Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: projekty drewnianych schodów
Temat: Pl. Trzech Krzyży 4/6 -ale nie Inst. Głuchoniemych
Kiedyś pisałem w „Gazecie Stołecznej” o remoncie tej uroczej willi.
Był to luty 1998 r. Opisałem tam jej historię i obecnego
właściciela. Potem jednym z użytkowników „domku z wieżyczką” była
firma Dr Witt, która wywiesiła wielki, prostacki szyld. Po
interwencji „Gazety” szybko go zdjęła. Załączam mój tekst.
Remont u Merliniego
[podpis] Tomasz Urzykowski
Gazeta Stołeczna nr 28, 03/02/1998.
Zrujnowana zabytkowa willa Dominika Merliniego, nadwornego
architekta króla Stanisława Augusta, odzyskuje dawny blask. W
pomieszczeniach zajmowanych do niedawna przez pijacką melinę
urządzone zostaną biura.
Nieduży budynek z wieżyczką ukryty jest w ogrodach Instytutu
Głuchoniemych przy pl. Trzech Krzyży. Dobrze widać go tylko od
strony ul. Książęcej. Może właśnie dlatego ten unikalny w Warszawie,
jedyny obok Królikarni, Pałacyku Szustra, Białego Domku w Łazienkach
oraz pałacu Myślewickiego, przykład XVIII-wiecznej architektury
willowej popadł w zapomnienie i zaniedbanie.
Jeszcze 25 lat temu uchodził za anonimowy obiekt z XIX w., nazywany
Domkiem Holenderskim. Dopiero w 1976 r. prof. Marek Kwiatkowski,
dyrektor Łazienek, odkrył, że jest to zbudowana ok. 1780 r.
podmiejska wówczas rezydencja pierwszego królewskiego architekta
Dominika Merliniego.
Od pracowni mistrza do meliny
Merlini ustawił swój dom w głębi wąskiej posesji ciągnącej się od
ul. Wiejskiej (dzisiejszego pl. Trzech Krzyży) do wąwozu przed
ogrodami księcia Kazimierza Poniatowskiego. Roztaczał się stąd
piękny widok w kierunku Wisły. Od ulicy willę poprzedzał dziedziniec
i ogród. Budynek składał się z wyższej części środkowej i dwóch
niższych po bokach. W południowym pokoju na parterze architekt
urządził pracownię, w której powstawały jego projekty przebudowy
Łazienek i Zamku Królewskiego.
Teren wraz z domem zakupił w 1826 r. ksiądz Jakub Falkowski,
założyciel Instytutu Głuchoniemych. W budynku zorganizował warszaty,
magazyny i mieszkania dla nauczycieli instytutu.
W połowie XIX w. dom został przebudowany, prawdopodobnie przez
Franciszka Marię Lanciego. Dostawił on wieżę, podwyższył mury nośne,
tworząc pomieszczenia na poddaszu, i nadał budynkowi formę
romantycznej willi włoskiej.
Przez następne lata budynek służył m.in. joko internat dla
głuchoniemych dzieci. Jeszcze w 1983 r. mieszkały tu uczennice
instytutu, ale trzeba je było przenieść do gmachu przy pl. Trzech
Krzyży, bo nie remontowany zabytek groził zawaleniem. Potem pożar
strawił część dachu.
Długo oczekiwany generalny remont i adaptacja willi na potrzeby
przedszkola dla głuchoniemych dzieci rozpoczęły się w 1988 r.
Zatrudniona przez Instytut Głuchoniemych ekipa spółdzielni
rzemieślniczej Zjednoczona przez trzy lata nie wyszła poza prace
wstępne. Opuszczając plac budowy, nie rozliczyła się z pobranych
pieniędzy.
- Spółdzielnia się rozwiązała, jeden inspektor nadzoru zmarł, drugi
zwariował i nie udało nam się odzyskać włożonych w remont pieniędzy -
mówi Tadeusz Adamiec, dyrektor Instytutu Głuchoniemych.
W ostatnich latach willę odwiedzali już tylko amatorzy taniego wina.
Od meliny do biura
- Przychodzili do nas przedstawiciele różnych firm zainteresowani
wynajęciem i wyremontowaniem willi. Oglądali, nawet podpisywali z
kuratorium oświaty wstępne umowy, ale potem rezygnowali - opowiada
dyr. Adamiec.
W 1994 r. budynek wynajęła na 15 lat spółka architektoniczna APP-O.
W zamian za wyremontowanie zabytku (koszt prac wyceniono wówczas na
250 tys. zł) zwolniona została z połowy czynszu. Suma potrzebna na
doprowadzenie willi do dawnego stanu przekroczyła ponad-trzykrotnie
wstępne wyliczenia, APP-O znalazła więc podnajemcę - firmę Atlantis
SA.
Projekt renowacji opracowała dwa lata temu architekt Anna
Rostkowska. Z niewielkimi korektami konserwatora zabytków jest on
dziś realizowany. Poza starymi murami, żelaznymi schodami na wieżę i
fragmentem pokrycia dachu wszystko zostanie wymienione. Nawiązujące
do czasów Merliniego, wnętrza zaprojektowała Dorota Dąbrowska.
Prace rozpoczęły się w czerwcu zeszłego roku od osuszenia budynku,
wykonania izolacji i wzmocnienia konstrukcji.
- W najgorszym stanie było kolebkowe sklepienie piwnicy: wilgotne, z
wypadającymi cegłami. Trzeba było też wzmocnić przechyloną wieżę -
mówi Kazimierz Skórka, kierownik budowy.
Od października pracownicy firmy Rafał z Mławy wymienili wszystkie
tynki wewnątrz i na zewnątrz, wmurowali stalowe belki w nadproża
drzwi, wstawili nowe drzwi i okna (drewniane, pomalowane na
seledynowo). Ze ścian sterczą już kable nowej instalacji
elektrycznej, a sufity zdobią stiukowe dekoracje.
Największe pomieszczenie parteru (planowana jest tu recepcja)
wyposażono w sprowadzony z Francji kominek, podłogę zaś wyłożono
marmurowymi płytkami.
- Merlini by się nie powstydził - przekonuje Kazimierz Skórka.
Zostało jeszcze m.in. położenie warstw szlachetnych tynków na
elewacji i w recepcji, parkietów w bocznych gabinetach i marmurowych
parapetów. Do kwietnia powinno być też gotowe otoczenie budynku -
trawniki i droga dojazdowa od hotelu Sheraton.
Z remontu willi cieszy się Agnieszka Rene z Urzędu Wojewódzkiego
Konserwatora Zabytków: - Najważniejsze, że znalazł się użytkownik.
Budynek będzie suchy, zadbany, bezpieczny, a więc uratowany.
Prof. Marek Kwiatkowski, odkrywca willi, postuluje, żeby udostępnić
ją wycieczkom i wmurować w jej ścianę tablicę upamiętniającą
królewskiego architekta.
Strona 3 z 3 • Znaleziono 93 wyników • 1, 2, 3