Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: projekt emerytalny
Temat: Polsce potrzebny jest financial controler
Gość portalu: pleple napisał(a):
> Gość portalu: bobo napisał(a):
>
> > Idąc za przykładem wielu przedsiebiorstw, które osiągnęły sukces (czego ni
> e
> > da się niestety powiedzieć o finansach państwa) należy wprowadzić stanowis
> ko
> > w randze ministra - FINANCIAL CONTROLER. Taki gość powinien się zająć
> > TOTALNYM cięciem wydatków. Na pierwszy ogień powinien wziąć koszty
> > administracji państwa (z zarządami państwowych firm na czele). Powinien ci
> ąć:
> > - zbędne etaty w administracji państwowej,
> > - koszty samochodów służbowych, telefonów komórkowych, kosztów
> > reprezentacyjnych, wyjazdów służbowych, używania materiałów i sprzętu
> > służbowego do celów innych niż służbowe,
> > - wynagrodzenia w administracji publicznej oraz spółkach skarbu państwa.
> >
> > Po ograniczeniu do minimum kosztów administracji państwowej powinien:
> > - wziąć się za Urzędy Skarbowe, ZUS, KRUS (ograniczenie etatów, kosztów
> > funkcjonowania tych instytucji, ścisłą kontrolę przepływu pieniądza,
> > zaangażować ABW do konroli w ZUS i KRUS - tamtędy wyciekają miliardy roczn
> ie
> > poprzez lewe renty i inne świadczenia - oczywiście kilku lekarzy trafiłoby
>
> > przy okazji na Rakowiecką za lewe zaświadczenia, co przy okazji oznacza
> > trochę porządku dla służby zdrowia).
> >
> > Kolejny krok to weryfikacja wszystkich wydatków socjalnych - obecnie Polsk
> a
> > jest rajem - wydajemy 2 x wiecej PKB na cele socjalne niż Szwecja!!!
> >
> > Kolejny krok to likwidacja wszelkich agencji i instytucji obracających
> > pieniądzem "państwowym" poza budżetem - likwidacja instytucji, objęcie
> > funduszy kontrolą budżetową.
> >
> > Do tego FINANCIAL CONTROLER winien czynic starania i przygotowywać projekt
> y
> > ustaw zmierzających do:
> > - uproszczenia systemu podatkowego (jeden podatek dochodowy, jedna stawka,
>
> > brak formalności, uproszczone rozliczanie),
> > - uszczelnienia systemu finansów państwa (ścisła kontrola wydatków,
> > wstrzymanie wydatków administracji na samochody, koszty reprezentacyjne it
> p.
> > dobra poza niezbędnymi do funkcjonowania w.w. urzędów),
> > - zmniejszenia do miminum udziału państwa w gospodarce (przyspieszenie
> > prywatyzacji, ograniczenia systemu zezwoleń, licencji, koncesji itd.),
> > - likwidacji biurokracji i utrudnień dla prowadzących działalność
> gospodarczą
> > (rozliczanie wszystkich kosztów dz. gosp. i wszystkich innych formalności
> > poprzez jeden urząd - np. urząd skarbowy),
> > - wprowadzenie systemu dobrowolnych ubezpieczeń emerytalnych, rentowych i
> > zdrowotnych z mozliwością prywatnego ubezpieczenie zamiast w ZUS z
> > jednoczesnym przeniesieniem 100% kosztów ew. świadczeń na prywatne
> > ubezpieczalnie (odciążenie dla ZUS, mozliwość oferowania tych samych usług
>
> > przez prywatnych ubezpieczycieli).
> >
> > Kandydat powinien być ekonomistą praktykiem z dosiwadczeniem min. 10 lat n
> a
> > stanowisku Dyrektora Finansowego wyłącznie w firmach niepaństwowych z
> > konkretnymi doświadczeniami i osiagnięciami zawodowymi.
>
> To powyżej powinien zrobić poli5tyk , który wygrał wybory, został Premierem i
> jest uczciwy wobec swoich wyborców. Żaden tam FINANCIAL CONTROLER
Ha, ha, ha - już widzę polityków, którzy sami się usmiercają politycznie!
człowieku gdzie Ty zyjesz - czy Ty nie widzisz co się w Polsce wyprawia? Kto ma
to zrobić? Premier, którego partia to gangsterzy współpracujący z mafią, którzy
defraudują miliardy złotych? Czy może inni politycy będą chcieli sobie
zmarnowac kariery polityczne gdy następne wybory tóż, tóż?
Obudź się, walnij głową z całej siły w ścianę i idź się przejść po swoim
mieście - jak wrócisz z jakimiś przemysleniami związanymi z rzeczywistością -
to daj znać - chętnie z Tobą podyskutuję. Tymczasem w ramach kuracji
przywracającej świadomość rzeczywistości proponuję przeczytaj kilka
dzisiejszych gazet... :)
Temat: Polsce potrzebny jest financial controler
Polsce potrzebny jest financial controler
Idąc za przykładem wielu przedsiebiorstw, które osiągnęły sukces (czego nie
da się niestety powiedzieć o finansach państwa) należy wprowadzić stanowisko
w randze ministra - FINANCIAL CONTROLER. Taki gość powinien się zająć
TOTALNYM cięciem wydatków. Na pierwszy ogień powinien wziąć koszty
administracji państwa (z zarządami państwowych firm na czele). Powinien ciąć:
- zbędne etaty w administracji państwowej,
- koszty samochodów służbowych, telefonów komórkowych, kosztów
reprezentacyjnych, wyjazdów służbowych, używania materiałów i sprzętu
służbowego do celów innych niż służbowe,
- wynagrodzenia w administracji publicznej oraz spółkach skarbu państwa.
Po ograniczeniu do minimum kosztów administracji państwowej powinien:
- wziąć się za Urzędy Skarbowe, ZUS, KRUS (ograniczenie etatów, kosztów
funkcjonowania tych instytucji, ścisłą kontrolę przepływu pieniądza,
zaangażować ABW do konroli w ZUS i KRUS - tamtędy wyciekają miliardy rocznie
poprzez lewe renty i inne świadczenia - oczywiście kilku lekarzy trafiłoby
przy okazji na Rakowiecką za lewe zaświadczenia, co przy okazji oznacza
trochę porządku dla służby zdrowia).
Kolejny krok to weryfikacja wszystkich wydatków socjalnych - obecnie Polska
jest rajem - wydajemy 2 x wiecej PKB na cele socjalne niż Szwecja!!!
Kolejny krok to likwidacja wszelkich agencji i instytucji obracających
pieniądzem "państwowym" poza budżetem - likwidacja instytucji, objęcie
funduszy kontrolą budżetową.
Do tego FINANCIAL CONTROLER winien czynic starania i przygotowywać projekty
ustaw zmierzających do:
- uproszczenia systemu podatkowego (jeden podatek dochodowy, jedna stawka,
brak formalności, uproszczone rozliczanie),
- uszczelnienia systemu finansów państwa (ścisła kontrola wydatków,
wstrzymanie wydatków administracji na samochody, koszty reprezentacyjne itp.
dobra poza niezbędnymi do funkcjonowania w.w. urzędów),
- zmniejszenia do miminum udziału państwa w gospodarce (przyspieszenie
prywatyzacji, ograniczenia systemu zezwoleń, licencji, koncesji itd.),
- likwidacji biurokracji i utrudnień dla prowadzących działalność gospodarczą
(rozliczanie wszystkich kosztów dz. gosp. i wszystkich innych formalności
poprzez jeden urząd - np. urząd skarbowy),
- wprowadzenie systemu dobrowolnych ubezpieczeń emerytalnych, rentowych i
zdrowotnych z mozliwością prywatnego ubezpieczenie zamiast w ZUS z
jednoczesnym przeniesieniem 100% kosztów ew. świadczeń na prywatne
ubezpieczalnie (odciążenie dla ZUS, mozliwość oferowania tych samych usług
przez prywatnych ubezpieczycieli).
Kandydat powinien być ekonomistą praktykiem z dosiwadczeniem min. 10 lat na
stanowisku Dyrektora Finansowego wyłącznie w firmach niepaństwowych z
konkretnymi doświadczeniami i osiagnięciami zawodowymi.
Temat: Polsce potrzebny jest financial controler
Gość portalu: bobo napisał(a):
> Idąc za przykładem wielu przedsiebiorstw, które osiągnęły sukces (czego nie
> da się niestety powiedzieć o finansach państwa) należy wprowadzić stanowisko
> w randze ministra - FINANCIAL CONTROLER. Taki gość powinien się zająć
> TOTALNYM cięciem wydatków. Na pierwszy ogień powinien wziąć koszty
> administracji państwa (z zarządami państwowych firm na czele). Powinien ciąć:
> - zbędne etaty w administracji państwowej,
> - koszty samochodów służbowych, telefonów komórkowych, kosztów
> reprezentacyjnych, wyjazdów służbowych, używania materiałów i sprzętu
> służbowego do celów innych niż służbowe,
> - wynagrodzenia w administracji publicznej oraz spółkach skarbu państwa.
Nie tylko. Weź pod uwagę, ile utrzymujemy zbędnych instytucji i organów.
1. PAN (Polska Akademia Nauk) - moloch-pijawka budżetu. Obecnie wszystkie
badania naukowe prowadzą instytuty PAN, które mają osobowość prawną i
niezależne od PAN źródła finansowania (głównie z budżetu, ale nie tylko).
Natomiast PAN zajmuje się... no właśnie, nie wiadomo czym.
2. UZP (Urząd Zamówień Publicznych) - główne zadania: wydawanie wyroków przez
arbitrów (od czego i tak przysługuje odwołanie do sądu powszechnego),
wydawanie biuletynu zamówień (wielka sztuka takie wydawanie), wydawanie
decyzji pozwalających na różne pierdoły (a przecież decydowanie o wielu
rzeczach można pozostawić zamawiającym - w końcu i tak ich NIK kontroluje).
3. GIODO (Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych) - skasować, a posiadane
wąskie uprawnienia przerzucić na NIK.
4. RPD (Rzecznik Praw Dziecka) - Przecież mamy Rzecznika Praw Obywatelskich,
dziecko to nie obywatel?
5. Senat - po co nam 100 przelewaczy z pustego w próżne?
6. Sejm - naprawdę wystarczy tylko 200 posłów, bo to taniej i sensowniej. Poza
tym opinii publicznej łatwiej jest kontrolować 200 ludzików niż 460.
> Po ograniczeniu do minimum kosztów administracji państwowej powinien:
> - wziąć się za Urzędy Skarbowe, ZUS, KRUS (ograniczenie etatów, kosztów
> funkcjonowania tych instytucji, ścisłą kontrolę przepływu pieniądza,
> zaangażować ABW do konroli w ZUS i KRUS - tamtędy wyciekają miliardy rocznie
> poprzez lewe renty i inne świadczenia - oczywiście kilku lekarzy trafiłoby
> przy okazji na Rakowiecką za lewe zaświadczenia, co przy okazji oznacza
> trochę porządku dla służby zdrowia).
Popieram w 100%!
> Kolejny krok to weryfikacja wszystkich wydatków socjalnych - obecnie Polska
> jest rajem - wydajemy 2 x wiecej PKB na cele socjalne niż Szwecja!!!
A efekty, jakie są, każdy widzi.
> Kolejny krok to likwidacja wszelkich agencji i instytucji obracających
> pieniądzem "państwowym" poza budżetem - likwidacja instytucji, objęcie
> funduszy kontrolą budżetową.
Przede wszystki należy zlikwidować wszystkie agencje i fundusze. Nawet jeśli
zostawimy niektóre ich zadania (czy większość), to likwidacja tych podmiotów
poprawi wewnętrzną płynność budżetu.
> Do tego FINANCIAL CONTROLER winien czynic starania i przygotowywać projekty
> ustaw zmierzających do:
> - uproszczenia systemu podatkowego (jeden podatek dochodowy, jedna stawka,
> brak formalności, uproszczone rozliczanie),
> - uszczelnienia systemu finansów państwa (ścisła kontrola wydatków,
> wstrzymanie wydatków administracji na samochody, koszty reprezentacyjne itp.
> dobra poza niezbędnymi do funkcjonowania w.w. urzędów),
> - zmniejszenia do miminum udziału państwa w gospodarce (przyspieszenie
> prywatyzacji, ograniczenia systemu zezwoleń, licencji, koncesji itd.),
> - likwidacji biurokracji i utrudnień dla prowadzących działalność
gospodarczą
> (rozliczanie wszystkich kosztów dz. gosp. i wszystkich innych formalności
> poprzez jeden urząd - np. urząd skarbowy),
> - wprowadzenie systemu dobrowolnych ubezpieczeń emerytalnych, rentowych i
> zdrowotnych z mozliwością prywatnego ubezpieczenie zamiast w ZUS z
> jednoczesnym przeniesieniem 100% kosztów ew. świadczeń na prywatne
> ubezpieczalnie (odciążenie dla ZUS, mozliwość oferowania tych samych usług
> przez prywatnych ubezpieczycieli).
> Kandydat powinien być ekonomistą praktykiem z dosiwadczeniem min. 10 lat na
> stanowisku Dyrektora Finansowego wyłącznie w firmach niepaństwowych z
> konkretnymi doświadczeniami i osiagnięciami zawodowymi.
Marzenie... Tyle że mieszkamy w Polsce, niestety. Więc czarno widzę.
Temat: We Wrocławiu powstanie podstrefa WSSE
Hmmm
Była NRD specjalną strefą ekonomiczną?
Anna Rubinowicz-Gründler, Berlin 06-04-2004, ostatnia aktualizacja 06-04-2004
17:00
Polityka gospodarcza wobec b. NRD to wielka porażka - uważają doradcy rządu
Schrödera. Lekarstwem mają być specjalne strefy ekonomiczne przy granicy z
Polską i Czechami
W b. NRD utopiono do tej pory 1,25 bilionów euro - twierdzi najnowszy
tygodnik "Der Spiegel", powołując się na ekspertyzę przygotowaną na zlecenie
ministrów gospodarki i transportu (ten ostatni odpowiedzialny jest też za
sytuację b. NRD).
53 mld euro poszły na budowę infrastruktury komunikacyjnej - dróg, połączeń
kolejowych i wodnych. Ponad 30 mld euro wydano na dotacje do inwestycji, a 20
mld to ulgi podatkowe dla inwestorów. Większość jednak to wydatki na cele
socjalne - emerytury dla 4 mln wschodnioniemieckich rencistów, którzy przecież
nigdy nie płacili składek do zachodnioniemieckich kas emerytalnych, zapomogi
socjalne, dodatki mieszkaniowe i rodzinne.
Te gigantyczne pieniądze zostały w znacznej mierze "utopione" w b. NRD, bo nie
dały oczekiwanego efektu: bezrobocie w NRD jest ponad dwukrotnie wyższe niż na
zachodzie i wynosi ok. 20 proc., młodzi i wykształceni uciekają na zachód za
pracą, na wschodzie nie powstają nowe firmy. "Spiegel" cytując ekspertów mówi o
syndromie włoskiego Mezzogiorno w b. NRD - regionu wiecznie zacofanego i
wiecznie wiszącego na kroplówce publicznych dotacji.
- Odbudowa b. NRD odpowiedzialna jest za minimum dwie trzecie problemów
gospodarczych całych dzisiejszych Niemiec - mówi Klaus von Dohnanyi, b.
burmistrz Hamburga i szef grupy doradców ministra gospodarki Niemiec, która
opracowała cytowany przez "Spiegla" raport.
Eksperci proponują zerwać z dotychczasową praktyką dotowania b. NRD i zamiast
tego m.in. skupić dotacje inwestycyjne na regionach i branżach o wyraźnych
szansach wzrostu, np. przemyśle półprzewodnikowym w Dreźnie. Ponadto sugerują,
że należy przestać inwestować w infrastrukturę, zwiększyć środki na badania
naukowe w instytutach w b. NRD, zliberalizować prawo budowlane, ekologiczne i
prawo pracy, długoterminowo zwalniać firmy z podatków w zamian za gwarantowane
miejsca pracy.
Zdaniem von Dohnanyi dobrze byłoby, aby to nie same landy decydowały o tym, co
subwencjonować, lecz aby skoordynować to na szczeblu centralnym, żeby uniknąć
wyniszczającej konkurencji między regionami. Eksperci sugerują też, aby
przynajmniej w strefie graniczącej z Polską i Czechami, która wskutek
rozszerzenia UE wystawiona jest na szczególnie ostrą konkurencję, wprowadzić
specjalne strefy ekonomiczne - takie jak w Polsce.
Według wczorajszej "Financial Times Deutschland" minister gospodarki Wolfgang
Clement pracuje już nad projektem odpowiedniej ustawy. Ale wielu polityków i
ekspertów jest przeciwko temu pomysłowi.
- To genialny pomysł, ale spóźniony od 10 lat - uważa ekonomista prof. Klaus
Zimmermann. Także szef Zielonych Reinhard Bütikofer jest im przeciwny, bo
wzmacniają one szkodliwą uzależnienie regionów od dotacji.
Ekonomista z Instytutu Badań Gospodarczych IWH na uniwersytecie w Halle Joachim
Ragnitz ostrzega, że specjalne strefy ekonomiczne naruszają unijne zasady
konkurencji i byłyby posunięciem nielogicznym, skoro rząd chce w całym kraju
raczej likwidować ulgi i dotacje.
- Firm przynoszących zyski nie trzeba dotować, a słabym nie pomoże się ulgami
podatkowymi - uważa Ragnitz. Za to - jego zdaniem - na pewno warto uelastycznić
prawo pracy, uprościć prawo budowlane i ekologiczne oraz zmniejszyć
biurokrację. Także IWH opowiada się za skupieniem się w dotacjach na najlepiej
rokujących ośrodkach.
Politycy regionalni sprawiają w tej dyskusji wrażenie kompletnie
zdezorientowanych. Potakują, gdy mowa o wspieraniu regionów silnych, które mają
pociągnąć słabsze, ale dodają, że tych słabych nie można spisać na straty. Rząd
federalny zaś dzięki przerwie wielkanocnej unika dyskusji. Rzecznik ministra
transportu powiedział wczoraj tylko, że nie planuje się koordynowania polityki
dotacji w b. NRD na szczeblu centralnym, ani specjalnych stref ekonomicznych.
Temat: Fiasko pewnego anszlusu, zjednoczone bankrutctwo
Fiasko pewnego anszlusu, zjednoczone bankrutctwo
Sława!
Była NRD specjalną strefą ekonomiczną?
Anna Rubinowicz-Gründler, Berlin 06-04-2004, ostatnia aktualizacja 06-04-
2004 17:00
Polityka gospodarcza wobec b. NRD to wielka porażka - uważają doradcy rządu
Schrödera. Lekarstwem mają być specjalne strefy ekonomiczne przy granicy z
Polską i Czechami
W b. NRD utopiono do tej pory 1,25 bilionów euro - twierdzi najnowszy
tygodnik "Der Spiegel", powołując się na ekspertyzę przygotowaną na zlecenie
ministrów gospodarki i transportu (ten ostatni odpowiedzialny jest też za
sytuację b. NRD).
53 mld euro poszły na budowę infrastruktury komunikacyjnej - dróg, połączeń
kolejowych i wodnych. Ponad 30 mld euro wydano na dotacje do inwestycji, a 20
mld to ulgi podatkowe dla inwestorów. Większość jednak to wydatki na cele
socjalne - emerytury dla 4 mln wschodnioniemieckich rencistów, którzy
przecież nigdy nie płacili składek do zachodnioniemieckich kas emerytalnych,
zapomogi socjalne, dodatki mieszkaniowe i rodzinne.
Te gigantyczne pieniądze zostały w znacznej mierze "utopione" w b. NRD, bo
nie dały oczekiwanego efektu: bezrobocie w NRD jest ponad dwukrotnie wyższe
niż na zachodzie i wynosi ok. 20 proc., młodzi i wykształceni uciekają na
zachód za pracą, na wschodzie nie powstają nowe firmy. "Spiegel" cytując
ekspertów mówi o syndromie włoskiego Mezzogiorno w b. NRD - regionu wiecznie
zacofanego i wiecznie wiszącego na kroplówce publicznych dotacji.
- Odbudowa b. NRD odpowiedzialna jest za minimum dwie trzecie problemów
gospodarczych całych dzisiejszych Niemiec - mówi Klaus von Dohnanyi, b.
burmistrz Hamburga i szef grupy doradców ministra gospodarki Niemiec, która
opracowała cytowany przez "Spiegla" raport.
Eksperci proponują zerwać z dotychczasową praktyką dotowania b. NRD i zamiast
tego m.in. skupić dotacje inwestycyjne na regionach i branżach o wyraźnych
szansach wzrostu, np. przemyśle półprzewodnikowym w Dreźnie. Ponadto
sugerują, że należy przestać inwestować w infrastrukturę, zwiększyć środki na
badania naukowe w instytutach w b. NRD, zliberalizować prawo budowlane,
ekologiczne i prawo pracy, długoterminowo zwalniać firmy z podatków w zamian
za gwarantowane miejsca pracy.
Zdaniem von Dohnanyi dobrze byłoby, aby to nie same landy decydowały o tym,
co subwencjonować, lecz aby skoordynować to na szczeblu centralnym, żeby
uniknąć wyniszczającej konkurencji między regionami. Eksperci sugerują też,
aby przynajmniej w strefie graniczącej z Polską i Czechami, która wskutek
rozszerzenia UE wystawiona jest na szczególnie ostrą konkurencję, wprowadzić
specjalne strefy ekonomiczne - takie jak w Polsce.
Według wczorajszej "Financial Times Deutschland" minister gospodarki Wolfgang
Clement pracuje już nad projektem odpowiedniej ustawy. Ale wielu polityków i
ekspertów jest przeciwko temu pomysłowi.
- To genialny pomysł, ale spóźniony od 10 lat - uważa ekonomista prof. Klaus
Zimmermann. Także szef Zielonych Reinhard Bütikofer jest im przeciwny, bo
wzmacniają one szkodliwą uzależnienie regionów od dotacji.
Ekonomista z Instytutu Badań Gospodarczych IWH na uniwersytecie w Halle
Joachim Ragnitz ostrzega, że specjalne strefy ekonomiczne naruszają unijne
zasady konkurencji i byłyby posunięciem nielogicznym, skoro rząd chce w całym
kraju raczej likwidować ulgi i dotacje.
- Firm przynoszących zyski nie trzeba dotować, a słabym nie pomoże się ulgami
podatkowymi - uważa Ragnitz. Za to - jego zdaniem - na pewno warto
uelastycznić prawo pracy, uprościć prawo budowlane i ekologiczne oraz
zmniejszyć biurokrację. Także IWH opowiada się za skupieniem się w dotacjach
na najlepiej rokujących ośrodkach.
Politycy regionalni sprawiają w tej dyskusji wrażenie kompletnie
zdezorientowanych. Potakują, gdy mowa o wspieraniu regionów silnych, które
mają pociągnąć słabsze, ale dodają, że tych słabych nie można spisać na
straty. Rząd federalny zaś dzięki przerwie wielkanocnej unika dyskusji.
Rzecznik ministra transportu powiedział wczoraj tylko, że nie planuje się
koordynowania polityki dotacji w b. NRD na szczeblu centralnym, ani
specjalnych stref ekonomicznych.
Pozdrawiam i zapraszam na:
Forum Słowiańskie
nakarm dziecko, kliknij w pajacyka TERAZ:
www.pajacyk.pl
Ignorant
+++
Temat: Koniec raju dla emerytów
Koniec raju dla emerytów
Trude i Kurt, emeryci z Duisburga, skończą wkrótce osiemdziesiąt lat.
Wyglądają jednak młodziej, niż wynikałoby to z ich metryk – nadal energiczni
i modnie ubrani. On był suwnicowym w hucie Mannesmanna, ona prowadziła dom i
wychowała dwójkę dzieci. Żyją od ponad 20 lat z jego emerytury, która
wystarcza na niewyszukane, ale dobre jedzenie, komorne za niewielkie
dwupokojowe mieszkanie i utrzymanie dwunastoletniej Toyoty Starlet. Nadal
jeżdżą co roku na urlop do znajomych w dolnosaksońskiej wsi, bo szastanie
pieniędzmi uważają zgodnie za grzech. Być może z tego powodu nie wydają na
papierosy, alkohol, kino, teatr i zakup książek. Obojgu wystarcza lektura
dziennika „Bild Zeitung” i telewizja. Ich domowego budżetu nie obciążają
koszty związane z leczeniem – za lekarza płaci kasa chorych, a opłaty za
lekarstwa i masaże – choć coraz wyższe, są nadal w zasięgu ich finansowych
możliwości. – Mamy teraz wszystko – mówi Trude – ale co będzie, jak dobiorą
się do naszych emerytur?
Niepokój jest uzasadniony. Jesień 2003 r. upływa w Niemczech pod znakiem
debat nad zmianami funkcjonowania państwa, które przygniata ciężar wydatków
bez pokrycia i 4,5-milionowe bezrobocie. Rząd kanclerza Gerharda Schrödera
uznał, że polityka półśrodków nie wystarczy i przygotował program AGENDA
2010, pakiet reform mających odbiurokratyzować gospodarkę niemiecką, a także
zmienić działanie systemów – podatkowego, służby zdrowia i emerytalnego w
starzejącym się coraz bardziej społeczeństwie.
Atmosfera zaczęła gęstnieć, gdy projekty przybrały formę uzgodnień
koalicyjnych bądź ustaw zawierających zmiany, które uzmysłowiły Niemcom, że
opiekuńcze państwo dobrobytu nieodwołalnie odchodzi w przeszłość.
Fakty są jednak nieubłagane. W minionych 40 latach życie statystycznego
Niemca wydłużyło się średnio o 8 lat, za to przyrost naturalny zmniejszył
się prawie o połowę. Oznacza to, że coraz mniej osób płacić będzie składkę
emerytalną na coraz większą liczbę potrzebujących – co stawia pod znakiem
zapytania ideę solidaryzmu, w myśl której młodzi finansują emerytury swoich
rodziców.
Niemiecki system emerytalny oparty jest na związku między wysokością
płaconych składek, a sumą przyszłych świadczeń. Wysokość składki wynosi
obecnie 19,5 proc. miesięcznego uposażenia i jest już czterokrotnie wyższa
od powojennej. Niestety, z każdych wpłaconych 100 euro należy oczekiwać
jedynie 48 centów renty (przed półwiekiem – odpowiednik 5 euro). Pracująca
dziś generacja musi się dodatkowo liczyć z tym, że im młodsza, tym więcej
będzie płacić na fundusz emerytalny, mając w perspektywie niewystarczającą
na życie emeryturę
Temat: Chuda cegla klinkierowa
Chuda cegla klinkierowa
Niemcy przyjęli plan oszczędności
Anna Rubinowicz-Gründler, Berlin 17-10-2003, ostatnia aktualizacja 17-10-
2003 15:23
Niemcy tną zasiłki i zmuszają bezrobotnych do pracy. Nasi sąsiedzi zabierają
się za odchudzanie państwa opiekuńczego. Obniżają podatek dochodowy, próbują
ratować finanse gmin, kas chorych i ubezpieczeń emerytalnych. Wszystko po to,
aby wyrwać z trzyletniego zastoju gospodarkę największego państwa UE i
naprawić jego budżet
Mimo pełnej mobilizacji w koalicji rządowej - na wczorajsze głosowanie
pakietu reform w Bundestagu SPD i Zieloni nie tylko ściągnęli ze szczytu UE w
Brukseli kanclerza Schrödera oraz ministrów spraw zagranicznych Joschkę
Fischera i finansów Hansa Eichla, ale i wyciągnęli z łóżek poważnie chorych
posłów - nie odbyło się bez wpadki. Podczas liczenia głosów z osobnych
głosowań nad dwoma ustawami o reformach na rynku pracy niechcący pomieszano
karty do głosowania i spacer do urn trzeba było powtórzyć. Ostatecznie
wszystkie poddane wczoraj pod głosowanie projekty reform (patrz ramka)
znalazły poparcie rządowej większości w parlamencie. Mobilizacja była
niezbędna, bo rząd ma tylko 4 głosy ponad większość absolutną w Bundestagu.
Jeszcze kilka dni temu sukces Schrödera nie był taki pewny, gdyż sześcioro
posłów SPD uważało stanowisko własnego rządu za zbyt obciążające
najsłabszych. Chodziło przede wszystkim o zaostrzenie przepisów o zasiłkach
dla bezrobotnych. Już dwa tygodnie temu Bundestag uchwalił skrócenie okresu
wypłacania zasiłku z maks. 32 do 12 lub 18 miesięcy; teraz obniżono zasiłek
dla długookresowych bezrobotnych do poziomu zasiłku socjalnego (czyli dla
osób niezdolnych do pracy) i zapowiedziano, że osoby uchylające się od
podjęcia zaoferowanego im zajęcia będą karane zmniejszeniem lub wręcz
odebraniem zasiłku. Nawet bezrobotny z wyższym wykształceniem będzie musiał
teraz zgodzić się na proste i niskopłatne prace, nie odpowiadające jego
kwalifikacjom, a młodzi bezrobotni będą musieli przeprowadzać się za pracą.
Rząd planował też, że rodzice będą musieli łożyć na utrzymanie swych
bezrobotnych dorosłych dzieci i odwrotnie oraz że bezrobotny, zanim dostanie
zasiłek, będzie musiał zużyć oszczędności uzbierane na stare lata. Z tych
ostatnich dwóch punktów rząd zrezygnował pod presją SPD-owskiej lewicy, która
uważała, że nowe przepisy nie zmniejszą bezrobocia, lecz zwiększą liczbę
bezrobotnych żyjących w nędzy.
Ale i tak nowa ustawa to "zmiana w myśleniu o rynku pracy" - jak mówił
wczoraj minister gospodarki Wolfgang Clement, broniąc nowej w Niemczech
polityki zmuszania bezrobotnych do pracy. - Kto nie chce pracować, ten nie
może liczyć na wsparcie społeczeństwa - mówił Clement. Nowe prawo
przekształci też urzędy pracy w agencje pracy, których naczelnym zadaniem ma
nie być już sporządzanie statystyk i wypłacanie świadczeń, lecz aktywnie
pośrednictwo pracy.
Dla chadeckiej i liberalnej opozycji uchwalone zmiany prawa są
niewystarczające. Chadekom nie podoba się też obniżenie podatku dochodowego,
które wyrwie dodatkową dziurę w przyszłorocznym budżecie, a zdaniem CDU/CSU
wcale nie rozkręci koniunktury, oraz wprowadzenie nowego podatku od
papierosów na cele opieki zdrowotnej. Opozycja będzie domagać się znacznych
zmian w ustawach, które trafią teraz do drugiej izby parlamentu - Bundesratu,
gdzie CDU/CSU ma większość. Jeśli chadecja przeforsuje tam wyraźne
zaostrzenie reform, lewe skrzydło SPD może ponownie wypowiedzieć kanclerzowi
posłuszeństwo przy ich ostatecznym zatwierdzeniu przez Bundestag w grudniu.
To zaś oznaczałoby upadek rządu Schrödera, przedterminowe wybory i odsunięcie
niezbędnych i pilnych reform na niejasną przyszłość.
Strona 4 z 4 • Znaleziono 122 wyników • 1, 2, 3, 4