Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: projekty klombów
Temat: [Wilczyce k/Wrocławia] Duże osiedle
Podwrocławski zakątek
Data: 2008-01-28
Autor: Marek Łuszczki
Wiosną tego roku pod Wrocławiem ruszy inwestycja o nazwie Małe Wilczyce. Prace prowadzi spółka deweloperska BNM, która już od świąt Bożego Narodzenia przyjmuje rezerwacje na zakup domów i mieszkań. Osada zlokalizowana została we wsi Wilczyce w gminie Długołęka, tuż przy granicy Wrocławia
Małe Wilczyce to jedno z tych podmiejskich osiedli, które zostały pomyślane jako zielone ekologiczne enklawy. Nie tylko z powodu dużych przydomowych ogrodów. Aż dwa z 18 hektarów powierzchni w centralnej części przeznaczono na specjalnie zaprojektowany park, dzięki któremu powstanie zielona strefa aktywnego odpoczynku. Przewidziano alejki spacerowe, place zabaw dla dzieci, miniboiska dla młodzieży, a także miejsca do grillowania dla całych rodzin. W parku będzie funkcjonował również domek klubowy, w którym dorośli mieszkańcy osady będą mogli się spotkać z sąsiadami i zagrać w bilard. Wschodnia granica osady to ściana naturalnego sosnowego lasu. Zachodnią granicę będzie wyznaczał dziki zagajnik. Ponadto przed domami obsadzone zostaną klomby, rabaty i żywopłoty. Wokół "zielonego serca" osady powstanie 338 jednostek mieszkalnych o powierzchni użytkowej od 74 do 187 metrów kwadratowych. Autorzy projektów przewidzieli domy jednorodzinne, bliźniaki oraz obiekty w zabudowie szeregowej. Ich architektura ma stanowić połączenie tradycji z nowoczesnością. Wszystkie zostaną wybudowane w ulubionych przez większość klientów proporcjach: piętrowe, pokryte dwuspadowymi dachami, szeroko otwarte na ogrody. Wnętrza będą miały funkcjonalny rozkład, przestronne kuchnie i łazienki. Do ich wykończenia zostaną użyte wysokiej klasy materiały, takie jak drewno, ceramika i kamień.
Najpiękniejsza wioska w Polsce
Intencją inwestora jest stworzenie pod Wrocławiem "najpiękniejszej wioski w Polsce", której mieszkańcy będą się cieszyli zielenią i ciszą przedmieścia, pozostając blisko miasta dzięki sprawnej komunikacji. Z Małych Wilczyc będzie bardzo blisko do trasy wylotowej na Warszawę, a także do położonego niedaleko centrum handlowego i rozrywkowego Korona. Autorami podwrocławskiej osady są członkowie zespołu spółki BNM oraz współpracujący z firmą sprawdzeni partnerzy-architekci, wykonawcy robót budowlanych, inspektorzy nadzoru budowlanego. BNM Development wszystkim swoim klientom proponuje doradztwo w zakresie finansowania zakupu nieruchomości. Firma uruchomiła też osobną stronę internetową poświęconą osadzie - http://www.malewilczyce.pl. Witryna została tak zaprojektowana, aby każdy zainteresowany mógł dokładnie poznać plany realizowanej inwestycji, rozkład poszczególnych obiektów, ofertę sprzedaży i skorzystać z fachowej porady specjalisty.
Inne inwestycje
BNM Development funkcjonuje na dolnośląskim rynku nieruchomości od 2006 roku. Wyróżnia się wśród konkurencji ciekawym doborem lokalizacji oraz dbałością o klimat miejsca, w którym realizuje swoje inwestycje. Oprócz osady Małe Wilczyce spółka realizuje też inne inwestycje, takie jak kameralny zespół budynków na Zaciszu, przy ulicy Cieszkowskiego i rewitalizację XIX-wiecznej kamienicy przy ulicy Krasińskiego. Kolejne inwestycje BNM można określić jako prawdziwe perły na wrocławskim rynku nieruchomości. Są to ekskluzywne domy naprzeciw parku Południowego, przy ulicy Sudeckiej oraz na Zalesiu przy ulicy Dicksteina. W obu lokalizacjach powstaną komfortowe kameralne wille przeznaczone dla klientów ceniących luksus. BNM Development przygotowuje wraz z Grupą Impel realizację atrakcyjnego osiedla Centauris pomiędzy ulicami Brossa a parkiem Skowronim, nieopodal krzyckiego Borku. Oferta skierowana będzie do ludzi młodych duchem, kochających miasto i komfort. Inwestorzy spodziewają się, że ze względu na "parkową" lokalizację, nowoczesną architekturę i wysoką jakość wykończenia spotka się ona z wielkim zainteresowaniem wśród kupujących.
"BIZNES WROCŁAWSKI"
Temat: Czas na odnowę i odmłodzenie PLANT - ankieta
Chciałbym się dowiedzieć, co myślicie nad zmianą wizerunku Rynku w Kalwarii Zebrzydowskiej ?
Chodzi mi o odnowę PLANT w Kalwarii Zebrzydowskiej, tj. ukazanie pięknego klombu pełnego kwiatów
poprzez wycinkę, tych dużych starych drzew i zastąpienie ich nowymi ładnymi ozdobnymi drzewami
podobnie jak to zrobiły władze Wadowic
na placu Kopernika oraz w pobliżu postoju TAXI na Placu Kościuszki
Taka zmiana pozwoli uwidocznić w całej okazałości Kościół.
Czy Kalwarianie są gotowi na tak drastyczne zmiany ???
Bardzo dobrze , iż ze można przedyskutować takie sprawy na forum .
Pytanie jest uzasadnione bo rzeczywiste nasze planty i rynek nie wyglądają rewelacyjnie . Jestem mieszkańcem Kalwarii od blisko 30 lat , i naprawdę zależny mi aby tradycja i cale to miasto nie spowszedniało , i miało swoją osobowość która wyraża się wlasnie przez takie miejsca jak rynek czy jego okolice ( planty ) .
Problem w tym iż obecna sytuacja gminy jest fatalna ( mam na myśli tą finansową ) i nie wiem czy znajda się na to pieniążki....( odnowę i odmłodzenie ) z drugiej strony nasze planty i rynek zostały remontowane prawie w 100 % kilka lat temu .w tedy do z "pięknego" drzewa ktore piorun na pół rozerwał i zwirku niczym na torze speedway` a powstał mury niczym w NH.
Dziś kiedy siadam na ławeczkach na rynku czuje się tak jak w Nowej Hucie na placu centralnym , za mną betonowe murki , kostka pod nogami a za nimi kolo drogi pasek zieleni :)))) i dymiące autka które stoją na światłach nikomu nie potrzebnych :)))))) .
Jezlei w KZ dalej będzie sie realizować inwestycje takie jak np. Rynek kolo pomnika i nie uwzględniało w projektach innowacyjności , czytaj . back to the nature w którym to kierunku idą wszyscy w Polsce i na świecie , a stawiało murki z betonu i pięknej kostki to takie pytania i sądy jak ta w której postanowiłem zabrać głos będą się mnożyć .
Po prostu " w planie zagospodarowania terenu " w centrum miasta nasi urzędnicy uzgadniać to iż to co budują , chcą zbudować będą robić - będzie trwało kilka , kilkanaście lat a nie na chwilkę .
Dzień dzisiejszy przynosi nam same niespodzianki. Planty , te pijackie jak je młodzież ochrzciła z racji tego , iż na nich ciągle pewni panowie " piją i siedzą , palą pieniądze się im d... nie trzymają "[- cytat Wzgórze YaPa3 .] są nieodłącznym elementem krajobrazu centrum miasta , mało tego uważam iż było by tam całkiem przyjemnie gdyby nie fakt o którym pisze powyżej .
Wysokie drzewa izolują to miejsce od upału , jest tam zawsze ciszej niż na rynku kolo taxi gdzie panuje w lato skwar jak w Egipcie . A wycięcie drzewek i tak nie odsłoni pięknego widoku na kościółek . Dlaczego ???? Już pisze , owy widok będziemy mieć na ... POMNIK , który z inicjatywy naszego administracyjnego zarządcy gminy stanie tam ( albo i nie :)))) ) lada dzień .
Temat: Czego najbardziej brakuje wam w Kielcach ?
Na początek witam wszystkich forumowiczów.
Mój pierwszy i mam nadzieję nie ostatni post.
A co do braków:
1. Ścieżki rowerowe - przecież są (niestety większość osób używających roweru zna tylko jedną ścieżkę od stadionu do zalewu, a o tych które są na Telegrafie i w okolicach Skoczni, się niestety nie dowiedzą bo to typowe MTB). Sam jeżdżę na rowerze, i największą frajdę dają właśnie te w lasach czy na polach za Wietrznią.
2. Galerie (malle) handlowe - w sumie jest tylko jedna i to kiepska Galeria Echo (należy ją bardziej traktować jako przechowalnię dla młodocianych wagarowiczów). Nie mogę się doczekać Plazy czy Churchlandu.
3. Lotnisko??????? - Po co wydawać pieniądze na coś co będzie używane przez 1-2 godziny w tygodniu?? Przecież do Okęcia czy Balic można dojechać w 2-2,5 h!! Ważniejsze są drogi niż lotnisko-pośmiewisko.
4. Aqua Park - wreszcie jakiś głos rozsądku. Byłem w zeszłym tygodniu w Popradzie - szkoda że tak daleko. Wspaniała rzecz. A w Kielcach? Szkolne baseny, których ma być kilka nie załatwią wszystkiego. Jeżeli już o nich jednak mowa to mi osobiście baaardzo się podoba Koral w Morawicy. 5-6 takich kompleksów przy szkołach to minimum na miasto wielkości Kielc.
5. Tramwaje???? Ktoś kto to wymyślił chyba nie zdaje sobie sprawy ze skali tego typu inwestycji... - tory, przystanki, trakcja, przebudowa skrzyżowań (o szkoleniu kierowców nie wspominając). Brak słów.
6. Restauracje, kawiarnie, kluby. Pojawił się głos że fajnie by było gdyby były czynne dłużej niż do 23 oraz żeby były dla dorosłych. No właśnie. Tutaj (w Kielcach) po prostu nie ma gdzie wyjść późnym popołudniem czy wieczorem, o nocnych eskapadach nie wspominając. Po 22 lepiej "na miasto" nie wychodzić bo 1. ciemno, 2. niebezpiecznie. Nie ma co porównywać z o wiele mniejszym Toruniem, Olsztynem czy nawet Zieloną Górą, gdzie po 2 można wyjść na rynek/deptak i znaleźć miesjce dla siebie.
7. Dużych pracodawców, doceniających zaangażowanie i umiejętności - koniecznie
8. Chyba wszyscy zapomnieli o planie zagospodarowania przestrzennego dla całego miasta i okolic.
9. Drogi (trochę się ich robi), obwodnice z obu stron, lepsze połączenie z Ostrowcem (św. Katarzyna, z tego co wiem to stary temat).
10. Przydałoby się wyburzyć (lub jak kto woli odrestaurować) ruiny w okolicach Sienkiewicza, oraz przy Okrzei, 1 Maja i kilku innych ulicach.
11. Fun-parki dla dzieci i młodzieży (te kilka które są to zdecydowanie za mało)
12. Przynajmniej 1 wielofunkcyjny obiekt rozrywkowy (multipleks z kinem, restauracjami, i np. kręgielnią). W projekcie Churchlandu są tego typu atrakcje, tylko kiedy się ziszczą, no kiedy?
13. Ostatnie ale chyba najważniejsze (wiem że sobie nagrabię ale cóż, taki jestem):
W Kielcach przede wszystkim brakuje ATMOSFERY, i nie chodzi mi tutaj o knajpę o tej nazwie tylko o klimat jaki w tym mieście panuje. Bez znajomości nic się nie załatwi, wszyscy o wszystkich wiedzą, nie należy wychodzić przed szereg...
Mieszkam tu od 6 lat i widzę jak to miasto z jednej strony bardzo się rozwija, a z drugiej uciekają firmy, i co tu dużo mówić wartościowi pracownicy. Studenci nie wracają bo wolą cywilizację w dużych "starych" aglomeracjach" (Warszawa, 3-miasto, Kraków, Wrocław).
Ktoś z was napisał i to bardzo trafne, że bez zarobków, miasto się za bardzo nie zmieni. Powinni o tym pomyśleć panowie Michał i Krzysztof. Dzięki Bogu nie samym Kolporterem i Echo Inv. Kielce żyją. Jest dużo możliwości żeby dobrze zarobić w każdym mieście.
I to tyle co do braków. Znalazłoby się może i więcej ale warto też myśleć o tym co jest:
- wszędzie blisko,
- dużo zieleni (jak dla mnie Nagroda Nobla do Zieleni Miejskiej za klomby, coś czego w innych miastach już się praktycznie nie zdarza, a łabędź, paw i kwiaciarka - mistrzostwo świata!!)
- świetne tereny (wspomniane już wyżej, bez większej ingerencji wiecznie zapracowanych rajców miejskich) do jazdy na rowerze.
- no i to chyba tyle
mofo
Temat: Straszny Rynek
Trybuna Śląska, 17 maja 2002 roku
(za www.naszemiasto.pl)
Strasz n y Rynek!
Straszny Rynek!
Architekci projektują marzenia, a rzeczywistość skrzeczy
Żadnych tramwajów i samochodów, wyeksponowany plac przed Teatrem
Śląskim, odkryty odcinek Rawy oraz stylowe ławki i kostka brukowa. Tak
miałby wyglądać po przebudowie katowicki Rynek. Na razie
przechadzający się po brudnym skwerku mieszkańcy mogą co najwyżej
usłyszeć skrzeczący głos z megafonu na przystanku: "Szóstka do Bytomia
z powodu awarii nie kursuje. Proszę przejść na autobusy".
Nic nie robić, tylko czekać...
Cztery lata temu władze Katowic ogłosiły konkurs na projekt
zagospodarowania katowickiego Rynku. Zwyciężyła w nim praca
przygotowana przez architekta Andrzeja Gałkowskiego.
- Początkowo w urzędzie miasta konsultowano ze mną wszystkie remonty
prowadzone w rejonie Rynku. Od pewnego czasu nikt już tego nie robi, a
projekt pewnie gdzieś leży - mówi Andrzej Gałkowski.
Architekt przyznaje, że przebudowa Rynku to bardzo skomplikowane
przedsięwzięcie. - Stoimy przed trudnym wyborem: albo położyć nowe
kostki i krawężniki, albo podejść do sprawy poważnie i przebudować
Rynek wraz z pobliskimi ulicami. W ostatnim przypadku prace wiążą się
z wymianą instalacji podziemnych i zmianą istniejącego układu
komunikacyjnego - podkreśla Andrzej Gałkowski. - Projekt jest gotowy i
w każdej chwili mogę się zająć przygotowaniem jego kolejnych faz.
Czekam na decyzję gminy w tej sprawie - dodaje.
Tymczasem władze twierdzą, że na katowickim Rynku ma się zrobić
przyjemniej już w czerwcu. Wtedy z kamienicy na rogu ulic Pocztowej i
Młyńskiej regularnie zacznie rozbrzmiewać miejski hejnał. Będzie go
wygrywać instrument składający się z kilku dzwonów. W niedzielne
południe na balkonie ma się pojawiać trębacz. Rozstrzygnięcia wymaga
jeszcze kwestia, jak często w ciągu dnia będzie można usłyszeć
melodię.
Zasłuchani w hejnał mieszkańcy będą musieli tylko uważać, by
spacerując po Rynku nie wdepnąć w roztopiony przez słońce asfalt.
Lepiej też nie siadać na okalających brzydkie klomby ławkach. Można
sobie wbić drzazgę... ?
Zbieranina tandety
Rozmowa z architektem Tomaszem Taczewskim, prezesem katowickiego
oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich
Czy któreś z miast ma brzydszy Rynek niż Katowice?
To złe postawienie sprawy. Z architektonicznego punktu widzenia,
Katowice nie mają Rynku. On istniał do czasu przebudowy al.
Korfantego.
Władze miasta nie chcą inwestować w to, co nazywają Rynkiem, zanim nie
zostanie przebudowane kanalizacja. Czy jednak niewielkimi nakładami
nie można spowodować, żeby to miejsce było ładniejsze?
Założenie władz miasta jest słuszne. Ale można byłoby doprowadzić do
tego, żeby Rynek nie był zbieraniną tandety. Parasole kwiaciarek
umocowane są na jakichś starych oponach. Obok ktoś sprzedaje oscypki,
okulary słoneczne. Czy nie można było ładniej urządzić letniego
ogródka, który ustawiono przy kawiarni znajdującej się na parterze
Domu Prasy? Czy stoiska z warzywami przed "Zenitem" muszą być tak
brzydkie? Dobre są wiaty tramwajowe. W tym wszystkim brakuje porządku.
Co pan proponuje?
Odkąd Katowice stały się stolicą polskiego przemysłu, miejską
architekturę cechowała nowoczesność. Na placu można ustawić nowoczesne
budki telefoniczne, ławki, kioski. Ze szkła i chromu. Na czas remontu
kanalizacji budowlańcy przeniosą te wszystkie elementy.
A elewacje?
Każdy Rynek składa się z podłogi i ścian. Skoro trzeba naprawić to, co
jest pod podłogą, to warto zająć się ścianami. Trzeba je doprowadzić
do wysokiego standardu, odświeżyć. To elementarna estetyka.
Wyremotowano już kamienicę na rogu ul. Młyńskiej i Pocztowej. Dlaczego
takie prace nie są kontynuowane? Remontując elewacje, mamy spokój na
40 lat. ?
Najpierw kanalizacja
Rozmowa z Józefem Kocurkiem, wiceprezydentem Katowic
O stworzeniu w Katowicach Rynku z prawdziwego zdarzenia mówi się już
od lat. Kiedy zacznie się dziać coś konkretnego?
Już się dzieje. W lipcu ubiegłego roku Komisja Europejska zdecydowała
o przyznaniu naszemu miastu bezzwrotnej dotacji w wysokości 30
milionów euro na przebudowę kanalizacji w centrum miasta. Chodzi m.in.
o ulice Teatralną, Warszawską, Pawła, Wodną, Graniczną oraz Rynek.
Gmina Katowice dołoży do tego przedsięwzięcia 20 milionów euro.
Aktualnie trwa jeszcze załatwianie wszystkich formalności i
przetargów. Prace budowlane ruszą na wiosnę przyszłego roku. Mają
potrwać do końca 2005 roku. Wtedy będzie można przystąpić do
przebudowy Rynku.
Jak będzie wyglądał Rynek po przebudowie?
Nie podjęliśmy jeszcze decyzji w sprawie przyszłego wyglądu Rynku. W
tej chwili najistotniejsze jest wykorzystanie przyznanych nam funduszy
i uporządkowanie wszystkich instalacji podziemnych. Za dwa, trzy lata,
gdy będą postępować kolejne prace, na Rynek będzie można spojrzeć już
w inny sposób. Do tego czasu może się zmienić wiele uwarunkowań.
Cztery lata temu został przeprowadzony konkurs na zagospodarowanie
terenu przyszłego Rynku. Jaki będzie los wybranego wtedy projektu?
Będzie on podstawą opracowywania szczegółowych planów przebudowy. W
tej chwili trudno powiedzieć, czy uda się go zrealizować w całości.
Ile będzie kosztować przebudowa Rynku?
To zależy od tego, co zdecydujemy się zrobić. Aktualnie nie można
mówić o żadnych konkretnych kwotach.
Czy przed przystąpieniem do kompleksowych prac, nie można by poprawić
drobiazgów? Na przykład wymienić ławek czy koszy na śmieci?
Nie chcemy niczego zmieniać przed zakończeniem przebudowy kanalizacji.
Remont obejmie teren aż do ulicy św. Jana. Wszelkie prace byłyby teraz
przedwczesne. ?
teksty: Igor Cieślicki, Jarosław Rybak
zdjęcia: Krzysztof Matuszyński
[zdjęcie i podpis: Siadając na ławkach otaczających brudne klomby,
trzeba uważać na zardzewiałe gwoździe.]
[zdjęcie i podpis: Zapadnięta studzienka kanalizacyjna przed domem
towarowym "Zenit".]
[zdjęcie i podpis: Płyty chodnikowe, kamienne krawężniki, resztki
bruku, a wszystko oblane asfaltem. Przechodnie muszą uważać, by się
nie potknąć.]
Temat: Bissel - Bella matribus detestata
Magnus von Antara
_____Srebrna runa pieczołowicie wmurowana w posadzkę okryła się lazurową poświatą. Chwilę później na platformie teleportacyjnej mieszczącej się na wewnętrznym dziedzińcu Kolegium Tajemnego Bractwa pojawił się Magnus von Antara. Ogarnął wzrokiem znajome mury akademii magii, w której spędził większą część swojego życia zawodowego. Uwadze czarodzieja nie mogła ujść rozkopana ziemia na miejscu dawnego kwiecistego klombu oraz kilka stosów marmurowych kostki brukowej. Nie mogło być wątpliwości, Maya von Phetha zdołała przekonać Konwent Arcymagów co do konieczności budowy drugiego kręgu teleportacyjnego w siedzibie Kolegium Tajemnego Bractwa. Magnus usłyszał zza pleców wyraźnie szorstkie powitanie:
-Von Antara, miło mi Cię znów widzieć.
-Witaj, mistrzyni von Phetha.
_____Mag zagaił rozmowę na temat najnowszego projektu czarodziejki. W jej trakcie z niepokojem zauważył, że Maya von Phetha niemal otwarcie przyznała, iż po zakończeniu konstrukcji platformy teleportacyjnej, faktycznie wykorzystującej wiele nowatorskich rozwiązań, będzie ubiegała się o przyjęcie do Konwentu Arcymagów. Na ogół żaden mistrz magii nie wspominał o podobnych planach w obecności innego znacznego członka Kolegium, w obawie przed niegodziwym wykorzystaniem takiej wiedzy przez rozmówcę. Maya von Phetha musiała być zatem przekona, że Magnus von Antara w przyszłości nie odegra już znaczącej roli w polityce Tajemnego Bractwa. Potem wykładowca Kolegium jedynie przytakiwał, kiedy czarodziejka rozwodziła się nad gospodarczym wykorzystaniem sieci kręgów teleportacyjnych. Na pożegnanie wyszeptała:
-Doigrałeś się.
-Posłuchanie przed radą jeszcze się nie odbyło. – przypomniał czarodziej. W odpowiedzi na twarzy mistrzyni magii pojawił się lodowaty uśmiech.
-Pozwolisz, że nie będę Cię odprowadzać.
_____Po kilku godzinach spędzonych na przygotowanie mowy obrończej i doborze odpowiedniej garderoby Magnus von Antara skierował swe kroki w kierunku komnaty, w której obradował Konwent Arcymagów. Oznaki niełaski, w którą popadł wykładowca Kolegium, były aż nadto ostentacyjne. Sekretarz rady zwracając się do Magnusa nie posługiwał się przysługującym mu tytułem mistrza. Akta osobowe czarodzieja umieszczono na eksponowanym miejscu. W końcu zdobione dębowe drzwi zostały otwarte i Magnus von Antara pewnym krokiem wszedł do komnaty Konwentu Arcymagów. Zaskakującym był fakt, że wszystkie miejsca wokół imponującego stołu były zajęte. Dla Magnusa przygotowano niewielkie krzesło ustawione za drewnianą barierką. Czarodziej nie usiadł na krześle, a jedynie oparł się o barierkę. Zgodnie z protokołem czekał, aż głos zabierze przewodniczący zgromadzenia.
-Doszły nas słuchy, jakobyś mistrzu, angażował się w wojnę pomiędzy dwoma państwami, prawda to?
-Tak, to prawda. – nie było sensu zaprzeczać oczywistym faktom.
-Czy jest coś co masz na swoje usprawiedliwienie? Bowiem musi być tobie wiadome, że działanie takie sprzeczne jest z dekretami Konwentu Arcymagów dotyczącymi nie ingerowania w konflikty zbrojne.
_____Magnus von Antara rozpoczął wywód od moralnej argumentacji przystąpienia do Lorda Storma. Następnie wybór strony konfliktu poparł zgromadzonym wcześniej materiałem dotyczącym zawiłych kwestii dziedziczności tronów Marchii Bissel, Ainoru oraz Księstwa Dorion. Oczywiście żaden argument tego typu w świetle dekretu „Null Magicka Bellum” nie usprawiedliwiał czarodzieja, ale mógł stanowić okoliczność łagodzącą. Czarodziej zapewnił, że w żadnym przypadku nie posłużył się autorytetem Tajemnego Bractwa i jest gotów przyjąć pełnię odpowiedzialności na swoją osobę. Następnie wykładowca Kolegium zgrabnie zmienił temat:
-Kwestia, która może dodatkowo zainteresować radę to odnalezienie pewnego wyjątkowo interesujące przypadku matrycy runicznej na terenach, na których obecnie toczy się wojna. – w tym miejscu Magnus von Antara zaczął szczegółowo opisywać arcydzieło stworzone przez antycznych krasnoludzkich mistrzów. Czarodziej szczególnie podkreślał nieocenione perspektywy badawcze, których arcymagowie nie mogli zignorować. Przewodniczący Konwentu gestem dłoni przerwał wypowiedź Magnusa i ożywione szepty wśród członków rady. Nakazał powrót do pierwotnego tematu debaty. Po krótkiej naradzie przedstawiono wyrok:
-Konwent Arcymagów uznaje za zasadny protest złożony przez Najwyższa Radę Marchii Bissel w sprawie twego aktywnego zaangażowania się w wojnę prowadzoną na obszarze tegoż państwa. Konwent postanawia zawiesić Cię na okres roku w prawach członka Tajemnego Bractwa i wyznaczyć zastępstwo na twe miejsce. Zwarzywszy jednak na naglącą potrzebę ochrony nowo odnalezionego artefaktu Konwent nakazuje Ci powrót wspomnianej twierdzy, porozumienie z jej aktualnym władcą i nakłonienie go do przyjęcia ansamblu Tajemnego Bractwa. Jednocześnie nakazuje się bezwzględną, powtarzam jeszcze raz, bezwzględną neutralność w toczonym konflikcie. Należy uczynić wszystko, aby zapewnić późniejszy nieskrępowany dostęp do rzeczonej matrycy runicznej oraz utrzymanie jej w stanie nienaruszonym.
_____Magnus von Antara przyjął decyzję z widoczną ulgą. W gruncie rzeczy wyrok odsuwał czarodzieja na rok z Wolnego Miasta Greyhawk nie umniejszając znacząco jego pozycji w Tajemnym Bractwie. Oczywiście orzeczenie oznaczało strategiczne zwycięstwo magów bisselskich, którzy w ten jakże prosty sposób wyeliminowali mistrza magii powietrza z wojny. Być może nadejdzie czas, kiedy czarodziej będzie mógł pogratulować wieszczce skutecznego szantażu. Tymczasem należało zająć się ustaleniem szczegółów ekspedycji. Wykładowcy Kolegium nadano oficjalny tytuł Legata Tajemnego Bractwa i wyznaczono do pomocy czwórkę utalentowanych adeptów. Zapewniono też niezbędny ekwipunek, odpowiednio wysoki budżet oraz listy polecające. Jeśli pozostałe przygotowania potoczą się gładko Magnus von Antara dotrze pod Młot Ainoru jeszcze tego samego dnia.
Temat: [Trzebież] Kościół w Groß Ziegenort - Dużej Trzebieży
Witam! Dzięki Panie Andrzeju!
Zagadnienie pomników ku czci ofiar I wojny jest wielorako ciekawe, a tego z Trzebieży, szczególnie po opublikowaniu przez Pana Andrzeja zdjęć - podwójnie. Bo proszę zauważyć, że na niewątpliwie starszym zdjęciu, na którym pomnika chyba jeszcze nie ma, nie widzimy też... tej mogiły. Widzimy natomiast eleganckie ogrodzenie kościoła, zastąpione później drewnianym płotem. Dlaczego? Zagadka.
Co prawda, jeśli chodzi o pomnik, to na tym zdjęciu (drugie od góry) coś widać za narożnym słupem ogrodzenia, coś jest posadowione na ziemi - klomb? najstarsza wersja pomnika? Dlatego piszę: "chyba jeszcze nie ma".
Mogiła przy kościele - jeśli przyjąć hipotezę Pana Andrzeja - mogła w tym momencie istnieć w formie płyty, tylko nie ma przy niej krzyża, to możliwe. Bardziej frapuje mnie to ogrodzenie.
Co do pomników ku czci ofiar I wojny - tak, były w każdej miejscowości, ba, więcej, punktem honoru mieszkańców było taki monument ufundować. Przykładem szczególnym jest Jasienica, gdzie na budowę pomnika pieniądze zbierano aż cztery lata (fotkę zamieściłem na str. 18 ostatniego zeszłorocznego zeszytu "Zabytki"), a samej uroczystości odsłonięcia nadano ogromny rozmach. Pomnik ten, najbardziej okazały naszym rejonie, był wtopiony w podnóże klasztornego wzgórza, prawe schody prowadzące na wyższy poziom zachowały się do dzisiaj. Schodów z lewej strony już nie ma.
Szczególność przypadku Jasienicy wynika z jeszcze jednego faktu: obok była miejscowość Duchow. Niby złączona z Jasienicą (granica na potoku, dziś zwanym Gunicą, wtedy Aalbach), ale odrębna w swej tożsamości. Dowodem - własny pomnik, cokół się jeszcze zachował, na "wysepce", pod świerkami, przed nieczynnym dziś sklepem pani Nowickiej. Mimo że między obydwoma pomnikami (Duchow-Jasenitz) nawet kilometra nie ma. Przypuszczam też, że jakiś monument stał na obecnym (ongiś jednym z dwóch) jasienickim cmentarzu. W centrum jest podest, który spełniał prawdopodobnie taką rolę. Co na nim stało - nie wiem, a mieszkańcy, kiedy ich pytać - po staremu mają amnezję.
Pomniki ku czci ofiar I wojny były wszędzie, do dziś można zidentyfikować:
Przęsocin (Neuendorf) - jedyny w pełni zachowany
Siedlice (Zedlitzfelde) - na cmentarzu
Pilchowo (Pilchow) - apsyda w murze kościoła, tam gdzie figura Matki Boskiej, niedawno były jeszcze widoczne nazwiska
Tanowo (Falkenwalde) - podstawa postumentu widoczna do dziś, nastawa z nazwiskami jest wbita w ziemię 100 metrów dalej i tak leży od 1947. Mówię o otoczeniu tanowskiego kościoła.
Jasienica (Jasenitz) -jak podałem wyżej
Duchowo (Duchow) - jak podałem
Niekłończyca (Königsfelde) - tak jak Pan wskazuje
Uniemyśl (Wilhelsmsdorf) - obalony, płyta leży na II cmentarzu, będzie restaurowany w formie minilapidarium
Trzebież (Ziegenort) - opisujemy, jak widać - z zagadkami
Mierzyn (Möhringen) - nastawa z nazwiskami została znaleziona w ruinach starej fabryki, dziś stoi obok bunkra "SKARBU"
Warnołęka (Wahrlang) - stał w środku wsi, tam gdzie dziś jest wiata przystanku, za wiatą jest podstawa pomnika
Nowe Warpno (Neuwarp) - stał przy Wojska Polskiego, są zdjęcia
Altwarp - zaniedbany w czasach NRD, dziś pięknie odrestaurowany stoi w parku, w zachodniej części miejscowości
Luckow - bardzo ładny pomnik naprzeciw kościoła
W wielu miejscowościach, w kościołach są ręcznie wypisane, zwykle na drewnianych tablicach nazwiska poległych, widziałem takie w Luckow, Ahlbeck, Usedom i Pasewalk, na pewno jest więcej.
Oczywiście był też i to okazały pomnik w Policach. Stał na trzystopniowym podeście, do dziś zachowanym na cmentarnej części Parku Staromiejskiego (dawnego cmentarza). Jego głównym elementem był okazały głaz (sama historia jego przywiezienia i osadzenia to cała epopeja). Pomnik ten - przykro rzec - zniszczyła spółka: Jan Matura - burmistrz Szymaszek w roku 1998, gdyż J. Matura zapragnął z owego głazu uczynić centralne miejsce swojego "lapidarium". I tak jest do dziś. To ten spiczasty kamień w centrum lapidaryjnej kompozycji z rozbitym dziś napisem "Lapidarium polickie".
Co gorsza Panowie nie dopilnowali momentu przenoszenia pomnika, u podstawy był akt erekcyjny, ukradziony przez kogoś z ekipy. Zawierał plany budowy monumentu wraz z rycinami projektu dalszej przebudowy otoczenia, listę upamiętnianych poległych, ryciny "żelaznego krzyża", budżet Polic z roku 1934 i inne materiały. Złodzieje próbowali go sprzedać na pniu W. Gawłowi za 12 tys. złotych, ten odmówił i odesłał ich do gminy. Do gminy nie trafili, natomiast oferta co trochę wypływa, ostatnio na jesieni ub. roku w formie niewyraźnych, świadomie nieostrych zdjęć nadesłana mi e-mailem. O ile wiem odwiedzane były szczecińskie antykwariaty, nikt kupić nie chce, raz z racji wygórowanych cen, po wtóre z uwagi na oczywistość paserskiego charakteru takiej transakcji. Rzecz jest skandaliczna sama w sobie, ale co robić?
Sumując - materiały odnośnie pomników ku czci ofiar I wojny zbieram od długiego już czasu, sposobiąc się do kolejnego "zeszytu", mam sporo zdjęć (dawnych i obecnych), natomiast w odniesieniu do pomnika w Trzebieży wyskoczyło - jak widać - kilka ciekawych znaków zapytania. Może wspólnymi siłami znajdziemy odpowiedź?
Pozdrawiam Czytających!
Strona 2 z 2 • Znaleziono 41 wyników • 1, 2