Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: projekty ustaw-prawo budowlane





Temat: (Metro?) Nekropolia Kraków
(Metro?) Nekropolia Kraków
www.tygodnik.com.pl/numer/277739/sabor-krakow.html

Architektoniczne skandale

Anarchia pod Wawelem

Agnieszka Sabor

Architektura zmienia charakter miasta i dlatego może się zdarzyć, że nagle
przestanie być ono bliskie swoim mieszkańcom i interesujące dla
przyjeżdżających tu gości.

O tym, że dobra nowoczesna architektura to nie tylko kwestia pieniędzy,
świadczy zmieniający się w ostatnich latach krajobraz Węgier albo
biedniejszej od Polski Rumunii. Aby pięknie budować, potrzebna jest przede
wszystkim pokorna wobec czasu i przestrzeni wyobraźnia (nie tylko
architekta), świadomość, że to, co się zbudowało, pozostanie na długo,
wreszcie – przejrzystość skutecznie egzekwowanego prawa i zwykła biznesowa
uczciwość.

*

W Krakowie żaden z tych warunków nie jest dziś spełniony. Dlatego raz po raz
w zabytkowym centrum miasta – z pogwałceniem podstawowych zasad
obowiązujących w samorządnym społeczeństwie – wyrasta jakiś pokraczny
architektoniczny grzyb. Pomnik Piotra Skargi naprzeciw pojezuickiego kościoła
śś. Piotra i Pawła zaskoczył wszystkich – nie tylko mieszkańców, ale i
autorów zrealizowanego już projektu zagospodarowania placu, na którym
ustawiono znienacka kiczowatą kolumnę jakby nadgryzioną zębem czasu, ze
zdającą się z niej spadać postacią wybitnego jezuity – ale za to z podpisami
wszystkich ojców miasta u jego stóp. Doprawdy, trudno się domyślić, że kilka
metrów dalej, na dziedzińcu Collegium Iuridicum kryje się inna – znakomita –
współczesna rzeźba, którą pozostawił w Krakowie Igor Mitoraj. Bo nie chodzi
wcale o to, aby w zabytkową tkankę miasta nie włączać nowoczesnych elementów,
ale o to, aby były one godne tego, co powstawało tutaj przed wiekami.
Ważne jest także, co gdzie powstaje. Czy hotel Sheraton (to prawda, drogi i
ekskluzywny) musi być usytuowany na pięknej działce u stóp Wawelu, w
malowniczym zakolu Wisły? Czy miejsce to nie powinno pełnić bardziej
publicznej funkcji w mieście, któremu ciągle brakuje dużej sali kongresowej i
filharmonii z prawdziwego zdarzenia? Czy aby mógł powstać hotel (jego banalny
projekt przypomina niemieckie katalogi budowlane sprzed dziesięciu lat),
trzeba było tak nonszalancko potraktować zrujnowany, ale zabytkowy browar
królewski? Nic nie da się już zrobić – mleko zostało rozlane, browar zburzono.
Bezradnie patrzymy też na budowę innego krakowskiego hotelu, powstającego
naprzeciw Filharmonii. Dziś wiadomo już, że wbrew obowiązującemu prawu będzie
on wyższy od sąsiadującego z nim budynku pełniącego prestiżową dla miasta –
kulturalną – funkcję. Te dwa hotele u wrót Starego Miasta to swoista metafora
współczesnego Krakowa: pieniądz i prywata po raz kolejny zdominowały tu
obowiązek i publiczne dobro.
Bezmyślność objawia się także w szczegółach, a to przecież w nich tkwi
podobno diabeł. Tegoroczną „Archi-szopą” (tak nazywa się nagroda przyznawana
przez lokalny dodatek „Gazety Wyborczej” dla najgorszej realizacji
architektonicznej w mieście) zostało szklane akwarium nadbudowane nad hotelem
Monopol, stojącym przy ul. św. Gertrudy, przy Plantach. Wśród jednorodnej
dziewiętnastowiecznej architektury mieszczańskiej wyrasta nagle zwykłe pudło –
bynajmniej nie ekstrawaganckie, szokujące czy zastanawiające. Po prostu
paskudne.

*

Architektura zmienia charakter miasta i dlatego może się zdarzyć, że nagle
przestanie być ono bliskie swoim mieszkańcom i interesujące dla
przyjeżdżających tu gości. Oby wkrótce nie okazało się, że miał rację Adolf
Nowaczyński, pisząc przed stu laty:

„Słynie w Polsce szeroko krakowski zaścianek
Szczupłością kapitałów, górnością zachcianek;
Niegdyś możny, bogaty... od lat zbiedniał mocno,
Smętny w dzień, już grobowcem zda się porą nocną...”




Temat: "Park kulturowy" - może także w Warszawie?
Kraków
"Z Dziennika Polskiego:

Stare Miasto chronione parkiem

Uporządkowanie szpecących reklam, wprowadzenie ograniczeń dotyczących ogródków
kawiarnianych i wyglądu kamienic zakłada przygotowany w magistracie projekt
uchwały w sprawie utworzenia parku kulturowego "Stare Miasto".

Park kulturowy będzie obejmował Stare Miasto w obrębie Plant i wzgórze
wawelskie. Na tym terenie wprowadzony zostanie zakaz umieszczania na elewacjach
budynków reklam, które nie są związane z działalnością firm, znajdujących się w
tych budynkach. Właściciel kamienicy na Rynku nie będzie już więc mógł
rozwiesić wielkiej płachty z reklamą np. kawy czy telefonów komórkowych.

Jeśli w kamienicy znajduje się kilka lokali użytkowych - to każdy z nich
dostanie pozwolenie na tylko jedną reklamę swojej działalności. Będą one
musiały zostać dostosowane do charakteru bydynku i umieszczone powyżej parteru.
Zainstalowanie neonów albo reklam z jaskrawym oświetleniem zostanie zabronione.
Umieszczenie reklam będzie wymagało zezwolenia służb konserwatorskich i opinii
głównego plastyka miejskiego. Właściciele nieruchomości na terenie parku
kulturowego będą musieli dostosować się do tych przepisów w ciągu 12 miesięcy
od daty wejścia w życie uchwały.

Na terenie parku nie będzie można postawić nowych budynków, ani nawet
przebudować istniejących, o ile nie wynika to z planu zagospodarowania (który
ma być dla tego terenu sporządzony), albo założeń konserwatorskich. Wprowadzony
zostanie więc zakaz zmiany formy dachów, nadbudowy oficyn do wysokości
przewyższających budynek frontowy, wymiany stolarki na inną niż nawiązującą do
zabytkowego charakteru kamienicy.

Reklamy i słupy ogłoszeniowe będą mogły pojawić się tylko w miejscach do tego
wyznaczonych. Na płycie Rynku Głównego nie będą zakładane sezonowe ogródki, z
wyjątkiem wystawionych przez kawiarnie w piwnicach Wieży Ratuszowej i w
Sukiennicach. W ogródkach nie będzie można stawiać urządzeń gastronomicznych,
stoisk handlowych, urządzeń reklamowych, urządzeń nagłaśniających oraz
podestów.

Część z tych ograniczeń już obowiązuje. - Różnica polega jednak na tym, że
wprowadzone zostanie miejscowe prawo nie tylko dla gminnych kamienic, ale także
prywatnych. Kolejnym krokiem będzie przystąpienie do sporządzania dla tego
obszaru miejscowego planu zagospodarowania. Do czasu jego powstania wstrzymane
będą wszelkie prace budowlane na terenie parku - wyjaśnia Andrzej Oklejak,
pełnomocnik prezydenta ds. prawnych.

Za niestosowanie się do przepisów grożą kary grzywny, a nawet więzienie. -
Możliwość utworzenia parku kulturowego daje nam Ustawa o ochronie zabytków i
opiece nad zabytkami z roku 2003. Będziemy pierwszym miastem w Polsce, które
utworzy taki park - mówi Andrzej Oklejak.

Projektem uchwały w sprawie utworzenia parku kulturowego zajmą się teraz radni.
Jeśli ją podejmą, trzeba będzie przystąpić do sporządzenia miejscowego planu
zagospodarowania przestrzennego. - Niektóre z zapisów uchwały mogłyby wejść od
razu w życie, inne będą stopniowo wprowadzane - zapowiada Andrzej Oklejak.
(AM)"
www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=270377





Temat: biblioteka uniwersytecka
Gość portalu: para1 napisał(a):

> Gość portalu: Rafis napisał(a):
>
>
> > To jest bardzo szeroki temat pod tytułem dlaczego wrocławskie firmy robia
> > drogo i kiepsko.Przykro to stwierdzic ale firmy z Wrocławia(budowlane) nad
> aja
> > sie chyba tylko do wykładania chodników.Przegrywaja wszystkie przetargi bo
>
> > proponuja najwyższe ceny.Jak to możliwe zeby firma,która jest na miejscu
> > stawała do przetargu z najwyzsza proponowana cena
>
> Jeżeli o wyniku przetargu decyduje cena - trudno mieć do tego zastrzeżenia.
> Jednak warunki przystąpienia do - nieograniczonego jak wynika z ustawy -
> przetargu fomułowane są w wielu przypadkach w ten sposób, że już na starcie
> eliminowane są, często w sposób budzący poważne zastrzeżenia liczne firmy.
> "Ustawianie" przetargów odbywa się właśnie na tym etapie.

I o to chodzi.Przynajmniej sie juz czegos nauczylismy.Efektem braku eliminacji
karłów i firm krzaków jest stan torowisk na Piłsudskiego.Robiła je firma,która
pózniej znikła.Warunek doswiadczenia(tak jak w tym przypadku) jest
rozsądny.Nie mozna dopuszczac firm,które wczesniej nie budowały nic za wiecej
niz kilka milionów do inwestycji za 200mln.
>
> > a inne firmy z
> > Poznania,Kielc,Krakowa i Wawy proponuja o wiele mniej mimo tego,że muszą
> > sciagac czesto ludzi i sprzet z daleka.
>
> Przecież w zdecydowanej większości przypadków zatrudniają one jako
> podwykonawców lokalne firmy, często te, które zostały "wycięte" przez
warunki
> przetargu a niejednokrotnie korzystają z usług drobnych, "walizkowych"
firemek
> którym bez ponoszenia większych konsekwencji po prostu mogą nie zapłacić za
> wykonane usługi - to znakomicie obniża koszty inwestycji :)
>
> > Przykre,że w ten sposób zmniejszamy bezrobocie w Poznaniu i
> > innych miastach a nie we Wrocławiu ale taki jest rynek i miasto tez sporo
> > oszczędza.
> > Ostatnio 2 firmy poznanskie wygrały przetargi na prace związane z programe
> m
> > ISPA we Wrocławiu-zaproponowały ceny o 8mln Euro mniejsze niż przewidywało
>
> > miasto.
>
> To nie musi znaczyć, że były o tyle tańsze od innych firm startujących w
> przetargu. Świadczy jedynie o tym że "fachowcy" przygotowujący ten przetarg
tak
>
> naprawdę nie mieli pojęcia ile to może kosztować. Takie podejście do sprawy
> traktować można nie jako oszczędność a jako brak kompetencji.
Tylko,że to mozna nazwac oszczednoscia bo projekty zostały ocenione korzystnie
takze przez ISPE,która to finansuje.W ten sposób pozostałe pieniadze mozna
przeznaczyc na cos innego.Brakiem kompetencji mozna nazwac raczej postawe firm
wrocławskich które przegrały kolejny przetarg w swoim miescie.
> Czy nie słyszałeś o przetargach (w różnych zresztą branżach), w których
> najtańsze oferty odrzucane są z powodów nieistotnych dla realizacji
inwestycji,
>
> z wykorzystaniem wszystkich możliwych sztuczek dopuszczonych przez ustawę o
> zamówieniach publicznych z efektem określonym znaną
sentencją: "Najściślejsze
> stosowanie prawa często bywa największą nieprawością".
To tylko dowód na to,że wrocławskie firmy czuja sie zagubione w nowych
realiach i czekaja az ktos im da!!!




Temat: zakup wiejskiego domu do remontu + grunt rolny
Witaj Romanie,
roman46 napisał:

> Zamierzamy przenieść sie z miasta na wieś . Chcemy kupic dom i ok. 2 h gruntu
> rolnego, w związku z tym mam kilka pytań;
> 1.Czy nie będąc rolnikami możemy dokonać takiego zakupu?

Wg mnie możecie, oczywiscie z zachowaniem przepisów z ustawy wynikających
(Agencja - wrócimy do tego).

> 2.Czy kupujac od właściciela / osoba fizyczna/, trzeba mieć zgodę Agencji
> Nieruchomości Rolnej?
> 3.Jeśli Tak, to jaka procedura obowiązuje przy wydawaniu takiej zgody /kto i
> co trzeba dostarczyć do ANR/ ?

To omówimy razem. Tu tak nie do końca chodzi o zgodę Agencji. Agencja w
przypadku nieruchomości rolnych ma prawo pierwokupu.
Odbywa sie to w tej sposób, że najpierw zawieracie u notariusza umowę sprzedaży
pod warunkiem (tak się taka umowa nazywa), następnie sprzedający wypis takiej
umowy dostarcza Agencji (może to również zlecić notariuszowi choć najczęściej
sprzedający zawozi osobiście bo oszczędzacie na czasie), Agencja ma miesiąc na
zajęcie stanowiska czy na warunkach tej umowy korzysta z prawa pierwokupu czy
nie, i jeśli nie - to wydaje stosowny dokument, z którym idziecie do notariusza
i zawieracie umowę przeniesienia własności tej nieruchomości. W tym momencie
stajesz się właścicielem.

> 4.Co powinniśmy sprawdzić przed zakupem tych nieruchomości?

Oczywiście czy nieruchomość nie jest niczym obciążona (księga wieczysta), czy
płacone są wszelkie podatki, czy w budynku nie jest nikt zameldowany (ja bym
żądała już przy umowie warunkowej zaświadczenia o treści, że nikt nie jest
zameldowany), czy wszystkie opłaty za dostawę mediów są wnoszone na bieżąco,
czy sprawa dojazdu do nieruchomości jest uregulowana. Na to ja bym zwróciła
szczególną uwagę.
I jeszcze: jeśli miałbyś coś rozbudowywać czy wprost budować - jakie są
możliwości (czy to w ogóle możliwe na tym terenie - wypis z planu
zagospodarowania przestrzennego czy warunki zabudowy: tu niewiele mogę pomóc bo
na prawie budowlanym się nie znam, ale to zupełnie jeszcze niedawno były
istotne dla nabywców dokumenty).

> 4.Sprzedający -jakie powinien przedstawić kupującemu dokumenty?
> 5. Jakie, sprzedajacy powinien dostarczyć dokumenty do notariusza / oprócz
> aktu własności i dowodu osobistego/?

To też omówimy razem. Wiele zależy od stanu prawnego tej nieruchomości, a ja go
póki co nie znam. Zakąłdajac, że wszystko jest uregulowane to:
- odpis z ksiegi wieczystej;
- jeśli nabywasz wszystko to co w tej księdze - to z Geodezji Wypis z rejestru
gruntów, a jeśli jakąś wydzielaną część to Mapa sytuacyjna z projektem podziału
(przeznaczona dla dokonywania wpisów w księdze wieczystej);
- wypis z planu zagospodarowania przestrzennego;
- zaświadczenie, że nikt nie jest w budynku zameldowany;
- dowody opłat za dostawę mediów + o opłacaniu podatków (to dla Ciebie - nie
dla notariusza);
- zaświadczenie stwierdzające, ze jest to gospodarstwo rolne (wtedy szansa na
zwolnienie z podatku od czynności cywilnoprawnych jeśli to wieś);
- jeśli to nieruchomość ze spadku - koniecznie zaświadczenie urzędu skarbowego
(dot. uregulwoania podatku do spadku).

Jeśli nie ma ksiegi wieczystej (co sie zdarza szczególnie na wsiach choć nie
tylko) - to Akt własności ziemi (były takie w latach 70-tych wydawane), albo
inny tytul własności (postanowienie sądu o nabyciu przez zasiedzenie i tu
koniecznie również zaswiadczenie urzedu skarbowego - od zasiedzenia co do
zasady jest podatek),i zawsze niezbędnie mapa nieruchomości (stanowiąca
podstawe wpisu do ksiegi wieczyste). Obowiązkiem notariusza w przypadku braku
ksiegi (i dokonywania czynnosci przenoszącej własność) jest składanie wniosku o
założenie księgi a do tego niezbędna jest mapa.

> 6. Z jakimi opłatami muszę sie liczyć przy zakupie?

To zależy od wartości nieruchomości - możesz jaką choćby przybliżoną podać?
Chodzi o rynkową i dzisiejszą.
Wierząc, że w miarę zrozumiale się wypowiedzialam - pozdrawiam Cię serdecznie.
B.



Temat: Podział spadku i co dalej?
Witaj Anno,

anna233 napisała:

> Witam
> Rodzice mają dwie działki budowlane jako współwłasność wpisane do księgi
> wieczystej.

Tutaj chcę się upewnić: napisałaś "jako współwłasność".
Koniecznie mi to wyjaśnij.
Może być tak, że:
- rodzice byli właścicielami CAŁYCH nieruchomości na zasadach wspólności
ustawowej;
- rodzice (na zasadach wspólności ustawowej) byli współwłaścicielami (z kimś
innym) każdej z tych nieruchomości.

Ja póki co zakładam, że u Was mamy ten pierwszy przypadek ale ponieważ pojawia
sie u Ciebie słowo "współwłasność" prośba do Ciebie o wyjaśnienie.

>Zmarła mama. Ojciec i ja (jedynaczka) złożyliśmy do sądu wniosek
> o podział spadku (nie było spisanego testamentu).

Tutaj z kolei zakładam, że zlożyliście wniosek o stwierdzenie nabycia spadku (a
nie o podział spadku).
Nie zrozum mnie Anno źle - to nie jest tak, że czepiam się słówek (daleka
jestem od tego), ale muszę z Waszych krótkich postów (bez oglądania dokumentów)
zrozumieć Waszą sytuację, żeby iść dalej prawidłową drogą.

Podział spadku (dział spadku) to dalsze czynności (niekonieczne,
nieobowiązkowe) stąd tak dopytuje.
Zatem zakładam (powtarzam), że złożyliście wniosek o stwierdzenie nabycia
spadku po mamie - czy tak?

>Chcemy sprzedać jedną działkę wartość ok.50000zł.Co jeszcze musimy zrobić,aby
>udać się z nabywcą do notariusza? Czy jest potrzebne jakieś zaśwadczenie z
>urzędu skarbowego i czy jest potrzebny nowy wpis do ksiąg wieczystych?

Jak już uzyskacie prawomocne postanowienie sądu o stwierdzeniu nabycia spadku
(takie gdzie bedzie napisane, że spadek po zmarłej X nabyli z ustawy mąż Y i
córka Z, każde z nich w 1/2 części) musicie w ciagu 30 dni udać się do urzędu
skarbowego celem zgłoszenia spadku do opodatkowania.
Jeśli założyć, że w stosunku do tych dwóch działek była sytuacja taka, że
rodzice byli właścicielami jako małżonkowie każdej z nich w całości, to tutaj
zgłaszacie jako spadek po 1/2 części każdej z tych działek (bo to jest spadek
po mamie).
Jeśli jeszcze coś po mamie pozostało - to też to należy zgłosić (zgłaszacie
wszystko Anno i o tym pamiętaj).
US wyliczy Wam podatek od tego spadku i po zapłaceniu musicie uzyskać dokument,
który nazywa się Zaświadczenie zezwalające na ujawnienie nabytych w spadku praw
majątkowych.

I teraz:

- jeśli są to działki w wieczystym użytkowaniu (a może tak być) to musicie
składać wniosek o wpis Was do ksiąg wieczystych (bo tego prawo wymaga);

- jeśli są to działki we własności to bynajmniej w Warszawie nie trzeba takiego
wniosku składać i można sprzedawać załączając notariuszowi odpis z księgi
wieczystej z wpisanymi rodzicami + postanowienie sądu + zaświadczenie US (no,
chyba, że Wasz nabywca się uprze i będzie chciał kupić od wpisanych do księgi
współwłaścicieli to nie ma wyboru). Tu od razu Cię uprzedzam, że nie znam
praktyk innych sądów - w Warszawie przy własności wpisywać się nie trzeba.

Z dokumentów dot. działek trzeba jeszcze poza odpisem z księgi wieczystej:
- wypis z rejestru gruntów;
- wypis z planu zagospodarowania przestrzennego.

Jeśli obie działki są w jednej księdze to być może potrzebna bedzie mama
podziałowa z projektem podziału + Decyzja zatwierdzająca podział, ale Anno tego
Ci nie umiem powiedzieć tak na 100% nie widząc dokumentów. Może być tak, że
one obie są w jednej księdze ale są już odrębnie oznaczone w ewidencji gruntów
to wtedy może wystarczyć wypis z rejestru gruntów dla każdej z nich.

Uporządkowując nieco napiszę Ci jesczce tak - jeśli każda z tych działek ma
swoją księgę wieczystą to dla sprzedaży jednej z nich:
- odpis z księgi wieczystej;
- postanowienie sądu o nabyciu spadku;
- Zaświadczenie urzędu skarbowego;
- wypis z rejestru gruntów;
- wypis z planu zagospodarowania przestrzennego.
Jesli obie w jednej księdze to jeszcze kwestia tej mapy ewentualnie - pisałam
wyżej (ale tu już musi popatrzeć na to notariusz - nie umiem tak dokładnie
powiedzieć nie widząc dokumentów).

Anno, przyjrzyj sie temu co napisałam, popatrz czy moje założenia były słuszne
(jeśli nie to koniecznie pisz), napisz czy to wszystko dla Ciebie zrozumiałe.
Pozdrawiam Cię serdecznie. B.



Temat: "Park kulturowy" - może także w Warszawie?
Kraków2
"Z Gazety Wyborczej:
Na razie trąci tandetą i pstrokacizną. Niebawem może być elegancko stonowane.
Objęte Parkiem Kulturowym śródmieście Krakowa może się zmienić na naszych
oczach.

Rewolucyjny na skalę polską projekt objęcia Starego Miasta tzw. Parkiem
Kulturowym trafił właśnie do radnych. Jeśli go przyjmą, miasto będzie mogło na
tym obszarze dyktować własne estetyczne wymagania (np. w sprawie kolorystyki
czy wielkości reklam) właścicielom kamienic prywatnych, a nie jak dotychczas
tylko zarządcom budynków komunalnych.

- Chcemy, by Stare Miasto było rzeczywiście salonem, a nie jarmarkiem - mówił
wczoraj prezydent Jacek Majchrowski. - Święte prawo własności nie oznacza, że
właściciel kamienicy w centrum Krakowa może oszpecać jej fasadę tak bardzo, jak
mu się spodoba.

Park w obrębie Plant

Park objąłby swym zasięgiem stare miasto w obrębie Plant, a także Wzgórze
Wawelskie. Obowiązywałyby tu odrębne zasady dotyczące działalności handlowej i
usługowej, organizacji imprez, a także umieszczania reklam (uchwale towarzyszy
wzornik szyldów, budek, stoisk handlowych itp.).

Jak bardzo mogłoby się zmienić centrum Krakowa, widać na przygotowanych przez
magistrat symulacjach. W praktyce z fasad budynków znikają reklamy powyżej
parteru, wszelkie chorągiewki, proporczyki, byle jakie szmaty z nazwami lokali,
anteny satelitarne, podświetlane symbole marek piwa czy promocje kebabu. Wiele
dzisiejszych szyldów znacznie zmniejszy swe rozmiary. Podobne zasady kryje
wprowadzony przed rokiem regulamin Rynku - jego wadą było jednak to, że
dotyczył tylko mienia gminnego.

Grzywny dla opornych

Wprowadzenie Parku Kulturowego przewiduje znowelizowana ustawa o ochronie
zabytków. Prof. Andrzej Oklejak, pełnomocnik prezydenta ds. prawnych, zaznacza,
że łamanie zasad panujących na terenie Parku obarczone jest dotkliwymi karami,
włącznie z aresztem. - Nie sądzę, byśmy musieli kogoś aresztować, ale oporni
będą musieli się liczyć z dotkliwymi grzywnami - ostrzega. Liczy, że nielegalne
reklamy będą znikać, bo straż miejska i policjanci zyskają podstawę prawną do
wyciągania konsekwencji wobec tych, co je wieszają.

Rok dla remontów

Prawnicy miejscy wymyślili też, jak rozbroić największą "minę" ukrytą w uchwale
o Parku Kulturowym. Chodzi o to, że wprowadzenie Parku automatycznie wymusza
rozpoczęcie prac nad planem miejscowym dla danego obszaru, co z kolei
praktycznie zawiesza wydawanie pozwoleń na wszelkie inwestycje i remonty. Aby
uniknąć tej inwestycyjnej dziury, postanowiono, że w dziedzinie działań
budowlanych Park Kulturowy zacznie obowiązywać rok później - w tym czasie
przygotuje się plan miejscowy, a potem uchwali go niemal równocześnie z
wejściem w życie remontowej części Parku."




Temat: Nowy witraż w pałacu Biedermanna
tekst z DŁ
hubar napisał:

> Coś insynujesz? ;-)
Hubar to nie insynuacje:

Źródło: lodz.naszemiasto.pl/wydarzenia/311942.html

Dwa wcielenia urzędnika, (Czwartek, 30 października 2003r.)

Firma należąca do urzędnika biura wojewódzkiego konserwatora zabytków w Łodzi
wykonała prace w obiekcie nadzorowanym przez jego urząd.

– To ewidentny konflikt interesów – uważa Maciej Wnuk z Transparency
International Polska, organizacji walczącej z korupcją w Polsce.

Jan D. jest historykiem sztuki, zatrudnionym w biurze wojewódzkiego
konserwatora zabytków na ćwierć etatu. Do jego obowiązków należy kontrolowanie
prac konserwatorskich i budowlanych, prowadzonych w zabytkowych obiektach.
Ostatnio biuro konserwatora nadzorowało renowację pałacu Biedermanna przy ul.
Franciszkańskiej w Łodzi.

W ramach tych prac Jan D. wykonał trzy witraże nad głównym wejściem. Twierdzi,
że jako urzędnik był wyłączony z nadzoru nad pałacem.

Także Bronisław Podgarbi, wojewódzki konserwator zabytków, zapewnia, że jego
podwładny nie uczestniczył w postępowaniu administracyjnym dotyczącym pałacu
Biedermanna. – Wykonywał prace witrażowe za moją zgodą, więc wszystko odbyło
się zgodnie z prawem – mówi Bronisław Podgarbi. Maciej Wnuk uważa jednak, że
Jan D. występuje w podwójnej roli: jako urzędnik ma strzec interesu
publicznego, jako przedsiębiorca walczy o zlecenia.

– Nawet jeśli sam nie nadzorował prac w tym pałacu, robili to jego koledzy z
pracy. Mamy tu do czynienia z ewidentnym konfliktem interesów, który może, choć
nie musi, prowadzić do korupcji – uważa Maciej Wnuk. Jego zdaniem, kontrola
wewnętrzna Urzędu Wojewódzkiego powinna zbadać, czy nie doszło do
nieprawidłowości ze strony tego pracownika lub jego przełożonego.

– Nie możemy kontrolować tego urzędnika, takie uprawnienia ma jego przełożony,
czyli wojewódzki konserwator zabytków. Jeżeli wyraził on zgodę na jego pracę
dodatkową, to pod względem formalnym ten urzędnik jest w porządku. My
moglibyśmy sprawdzić, czy wojewódzki konserwator zabytków, gdy wydawał zgodę na
dodatkową pracę swego podwładnego, nie naruszył ustawy o służbie cywilnej, ale
dopiero po wpłynięciu skargi w tej sprawie – powiedział Józef Frankiewicz,
kierownik oddziału kadr w Urzędzie Wojewódzkim.

*****

Urząd wojewódzkiego konserwatora zabytków ma sporą władzę nad inwestorem. Już
na etapie przetargów akceptuje on (lub nie) projekt i wykonawcę prac
konserwatorskich, a potem kontroluje ich przebieg. Czy artysta, który chce
pracować jako urzędnik, nie powinien zdobywać zleceń poza obszarem jurysdykcji
swojego urzędu?

Paweł Spodenkiewicz - Dziennik Łódzki




Temat: kapitan "Bury" - bohater niezłomny
perypetie z budową pomnika dla ofiar mordu
Zamiarem Społecznego Komitetu Członków Rodzin Osób Pomordowanych było
ustawienie granitowego pomnika na miejscu pochówku rozstrzelanych furmanów. Na
to jednak potrzebne były zezwolenia odpowiednich władz. Doświadczenia kilku
ostatnich lat pokazały, że wcale nie jest to takie proste, gdyż nie każdemu
przypadł do gustu pomysł z pomnikiem. Szczególne emocje wzbudzały u niektórych
decydentów słowa, jakie miały być wykute na granitowych płytach. Według
projektu pomnik miał się składać z trzech stojących płyt granitowych. Na
tablicy głównej wysokości 130 cm planowano wykucie epitafium o treści:

"W tym miejscu 25 lipca 1997 r. pochowano szczątki 30 mieszkańców b. pow.
Bielsk Podlaski pomordowanych 31 stycznia 1946 r. k. wsi Puchały Stare gm.
Brańsk przez oddział zbrojnego podziemia PAS-NZW kpt. Romualda Rajsa
ps. "Bury".

Płyty granitowe komitet zamówił w zakładzie kamieniarskim jeszcze w 1998 r. W
związku z tym zostały poniesione niemałe koszty. Jak mówi Józef Antoniuk,
zabrakło tylko 10 dni na postawienie pomnika. Kłopoty związane z uzyskaniem
odpowiednich zezwoleń zaczęły się już w czerwcu 1998 r. Wówczas to kierownik
Urzędu Rejonowego w Bielsku Podl. Marek Łukaszewicz swoim pismem unieważnił
pozwolenie na budowę pomnika. Jego zdaniem prace budowlane na terenie cmentarza
wojennego w Bielsku Podl. mogą być prowadzone za zgodą Wojewódzkiego
Konserwatora Zabytków w Białymstoku. Jak się później okazało, zgoda taka nie
jest konieczna, gdyż cmentarz wojenny w Bielsku nie jest wpisany do Rejestru
Zabytków woj. białostockiego.

Sprawa została przekazana do rozpatrzenia przez organ wyższej instancji, tzn.
Wojewodę Podlaskiego Krystynę Łukaszuk. Pani wojewoda, po zasięgnięciu opinii
Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, nie zgodziła się na postawienie pomnika
w formie zaproponowanej przez komitet społeczny. Decyzję swą argumentowała:
pomnik nie odzwierciedla faktów dotyczących konkretnego zdarzenia. Zamiast
kurhanu i trzech tablic stojących zaproponowała jedną leżącą płytę bez
napisów "zbrojnego podziemia".

Stanowisko wojewody poparł sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i
Męczeństwa Andrzej Przewoźnik, stwierdzając, iż kształt i treść napisów
inskrypcyjnych nie odpowiadają stanowi faktycznemu. Treść zaproponowanego
epitafium nazwał on niedopuszczalnym uogólnieniem. Chodzi tutaj o
zwrot "zbrojne podziemie". Jego użycie, zdaniem A. Przewoźnika, może oznaczać,
że całe zbrojne podziemie było organizacją zbrodniczą. Jeśli jednak weźmiemy
pod uwagę fakt, że słowa, które nie podobają się sekretarzowi generalnemu
ROPWiM zostały wyrwane z kontekstu, to przekonamy się, że nikt nie chce
oskarżać całego podziemia walczącego po wojnie z ówczesną władzą ludową. Napis
wskazuje jasno, że chodzi tu o napiętnowanie działalności oddziału "Burego". To
ugrupowanie bojowe było jednakże częścią zbrojnego podziemia, co jest faktem
stwierdzonym historycznie. I tutaj koło się zamyka. Epitafium na pomniku jest
zgodne z rzeczywistością, jaka miała miejsce ponad 50 lat temu. Nie każdy jest
jednak skłonny przyjąć tę obiektywną prawdę do wiadomości.

Społeczny Komitet Członków Rodzin Osób Pomordowanych postanowił szukać
sprawiedliwości w MSWiA. Owczesny minister J. Tomaszewski przy podejmowaniu
swojej decyzji wykorzystał opinię ROPWiM, w wyniku czego wcześniejsze
postanowienie wojewody o niewydaniu zezwolenia na budowę pomnika zostało
utrzymane w mocy.

Decyzja ministra została zaskarżona w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Sąd w
dniu 14 stycznia 2000 r., stojąc na gruncie prawa, uchylił niekorzystną decyzję
i nakazał ponowne jej rozpatrzenie przez MSWiA. Uzasadniając wyrok NSA
stwierdził, że organy administracji państwowej, wydając swoje postanowienie,
naruszyły cztery artykuły Kodeksu Postępowania Administracyjnego.

www.harazd.net/~nadbuhom/ps_pomnik_dla_ofiar_mordu.htm



Temat: We Wrocławiu powstanie podstrefa WSSE
Hmmm
Była NRD specjalną strefą ekonomiczną?

Anna Rubinowicz-Gründler, Berlin 06-04-2004, ostatnia aktualizacja 06-04-2004
17:00

Polityka gospodarcza wobec b. NRD to wielka porażka - uważają doradcy rządu
Schrödera. Lekarstwem mają być specjalne strefy ekonomiczne przy granicy z
Polską i Czechami

W b. NRD utopiono do tej pory 1,25 bilionów euro - twierdzi najnowszy
tygodnik "Der Spiegel", powołując się na ekspertyzę przygotowaną na zlecenie
ministrów gospodarki i transportu (ten ostatni odpowiedzialny jest też za
sytuację b. NRD).

53 mld euro poszły na budowę infrastruktury komunikacyjnej - dróg, połączeń
kolejowych i wodnych. Ponad 30 mld euro wydano na dotacje do inwestycji, a 20
mld to ulgi podatkowe dla inwestorów. Większość jednak to wydatki na cele
socjalne - emerytury dla 4 mln wschodnioniemieckich rencistów, którzy przecież
nigdy nie płacili składek do zachodnioniemieckich kas emerytalnych, zapomogi
socjalne, dodatki mieszkaniowe i rodzinne.

Te gigantyczne pieniądze zostały w znacznej mierze "utopione" w b. NRD, bo nie
dały oczekiwanego efektu: bezrobocie w NRD jest ponad dwukrotnie wyższe niż na
zachodzie i wynosi ok. 20 proc., młodzi i wykształceni uciekają na zachód za
pracą, na wschodzie nie powstają nowe firmy. "Spiegel" cytując ekspertów mówi o
syndromie włoskiego Mezzogiorno w b. NRD - regionu wiecznie zacofanego i
wiecznie wiszącego na kroplówce publicznych dotacji.

- Odbudowa b. NRD odpowiedzialna jest za minimum dwie trzecie problemów
gospodarczych całych dzisiejszych Niemiec - mówi Klaus von Dohnanyi, b.
burmistrz Hamburga i szef grupy doradców ministra gospodarki Niemiec, która
opracowała cytowany przez "Spiegla" raport.

Eksperci proponują zerwać z dotychczasową praktyką dotowania b. NRD i zamiast
tego m.in. skupić dotacje inwestycyjne na regionach i branżach o wyraźnych
szansach wzrostu, np. przemyśle półprzewodnikowym w Dreźnie. Ponadto sugerują,
że należy przestać inwestować w infrastrukturę, zwiększyć środki na badania
naukowe w instytutach w b. NRD, zliberalizować prawo budowlane, ekologiczne i
prawo pracy, długoterminowo zwalniać firmy z podatków w zamian za gwarantowane
miejsca pracy.

Zdaniem von Dohnanyi dobrze byłoby, aby to nie same landy decydowały o tym, co
subwencjonować, lecz aby skoordynować to na szczeblu centralnym, żeby uniknąć
wyniszczającej konkurencji między regionami. Eksperci sugerują też, aby
przynajmniej w strefie graniczącej z Polską i Czechami, która wskutek
rozszerzenia UE wystawiona jest na szczególnie ostrą konkurencję, wprowadzić
specjalne strefy ekonomiczne - takie jak w Polsce.

Według wczorajszej "Financial Times Deutschland" minister gospodarki Wolfgang
Clement pracuje już nad projektem odpowiedniej ustawy. Ale wielu polityków i
ekspertów jest przeciwko temu pomysłowi.

- To genialny pomysł, ale spóźniony od 10 lat - uważa ekonomista prof. Klaus
Zimmermann. Także szef Zielonych Reinhard Bütikofer jest im przeciwny, bo
wzmacniają one szkodliwą uzależnienie regionów od dotacji.

Ekonomista z Instytutu Badań Gospodarczych IWH na uniwersytecie w Halle Joachim
Ragnitz ostrzega, że specjalne strefy ekonomiczne naruszają unijne zasady
konkurencji i byłyby posunięciem nielogicznym, skoro rząd chce w całym kraju
raczej likwidować ulgi i dotacje.

- Firm przynoszących zyski nie trzeba dotować, a słabym nie pomoże się ulgami
podatkowymi - uważa Ragnitz. Za to - jego zdaniem - na pewno warto uelastycznić
prawo pracy, uprościć prawo budowlane i ekologiczne oraz zmniejszyć
biurokrację. Także IWH opowiada się za skupieniem się w dotacjach na najlepiej
rokujących ośrodkach.

Politycy regionalni sprawiają w tej dyskusji wrażenie kompletnie
zdezorientowanych. Potakują, gdy mowa o wspieraniu regionów silnych, które mają
pociągnąć słabsze, ale dodają, że tych słabych nie można spisać na straty. Rząd
federalny zaś dzięki przerwie wielkanocnej unika dyskusji. Rzecznik ministra
transportu powiedział wczoraj tylko, że nie planuje się koordynowania polityki
dotacji w b. NRD na szczeblu centralnym, ani specjalnych stref ekonomicznych.




Temat: Fiasko pewnego anszlusu, zjednoczone bankrutctwo
Fiasko pewnego anszlusu, zjednoczone bankrutctwo
Sława!
Była NRD specjalną strefą ekonomiczną?

Anna Rubinowicz-Gründler, Berlin 06-04-2004, ostatnia aktualizacja 06-04-
2004 17:00

Polityka gospodarcza wobec b. NRD to wielka porażka - uważają doradcy rządu
Schrödera. Lekarstwem mają być specjalne strefy ekonomiczne przy granicy z
Polską i Czechami

W b. NRD utopiono do tej pory 1,25 bilionów euro - twierdzi najnowszy
tygodnik "Der Spiegel", powołując się na ekspertyzę przygotowaną na zlecenie
ministrów gospodarki i transportu (ten ostatni odpowiedzialny jest też za
sytuację b. NRD).

53 mld euro poszły na budowę infrastruktury komunikacyjnej - dróg, połączeń
kolejowych i wodnych. Ponad 30 mld euro wydano na dotacje do inwestycji, a 20
mld to ulgi podatkowe dla inwestorów. Większość jednak to wydatki na cele
socjalne - emerytury dla 4 mln wschodnioniemieckich rencistów, którzy
przecież nigdy nie płacili składek do zachodnioniemieckich kas emerytalnych,
zapomogi socjalne, dodatki mieszkaniowe i rodzinne.

Te gigantyczne pieniądze zostały w znacznej mierze "utopione" w b. NRD, bo
nie dały oczekiwanego efektu: bezrobocie w NRD jest ponad dwukrotnie wyższe
niż na zachodzie i wynosi ok. 20 proc., młodzi i wykształceni uciekają na
zachód za pracą, na wschodzie nie powstają nowe firmy. "Spiegel" cytując
ekspertów mówi o syndromie włoskiego Mezzogiorno w b. NRD - regionu wiecznie
zacofanego i wiecznie wiszącego na kroplówce publicznych dotacji.

- Odbudowa b. NRD odpowiedzialna jest za minimum dwie trzecie problemów
gospodarczych całych dzisiejszych Niemiec - mówi Klaus von Dohnanyi, b.
burmistrz Hamburga i szef grupy doradców ministra gospodarki Niemiec, która
opracowała cytowany przez "Spiegla" raport.

Eksperci proponują zerwać z dotychczasową praktyką dotowania b. NRD i zamiast
tego m.in. skupić dotacje inwestycyjne na regionach i branżach o wyraźnych
szansach wzrostu, np. przemyśle półprzewodnikowym w Dreźnie. Ponadto
sugerują, że należy przestać inwestować w infrastrukturę, zwiększyć środki na
badania naukowe w instytutach w b. NRD, zliberalizować prawo budowlane,
ekologiczne i prawo pracy, długoterminowo zwalniać firmy z podatków w zamian
za gwarantowane miejsca pracy.

Zdaniem von Dohnanyi dobrze byłoby, aby to nie same landy decydowały o tym,
co subwencjonować, lecz aby skoordynować to na szczeblu centralnym, żeby
uniknąć wyniszczającej konkurencji między regionami. Eksperci sugerują też,
aby przynajmniej w strefie graniczącej z Polską i Czechami, która wskutek
rozszerzenia UE wystawiona jest na szczególnie ostrą konkurencję, wprowadzić
specjalne strefy ekonomiczne - takie jak w Polsce.

Według wczorajszej "Financial Times Deutschland" minister gospodarki Wolfgang
Clement pracuje już nad projektem odpowiedniej ustawy. Ale wielu polityków i
ekspertów jest przeciwko temu pomysłowi.

- To genialny pomysł, ale spóźniony od 10 lat - uważa ekonomista prof. Klaus
Zimmermann. Także szef Zielonych Reinhard Bütikofer jest im przeciwny, bo
wzmacniają one szkodliwą uzależnienie regionów od dotacji.

Ekonomista z Instytutu Badań Gospodarczych IWH na uniwersytecie w Halle
Joachim Ragnitz ostrzega, że specjalne strefy ekonomiczne naruszają unijne
zasady konkurencji i byłyby posunięciem nielogicznym, skoro rząd chce w całym
kraju raczej likwidować ulgi i dotacje.

- Firm przynoszących zyski nie trzeba dotować, a słabym nie pomoże się ulgami
podatkowymi - uważa Ragnitz. Za to - jego zdaniem - na pewno warto
uelastycznić prawo pracy, uprościć prawo budowlane i ekologiczne oraz
zmniejszyć biurokrację. Także IWH opowiada się za skupieniem się w dotacjach
na najlepiej rokujących ośrodkach.

Politycy regionalni sprawiają w tej dyskusji wrażenie kompletnie
zdezorientowanych. Potakują, gdy mowa o wspieraniu regionów silnych, które
mają pociągnąć słabsze, ale dodają, że tych słabych nie można spisać na
straty. Rząd federalny zaś dzięki przerwie wielkanocnej unika dyskusji.
Rzecznik ministra transportu powiedział wczoraj tylko, że nie planuje się
koordynowania polityki dotacji w b. NRD na szczeblu centralnym, ani
specjalnych stref ekonomicznych.

Pozdrawiam i zapraszam na:
Forum Słowiańskie
nakarm dziecko, kliknij w pajacyka TERAZ:
www.pajacyk.pl
Ignorant
+++
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl



  • Strona 4 z 4 • Znaleziono 117 wyników • 1, 2, 3, 4