Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: projektowanie kartek





Temat: wycena pracy projektanta...
jerzy.wozniak napisał min:

Niestety architekci uważają się za twórców i w
> związku z tym liczą sobie czasem jak by byli Salvadorem Dali lub co najmniej
> Brookes’em. Niestety ich prace mają się nijak nawet w porównaniu do
> przeciętnego niemieckiego (o angielskich nie mowię) ogrodu i robione są pod
> jeden schemat.

Mam wrażenie Jerzy że jednak znasz tylko ten jeden typ naszych architektów
krajobrazu - ja znam ich również - projekty robione wg jednej recepty -
trawnik ( nerka, ameba lub osmiornica) duzo iglaków ( ale tylko tuje,
cyprysiki, jałowce - tak jakby szkółki produkowały "w kółko" 10 odm. ) żadnych
bylin, obowiązkowe rollbordery i pergola z Dombala ...
ale są też tacy ktorych projekty maja więcej wspolnego ze sztuką ( i stąd ceny
jak u Daliego ;)) niż z ogrodnictwem...

A porównania z projektantami niemickimi nie zawsze wypadały na korzyść
tamtych...;)

Wyjściowy pułap oczywiście jest, u mnie wynosi on 100-300

to faktycznie mało

Na mich programach
> robię to w około dwa dni, co daje w skali miesiąca zarobek dużo większy niż
> średnia krajowa. Wielu znajomych architektów zieleni uważa mnie zatem za
głupa
> gdyż dla nich liczy się jeden klient nabity w butelkę który płaci 4000 za
kilka
>
> kartek papieru.

Uważam ze pracy architekta krajobrazu nie można oceniać przez porównania ze
średnia krajową - to nie jest praca 8 godz dziennie od 8 do 16

Porównajmy raczej cena za projekty ogrodów z cenami architektów wnętrz czy
architektami budowlanymi
Architekt wnetrz bierze za godz konsultacji 50 - 100 zł ( to taka min. stawka)
czy robi w tym czasie coś innego niż architekt krajobrazu - owszem materia jest
inna ...
a koncepcja ( układ , kolorystyka )dla mieszkania ok. 100 m kw. - pewnie min.
800 - 1000 zł
czy architekt krajobrazu za koncepcje ogrodu ma wziąć mniej - dlaczego ??? -
tworzywo w jakim projektuje wymaga podobnej znajomości tematu jak u arch.
wnętrz.

A snoby też musza mieć jakoś zagospodarowany teren wokół domu...;)
a tereny wokół firm czy marketów ... inwestor ( własiciel firmy ) nie musi
lubić roślin - on chce by było ładnie - i to nalezy mu zapewnić.
A ceny za usługi arch krajobrazu są u nas niskie w stosunku do cen budowlańców
czy arch. wnętrz. w Europie ceni się ich pracę bardziej .



Temat: telenowela o FORUM MUZYKA
casting - cz II
Silesius Funkulo wziął do ręki kartkę z zadaniem i przeczytał jego treść:"
"Który z muzyków zespołu Chic współpracował z muzykami Duran Duran i jak się
nazywał ten projekt? Czas 4 sekundy."
- Ale banał - pomyślał Silesius i udzielił pisemnie prawidłowej odpowiedzi.
Przed komisją męczyła się Jessica.
- Powiedz nam coś o sobie - zachęcał Ted, bo się przy nim ludzie jakoś
otwierali.
- Jestem Dżesika i mieszkam w Dobroszycach koło Oleśnicy. Lubię hip hopa i
popa.A najbardziej to mi się podoba taka piosenka, co to jest proszę pana w
reklamie....
- Skład Genesis na płycie "Calling All Stations" - brutalnie przerwał jej Cze.
- No, ten no, Collins?I Gabriel. I Gabriel! - sądziła, że dała radę.
Cze i Kubasa popatrzyli na siebie porozumiewawczo. W ich oczach lśniło "Coś
jarzy".
- Na jakiej koncertowej płycie jakiego zespołu gra Craig Gannon i na czym? - z
uśmiechem na ustach zapytał Ilhan.
- Interpol? - Jessica zapuściła dyskretną sondę.
- Ja bym uznał tą odpowiedź - Ilhan przemówił niczym red.Marek Gaszyński
w "Wielkiej Grze" - no nie jest wprawdzie ten zespół, ale proszę zwrócić uwagę,
że został wymieniony zespół dobry i poważany przez wielu forumowiczów.
Jessica uśmiechnęła się do Ilhana. Teraz było pytanie Miecia:
- Proszę wymienić przynajmniej jeden francuski zespoły zimnofalowy z lat 80-
tych - Miecio poprawił swoje okulary a la Robert Downey Jr, dzięki którym
wyglądał jak francuski intelektualista z końca lat 50-tych.
- Daft Punk? - strzeliła Jessica.
- Niestety, nie.
- No cóż, to pani już dziękujemy - zakończył Nefil.
Jessica z płaczem wybiegła na korytarz.
- No i co?No i co? - otoczyła ją kolejka następnych castingowiczów.
- Oblali mnie na francuskim!
Drzwi uchyliły się i padło z nich:
- Następna osoba proszę.






Temat: ależ fajny dzień mamy dzisiaj co?
rowerek nadal w warsztacie odkrywam zatem uroki przemieszczania się pieszo.
wczoraj doszedłem z centrum na nowe miasto. bbardzo fajna trasa i każdemu
polecam.
start- kawiarnia marszand, stolik białostockich literatów, rozmowy o
zblizającej się promocji najnowszego numeru kartek
skręcamy w prawo na ulicę suraską, nazwa oczywiscie pochodzi stąd, iz tędy
biegł trakt do pięknego nadnarwianskiego suraza, a stamtad dalej na mazowsze
przed nami otwiera sie widok na piekny plac. z jednej strony uniwersytet, z
drugiej dom towarowy, a przed nami pomnik bohaterów białostoczyzny
wchodzimy na ulice mlynową i przez rynnek sienny dochodzimy do knajpy, co sie
kiedys nazywala kuźnia, bo rzeczywiście kiedys stał tu osmolony budynek kuźni.
teraz haj lajf. wchodzimy do środka aby obejrzeć trzy pietra knajpy. sale
kominkową na górze i podświetlane lochy na dole.
tuz obok znajduje się ulica cygańska. obecnie stoi przy niej tylko jeden dom.
skręcamy w kijowską. na wysokości wzgórza św. magdaleny skręcić mozemy w lewo w
ulicę żółtą. ale możemy też podejść aż do grunwaldzkiej. tam w lewo.
potem jeszcze raz w lewo w ulice angielską. na tym rozwidleniu stał niegdys dom
o kształcie żelazka. na dole miescił się fryzjer, zas na ścianie wisiała
zardzewiała skrzynka przedwojennego telefonu.
przechodzimy asfaltowe jezdnie ul.wyszyńskiego i znowu jesteśmy na młynowej. z
niej skręcamy w lewo na kochanowskiego. jedna z piękniejszych ulic naszego
miasta.
wychodzimy na ulicy bema. skręcamy w prawo i już jesteśmy na kopernika.
przechodzimy i kontynuujemy spacer ulicą bema. po prawej stronie jednostka
straży granicznej i rozmaite sprzęty do zabijania ludzi. nastepnie wojskowa
hala sportowa. i nagle za parkanem mozemy zobaczyc replike biskupina. domek z
bali zbudowany na sztucznej wyspie.
dochodzimy do ulicy pogodnej, przechodzimy ją i kierujemy sie w strone
koscioła. bryła budynku wskazuje, ze przy jego projektowaniu maczał palce pan
chwalibóg. niezwykle ciekawe są drzwi koscioła. nie zdradzę dlaczego. kazdy
musi zobaczyc sam.
i juz jesteśmy na nowym mieście. przed nami otwiera się blokowisko. sklepy,
vido, pizza. znów czujemy, że żyjemy w wielkim mieście.
za chwilę zamknę drzwi mieszkanka i odbędę kolejny fascynujacy spacer. co
zobaczę i usłyszę, zawsze chętnie wam opiszę.



Temat: Konkurs plastyczny "Gwiazdkowy Świat" 2005
Konkurs plastyczny "Gwiazdkowy Świat" 2005

*********************************************

Regulamin międzynarodowego konkursu plastycznego
na kartkę świąteczną pn. „GWIAZDKOWY ŚWIAT”

Organizator: Pracownia Wychowania przez Sztukę PK InSEA przy Zespole Szkół
Integracyjnych w Lubinie

Patronat medialny: Telewizja Kablowa Lubin (TKL Lubin)

Uczestnicy: uczniowie szkół podstawowych, gimnazjów, szkół średnich (wiek 7-18
lat)

Kategorie:

I - uczniów klas I-III szkół podstawowych (7-9 lat)
II - uczniów klas IV-VI szkół podstawowych (10-12 lat)
III - uczniów gimnazjów (13-15 lat)
IV - uczniów szkół średnich

CELE:
- kultywowanie tradycji Świąt Bożego Narodzenia
- twórcza samorealizacja dzieci przy projektowaniu i wykonywaniu prac plastycznych
- nawiązanie międzynarodowych kontaktów rówieśniczych w zakresie działalności
plastycznej

Techniki plastyczne, format, ilość prac konkursowych:
1 lub 2 prace w danej kategorii, format A-5 lub A-6, wykonane dowolną techniką
plastyczną, opisane na odwrocie wg wzoru:
- imię i nazwisko autora, wiek (klasa), nazwa szkoły, imię i nazwisko nauczyciela

Termin nadsyłania prac: 5 grudnia 2005 r. (włącznie)
Adres:
Zespół Szkół Integracyjnych w Lubinie
ul. M. Skłodowskiej-Curie 4
59-300 Lubin
(z dopiskiem: „KONKURS – GWIAZDKOWY ŚWIAT”)

JURY:
trzyosobowe w składzie: artysta plastyk, przedstawiciel regionalnego ośrodka
kultury, przedstawiciel TKL Lubin

Nagrody i wyróżnienia:
w każdej kategorii wiekowej nagrody rzeczowe i dyplomy dla autorów trzech
wyróżnionych prac

Wernisaż wystawy, ogłoszenie wyników i wręczenie nagród odbędzie się 15
grudnia 2005 r. o godz. 1630 w Zespole Szkół Integracyjnych w Lubinie, ul. M.
Skłodowskiej-Curie 4

****************************




Temat: Urzędnicy Kaczora dali popis...
Urzędnicy Kaczora dali popis...
Nie będzie mostu Północnego w Warszawie

Krzysztof Śmietana 25-05-2005 , ostatnia aktualizacja 24-05-2005 23:21

Nowa trasa przez Wisłę coraz później. Z powodu błędów urzędników mieszkańcy
kilkudziesięciotysięcznego Tarchomina tracą szansę na wygodny dojazd do
centrum - Urząd Zamówień Publicznych unieważnił konkurs na projekt mostu
Północnego.

Poranne i popołudniowe korki to zmora tej części Warszawy. Most z nową linią
tramwajową połączoną z metrem miał je rozładować w 2008 r.

Miesiąc temu komisja konkursowa w Zarządzie Dróg Miejskich wskazała, że
najlepiej byłoby budować według pomysłów warszawskiego albo gdańskiego
Transprojektu - prostą, płaską przeprawę. Dwie zwycięskie firmy osobiście
nagradzał prezydent Warszawy Lech Kaczyński. Miały dostać po 450 tys. zł.
Teraz jednak wypłatę pieniędzy zawieszono.

W nocy z poniedziałku na wtorek cały konkurs unieważnił bowiem Urząd Zamówień
Publicznych. Stało się tak po proteście polsko-niemieckiego konsorcjum JSK i
Schüssler Plan. Jego szefowie twierdzili, że to oni powinni wygrać, bo ich
projekt jest najtańszy i najładniejszy.

Rozprawa w Urzędzie ciągnęła się przez niemal dziesięć godzin. Cały czas na
niemiecki przekładał ją tłumacz. - To mnie rozprasza! - stwierdził nagle
prawnik Zarządu Dróg Miejskich. Przewodniczący zespołu arbitrów odpowiedział
mu, że standardy europejskie muszą być zachowane i tłumaczenia zabronić nie można.

Urząd Zamówień Publicznych dopatrzył się, że: • przynajmniej w jednej z
ocenianych prac znalazł się podpis, po którym komisja konkursowa mogła się
zorientować się, kto jest autorem projektu, • oceny mostów to pokreślone,
zapisane odręcznie kartki, na których z kolei podpisów brakowało. To
wystarczyło arbitrom, by konkurs unieważnić.

Mariusz Rutz z firmy JSK nie krył wczoraj radości. - Dla miasta będzie to
nauczka, że takie konkursy trzeba organizować w czysty sposób - skomentował.

Z wyrokiem nie zgadza się pełnomocnik ratusza ds. budowy mostu Witold
Chodakiewicz. Jego zdaniem autorów poszczególnych projektów nie dało się
zidentyfikować, bo podpisy, które odkrył Urząd, były nieczytelne.

Po konsultacji z prawnikami miasto najpewniej zaskarży wyrok arbitrów do sądu.
Na rozpatrzenie skargi trzeba będzie poczekać kilka miesięcy. Witold
Chodakiewicz przyznaje, że budowa może się zacząć z półrocznym albo i większym
poślizgiem. Czyli na to, że most będzie gotowy za trzy lata, nie ma już szans.



Temat: wycena pracy projektanta...

Witam na forum Gazety!
Ja niewiele projektuje, bo zwyczajnie nie mam czasu jeśli robię projekty to na
zamówienie zachodnich pism pod określone rzekłbym dyktando. Ale co do wyceny to
często oceniam wycenę pracy innych na moich dyżurach na ulicy Bartycjkiej. Po
prostu przychodzą rozczarowani ceną klienci z pytaniem czy to rzeczywiście musi
tylko kosztować. Otóż w polsce projektanci zieleni w większości pracują na tak
zwany złoty strzał czyli mówią sumy z głowy nieprawdopodobnie wysokie i
nieadekwatne do wykonywanej pracy. Liczą ze trafią na nowobogackich którzy z
racji snobizmu czy głupoty dadzą za sam projekt wiele tysięcy złotych. Ja
osobiście wyceniam projekt niezależnie od powierzchni ogrodu, a zależnie
jedynie do ilości włożonej w to pracy licząc średnią płacę za godzinę. Jest to
jedyny uczciwy sposób obliczenia takiej należności. Uwzględniający różnicę w
złożoności danego projektu ilość roślin małej architektury etc. Jak bowiem
inaczej można ocenić usługę?. Niestety architekci uważają się za twórców i w
związku z tym liczą sobie czasem jak by byli Salvadorem Dali lub co najmniej
Brookes’em. Niestety ich prace mają się nijak nawet w porównaniu do
przeciętnego niemieckiego (o angielskich nie mowię) ogrodu i robione są pod
jeden schemat. Wyjściowy pułap oczywiście jest, u mnie wynosi on 100-300
złotych dla najprostszych schematycznych projektów do których robiłem zdjęcia
aparatem cyfrowym i nie wykonywałem wizualizacji powiększanej do A3 w
rozdzielczości zdjęcia 300dpi, co wymaga stosowania skanowanych slajdów, a nie
obrazków z cyfrówki. Obejmuje to dojazd gadkę z klientem zdjęcia i prosty
projekt plus wybrane fragmenty lub całość w wizualizacji. Na mich programach
robię to w około dwa dni, co daje w skali miesiąca zarobek dużo większy niż
średnia krajowa. Wielu znajomych architektów zieleni uważa mnie zatem za głupa
gdyż dla nich liczy się jeden klient nabity w butelkę który płaci 4000 za kilka
kartek papieru. Inna sprawa ze czasem snoby próbują zamówić u mnie projekt, nie
dlatego ze jestem lepszy lub gorszy, lecz jedynie dlatego żeby mogli powiedzieć
że robił im ten ogród facet z GAZETY. Podstawą ich oceny czy projekt jest dobry
czy zły i czy facet jest fachowcem czy nie jest wysokość sumy za ten projekt.
Czyli czym większa tym lepszy fachowiec. Tu nie wchodzę w układy bo szkoda dla
mnie czasu dla takiej mentalności. Ludzie ci chcą mieć ogród nie dla
przyjemności, lecz dla snobizmu, a ten typ ludzkości mnie nie interesuje.
Zresztą nie życzę nikomu współpracy z nimi. Niestety wychowałem się na
Zachodzie Europy gdzie cwaniactwo jest tępione, a liczy się jedynie uczciwa i
profesjonalna robota. Jak to wygląda w Polszy to opowiem krotką historyjkę.
Moja przyjaciółka z gazety zamawia u mnie projekt ogrodu ponieważ znajomym
robię to za darmo ta skrępowana taką sytuacją (Pytanie dlaczego – bo bardzo mi
pomogła w wielu sprawach) prosi o adres znajomej z gazety ogrodniczej która się
tym zajmuje. Do realizacji nie dochodzi, bo panie nie przypadły sobie do gustu,
ale adres jest przekazany do jej sąsiadki z za płota. I tu podana jest cena z
projektem i wykonaniem 40000 (zera w porządku!). Zniesmaczona sąsiadka bierze
architekta zieleni z ogłoszenia i ten robi jej piękny ogród za 8000. Nic dodać
nic ująć. Przedstawiłem ci dwie strony medalu, która drogę wybierzesz twoja
sprawa. Jeśli zaś będziesz miał dalsze pytania to z chęcią na nie odpowiem,
jeśli oczywiście będę mógł.
Pozdrowienia,
Jerzy Woźniak




Temat: Jakubowska przed komisją
Fajnie tak po długim dniu siąść z kawką i koniaczkiem, poczytać o czym tu
piszecie, zajrzeć do stenogramów i niezobowiązująco właczyć się do rozmowy.
Jako człowiek samozatrudniający się jestem okropnie goniony do roboty przez
liberalną część własnego ego i na żywo poznaję tylko te fragmenty przesłuchań,
które uda mi się wysłuchać podczas jazdy samochodem. Ale teraz mam fajrant,
luz, ciepełko i górę bierze we mnie prospołeczna część osobowości.
Martwię się trochę o przebieg tej jutrzejszej konfrontacji. Jakoś tak
instyktownie, od pierwszych przesłuchań marcowych, darzę zaufaniem p. red.
Łuczywo. Z ludźmi takimi jak ona często nawet spore interesy robię "na słowo"
i nie ma problemów. A z p. Jakubowską - nie! Bez formalnej umowy i
kilkakrotnego sprawdzenia wszystkich kwitów - palcem bym nie kiwnął i nie
zainwestował ani stówki. Ostra żyleta, a na dodatek się tą swoja cwanością
popisuje i obraca w "towarzystwie" gdzie ta cecha nie wzbudza niesmaku tylko
podziw. Będzie p. Łuczywo mieć ciężką przeprawę. Będzie zdana na samą siebie.
Inteligenckie zahamowania i delikatność mogą się okazać mizerną osłoną w
starciu z wyszczekaną tupeciarą, która nie będzie przebierać w słowach,
przeinaczaniu prawdy i obrażliwych insynuacjach. Co wiecej - SLD-oska "silna
grupa" bedzie wspierać Jakubowską tendencyjnie formułowanymi pytaniami.
Materialna prawda będzie mieć znaczenie drugorzędne - przewiduję, że widowisko
zostanie zdominowane przez show i uprawdopodobnianie pozorów. Jakubowska gra o
wszystko. Jeśli komisja udowodni jej krzywoprzysięstwo i do tego jeszcze
jakieś matactwa z kolejnymi wersjami projektu rządowej autopoprawki - może
wypaść z gry i pójść w odstawkę. WiceMillerka versus WiceMichniczka. Nie
będzie "zmiłuj się". Trudno przewidzieć komu będzie kibicować general public.
Jakubowska ma ogólnie, jak całe SLD i rząd Millera - niskie notowania. Ale ma
też grono fanów, ceniących ją za waleczność. Łuczywo jest postrzegana jako
przeciwieństwo Jakubowskiej. Choć pewnie też umie być twarda i obstawać przy
swoim zdaniu. Jej słabym punktem jest pomieszanie z poplątaniem w
dotychczasowych zeznaniach na temat wydarzeń z 22 i 23 lipca 2002r. A
zwłaszcza ten obciach z "grubością" lub "cienkością" pliku kartek z
autopoprawką otrzymanego od Jakubowskiej wieczorem 22 lipca w premierowskim
antyszmbrze. Łapię się na tym, że chyba bardziej wierzę p. Łuczywo, kiedy w
marcu opowiada ile kłopotów jej sprawiał "gruby pakiet", który próbowała przez
kilkanaście minut przejrzeć w czasie gdy Jakubowska konwersowała z Dąbrowskim
i Nikolskim. Trzykrotnie wracała do tego tematu i za każdym razem obszerność
otrzymanego dokumentu odgrywała w jej opowiesci istotna rolę uwiarygodniajacą.
Kiedy teraz "okazało się", że były to tylko dwie kartki popadłem w niewielka
konfuzję. Zajrzałem na strony sejmowe - jest z datą 26 lipca 2002 druk nr 341A
zawierający projekt autopoprawki, ale liczy kilkanascie stron. Co to mogło być
to 2-stronicowe "coś"? Nie wiem, nie umiałem tego znależć. Mogę się tylko
domyslać. Mogły to być wyodrębnione zmiany np. zapisów antykoncentracyjnych,
albo poprawki jeszcze nie wniesione do jednolitego tekstu autopoprawki, albo
robocza propozycja niektórych zmian - z ustną prośbą o pilne zapoznanie się i
nadesłanie opinii. Wcale bym sie nie zdziwił, gdyby te dwie kartki zostały
spięte i wręczone WRAZ Z EGZEMPLARZEM WCZEŚNIEJSZEGO TEKSTU PROJEKTU
AUTOPOPRAWKI - po to, żeby mozna było je we własciwych miejscach nanieść i
zobaczyć jak wtedy bedzie wyglądała całość. W stresie czasowym, obcym miejscu,
ogólnym podenerwowaniu niezwyczajnościa sytuacji - p. Łuczywo mogła nie
zauważyć, że to są dwa dokumenty, położone jeden na drugim. Dlatego jej
pierwsze wrażenie było, że jest to "gruby plik". Potem, zapewne w czasie
pracy, prawnicy rozłączyli te dokumenty i posługując sie nowym nanosili
poprawki na stary. Może się dziwili, że mają o jeden egzemplarz wiecej, a może
nie. Jakubowska też mówiła, że nie przeglądała pliku dostarczonego ze swego
departamentu prawnego, tylko go zabrała ze sobą w takim stanie jak otrzymała.
Najprawdopodobniej ktoś, kto nie zdążył zrobić "tekstu jednolitego", ale
gorliwy, pod dwie kartki z najnowszymi zmianami "podpiął" poprzednią wersję
robiąc zestaw dla prawnika-majsterkowicza. Na mój rozum - to jedyne
wytłumaczenie w jaki sposób "cienkie" stało sie "grube" a potem "grube" z
powrotem "cienkie". Nie tłumaczy to jednak czemu ten chłam Jakubowska
usiłowała wtrynić jako "wersję ostateczną". Pewnie wolała okłamać p. Łuczywo i
premiera, niż się przyznać, że się nie wyrobiła. A w tym czasie ktoś (kto?),
gdzieś (gdzie?) rzeżbił prawdziwą wersję ostateczną, która poszła do p. Proksy
nastepnego dnia w południe. Założę się o piwo, że mam rację. Bo tylko takie
tłumaczenie spina wszystkie ogniwa tego łańcuszka. Pozdr :))



Temat: Jakubowska znów przed komisją
powtórka z rozrywki
Pomyslało mi się nocą:Martwię się trochę o przebieg tej
jutrzejszej konfrontacji. Jakoś tak
instyktownie, od pierwszych przesłuchań marcowych, darzę
zaufaniem p. red.
Łuczywo. Z ludźmi takimi jak ona często nawet spore interesy
robię "na słowo"
i nie ma problemów. A z p. Jakubowską - nie! Bez formalnej
umowy i
kilkakrotnego sprawdzenia wszystkich kwitów - palcem bym nie
kiwnął i nie
zainwestował ani stówki. Ostra żyleta, a na dodatek się tą
swoja cwanością
popisuje i obraca w "towarzystwie" gdzie ta cecha nie wzbudza
niesmaku tylko
podziw. Będzie p. Łuczywo mieć ciężką przeprawę. Będzie zdana
na samą siebie.
Inteligenckie zahamowania i delikatność mogą się okazać mizerną
osłoną w
starciu z wyszczekaną tupeciarą, która nie będzie przebierać w
słowach,
przeinaczaniu prawdy i obrażliwych insynuacjach. Co wiecej -
SLD-oska "silna
grupa" bedzie wspierać Jakubowską tendencyjnie formułowanymi
pytaniami.
Materialna prawda będzie mieć znaczenie drugorzędne -
przewiduję, że widowisko
zostanie zdominowane przez show i uprawdopodobnianie pozorów.
Jakubowska gra o
wszystko. Jeśli komisja udowodni jej krzywoprzysięstwo i do
tego jeszcze
jakieś matactwa z kolejnymi wersjami projektu rządowej
autopoprawki - może
wypaść z gry i pójść w odstawkę. WiceMillerka versus
WiceMichniczka. Nie
będzie "zmiłuj się". Trudno przewidzieć komu będzie kibicować
general public.
Jakubowska ma ogólnie, jak całe SLD i rząd Millera - niskie
notowania. Ale ma
też grono fanów, ceniących ją za waleczność. Łuczywo jest
postrzegana jako
przeciwieństwo Jakubowskiej. Choć pewnie też umie być twarda i
obstawać przy
swoim zdaniu. Jej słabym punktem jest pomieszanie z poplątaniem
w
dotychczasowych zeznaniach na temat wydarzeń z 22 i 23 lipca
2002r. A
zwłaszcza ten obciach z "grubością" lub "cienkością" pliku
kartek z
autopoprawką otrzymanego od Jakubowskiej wieczorem 22 lipca w
premierowskim
antyszambrze. Łapię się na tym, że chyba bardziej wierzę p.
Łuczywo, kiedy w
marcu opowiada ile kłopotów jej sprawiał "gruby pakiet", który
próbowała przez
kilkanaście minut przejrzeć w czasie gdy Jakubowska
konwersowała z Dąbrowskim
i Nikolskim. Trzykrotnie wracała do tego tematu i za każdym
razem obszerność
otrzymanego dokumentu odgrywała w jej opowiesci istotna rolę
uwiarygodniajacą.
Kiedy teraz "okazało się", że były to tylko dwie kartki
popadłem w niewielka
konfuzję. Zajrzałem na strony sejmowe - jest z datą 26 lipca
2002 druk nr 341A
zawierający projekt autopoprawki, ale liczy kilkanascie stron.
Co to mogło być
to 2-stronicowe "coś"? Nie wiem, nie umiałem tego znależć. Mogę
się tylko
domyslać. Mogły to być wyodrębnione zmiany np. zapisów
antykoncentracyjnych,
albo poprawki jeszcze nie wniesione do jednolitego tekstu
autopoprawki, albo
robocza propozycja niektórych zmian - z ustną prośbą o pilne
zapoznanie się i
nadesłanie opinii. Wcale bym sie nie zdziwił, gdyby te dwie
kartki zostały
spięte i wręczone WRAZ Z EGZEMPLARZEM WCZEŚNIEJSZEGO TEKSTU
PROJEKTU
AUTOPOPRAWKI - po to, żeby mozna było je we własciwych
miejscach nanieść i
zobaczyć jak wtedy bedzie wyglądała całość. W stresie czasowym,
obcym miejscu,
ogólnym podenerwowaniu niezwyczajnościa sytuacji - p. Łuczywo
mogła nie
zauważyć, że to są dwa dokumenty, położone jeden na drugim.
Dlatego jej
pierwsze wrażenie było, że jest to "gruby plik". Potem, zapewne
w czasie
pracy, prawnicy rozłączyli te dokumenty i posługując sie nowym
nanosili
poprawki na stary. Może się dziwili, że mają o jeden egzemplarz
wiecej, a może
nie. Jakubowska też mówiła, że nie przeglądała pliku
dostarczonego ze swego
departamentu prawnego, tylko go zabrała ze sobą w takim stanie
jak otrzymała.
Najprawdopodobniej ktoś, kto nie zdążył zrobić "tekstu
jednolitego", ale
gorliwy, pod dwie kartki z najnowszymi zmianami "podpiął"
poprzednią wersję
robiąc zestaw dla prawnika-majsterkowicza. Na mój rozum - to
jedyne
wytłumaczenie w jaki sposób "cienkie" stało sie "grube" a
potem "grube" z
powrotem "cienkie". Nie tłumaczy to jednak czemu ten chłam
Jakubowska
usiłowała wtrynić jako "wersję ostateczną". Pewnie wolała
okłamać p. Łuczywo i
premiera, niż się przyznać, że się nie wyrobiła. A w tym czasie
ktoś (kto?),
gdzieś (gdzie?) rzeżbił prawdziwą wersję ostateczną, która
poszła do p. Proksy
nastepnego dnia w południe. Założę się o piwo, że mam rację. Bo
tylko takie
tłumaczenie spina wszystkie ogniwa tego łańcuszka. Pozdr :))




Temat: Festiwal Haftu Koronki i Rękodzieła Łódź 2006
serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34309,3683918.html
Kołderki dla chorych dzieciaków
Karolina Brzozowska 2006-10-13, ostatnia aktualizacja 2006-10-13 21:06

Na rozpoczętym w piątek w Łodzi Festiwalu Koronki i Rękodzieła spotkaliśmy
przedstawicielki Projektu za Jeden Uśmiech, nie chciały się przedstawić, bo
tłumaczyły, że ich dzieła mają wiele autorek, ale opowiedziały nam o tym, co
robią
Karolina Brzozowska : - Czemu służy Projekt za Jeden Uśmiech?

Panie z Projektu za Jeden Uśmiech: - Uszyciu pięknej kołderki, na widok której
na twarzy chorego dziecka pojawi się uśmiech. Chcemy dawać im radość i kolorowe
sny pod naszymi kołderkami. Kołderkami obdarowujemy dzieci przewlekle chore,
które wymagają szczególnej troski i opieki. Takie maleństwa często spędzą
znaczną część swojego dzieciństwa w szpitalnym łóżeczku.

- Jak wybierane są dzieci, którym wręcza się kołderki?

- Dostajemy informacje od szpitali, ale bardzo często zgłaszają się do nas sami
rodzice i mówią o ciężkiej chorobie swojej pociechy.

- Jak wymyślacie takie kołderki?

- Przede wszystkim chcemy wiedzieć jak najwięcej o dziecku, jakie lubi kolory,
jakich ma ulubionych bohaterów kreskówek, powieści, aby móc zaprojektować dla
niego jak najładniejszą kołderkę. Kołderki szyjemy z kwadracików, na których
wyszywamy wzory, bądź naszywamy przygotowane wcześniej aplikacje. Na kwadracie
często jest imię hafciarki i miejscowość, z której pochodzi. Do kołderek dajemy
dla rodzeństwa chorego malucha poduszki - przytulanki i kartki dla rodziców.
Wszystko ręcznie robione.

- Ile już rozdałyście kołderek?

- Przez 2, 5 roku istnienia w Polsce projektu ,,Kołderki za jeden uśmiech''
wręczyłyśmy ich ponad trzysta, na terenie całej Polski.

- Ile osób szyje kołderki?

- W Polsce w projekcie uczestniczy ponad 500 osób. Wszyscy charytatywnie.

- Jak zatem się spotykacie?

- Projekt istnieje dzięki stronie internetowej. Na forum dajemy informację o
kołderce i dziecku, dla którego ją uszyjemy. Następnie zgłaszają się osoby,
które będą ją wykonywać. Część osób wyszywa kwadraty, inne je zszywają i
wykończają kołderkę. Obecnie miejscem składania gotowych kwadracików jest
Opole. Ponownie ogłaszamy na forum, kto chce uszyć kołderkę. Z Opola kwadraciki
są wysyłane do osób, które je zszyją w cała kołderkę.

- A gdzie projekt miał swój początek?

- Sam pomysł projektu ,,Kołderki za jeden uśmiech'' narodził się w USA. Do
Polski przywiozła go Polka, która zaczęła w nim uczestniczyć podczas swojego
pobytu w Niemczech.

- Jak dzieci przyjmują Wasz dar?

- Dostajemy gorące podziękowania od rodziców dzieci. Nasze kołderki mają bardzo
pozytywne działanie. Jesteśmy szczęśliwe, że chociaż tak możemy pomóc chorym
maluchom.

Festiwal Koronki i Rękodzieła; sobota 10 - 18, niedziela 10 - 17, Hale Expo,
ul. Stefanowskiego 17 i 30

Strona projektu:

www.za-jeden-usmiech.prv.pl




Temat: Prosba serdeczna o pomoc........
tiaaa. dobra powiem co pamiętam.
długość (węgielnicy, wągielnicy, waserwagi) łaty to 2 m. dopuszczalny prześwit
między jej dwoma końcami to 0,5cm. dotyczy to szlichy i tynków. jesli chcesz
sprawdzić kąty proste weź ze sobą płytkę np: gresu 30x30 (większa jest lepsza)
i przyłóż do narożnika (wszystkie nierówności wyjdą jak złoto). sprawdź
działanie skrzydeł okiennych.
Zresztą dam ci fragment artykułu traktujący o tej sprawie. z moimi uwagami.
**********
Najpierw sprawdź , czy mieszkanie wykonane jest zgodnie z projektem oraz czy są
zapewnione tym wykończenia (***WAŻNE, SPRAWDŹ NP: UKŁAD OKIEN -U MNIE OKNO BYŁO
PRZESUNIĘTE O 60CM!!!!***). Skontroluj kąty w pomieszczeniach (kąt prosty ***
PŁYTKA GRESU***), rozmieszczenie elementów konstrukcyjnych, ścianek działowych,
elementy ukośne konstrukcji. Metraż każdego pomieszczenia musi zgadzać się z
projektem - najlepiej więc pomierz wszystko sam. Przyjrzyj się krawędziom
ścian, narożnikom i cokołom (listwy podłogowe-***JEŚLI SĄ***) - czy ściany
szczególnie w tych miejscach są gładkie i ich faktura jest jednorodna. Zarówno
przy świetle dziennym i sztucznym. Wszystkie rysy, pęknięcia i ślady wilgoci
reklamuj.

Ścianki działowe - sprawdź czy na połączeniu ścianki działowej ze ścianą nośną
nie ma zarysowań. Jeżeli są to świadczy o ich złym połączeniu(zakotwiczeniu.
Glazura- opukaj lekko glazurę; głuchy odgłos wskaże , że płytki są źle związane
z podkładem.
Podłogi - poziom warstw wyrównawczych musi umożliwiać płynne przejście między
materiałami podłogowymi, które mają różną grubość, a więc szczególnie przy
połączeniach np. terakota-parkiet, gres- mozaika; zwróć uwagę na narożniki.
Sprawdź za pomocą poziomicy i metrówki czy skrzydła i ościeżnice mają pion.
Drzwi wejściowe - to Twoja wizytówka; sprawdź czy w trakcie montażu nie zostały
nieuszkodzone. Minimalna szerokość w świetle ma wynosić 90 cm, a wysokość progu
max 20 mm. Na styku ościeżnicy (rama) i tynku powinno być wykończenie (profil
drewniany, listwa opaskowa, ćwierćwałek lub spoina z masy
uszczelniającej).Szczelność drzwi łatwo sprawdzić przystawiając do ich krawędzi
płomień zapalniczki; pochyły świadczy o przepływie powietrza.
Drzwi wewnętrzne - szerokość w świetle min 80 cm (nie muszą mieć progów). Drzwi
do łazienki powinny otwierać się na zewnątrz. Jak i w przypadku drzwi
wejściowych sprawdźmy czy "chodzą" lekko przy otwieraniu i zamykaniu.
Okna - sprawdzenie dokładności montażu to standard. Dopuszczalne odchylenie
skrzydła od pionu i poziomu nie powinno przekraczać 2 mm na 1 m. Wysokości okna
i 3 mm na całej jego długości (****PRZY LEKKIM OTWARCIU SKRZYDŁO NIE POWINNO
SIĘ SAMO ZAMYKAĆ LUB OTWIERAĆ- JEŚLI TAK JEST TO OKNO JEST NIE
WYPOZIOMOWANE****). Przy otwieraniu i zamykaniu nie powinno się wyczuwać tarcia
skrzydeł o ościeżnice. W oknach rozwieralno uchylnych sprawdzić skuteczność
ustawień; zamknięte okno powinno być całkowicie szczelne. Dla sprawdzenie
możesz wsunąć pasek papieru o szerokości 2 cm w dowolne miejsce między skrzydło
i ościeżnicę i spróbować go wyciągnąć po zamknięciu - jeśli wyciągniesz cały
pasek to jest to oznaka nieszczelności. **** SZYBY-SPRAWDŹ CZY NIE SĄ
PORYSOWANE.
Parapety - zewnętrzny powinien być zamontowany ze spadkiem, aby deszcze nie
bębnił po jego powierzchni. Wewnętrzny ma być zamontowany we wrębie ościeżnicy
i lekko spadzisty do wewnątrz (2,3 mm).
Instalacje - należy policzyć czy jest tyle wyłączników, przełączników, punktów
podłączenia i gniazd gazowych ile zakładał projekt. To tylko tyle, czy naprawdę
jednak Twoja instalacja jest dobra okaże się w trakcie jej użytkowania. Nie
reguluj i nie naprawiaj sam instalacji gazowych - to praca dla uprawnionego
specjalisty.
*** WENTYLACJA - NAJPROŚCIEJ SPRAWDZIĆ JĄ PRZY POMOCY ZAPALNICZKI, ALBO KARTKI
PAPIERU A4. PRZYKŁADASZ KARTKĘ DO KRATKI JEŚLI KARTKA JEST PRZYCIĄGANA DO
KRATKI WENT. DZIAŁA. (OCZYWIŚCIE W TEN SPOSÓB NIE SPRAWDZISZ WŁAŚCIWEGO
PRZEPŁYWU POWIETRZA. DO TEGO POTRZEBNE JEST SPECJALNE URZĄDZENIE) !UWAGA- PRZY
CAŁKOWICIE ZAMKNIĘTYCH OKNACH (BEZ NAWIETRZNIKÓW) WENTYLACJA MOŻE NIE DZIAŁAĆ
PRAWIDŁOWO, NAWET MOŻE SIĘ ZDARZYĆ, ŻE BĘDZIE DMUCHAĆ POWIETRZE Z KRATKI DO
WEWNĄTRZ. JEŚLI TAK JEST OTWÓRZ OKNA I SPRAWDŹ. JAK ZACZNIE DZIAŁAĆ POPRAWNIE
MOŻESZ SIĘ ZACZĄĆ STARAĆ O ZAMONTOWANIE NAWIETRZNIKÓW NP: "RENSON" ALBO
HIGROSTEROWANYCH "AERECO".
PZDR, jakbś miała jeszcze jakieś pytania to pisz.



Temat: Projekt, adaptacja, architekt
Ja nie jestem architektem lecz konstruktorem budownictwa.
Architekt może dokonać zmian w projekcie polegających na zmianach ścianek
działowych, okien, wszystkiego tego co się tyczy ARCHITEKTURY.
Zmiany konstrukcyjne może dokonać tylko osoba posiadająca UPRAWNIENIA BUDOWLANE
W SPECJALNOŚCI KONSTRUKCYJNEJ - czyli konstruktor.
Adaptacja projektu polega głównie na sprawdzeniu jego posadowienia, czy warunki
gruntowo-wodne założone przez projektanta są podobne jak warunki gruntowe na
działce gdzie ma stać taki dom. Sprawdza się takżę strefę (czy dom został
zaprojektowany dla danego regionu kraju). Jesli wszystko spełnia normy to OK.
Jeśli nie spełnia norm to należy przeliczyć główne elementy konstrukcyjne i
dostosować ich wymiary do panujących warunków na danym terenie.

ADAPTACJĘ PROJEKTU ROBI SIĘ ZAWSZE!!! Często wystarczy tylko przejżenie
projektu i porównanie jego założen z warunkami rzeczywistymi w terenie.
Na każdym projekcie powinna być pieczątka uprawnionego konstruktora wraz z jego
podpisem - na każdej kartce projektu na częsci konstrukcyjnej. Dodam także, że
ów konstruktor musi należeć do Okręgowej Izby Inzynierów Budownictwa i OPŁACAĆ
SKŁADKI.
W projekcie adaptowanym powinny się znaleźć dodatkowo: KSERO UPRAWNIEŃ
KONSTRUKTORA oraz PRZYNALEŻNOŚCI DO IZBY. Bez tych dokumentów urząd nie wyda
pozwolenia na budowę.
Jesli wybraliście sobie już projekt to zanim zaczniecie dokonywać w nim zmiany,
należy upewnić się że autor projektu wam na takie zmiany zezwoli. Projekt bez
takiego zezwolenia nie uzyska pozwolenia na budowę.
Jesli chodzi o zmiany architektoniczne to takowe pozwolenie uzyskacie.
Natomiast jeśli chodzi o konstrukcję to jest to różnie, ale zazwyczaj udaje się
takżę uzyskać pozwolenie autora projektu na dokonanie zmian w konstrukcji
budynku. Należy jednak zastanowić się nad ilością wprowadzanych zmian, ponieważ
małe wydłużenia powodują czasami ZMIANĘ KONSTRUKCJI DACHU. Najlepiej udać się
do konstruktora, który przeanalizuje mozliwości dokonania zmian, tak aby nie
powodowały one za sobą bardzo dużych kosztów. Np. zmiana konstrukcji dachu może
wiązać się z wprowadzeniem stali do konstrukcji, a to przedroży wam budowę o
sporą kwotę.

Ja jestem jeszcze młodym konstruktorem, niemniej w swojej karierze zrobiłem już
kilkaset domków jednorodzinnych. Zmieniłem jednak pracę bo firma w której
pracowałem była NIEUCZCIWA!!!. UWAGA NA TAKIE FIRMY - często pracujący tam
ludzie nie posiadają uprawnień i podpisują projekty za nich ludzie, którzy mają
uprawnienia ale danego projektu nie widzieli na oczy!!!. Obecnie pracuje w
konstrukcjach stalowych ale o kosztach także mogę wam napisać.

Małe zmiany architektoniczne powinni wam zrobić od reki - czerwonym długopisem
na projekcie - koszt stosunkowo niewielki. Wieksze zmiany typu konstrukcyjneg
wymagają tzw. projektu zastepczego - koszt w zależności od zmian może wynieść
od 500zł nawet do 5000zł.
Warto zastanowić się nad projektem indywidualnym. Będzie posiadał wszystkie
cechy, które wam się podobają i które chcielibyście aby posiadał taki dom.
Wiąże się to z ingerencją architekta i konstruktora, oraz instalatorów. .
Koszt projektu indywidualnego to w zależności od jego skomplikowania od 2500 w
górę.
POZDRAWIAM



Temat: Certyfikat dla MITEINANDER
Gość portalu: asda napisał(a):

> Czyzby sluchaczy zatkalo?

NIE. Przynaję, że ze dziwieniem obserwuję tę wymianę wiadomości o szkole
policealnej i ośrodku nauczania jęzków obcych w Przemyślu ul. Franciszkańska i
niepokoi mnie, że Drektor tej placówki Pani Beata Zawada na krytykę reaguje
agresywnie i sztucznie usiłuje zdobyć rozgłos za wszelką cenę, nawet ścigając
się z własną głupotą.
Otóż proszę Pani, MENiS "obrosło" ostatnio różnymi fundacjami, agencjami itd.
Jedną z nich jest Fundacja Edukacji Ekonomicznej, która swego czasu usilnie
lansowała współpracę z Interklsą. Woadomo, jakie są tego rezultaty . Fikcja..
Inną jest Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji, która znalazła swoją siedzibę
nawet w gmachu MENiS.
Nietrudno złożyć wniosek, którego nikt na miejscu nie weryfikuje. Wniosek
składa się na zapisanej po dwu stronicach kartce formatu A4. Przykład:
Wniosek musi być sporządzony na komputerze i powinien zmieścić się na 2
stronach A4
Wniosek musi zawierać następujące elementy:1. Nazwa projektu.
2. Nazwa instytucji.
3. Adres instytucji.
4. Nazwisko osoby odpowiedzialnej za projekt.
5. Telefon, Fax, e-mail.
6. Nazwisko dyrektora instytucji.
7. Cele projektu. (50-100 słów)
8. Data rozpoczęcia projektu.
9. Jak finansowany jest projekt?
10. Jakiego języka/języków dotyczy projekt?
11. Dane dotyczące grupy uczących się w ramach
projektu. (maks. 50 słów)
12. Opis podjętych działań w ramach realizacji projektu. (maks. 200 słów)
13. Wyniki realizacji projektu. Co osiągnięto do tej pory? (maks.100 słów)
14. Jakie inne działania będą jeszcze podjęte w ramach realizacji projektu lub
jego upowszechnienia? (maks.100 słów)
15. Dodatkowe dane dotyczące instytucji realizującejprojekt. (50 słów)Wniosek
musi być podpisany przez dyrektora instytucji i koordynatora projektu.
Wnioski należy wysyłać na adres:
Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji
ul. Mokotowska 43
00-551 Warszawa
z dopiskiem: “LINGUA - EUROPEAN LABEL”Zwycięzcy konkursu otrzymają certyfikat
podpisany przez Komisarza UE ds. Edukacji i Kultury.Termin nadsyłania wniosków:
31 maj 2002.Oficjalne wręczenie certyfikatów: listopad, 2002.
FUNDACJA ROZWOJU SYSTEMU EDUKACJIul. Mokotowska 43
00-551 Warszawa
tel. (0-22) 622 34 47, 622 37 12, 629 25 74
629 77 79, 629 78 79
fax (0-22) 622 37 10
Paweł Poszytek
e-mail: pawel.poszytek@socrates.org.pl
<mailto:pawel.poszytek@socrates.org.pl><mailto:pawel.poszytek@socrates.org.pl>h
ttp://<http://www.socrates.org.pl/>

Niestety , rozmowa z koordynatorem progamu European Label Panem Pawłem
Poszytkiem nie należy do najprzyjemniejszych. Pan oświadcza jedynie, że komisja
nie ma żadych technicnych możliwości weryfikacji prawdziwości danych w złożonym
wniosku formatu A4.



Temat: Jakubowska przed komisją
Gruby i grubszy - glupi i glupszy?
Bardzo bylo milo sie dowiedziec, ze Pani Minister posiada 3 rodzaje pamieci:))

A tak poza tym, pozwole sobie na kilka uwag:

1) Jesli Pani Minister jechala o 19.30 na spotkanie z premierem i w zwiazku z
tym wziela ze soba dokument (ciekawe, czy to BYL dokument:), to dosc dziwne
wydaje sie nastepnie, ze dala TENZE sam dokument Pani Luczywo. <sorry, ze
powtarzam tu fragment mojego poprzedniego postu>. Przeciez jesli sie cos bierze
jako ew. "podkladke" do rozmowy z premierem, to po co sie tego "czegos"
nastepnie pozbywac.

2) Uslyszalem, ze w projekcie (czy tez jego czesci) pochodzacej z godziny 18.08
nie ma pewnych zapisow (dekoncentracyjnych?). Skoro tam ich nie bylo, to moze
jednak pojawily sie na oddzielnych kartkach?

3) Jedyna podstawa, na jakiej Pani Minister stwierdza, ze wreczyla "cos innego"
niz to co otrzymala Agora, jest fakt, iz o "cos innego" poprosila "kogos" - bo
kogo konkretnie, to nie pamieta (co moze nawet nie jest samo w sobie az takie
dziwne). Ale pomyslmy ... przeciez minister nie dostaje chyba od swoich
podwladnych pliku kartek jako takiego. Jest zapewne jakas okladka, binder -
cokolwiek. Skoro wiec Pani Jakubowska nie zajrzala do tego w trakcie jazdy
samochodem, to nie bardzo moze sama stwierdzic ILE tam naprawde bylo tych
kartek. A jesli istotnie (co jest naturalnie tylko moim przypuszczeniem) to
wszystko bylo w jakiejs okladce, to sorry, ale 3 czy 17 stron jest wtedy
praktycznie jednakowo grube czy tez cienkie - jak kto woli.

4) Tak na marginesie, to wydaje mi sie, ze ani 2 czy 3, ani 17 stron - to nie
jest jakas "grubosc". <i zaraz sam siebie zaczne wykpiwac, za `rozwazania o
grubosciach:>. Natomiast stwierdzenie Pani Luczywo, ze to "PROJEKT" byl gruby
i ze wlasnie stad sie zapewne wzielo to niefortunne okreslenie, draczej mnie
przekonuje.

5) Co do listu do prezesa Banasinskiego, to mocno bym sie zdziwil gdyby sie
mialo okazac, ze to sekretarka sie tak familiarnie pod nim podpisala, uzywajac
inicjalow "a.j.". Sekretarce wypadaloby chyba jednak podac imie i nazwisko w
brzmieniu odrobinke pelniejszym, a taki zapis sugeruje raczej ze pisala to
osoba, ktora sie gdzies spieszy a nadawce traktuje jak "rownego sobie statusem".

6) Anitka, jak juz czesto, wykazala sie i dzis wybitna umyslowoscia. Jesli
dwoje swiadkow odmiennie okresla swoje upodobania odnosnie koloru czerwonego,
to "mamy rozbieznosc w zeznaniach i nalezy rzeczonych swiadkow na te
okolicznosc przesluchac podczas konfrontacji".

7) Natomiast juz ta kwestia porownywania zapisow w mail'u z godz. 10.costam z
dnia 23-go, z zawartoscia tych dwoch spornych z dnia uprzedniego - mnie samemu
wydaje sie byc mniej problematyczna. Byc moze istotnie nalezaloby to robic
podczas oddzielnych presluchan, choc przynajmniej tyle mozna stwierdzic, ze to
porownanie mialo na celu ustalenie czy moze przyblizenie prawdy rzeczowej
zwiazanej z istota samej konfrontacji w tym wypadku. I chwala Panu Ziobro, ze
chociaz jednym pytaniem, ale jednak do sprawy sie przylaczyl.

Ogolnie moj odbior byl taki, ze jesli nawet Pani Luczywo wydawala sie byc
zmeczona cala ta sytuacja, to bynajmniej nie zrobila chyba na nikim wrazenia
osoby, ktora mialaby cokolwiek do ukrycia. Brawo.




Temat: Nietolerancja
rpj4 napisał:

> 1. Co do podstaw prawnych i zakresu porozumienia o EOG - obejmuje ono właśnie
> podstawowe swobody przepływu wspólnego rynku: towary, pracownicy,
> przedsiębiorczość, usługi, kapitał. Tak, że jest to klasyczny przykład
> prorynkowej integracji gospodarczej, bez bardzo rozbudowanej współpracy
> politycznej. Czyli, generalnie - taj w było w EWG do Maastricht.

Drogi Rpj
Starasz sie nas uczyc najnowszej historii, nie bardzo wiem dlaczego. Podajesz
znane fakty, a nam chyba zalezy na wlasnych myslach. Wciaz podtrzymuje swoje
zdanie: EOG dla organizacji europejskiej gospodarki, NATO dla polityki i
dopiero na tej podstawie, powinno to potrwac kilkanascie lat, pelna integracja
polityczna. Pierwszej lekcji Polska nie przerobila, druga przeleciala po
lebkach i przeszla do trzeciej.

> musimy pamiętać, że TWE obejmiował/uje od samego początku integrację
> gospodarczą o całkowicie nierynkowym charakterze tj. CAP.
> Zresztą trzeba wskazać, że Norwegia, która jest stroną EOG ma jeszcze
> bardziej protekcyjną i dotującą rolnictwo politykę rolną niż CAP.
> Problem nierynkowej polityki rolnej jest szerszy - vide Japonia.

Ja wcale nie jestem przeciwko protekcjonizmowi panstwowemu. Takie jest zycie i
trzeba bronic swoich interesow. Jezeli odchodzic od protekcjonizmu, to tylko w
skali swiatowej. Nie uznaje jednostronnych akcji, od jednostronnego rozbrojenia
nuklearnego do ograniczonego porozumienia w Kyoto.

Dzisiaj wyczytalem, ze unijni ministrowie od srodowiska ( z zasady zieloni i
czerwoni) zobowiazali sie (czyli Unie) do drastycznego ograniczenia emisji CO2
w ciagu kilku lat. Bez zgody KE. Rece opadaja, to jest przeciez jawny sabotaz.

> 2. Powrót do integracji motywowanej głównie ekonomicznie jest możliwy, ale
> wymagałby marszu w odwrotną stronę niż obecnie. Dodatkowo, jeśli chce się
> osiągnąć, jako cel, stworzenie państwa federalnego - za którym opowiada się
> Kol. "Paw_daddy" ...

Mam szacunek dla Pawia, ale nawet dla niego nie potrafie zmienic swojego zdania.
Marsz do tylu jest prawdopodobnie nierealny, ale moze sie nieoczekiwanie
okazac, ze drepczemy w miejscu. Ekonomicznie stalo sie to juz faktem.

> 4. Socjalizm się rozwija - zwińmy go przeto kartkami wyborczymi. Głosujmy w
> wyborach narodowych i do Europarlamentu. Wybierajmy tych, którzy mają wizję
> bliską naszej.

Scena polityczna to nie jest supermarket z pelnym asortymentem towarow.
Najczesciej musimy wybierac mniejsze zlo, sposrod roznych odmian czerwieni.
Podobnie jest w Polsce i w Belgii.

> w UE toczy się wyraźna debata pomiędzy zwolennikami integracji bazowanej
> socjalnie: Niemcami, Francją, Belgią także, a tymi, którzy się opowiadają nie
> za europejską przestrzenią socjalną, a za wspólnym rynkiem m.in. Polską,
> Holandią - trzeba w tej debacie brać udział.

Bierzemy z ograniczonym skutkiem, ja kibicuje Polsce.

> Pamiętajmy też, że projekt integracji europejskiej nie był socjalistyczny -
> bo nie mógł być - jakby traktaty założycielskie pisali socjaliści to pewnie
> żadnych zasad przepływu by nie było.

Projekt nie jest pisany przez socjalistow, ale nie jest dostatecznie liberalny.
Zabraklo odwagi. Poza tym francuscy i belgijscy liberalowie, w pogoni za
glosami, niewiele roznia sie od socjalistow. Roznica polega tylko na tym, ze
pierwsi mowia o obnizeniu podatkow, ale tego nie robia, a ci drudzy nie mowia o
podatkach tylko je podnosza.




Temat: Elektroniczne głosowanie na Żoliborzu
roody102 napisał:

> Kolega był kiedyś na szkoleniu członków komisji przez jedną z partii -
> nasłuchał się tam sporo o tym, jak "organizować pracę" w takiej komisji - komu
> postawić wódkę, jak przekonywać, że krzyżyk się nie liczy, jak dyskretnie
> dopisywać krzyżyki na głosach nieważnych itd. Naprawdę, fałszowanie głosów na
> papierowych kartach nie jest takim problemem, jak się może wydawać.
>

Tak czy tak - potrzebna jest zmowa kilku osób. Konkurencyjne partie mają
możliwość przeciwdziałania takim praktykom - od tego są mężowie zaufania.
Nie ma takiej możliwości w przypadku czarnej skrzynki, chyba że mężowie zaufania
będą mogli rozebrać skrzynkę po wyborach i sprawdzić, czy np. ktoś nie zamienił
kabelków przy guzikach z nazwiskami kandydatów (fakt że nie muszą to być guziki
i kabelki może sprawę utrudnić, ale nie uniemożliwić).

Sabotażowi po stronie producenta maszyn da się przeciwdziałać, ale znowu - nie
jest to trywialne, potrzebny byłby ścisły nadzór procesu produkcji maszyn od
początku linii produkcyjnej aż do zapieczętowania i wysłania ich do komisji
wyborczych.

> Natomiast by sfałszować wyniki wyborów elektornicznych trzeba by się było
> dostać do samego systemu. No chyba, że już na etapie jego projektowania ktoś by
>
> uwzględnił możliwość fałszowania - to oczywiście jest w Polsce możliwe.
> Natomiast w sytuacji, w której mamy dobry, szczelny system to bez wątpienia
> ryzyko fałszowania wyników jest mniejsze, niż przy papierowych kartach.
>

To, co napisałeś wyżej, to tautologia. Rzeczywiście, w sytuacji kiedy mamy
dobry, szczelny system, czyli taki, w którym wyników nie da się sfałszować, to
ryzyko sfałszowania wyborów jest mniejsze niż przy papierowych kartach. Moje
wątpliwości dotyczą założeń tej implikacji - dobry, szczelny system byłby bardzo
drogi w implementacji.

> Głosowanie przez Internet to oczywiście jeszcze inna sprawa. To, że też da się
> to bezpiecznie zorganizować jest już dowiedzione w praktyce, bo takie
> głosowania już się w Europie odbywają. Czy groźba szantażu albo handlu głosami
> jest większa? Nie wiem jaki to ma związek, prawdę mówiąc - musiałbyś rozwinąć
> tą myśl.

Już rozwijam. System głosowania powinien uniemożliwiać głosującemu udowodnienie
na kogo głosował. Jeśli system to uniemożliwia, to korzyść z groźby lub
przekupstwa jest mniejsza.

Przy głosowaniu przez Internet łatwo jest mi dużo łatwiej zebrać dwudziestu
kumpli (albo np. pracowników zastraszonych groźbą zwolnienia), postawić im
wódkę, posadzić przy kompie i dopilnować żeby wywiązali się ze swojej części
kontraktu, czyli zagłosowali na kogo trzeba. W systemie tradycyjnym musiałbym
jeździć z nimi po komisjach, wchodzić do kabin, sprawdzić, czy postawili krzyżyk
itd, narażając się na ryzyko wykrycia - osoba, która nie głosuje, a wchodzi z
kimś do kabiny, wzbudzi raczej podejrzenia.
Swoją drogą były takie przypadki w Serbii za Milosevicia - głosujący dostawał
kartki z nazwiskami kandydatów i wrzucał do urny jedną, z nazwiskiem wybranego.
Niektórzy państwowi pracodawcy żądali od pracowników okazania po wyborach kartek
z nazwiskami "niesłusznych" kandydatów.
Po stronie głosowania internetowego są oczywiste korzyści - możemy uznać, że w
Polsce demokracja jest na tyle ustabilizowana, że takie przypadki są
zaniedbywalne, a korzyści przeważają.



Temat: PARK OSIEDLOWY NA RUDZIE
W duzym skrocie, bo nie mam ani czasu ani weny.

1. Projekt Parku. Sam pomysl jest bardzo dobry. Projekt, tak jak zostal
zaprezentowany, jest dobry, przy tym na miare sil i srodkow. Jedno pytanie mam
- czy przy planowaniu bardzo fajnie powykrecanych sciezej brano pod uwage to,
co ludzie sobie od lat tam wydeptuja? Bo jesli nie, to trzeba wziac, zeby po
trawie nie lazili. I pytanie: czy nie mozna by tam dodac jakiej malej wody?
Byloby ciekawiej, choc pewnie drozej troche. Albo chociaz zostawic taka
ewentualnosc w planie.

2. Finanse. Plan jest taki, ze z ogolnej kwoty na dbanie o zielen przeznaczana
bedzie czesc, przez najblizsze lata. Do tego dojdzie dotacja. O ile dotacji nie
bedzie - kolejne etapy inwestycji odsuna sie w czasie. Coz - takie sa realia, w
nich operujemy, w nich ten plan jest okej.

3. Czy to nie zbytek? Nie. Po pierwsze, pewien odsetek na zielen wydac TRZEBA,
nakazuja to przepisy. Skoro trzeba, to warto wydac na spojna koncepcje, nie na
chaotyczne, punktowe dzialania. Dodajmy, ze nie jest to duzy odsetek w skali
budzetu spoldzielni, choc oczywiscie nie marignalny. I dodajmy jeszcze, ze caly
park ma kosztowac 700.000pln w skali 5 lat, w tym okolo polowy to dotacje
celowe z gminy.

4. Wycinka. Do wyciecia sa krzewy i drzewa chore, suche lub przeszkadzjace
cenniejszym okazom - zadne pomniki przyrody ani duze piekne drzewa. Nie ma o co
robic sceny - drzewa te sa juz oznaczone farba. Diganoze potwierdzil zreszta
obecny na zebraniu mieszkaniec, z wyksztalcenia lesnik. Park czy nie -
konserwacja zieleni jest potrzebna. Nie wiedzialem, ze efekty przeprowadzonej
ponad rok temu wycinki suszu byly tak korzystne - podcczas ostatnich wichur nie
spadla zadna duza galaz, nie uszkodzila zadnego samochodu.

5. Zebranie... A, szkoda gadac. Najostrzejsze moje dyskusje ze znajomymi nie
byly nigdy tak zenujace, jak to, jaki poziom osiagnelismy (bo ja tez kilka razy
powiedzialem co mysle) wczoraj. Darcie mordy, przeszkadzanie, przerywanie,
kociol. Malo kto mowil na temat. Kazdy chcial przy okazji cos od siebie dodac.
Coz... polska zawisc, malosc, warcholstwo i pewnosc siebie daly znac o sobie.
Smutne.

6. Sprawy dodane. Deskorolkowcy pod oknami budynku 27. Sa i beda. Tam sa fajne
schodki, jedyne na osiedlu a odkad basen przeznaczono na ogrodek, jedyne. Co
zrobic? Po pierwsze pogadac z nimi, jak powinno wygladac miejsce dla nich i
wkomponowac je na przyklad w planowany park, albo zrobic w mniej uciazliwym
miejscu - rampy, schodki, rurki - niech sami wymysla. A nie przeganiac spod
okien - gdzie majaisc? Na piwo w krzaki? Pani, ktra sprawe podniosla, przyszla
pod koniec i krzyczala najglosniej, choc nie na temat. Straszyla tez mediami,
wiec nie wykluczone, ze w Stolecznej jescze poczytamy o tym zebraniu.

7. Dzialka numer 4. Owszem, po macoszemu traktowana i mniej atrakcyjna niz 28.
Roznic nie da sie niestety wyrownac od razu, tym bardziej, ze tu sa jeszcze
klopoty z wlasnoscia. Park bedzie jednak sluzyl wszystkim i nie bedzie budowany
kosztem malej zieleni na dzialce 4.

8. Powietm tak. Nie znam sie na procedurach, wiec nie moge ocenic, czy wysuwane
wobec pomyslu i wobec osoby prezesa zarzuty byly zasadne. Moge tylko
stwierdzic, ze prezes jako jeden z niewielu operowal w obrebie dwuwartosciowej
logi i sensownie odpowiadal na zarzuty. Przekonal mnie.

9. Nie przekonali mnie za to pieniacze z poprzedniej kadencji, ktorzy, zdaje
sie, sa autorami zoltych kartek z dramatycznymi wiadomosciami. Nie przekonali
mnie, ale za to uczynli cos dobrego - sciagneli tam troche ludzi, w tym kilka
osob dramatycznie zanizajacych srednia wieku na sali, w tym mnie. To pozytek,
choc moze sam autor nie mial takiego celu, bo po prawdzie przed wieksza osoba
musial sie ze swego pieniactwa tlumaczyc a szlo mu to marnie.

10. Srednia wieku. Prosze sie nie obrazac, szanowni sasiedzi - zal mam tylko do
pana, ktory nazwal mnie smarkaczem, choc sam caly czas sie zachowywal jak
rozwydrzony gowniarz. Wszelako drmatyczne jest to, ze tak malo mlodych osob,
ktore, przepraszam za dosadnosc, dluzej beda ze skutkamitych decyzji sie
borykac, wykazuje zainteresowanie. Za to pozniej beda wykazywac pretensje, jak
przyjdzie co do czego.

11. Careforur. Nie miejscu Globiego nie powstanie 6 pirtowe centrum handlowe.
To czyjs straszak jest. Nadal nie wiadomo za to co z terenem miedzy kosciolem a
przedszkolem i zlobkiem - tu stracilem watek troche. A potem wyszedelm, ogolnie
zazenowany, choc zadowolony, ze zobaczylem jak to dziala. Syf w polityce
zaczyna sie juz na najnizszym poziomie.

To takie krotkie, proste w formie i bardzo suche resume.

Roody
Osiedle Ruda - przede wszystkim dealerka!



Temat: Architekci to debile
Gość portalu: mazz napisał(a):

> Ciekawy ten schemat inżynierze Mamoń, nie brak mu sensu.Ale posługiwaniem się
> nim daleko człek nie zajedzie. Ujęcie architektury w schematy nie wychodzi
jej
> na dobre.Lepiej rysuje sie na czystym papierze niż na kratkowanym , który
> determinuje myslenie.

*************

Architektura jest galezia nauki, w zwiazku z tym automatycznie generuje
schematy. Podobnie jak np. elektonicy, ktorzy nie odkrywaja na nowo pradu tylko
zajmuja sie "czipami", architekci musza rowniez w swojej pracy wykorzystywac
doswiadczenia (schematy) przodkow. Znane sa nam wiec przerozne praktyczne
rzeczy: typologie rzutow i przekrojow, rodzaje fasad, konstrukcji itp. Jesli
jestes geniuszem i naprawde potrafisz dorzucic do tego tygla schematow cos
nowego to chyle czola. Generalnie jednak lepiej dobrze skopiowiac z
niezliczonych, dobrych publikacji niz kiepsko tworzyc cos od podstaw
(wyrzekajac sie wiedzy "starszych").

Popelniasz blad, twierdzac, ze "najpierw forma potem funkcja i konstrukcja".
Wiesz dlaczego na przyklad Centre Beabourg (Pompidou) ma taki a nie inny
ksztalt? Zastanawiales sie dlaczego Wiezowiec Commerzbanku Fostera posiada
podzialy fasady 1.35m? Jesli odpowiesz na te pytania warto odpowiedziec sobie
na jeszcze jedno: dlaczego te budynki sa slawne na calym swiecie, a nie,
powiedzmy, Budynki "Sadow" w Warszawie. (zaraz zarzucisz mi, ze na zachodzie
media mocniejsze, podaje wiec inny przyklad: architektura Imre Makovecza
).

"Nic bez przyczyny"- jak glosi napis nad toaleta na Wawelu.
Kartka w kratke jest koniecznoscia, jesli zabierasz sie do projektowania.
Najpierw zasady- potem ich lamanie- jesli wogole istenie taka potrzeba to
zawsze w imie jakichs konkretnych celow.

*************

Maksyma " forma podąża za funkcją" to również prawda ale
> zbytnie jej hołdowanie to fałszerstwo.Corbusier tworząc kaplicę w Ronchamp
dał
> dowód że funkcjonalizm jest na dłuższą metę nużący. Ja preferuję "funkcja
> podąża za formą" a każde kolejne etapy projektu powinny ulegac kompromisom wg
> zasady- część wspólna trzech zbiorów: FORMA,KONSTRUKCJA,FUNKCJA. Zgadzam się
z
> tym że każdy architekt powinien być dobrym inżynierem, że powinien wiedziec
jak
>
> pracuje rama, jak sie odkształca kratownica i jaki przyjąć wstępne przekroje
> podciągu czy płyty, ale nie każcie projektować zbrojenia i ugięć:).nie
> przypominam sobie abym gdziekolwiek w swoim poście zarzucił Corbusierowi brak
> profesjonalizmu, nie napisałem że podani przeze mnie twórcy to tylko artyści,
> posłużyłem się nimi ze względu na charakter ich twórczości. mając formę
lepiej
> zastanawiać się -"jak to zrobić i z czego?" odwrotnie nie można. Zawsze forma
> określa konstrukcję.Jeżeli ma Pan inne zdanie to proszę o odpowiedź.

*********

... w praktyce takie myslenia: "najpierw forma, potem material" moze
przysporzyc Ci sporo trudnosci, a inwestora wprowadzic w niezle tarapaty
finansowe.
Prawda jest, ze w najlepszych (czytaj: nowatorskich) budynkach swiata zawsze
cieknie dach i prawie zawsze zaplacono dwukrotnie wiecej niz planowany
pierwotnie budget.
Ale powtarzam: plytki formalizm nie moze sie rownac z nowoczesna forma majaca
swe zrodlo NIE tylko w fantazji architekta.

*************

Moja
> kariera rozwija sie prawidłowo i nie czuję się projektantem-gamoniem.

*************

Gratuluje i lacze pozdrowienia,

inz. Mamon




Temat: Opowieści z krypty.
DZIEŃ, JAK CO DZIEŃ.

Wleciałem na portiernię i czym prędzej odbiłem kartę. Była już 9:23. Znów
spóźniłem się do pracy. A obiecałem sobie, że będę dziś na czas.
Jednak to moje dzisiejsze spóźnienie spowodowane było tym, że ktoś zajął moje
miejsce na parkingu. Musiałem szukać innego. Za to, ten co stanął na moim
miejscu daleko nie zajedzie – moim nożem McGyvera zrobiłem mu niezłe dziury w
dwóch oponach. He he.

W moim pokoju już czekała na mnie kartka od szefa: „PILNE !!! Przyjdź do mnie
czym prędzej”. Niespiesznie zrobiłem sobie kawę i sprawdziłem pocztę. Po pół
godzinie udałem się do „pokoju zwierzeń”, czyli gabinetu przełożonego.

- Znów się spóźniasz, czekam na ciebie od godziny !!! – szef truł jak zwykle.
- Przepraszam, wszystko przez te korki – ja wyłgałem się jak zwykle.
- No dobra, jak tam twój ostatni projekt. Możesz pokazać?
Podałem dyskietkę i stertę kartek. Szef oglądał przez chwilę schemat blokowy i
poszczególne pliki.
- Wszystko wygląda dobrze. Tylko czemu nazwałeś swój program „DRACULA”? – szef
jak zwykle wykazywał się małostkowością.
- Bo ta nazwa mi się podoba – odparłem szczerze – jest bardzo marketingowa.
- No nie bardzo – szef znów zaczął się czepiać – zważywszy, że jest to program
bazodanowy dla parafii Św. Piotra Opoki.
- Nazwa pozostanie – warknąłem – albo będzie „DRACULA” albo odchodzę !!!
- Ani nie odejdziesz, ani nie będzie DRACULA – tym razem szef odwarknął –
zmień nazwę na coś bardziej odpowiedniego, na przykład na „OPOKA”.
- Nie !!!! – wrzasnąłem – nawet nie wiesz jak się napracowałem nad tym
programem. On musi nazywać się DRACULA !!!

Odruchowo sięgnąłem po mój nóż McGyvera. I sam nie wiem jak to się stało, że
ten nóż nagle utkwił głęboko w tętnicy szyjnej mojego szefa. Ten tylko głucho
zacharczał i osunął się na ziemię trzepiąc nogami w konwulsjach.
Zaciągnąłem stygnące zwłoki pod regał. Szef nie chciał się niestety w całości
zmieścić w szafie. No ale od czego jest mój niezastąpiony nóż McGyvera.
Wróciłem do swojego pokoju. Zrobiłem sobie kolejną kawę.
- A niech mu będzie – pomyślałem – mogę zmienić nazwę. Jestem przecież
człowiekiem otwartym i tolerancyjnym.
Wyedytowałem odpowiedni plik i wpisałem: „NOSFERATU”.

******************

Kochanie? – dobiegł mnie szczebiotliwy głos ślubnej – Czemu nie jesz obiadu?
- Jadłem trochę w pracy – odparłem.
- Aha, a jak tam było dziś w pracy? – ślubna objęła mnie ramieniem i zaczęła
delikatnie masować kark.
- Dzień, jak co dzień, najdroższa. Ale tak se myślę, że czas już chyba, żebym
zmienił pracę.

Script by Vampi_r




Temat: Złodzieje legalizują majątki
Złodzieje legalizują majątki
Przychylając się do wniosków z wątków " Beznadziejne forum " pragnę rozpocząć
dyskusję na temat działalności naszych parlamentarzystów, uchwalających w
nadzwyczajnie szybkim tempie ustawy przeczących mojemu pojęciu państwa prawa.
Oto bowiem wczoraj Sejm RP uchawlił ustawę abolicyją, legalizującą
nieujawnione w ciągu ostatnich 5 lat dochody. Jak czytam w dzisiejszej GW za
uchwaleniem ustawy głosowali posłowie koalicji - a zatem jak przypuszczam
m.in. panowie Kuźmiuk i Nałęcz.

Tak się zdarzyło,że np. p. Kuźmiuk w ciągu ostatnich kilku latach zawsze
pełnił różne funkcje publiczne. Poza tym obaj ci wymienieni przeze mnie
panowie mają tytuły naukowe - co może być wykorzystane w napisaniu
następującego scenariusza.

Nazywam się ..... ( tu wstawić dowolne nazwisko ) i z racji spełnianych
funkcji społecznych miałem wpływ na roztrzygnięcie .... ( przetargów, zkupów
z wolnej ręki, przyznanie koncesji, wydanie pozwolenia na przestrzenne
zagospodarowanie terenu - do wyboru ). Ponieważ jestem tylko człowiekiem,
przyjąłem korzyść materialną w wyskokości ..... ( tu wpisać dowolną liczbę -
np. 500 tys USD ) , którą oczywiście zgodnie z przyjetymi w moim środowisku
zasadami ... ( nie ujawniłem, wywiozłem za granicę, przepisałem na teściową,
zakopałem w ogródku - do wyboru ). Korzystając z uchwalonej ustawy
abolicyjnej postanowiłem ujawnić ten majątek i legalnie się nim cieszyć.
Jedyny problem, to upewnienie Urzędu Skarbowego, że pieniądze pochodzą z
legalnego źródła. Szukam więc ... ( upadłej firmy-krzak , zmarłego
biznesmena, osobę z zagranicy - do wyboru ) i składam oświadczenie, że na
rzecz tej osoby dokonałem ... ( analizy możliwości wybudowania fabryki, oceny
rynku, projekt zagospodarowania, pracy studialnej na temat ... - do wyboru )
za co otrzymałem wynagrodzenie w wysokości .... ( tu wpisać dowolną kwotę ).
Jako dowód przedstawiam ....( parę zapisanych kartek - mam przecież
odpowiednie wykształcenie, aby wykonać zlecenie ). Z powodu chwilowej amnezji
zapomniałem zgłosić osiągnięty dochód ( te PIT-y są przecież takie
skomplikowane ) ale teraz proszę - chcę być praworządny i zgłaszam osiągnięty
dochód wspmagając budżet państwa. Jeśli Urząd Skarbowy chce się przekonać, że
takie zlecenie miało miejsce, niech się zwróci do Zleceniodawcy ( bardzo mi
przykro, że się tak złożyło, że w międzyczasie umarł, zwinął interes,
wyjechał z Polski i nie wiem gdzie przebywa ) . Mój majątek jest legalny a ja
jestem porządnym obywatelem - czyż nie ? Posądzenia o braniu łapówek to tylko
nędzne insynuacje tych sfrustrowanych .... ( tutaj wstawić jeden z
epitetów ) .

Dlatego pragnę zadać publicznie następujące pytania parlamentarzystom z
naszego okręgu wyborczego :
1. czy taki scenariusz jest nierealny;
2. czy on lub dowolny członek z jego bliższej lub dalszej rodziny będzie
korzystał z dobrodziejstw ustawy;
3. czy nie uważa za słuszne za słuszne, aby każdy z kandydatów w
nadchodzących wyborach miał obowiązek złożyć oświadczenie o posiadanym
majątku ( bez czekania na wejście ustawy abolicyjnej w części dotyczącej
oświadczenia majątkowego )i czy będzie on lub jego bliższa i dalsza rodzina
korzystać z usatwy abolicyjnej;
4. czy nie uważa za słuszne aby wszyscy parlamentarzyści i kandydaci w
wyborach złożyli publiczne oświadczenia o posiadanym majątku i poddali się
obowiązkowej kontroli Urzędu Skarbowego jeszcze przed wejściem w życie ustawy
abolicyjnej i przed terminem wyborów;
5. czy nie uważa za słuszne aby parlamentarzyści ujawniali publicznie
pochodzenie nie tylko swojego majątku ale także majątku swojej rodziny.

To tyle na temat ustawy abolicyjnej.
Osobnym zagadnieniem jest zachowanie się lokalnych mediów publicznych. Dla
każdego rasowego dziennikarza uchwalenie takiej ustawy jest dużą okazją do
przeprowadzenia dziennikarskiego śledztwa o stanie posiadania lokalnych
prominentów. Podobnie kandydujący w wyborach powinni być zainteresowani w
wykorzystaniu tej okazji w swojej kampanii wyborczej - zarzucanie komuś
prawicowości lub lewicowości w wydaniu spotykanym na tym forum budzi we mnie
często uczucie politowania. Tymczasem u nas cisza - dominują inne tematy,
starannie omijające pogrążający się Radom.
Proszę o opinie na temat legalizacji majątku złodziei.
Pozdrawiam
Ann



Temat: Proszę Państwa, chyba jesteśmy ostatnim pokoleniem
Pracuje w szkole ponadgimnazjalnej juz 5 rok. W ciagu tych paru lat
bylem w komisji zarówna na starych i nowych maturach jak i
egzaminach zawodowych na tyt. technik ekonomista. I moge stwierdzić,
ze tak jak stara matura wymagała od ucznia nie tylko wiedzy ale tez
inteligencji, pytania byly rozne ale zawsze wymagały "myslenia".
Natomiast nowa matura jest wedlug mnie bez sensu. W arkuszu sa
pytania przy ktorych "myslec" nie trzeba. Wystarczy wkuc na pamiec i
tyle. A przygotowanie projektu z polskiego na egzamin ustny to jest
jedno wielkie nieporozumienie. Projekt zgłasza sie do konca wrzesnia
i potem wystarczy go przedstawic (nie ma zadnych dodatkowych pytan)
komisja nie moze wykroczyc poza temat projektu. Sądze ze przez
prawie 7 miesiecy to kazdy jest w stanie sie nauczyc 16 kartek.

Kolejna sprawa to brak egzaminów na studia, czyli brak dodatkowej
selekcji kandydatów i czasami "minięcie sie z powołaniem".

Teraz zeby mature zaliczyc trzeba miec 30% poprawności. Tak wiec nie
jest to zbyt wygorowana poprzeczka. Przy egzamine zawodowym trzeba
miec 75% - i w związku z tym z 28 osób zdaje np. 9. Problem w tym,
ze jesli ktos zamierza uczyć dalej na studiach na specjalności np.
marketing, to moim zdaniem nie musi miec zaawansowanej wiedzy z
rachunkowości i bankowości. A egzamin zawodowy w Tech. Ekon. sklada
sie w 90% z pytan z tych właśnie przedmiotów.

Nie każdy musi być magistrem a czasem nawet nie powinien nim być :)

A jesli chodzi o programy nauczania: to faktycznie są przeładowane
treściami zbednymi i są poprostu stare. np. w 2 tech. ekon. w
programie jest budowa maszyny do pisania, a joko nowoczesne
urządzenie biurowe widnieje tam telefon. Takie to troche śmieszne
prawda? :)

A jesli chodzi o indywidalizacje nauczania zdolny-slaby uczen to
jest to bardzo trudne do zrealizowania, gdyz ministerstwo obnizylo
ilość godzin przedmiotów nie redukując tresci programowych. Tak wiec
zeby zrealizowac material trzeba sie naprawde spieszyc i nie mozna
pewnych tresci przecwiczyc z uczniem slabym.

Prawdopodobnie problem byłby rozwiązany poprzez konsultacje po
lekcjach, ale niestety nikt nie chce poswiecac wiecej czasu na takie
zajecia. Przyczyną jest tu pensja. Nauczyciel kontraktowy zarabia
około 1000 - 1200 zł/mies. I wszystkie inne obowiązki wliczone sa w
tej kwocie. I nauczyciele zamiast poświecic czas i zostac w szkole
musza leciec do innej pracy (szkoly) żeby dorobić.

Jak ja zmieniałem szkole z podstawowej na srednia to musialem zdawac
egzamin wstepny i uwazam ze byl to bardzo dobry pomysl. Obecnie
przychodzą uczniowie, ktorzy mają np. 8pkt/50 ze ścislych i 10/50 z
human. I co? musimy przyjąć bo jest niż. I nie bylo by pracy.

Troche sie rozpisalem :) Ale własnie to co wyzej powiedzialem jest
przyczyną chęci mojego wyjazdu za granice. Chcialbym pracowac
zgodnie z moimi kwalifikacjami, a nie na przysłowiowym "zmywaku"

Pozdrawiam

Tak to wlasnie wyglada.




Temat: International day....
International day....
Pamietacie jak pytalam, w jaki sposob ugotowac zarcie dla stu osob? Teraz juz
wiem – dzieje sie to w pocie czola i ogolnym wkurwieniu i zmywajac tysiace
przypalonych garow dokladnie 2 dni.

Krotkie sprawozdanie:
Caly piatek rano z psiapsiola Nr. 1 obieralysmy fasole i kroily mieso i
przyprawialy mieso wg. instrukcjci przy duzej pomocy Piranhii. W nagrode
uslyszalysmy, ze niedosolone, niedopieprzone itd.
Caly piatek po poludniu psiapsiola Nr. 1 pilnowala Piranhii usilujacej
wprowadzic nowy lad na terenie Interational School a ja przypiekalam mieso na
patelni wielkiej jak stol i ciezkiej jak slon i wrzucalam do duzego gara,
gdzie gotowalo sie dalej.
Caly piatek wieczor szorowalam gary mnw takie duze i ciezkie jak ja, a
pisapsiola Nr. 2 (psiapiola Nr. 1 padla i poszla do domu mowiac na odchodnym,
ze plany posiadania dzieciecia odsuwa na nasepne dziesieciolecie) z Piranha
marudzaca w samochodzie wozila w te i we wte grupe kucharzy.
Caly piatek wieczor pozny po polozeniu Piranhii spac doprowadzalam do ladu
nasze mieszkanie.

W sobote rano razem z Piranha dokonywalam reszty zakupow, drukowalam jakies
przez gl. organizatora, czyli mojego meza zapomniane kartki z cenami i inne
pierdoly. Potem oddalam Piranhe wciaz jeszcze na pol nieprzytomnej psiapsiole
Nr. 2 i zabralam sie za obieranie i krojenie na plasterki stosu plantains,
robiac krotkie przerwy na coraz bardziej wkurwione przypominanie kucharzom i
organizatorowi gl. ze czas nie jest z gumy i jedenasta nie bedzie pozniej niz
bedzie tylko dlatego, iz im wszelkiego talentu organizacyjnego brak.
Potem sie okazalo, ze frytownice to i owszem, oni zorganizowali, ale nie na
zewnatrz, gdzie beda sprzedawac, tylko w tej przemyslowej garkuchni, wiec
spedze impreze nie wsrod ludzi, tylko wrod garow, piecow i bananow.
Od jedenastej do czwartej pieklam banany, podgrzewalam czego zabraklo,
szorowalam gary i usmiechalam sie glupio do gosci, ktorzy koniecznie chcieli
poznac zone ogranizatora gl., przylazili do kuchni i zawsze zadawali to samo
kurewskie sakramenckie pytanie „ooooo, you are not wearnig african dress?
Why? They are soooo beautiful!“. Mialam tez trzy przerwy: dwie na papierosa i
lampke wina, ktore przyniosl mi jedyny litujacy sie nad moim losem Behemot
plus jedna dluzsza na zorganizowanie akcji szukania Piranhii, ktora zgubila
sie psiapsiole Nr. 2 jak ta poszla siusiu (na imprezie bylo ok. 2’000 osob i
bez szukania przez megafon sie nie obeszlo – akcent zreszta niezwykle
egzotyczny, po ktorym przylazacy do kuchni pytali nie tylko o african dress
ale rowniez “what for a funny language are you speaking with your son?”). O
17-tej psiapsiola Nr. 2 oddala mi nieoczekiwanie dziecie mowiac, ze idzie do
domu, bo juz nie moze a projekt posiadania dzieci odklada do nastepnego
wcielenia. Wtedy to przezylam atak wscieklosci i rozpaczy widzac ile jeszcze
mam garow, podlog, zarcia itd itp plus Piranhe do pilowania. Behemot widzac,
iz za chwile sie rozloze przejal Pirahne (choc mial byc tylko gosciem i Bog
niech mu wynagrodzi) a ja skoncentrowalam sie na szorowaniu. O 18-tej zjawila
sie ekipa reprezentacyjna, sciagnela “beautiful African dresses” i
powiedziala, ze moge sobie isc, oni sprzatna reszte. Tak wiec przez godzine
siedzialam gapiac sie bezmylsnie na Piranhe oblewajaca mnie woda z
nowonabytego wielkiego pistoletu az mnie maz wyrwal z tego letargu przynoszac
suchy sweterek i mowiac, ze juz posprzatane i jedziemy na drinka z wszystkimi
pomagierami.

W samochodzie do drinka udalo mi sie zasnac i trudno bylo mi sie obudzic. A
potem sluchalam jak bylo swietnie, jak sie ludziskom podobalo, ilu nowych
ludzi ekipa poznala, co i gdzie wygrala Piranha, itd. Sluchalam i sluchalam
popadajac w coraz wiekszy stupor az nagle wyrwaly mnie z niego czyjes
slowa “and next year, additionally to our food we will sell african
artwork…”. Podskoczylam jak oparzona i powiedzialam glosem najbardziej
jadowitym na jaki mnie stac “WITHOUT ME!!!!!!”.

Poznym wieczorem mezowi zebralo sie na nowego drinka, gadanie bez konca i
romantyczny wieczor. Niewiele z tego pamietam….

Niedziele mozna opisac bardzo krotko – spalam caly dzien z przerwami na
skonsumowanie i wypicie czegos tudziez zrobienie siusiu. Przy tym tak mnie
bolal kazdy miesien rak i nog, ze nawet urwanie papieru toaletowego bylo
katorga.

Teraz powoli dochodze do siebie – jak juz dojde, to moze opisze “przygody w
kuchni restauracyjnej”, bo taka kuchnia plus zachowanie w niej sie
nieznajacego jest bardzo zabawna.

Teraz sobie troche poplanuje. Jeszcze w czwartek planowanie wnerwialo mnie
totalnie i bylam zdania, iz jestem przepracowana i nie lubie tej roboty.
Dzisiaj uwazam ze planowaje do jedno z najprzyjemniejszych zajec na tej
planecie.

Xurek padniety zupelnie.




Temat: NIE DAM GROSZA NA WIDZEW !!!!!!!!!
Hmmmmmmm
ść portalu: Kamień napisał(a):

> A co do warunków zabudowy, to może w Toruniu jest tak, ale w Łodzi siak.
> Pełny wypas, geodeta itd.
Z tego co wiem i w Toruniu i w Łodzi obowiązuje
USTAWA
z dnia 7 lipca 1994 r.
o zagospodarowaniu przestrzennym.
(jednolity tekst: Dz. U. z 1999 r. Nr 15, poz. 139, zmiany: z 1999 r.

Rozdział 4
Ustalanie warunków zabudowy i zagospodarowania terenu

Art. 39. 1. Zmiana zagospodarowania terenu polegająca w szczególności na wykonaniu, odbudowie, rozbudowie i nadbudowie obiektu budowlanego wymaga ustalenia warunków zabudowy i zagospodarowania terenu

Art. 41. 1. Ustalenie warunków zabudowy i zagospodarowania terenu następuje na wniosek zainteresowanego.

2. Wniosek o ustalenie warunków zabudowy i zagospodarowania terenu powinien zawierać określenie:

1) granic terenu objętego wnioskiem, przedstawionych na kopii mapy zasadniczej lub w przypadku jej braku na kopii mapy ewidencyjnej, obejmującej teren, którego wniosek dotyczy, i najbliższe otoczenie tego terenu,

2) funkcji i sposobu zagospodarowania terenu oraz charakterystyki zabudowy i zagospodarowania terenu,

3) zapotrzebowania na wodę, energię i sposobu odprowadzania lub oczyszczania ścieków oraz innych potrzeb w zakresie infrastruktury technicznej, a w szczególnych przypadkach sposobu unieszkodliwiania odpadów,

4) charakterystycznych parametrów technicznych inwestycji oraz dane charakteryzujące jej wpływ na środowisko lub jego wykorzystanie, gdy inwestycja nie wymaga przeprowadzenia postępowania w sprawie oceny oddziaływania na środowisko, w rozumieniu przepisów o dostępie do informacji o środowisku i jego ochronie oraz o ocenach oddziaływania na środowisko.

2a. (skreślony).

3. Nie można uzależnić wydania decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu od zobowiązania się wnioskodawcy do spełnienia nie przewidzianych, obowiązującymi przepisami, świadczeń lub warunków.

Wynika z tego jasno że jedyny wymóg poza własna twórczością to
"kopia mapy zasadniczej lub w przypadku jej braku na kopii mapy ewidencyjnej",
a uzyskuje sie to w urzędzie za bodaj 12 zł.

I to wszystko !! zgodnie z k.p.a. czekasz nie wiecej jak 2 miesiace no naprawdę 4 i masz decyzję o warunkach zabudowu i zagospodarowaniu terenu - jeśli wypełnisz warunki decyzji odmownej nie może być!!!

> A co do trybu postępowania, to wg Twej rady, zanim cokolwiek bym zbudował,
> wcześniej wylądowałbym na emeryturze :-) Prace nad samym projektem to rok.

A jest inny??????

> Krotki, chwilę się zastanów, porównaj zakres swoich zamierzeń w Toruniu z moimi> w Łodzi

Chwile sie zastanowiłem i........ wyszło mi, że te same przepisy obowiązuja przy budowie nowego klozetu jak i przebudowie całego budynku zatem zakres moich i Twoich zamierzeń nie ma tu nic do rzeczy decyzja. Na oba decyzja bedzie wydana na podstawie tych samych przepisów, na podobnej kartce papieru, bedzie podobnej objetości (projekt oczywiście nie!).

Pozdrawiam




Temat: Opozycja remofrmuje/tematyka: Niemcy
Opozycja remofrmuje/tematyka: Niemcy

Tylko w jednym Angela Merkel (CDU) i Edmund Stoiber (CSU) zgadzają się z
rządem - bez reform Niemcy pozostaną "olbrzymem na glinianych nogach". Sposób
i skala reform są przedmiotem politycznych sporów.

Prezydia CDU i CSU przyjęły wynegocjowany w minionych miesiącach wspólny
program radykalnej - w założeniu - reformy systemu podatkowego i prawa pracy.
Po przejęciu władzy przez opozycję uchwały te mają stać się programem
rządowym.

Przygotowany przez obie partie chadeckie program reform wprowadzi kraj na
drogę poprawy dynamiki rozwoju gospodarczego i trwałego wzrostu zatrudniania -
zachwalała projekt przewodnicząca CDU Angela Merkel. A jej kolega z Bawarii,
szef CSU, Edmund Stoiber wtórował: "Nasza koncepcja stanowi klarowną
alternatywę wobec kursu rządu SPD i Zielonych".

Czy tak jest, pokażą międzypartyjne dyskusje w nadchodzących tygodniach i
miesiącach. Przedstawiciele obozu rządowego już teraz zwracają uwagę, że
reforma postulowana przez chadecję jest zbyt kosztowna; przewiduje wszak
dalszą redukcję podatków o co najmniej 10 miliardów euro. To oznaczałoby, że
i w przyszłym roku Niemcy musiałyby przekroczyć wyraźnie dopuszczalny w Unii
Europejskiej poziom zadłużenia państwowego w wysokości trzech procent PKB -
argumentuje socjaldemokratyczny minister finansów Hans Eichel. Inni
przedstawiciele SPD i Zielonych krytykują, że wbrew pierwotnym zapowiedziom
model CDU/CSU nie prowadzi do wydatnego uproszczenia systemu podatkowego.
Zwłaszcza Friedrich Merz, ekspert podatkowy CDU, szumnie zapowiadał, iż
preferowany przez niego system będzie tak przejrzysty, iż każdy podatnik
będzie w stanie samodzielnie, na małej kartce papieru, wyliczyć, ile dłużny
jest urzędowi skarbowemu.

Tego ambitnego celu architekci projektu reformy CDU/CSU nie osiągnęli. To
sprawia, iż także koła gospodarcze reagują z rezerwą. Mało klarowny jest
model chadecji w zakresie opodatkowania przedsiębiorstw - powiedział dziś na
łamach gazety "Handelsblatt" sekretarz generalny Federacji Niemieckich Izb
Przemysłowo-Handlowych (DIHK) Martin Wansleben. Większego i szybszego
odciążenia podatkowego oczekiwały też mały i średni biznes, zwłaszcza
rzemiosło; nie możemy czekać do roku 2008 - stwierdził prezes Centralnego
Związku Rzemiosła (ZDH) Hanns Eberhard Schleyer. Federalny Związek Przemysłu
Niemieckiego (BDI) ubolewa przede wszystkim, że CDU i CSU zrezygnowały z
dalej idącej reformy prawa pracy, przede wszystkim w kierunku liberalizacji
przepisów dotyczących umów zbiorowych i ochrony pracownika przez
wypowiedzeniem. Generalnie wśród ekspertów czołowych organizacji
gospodarczych przeważa opinia, że zmiany proponowane przez chadecką opozycję
nie gwarantują - tak jak w przypadku reform wdrażanych przez rząd SPD i
Zielonych - ani istotnej poprawy dynamiki rozwoju gospodarczego, ani też
wyraźnego odprężenia sytuacji na niemieckim rynku pracy.

Jedno jest pewne – Niemcy potrzebują radykalnej reformy finansów państwa, bez
której dawny motor europejskiej gospodarki pozostanie "olbrzymem na
glinianych nogach". A w europejskim systemie naczyń połączonych kłopoty
Niemców nie są jedynie ich własnym problemem.

Robert Bus
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl



  • Strona 3 z 4 • Znaleziono 156 wyników • 1, 2, 3, 4