Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: projekt biurka





Temat: Jak Wojewoda traktuje Torun
Jak Wojewoda traktuje Torun
Dlaczego wojewoda nie podpisał dotąd żadnej umowy finansowej, dotyczącej
toruńskich inwestycji wybranych do wsparcia z europejskich środków?

Toruń był jednym ze zwycięzców ubiegłorocznych konkursów, w ramach
których rozdysponowano pieniądze Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju
Regionalnego (ZPORR). W przeciwieństwie do drugiej stolicy województwa,
Bydgoszczy, dosłownie "zalał" Urząd Marszałkowski wnioskami. O europejskie
pieniądze walczył skutecznie nie tylko magistrat (wartość złożonych przez
urząd aplikacji przekroczyła 99 mln zł), ale także Uniwersytet Mikołaja
Kopernika, Książnica Kopernikańska, Muzeum Etnograficzne i Szpital
Wojewódzki. Zarząd Województwa zdecydował, że dofinansowane zostaną: budowa
ulicy Ligi Polskiej; budowa układu komunikacyjnego w rejonie ulic Odległa i
Przelot; projektowanie i budowa Centrum Sztuki Współczesnej (wszystkie trzy
projektami magistratu); rozbudowa Wydziału Matematyki i Informatyki UMK;
tworzenie Kujawsko-Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej (oba projekty złożył UMK);
budowa internetowej sieci bibliotekarskiej Infobibnet (projekt Książnicy
Kopernikańskiej); modernizacja Muzeum Etnograficznego; termomodernizacja oraz
wymiana okien w Szpitalu Wojewódzkim.
Toruń nie jak wszyscy?
Wszystkie zatwierdzone wnioski zgodnie z procedurą trafiły do Urzędu
Wojewódzkiego - pierwsze 18 października, ostatnie 29 grudnia. Prawo wymaga,
by wojewoda podpisał dotyczące ich umowy finansujące w ciągu miesiąca. Termin
ten może być przedłużony wyłącznie wtedy, gdy w dokumentacji znajdą się
błędy, które beneficjent musi poprawić.
Dokumentacja obu magistrackich inwestycji drogowych trafiła na biurka
wojewódzkich urzędników w pierwszej ZPORR-owskiej paczce, 18 października. -
Najpierw była cisza, potem, podobnie jak wszyscy inni wnioskodawcy,
dostaliśmy z Urzędu Wojewódzkiego pismo o konieczności uzupełnienia podpisów
w dokumentach: kontrasygnaty skarbnika miasta oraz parafy osoby upoważnionej
przez prezydenta Zaleskiego. Na kilka dni przed świętami skarbnik i ja
udaliśmy się do Bydgoszczy i złożyliśmy podpisy gdzie trzeba. Od tego momentu
wniosek jest 100-procentowo domknięty. Nie wiem, dlaczego nie znaleźliśmy się
w pierwszej grupie, którą wojewoda zaprosił do popisania umów 30 grudnia.
Byliśmy przecież w takiej samej sytuacji jak ci, którzy w tym dniu podpisali
umowy - tłumaczy odpowiedzialny w Urzędzie Miejskim za ZPORR dyrektor Piotr
Całbecki. W przedostatnim dniu starego roku wojewoda złożył podpis na 20
umowach, wśród których 3 dotyczyły Włocławka, a jeden powiatu bydgoskiego. -
Trudno się dziwić. Z powiatem bydgoskim ma sentymentalne związki sam
wojewoda, z Włocławkiem wicewojewoda - komentuje marszałkowski urzędnik.
Według rzecznika prezydenta Zaleskiego Marcina Czyżniewskiego obie "drogowe"
toruńskie umowy zostaną podpisane "około 20 stycznia".
Kręcą przy Książnicy?
Ciekawy jest los wniosku Książnicy Kopernikańskiej, który trafił do UW 8
listopada. Rzeczniczka wojewody Małgorzata Dysarz poinformowała nas 10
stycznia, że w złożonej przez KK dokumentacji były braki, o których usunięcie
zwrócono się do marszałka województwa. - Czekamy - napisała w konkluzji. -
Nie było żadnych uwag do tego projektu! - zapewnia tymczasem rzecznik
marszałka Mirosław Radzikowski. A dyrektorka KK Teresa Szymorowska otrzymała
wczoraj z UW datowany właśnie na 10 stycznia okólnik (pismo ma 73 innych
adresatów), w którym urzędnik wojewody wzywa ją do złożenia oświadczenia w
sprawie podatku VAT na specjalnym druku. - Obawiam się, że to wszystko może
być związane z konfliktem między bydgoskim a toruńskim ośrodkiem władzy
wojewódzkiej - uważa przedstawiciel jednego z toruńskich beneficjentów. W
trosce o los aplikacji swojej instytucji woli postać anonimowy.




Temat: LUTY 2004
Pierwszy dzień w pracy...
...nie było najgorzej. Wyszłam z domu wcześniej, żeby sobie spokojnie dojechać,
przypomnieć gdzie jest moje miejsce parkingowe, itp...

Moje biurko było opróżnione, siedzę więc po rozmowie telefonicznej z tą panną
tam gdzie wcześniej było moje miejsce. Kierownik wrócił z urlopu i tak jak
myślałam, nie bardzo pamięta o tym, że obiecał powrót na moje miejsce
A z drugiej strony mówi, że on nic nie ma wspólnego z tamtym wyrzuceniem moich
rzeczy, że na pewno nic pannie nie kazał, choć ona twierdzi, że "na pewno ktość
jej kazał, tylko nie pamiętam kto". Jak widzę zaniki pamięci są normą w tej
firmie. Mamy się i tak przeprowadzać do innego pokoju bo zgodnie z normami BHP
to jest nas w pokoju o 60% za dużo. Nie wiem czy panna jak wróci z urlopu nie
będzie jeszcze drążyć sprawy z biurkiem, bo może jak jej kierownik powie, że
nie pamięta co obiecał to zacznie się jeszcze pultać. To ja jej sobie wtedy
każę przypomnieć kto jej poradził wrzucić moje rzeczy do szafy bo jak na razie
to efekt jest taki, że chyba będę musiała zapłacić za nową linkę ochronną do
laptopa.

A propos kierownika...jak przychodziłam do tej firmy, to nie było kierownika
(to znaczy był, ale bardzo chory w wkrótce był pogrzeb ) i razem ze mną
przyjęli na to miejsce nową osobę. Niestety facet wymiękł i po 3 m-cach nie
przedłużono mu umowy. Ja więc pracowałam bezpośrednio z dyrektorem, bo dalej
nie było takiego bezpośredniego przełożonego. Bardzo sobie chwalę tę
współpracę...a trwała prawie rok. Jednak ciężko dyrektorowi zajmować się
jednocześnie sprawami sekcji więc w końcu przyjęli na to miejsce młodego
chłopaka, który kiedyś jako audytor przychodził do tej spółki i dobrze ją zna.
To młody facet, może ze 2-3 lata starszy ode mnie. Nie powiem, facet naprawdę
kompetentny więc trochę mi ulżyło, że zawsze był ktoś do kogo można szybko
zwrócić się o pomoc. Jednak on przywlókł ze sobą do tej firmy wszytkie
najgorsze cechy jakie tylko uwidaczniają się w pracy w audycie...chamstwo, brak
szacunku do pracownika, przynoszenie roboty na wczoraj za pięć piąta, jak
pracownik nie ma siły to się wychodzi trzaskając drzwiami, itp... Jak przyszedł
to dwie osoby odeszły z sekcji w ciągu miesiąca. Nie chciały z nim pracować.

Teraz jak wróciłam to był bardzo miły...powiedział mi czym się kto teraz
zajmuje, czym będę się ja zajmować, itp...niby na zasadzie, że takie mi dobrał
obowiązki, żebym nie musiała siedzieć w nadgodzinach, ale jednocześnie jest to
projekt do którego do tej pory, od roku, nie wydelegowano żadnej stałej osoby a
ma się skończyć do końca roku... (( Więc już czuję jak to będzie wyglądać...

Więc pierwszy dzień spokojnie, pozałatwiałam formalności, informatycy
poinstalowali mi nowe oprogramowanie, itp... Ale nie wiem...czuję, że sprawa
tego biurka jeszcze będzie wracać, nie wiem jak to będzie z tym nowym
projektem..itp. Zobaczymy. Generalnie mam zamiar iść do roboty, zrobić co moje
i za bardzo się tym wszystkim nie przejmować. Ale już jakaś taka jestem, że nie
mogę odpędzić od siebie tych rozważań, czy dobrze zrobiłam, itp...
A z rewelacji to jak poszłam do pracy, to Szymon zaczął znów trochę "cycać".
Minimalne ilości, w zasadzie na dobranoc - ja już w zasadzie myślałam, że nie
wrócę do karmienia ale jeśli mam jeszcze tę parę kropel mleka, to może warto,
chociaż dla kontaktu z dzieckiem, które chyba wie, że mama poszła sobie na
długo.... ( Idzie jesień, więc może dam mu choć odrobinę przeciwciał. Muszę
tylko zrewidować leki, które biore bo na to przeziębienie dostałam Bactrim ale
już skończyłam i będę brać już tylko Hedelix. Triquilaru nie tolerowałam, więc
na szczęście nie wzięłam dużo, zostało mi opakowanie, więc jeśli któraś z Was
potrzebuje, to ja mogę odstąpić.

I to w zasadzie tyle, Szymon dziś straaaaaasznie marudzi! Chyba ząbki - a może
któraś W-wianka wybiera się dziś lub jutro na zakupy? Ja muszę kupić sobie
jeszcze parę rzeczy do pracy więc może się wybierzemy gdzieś wspólnie.
Na resztą postów odpowiem potem, nie zdążyłam nic przeczytać bo tak pędzicie....
Pa!
Gosia





Temat: Podnosza łby
Podnosza łby
Przewodniczący Ziomkostwa Prus Wschodnich Wilhelm von Gottberg oskarżył w
niedzielę o ludobójstwo kraje odpowiedzialne za przymusowe wysiedlenie
Niemców po drugiej wojnie światowej

Gottberg zapowiedział w Berlinie podczas kongresu Ziomkostwa, że jego
organizacja będzie wspierała projekt utworzenia "Centrum przeciwko
Wypędzeniom", które "powinno skoncentrować się na ukazaniu cierpień
mieszkańców Prus Wschodnich". W dwudniowym spotkaniu pod hasłem "Służyć
stronom ojczystym poprzez dialog" uczestniczył premier Saksonii Georg
Milbradt (CDU).

- Jeszcze przed Konferencją Poczdamską Polska i Związek Radziecki stosowały
brutalne bezprawie, wypędzając mieszkańców Prus Wschodnich. Kilkadziesiąt
tysięcy osób deportowano lub osadzono w obozach dla internowanych, w których
ludzie masowo umierali - powiedział Gottberg.

Szef ziomkostwa mówił, że uczestnicy Konferencji Poczdamskiej (17.7 - 2.8.
1945 r.) nakazali przeprowadzenie wysiedleń ludności niemieckiej w sposób
uporządkowany i humanitarny. Podczas konferencji przywódcy USA, Wielkiej
Brytanii i ZSRR postanowili przymusowo przesiedlić Niemców z Polski i innych
krajów środkowoeuropejskich.

- Zalecenie "w sposób uporządkowany i humanitarny" było dla krajów
wypędzających nieważnym sloganem. Masowe wypędzenia ze stron ojczystych miały
czasem charakter ludobójstwa - powiedział Gottberg dodając, że 2,5 miliona
Niemców przypłaciło życiem ucieczkę i wysiedlenie. W Jałcie i
Poczdamie "podeptano" prawo międzynarodowe. Polsko-niemiecką granicę na Odrze
i Nysie Łużyckiej Gottberg nazwał "granicą krzywdy" ustaloną "arbitralnie"
przez zwycięskie mocarstwa.

Gottberg zakwestionował stanowisko reprezentowane przez byłego ministra spraw
zagranicznych Polski Władysława Bartoszewskiego, który miał powiedzieć, że
wypędzenia zorganizowała "przysłana z Moskwy i narzucona Polsce klika". - Ta
wypowiedź odpowiada polskiej racji stanu zakładającej, że Polacy byli w
przeszłości zawsze tylko ofiarami. Nie odpowiada jednak historycznej
prawdzie - powiedział.

Dodał, że dziesiątki tysięcy Polaków uczestniczyło na szczeblu samorządów w
przeprowadzeniu wypędzeń, a setki tysięcy osób wzbogaciło się, przejmując
prywatne i państwowe mienie Niemiec.

Szef ziomkostwa przyznał, że początkowo Niemcy wypędzali Polaków. Dodał
jednak, że Niemcy już rozliczyli się, także materialnie, z dokonanych podczas
wojny zbrodni. - Żaden inny naród w historii ludzkości nie poniósł tak
wielkich ofiar jak Niemcy po drugiej wojnie światowej - powiedział.

Działacz Związku Wypędzonych mówił, że zachodni alianci są
współodpowiedzialni za krzywdy wyrządzone Niemcom.

- Gdzie są od dawna oczekiwane wyrazy ubolewania? - pytał. Jego zdaniem,
polityka niemieckiego rządu polegała w minionych 35 latach na "prezentach i
ustępstwach". Gottberg powiedział, że 60 lat po wojnie nadszedł czas, aby
powiedzieć sąsiadom i partnerom z UE i NATO, że wszystkie moralne pouczenia
pod adresem Niemiec są w XXI w. nie na miejscu. Tę wypowiedź uczestnicy
spotkania nagrodzili długimi oklaskami.

Kraje, które wypędzały Wschodnich Niemców lub podejmowały zza biurka decyzję
o wypędzeniach, dokonały gwałtu na Niemcach -uważa Gottberg. - Dlatego nie
powinny one wykazywać w kontaktach z Niemcami "faryzeuszowskiej
bezkrytyczności".

Gottberg zapowiedział, że jego Ziomkostwo będzie wspierało projekt
utworzenia "Centrum przeciwko Wypędzeniom" w wersji proponowanej przez
szefową Niemieckiego Związku Wypędzonych (BdV) Erikę Steinbach. -
Doprowadzimy do realizacji projektu - zapewnił.

Steinbach potwierdziła w sobotę wcześniejsze informację o znalezieniu
odpowiedniej działki w Berlinie przeznaczonej na budowę kontrowersyjnej
placówki. Zdaniem Gottberga, w centrum przyszłej ekspozycji powinny znaleźć
się cierpienia mieszkańców Prus Wschodnich. Dodał, że najlepszą lokalizacją
Centrum byłby Pałac Cecilienhof, gdzie odbywała się w 1945 r. Konferencja
Poczdamska, jednak "nie jest to realistyczne".

Gottberg wyraził nadzieję, że po upływie okresów przejściowych
ograniczających możliwość zakupu ziemi w Polsce, byli mieszkańcy Prus
Wschodnich będą się osiedlać w swojej dawnej ojczyźnie, aby "pielęgnować
niemiecki język" i "utrzymywać niemiecką tożsamość".

Ziomkostwo Prus Wschodnich, reprezentujące 200 tys. osób pochodzących z
dzisiejszych terenów Warmii i Mazur w Polsce oraz rosyjskiego obwodu
kaliningradzkiego, jest jednym z 21 ziomkostw, które tworzą Niemiecki Związek
Wypędzonych. Gottberg jest jednym z sześciu zastępców przewodniczącej
Związku, Eriki Steinbach.

No coments!



Temat: najlepszy komputer
eMac 1.42/256/80/Combo/Radeon9600/56k
Dobrze przjrzyjcie się eMakowi. Trudno go nie polubić. Projekt typu wszystko w jednym, prostota plug-
and-play, olbrzymia wydajność i atrakcyjna cena - użytkownik otrzymuje wszystko, co niezbędne do
pracy, nauki i zabawy, od razu po wyjęciu z opakowania.

Weź wszystko
Wraz z nowym eMakiem każdy otrzyma system Mac OS X Tiger, cały zestaw aplikacji iLife oraz potężny
procesor G4, który doskonale radzi sobie z utworami muzycznymi. Mówiąc o utworach, proponujemy
wybranie eMaka z nowym napędem SuperDrive, który pozwala na nagranie do 2100 piosenek (lub
ponad 3 godziny wideo MPEG-2) na jednym dwuwarstwowym dysku DVD.

Same gwiazdy
Czujesz potrzebę tworzenia? Nie musisz szukać daleko, aby znaleźć potrzebne narzędzia. Wystarczy
otworzyć teczkę Applications i odkryć ukryty w niej cyfrowy skarb: iTunes, iPhoto, iMovie HD, iDVD,
GarageBand i iWeb. Indywidualnie, każda z aplikacji iLife ?06 oferuje potężne opcje do zakupu i
zarządzania muzyką, porządkowania cyfrowych zdjęć, edycji wideo, tworzenia własnej muzyki i
przygotowywania DVD. Ale ich pełna moc ujawnia się dopiero, gdy są używane razem. Te zintegrowane
narzędzia współpracują ze sobą bez żadnych problemów znosząc wszystkie bariery dla talentu i
kreatywności.

Opcje nagrywania
To wiele możliwości. eMac z napędem Combo czyta dyski DVD oraz czyta i zapisuje dyski CD.
Natomiast eMac wyposażony w 8x SuperDrive obsługuje nagrywanie na dwuwarstwowych DVD ?
zwiększa to dwukrotnie ilość miejsca na dysku (do 8,5 GB zamiast 4,7 GB). Niezależnie od modelu eMac
zapewnia wiele sposobów wykorzystania cyfrowego centrum.

Pomówmy, na przykład, o filmach. Oba modele odtwarzają DVD z najlepszymi produkcjami z
Hollywood, a DVD Player, aplikacja dołączona do systemu Mac OS X Tiger, jest tak prosta w obsłudze
jak pilot do telewizora. Oba modele eMac umożliwiają też nagrywanie na dyskach CD. W iTunes, na
przykład, można tworzyć własne listy odtwarzania ? ?Muzyka do samochodu?, ?Muzyka do tańca?,
?Nocne melodie? ? i nagrać CD (muzyczne lub MP3) do odtwarzania w samochodzie lub w domowym
systemie stereo. Na CD można też nagrywać dane ? prosto z biurka; to łatwa droga do
zarchiwizowania ważnych dokumentów lub udostępnienia projektu współpracownikom w biurze.

Używając eMaka wyposażonego w SuperDrive można zarchiwizować tysiące cyfrowych zdjęć z iPhoto na
jednym DVD. Lub użyć iDVD i utworzyć własne DVD w stylu Hollywood, na którym zostaną połączone
projekty iMovie HD z pokazami slajdów iPhoto i muzyką z iTunes. Nagrane w eMaku dyski DVD można
odtwarzać w większości domowych odtwarzaczy DVD, co pozwala na ich łatwe udostępnianie innym. I
to wszystko można wykonać nie tracąc zbyt wiele czasu: SuperDrive w eMaku nagrywa jednowarstwowe
DVD z prędkością do 8x oraz dwuwarstwowe DVD z prękością do 2,4x.

Połączenie z siecią.
Ponieważ eMac jest przygotowany do AirPort Extreme, nowego eMaka można postawić w dowolnym
miejscu w domu, a nie tylko w pobliżu gniazda telefonicznego lub punktu dostępu do sieci (1).
Użytkownik może zamówić eMaka z zainstalowaną kartą AirPort Extreme lub zainstalować ją samemu.
Po zainstalowaniu karta AirPort Extreme umożliwia bezprzewodowe łączenie się z Internetem lub
komunikację z innymi komputerami przy użyciu opcjonalnej stacji bazowej AirPort Express lub AirPort
Extreme. Cecha AirTunes w stacji bazowej AirPort Express pozwala na słuchanie utworów z muzycznej
biblioteki iTunes w dowolnym pomieszczeniu domu.

Zamówienie eMaka z zainstalowanym opcjonalnym, wewnętrznym modułem Bluetooth umożliwia
używanie bezprzewodowej klawiatury i myszy w odległości do 10 metrów. Można też bezprzewodowo
synchronizować adresy i numery telefonów przechowywanych w Mac OS X Address Book z wieloma
telefonami komórkowymi i urządzeniami PDA.

Obok AirPort Extreme i Bluetooth dostępne są też inne rozwiązania dla łączności. Każdy eMac posiada
FireWire 400 i USB 2.0, które ułatwiają podłączanie szerokiego zakresu urządzeń peryferyjnych, takich
jak cyfrowe aparaty telefoniczne, kamkordery, drukarki, skanery, a nawet iPoda i iPoda mini.
Wbudowany jest modem (56K v.92) i 100BASE-T Ethernet, które udostępniają wiele opcji komunikacji
przez Internet. Port Mini-VGA pozwala na podłączenie do eMaka zewnętrznego projektora lub
telewizora, co jest szczególnie przydatne do prezentacji. Natomiast do wejścia słuchawkowego można
podłączyć słuchawki lub zewnętrzne głośniki.

Dostępna moc G4
Imponujący procesor 1,42 GHz PowerPC G4 zapewnia całą potrzebną moc. Niezależnie od tego, czy
tworzysz złożone arkusze kalkulacyjne w Excelu, czy też duże prezentacje w Keynote, żaden bit nie
zostanie zgubiony. Ale pełne możliwości eMac ujawni dopiero przy przeglądaniu tysięcy cyfrowych
zdjęć w iPhoto lub podczas wprowadzania przejść pomiędzy klipami w iMovie HD. Dzięki procesorowi
PowerPC G4 z Velocity Engine, eMac umożliwia nawet tworzenie własnych DVD z iDVD.




Temat: W sprawie "remontu" biblioteki pospolite ruszenie!
Ja mam na myśli nie budynek szpitala, w którym do końca 2007 roku działały
poradnie zdrowia! Ja piszę o budynku przy ul. Zamkowej, tym z czerwonej cegły,
który niszczeje od lat. Naprzeciwko placu Pofranciszkańskiego. To tam, gdzie
cyrk swe namioty rozkłada.
To właśnie w nim miało być pierwotnie usytuowane
pogotowie ratunkowe (dogodny dojazd w razie wypadku na drodze Warszawa-Katowice,
a z drugiej strony droga wiodąca ze wschodu kraju, biegnąca ulicą Sulejowską, na
Kielce, Radom i tak dalej).

Otóż, była koncepcja wykorzystania tegoż budynku właśnie na bibliotekę.
Władze miasta, za kadencji prezydenta Matusewicza, ale także już za Chojniaka,
taką ewentualność brały pod uwagę. Urzędnicy odpowiedzialni za inwestycje byli
na miejscu i nawet opracowano wstępny kosztorys przystosowania obiektu na
potrzeby miejskiej książnicy. Pani dyrektor Pol optowała za takim właśnie
wariantem. Ale ekipa Chojniaka wymyśliła inny, bajkowy obiekt, z takim rozmachem
i za tak ciężkie miliony, że ani w tej, ani w żadnej następnej kadencji
samorządu takie coś nie powstanie, bo nikt nie wyłoży takich sum. Pani Pol
zabrała nawet urzędasów do przykładowych w Polsce, zupełnie nowych bibliotek,
które spełniają doskonale swoją rolę, a które wzniesiono za połowę kwoty,
rzuconej bezmyślnie przez obecne władze miasta. Już wtedy dyrektor Pol z lekka
podpadła Chojniakowi i jego pomagierom. Coś mi świta, że chyba nawet wyłożono
jakąś niebagatelną sumę na projekt biblioteki i zdaje się, leży on w czyjejś
szufladzie biurka.

No i teraz, gdy Pan Chojniak (też pewnie z pomocą swoich macherów) wygenerował z
komórek swego umysłu kolejny absurdalny projekt, czyli "remont" rozsypującej się
od fundamentów poprzez piętro aż po sam dach synagogi "po wierzchu" - jak
powiada mój majster budowlany o takich remontach - to Pani dyrektor Pol
skrytykowała ten poroniony pomysł na antenie lokalnego radia i miejscowej prasy.
Dlatego kilka dni później Pan Chojniak postanowił dyrektorkę posłać na
emeryturę, "bo przecież już przed dwoma laty nabyła ona praw emerytalnych".

Koń by się uśmiał! Buahaha! Buahaha! Dziwne, że przez minione dwa lata fakt
ów prezydentowi nie przeszkadzał.
Ano, nie przeszkadzał, bo Pani Pol
siedziała z buzią na kłódkę. Ale ona - jak w ogóle ta kobieta śmiała? -
zaczęła pyszczyć.

Zapytacie: a dlaczego Pan Chojniak - choćby dla przyzwoitości, czy dla
niepoznaki, nie odczekał z tym zwalnianiem dyrektorki jakiś miesiąc, może
dwa?
A dlatego - moi drodzy - żeby innym dać przykład, jak ręka Pana
Chojniaka karze: szybko i surowo.


Budynek, o którym piszę został sprzedany łódzkiej firmie oświatowej, ale ta
zamiast urządzać tam zapowiadane przez siebie bajery-rowery, ograniczyła swą
aktywność jedynie do... zamurowania cegłami wszystkich otworów okiennych i
drzwiowych na parterze. W opuszczonym budynku pokradziono okna i co się dało, a
okoliczne menelstwo znalazło tam przystań: pijalnię, noclegownię i szczalnię.
Ale szyby powybijane są już wyżej! Dewastacja trwa w najlepsze! Moja
wychowawczyni z podstawówki tak mawiała: - Ta gęba kamienia się prosi!

Gdyby organa ścigania i wymiaru sprawiedliwości przeszły po 1989 roku
weryfikację (jak w innych koloniach posowieckich), gdyby nie ta zdrada interesów
narodu i obrzydliwa zmowa magdalenkowo-okrągłostołowa oraz przejęcie władzy
przez postkomunę w parze z tak zwaną "różową opozycją", to już dawno różni
ludzie by siedzieli za kratkami za takie marnotrawienie publicznego grosza!
Matusewicz zjadł kilka postawionych obiadów i na czas nie zwrócił laptopa i 3
lata odsiedział. Bo się naraził mafii. A mafia litości nie zna! Za to na
czyny "swoich onych" oczy przymyka.
Wymiar sprawiedliwości jest w Polsce
skorumpowany, sprzedajny i umoczony w ciemne sprawy.

A kto sprzedał panu "biznesmenowi" dawną "Europę" w sercu miasta i
przygląda się spokojnie, jak ta reprezentacyjna kamienica obraca się w ruinę?
Ceglaste pogotowie-biblioteka na Zamkowej też wkrótce zamieni się w perzynę!

Boże, chroń cesarza Franciszka Józefa, a historyczny trybunalski gród miej w
swej opiece!
Amen.





Temat: ZIELONE MAZOWSZE
Nie Zielone Mazowsze (to nazwa znanej organizacji ekologicznej z Warszawy) tylko
Czyste Mazowsze. Jest to projekt utworzenia Międzygminnego Związku Komunalnego.
Jego głównym celem byłaby wspólna praca nad gospodarką odpadami. Do tej pory już
27 gmin uchwaliło uchwałę i weszlo do związku. My jak zwykle jesteśmy na szarym
końcu.

POdobno temat znany jest od jakiegoś roku a przynajniej dobrych 8 miesięcy. A
nasi radni nie wiedzą prawie nic, w każdym razie niektorzy wyglądali wczoraj
jakby nie rozumieli o co biega.

Podobno nasz B. byl na jesieni na szkoleniu w Zakopanem - zorganizowanym przez
Ministerstwo Środowiska, w sprawie tego studium. po tym szkoleniu większość
uczestników wróciła do siebie i zaczęła drążyć temat doprowadzając do uchwalenia
uchwał o przystąpieniu. A nasz burmistrz wrócił z Zakopca i wszelkie papiery i
informacje schował do biurka i niekomu nic nie powiedział.

To od początku było dziwne, dlaczego uchwała chyba dwukrotnie spadła z programu
sesji. Radni nie mieli okazji nawet chwili o tym pogadać, a pan Grądzki
szybciutko ją zdejmował. Mam wrażenie, ze oni (burmistrzowie) boją się podjąć
decyzji o przystąpieniu do związku. Boją sie bo to rok wyborczy i w roku
wyborczym to sie maluje trawniki a nie decyduje o długoletnich planach.
Burmistrzowie przyszli na początek komisji, ale zobaczywszy radczynię z
Ministerstwa Środowiska, która by na pewno zapytała, dlaczego do tej pory nic w
tym temacie, żadnej decyzji nie podjęto, po kilku minutach wyszli.
Tak to obchodza ich bardzo poważne tematy dotyczące wpływu na gospodarke
oczyszczania i zajmowania sie odpadami. Nie będę tu pisała o szczegółach ale
moge powiedziec, ze niektórzy Radni naprawde wykazali daleko posunięty poziom
ignorancji. Niektórzy zadawali takie pytania, że nam - widzom było wstyd. W
końcu jednak chyba głosem 10 do 3 albo 10 do 1, przy dwóch wstrzymujących się
(jak zwykle Mazan nie zaszczycił nas swoja obecnoscią, pomimo, ze to w ICDSie
było, a Sikorski przed głosowaniem wyszedł bo miał rzekomo spotkanie z
mieszkańcem) przyjęto wniosek, zeby na piątek zwołac sesje nadzwyczajną w
sprawie uchwały o przystąpieniu. Czy sesja będzie rzeczywiście - zobaczymy.

Burmistrz tego ewidentnie nie chce, Grądzki też nie. Ale wielu radnych było za,
np. wszyscy radni niezależni (Pszczółkowski, Zielski, Sidorzak, Iwaszko,
Staniak), oraz Sternicki, chyba Rozmarynowski też. innych nie pamiętam.

Ja uważam, ze należy wejść do tego związku. Przestać się wreszcie bać trudnych
decyzji. Nie będe tu już pisac dlaczego bo późno już. Powiem tylko, ze Związki
Komunalne, partnerstwa, wspólne działania projekty dają szanse na rzeczywistą
możliwość oddziaływania co dzieje się w gminie i okolicach. Grupa jest zawsze
silniejsza. I jeszcze jest jeden plus - to nie my jesteśmy liderem tego związku
tylko Żyrardów. Nie ma więc obawy, że coś jak zwykle nie wyjdzie, przeoczymy,
zapomnimy itd. Do związku już weszły (i czekaja na nas bo nie mogą ruszyc jeśli
wszyscy kandydaci się nie wypowiedzą) między innymi: Legionowo, Jabłonna i Nowy
Dwór.




Temat: Kaczyński - człowiek chory na władzę
Kaczyński - człowiek chory na władzę
W Warszawie - jako prezydent - dał popis:
1. bezczynności
2. grubiaństwa
3. T.K.M. (teraz k... my)
4. psujstwa
5. nieudacznictwa
6. zakłamania
ad. 1. Pierwsze dwa lata to kompletna bezczynność podległych mu urzędów
dzielnicowych, którym nie dał żadnych uprawnień; jak za Gomułki - ręczne
sterowanie WSZYSTKIM zza własnego biurka; załatwienie najprostrzej sprawy w
urzędzie dotyczącej np. pozwolenia na budowę trwało co najmniej pół roku)
ad. 2. Słynne "spieprzaj dziadu" obrazuje poziom kultury Kaczyńskiego i jego
wrażliwość na cudze nieszczęście
ad. 3. Stanowiska zależne od prezydenta były obsadzane nie według
kompetencji, lecz zasług partyjnych (jak w PRL). Klasycznym przykładem był
dyr. Fota (ZDM). Taką instytucją powinien kierować człowiek znający Warszawę
jak własną kieszeń. Dyr. Fota był Z LUBLINA!!! Dojeżdzał do pracy w Warszawie
służbowym samochodem! "Załatwił" sobie dzięki PiS-owskim układom mieszkanie w
Warszawie, kupił je na własność nadużywając prawa, a potem wypiął się na nas.
O obsadzie stanowisk viceprezydentów szkoda gadać. Jacyś poloniści, z Suwałk,
nadęte bufony, nie wyjmujące - jak Urbański - faji z gęby, gadający androny i
kłamiący w żywe oczy, ale "po linii" (jak np. Urbański na konferencji dot.
komunikacji publicznej).
ad. 4. Zaraz po dorwaniu się do władzy Kaczyński unieważnił wszystkie
roztrzygnięte już przetargi. To jemu "zawdzięczamy" m.in. jeden wielki
paraliż komunikacyjny związny z budową węzła przy Galerii Mokotów. Unieważnił
roztrzygnięty już przetarg na opracowanie projektu węzła, a "jego" wybrańcy
spieprzyli projekt totalnie.
ad. 5. Nic we Warszawie zarządzanej przez Kaczyńskiego nie działa jak należy.
Ile planów zagospodarowania przestrzennego sporządził? ZERO! Ile nowych
inwestycji komunikacyjnych (najbardziej Warszawie potrzebnych) zrealizował?
ZERO! Jak realizował budżet miasta? W I-szym półroczy zrealizował 16%
budżetu! Na budowę metra wydał 1/3 tego, co mógł, ale oczywiście winą za
nieprzyznanie dalszych sum na 2006r. z UE obciążał przeciwników politycznych
(wrogów?) z PO (którzy wstrzymali się od głosu). UE miała Warszawie przyznać
następne setki milionów, których Kaczyński znowu by nie wykorzystał? A on
szczyci się "zdobywaniem" środków z UE!
ad. 6. Wszystkie swoje wpadki i nasze (mieszkańców Warszawy) nieszczęscia
Kaczyński prezentuje w swich spotach wyborczych jako sukcesy. I nieświadomi
tych kłamstw mieszkańcy Polski, nie znający rzeczywistych "osiągnięć"
Kaczyńskiego w Warszawie, być może na niego zagłosują. I będziemy mieli
powtórkę z PRL, w której rolę Gomułki i Bieruta zarazem, zagra Kaczyński. Na
naszą zgubę.



Temat: W sprawie gospodarstwa w Bierzglinku
Mimo negatywnych odpowiedzi Ministra Skarbu, Ministra Rolnictwa, dnia 20
grudnia 1999r. otrzymaliśmy pozytywną odpowiedź – zgodę Prezesa Własności
Rolnej Skarbu Państwa, co zostało zakomunikowane mi 23 grudnia 1999r. przez
Pana Krzysztofa Wojciechowskiego – Starostę wrzesińskiego.
15 lutego 2000r. Decyzją Wojewody Wielkopolskiego przekazano całe
gospodarstwo , będące dotychczas własnością Skarbu Państwa Powiatowi
Wrzesińskiemu.

III
W trakcie opisywanych zmian, staraliśmy się modernizować park maszynowy. W
latach 1997 – 1998, dzięki współpracy z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji
Rolnictwa zakupiono nowoczesne maszyny, które zastąpiły stare, mniej wydajne.
Była to bardzo korzystna współpraca, ponieważ Agencja pokrywała 70% kosztów
zakupu. Pod koniec 2002 roku, wspólnie z Wojewódzkim Inspektoratem Ochrony
Roślin, wystąpiliśmy z wnioskiem do Wojewódzkiego Funduszu ochrony Środowiska i
Gospodarki Wodnej w Poznaniu o dotację do Stacji Atestacji Opryskiwaczy. Z tego
tytułu uzyskaliśmy 35 tysięcy złotych, co pozwoliło uruchomić w gospodarstwie
pierwszą w powiecie Stację Atestacji.
Wraz z modernizacją parku maszynowego chcieliśmy w 1998r, w drodze przetargu
sprzedać zbędne, nadmiernie zużyte maszyny i narzędzia rolnicze. W związku z
tym, że gospodarstwo było gospodarstwem budżetowym samofinansującym się, które
zobowiązane było 50% zysku odprowadzać do Budżetu Państwa, jak i również do
tego samego budżetu musiało odprowadzać środki uzyskane ze sprzedaży swojego
mienia, pismem z dnia 12 lutego 1998r. zwróciłem się do Ministra Finansów o
wyrażenie zgody na pozostawienia środków uzyskanych ze sprzedaży zbędnych
maszyn i urządzeń w gospodarstwie. Ministerstwo Finansów nie wyraziło jednak
zgody (pismo z dnia 3.03. 1998r.) Było to możliwe dopiero po zmianie
właściciela, czyli po przejęciu przez Powiat Wrzesiński.

IV.

3 października 2001r. zwróciłem się do Zarządu Powiatu Wrzesińskiego o
rozpoczęcie kolejnych etapów restrukturyzacji, którego końcowym efektem miało
być ograniczenie powierzchni produkcyjnej gospodarstwa lub jego
wydzierżawienie. Projekt ten został zaakceptowany przez ówczesny Zarząd
Uchwałą Nr 253/2001. Podałem tam szereg wariantów dalszej restrukturyzacji,
argumentując, że szkoła nie jest w stanie utrzymać takiego areału w obecnej
formie.

Reasumując:

Czy wobec przedstawionych faktów można powiedzieć, że dyrektor ZSR był
oponentem restrukturyzacji?
Czy można powiedzieć, że gospodarstwo było zarządzane zza biurka?
Czy można powiedzieć, że dyrektor ZSR prowadził komunistyczne zarządzanie?
Czy można powiedzieć, że działania dyrektora miało doprowadzić do bankructwa?
Pozostawiam to ocenie Państwa.

Bez przeprowadzenia tych fundamentalnych zmian nie byłoby możliwe
wydzierżawienie gospodarstwa, bo który dzierżawca wziąłby gospodarstwo, które
ma nieuregulowane stosunki własnościowe i prawne, obciążenie w postaci 24
mieszkań i zatrudnienie na poziomie 21 osób?
Nasze działania przyczyniły się wówczas do powstania pierwszego w Polsce
gospodarstwa szkolnego, którego właścicielem był Samorząd a nie Skarb Państwa.
Niewątpliwie winą moją jako dyrektora ówczesnego Zespołu Szkół Rolniczych było
niewykonanie decyzji o likwidacji gospodarstwa 1997-1998r. , co było sprzeczne
z Ustawą o Finansach Publicznych z 8 maja 1991r par.3 oraz jej nowelizacją z 26
listopada 1998r. Art. 20.. Podjęcie decyzji o likwidacji spowodowałoby
przejęcie całego majątku przez Skarb Państwa, a tym samym spowodowałoby brak
zabezpieczenia bazy do kształcenia blisko 650 uczniów, szczególnie w kierunkach
weterynaryjnym i rolniczym. Tym samym dyrektor złamałby Ustawę o Systemie
Oświaty z 7 lipca 1991r.

W tej jakże ważnej sprawie było zaangażowanych bardzo dużo osób; urzędników
powiatowych, rodziców, nauczycieli i wielu postronnych obserwatorów.
Wykonaliśmy ogromną pracę, efektem której są wymierne korzyści dla ZSTiO,
Powiatu Wrzesińskiego i innych jednostek oświatowych z naszego powiatu.
Dziękując wszystkim, chciałbym szczególnie podziękować Radzie Rodziców ZSR i
dalej ZSTiO: pani: Hurysz, Słabej, Wilk, Cieślak , Furmaniak i Panu:
Godzichowi, Koczorowskiemu, Dobosiewiczowi, Odrobnemu, Filipiakowi,
Banaszczakowi, Pawlakowi, Zarembie i Żuchewiczowi .

Z poważaniem
Włodzimierz Wawrzyniak




Temat: Ratujmy Augustów!
Inna trasa? Nie ma mowy!
Obszary Natura 2000 to ani park narodowy, ani ścisły rezerwat! Przedstawia się
je w ten sposób, że podobno nic nie można na nich zrobić. To przecież wielka
bzdura. Rzeczą niezrozumiałą jest dla mnie wprowadzanie opinii publicznej w
błąd! - mówi Leszek Cieślik, burmistrz Augustowa.
I on, i mieszkańcy miasteczka są zdumieni akcją „Gazety Wyborczej" w obronie
doliny Rospudy. Dolina jest objęta właśnie programem Natura 2000.
– Owszem Obszary natura 2000 są chronione, ale można tam inwestować. Tyle że są
zaostrzone procedury sprawdzające, czy nie dochodzi do naruszenia równowagi
przyrodniczej, stąd na przykład za wycięcie każdego drzewa nakłada się tzw.
kompensacje, czyli dodatkowe nasadzenia.

Rysowanie po mapie
Akcja organizacji pozarządowych ma uniemożliwić budowę obwodnicy Augustowa w
wariancie przygotowanym do realizacji przez drogowców – z estakadą! W zamian
ekolodzy proponują inny przebieg całej trasy kilka kilometrów na północ i na zachód.
– Oczywiście, na mapie można kreślić wszystko, nawet kilkanaście wariantów, ale
trzeba pamiętać, że w każdym przypadku obejście Augustowa przekracza dolinę
Rospudy! – denerwuje się burmistrz.
Drogowcy podkreślają, że przyjęty przebieg obwodnicy jest oparty m.in. na
prawomocnym planie zagospodarowania przestrzennego Augustowa. Obecnie jest już
niemal gotowy projekt techniczny, są wykupione grunty.
– Przeprowadzenie całej procedury od nowa, czyli począwszy od zmiany planów,
przez wydawanie wszystkich dokumentów aż wykup gruntów to minimum 10 straconych
lat, a na to mieszkańcy Augustowa nie mogą sobie pozwolić – mówi Leszek Cieślik.
– A wariant przez Chodorki, proponowany przez ekologów i jedną z firm z nimi
współdziałających, to koszt wykupu dwóch tysięcy działek prywatnych! Mało tego,
proponowany przez nich przebieg odcinałby gospodarstwa od pól i łąk. Kto by się
na to zgodził! Z sądu byśmy nie wychodzili!

Zielono im
Ekolodzy, rozkręcając swoją akcje, odwołują się też do wyjątkowych okazów roślin
i zwierząt występujących w dolinie Rospudy. Mówią m.in.: o czarnym bocianie,
głuszcu, biją na alarm przed wyginięciem storczyków i tzw. miodokwiatu krzyżowego.
– Łatwo pisać zza biurka takie rzeczy. Ale ja, chociaż od 20 lat w każdy wolny
dzień wędkuję na Rospudzie czarnego bociana nie widziałem tam nigdy! A głuszec,
cietrzew? Panie, tam nie ma nigdzie takiego czegoś. Owszem jest jedno siedlisko
cietrzewia, ale to w stronę Krasnego za Augustowem i więcej nie ma! – mówi
Henryk Gardynecki. – A storczyki to i owszem, są, ale tam, gdzie ma przebiegać
trasa jest ich ledwie kilka, a mnóstwo storczyków rośnie 600-700 metrów dalej,
właśnie w tamta stronę gdzie ekolodzy chcą przesunąć obwodnicę. Rysia nie
uświadczysz pan żadnego, chyba że będzie przechodził. Nawet saren za dużo nie ma.
Kurier Poranny



Temat: Gąsienica Byrcyn
Gość portalu: info napisał(a):

> Zakopane 2.09.2001 r
>
> Pan
> Prof. Dr hab. Andrzej Grzywacz
> Przewodniczący Państwowej Rady
> Ochrony Przyrody
>
>
> Szanowny Panie Przewodniczący !
> Minister Środowiska Antoni Tokarczuk wystąpił do Pana o wyrażenie opinii przez
> PROP w sprawie
> odwołania Dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego dr Wojciecha Gąsienicy Byrc
> yna. W związku z
> powyższym niżej podpisani członkowie Rady TPN pragną przekazać Panu Przewodnic
> zącemu swoje
> stanowisko w przedmiotowej sprawie. Popieramy ostatnie działania Pana Ministra
> zmierzające do
> odbudowy zaufania pomiędzy środowiskami lokalnymi a administracją parku. Uważa
> my , że w
> obecnej chwili konieczna jest partnerska współpraca wszystkich środowisk dla oc
> hrony Tatr a nie
> tworzenie permanentnych konfliktów ogniskujących się wokół osoby dyrektora. Dos
> trzegamy dużą
> troskę w pracy samorządów lokalnych o zachowanie niepowtarzalnych walorów przyr
> odniczych Tatr i
> Podtatrza co wyraża się w realizacji bardzo kosztownych inwestycji z zakresu o
> chrony środowiska,
> zapisach w planach zagospodarowania przestrzennego i lokowaniu inwestycji sport
> owo -
> turystycznych w miejscach o niższych walorach przyrodniczych, poza granicami ob
> szarów chronionych.
> Z niepokojem obserwujemy tzw. " ekonomizację " działań parku, w której przyroda
> staje się często
> towarem a dążenie do osiągnięcia jak największego dochodu niejednokrotnie przes
> łania cele
> ochrony przyrody. Turyści i społeczność lokalna często informują o nieprawidłow
> ościach przy wycince
> drzew, naruszaniu ostoi fauny ,budowie leśnych dróg transportowych do wnętrza r
> ezerwatów,
> eksploatacji żwiru czy zaniedbaniach w utrzymywaniu lasów. Stało się codzienną
> praktyką, że dyrektor
> parku dowolnie interpretuje zapisy prawne dotyczące współdziałania różnych podm
> iotów i instytucji
> działających na terenie parku. Obecnie , gdy uzgadniany będzie projekt rozporzą
> dzenia Rady
> Ministrów w sprawie TPN atmosfera współpracy i zaufania pomiędzy wszystkimi uc
> zestnikami tego
> procesu ma podstawowe znaczenie i to w naszym przekonaniu uzasadnia ostatnie d
> ziałania Ministra
> Środowiska. Uważamy, że roztropna i wyważona opinia Państwowej Rady Ochrony Prz
> yrody pomoże
> w tworzeniu takich rozwiązań, które służyć będą dobru tatrzańskiej przyrody i
> pomogą rozwiązać
> istniejące konflikty.
>
> Członkowie Rady Tatrzańskiego Parku Narodowego :
>
> Józef Babicz
> Piotr Bąk
> Andrzej Gąsienica Makowski
> Jan Gąsienica Walczak
> Wiktor Łukaszczyk
> Józef Milan Modła
> Jan Palider
> Jan Piczura
> Stanisław Solarczyk

no, no fajna Rada... V Kolumna TPN.
"Dostrzegamy dużą troskę w pracy samorządów lokalnych o zachowanie
niepowtarzalnych walorów przyrodniczych Tatr ..." kupa śmiechu - w wielkiej
trosce o Tatry samorządom ciekła ślinka na mysl o olimpiadzie. Walory
przyrodnicze Tatr są dla samorządów ważne o tyle o ile da sie z nich korzystac..i
chyba to jest rowniez kierunek myslenia calej Rady TPN. Panowie ... Park Narodowy
powinien głównie trwale CHRONIĆ unikalne walory przyrodnicze i krajobrazowe Tatr.
Czy gwarancją skutecznej ochrony są samorządy czy Dyrektor Byrcyn...? A może
Minister Tokarczuk zza warszawskiego biurka ? Dla mnie list skierowany do Prof.
Grzywacza pokazuje tylko jacy ludzie zasiadają w Radzie Paku Narodowego.
Czym kierują się członkowie Rady TPN, czyżby polityką... ?
Zdaje sie że czeka Panów w przyszlosci zimny prysznic od kolegów po fachu....
bardzo zimny.




Temat: Antoni Męnżydło - głos rozsądku
jkwt napisał:

> mohair napisał:
>> O ile mi wiadomo na tamtą lokalizacje zostały wydane warunki zabudowy i
>> zagospodarowania terenu. Urząd nie mógł wydać warunków, jeżeli nie byłoby
>> możliwości ich spełnienia.

> Tak właśnie zostało zrobione. Analiza porównawcza (...) w aspekcie uwarunkowań
> ekologicznych, wykonana przez biegłego z uprawnieniami z listy MOŚ (dostępna na
> stronach UM), str. 5 i 6:

Chodzi właśnie o to, że nie zostało zrobione.
Warunki zabudowy i zagospodarowania terenu, to dokument, który mówi jakie
warunki powinien spełniać projekt budowlany i jakie trzeba złożyć do niego
załączniki, aby mógł uzyskać pozwolenie na budowę.
Trzymajmy się chronologii.
W latach 2002÷2005 prezydent Zaleski nie podjął kontynuacji zamierzenia
inwestycyjnego Trasa Nowomostowa, pomimo jego znacznego zaawansowania, łącznie z
warunkami zabudowy (jeszcze do dziś ważnymi). W 2004 sprawa Trasy Nowomostowej
faktyczne, a wiosną 2005 formalnie została odrzucona.
Zaniechanie tak ważnego dla miasta przedsięwzięcia musi się opierać na mocnych
dokumentach.

Pytam się jakimi dokumentami, czy przepisami kierowali sie prezydent Zaleski i
Rada Miasta w latach:
2002
2003
2004
nie kontynuując dzieła budowy mostu?

Przecież nie opinią o której piszesz, a która datowana jest na KWIECIEŃ 2006.

BTW1
Swoją drogą ciekawa sprawa. Analiza porównawcza powstaje PO podjęciu decyzji a
nie PRZED. Zresztą nie tylko ta analiza. Gdyby nie Mężydło, wcale by nie
powstała. Takie rzeczy nie są potrzebne naszemu dzielnemu prezydentowi do
podejmowania decyzji.

BTW2
Rezerwat „Kępa Bazarowa” jest objęty CZĘŚCIOWĄ ochroną i należy do grupy
rezerwatów LEŚNYCH (łęg wierzbowo-topolowy (Salici-Populetum) o CECHACH
zbiorowiska naturalnego.
"Roślinność rezerwatu Kępy Bazarowej podlega obecnie degeneracji na skutek
zmiany reżimu wód Wisły (obniżenie poziomu, rzadsze zalewanie terenu) czego
wyraźną oznaką jest wnikanie i ekspansja gatunków roślin obcego pochodzenia
(kenofitów)."

Dlaczego te ważne uwagi nie znalazły się wyraźnie w "analizie", mimo że znane są
radnym i prezydentowi? (zapewne przypominają sobie powyższy cytat). Dlaczego
analiza nie została zwrócona biegłemu do uzupełnienia? Zamiast tego biegły ważną
część swojego opracowania poświęca zagadnieniom hydrologicznym, o których ma
mizerne pojęcie, wyciągając błędne wnioski.

BTW3
Fauna wymieniana przy okazji omawiania Kępy Bazarowej jest charakterystyczna dla
całej Doliny Dolnej Wisły i okolic, więc nie wyolbrzymiajmy Kępy Bazarowej jako
jej ostoi. Około 50 bielików zimuje na odcinku od Włocławka do Torunia. Ludzie,
którzy obserwują ptaki przez lornetki, a nie zza biurka wiedzą dokładnie gdzie.
Kuna kamionka (Martes foina) - inaczej - kuna domowa - bywa widywana nocami
między budynkami osiedla "Na Skarpie" itd...



Temat: Longin Pastusiak przed komisją śledczą
Dordzy woJOWie!
Przesylam list od prof. Przystawy nt. koncepcji
marszu/zajazdu/rajdu.
Mysle, ze zaczynamy dochodzic do pewnej koncepcji wspolnej,
ktorej
elementami beda:
1) Marsz (w doslownym tego slowa znaczeniu) na trasie
Czestochowa - Warszawa
podstawowej grupy woJOWnikow
2) rajdy samochodowe towarzyszace marszowi, grup zmotoryzowanych.
3) Termin marszu: od 29 czerwca do do 10 lipca (12 dni + jeden
dzien na
zebranie i jeden na zakonczenie)
4) Rozpoczelibysmy zjezdzac sie do Czestochowy w sobotę 28.06 w
nieziele po
mszy, na Bloniach wymarsz.
5) Grupy podzielone regionalnie - po 10-15 osob, z
transparentami, samochody
oklejone plakatami, wydrukujemy ok. 500 tys. ulotek.
6) Na trasie, w miejscach postoju wiece, spotkania, przygotowane
uprzednio
odwiedziny w ratuszach, etc.
7) W tym czasie lotne grupy dokonuja rajdow na okoliczne
miejscowosci,
wyjezdzaja do przodu, zeby przygotowac trase i mieszkancow na
przyjscie
marszu, przygotowuja prase lokalna, ktora postaramy sie wciagnac
wczesniej
jako sponsora medialnego marszu.
8) Komitet Organizacyjny marszu musi codziennie wydawac
komunikat z
przebiegu, a zapoznawac z nim beda Biura Marszu zorganizowane w
kilku duzych
miastach. Musimy zorganizowac conajmniej kilka takich biur i
wokol nich
robic atmosfere.
9) Cel polityczny marszu: niesiemy Prezydentowi nasz projekt
ordynacji, po
drodze zbieramy podpisy pod wnioskiem o rozwiazanie sejmu i
dokonanie nowych
wyborow poslow w JOW. "Tylko sejm wybrany w JOW moze byc legalny"
10) Cel organizacyjny marszu: Znalezienie nowych aktywistow
Ruchu JOW,
dotarcie do srodowisk, w ktorych jeszcze nas nie bylo
(Czestochowa,
Piortkow, Rawa, Skierniewice, i gdzie tam wypadnie nam w koncu
isc.)
Tak to by wygladalo, a teraz pilnie, pilniutko do-dyskutujmy do
konca
wstepne zalozenia (i tak wszystkiego nie wymyslimy zza biurka) i
zglaszajcie
sie! to tak jak z naszymi konferencjami, ze organizatorzy nigdy
do konca nie
wiedza ile osob przyjedzie. Juz trzeba zaplanowac te dwa
tygodnie wakacyjne,
odlozyc urlopy, albo najlepiej za przykladem kol. Andrzeja
Madeja z Kakowa
wziac rodzine na marsz i na wojenke! Gdzie ta szlachta polska?
Musimy w
miare szybko wiedziec kto idzie i intensywnie przystapic do
organizacji
podstaw logistycznych, to sie samo nie zrobi. Potem w ostatniej
chwili
znajdzie sie jeszcze duzo chetnych, ale teraz, do konferencji w
Krakowie
musimy miec zgloszonych conajmniej 50 osob z róznych miejsc w
Polsce. Jesli
do konferencji w krakowie bedziemy miec dostatecznie duzo
zgloszen, a nawet
wiecej, to zainteresujemy media impreza. Mysle, ze zarowno
Newsweek, jak i
Wprost kupiloby temat, ale to zalezy od ilosci uczestnikow. Musi
nas byc
minimum 100, a maks - ile sie zmeisci.
Dlatego czekam na zgloszenia.
Ci ktorzy isc nie moga beda proszni o zoerganizowanie wsparcia
finansowego.
Marsz bedzie nas kosztowal jak dwie konferencje (a konferencja w
Bielsku
kosztowala ok. 10 tys. zl.).
Czekam na informacje.
Pozdrowienia
JS




Temat: Świetna analiza końca IV RP. Polecam!
Świetna analiza końca IV RP. Polecam!
Tutaj jest świetna analiza tego, czym kończy się tzw. IV RP:
www.gazetawyborcza.pl/1,76498,3977696.html :-))

A na zachętę kilka smakowitych cytatów:
++(...) W Polsce dobiega właśnie końca "rewolucja moralna" - farsowa odmiana
rewolucji socjalistycznej.
(...) Nagle wszystko się zawaliło. „Rewolucja moralna IV RP zdycha właśnie (ze
śmiechu) po wejściu w fazę panowania karłów zza biurka, »ciotek Rewolucji« i
tłustych eunuchów” - napisał na swym blogu Jacek Bartyzel, intelektualista
najbardziej prawicowy z prawicowych.
(...) To normalna kolej rzeczy. Radykałów zastępują biurokraci, w miejsce
idealistów przychodzą pragmatycy, gotowi do rozmaitych kompromisów, by ratować
stanowisko, majątek i własną głowę. PiS-owska "rewolucja", która była farsową
wersją rewolucji prawdziwej, już po roku straciła zęby. Na szczęście.
(...) Projekt IV Rzeczypospolitej doprowadził do zaniku dyskusji o sprawach
dla Polski rzeczywiście ważnych. Nawet jeśli problemy będące przedmiotem sporu
są realne - korupcja, przestępczość, kryzys szkoły, niesprawność państwa -
dyskusja zmierza w stronę ideologicznych dywagacji, a nie ocen pragmatycznych.
W efekcie zgłaszane przez rząd propozycje rozwiązania realnych problemów są
często groteskowe. Zamiast myśleć o tym, jak zmienić system edukacji, by
absolwenci łatwiej znajdowali pracę i mogli skuteczniej konkurować ze swymi
rówieśnikami z innych krajów Unii, toczy się debata o tym, czy mundurki
poprawią dyscyplinę w szkole."
(...) Dyskusję o miejscu Polski w UE sprowadza się do miraży funduszy
unijnych, które pozwolą nam utrzymać szybki wzrost bez konieczności
kontynuowania reform gospodarczych.
Nikt poważnie nie zastanawia się nad przyszłością, nad trendami rozwojowymi,
wpływie globalizacji na polskie społeczeństwo, naszych mocnych i słabych
stronach w światowej konkurencji. Zamiast tego wybuchł spór o historię i
"politykę historyczną".
(...) Każdej wojna i rewolucja pozostawia zniszczenia i chaos. Rząd, który
przyjdzie po odejściu w niebyt obecnej koalicji, będzie musiał zacząć od
posprzątania gruzów. Zmian kadrowych nie da się uniknąć, choćby z uwagi na
oczywistą niekompetencję wielu urzędników mianowanych przez PiS czy
Samoobronę, ale nowi muszą być wybierani według przejrzystych reguł, a nie
politycznych znajomości. Część ustaw przyjętych w ostatnim roku wymaga zmian
lub usunięcia, ale nie to powinno być w centrum zainteresowania nowej koalicji.
Politycy muszą myśleć i mówić przede wszystkim o przyszłości, a nie
przeszłości, zarysować perspektywę rozwoju Polski na najbliższe kilka czy
kilkanaście lat, przedstawić porywające cele, które będą odpowiedzią na
wyzwania współczesnego świata. Trzeba zaproponować coś sensownego w dziedzinie
edukacji, mieć pomysł na łączenie w usługach publicznych kapitału prywatnego i
państwowego, postawić na czele agencji odpowiedzialnej za budowę dróg i
autostrad doświadczonych inżynierów i finansistów, którzy udowodnią, że można
budować w tempie równie szybkim jak w innych krajach."

No i wreszcie diagnoza PO, moim zdaniem bardzo trafna i celna, oraz przestroga:

"(...) Kompromitacja idei IV RP stwarza problem dla Platformy Obywatelskiej,
która podobnie jak PiS szła do wyborów 2005 roku, radykalnie krytykując
dorobek Polski ostatnich kilkunastu lat. Będąc w opozycji do rządu PO, została
zepchnięta do defensywy. Z jednej strony jest oskarżana przez PiS o wszystkie
grzechy III RP, z drugiej w swym programie - przynajmniej w wersji
zaprezentowanej przez Rokitę i Śpiewaka - koncentruje się na działaniach
państwa, a nie na aktywności obywateli. (...) Wciąż jest przede wszystkim
anty-PiS-em lub raczej mniej wyrazistą (choć być może bardziej kompetentną i
przyjazną ludziom) wersją partii braci Kaczyńskich. Platforma nie rozliczyła
się wobec samej siebie i swych potencjalnych wyborców z radykalnych pomysłów,
którymi starała się przelicytować PiS.
Gruzy po rozpadającej się IV RP mogą zasypać nie tylko PiS, ale także
Platformę, jeżeli partia ta nie zdobędzie się na szczere przyznanie, że jej
fascynacja rewolucyjnymi metodami budowy nowego państwa była dziecięcą chorobą."




Temat: Czy kupujecie jeszcze komputery stacjonarne?
@srooba: Zgadzam się że desktop na benchmarkach będzie zawsze wydajnieszy od laptopa w tej samej cenie. Tylko co z tego? Jakie operacje które wykonujesz interaktywnie na kompie trwają minuty? Normalnie wszystko co robisz trwa sekundy a nie minuty, więc nawet kilkunastoprocentowe różnice wydajności nie mają praktycznego znaczenia. Z laptopem nikt normalny nie chodzi po mieście, używa się go albo w podróży (tzn. na dworcach czy lotniskach albo w pojazdach), ale przede wszystkim laptop daje Ci to że możesz w każdej chwili łatwo przenieść go w inne miejsce (bo np. szef urządził naradę w pokoju obok i kazał pokazać wyniki), nie musisz siedzieć do 3 w nocy w pracy żeby skończyć ważny projekt na przedwczoraj tylko bierzesz lapka w torbę i robisz to w domu, itp. Tzn. laptop daje Ci możliwość zmianę miejsca w razie potrzeby zamiast bycia uwiązanym do jednego biurka. Dużo ludzi ceni taką swobodę bardziej niż nieistotnie lepsze parametry desktopa, jak wyniki sprzedaży laptopów świadczą. Kiedyś do pecetów pakowało się hdd 5.25", też byli wtedy tacy którzy twierdzili że dyski 3.5" się nigdy nie przyjmą bo są mniej pojemne, wolniejsze i droższe. I co się okazało ważniejsze - parametry techniczne czy wygoda użytkownia (mniejsze obudowy)?

Nie nabijam się z graczy jako takich, tylko z tego że desktopowcy na tym forum nie mają odwagi powiedzieć że kupują komputer przede wszystkim po to żeby grać na nim w gry, a przynajmniej że możliwość uruchamiania gier wyznacza pożądane parametry ich komputera. Za to usiłują wymyślać na siłę jakieś rzekome zastosowania profesjonalne, o których jak wyłazi z postów maja nikłe pojęcie.

Argument o P133 odnosił się do Twojej próby uzasadniania że i7 z 12GB ramu potrzebny może być do obróbki zdjęć czy filmów. Jak widać nie jest, za to potrzebny jest głównie do szpanowania w szkole.

O sposobie prowadzenia dyskusji i o tym kto ma tu problemy emocjonalne patrz początkowe aroganckie posty desktopowców. Których styl jest nawiasem mówiąc typowy dla postów posiadaczy wymierających gatunków komputerów, dokładnie takie same listy pisali kiedyś atarowcy i amigowcy.

Pisząc o "wymarzonym laptopie" zdradzasz właśnie swoje dziecinne podejście. Komputer (czy tu laptop czy to desktop) nie jest obiektem marzeń, komputer jest narzędziem do pracy (i rozrywki). Kupuje się go takiego jaki jest potrzebny DO BIEŻĄCYCH ZADAŃ, a jak przestaje wystarczać to się go wyrzuca i kupuje się nowy.

Szczególnie dziecinne jest zaś myślenie że do zastosowań profesjonalnych konieczny jest najlepszy (i najdroższy) możliwy sprzęt. Jeżeli używasz komputera do pracy, tzn. DO ZARABIANIA PIENIĘDZY, to wymieniasz go wyłącznie wtedy gdy dzięki nowemu komputerowi Twoja produktywność wzrośnie bardziej niż wynosi cena tegoż nowego komputera (tzn. jeżeli Twoje zyski z wymiany przewyższają koszty). Ciekawe ilu z dyskutantów na forum dzięki tej zaoszczędzonej minucie zarobiło by przez pół roku połowę ceny (sklepowej) swojego komputera?



Temat: Ratujemy Rospudę: mamy już 33 tys. podpisów
"Inna trasa? Nie ma mowy!
Obszary Natura 2000 to ani park narodowy, ani ścisły rezerwat! Przedstawia się
je w ten sposób, że podobno nic nie można na nich zrobić. To przecież wielka
bzdura. Rzeczą niezrozumiałą jest dla mnie wprowadzanie opinii publicznej w
błąd! - mówi Leszek Cieślik, burmistrz Augustowa.
I on, i mieszkańcy miasteczka są zdumieni akcją „Gazety Wyborczej" w obronie
doliny Rospudy. Dolina jest objęta właśnie programem Natura 2000.
– Owszem Obszary natura 2000 są chronione, ale można tam inwestować. Tyle że są
zaostrzone procedury sprawdzające, czy nie dochodzi do naruszenia równowagi
przyrodniczej, stąd na przykład za wycięcie każdego drzewa nakłada się tzw.
kompensacje, czyli dodatkowe nasadzenia.

Rysowanie po mapie
Akcja organizacji pozarządowych ma uniemożliwić budowę obwodnicy Augustowa w
wariancie przygotowanym do realizacji przez drogowców – z estakadą! W zamian
ekolodzy proponują inny przebieg całej trasy kilka kilometrów na północ i na
zachód.
– Oczywiście, na mapie można kreślić wszystko, nawet kilkanaście wariantów, ale
trzeba pamiętać, że w każdym przypadku obejście Augustowa przekracza dolinę
Rospudy! – denerwuje się burmistrz.
Drogowcy podkreślają, że przyjęty przebieg obwodnicy jest oparty m.in. na
prawomocnym planie zagospodarowania przestrzennego Augustowa. Obecnie jest już
niemal gotowy projekt techniczny, są wykupione grunty.
– Przeprowadzenie całej procedury od nowa, czyli począwszy od zmiany planów,
przez wydawanie wszystkich dokumentów aż wykup gruntów to minimum 10 straconych
lat, a na to mieszkańcy Augustowa nie mogą sobie pozwolić – mówi Leszek
Cieślik. – A wariant przez Chodorki, proponowany przez ekologów i jedną z firm
z nimi współdziałających, to koszt wykupu dwóch tysięcy działek prywatnych!
Mało tego, proponowany przez nich przebieg odcinałby gospodarstwa od pól i łąk.
Kto by się na to zgodził! Z sądu byśmy nie wychodzili!

Zielono im
Ekolodzy, rozkręcając swoją akcje, odwołują się też do wyjątkowych okazów
roślin i zwierząt występujących w dolinie Rospudy. Mówią m.in.: o czarnym
bocianie, głuszcu, biją na alarm przed wyginięciem storczyków i tzw.
miodokwiatu krzyżowego.
– Łatwo pisać zza biurka takie rzeczy. Ale ja, chociaż od 20 lat w każdy wolny
dzień wędkuję na Rospudzie czarnego bociana nie widziałem tam nigdy! A głuszec,
cietrzew? Panie, tam nie ma nigdzie takiego czegoś. Owszem jest jedno siedlisko
cietrzewia, ale to w stronę Krasnego za Augustowem i więcej nie ma! – mówi
Henryk Gardynecki. – A storczyki to i owszem, są, ale tam, gdzie ma przebiegać
trasa jest ich ledwie kilka, a mnóstwo storczyków rośnie 600-700 metrów dalej,
właśnie w tamta stronę gdzie ekolodzy chcą przesunąć obwodnicę. Rysia nie
uświadczysz pan żadnego, chyba że będzie przechodził. Nawet saren za dużo nie
ma. "

Kurier Poranny




Temat: Prezydent Kropiwnicki o referendum
Gość portalu: nauczyciel napisał(a):

> Jestem nauczycielem w jednej z lepszych łódzkich szkół. Wśród moich
> kolegów - nauczycieli to referendum budzi albo pusty śmiech albo
> oburzenie z powodu marnowania naszych pieniędzy.

Szkoda więc, że nauczyciele wykazują się ignorancją, zamiast wysokim poziomem
wiedzy. Otóż choćby nawet wydano 10 mln złotych (a nie 500 tyś.) na referendum,
bilans strat i zysków poprzez wywalenie Kropiwnickiego ROK przed końcem kadencji
jest na korzyść miasta! Otóż równowartość referendum (500 tyś zł.) lekką ręką
średnio raz na miesiąc zostaje zmarnowane, ot np. bo panu sponsorowi nie
spodobał się projekt architektoniczny nowego Centrum Ocalałych i zwyczajnie
wywalił to do śmieci). Ludzie, najpierw pomyślcie i policzcie a później
wypisujcie niedorzeczności, że tu jest finansowa strata dla miasta! Wręcz
przeciwnie!

> Bez względu na
> opcje polityczną (choć większość z nas to oczywiście zwolennicy PO -
> nic nadzwyczajnego, tak jest w całym kraju), wszyscy uważamy, że
> Jonski to karierowicz, a celem referendum jest wypromowanie lewicy
> za pieniądze

Znowu ignorancja. To, że komuchy zbierali głosy to warto traktować na zasadzie
pożyteczności idiotów. Bardzo dobrze, przynajmniej się na coś w koncu przydali.
Głosują łodzianie W SPRAWIE Kropiwnickiego a nie komuchy w sprawie samych
siebie! Nauczyciele nie umiejący myśleć to już porazka.

> które mogłyby być wydane na rzeczywiste potrzeby
> łodzian, np. na nowe drogi.

Problem w tym, że Kropiwnicki nie ma bladego pojęcia o drogach, podobnie jak
idioci pracujący pod jego osłoną polityczną. W tym mieście nie będzie nowych
dróg, szczególnie nowych obwodnic rozładowujących zakorkowane śródmiejskie ulice
dopóki się Kropiwnickiego nie wypierd... Jeśli Kropiwnicki pozostanie to
pozostaną także kretyni, którzy zmarnuje SETKI milionów w praktyce jedynie
układając kostkę na chodnikach i zasrywając ulice grubymi rurami. Zobacz może
najpierw jak w innych miastach za mniejsze peniądze organizuje się ruch
uspokojony albo buduje obwodnice czy instaluje estetyczną infrastrukturę. Nie to
co w Łodzi.

> Większość z nas docenia też zasługi
> obecnej ekipy dla rozwoju Łodzi.

Chyba zwoju. KOnkrety prosze.

> Być może jest wśród nas ktoś, kto
> popiera to referendum, ale nie sądzę żeby miał odwagę ujawnić się z
> takimi dziwacznymi poglądami.

Dziwaczne poglądy to twierdzenie, że Łodź ma rozwój dzięki obecnej ekipie. Fakty
są takie, że obecna ekipa nie zrobila NIC żeby przygotować miasto do wzrostu
inwestycyjnego który był tendencją ogólnoeuropejską i ogólnopolską a nie mającą
nic wspólnego z wyjazdami Kropiwnickiego. Sądzą po totalnej ignorancji jaka
wyłania się z twoich wypowiedzi przypuszczam, że nauczycielem nie jesteś, chyba
że jakimś niedouczonym.

> O dziwo, nasi uczniowie w większości
> zgadzają się z nami.

Mój boże, to już zakrawa o opłacony z góry spam z biurka urzędowego. Od kiedy
nauczyciele dyskutują na lekcjach z uczniami o referendum? A jeśli tak to jest
sprawa do prokuratury.



Temat: Actavis??
Cala historia rozpoczyna sie bardzo reprezentacyjnie. Zapewnienia o
dobrej jakości leków, przyjaznych warunkach pracy i oczywiście o
rozwijającej sie strukturze firmy na rynku. Być może rzeczywiście
dotyczy to pozostałych krajów w których Actavis stacjonuje ale w
Polsce funkcjonuje tylko jedna z powyższych cech. Jakość?.. Ale co
komu po jakości skoro nie jest umiejętnie wykorzystywana.
I w tym miejscu trzeba by wdrożyc do całej historii pana S... ja w
swoim opowiadaniu będę używał niku ,,SS ,, . Jako główny bohater
ostatnich czasów firmy ,zajmuje sie przekształcaniem wszystkiego co
sie do niego mówi na cyferki, tabelki bądź rozwiązania matematyczne.
Natomiast droga powrotna informacji juz nie jest taka zrozumiała
przez swoich podwładnych, których karmi suchymi działaniami
matematycznymi. Mogę tutaj przytoczyć ciekawy cytat z kabaretu ,,
wszedł i rozpierdzielil wszystko ,, ( może niektórzy bendą wiedzieć
jakiego... ) Przejmując dział kardio,
Pan SS chyba zapomniał zupełnie o dziale CNS który po przejęciu ,
może bezwiednie , może z braku umiejętności zostawia na pastwę
zjadających go konkurencji. Brak działu aptecznego, brak możliwości
większej współpracy z aptekami powoduje... Ze z przeprowadzonych
ostatnio ankiet dostępność jednego z lekow... Jest znikoma. I kto
jest za to odpowiedzialny? Sami możecie odpowiedzieć sobie na to
pytanie moi drodzy czytelnicy. Nie mogłem w moim opowiadaniu
zapomnieć tez o jeszcze jednym , bohaterze , jest nim pan C... w
swoim opowiadaniu nazwę go SSC ;) . Powinien być on głównym
bohaterem ze względu na pełniona funkcje,
ale skoro zapatrzony jest jak ,gekon w muchę,, ( przy czym mucha
pełni tutaj role pana SS.. ) To zadaje sobie pytanie kto tu jest
prezesem...?
Jedyna osoba która mogła cokolwiek zmienić, poukładać, wdrożyć
projekt rozwijającego sie działu CNS, sama odeszła w niemocy rządów
pana SS...
I jaka rade mogę tutaj napisać tym którzy chcą wejść w szeregi tej
firmy? Może taka ze za solidnie wykonana prace i w pocie czoła
wyrobiony plan, mogą dostać wynagrodzenie z dużym opóźnieniem... bo
przecież najpierw trzeba nagrodzić dowódcę oddziału pana SS nowym
krążownikiem drogowym w postaci Audi A6 , a później zając sie
wypłatami dla swoich pracowników.

Na koniec napisze mała rade, Panie SS może warto odgarnąć z biurka
tabelki , suche cyferki plątajace sie w głowie i wyjść na zewnątrz.
Zobaczyć jak wygląda
rzeczywistość, jak ciężko pocą sie w rejonie twoi handlowcy. Gdy
musza sie tłumaczyć z twoich rządów... czy prosić o kolejne
recepty... mając w reku
tak cenną kartę przetargowa jak ulotka , długopis czy bloczek z
karteczkami.

Pozdrawiam
PM




Temat: strefa płatnego parkowania
strefa płatnego parkowania
W artykule Pana Piotra Miękusa (Tygodnik 7 dni nr 108) z ogromnym
niesmakiem przeczytałem, że nasz magistrat zaczął już wyliczać
jakie dochody przyniesie miastu planowana strefa ograniczonego
postoju. Podobno strefa ma stać się źródłem stałego comiesięcznego
zysku , szacowanego na około 90.000 zł.
Spróbujmy policzyć komu i jakie właściwie korzyści ma przynieść tak
zorganizowana strefa.
Ponieważ punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia to i wyniki
liczenia zależą od przyjętych założeń.
W naszym przypadku należy zacząć od pytania co to jest miasto ?
Jeżeli za miasto uznamy magistrat i jego pracowników, to korzyści
stają się oczywiste
- 90.000 zł stałych dochodów
- stworzenie nowych miejsc pracy dla wysoko wykwalifikowanych
i wynagradzanych „fachowców” od wydawania zaświadczeń,
wysyłania upomnień, rozpatrywania odwołań, naliczania odsetek,
egzekwowania należności itd. itp.
- oczywiście mieszkańcy po te wszystkie papierki będą przyjeżdżać
do Urzędu, ale to tylko zwiększy przychody miasta o dodatkowe
opłaty parkingowe.
Jedynym mankamentem byłby fakt, że „fachowcy” za kilka miesięcy lub
lat dorobią się własnych samochodów, którymi będą przyjeżdżać do
pracy, ale przecież dla tych kilkunastu samochodów na pewno znajdzie
się jakiś nieduży, służbowy, bezpłatny parking,
ostatecznie „prawdziwym fachowcom” można zrekompensować koszt
abonamentów parkingowych jakąś podwyżką.

Gdybyśmy jednak (za Małym Słownikiem Języka Polskiego PWN 1985)
miastem nazywali „skupisko ludności wyróżniające się głównie
nierolniczymi funkcjami” to wyniki wyliczanki staną się nieco inne.
- miasto jako wspólnota mieszkańców będzie TRACIĆ wielokrotnie
więcej z czego ok.90.000 i tak zostanie roztrwonione na
dodatkowe biurka, komputery, papiery, pieczątki, koperty, druczki
i pensje dla nie nadających się do innej pracy „fachowców”,
a reszta trafi do konsorcjum przedsiębiorstw z trochę lepiej
zarządzanych miast Projekt & Parking Serwis z Poznania i jego
berlińskiego partnera.
- przerośnięta biurwokracja niedługo sama sobie będzie organizować
samochody służbowe do analizowania funkcjonowania strefy
i parkingi dla nich, zatrudniać konsultantów do opracowywania
metod podniesienia rentowności strefy itd. itp.
- w niedalekiej przyszłości mieszkańcy będą potrzebni tylko do
płacenia kolejnych,w trudzie i znoju wymyślonych haraczy,
a centrum Radomia i tak zostanie zablokowane przez pędzących
do pracy „specjalistów”.
Mam jednak nadzieję, że ta piiii......... uchwała zostanie
zmieniona i dlatego nieodpłatnie podpowiadam następujące
rozwiązanie :
1.Zorganizować jak największą ilość bezpłatnych parkingów
w centrum i na jego obrzeżach np. teren między ul. Witolda,
a Resursą, obrzydliwie wyglądające z pociągu tereny wzdłuż torów,
ślepa ulica Mickiewicza, ul. Słowackiego przy parku, tereny wokół
ul. Betonowej, placyk przed gimnazjum 13, ślepe ulice Batorego,
Chałubińskiego przy MOSiR, ul. Dzierzkowska na tyłach ZUS itd.
2.Na najbardziej zatłoczonych ulicach : Piłsudskiego, Moniuszki,
Żeromskiego, Nowogrodzkiej przy ZUS-ie, Focha, a nawet Zbrowskiego
przy Urzędzie Skarbowym ustawić znaki zakazu postoju powyżej 30
minut z tabliczką „nie dotyczy posiadaczy biletów parkingowych
i inwalidów”.
3.Pod żadnym pozorem nie pozwalać parkować tam urzędnikom opłacanym
z naszych podatków, którzy zajmują miejsce przez 8 godzin
(chyba, że chcą płacić tak jak reszta pospólstwa).
4.Zastosować progresję np. 1 godzina gratis, 2 godziny- 1 bilet,
3 godziny- 3 bilety, 4 godziny - 6 biletów itd.
5.Do sprawdzania zagonić strażników, którzy i tak snują się
po ulicach, albo gapią w ekrany kupionego z naszych podatków
monitoringu.
Ponieważ uważam tę piiiiii...... uchwałę za próbę sprzedania
współmieszkańców za 90.000 srebrników miesięcznie dlatego zamiast
wynagrodzenia proszę o podanie do publicznej wiadomości imion
i nazwisk autora tej piiiii..... uchwały i tych radnych,
którzy ją poparli.
Najbardziej złości mnie to, że ledwie udało nam się uratować przed
programem „taniego” państwa a tu ktoś próbuje za nasze pieniądze
zafundować nam tanie miasto.
Czy to jest głupota, czy krótkowzroczność, czy też świadome
działanie na szkodę mieszkańców (z niskich pobudek – chęci
zdobycia 90.000 zł miesięcznie i kilku nowych stołków dla starych
przyjaciół) ?




Temat: Ratujemy Rospudę: mamy już 33 tys. podpisów
Dlaczego ekolodzy klamią artykuł z k. porannego
OBWODNICA AUGUSTOWA
Inna trasa? Nie ma mowy!
Obszary Natura 2000 to ani park narodowy, ani ścisły rezerwat! Przedstawia się
je w ten sposób, że podobno nic nie można na nich zrobić. To przecież wielka
bzdura. Rzeczą niezrozumiałą jest dla mnie wprowadzanie opinii publicznej w
błąd! - mówi Leszek Cieślik, burmistrz Augustowa.
I on, i mieszkańcy miasteczka są zdumieni akcją „Gazety Wyborczej" w obronie
doliny Rospudy. Dolina jest objęta właśnie programem Natura 2000.
– Owszem Obszary natura 2000 są chronione, ale można tam inwestować. Tyle że są
zaostrzone procedury sprawdzające, czy nie dochodzi do naruszenia równowagi
przyrodniczej, stąd na przykład za wycięcie każdego drzewa nakłada się tzw.
kompensacje, czyli dodatkowe nasadzenia.

Rysowanie po mapie
Akcja organizacji pozarządowych ma uniemożliwić budowę obwodnicy Augustowa w
wariancie przygotowanym do realizacji przez drogowców – z estakadą! W zamian
ekolodzy proponują inny przebieg całej trasy kilka kilometrów na północ i na zachód.
– Oczywiście, na mapie można kreślić wszystko, nawet kilkanaście wariantów, ale
trzeba pamiętać, że w każdym przypadku obejście Augustowa przekracza dolinę
Rospudy! – denerwuje się burmistrz.
Drogowcy podkreślają, że przyjęty przebieg obwodnicy jest oparty m.in. na
prawomocnym planie zagospodarowania przestrzennego Augustowa. Obecnie jest już
niemal gotowy projekt techniczny, są wykupione grunty.
– Przeprowadzenie całej procedury od nowa, czyli począwszy od zmiany planów,
przez wydawanie wszystkich dokumentów aż wykup gruntów to minimum 10 straconych
lat, a na to mieszkańcy Augustowa nie mogą sobie pozwolić – mówi Leszek Cieślik.
– A wariant przez Chodorki, proponowany przez ekologów i jedną z firm z nimi
współdziałających, to koszt wykupu dwóch tysięcy działek prywatnych! Mało tego,
proponowany przez nich przebieg odcinałby gospodarstwa od pól i łąk. Kto by się
na to zgodził! Z sądu byśmy nie wychodzili!

Zielono im
Ekolodzy, rozkręcając swoją akcje, odwołują się też do wyjątkowych okazów roślin
i zwierząt występujących w dolinie Rospudy. Mówią m.in.: o czarnym bocianie,
głuszcu, biją na alarm przed wyginięciem storczyków i tzw. miodokwiatu krzyżowego.
– Łatwo pisać zza biurka takie rzeczy. Ale ja, chociaż od 20 lat w każdy wolny
dzień wędkuję na Rospudzie czarnego bociana nie widziałem tam nigdy! A głuszec,
cietrzew? Panie, tam nie ma nigdzie takiego czegoś. Owszem jest jedno siedlisko
cietrzewia, ale to w stronę Krasnego za Augustowem i więcej nie ma! – mówi
Henryk Gardynecki. – A storczyki to i owszem, są, ale tam, gdzie ma przebiegać
trasa jest ich ledwie kilka, a mnóstwo storczyków rośnie 600-700 metrów dalej,
właśnie w tamta stronę gdzie ekolodzy chcą przesunąć obwodnicę. Rysia nie
uświadczysz pan żadnego, chyba że będzie przechodził. Nawet saren za dużo nie ma.

Rafał Malinowski



Temat: Tamka 43 uratowana?
Tamka 43 uratowana? Chyba nie... (długie)
Nie ma dobrych wiadomości. Z dzisiejszej "Rzeczpospolitej":

"Kontrowersyjny projekt budowy Centrum Chopinowskiego

SZEŚĆ PIĘTER PANA MINISTRA
Władze Akademii Sztuk Pięknych podjęły ostatnią próbę ratowania kamienicy i
charakteru zabudowy Tamki

Minister kultury Waldemar Dąbrowski chce wybudować Centrum Chopinowskie. Nie
przeszkadza mu, że powstanie ono na miejscu jednego z najstarszych budynków w
Śródmieściu i że zasłoni Pałac Ostrogskich. Nie szkoda mu też miliona złotych
na projekt, mimo że w szufladzie jego biurka leży gotowy projekt podarowany
przez Akademię Sztuk Pięknych.
Centrum ma powstać na miejscu wybudowanej przed 1859 r. kamienicy przy ul.
Tamka 43. Budynkowi już raz groziło wyburzenie. W 1996 roku - w atmosferze
skandalu - kamienicę wykreślono z rejestru zabytków. Decyzję podjęto na
podstawie opracowania, które później specjaliści uznali za nieobiektywne. W
prasie pojawiły się informacje o nadzwyczajnej przychylności osób kierujących
urzędem konserwatorskim wobec przyszłego inwestora.

Za wysokie centrum

Teraz znów planuje się rozebrać kamienicę. Narodowy Instytut Fryderyka Chopina,
kolejny właściciel działki, ma już niezbędne pozwolenia. Na miejscu kamienicy
ma stanąć Centrum Chopinowskie. W zeszły piątek w Ministerstwie Kultury podano
szczegóły dotyczące jego powstania. Małgorzata Błoch-Wiśniewska, wicedyrektor
NIFC, właściciela działki przy ul. Tamka 43, oznajmiła: - Wybudujemy
sześciopiętrowy budynek. Centrum będzie miało 2500 tys. mkw. powierzchni.
Tymczasem wytyczne konserwatorskie zalecają zachowanie obecnej wysokości
obiektu, czyli trzech kondygnacji. Dlaczego? Aby chronić barokowy pałac
Gnińskich-Ostrogskich przed zasłonięciem zbyt wysokim budynkiem.

Bliźniacze projekty

Rozbiórce kamienicy nie będzie się sprzeciwiał minister Waldemar Dąbrowski,
który w piątek kilkakrotnie określił ją jako "ruderę przeszkadzającą w
odtworzeniu historycznego charakteru Tamki". Minister chce też ogłosić konkurs
na projekt centrum. Przeznacza na niego milion złotych. Tymczasem już dwa lata
temu na ASP powstał projekt adaptacji i modernizacji kamienicy przy ul. Tamka
43. Autorką jest absolwentka Wydziału Architektury Wnętrz ASP. Koncepcja
zakłada powstanie Centrum Informacji Muzycznej; przy tym nie zostanie naruszona
harmonia terenu objętego ochroną konserwatorską, jakim jest cała ulica Tamka.
Projekt jest prosty, skromny, funkcjonalny. Na tyle udany, że zyskał aprobatę
władz konserwatorskich, instytucji społecznych oraz wspólnoty mieszkańców
sąsiadującego budynku przy ul. Tamka 41. - On nie nadaje się do realizacji
naszych celów - ocenił na piątkowej konferencji minister Dąbrowski. - A poza
tym autorka tego projektu, jakaś panna, nie jest nawet architektem - dodał po
chwili.
Okazuje się jednak, że koncepcja przedstawiona przez ministra kultury jest
zbieżna z opracowaną na ASP. - Zaskakujące jest to, że program planowanej
inwestycji jest dokładnie przepisany z projektu dyplomowego - zwracają uwagę
władze ASP.
Maciej Szczepaniuk, EMK

Rektor ASP, prof. Adam Myjak, dziekan Wydziału Architektury Wnętrz, prof.
Przemysław Krajewski, oraz prof. Lech Koliński:
"Zapowiedziany na konferencji prasowej (w piątek, 2.04 - red.) konkurs na
projekt Centrum Chopinowskiego to tylko odwrócenie uwagi.
Nie można było przeforsować biurowców panów Kucza-Kuczyńskiego oraz Kuryłowicza
przez Wydział Urbanistyki i Architektury Śródmieście, zrobi to więc
Stowarzyszenie Architektów Polskich. Po nierozstrzygniętym konkursie zajmie się
tym osoba Çz kluczaČ, podobnie jak w konkursie na Arkady Kubickiego.
Dziwimy się, że SARP daje się coraz częściej wciągać w biznesowe plany elit
władzy, tracąc prestiż, dając wyraz braku smaku, wychowania i etyki zawodowej.
(...) Ponadto proponowana wielkość zabudowy to niewyobrażalna destrukcja skali
zabudowy Tamki vis-a-vis pałacu Ostrogskich"- z listu otwartego.

Julia Pitera, radna Warszawy:
Mam wrażenie, że o Warszawie decydują ludzie, którzy jej nie lubią. Chcą
zamienić wartość miasta tkwiącą w jego zabytkach na nowobogacki blichtr.
Toczące się od lat spory o kamienicę na Tamce 43 potwierdzają słuszność
powiedzenia, że kiedy nie wiadomo, o co chodzi, to z pewnością chodzi o
pieniądze. Może warto o tej sprawie poinformować UNESCO i właściwe organy Unii
Europejskiej. Skoro te instytucje międzynarodowe dają pieniądze na ochronę
dziedzictwa kulturowego, powinny wiedzieć, jaki jest rzeczywisty stosunek władz
do zabytków."

Pzdr
M44



Temat: szkolenie z pozyskiwania funduszy UE
ręce, nogi opadają
Osobiście to już mnie nic chyba nie zaskoczy w tym kraju .........J

„Kilkadziesiąt milionów złotych z Unii Europejskiej może nie trafić w tym roku
na Lubelszczyznę. Samorządy nie zrealizują kilkudziesięciu projektów. A
wszystko przez nowe rozporządzenie ministra gospodarki i pracy, które zmienia
zasady oceny unijnych wniosków.

- Właśnie się dowiedziałem, że nasz projekt musi trafić do ponownej oceny -
mówi zaskoczony Eugeniusz Wojtaś, miejski inspektor planowania strategicznego.

Powodem cofnięcia projektów jest wydane w maju tego roku rozporządzenie
ministra gospodarki i pracy, które zawiera nowe kryteria oceny wniosków
składanych przez samorządy. Ministerstwo zmianę przepisów tłumaczy
koniecznością zabezpieczenia się przed ewentualnymi protestami tych, których
projekty zostaną odrzucone”.

no nie, chyba spadnę z krzesła.....bałamutne rozumowanie, nic więcej. Jeśli
mamy w konkursie do oceny 100 projektów a pieniędzy starcza tylko na 3 to jest
niemożliwym że nie będzie żadnych sprzeciwów i protestów. One wynikają
pośrednio z kryteriów oceny projektu, ale bezpośrednią i główną przyczyną
protestów (w całym kraju) jest ich polityczna ocena. Przypomnę etapy oceny:
- sprawdzanie kompletności technicznej wniosku (Urz. Marszałkowski w
Lublinie)
- ocena merytoryczna wniosku (Panel Ekspertów ocenia jakość wniosku w
oparciu o określone kryteria przyznając wnioskom punkty rankingowe. Lista
rankingowa trafia do RKS-u)
- RKS – Region. Komitet Sterujący – składa się z ok. 40 osób – głównie
wójtów, prezydentów, starostów, innych lobbystów z danego województwa...jaka
jest jego rola? Ma on rekomendować do finansowania (również w oparciu o listę
rankingową Panelu Eks.) wybór najlepszych projektów. Kryteria oceny są
oczywiście mgliste – projekt musi przyczyniać się do rozwoju regionu. W
konsekwencji „najlepsze projekty ” to te, które uda się politycznie
przeforsować/ przelobbować a nie te które mają znaczenie regionalne. W RKS
zasiadają przecież osoby, które same składają kilka wniosków i są żywotnie
zainteresowanie ich przeforsowaniem. Ocena obiektywna? Nic z tych rzeczy. Stąd
tyle protestów ze strony tych gmin, których wnioski nie zostały zaakceptowane,
pomimo iż uzyskały więcej punktów (merytorycznych) w ocenie Panelu Ekspertów. I
tu jest kot pogrzebany !
Najgłośniejszy przykład z Poznania – RKS wybrał projekty nie mając przed oczami
listy rankingowej projektów z Panelu Eks.

A więc nie nowe kryteria oceny są lekarstwem na to co się tu dzieje, ale nowe
zasady zarządzania projektami – zmiana całego sytemu oceny i wdrażania
projektów. Odpolitycznienie. Jest to przecież do zrobienia. Wystarczy, że
wnioski z lubelszczyzny będzie oceniała komisja ekspercka (a nie politycy) z
krakowa lub białegostoku. Z pewnością takie posunięcie „uobiektywniałoby”
ocenę projektów.

”- Wiedzieliśmy, że takie rozporządzenie jest przygotowywane, sądziliśmy
jednak, że będzie dotyczyło projektów, które są w trakcie opracowywania. Nikt z
nas nawet nie przypuszczał, że prawo zadziała wstecz. Teraz będziemy musieli
jeszcze raz rozpatrzyć ponad 300 projektów - martwi się Krzysztof Hetman,
zastępca dyrektora departamentu rozwoju regionalnego, który zajmuje się oceną
wniosków.

Będzie to wymagało ponownego przejrzenia ok. tysiąca segregatorów. - Trzeba w
tym momencie wstrzymać pracę nad oceną kilkuset tegorocznych wniosków. To jest
dramat. Opóźni się realizacja wszystkich unijnych projektów, zarówno tych z
2004, jak i tych z 2005 roku - dodaje Hetman”

no właśnie – gratuluję ministerstwu pomysłu! Nie dość, że wprowadzają nowe
kryteria oceny, robiąc tym samym zamieszanie, to jeszcze nakazują sprawdzać
wszystkie projekty z roku 2004 ! również te, które dostały już formalnie
dofinansowanie (a większości przecież już jest w realizacji!). Tu chodzi też
oczywiście o Zamość.
I teraz pracownicy Urzędu Marszałkowskiego nie dość że mają kupę roboty ze
sprawdzaniem wniosków edycji 2005 (znowu setki wniosków, z których wybrane
zostanie kilkanaście) to jeszcze muszą weryfikować w oparciu o nowe kryteria
ministra wnioski edycji 2004. żałosne.

”Procedura oceny projektów zajmie prawie cztery miesiące. Jeżeli więc zostanie
podjęta w najbliższych dniach, to zakończy się pod koniec września. Potem
jeszcze trzeba będzie poczekać 30 dni na podpis wojewody i około dwóch miesięcy
na rozstrzygnięcie przetargów. A w zimie inwestycji się nie rozpoczyna”

moja konkluzja – Polska sam na siebie kręci bat. Zamiast usprawniać wdrażanie
funduszy w Polsce, polski minister zza biurka rzuca kłody pod nogi. Efekt? Za
kilka lat okaże się, że pomimo ogromnego zainteresowania gmin pozyskaniem
funduszy (z pewnością wykorzystanie funduszy sięgnęłoby ok. 100%) okaże się że
Polska nie potrafi wykorzystać w pełni tych funduszy (potrafiła wykorzystać
tylko np. 50%). A wszystko nie przez unię, tylko i wyłącznie przez polskich
polityków i urzędników..... ech....chyba wyjadę do anglii na zmywak. Szkoda
nerwów z tymi funduszami.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl



  • Strona 3 z 4 • Znaleziono 133 wyników • 1, 2, 3, 4