przez niego około 421 roku p.n.e. Wkłada on obszerną relację w usta Critiasa, jednego z przyjaciół Sokratesa. Ten z kolei poznał dzieje Atlantydy dzięki Solonowi. Legendę o zaginionym lądzie, umieszczonymi za Słupami Herkulesa (Gibraltar) przechowywali ponoć egipscy kapłani ze świątyni w Sais.

Dialogi Platon które wspomniałem to "Timaios" i "Kritias"

A propo polecam tym którzy się zainteresowali tym tematem książke Ludwika Zajdla "Atlantyda". Sam ją przeczytałem. Jest w większości bibliotek
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl



  • Strona 2 z 2 • Znaleziono 53 wyników • 1, 2