Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: programy tłumaczące język rosyjski





Temat: Europeistyka
a wiec po kolei:
jestem prawie absolwentka europeistyki na UAM w Poznaniu wiec bede pisac glownie o europeistyce w Poznaniu.
nazwa studiow europeistyka przez wiele lat byla nazwa umowna, jako ze pelna nazwa studiow brzmiala stosunki miedzynardowe w zakresie parwo, gospodarka i kultura europejska (europeistyka), w odroznieniu do podobnego kierunku studiow zorientowanego na wschod (wschodoznawstwo). na UAM europeistyka funkcjonuje na wydziale prawa, stad w programie jej studiow jest duzo przedmiot prawnych, o ile mi wiadomo wiecej niz na europeistykch na innych uniwerkach.

o prograie studiow nie bede sie rozpisywac bo z takowym mozna sie zapoznac na stronie www, ale jest to polaczenie kierunkow prawniczych, ekonomicznych, polotoligicznych i takich kulturoznawczych. minusem jest to, ze studia nie daja konkertnej wiedzy: tzn. znamy sie na troche na wszystkim, wiec de facto dokladniej nie znamy sie na niczym dokladnie. mniej wiecej polowa studentow europeistyki studiuje tez drugi kierunek, najczesciej prawo (wlasnie z checi doprecyzowania swojego wyksztalcenia), ale takze filiogie (germanska, francuska, lingwistyki, etc.), inne przedmioty humanistyczne (socjologia, historia) czy tez ekonomiczne (glownie marketing i zarzadzenie).

jako ze same studia sa bardzo szeroki, oczekuje sie od studentow ze sami beda porafili okreslic czym chcieliby sie zajmowac w przyszlosci, a dokladniej w ktora strone chcielby isc.

mocna strone europeistyki w Poznaniu sa jezyki (dwa obowiazkowe zaawansowane plus rosyjski od podstaw). oczywiscie w toky studiow zawsze zarzucalismy naszym lektorom, ze poziom jest zbyt niski (tacy ambitni jestesmy), ale prawda jes taka ze przez cale studia mielismy duzo godzin jezykow i badz co badz znajomosc dwoch jezykow biegle przez absolwntow europeistyki to standard. UWAGA: liczba jezykow ma byc jednak drastycznie obnizona w programie studiow dla przyszlych studentow wiec radze sprawdzic ile to bedzie godzin i czy w ogole mozna sie podczas tego okresu czasu cokolwiek nauczyc.

plus jest tez to, ze nie bylo zadnych problemow z wyjazdem na Erasmusa i wlasciwie kazdy kto chcial to wyjedzal.

a co robia absolwenci europeistyki, hmmm, roznie:
- niektorzy ida w strone jezykowa, np. podejmujac studia podyplomowe dla tlumaczy i zajmuja sie potem tlumaczeniami
- niektorzy, Ci ktorzy takze studiuja prawa, wybieraja kariere prawnika
- czesc osob pracuje w konsultingu i doradza co do funduszy europejskich
- inni w administracji publicznej na roznych szczeblach (od aplikacji dyplomatycznej po stanowiska w urzedach miasta)
- w prywatnym sektorze jako specjalisci od handlu/kontaktow miedzynarodowych z danym rynkiem (np. specjalista od rynku francuskiego)
- czesc osob wyjezdza za granice, albo na studia (CoE w Brugii, IE we Florencji) albo pracuje w organizacjach miedzynarodowych i unijnych.

cokolwiek wybierzesz, czy europeistyke czy nie, pamietaj ze najwazniejsze sa jezyki obce! ksiazki czy podrecznik mozna wkuc w tydzien, nauczenie sie jezyka zajmuje kilka lat!




Temat: Do mam z Niemiec
Troche Cie zmartwie, poniewaz ja jestem z innych okolic a kazdy Land ma tu swoje widzimisie. Jednakze po przeprowadzce twoja corka ma obowiazek chodzenia do szkoly.Zakladam,ze myslisz o miejskiej podstawowce - w wiekszosci nabor zaczyna sie rok wczesniej ale jest tam margines na przyjecia dzieci m.in takich ,ktorych rodzice zglosic dziecko wczesniej nie mogli. U nas pierwsze zebranie informujace jest dla rodzicow dzieci w wieku 4 - 4,5 i odbywa sie w przedszkolach i szkolach. Dodatkowo rok przed otrzymuje się poczta list informujacy o naborze i placowkach w danym rejonie i dotyczy to kazdego dziecka z rocznika, odpowiednio wczesniej także gazety miejskie przygotowuja liste z info. o szkolach . Na stronach Jugendamt jest również o tym napisane. Jest o tym naprawde glosno. Do naboru potrzeba m.in. dokumenty takie jak dokumentacja przedszkola (testy z tabeli rozwoju wg wieku) plus opinia, atest lekarski ( badanie wzroku, sluchu, koordynacji ruchowej) plus ksero karty szczepien, formularz zgloszeniowy, pozniej jest zebranie ogolne, zebranie prywatne z wychowawca czesto w obecnosci psychologa szkolnego. Rzecz jasna nie zrobisz nic bez zameldowania w DE. Wszystko jest z gory dobrze rozplanowane i czesto dostaje sie plan roczny z terminami, istnieja i funkcjonuja tu tez znane nam z PL dwojki i trojki klasowe oraz „program” polegajacy na tym ,ze dzieci z klasy wyzej sa niejako opiekunami przy pierwszakach w praktyce to raczej kuleje ale idea jest sluszna. Wazne, ze twoje dziecko nie będzie anonimowe nie będzie numerem w dzienniku a i wychowawca ma w obowiazku nie tylko czuwac nad postepem nauki a zwracac uwage na aspekty takie jak np. rozwoj emocjonalny, zdolnosci motoryczne , zachowania spoleczne co owocuje tym,ze mnostwo dzieci korzysta z bezplatnych zajec jak np. cwiczenia z logopeda, dodatkowa gimnastyka itd.Jasne, ze twoje dziecko się zintegruje , przyzwyczai do nowego otoczenia im wczesniej oslucha się z jezykiem ( wlasnie m.in. przez bajki ) tym lepiej. Lepiej moim zdaniem przez to ,ze już nowe srodowisko podwoduje stres a co mnie jako matke martwi najbardziej to to,ze dziecko może czuc się osamotnione, niepewne, nierozumiane ,obce a przez to może wystapic lek czy niechec do szkoly. Można dac niemal gwarancje na to,ze twoje dziecko będzie b. dobrze mowic po niem. Im wczesniej proces nauki w tym mlodym wieku się zacznie tym szybciej nie będzie sobie w glowie tlumaczyc slowek i zdan na jezyk ojczysty a wychwyci automatycznie sens przekazu i komunikaty stana się jasne, zrozumiale. Mnie doroslej osobie troche zabralo czasu zanim najpierw uczylam się slownictwa bazujac na polskim i tlumaczac zanim zaczelam machinalnie pojmowac a także uczac się w tym jezyku .Acha jeszcze co do nauczycieli studiuja tu Lehramt i często sa to 2 jak nie 3 fachy sa to ludzie majacy duzo oleju w glowie i ich studia baaaaaaardzo roznia się od tych z PL. W pobliskiej szkole prowadza również nauczanie jezyka tureckiego, rosyjskiego, greckiego, arabskiego i jakis dwoch innych normalnie ucza pisac, jest gramatyka, ortografia itd. dla Polakow w okolicy dziala szkolka przy Polskiej Misji Katolickiej. Wybieglam daleko w przyszlosc w waszym wypadku – zwroc jednak uwage na moje pierwsze zdanie skierowane do Ciebie.
Linki o które prosilas :
Podrzuce Ci link do babytv nadaja po niem. Naprawde fajna sprawa jakby tv edukacyjna, krotkie filmy , bajki,reportaze – widzialam angielska i niemiecka wersje podobno jest tez polska.
Probka tego o czym mowa, moja corka lubi Baby Chef o tym jak można samodzielnie przygotowywac proste posilki. Nie pamietam jak ten kanal odbierac, WAZNY JEST UMIAR i o ile celem ma być przyswjanie osluchanie jezyka to uwazam to za OK - bardziej niż kreskowki z Tomem i Jerrym gdzie się tylko ganiaja walac po lbach.
player26.narrowstep.tv/nsp.aspx?player=babytv_restoftheworld
www.babytvchannel.com/
Linki do forum a w nim sznurki do stron niemieckojezycznych
forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=37229
Wpadly mi w oko cwiczenia dla pierwszoklasistow i wyzej w sklepach sieci Tedi koszt to chyba 2-3 €
jakby Ci bardzo zalezalo zaznajomic się wczesniej z programem ale to naprawde piesni przyszlosci

wybacz bledy - to pospiech.






Temat: Partie klerykalne sa z zalozenia antynarodowe
Gość portalu: Ciekawy napisał(a):

> Co do analogii z nauczaniem j.rosyjskiego i celowym blokowaniem naulki j.
> obcych na korzysc religii chyba nie musze ci tlumaczyc jak dziecku. Wasale
> musieli znac j. rosyjski,bo nim wladal ich pan i w nim byly wszystkie zrodla
> niezbednej wasalom wiedzy. Wrogie panu z Kremla zrodla rzadko uzywaly tego
> jezyka. W Pomrocznej wszystkie niezbedne wasalom zrodla wiedzy hiperbogatego
> watykanskiego wladcy sa w j.polskim, a znajomosc j. obcych moglaby narazic
> wasali na korzystanie ze zrodel niezaleznych od jedynie slusznych.

Wytłumacz mi jak dziecku bo ja analogii nie widzę. Nie bardzo rozumiem jak
nauka rosyjskiego w szkołach miała ograniczać zdolność rozumienia innych niż
jedynie słuszne poglądy. Jasne, że nauka rosyjskiego była powodowana względami
politycznymi ale nikomu szkody nie przyniosła. Nikogo umysłowo nie ograniczyła.

> Co do APP Racja. Popieram jej program w calej rozciaglosci w punktach
> dotyczacych regulacji spraw KK - Panstwo Polskie. Nie podoba mi sie natomiast
> jej program ekonomiczny.Jest slaby i troche ksiezycowy.

No właśnie. Więc nie rozumiem jak takie partie mają być dla nas zbawieniem.
Chyba, że ktoś wyznaje poglądy Goryszewskiego, tylko w drugą stronę: "nieważne
czy Polska będzie biedna czy bogata, ważne, żeby nie była katolicka". APP Racja
jedyne co ma do zaproponowania to antyklerykalizm, cała reszta to bełkot. Nie
znam antyklerykalnej partii, której mogę zaufać i chcieć jej powierzyć
zarządzanie gospodarką, pewnie dlatego, że jak ktoś swój program buduje
wyłącznie wokół ideologii do innych spraw nie ma już głowy, lub jest tak głupi,
że nie docenia ich znaczenia.

Dlaczego ta partia nie
> ma odpowiedniego poparcia ?

Może właśnie dlatego, że nie ma nic do zaproponowania i nie ma ludzi, którym
można zaufać. Jeśli wizytówką tej partii jest Szymon Niemiec to sorry, wcale
się nie dziwię, że się wyborcy nie palą. A, przepraszam, znam jeszcze inne
nazwisko człowieka związanego z tą partią (być może tylko nieformalnie).
Grzegorz Piotrowski. Kiepsko. Nie wiem czy na miejscu antyklerykalnej partii
chciałabym aby mnie ktokolwiek kojarzył z metodą walki z Kościołem praktykowaną
ongiś przez Piotrowskiego.

Chyba wiesz jak jest zwalczana nawet z ambon przez
> wszechwladny kler i jakimi w porownaniu z partiami klerykalnymi srodkami na
> propagande dysponuje.Klerykalowie wbili przede wszystkim do glow biednym
> Pomroczniakom,ze APP Racja to komunisci,lewacy, wrogowie religii itd. APP
Racja
>
> jest dla nich grozna, wiec ja zwalczaja w zarodku. Pamietasz chyba jak szalal
> Glemp przed jej rejestracja ? Uzyl do tego iscie jerychonskich trab,bo mial
> taka mozliwosc i wykorzystal ja maksymalnie ale mimo wszystko tym razem
> przegral.

Na moją opinię o APP Racja miał wpływ wyłącznie program tej partii i to co mi o
niej powiedzieli jej członkowie. I wystarczyło. Nie wiem czy i co Kościół o
tych oszołomach mówił. A wyborca nie jest głupi i jak widzi partię, która już w
nazwie podkreśla, że jest formacją wyłączie ideologiczną, nie będzie jej dawał
okazji do poeksperymentowania gospodarką.




Temat: Intelektualiści protestują przeciw temu, by Put...
Intelektualiści protestują przeciw temu, by Put..
Zaczne od tego, ze moze mi ktos wyjasni jak w GW pisza rosyjskie nazwiska, imiona i nazwy??? Borys - u nas jest Boris. Boltianskaja - jest, a nie inaczej. Dragunskij... Az glowa kreczi sie... Dlaczegoz trzeba lamac rosyjskie imiona jak pisza z Bialorusi czy Ukrainy? Niech tam tez wtedy tlumacza na polski. A nazwy? Tu wogule nic nie rozumiem. To tlumacza, to zostawiaja jak brzmi, to wogule cos kreca... Dlaczegoz to inne jezyk tak nie lamia???

Dalej o "intelektualistach".

Jak zwykle zaczne frazesem "jak zwykle". Pokreczic dzienikarze umeja. I obrazic innych tez. Bo rozumiem ze na klamce Kremla wisza i Michalkow, i Cereteli... Tylko Michalkowa nie porownac z nikim z listy "intelektualistow". Poprostu kazdy z podpisawszych list bylby sczesliwy miec choc troszke tej wielkosczi co ma Michalkow. Trzeba bylo dzienikarzowi dodac ze siedzi jescze Nikita Sergejewicz na garnuszku Kremla... Ot bym sie czytajace to Rosjanie pobawili :) Zreszta ze jak zwykle oproc Basiaszwili, ktory jest bardzo czestym gosczem u Putina, bo prezydent podtrzymuje piterskich nawet w kulturze, inni jak zwykle sa jak i "pozarzadowce" podobni do siebe we wszystkim. A Dragunskij jest raczej dzienikarzem :) A CZudakowa - kulturologem.

Lepej by podali ze podtrzymal ich naprzyklad Wasilij Aksionow. Jest lepej i wiecej znanym u nas czlowiekem niz Dragunskij i CZudakowa razem wziete :)

Ja osobiscze znam tworczosc tylko Sergeja Jurskogo, Olega Basilaszwili i Aleksandra Gelmana. (pisze o tych siedmiu) Innych nie znam dobrze. Co raczej mowi zle o mnie. Ale chyba i o wiekszosci innych mieszkancach Moskwy :) Zreszta ze ANI Basilaszwili, ANI Jurskij, ANI Gelman nie sa w rzadnej opozycji. A chcacych rewolucji, lubianych przez GW faszystow Limonowa, NIENAWIDZA. I czesto wystepuja z potepienem ich dzialalnosczi.

Zreszta ze na przykladzie tych listow widac dobrze jaka mamy tyranie i autorytarizm :) Dlaczegoz nie sa jescze w wiezeniu? A , dzienikarze od propagandy?

Co do programmu,
promo.ntv.ru/programs/talkshow/barier/index.jsp
"K Barjeru", jest wlasnie tak zrobiony, ze przychodza do nego rozne ludzie i widz glosuje na kogos. Goscze stoja na przecziwko siebe i mowia i odpowiadaja na pytania bardzo lubianego przez mnie dzienikarza Vladimira Solowjowa. To nie pojedynczy program, tylko seryjny. I wystepowali tam i tak "wybitni" i "goniani przez wladze" dzialacze, jak Kasparow, Nemcow czy Chakamada :)

Co do konkretnego programmu, to roznica nie byla tak wielka. Zreszta, ze nie tylko mowili o Putinie :) A Wiktor Erofejew i Nikita Michalkow, jak zostali kiedys dobrymi znajomymi, tak i zostali. Erofejew, zauwarze, nie podwarzal tezy, ze Putin dla Rosji zrobil bardzo wiele. Nawet to wychwalal. Poprostu glowna rzec niezgody, to ze list do Putina w imeniu "wszystkich" dzialaczy kultury. Poprostu sa niezgodni z tym "wszystkie". To ogromna roznica od sugerowanej dzienikarzem demonstracji sprzecziwu przecziwko wladzy :)

Zreszta ze w "zdonimowanej przez Kreml" telewizji leca takie programmy :) Jak to mozliwe? czyz by nie pomylili sie ci na NTV i nie czytali polskie prasy???

Na temat cytatu Marijetty Czudakowej. Bo to ona okazala sie autorka listu i motorem tego halasu.
Zmalaz sie on u opozycji. W czasopismie Nowoje wremia Marijetta Czudakowa, "historyk od literatury" (Nowoje Wremia), trzeczi numer w spisku do wyborow od SPS (co duuuuuzo wyjasnia w tym halasu) wlasnie powiedziala, ale troche inaczej niz przytacza gazeta.pl I znow jak zwykle z tlumaczeniem kreca. Ale czy kazda wypowiedz na temat jakis listow u nas, to przejaw "demokratycznego oporu" :) Ida wybory. Ida. Jusz niedlugo dowiemy sie KTO to aka Czudakowa, i czy ktos ja slucha. Ile "demokratycznych" glosow zdobedzie. I jaki to opor :)

Bzdury. Bzdury. I jescze raz, PROPAGANDOWE bzdury pisza dzienikarze..

www.24news.ru/news/999343135s.html




Temat: Wszechukraińska Organizacja "Swoboda"
IV rozbiór Polski
www.ivrozbiorpolski.pl/index.php?page=swoboda
Ogólnoukraińskie Zjednoczenie Swoboda - nacjonalistyczna partia
ukraińska. Partia działa od 1991 roku, zarejestrowana została
formalnie w 1995 roku. Liderem partii jest Ołeh Tiahnybok.
Partia powstała 13 października 1991 pod nazwą Socjal-
Nacjonalistyczna Partia Ukrainy. Założyli ją członkowie kół
weteranów radzieckiej interwencji w Afganistanie, członkowie
organizacji młodzieżowej Spadczyna pod kierownictwem Andrija
Parubija, członkowie bractw studenckich ze Lwowa skupieni wokół
Ołeha Tiahnyboka, oraz członkowie Warty Ruchu, działający pod
przywództwem Jarosława Andruszkiwa oraz Jurija Kryworuczki.
Oficjalnej rejestracji partii dokonano w dniu 16 października 1995
roku. Pierwszym liderem partii został Jarosław Andruszkiw. Partia
wydawała gazetę Socjal-Nacjonalista. Pod nazwą Socjal-
Nacjonalistyczna Partia Ukrainy partia występowała do 14 lutego 2004
roku, kiedy to na IX zjeździe zmieniła nazwę na obecną; zmianom
uległa wówczas również symbolika partii (zarzucono logo - ideogram
IN, od Idea Narodu, trawestacja symbolu Wolfsangel - na rzecz dłoni
stylizowanej na trójząb), nastąpiła również zmiana na stanowisku
lidera partii - Andruszkiwa zastąpił Ołeh Tiahnybok.
Partia opowiada się za
•zmianą systemu politycznego na prezydencki [jak na Białorusi]
•derusyfikacją kraju,
•protekcjonizmem w gospodarce,
•ustawowym uznaniem weteranów UPA za bojowników o niezależność
Ukrainy,
•uznaniem Wielkiego Głodu za ludobójstwo
•uniezależnieniem Ukrainy od Rosji w sferze energetyki, współpracą z
państwami Bliskiego Wschodu, rozwojem nowych technologii,
•wyprowadzeniem wojsk rosyjskich z Sewastopola,
•likwidacją autonomii Krymu
•wspieraniem powrotu Ukraińców z emigracji,
•wspieraniem obrony praw ukraińskich pracowników za granicą,
•wzmocnienie ochrony granicy państwowej, stworzeniem systemu
kontroli biometrycznej, likwidacją nielegalnej migracji
•uchwaleniem nowej ustawy o obywatelstwie, między innymi
zawierającej zapisy o przyznaniu prawa do obywatelstwa wyłącznie
osobom urodzonym w granicach państwa ukraińskiego oraz etnicznym
Ukraińcom oraz o pozbawianiu obywatelstwa cudzoziemców- głównie
Polaków i Rosjan.
•zamianą ustawy o językach w Ukraińskiej SRR na proponowaną przez
siebie ustawę o obronie języka ukraińskiego,
•wprowadzeniem obowiązkowego tłumaczenia synchronicznego/dubbingu
wszelkich programów, widowisk, filmów na język ukraiński,
•wprowadzeniem egzaminu ze znajomości języka ukraińskiego dla
kandydatów na stanowiska urzędnicze i funkcjonariuszy,
•wyjściem Ukrainy ze Wspólnoty Niepodległych Państw
•zmianą granicy polsko-ukraińskiej poprzez siłowe oderwanie od
Polski nie tylko Przemyśla ale też Podkarpacia i części
Lubelszczyzny.
Corocznie w prawosławne święto Pokrowy (14 października) partia
organizuje pikiety, w których domaga się uznania praw weteranów UPA,
które przeradzają się w starcia ze zwolennikami partii
komunistycznych.
W 2009 roku Aktywiści partii usiłowali zakłócić uroczystości
rocznicowe upamiętniające zbrodnię w Hucie Pieniackiej.
Na forum europejskim partia współpracuje z nacjonalistycznymi
organizacjami tj. Wolnościową Partią Austrii i Frontem Narodowym Le
Pena.




Temat: czy jest piekniejsze miejsce niz Wieliczka
A - zacznę od wiersza, za który bardzo dziękuję, potrafisz zaskoczyć człowieka,
przypomnieniem j. rosyjskiego. Ponad 30 lat nie miałam z nim do czynienie ,
jedynie w szkole średniej i trochę na wyjazdach. Dzieki p. Frydel, która
doskonale uczyła języka, mogę co nie co kumać coś z niego, a przede wszystkim
zaskoczona jestem napisanym na forum, na klawiaturce takimi rosyjskimi
literkami tekst. Jest to piękne uczucie.
Przeczytałam dwa razy próbując sobie odszyfrować tekst i z miłą chęcia
wspomnieć rosyjski. Tak więc wiersze Rumiego są tłumaczone na wieele języków.
Ciekawe czy są już wydane w Polsce ? Muszę Wam powiedzieć , że w pięknym parku
Prokocimiu jest cudowna Kaplica i pałac z dawna Erazma Jerzmanowskiego o przed
ta kaplicą jest zamieszczony cuudowny krótki wiersz, nie zapamiętałam go choć
jest prosciutki, pojade sobie na rowerzę i go Wam wyrecytuję, a jest on o tym ,
że śpiew, poezja koją dusze, to ja tak myśle, ale chyba i takie tło
przyswiecało temu wierszowi. Ta Kapliczka jest ładna tylko z zewnątrz, w srodku
pustki i nic ciekawego, żadnego przyozdobienia, żadnej wnetrzności, dlatego
często zachwycam się wyglądem zewnętrznym. Przejeli ją jak i pałacyk
Augustianie. Mają coś utworzyć, był tam dom dziecka lecz teraz zostła
zlikwidowany.

Teraz ten cytat z Czasu : " Można swobodnie konteplować, że w pani dyrektor
Wandzie Rapaczyńskiej i w panu redaktorze Adamie Michniku z przemożną siłą
hucpy, obudziło się rozkoszne przeświadczenie, że podkablowując Lwa Rywina i
posyłając go za kraty - mogą ustrzelić wysoce niekorzystne dla nich,
zarozumiałe i pazerne SLD, zmienić w Polsce rząd, powiekszyć wpływy i majątki,
a co będzie potem, wie jedynie Szmajda. "
"Izraelscy Żydzi dumni są z talentów kombinatorskich, które starają się
pielęgnować i przekazywać z pokolenia na pokolenie - tzw . tuszija. Izraelska
zmysłowość czyli tuszija przejawia sie przede wszystkim w polityce. Premier
Izraela Ariel Szaron samodzielnie wodzi za nos własny elektorat, własną partię,
własny gabinet rządowy, Kneset Izraela, Palestyńczyków, Unię Europejską, Egipt
i Stany Zjednoczone wraz z Bushem, Powellem i wielce wpływowymi organizacjami
amerykańskich Żydów. "
Program Szarona jest zmyślny i inteligentny - sami przyznacie, a Janusz Korwin
Mikke inteligencją nie grzeszy, jest doskonały i trafny i wszystkim wyprzedza.
Szkoda , że jest tylko jeden taki :) i to uważany za wariata przez niektóre
media.

Pociągne dalej, jak jestem przy temacie i dopuszczona do słowa
"Holocaust - czyja to zagłada ? - czy tylko Żydów ? Nic bardziej błednego .
Slowo Holocaust odnosi sie bowiem do zagłady w ogóle, również do masowej
zagłady Polaków po 1939 roku. Gdzie jest miejsce w tym slowie dla Polaków ,
Cyganów, Słowian ????? Wszytko pomijamy milczeniem, w słowie Holocaust nie ma
miejsca dla innych - dlaczego ?
Gdyby wojna trwała dłużej, Polacy zostaliby całkowicie wymordowani bądż w
komorach gazowych - jak Żydzi -bądż w wyniku konsekwentnej polityki
hitlerowskiej."
Żaden naród nie wycierpiał jak Polacy w czasie II wojny światowej, ale o tym
najczęściej się milczy.
Pisać dalej , czy nie ????
Napisze Wam kiedyś, jak mój dziadek zginął w czasie wojny, oczywiście w
Wieliczce.

kgeorge - a jakie losy wojenne były Twoich dziadków ?

Ale się emocjonalnie wyżyłam, przepraszam
Licze na A - uspakajający wierszyk i już jestem bez emocji :) A - jestes
balsamem :)
kgeogre - zapomniałam, miałes coś jeszcze napisać , jakies wiesci z frontu.

pozdrawiam




Temat: Polskie dziwactwa
neeki napisała:
a czemu tu sie dziwic ? czy w anglii baba w okienku na stacji mowi jakims innym
> jezykiem niz angielski ?
> to mnie akurat dziwi i wkurza u anglikow ze oczekuja iz kazdy wszedzie bedzie
> mowil po angielsku
no nie wiem,ale mi sie wydaje ze to przesada, rozumiem na jakiejs malej stacji,
ale .. moj maz kupowal bilet w Warszawie na dworcu centralnym, sama go wyslalam
a kobieta raz- slowa po angielsku nie umiala z siebie wydusic a dwa- poniewaz
sie nie mogla dogadac wykrzyknela nastepny i ruchem reki wygonila go z kolejki!
Wcale nie chodzi tutaj czy jest jakims nadentym angielskim madrala, moglby byc
po prostu obcokrajowcem- wszystko jedno z jakiego kraju.
Z Dworca Centralnego pociagi jezdza za granice do Niemiec, do Pragi..itd,
czesto slychac komunikaty po rosyjsku, niemiecku i pewnie tez po angielsku.
Poza tym wiedziala ze mowi po anglielsku i mogla kogos zawolac. Rozumiem ze
zaczal by sie o cos wypytywac, ale on tylko powiedzial "2 tickets to
Kracow"przeciez tyle mozna sie nauczyc.
Do Warszawy duzo turystow przyjezdza i jada z W-wy do Krakowa, Gdanska i w duzo
innych miejsc. Tu wlasnie tkwi problem, to Warszawie powinno zalezec na
przyciaganiu turystow zagranicznych. Ja uwazam ze powinni zatrudnic kogos przy
okienku kto zna jezyk angielski i bedzie potrafil sprzedac bilet, pokierowac
ludzi to w storne muzeum, lazienek, starego miasta (no moze nie w tym samym
okienku). Zreszta jacy kolwiek turysci, hiszpanie, francuzi, wlosi, japonczycy
beda probowac kupic bilet mowiac wlasnie po angielsku, bo jest to przeciez
miedzynarodowy jezyk!

>kiedys w pubie goscie narzekali ze pojechali do
> hiszpanskiego miasteczka i nikt nie mowil po angielsku.
A to prawda, kiedys widzialam taki program o angielskich dresiarzach, ktorzy na
wakacje do Hiszpanii jezdzili i mowili do kamery "CZy mozecie w to uwierzyc,
trzeci raz sie pytam o Fante a oni nie moga zrozumiec, nikt tutaj po angielsku
nie umie mowic czy co f*ing kraj":)krzyczala cycasta, odstawiona panna!!
>przewazajaca wiekszosc anglikow nie zna zadnego jezyka obcego "
To tez prawda, moi znajomi tez nie znaja, ale jak to wyjdzie w rozmowie to oni
raczej sie tego wstydza niz wymadrzaja.
Najlepsi sa francuzi, jak ja mowilam w Paryzu po angielsku-odpowiadali mi po
angielsku, jak moj maz- odpowiadali mu po francusku:)

15. dodam ze jak moj maz z kolega jechali autobusem to byli w wielkim szoku jak
konduktorzy (mowiacy po angielsku- coz za niespodzianka) kazali im wysiasc i
powiedzieli ze bilet ktory posiadaja jest falszywy!Moi zaczeli sie tlumaczyc,
ze nie moze byc bo kupili w kiosku, a kontroler na to ze 50 zl zalatwi sprawe!:)
WIec moi na to, ze nic z tego i na Policje poczekaja jak musza. Kontrolerzy nic
wiecej nie mogli zrobic, wiec pouczyli i puscili wolno, zabierajac bilet. Moi
szli na piechote bo w okolicy nie bylo zadnego kiosku;)




Temat: Lista Morderstw Popelnionych przez Zydow
Renesans żydowskiej kultury we Lwowie
Renesans żydowskiej kultury we Lwowie
Krzysztof Dzięciołowski

[LWÓW]

Małym autobusem jedzie wesoły i hałaśliwy 9 osobowy, zespół "Sheyne Mejdelach".
Chwilę później, już na stołówce, pierwsze takty znanej ludowej piosenki, na
harmonii gra Konstantin Sokolow: "Wo iz majn Sztetl, majn Gesle, majn Sztib? Wo
iz majn Tajchle un majn Mejdle, dos ich lib ?" Gdzie jest ta wioska, gdzie jest
ten dom, gdzie ta dziewczyna co kocham ją? Kobiety, z których najmłodsza ma 71
lat, mogą śpiewać w jidysz, po ukraińsku, rosyjsku i polsku. Cały charakter
wielokulturowej Galicji sprzed II wojny światowej. "Piosenki w jidysz to
ostanie ślady nie istniejącego już tak na prawdę języka" - zdaje sobie sprawę
Sokolow.

Pod polską jak i habsburską władzą dzisiejszy, należący do Ukrainy Lwów
(Lemberg) przez stulecia uchodził za kulturowe centrum galicyjskich Żydów. W
1941 roku, gdy do miasta wkroczyli żołnierze Wermachtu jedną trzecią populacji
miasta stanowili Żydzi - 110 000. Do nich należało 16 teatrów, 8 gimnazjów, 18
synagog. "Cała ta kultura została praktycznie zniszczona" - mówi Ada Dianowa,
dyrektor Hessed Arie.

Na początku lat 80-tych starsi, pamiętający jeszcze galicyjskie czasy żydzi,
próbowali rozbudzić zainteresowanie kulturą, którą znali jeszcze z
przedwojennych czasów. "Od 1939 do 1980 dwa pokolenia żydów wyrosły pozbawione
tożsamości, dostępu od własnej historii. Są jak nie zapisana karta papieru"
stwierdza Dianowa. Żydowska tradycja była im obca, rozmawiali po rosyjsku, nie
wiedzieli nic o religii, świętach. Polityczna odwilż, pierestrojka oraz
późniejszy upadek Związku Radzieckiego sprzyjały powolnemu wskrzeszaniu
żydowskiej społeczności. Boom nastąpił wraz z pojawieniem się pierwszych
organizacji i trwa do dziś. Coraz więcej ludzi odkrywa swoje korzenie, angażuje
się w życie społeczności, która po wojnie właściwie do lat dziewięćdziesiątych
nie istniała. "Przychodzą do nas aby odkryć kulturę, odnaleźć swoją tożsamość,
to dobre dla duszy" mówi szefowa "Klubu rodzinnego" Elena Powolocka. "Klub
rodzinny" to jeden z projektów Hesedu skierowany głównie do pokoleń 30, 40 i 50-
latków. Uczą się historii narodu żydowskiego, poznają tradycję, ale przede
wszystkim poznają siebie nawzajem.

Hessed Arie powstał we Lwowie w maju 1998 roku. Pieniądze na działalność
dostaje od Jointu oraz od prywatnych sponsorów i organizacji. Obecnie zrzesza
4000 członków, co w praktyce oznacza, że skupia połowę lwowskich żydów, których
liczbę szacuję się na 6 do 8 tysięcy. W początkowym okresie organizacja
zajmowała się przede wszystkim pomocą dla najstarszych członków żydowskiej
społeczności. Trzeba było ich odnaleźć i zaproponować im przystąpienie do
programu pomocowego. Dla nich Hessed otworzył we Lwowie dwie stołówki, z czego
jedna przy synagodze, koszerną. "Z naszych kantyn staramy się uczynić miejsce
spotkań o charakterze klubowym, a nie punkty pomocy socjalnej" - tłumaczy nam
zza olbrzymich okularów Ludmila Bondarewa. Dziś organizacja rozwozi jedzenie,
odzież i inne potrzebne produkty do 52 miejscowości na terenie lwowszczyzny, w
lutym 2001 otworzyła nowy ośrodek w Drohobyczu.

Działalność organizacji opiera się głównie na zasadzie wolontariatu. Lekarze,
fryzjerzy, krawcy, technicy od naprawy sprzętu domowego przychodzą wykonywać
drobne usługi nieodpłatnie. Dla niektórych, jak dla 79-letniego mechanika-
inżyniera Jakowa Grabowieckiego samo przychodzenie do zakładu jest bardzo
ważne - "muszę coś robić, nie mogę siedzieć bezczynnie" - mówi. Jakow wykonuje
zaprojektowane w biurze wynalazków sprzęty ułatwiające życie - maszynkę do
krojenia kiełbasy, krzesło z siedzeniem ułatwiającym wstanie i inne.

Przy Hessedzie działa obecnie "Klub rodzinny", teatr młodzieżowy "Debiut"
zespoły: tańca, klezmerski, wokalny "Sheyne Mejdelach", rodzaj
przedszkola "Mazel Tow", projekt "Gadająca książka" - nagrywane są książki o
tematyce żydowskiej na kasety, tak aby niedowidzący mogli ja odsłuchiwać,
program dofinansowywania leków, pomoc osobom starszym, które nie są w stanie
wychodzić z domu i wiele innych. Część tych projektów obecnie jest zagrożona z
powodu braku finansowych środków. Po 11 września subwencje dla Hesed Arie we
Lwowie drastycznie spadły, co najprawdopodobniej odbije się na osobach
najbardziej potrzebujących.

Dziś renesans żydowskiej kultury we Lwowie wydaje się faktem. Duża liczba Żydów
ukraińskich wyemigrowała (obecny poziom to około 100 osób na miesiąc) do
Izraela i Niemiec, jednak ci, którzy zostali, są zdecydowani tworzyć i
odbudowywać żydowską tradycję na terenie Galicji. Ada Dianowa mówi,
że "najbardziej ortodoksyjnym obecnie Żydem we Lwowie jest rabin, który
przyjechał tu... z Ameryki". Czy będziemy mieli jeszcze szansę zobaczyć
ortodoksyjnych żydów na lwowszczyźnie? Czas pokaże.




Temat: Ukraina - Rosja
I Jeszcze ciut,bo jak wiadomo,prawdy nigdy za w
Podobnie wypowiadali się polscy wykładowcy akademiccy, którzy mieli kontakty z
młodzieżą ukraińską opanowaną przez ideologię nacjonalistyczną. Punktem honoru
okazywanego przez nich "patriotyzmu" był demonstrowany antypolonizm...

- Ten element rzeczywiście jest bardzo wyraźny i czytelny. W tym kontekście
chciałbym powiedzieć kilka słów nt. tzw. ukrainizacji Ukrainy na modłę
nacjonalistyczną. Większość ludności Ukrainy uważa się za Ukraińców, jednak nie
posługuje się językiem ukraińskim, myśli po rosyjsku. Naród ukraiński - w
szczególności inteligencja - nie jest przeciwny ukrainizacji rozumianej jako
wprowadzanie języka ukraińskiego do szkół, do urzędów, instytucji publicznych,
środków komunikacji itp. Doświadczenie pokazuje jednak, że wszędzie tam, gdzie
powstaje jakaś instytucja ukraińskojęzyczna, szczególnie szkoła, zaraz
wprowadza się treści nacjonalistyczne, wiesza się portrety Bandery, Konowalca,
wprowadza się lub przemyca dekalog nacjonalisty ukraińskiego.
Znam wiele przypadków, że rodzice, którzy początkowo chcieli posyłać tam
dzieci, aby uczyły się ukraińskiego, zrażeni propagandą nacjonalistyczną
wycofują je stamtąd. Mamy więc do czynienia z paradoksem: nacjonalizm
ukraiński, który deklaruje na swych sztandarach walkę o ukraińskie interesy
narodowe, w praktyce jest przeszkodą choćby w elementarnej ukrainizacji Ukrainy.

Pora postawić pytanie: czy nacjonalizm ukraiński, bagatelizowany, a nawet
kokietowany przez polskie władze, może obrócić się również przeciwko Polsce i
Polakom?

- Nieprzypadkowo w drugim tomie swego pięciotomowego zbioru opublikowałem
kuriozalną mapkę, która była prezentowana podczas ukraińskiej imprezy w
Przemyślu. Na tej mapce Ukraina sięgała niemal Warszawy, "odbierała" Polsce -
na rzecz Niemców - Pomorze, Wielkopolskę, Śląsk, "pozostawiając" jej Mazowsze i
część ziemi krakowskiej. To nie jest przypadek.
Nieprzypadkowo również od upadku PRL do dziś autorzy opracowań i redaktorzy
wychodzącego w Polsce ukraińskiego pisma "Nasze Słowo" akcentują (bez żadnej
reakcji ze strony władz polskich) "przynależność terytorialną" tzw. Zacurzonia,
tzn. Podlasia, Chełmszczyzny, zakola Sanu (tzw. Nadsanie) i Łemkowszczyzny
jako "ziem etnicznie ukraińskich". Z programów politycznych OUN wynika, że
wszystkie ziemie etnicznie ukraińskie mają być włączone do państwa
ukraińskiego.
Proszę zwrócić uwagę na zamieszczane w "Naszym Słowie" (i w innych
publikacjach) bardzo charakterystyczne wypowiedzi takich panów, jak
przewodniczący Kertyczak czy innych z otoczenia Związku Ukraińców w Polsce.
Wynika z nich, że te ziemie, o których mówię, to znaczy tzw. Zacurzonie, po
wojnie zostały "dane", "sprezentowane" Polsce. Tak jakby nie należały one przed
wojną do Polski. To również nie przypadek.

Akcentowanie "tymczasowości" polskich granic daje się zauważyć w niektórych
ukraińskich podręcznikach historycznych. Z cytowanego przeze mnie wcześniej
lwowskiego "podręcznika naukowo-metodycznego" dowiadujemy się np., że jeden z
książąt ruskich został pochowany w Chełmie, dopisek mówi "teraz w Polsce".

- Czytelnik otrzymał więc prosty przekaz: tylko dziś Chełm należy do Polski. To
jest bardzo charakterystyczne, wyraźne, czytelne. Powiem to samo, co napisałem
w jednej z moich publikacji, że gdyby nie przesiedlenie Ukraińców na Ukrainę,
gdyby nie operacja "Wisła", to po 1989 roku Polska miałaby swoje Kosowo.
Od lat powtarzam, że nie ma problemu polsko-ukraińskiego, istnieje jedynie
problem nacjonalizmu ukraińskiego. Wystarczy poznać ten nacjonalizm, potępić
go, zakazać działalności jako ruchowi faszystowskiemu, a odpadną wszelkie
rzekome polsko-ukraińskie problemy. Jeżeli ktoś twierdzi inaczej, niech wskaże
inną niż nacjonalistyczna ukraińską strukturę, która powodowałaby iskrzenie na
styku polsko-ukraińskim. Poza nacjonalizmem takiej struktury nie było ani w
okresie międzywojennym, ani w czasie okupacji hitlerowskiej, nie ma też takiej
obecnie. Na zakończenie dodam: oczekuję ze strony polskich historyków
radykalnej krytyki pięciotomowej serii wydawniczej mojego autorstwa
pt. "Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu", tom 1 - "Zasady
ideologiczne i założenia programowe OUN", tom 2 - "Dowody zbrodni OUN i UPA",
tomy 3-5 - "Nacjonalizm ukraiński w dokumentach" (540 dokumentów z archiwów w
języku oryginału z tłumaczeniem na polski).

Serdecznie dziękuję za rozmowę.




Temat: Zakopane nagradza Osetyńców z północy
Zakopane nagradza Osetyńców z północy
Zakopane nagradza Osetyńców z północy
Bartłomiej Kuraś, Zakopane
2008-08-29

Nagrodę specjalną Międzynarodowego Festiwalu Ziem Górskich w Zakopanem odebrał wczoraj zespół z Osetii Północnej. Pod Tatry wyjeżdżali, gdy na Kaukazie wybuchała wojna, pełni obaw o dalsze losy ich regionu.

Zespół nazywa się Iriston. W języku Osetyńców oznacza ich ojczyznę - Osetię.

- Bo Osetia jest jedna, tylko że została sztucznie podzielona granicami - opowiada Stanislav Kozaev, kierownik Iristona. - Ja na przykład urodziłem się na południu Osetii, a teraz mieszkam na północy, pod flagą federacji rosyjskiej. Ale mamy też własną flagę, osetyńską: biało-czerwono-żółtą. Taką samą jak Osetyńcy z południa.

37 członków Iristona jechało z Kaukazu do Zakopanego autokarem przez pięć dni. Na Kaukazie rozpoczynała się wojna.

- Wyjeżdżaliśmy pełni obaw. O dalsze losy naszego regionu. O to, jak będzie wyglądała ta podróż na festiwal do Polski. Ale wierzyliśmy, że zostaniemy dobrze przyjęci. Bo my chcemy prezentować tylko kulturę naszego regionu. Nie chcemy wojny na Kaukazie i nie interesuje nas, kto kogo popiera w tym konflikcie. To wielka polityka, która nas nie bawi. To polityka wywołuje wojny i dzieli narody. A my chcemy tańczyć i śpiewać. To nasza misja, z którą przyjechaliśmy do Zakopanego - tłumaczy Stanislav Kozaev.

W chuścianej izbie, czyli namiocie festiwalowym, Osetyńcy tańczyli wspaniale. Ich pokazy tańca kaukaskiego z szablami i nożami wywoływały owacje publiczności. Mimo to Iriston regulaminowej nagrody festiwalu - w postaci złotej ciupagi - nie dostał. Te przypadły grupom z polskiego Podegrodzia, Chorwacji i Turcji.

Jury postanowiło wykluczyć Osetyńców z walki o nagrody, bo do ich zespołu należy sześciu chłopców w wieku od 12-14 lat.

- A regulamin festiwalu mówi, że mogą na nim występować tylko dorośli, dlatego nie mogliśmy ich uwzględnić przy przyznawaniu nagród regulaminowych - tłumaczy prof. Alojzy Kopoczek, przewodniczący jury. - Zaprezentowali jednak rewelacyjny program. Dlatego podczas obrad jurorów zastanawialiśmy się, jak wybrnąć z tej niecodziennej sytuacji. Jak nagrodzić grupę z Osetii, bo jest za co! - dodaje prof. Kopoczek.

Jury postanowiło więc zwrócić się do organizatorów o ufundowanie dodatkowej nagrody specjalnej dla zespołu z Osetii za bardzo wysoki poziom prezentacji kultury swojego regionu.

- Przychyliliśmy się do wniosku jurorów, bo Osetyńcy tańczyli naprawdę wspaniale. Poza tym tą nagrodą specjalną chcieliśmy zwrócić uwagę na trudne losy ludów Kaukazu. Tam znów jest wojna, w której cierpią mieszkańcy regionu - mówi Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego.

- Osetyńcy budzili sympatię wszystkich uczestników festiwalu - dodaje Stanisława Trebunia-Staszel, dyrektorka artystyczna imprezy. - Szczególnie symboliczny był ich udział w mszy ekumenicznej, podczas której młody chłopiec z Osetii na głos czytał modlitwę o pokój na świecie - opowiada.

Osetyńcy nie kryli radości z powodu przyznania im nagrody specjalnej w Zakopanem.

- Inaczej nie potrafiłbym moim małym chłopcom wytłumaczyć, że wypadliśmy z konkursu właśnie przez nich. Dlatego dziękuję za tę nagrodę, za to, że w Polsce spotkaliśmy się z taką serdecznością. Teraz wracamy na Kaukaz, chciałbym, żeby w końcu było to spokojne miejsce na świecie - wzdycha Stanislav Kozaev.

Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków



Temat: Chóry i pienia
> Jezeli chodzi o przeoranie polskiej swiadomosci spolecznej i politycznej to
> zdaje sie na inteligencje tych odwaznych ktorzy sie tego podejmia

Blad. Ja sie na niczyja inteligencje nie zdam (nawet na inteligencje
Mazowieckiego i Tuska, choc ryzykowalbym mniej niz Ty, takie jest moje zdanie).
Obawiam sie tego co nam szykuja stratedzy z PiSu, moze nie calkiem swiadomie bo
by sie chyba sami przestraszyli, i mysle, ze pan Modzelewski tez sie tego
obawia. Zwracam Twoja uwage, ze Pol Pot byl i odwazny i inteligentny. Nie
mowiac o wyksztalceniu (Sorbona). Co od odwagi i inteligencji aparatczykow z
PiSu to mam watpliwosci, ale co do mozliwosci narobienia niedwracalnych strat,
niestety nie.

> jest 'taki sobie' to jest wlasnie wina elit i skostnialego myslenia w
> kategoriach wlasnie szlacheckich i ludowych. Takie myslenie to 'zaklepanie'
> status quo.

niecalkiem. Przypomne Ci, ze elity polskie byly niszczone przez Rosjan,
Niemcow, nie byl to chyba przypadek, ze po wojnie zostalismy praktycznie na
zero (co zostalo, to wzieli sie za to komunisci). Dla mnie jest szokujace, to
co mowia i jak traktuja polskie elity obecni rzadzacy. Takze dla
Modzelewskiego, ktory zwraca uwage, ze odwazyli sie zrobic cos, czego nie
odwazyli sie zrobic komunisci, i dla wielu innych, z lewej i prawej. Podoba sie
to chyba tylko "ludowi", czyli potomkom tych, ktorzy wydawali powstancow
Rosjanom (tak sie rozprawial "lud" wtedy z owczesnymi polskimi elitami, nie
zapominajmy takze o Jakubie Szeli), tez bys to poparl? Rozumiem, ze takie
traktowanie polskich elit oplaca sie politycznie rzadzacym, ktorzy w ten sposob
zdobywaja aplauz "ludu", ale atakujac polskie elity tak naprawde dzialaja
przeciw polskiemu interesowi narodowemu. Nasz interes narodowy to jest dbac o
polskie elity, jakie by nie byly, a nie je przesladowac i marginalizowac.
Zalozmy, ze powtarza sie okupacja niemiecka czy rosyjska, za kogo by sie wzieli
ci hipotetyczni okupanci, jak myslisz? Za "lud"? Czy moze, jak uczy
doswiadczenie, w pierwszym rzedzie za inteligencje, taka jaka jest? Niemcy jak
weszli do Torunia w 39, to pierwsze co zrobili to zgromadzili w jednym miejscu
i zlikwidowali wszystkich nauczycieli, lekarzy itp. Slyszales co zrobili z
profesorami z UJ? A o Katyniu tez chyba slyszales?
Dla mnie jest dziwne, ze rzadzacy tego nie widza, choc sa to niby narodowcy?
Obecne elity nie sa takie najgorsze. Porownaj Bialorus, oni maja problem nawet
z wlasnym jezykiem. Tak wyglada brak elit. Nasi naukowcy, artysci, lekarze itd
potrafia, w normalnym otoczeniu, osiagnac bardzo wiele.

> PiS nic nie obiecuje, wrecz przeciwnie, ale mowi wyraznie i odwaznie, chyba ze

Zartujesz? A jak wygrali wybory? 3 mln mieszkan, reforma podatkowa, tanie
panstwo itd. Klamstwa jak chodzi o program przeciwnikow. Widziales, przy
roznych, niezbyt upublicznionych okazjach, jak sie przyznawali, ze chodzilo,
nie pamietam dokladnie slow, o nabranie ciemnej masy? A jak chodzi o biezace
sprawy to naprawde robi mi sie niedobrze, jak slysze, ze znowu Platforma jest
za cos winna. Zupelnie jak za Millera, wszystkiemu byl winien Buzek.

> Co do celow i srodkow to chyba jestes niemowlakiem. Polityka to wlasnie jest
> sztuka osiagania celow a jakie srodki sie stosuje to zalezy od sytuacji, tak
sie kroi jak chleba starcz

Nie tak, chyba chciales przywolac Gomulke? On mowil "tak krawiec kraje jak
materii staje".
To troche tlumaczy, dlaczego ich usprawiedliwiasz. Ale to jest naprawde
niebezpieczne, uznac, ze skoro mam racje, to wszystko mi wolno. Tak sie
tlumaczyli komunisci, Lenin, Stalin i Pol Pot. No i oczywiscie ci z
Norymbergii.
Ja sie na to nie zgadzam. W moim skromnym zakresie mam prawo i prosze nie
obrazaj mnie z tego powodu. Nigdy nie zaglosuje na kogos, kto klamie, zeby
osiagnac swoje cele. Nawet jak mi sie te cele podobaja. A cele PiSu sa dla mnie
niejasne a jak sa jasne, to sie z pewnoscia mi nie podobaja. Czy Ty naprawde
nie widzisz, dokad to zmierza? I ze ci, ktorzy sie za to "przeoranie" biora i o
ktorych dyskutujemy, to nie jest bynajmniej elita z elit. Nie widzisz tych
wszystkich fobii, niecheci, uprzedzen? Zawisci i zazdrosci? Rzadzy wladzy?
Filipinek i bezgranicznego cynizmu? Chory sie robie, jak slysze i widze, jak
Najswiatlejszemu zaczynaja stawiac oltarzyki. Naprawde to juz widzialem i
Stefan Niesiolowski, niestety, ma bardzo duzo racji.

Pozdrawiam




Temat: Potępiam werdykt Trybunału Konstytucyjnego!
Oto wielkie CV Manka!
Maniek, mając taki doroboek - nie można pisać takich głupot. Mieszakając w
Australii, powiniene już wiedziec co to jest demokracji. Zajmując się historią,
nie powinien pisac tekstów stawiających znak równości pomiędzy Biblią a
Legendami Germanów, Finów, Greków. Zwłaszcza ten tekst wskazuje na Twoją
zadziwiającą nieporodność w operowaniu źródłem naukowym. W Twoim CV brak jest
informacji o odbyciu studiów wyższych - pewnie jesteć historykiem amatorem. A
to wiele tłumaczy. Pa!

MARIAN KAŁUSKI urodził się w Chełmnie nad Wisłą w 1946 roku. Od 1964 roku
mieszka i pracuje w Australii. Jest dziennikarzem i pisarzem oraz historykiem
polskim i australijskim. Współpraca z 63 pismami: polskimi (37) i
anglojęzycznymi (26) w Australii, Polsce, Anglii, Francji, USA i Kanadzie.
Ma w dorobku wiele książek i ponad 1000 artykułów.
Był m.in. redaktorem "Tygodnika Polskiego" w Melbourne (1974-77). Publikował
m.in. w sydneyskich "Wiadomościach Polskich" i "Przeglądzie Katolickim", w
paryskiej "Kulturze", londyńskich "Wiadomościach", "Dzienniku Polskim i
Dzienniku Zołnierza", "Tygodniu Polskim", "Orle Białym" oraz "Gazecie
Niedzielnej", a obecnie jest stałym współpracownikiem "Tygodnika
Polskiego", "Expressu Wieczornego", "CyberExpressu" i "Przeglądu Katolickiego".

W latach 1979-89 współpracownik polskiego programu radia 2EA (obecnie SBS) w
Sydney. Jest autorem szeregu książek i prac naukowych opublikowanych w językach
polskim i angielskim w Australii, Anglii, Ameryce i Polsce, m.in. biografii
papieża Jana Pawła II (Australia 1979 i USA 1980) i Pawła Edmunda Strzeleckiego
(1981 i 1985), prac Polacy w Australii (1985) i Polacy w Maitland (po polsku i
po angielsku 1983), historii 600-lecia chrześcijaństwa na Litwie (Londyn 1987),
głośnej polemiki polsko-ukraińskiej związanej z bitwą o Monte Cassino (USA1987
i Londyn 1989) oraz dwóch książek na tematy polsko-żydowskie: Cienie, które
dzielą... (Warszawa 2000) i Wypełniali przykazanie miłosierdzia. Polski Kościół
i polscy katolicy wobec holocaustu (Warszawa 2000).

W 2001 r. ukazała sią w Warszawie (nakładem Instytutu Wydawniczego PAX) kolejna
pionierska (pierwsza w literaturze polskiej) i obszerna praca "Polacy w
Chinach" (308 stron, archiwalne zdjęcia) i książka "Ku pamięci i w podzięce
Jankielom. Słownik Zydów-patriotów polskich", a w Lublinie (w wydawnictwie
uniwersyteckim) praca "Polacy w rosyjskiej Mandżurii".

W roku 2004 ukazały się dwie kolejne pozycje książkowe Mariana
Kałuskiego: „Polskie dzieje Gdańska do 1945 roku” (Bernardinum, Pelplin 2004)
oraz: „Polska-Chiny 1246-1996.Szkice z dziejów wzajemnych kontaktów” (Verbinum,
Warszawa 2004).

W druku znajduje się pierwsza w literaturze polskiej książka pt. „Polacy w
Nowej Zelandii”.

Marian Kałuski jest także autorem wielu innych wydrukowanych prac, jak np.
Poles in Victoria´s History ("Journal" Royal Historical Society of Victoria
1986), Polish Religious Life in Australia (1988 i 1989), Polish press in
Australia (1989 i 1990), Polacy w Australii po wyborze papieża Jana Pawła II
(KUL, Lublin 1991), Związek Ziem Wschodnich RP w Melbourne 1980-92 w: Kronika
Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii 1962-1992 (Melbourne 1993).

Współzałożyciel i kierownik od 1977 Studium Historii Polonii Australijskiej.
Jego zasługą jest wydanie przez Pocztę Australijską (Australia Post) w 1983
roku znaczka pocztowego upamiętniającego zasługi Pawła Edmunda Strzeleckiego
dla Australii.

Zajmuje się naukowo historią stosunków polsko-żydowskich. Jest członkiem
Australijskiego Towarzystwa Historycznego, Związku Pisarzy Australijskich i
Stowarzyszenia Dziennikarzy Australijskich, Australijsko-Chińskiego Towarzystwa
Przyjaźni. Odznaczony Krzyżem Zasługi przez prezydenta Lecha Wałęsę w 1991
roku.



Temat: Marmaris, hotel Kivilcim
Marmaris, hotel Kivilcim cz. 2
WYCIECZKI: Kupione w biurze tureckim są o wiele tańsze niż u rezydenta. Dwa
największe biura w Marmaris to Haco Tours i Waterfall. Ceny jakie zapłaciliśmy u
Turków – Dalyan 15 euro, Efez 38, Rodos 35, Pamukkale 21. Mają przewodników
głównie w języku angielskim i rosyjskim.. Pierwsze trzy wycieczki kupiliśmy w
Apache's Office (Ahta Tours) na promenadzie. Niestety u goscia o imieniu Zahid.
Dwa razy nie zabral nas autokar, bo zapomnial nas wpisac na listę wycieczki.
Trzeci raz też zapomnial, ale dzień wcześniej poszedłem sprawdzić i udało im się
jeszcze to uzupełnić. Do Pamukkale pojechalem z Waterfallem i wszystko bylo OK.
Starają się trzymać poziom.
Dalyan łódką – cały dzień na łodzi (dla czułych polecam jakiś aviomarin, może
bujać :) W programie Turtle Beach (żołwi w dzień brak), Mud Bath – kąpiel błotna
- niezły ubaw, trzeba uważać na śliskie kamienie i szybko się decydować, bo są
długie kolejki do pryszniców. Na łodzi przewodnik robil fotki. Potem
interesująco zmontowane z widokami okolic, naklejone na dekoracyjnej tekturce za
10 YTL. Nawet jesli zrobi zdjęcie, to nie trzeba jego kupować.
Efez – wycieczka po ruinach starożytnego miasta, wizyta w domku, w którym ponoć
ostatnie lata życia spędziła Maryja ze św. Janem (osoby z lękiem przestrzeni i
wysokości – nie patrzyć w dół, hi,hi). Sporo ludzi – przewija się tam nawet 4mln
ludzi rocznie. Polecam zaopatrzyć sie w picie i kapelusze dla ochrony przed
słońcem. Wizyta w fabryce ceramiki. Ceny bardzo wysokie.
Rodos – 5 godzin na miejscu, zabrac duużo euro. Ubrania, reczniki, czapki,
krawaty, buty, bibeloty do wystroju mieszkania i wiele innych. Dobrej jakości.
Świetne miejsce na zakup prezentów i nie tylko. Jedzonko w restauracyjkach od 6
euro. Za cole (fakt 0,5l) potrafia skasowac 4 euro!)
Pamukkale/Hierapolis/Denizli - Wapienne tarasy, wejście na nie tylko boso.
Warto zobaczyć, (ewenement natury na skalę światową) nawet pomimo tłumów
(rocznie przewija się tam 3mln ludzi..), ruiny miasta Hierapolis (amfiteatr na
12tys. widzów, inne ruiny, nekropolia), można się wykąpać w basenie Kleopatry za
18 YTL. Wizyta w fabryce dywanów w Denizli. Można robić zakupy. Gotówka, raty..
Boat trip – Całodzienny rejs po zatoce. Słodkie leniuchowanie, opalanie,
popijanie piwka, raki, lub innych napojów. Słoneczko, lekkie bujanie z powodu
fal i nie tylko ;), kilka przystanków na pływanie, wędkowanie i skakanie z
łodzi. Toaleta i prysznic ze słodką wodą.
My kupiliśmy w Memories Tours (3 łodzie, cumują za pomnikiem Ataturka) za 15
euro. Ale jest ich do wyboru do koloru. Napoje bez ograniczeń (tureckie
odpowiedniki sprite, fanty i coli), piwo beznadziejne. W cenę wliczone jest też
śniadanie i obiadek.
UWAGA! Niektórzy nie wliczają w cenę napojów – są dodatkowo płatne. Sumarycznie,
pomimo niższej wyjściowej ceny (nawet 8 euro - Ali Baba na promenadzie za
hotelem Grand Azur), może to wyjść drożej.
Muğla (wym. Mula) – 30 tys. powiatowe miasteczko z jednym z największych w
Turcji uniwersytetów. Można się wybrać dla zabicia czasu – nic ciekawego. Dojazd
Busem z dworca autobusowego, cena 4YTL w jedną stronę.

HOTEL KIVILCIM (w tłumaczeniu Iskra): Hotelik z 40 pokojami, 45 minut pieszo od
centrum. Położony przy ulicy, do plaży 100m, trzeba przejść przez ruchliwą w
dzień ulicę. Okna pokojów o numerach x05 – x10 (x- 1,2,3,4) wychodzą na ulicę.
Te o numerach x01- x04 (x- 1,2,3,4) na basen i dwie głośne w nocy knajpki..
Standard OK. Klima indywidualna na pilota, telewizor (jedyny polski kanał, to
TV4), szafki, toaletka z lustrem. Woda w kranie lekko żółta od rdzy, więc uwaga
na pranie bardzo jasnych rzeczy.. Stól bilardowy (w fatalnym stanie) gratis.
Basenik o głębokości 1,40m, brodzik, leżaki. Wyżywienie raczej wegetariańskie,
ale dobre. Myślę, że wiąże się to z dość wysokimi cenami wedlin i mięsa.
Śniadanie: Feta, mortadela, jajka na twardo, pomidory, ogórki, oliwki, płatki,
dżemy, kawa, herbata, sok, mleko – codziennie. Obiadokolacja: Przeważnie jedno
danie na ciepło, reszta – pasty, sałatki, surówki na zimno. Na deser melon,
arbuz, jabłka. Czasem wieczór turecki z grillem i tancerką/tancerzem. Napoje:
piwo (tureckie Efes, dobre) 2,5 YTL, cola 2, woda 0,5. Do hotelu nie wolno
wnosić jedzenia i napojów. To teoria. W praktyce wiadomo, że przepis się łamie,
tylko nie należy z tym się obnosić i nie trzymać w pokoju na widoku. Wodę można
kupić spokojnie w hotelu 5l = 2YTL, zamiast targać ze sklepu.
Komary (przez 2 tygodnie (5-19.IX) spotkalismy 3 sztuki :), innego robactwa brak
– powód zapewne taki, że nie ma ogrodu.




Temat: Ja rozumiem- praca....
> mgrinz. czytam Twoje posty i widze pogłębiająca się frustrację. W sumie to Ci
> się nie dziwię. A próbujesz szukać innej pracy??
próbuje, ale jeszcze nigdzie nie widziałem ogłoszenia w stylu "do biura lub sklepu lub magazynu, 1500 netto, osobę ze średnim rosyjskim, angielskim, logistyka, najlepiej inżyniera kolejnictwa, znajomość autocada , html, 3dmaxa, ponad pół roku doświadczenia, bez prawa jazdy",
na takie ogłoszenie byłbym szczęśliwy...
ale niestety to nierealne...
wiesz, siedzę w tej robocie (państwowa firma, więc szef z nadania politycznego, duża rola związków zawodowych solidarność, ale sam szef sie zachowuje jak w XIX wieku, zero dbania o ludzi, powiem więcej... jest budynek mieszkalny należący do firmy, dał mieszkającym tam emerytom takie stawki czynszu, że emerytur babciom nie starcza, bo on chce to pod wynajem dla firm, a ludzie niech zdychają,
może to mnie spaczyło, że trafiłem w takie miejsce,
szukam pracy, tylko jak widzę gościa ode mnie z podwórka, (praga), który kiedyś kradł radia, potem handlował narkotykami , a teraz jako cieć ma więcej niż ja jako "specjalista ds. logistyki", to krew mnie zalewa, ja jeszcze nie jestem "mądry", ale znam ludzi ze studiów doktorskich, dziewczynę z dwoma fakultetami, chłopaka z 4 językami, oni też albo robią na lewo miesiąć lub dwa gdzieś w jakimś sklepie, albo siedzą na bezrobociu od 2 lat...
w tej chwili nie widzę czegoś , gdzie by mnie chcieli wziąć z doświadczeniem mniejszym od roku (siedzę tam tylko dla tego podpuntu w CV), mógłbym być cieciem, albo sprzedawcą, okej...
ale myślę perspektywicznie, bo w sklepie można robić i 10 lat, jak i być cieciem, ale ja tu siedzę, bo wtedy będę miał w CV podpunt, że w dużej firmie miałem odpowiedzialne stanowisko...
bo muszę myśleć, co będzie jak będę miał 40-50 lat...
a wtedy nie chcę być cieciem... bo wtedy chcę być kimś, kto zapewni dzieciom te luksusy, których sam nie miałem...
a z Polski nie chcę wyjeżdżać, bo ... trudno to tłumaczyć komuś kto nie ma tego w genach... ja pochodzę z rodziny wojskowej, mam we krwi wierność krajowi, może to brzmi idiotycznie, oglądałeś Foresta Gumpa, pamiętasz porucznika "mój dziadek zginął, mój ojciec zginął, ja też miałem zginąć"...
no i niestety ja należę do tych osób, co jakby wybuchła wojna , to minutę by nie myśleli, tylko karabin w rękę... wiem, że to pojebany kraj, że chory, że skorumpowany, dlatego kilka miesięcy spędziłem w policji, bo chciałem o ten kraj walczyć, a teraz miałbym wyjechać... może i nienawidzę go , ale i kocham, istna schizofrenia... ale taki jestem, dlatego myśl o wyjeździe za granicę nawet jak przebiega, to od razu jest stanowcze "NIE !"... wiem, że to głupie w czasach kiedy świat jest globalną wioską pod flagą coca-coli, ale...
no ogólnie szukam, ale jakoś może nie umiem znaleźć odpowiednich ogłoszeń, w dodatkach do gazet pełno ukrytej akwizycji, na stonach netowych, albo potrzebują wybitnych specjalistów ekonomicznych, albo innych z 5 latami doświadczenia, a ja nie jestem wybitny, owszem, byłem dobry na studiach, ale nie wybitny, a jakoś nie umiem znaleźć ogłoszeń, a stanowiska w wojsku, policji, straży granicznej, ministerstwach są "obsadzone plecakami",
a pracować chciałbym w jakiejś firmie gdzie jest miła atmosfera współpracy i pomagania nawzajem, nawet w małym sklepie, ale prawda jest taka, jak jest taka firma, to nie szuka nikogo nowego, bo u "normalnych" nie ma rotacji, bo "ludzie się trzymają"...
u mnie jest rotacja, bo szef bierze udzi z programu "pierwsza praca", 3 umowy okresowe za minimum i next one please (z dofinansowaniem z Urzędu Pracy)...




Temat: Gruzja - prawdziwy kraj wina
do wrocławskiej grupy degustacynej
Teraz się odemnie nie uwolnicie chyba że zostane wykluczony - przeciez to jest
wspaniałe - my wprawdzi ezawsze siedzimy i nie krazymy bez celu - na
najbliższe spotkanie prosze byc przygotowanym na program przedsatwiny przez
kolegę z Azerbejdżanu ( propos pisałeś o wódce popularnej wśród mieszkańców
tego kraju jak to sie ma do islamu - czyżby Sujuz aż tak zsekularyzował ten
kraj?)

Na najbliższym spotkaniu będe walczył o przebieg przedstawiony przez kolege
(jakby mi ktoś jeszcze czerkieskę załatwił i ze dwa kindżały byłoby w porzadku)
Obowiązkowe jest
> siedzenie za wspólnym stołem, co jednoczy ludzi. > uczestniczenie w
kaukaskich biesiadach sprawia wiele problemów. Ci
> jednak, którzy maja ambicję nie zatrzymywać się na
> tym etapie i nie obawiają się pewnego intelektualnego
> wysiłku, będą uczestniczyć w nich z
> przyjemnością. Mistrzami wznoszenia toastów na Kaukazie
> są Gruzini. Od Gruzinów też rozprzestrzeniła się
> na cały Kaukaz nazwa TAMADA - mistrz ceremonii, gospodarz stołu,
> który udziela głosu uczestnikom biesiady. W
> większości przypadków role tą powierza się
> osobie starszej, przy czym jest pożadane, by była ona obdarzona
> poczuciem humoru. Przy wysłuchiwaniu toastu należy
> podnieść kielich (lub inne naczynie), który nie wolno
> stawiać na stół przed wysłuchaniem toastu do
> końca, nie wolno też toastu przerywać. Zabronione jest
> też picie między toastami. Jeśli chcemy wygłosic toast
> uzupełniający poprzedni, zwracamy się do TAMADY o
> AŁAWERDI, który z kolei zwraca się do uczestnika,
> który wzniósł toast, czy wyraża na to zgodę.
> Toasty mogą być różne, w tym żartobliwej lub
> filozoficznej treści, różna jest również
> kolejność ich wygłaszania, w zależności od tego, w
> jakim regionie Kaukazu się znajdujemy. W Azerbejdżanie pierwszy
> toast pije się obowiązkowo za gości, po czym mogą
> być różnorodne warianty, ale zawsze pije się za
> gospodarzy i ich dom (na Kaukazie ujmują to poetycznie - za ognisko
> domowe), za dzieci, za przyjaciół, za rodziców.
> Oczywiście każdy może to robić lepiej lub gorzej
> (praktyka czyni mistrza...), ale na Kaukazie rzadko można spotkać
> ludzi nie potrafiących wygłosić dłuższego toastu.
> Przy stukaniu się kieliszkami po wysłuchaniu toastu, jeśli
> mamy przed sobą osobę starszą, szacunek okazujemy jej w ten
> sposób, że stukamy się tak, aby nasz kieliszek był
> niżej niż jej. Wyjątkiem wśród wszystkich
> toastów jest toast za zmarłych - po jego wysłuchaniu nie
> wolno stukać się kieliszkami! Toastu nigdy i w żadnym
> wypadku nie wznosi się piwem!!! Do tego celu służą
> trunki bardziej szlachetne, jak wino, koniak, wódka i czasem
> szampan. W odróżnieniu od przyjęć w Rosji, nie ma
> obowiązku picia do dna. Należy jednak wypić przy każdym
> toaście, inaczej będzie to nietaktem. Na Kaukazie wznoszenie
> toastów jest zwyczajem odwiecznym, ceremoniałem często
> niemal mistycznym, opartym wiarą w to, że słowa
> wypowiedziane w toaście muszą się spełnić, że
> ten, co nie dopełni ceremonii picia, narusza święte
> obowiązki gościa-biesiadnika.
> Kaukaskie zamiłowanie do wznoszenia toastów jest doskonale, w
> żartobliwej formie, przedstawione w kultowym filmie „KAWKAZKAJA
> PLIENNICA” (Kaukaska Branka). Najsłynniejsze filmy o kaukaskiej
> tematyce, które były nakręcone jeszcze w czasach
> Związku Radzieckiego, trzeba koniecznie oglądać w oryginale.
> Trzeba tu zaznaczyć, że na terenie Kaukazu wytworzył
> się swoisty i bardzo charakterystyczny dialekt języka
> rosyjskiego, który stał się swego rodzaju legendą,
> będąc szeroko wykorzystywany w filmach i stanowiąc
> niewyczerpany temat dla humoru i satyry. Charakterystyczny i pełen
> kolorytu kaukaski dialekt rosyjskiego jest momentalnie rozpoznawany przez
> mieszkańców byłego Związku Radzieckiego. Do
> języka rosyjskiego weszła też duża liczba powszechnie
> obecnych, znanych słów z języków Kaukazu.
> Oglądanie więc tych filmów z tłumaczeniem lub w
> dubbingu jest tym samym, czym opowiadanie góralskich
> kawałów bez gwary podhalańskiej czy też (przebacz
> Boże takie grzeszne myśli!), kiedy bohaterzy filmu „Sami Swoi”
> przemówią z ekranu z warsiawskim akcentem. Szczególne
> miejsca zajmują toasty humorystycznej treści. Oto próbka
> takiego, napełnijcie więc kielichy, bo jak powiedziano we
> wspomnianym filmie „Kawkazkaja Pliennica” - „Toast bez wina j
> est tym samym,
> czym noc poślubna bez panny młodej!” i zamieńcie się w
> słuch:
> Pewnego razu mężczyzna zobaczył śpiącą
> piękność i postanowił ją
> obudzić.Mężczyzna podszedł i pocałował
> ją, ale śpiąca piękność się nie
> rozbudziła.Pocałował ją drugi raz, ale śpiąca
> piękność znowu się nie
> rozbudziła.Pocałował ją więc trzeci raz i wtedy
> rozbudził się jej mąż… Wypijmy więc za to,
> żebyśmy się mogli zawsze zatrzymać i w potrzebnym
> miejscu, i w potrzebnym czasie!
>

prawda że przyswajalne?

miałem spytać że tak wcześnie idzisz na biesiade ale zapomniałem o różnicy
czasowej
pozdrawiam przyczółek południowo wschodni
może jakiś bardziej szcegółowy opis współczesnego winiarstwa gruzińskiego - co
sie tam dzieje pracują nad czymś na kształt apelacji?
o amerykanach już czytaliśmy - szczerze mówiąc wszystko co było importowane do
OPlski było średniawe - chociaz mi bardzo smakowało białe Telliani dość
ciężkie i ... nieporównywale do niczego innego




Temat: Koreańscy niewolnicy w Kleczanowie
Ciekawy artykuł na ten temat
"Najwyższy czas"
Gułag w stoczni

W kolebce "Solidarności", w kilkanaście lat po obaleniu komunizmu działa
komunistyczny gułag. To niemal tak, jakby nagle w Komendzie Głównej Policji
odkryto grupę anarchistów, w Sztabie Generalnym Wojska pacyfistów, a w Kurii
Rzymskiej uwili sobie gniazdko sataniści...

Tymczasem taką właśnie szokującą informację przyniosła na pierwszej
stronie "Gazeta Wyborcza" 24 marca br. Rzecz dotyczyła sześciu spawaczy z
Korei Północnej, zatrudnionych na Wydziale Kadłubowym Kl Stoczni Gdańskiej.
Według "Gazety", ludzie ci nie dosyć, że pracują kilkanaście godzin dziennie za
głodową pensję (według TVN — ok. 60 zł miesięcznie), z których "lwią
część" zabiera im północnokoreańskie państwo, to jeszcze są kontrolowani
przez dojeżdżającego politruka. Następne publikacje "Gazety" mówiły wręcz
o "niewolnikach" z KRLD. Pełniący od niedawna obowiązki prezesa Stoczni
p.Andrzej Jaworski (niegdysiejszy radny miasta Gdańska, organizator PiS na
Pomorzu, potem szef jednej ze stołecznych firm komunalnych)
rewelacje "Wyborczej" określił krótko mianem bzdury, dodając, iż organ red.
Michnika prowadzi "nagonkę na jednego z inwestorów zainteresowanych Stocznią"
(czyli polską państwową Energę), tym samym działając na rzecz jej
zagranicznego konkurenta (chodzi zapewne o norweską firmę Aker; zainteresowanie
kupnem Stoczni zgłasza również japoński koncern Mitsui). Podobne stanowisko
zajęło walne zgromadzenie delegatów stoczniowej "Solidarności", określając
publikację "Gazety" jako "wpisującą się (...) w scenariusz nagonki na obecny
rząd (...), który jako jedyny próbuje pomóc naszej stoczni". Uchybień nie
dopatrzyła się także rygorystyczna zazwyczaj Państwowa Inspekcja Pracy —
Koreańczycy nie są zatrudnieni przez Stocznię, lecz przez jej podwykonawcę,
polską spółkę Selene, ta zaś ma umowę z pheniańską Pyongyang General
Construction Corp. odpowiednikiem naszych niegdysiejszych Polimexów itp.
firm prowadzących tzw. budowy eksportowe. Oczywiście przeciwko artykułowi w
ostrych słowach zaprotestowała ambasada KRLD w Warszawie. Pikanterii dodaje
fakt, iż ambasadorem tego kraju w Polsce jest młodszy brał "Ukochanego
Przywódcy" ostatniego

obok Kuby komunistycznego państwa świata Kim Dzong Ila.

Z opinią prezesa Jaworskiego trudno się nie zgodzić. Wszak sama "Gazeta"
podaje, że Koreańczycy pracują w Stoczni od pięciu lat w związku z coraz
mniejszą liczbą Polaków chętnych do tej raczej ciężkiej a nieprzyjemnej pracy.
Większość naszych spawaczy wyjechało do lepiej płatnej pracy na Zachodzie, a na
przystanku przy Pomniku Poległych Stoczniowców coraz częściej słychać język
rosyjski. Te same gazety, które piszą o "gułagu" i "wyzysku" (do "Wyborczej"
dołączył także miejscowy "Dziennik Bałtycki") w tym samym czasie zamieszczają
alarmistyczne artykuły pt. ,3rakuje stoczniowców kto nam zbuduje statki?".

Spowodowane wykryciem "gułagu" zamieszanie ma sprzedaż Stoczni utrudnić, czyli
doprowadzić do obniżenia jej ceny. To z kolei jest na rękę Norwegom, których
podobno "Wyborcza" faworyzuje. Ale przecież dzięki temu taniej Stocznię kupi
też chyba Energa? Według słów prezesa Jaworskiego, ma ona być jedynie
właścicielem przejściowym i po ok. trzech latach "podreperowania i wypucowania
Stoczni" odsprzedać ją za godziwą cenę "poważnemu inwestorowi". Cóż, ewentualne
ryzyko takiego przedsięwzięcia rozłoży się na miliony odbiorców prądu... Być
może to właśnie tłumaczy obecne stanowisko stoczniowej "S", która jeszcze tak
niedawno protestowała przeciwko zatrudnianiu Rosjan i Ukraińców.

Jak widać, w całej tej historii koreańscy robotnicy nad których losem tak
ubolewa "Wyborcza", są potraktowani całkowicie instrumentalnie. Rzeczywistymi
ofiarami odkrycia "gułagu" mogą stać się tylko oni odesłani do kraju mogą
zostać skierowani do "reedukacji" w prawdziwym łagrze lub do rzeczywiście
niewolniczej pracy np. na skonfiskowanych białym farmach w Zimbabwe lub
Mozambiku, z którymi to krajami KRLD od lat utrzymuje "więzy przyjaźni".

W tym kontekście śmieszy cytowana przez "Wyborczą" wypowiedz p. Wojciecha
Kałuży, ambasadora RP w Phenianie w latach 20012005, jakoby w "starej Unii"
stoczniowy "gułag" był nie do pomyślenia. Tam bowiem w celu pokazywania
obywatelom KRLD życia w wolnym świecie wybrano "inną drogę",
mianowicie "programy stypendialne". ,3yć może będą to nasionka, które
zakiełkują" mówi dyplomata, jakby nie ^wiedział, że na takie "stypendia" wyjadą

co najwyżej dzieci partyjnej wierchuszki. A skoro usunięcie Kim Dzong Ila w
sposób podobny do Saddama Husajna jest niemożliwe (sprzeciw Francji i Niemiec
USA mogły zignorować, Rosji i Chin nigdy), to jedyną metodą poprawy sytuacji
jego poddanych jest nic innego, tylko wolny rynek, którego wzorowane na Chinach
elementy coraz bardziej są w KRLD widoczne. Właśnie przykład ChRL dowodzi, że
im więcej wolnego rynku i wolności li tylko gospodarczej, tym więcej wolności
jako takiej. W zamożniejszym kraju nawet tyranom nie tylko trudniej jest
traktować jako niewolników ludzi w swej masie zamożniejszych, ale też
zwyczajnie się im tego nie chce — mają przyjemniejsze zajęcia.

Koreańczycy pracują na zasadach podobnych, jak niegdyś Polacy na kontraktach
zagranicznych. Ich zarobki, niskie w Polsce, są kilkunastokrotnie wyższe niż w
KRLD. Rzecz jasna, jest w ich położeniu istotna różnica wyjeżdżając z Polimexem
na Zachód Polak mógł "wybrać wolność", a represje, jakie z tego tytułu mogły
dotknąć jego rodzinę, to najwyżej pominięcie w awansie. W przypadku
Koreańczyków groźbą taką jest zesłanie rodziny do obozu. Ale czy z tego powodu
należy odbierać im szansę ujrzenia, jak żyją ludzie w wolnym kraju?
Porównywanie pracy w polskiej stoczni do wyrębu lasów w syberyjskiej tajdze a
takie to "saksy" zarezerwowane były dla poddanych Kim Dzong Ila jeszcze 10 lat
temu jest mocno chybione. Nawiasem mówiąc, świadczy to o postępującym
łagodzeniu panującego tam przez dziesięciolecia ustroju rodem z powieści
Ofwella i proces ten powinniśmy wspierać, jak tylko można.




Temat: Uchodzcy w Polsce
Tłok w kolejce po azyl - warunki w ośrodkach
Dziś w Rzeczpospolitej o warunkach w ośrodkach dla uchodźców. Przyznać trzeba,
że są dalekie od ideału. Niepokoi, że uchodźcy mają problem z dostępem do
lekarza. Miejmy nadzieję, że problemy opisane w tej wiadomości, rzeczywiście
zostaną rozwiązane.

"Tłok w kolejce po azyl

Tłok i brud to warunki, w jakich na przyznanie azylu miesiącami czekają w Polsce
cudzoziemcy
Po wakacjach w ośrodkach dla uchodźców zaczną się szczegółowe kontrole
organizacji pozarządowych. Jeden z głównych powodów kontroli: fatalne warunki, w
jakich mieszkają uchodźcy.
Do Polski z roku na rok ucieka coraz więcej cudzoziemców. W 2002 r. o azyl
starało się u nas ok. pięciu tysięcy osób, w 2003 r. - prawie siedem tysięcy, a
w 2004 r. już ponad osiem tysięcy. Zgłaszają się głównie Czeczeni, ale oprócz
nich mieszkańcy innych republik b. ZSRR, Afryki czy Azji. Kierowani są do
jednego z 16 ośrodków - trzy prowadzone są przez państwo, 13 jest prywatnych.
To za mało.
Pralka dla 200 osób
- Podstawowe problemy uchodźcy w Polsce to bezpieczeństwo, dostęp do lekarzy i
sanitariatów - mówi Agnieszka Kosowicz z biura komisarza ONZ ds. uchodźców
(UNHCR). Jeden z ośrodków dla uchodźców, na warszawskich Siekierkach, prowadzi
prywatny przedsiębiorca. W styczniu do dawnego hotelu robotniczego przerobionego
na ośrodek wprowadziło się prawie 200 osób. Gnieżdżą się w małych pokojach.
Telewizję ogląda się na korytarzu, do dyspozycji mają jedną kuchenkę i jedną
zdezelowaną pralkę.
W Mosznie na Mazowszu uchodźcom brakuje bieżącej wody,w ośrodku na warszawskich
Bielanach straszą stare schody i lampy. - To co zobaczyłam na Bielanach,
przeraziło mnie. Urząd ds. Repatriacji i Cudzoziemców powinien odmówić płacenia
za prowadzenie ośrodka - oburza się Małgorzata Gebert z Polskiej Akcji
Humanitarnej (PAH).
- Nie jesteśmy traktowani jak ludzie. Do lekarza nie sposób się dostać - narzeka
Bokov z Inguszetii.
Problem z dostępem uchodźców do pomocy medycznej pojawił się kilka miesięcy
temu, gdy Urząd ds. Repatriacji i Cudzoziemców zdecydował się wprowadzić
centralny system zakupu leków. W Białymstoku umowy na zaopatrzenie podpisywały
wcześniej miejscowe apteki. Teraz wszystko centralnie załatwia Warszawa i na
transport leków trzeba czekać nawet kilka dni. Do ośrodków trafiają ludzie
starający się o status uchodźcy. Procedura rozpatrywania ich wniosków trwa nawet
rok.
Sąsiedzi się niepokoją
Co robią przez ten czas? Nic. Urząd nie zapewnia im żadnego zajęcia, a pracować
legalnie nie mogą. Młodzi Czeczeni w Radomiu godzinami przesiadują na ławce
przed ośrodkiem lub włóczą się po mieście. W Czerwonym Borze na Podlasiu
uchodźcy mieszkają w lesie, wiele kilometrów od ludzkich osiedli. - Bezczynność
to wielki problem. Najgorzej jest z dziećmi - nie mają nawet zabawek czy
książek. Kiedy przywieźliśmy im piłkę, to było wielkie wydarzenie - mówi Celina
Nowak z Kliniki Prawa Uniwersytetu Warszawskiego.
Kiedy powstawał ośrodek nawarszawskich Siekierkach, żaden z urzędników nie
poinformował o tym okolicznych mieszkańców. Dla lokalnej społeczności pojawienie
się 200 nowych sąsiadów było dużym wydarzeniem. Jedni przyjęli ich z sympatią,
inni wstrzemięźliwie. Niedawno założyli Stowarzyszenie Mieszkańców Augustówki i
Małych Siekierek. - Poprosiliśmy Urząd ds. Repatriacji i Cudzoziemców i Polską
Akcję Humanitarną, żeby zorganizowali dla nas spotkanie z uchodźcami. Chcemy
zobaczyć, kto koło nas mieszka - mówi Aleksander Pardus, członek stowarzyszenia.
Mieszkańcy domagają się wzmocnienia policyjnych patroli. Ich zdaniem Siekierki
stały się niebezpieczne i dla mieszkańców, i dla uchodźców. Niedawno w okolicy
ktoś skaleczył nożem młodego Ingusza. Mieszkańcy twierdzą, że to uchodźcy pobili
się między sobą. Uchodźcy - że zrobili to Polacy. - Nie sąsiedzi, tylko jacyś
przyjezdni awanturnicy, skinheadzi - tłumaczy Emina z Bośni. - Ale jeżeli znów
przyjdą? Co wtedy?
Ośrodka na Siekierkach pilnuje jeden ochroniarz. W Mosznie ochrona jest tylko w
nocy, choć rok temu budynek ktoś chciał podpalić koktajlem Mołotowa.
Problemów jest więcej - w całej Polsce z uchodźcami pracuje tylko dwóch
psychologów, choć uchodźcy to często ludzie po traumatycznych przejściach. Do
szkół chodzi zaledwie co dziesiąte dziecko.
- Urząd ds. Repatriacji i Cudzoziemców wie o naszych zastrzeżeniach i o
kontrolach. Ma dwa miesiące, żeby choć trochę poprawić sytuację - mówi Agnieszka
Kosowicz z UNHCR.
ALEKSANDRA MAJDA, Elżbieta Południk, Mirosław Wąsik
Dewastują swoje ośrodki
Jan Węgrzyn
Urząd jest poważnie niedofinansowany, dlatego staramy się, żeby uchodźcy
mieszkali w ośrodkach jak najkrócej, i dość szybko rozpatrujemy ich wnioski.
Mamy programy integracyjne tyle że cudzoziemcy niechętnie przychodzą na zajęcia.
Proponujemy im prace przy remontach za drobnym wynagrodzeniem, ale nie są tym
zainteresowani. Jeśli chodzi o psychologów, mamy problemy ze znalezieniem
specjalistów znających język rosyjski. Co do warunków sanitarnych, to sami
uchodźcy często o nie nie dbają. Wyremontowane ośrodki już po miesiącu są
zdewastowane.
Pamiętajmy też o naszych uwarunkowaniach społecznych pięć milionów Polaków
korzysta z pomocy społecznej. Ciężko w takiej sytuacji tworzyć uprzywilejowane i
kosztowne programy dla uchodźców."
źródło:Rzeczpospolita.pl




Temat: TVN i TVP gloryfikują aferzystę Chodorkowskiego
oszolom.z.radia.maryja napisał:

> my od Rosji trzymamy się z daleka..w myśl zasady nie drażnić niedźwiedzia

Jak Radio Maryja z Rosji ewangelizuje Bundeswehre

Jak sygnal radia znalazl sie w niemieckiej przestrzeni powietrznej

Vadim Makarenko (wspolpraca: Anna Rubinowicz, Berlin)

To byl rutynowy lot cwiczebny. Nagle pilot mysliwca Luftwaffe zamiast glosu
kontrolera uslyszal w sluchawkach: "Tu Radio Maryja, katolicki glos w waszych
domach".

Kapitan Hans Bauer szybko zmienil kanal i zapytal kontrolera, o co chodzi. Obaj
slyszeli to samo: pacierz w zupelnie obcym im jezyku.

Dopiero po pewnym czasie Niemcom udalo sie ustalic, ze na ich wojskowej
czestotliwosci nadaje polska rozglosnia religijna - Radio Maryja z Torunia.

Bundeswehra poprosila o interwencje swoje ministerstwo obrony. Ci skontaktowali
sie z naszym Sztabem Generalnym. Polscy wojskowi zazadali wyjasnien od Krajowej
Rady Radiofonii i Telewizji.

W ten sposob udalo sie potwierdzic, ze dziwny sygnal na czestotliwosci fal
krotkich 7400 kHz to faktycznie program Radia Maryja. W zdumienie jednak
wszystkich wprawily wyjasnienia stacji ojca Tadeusza Rydzyka - sygnal nadawany
jest nie z Polski, ale az z Federacji Rosyjskiej. Na podstawie koncesji
tamtejszego ministerstwa lacznosci.

Jak Wolna Europa

Jak ustalila "Gazeta", umowe z Rosjanami torunska rozglosnia podpisala w 1997
r., na rok przed wejsciem Polski do NATO.

Radio ojca Rydzyka wykorzystuje infrastrukture nadawcza (maszty, system
zasilania itp.), ktora w Rosji zarzadza spolka RTRS (Rossijskaja
Tielewizionnaja i Radiowieszczatielnaja Siet', czyli Rosyjska Siec Telewizyjna
i Radiowa), w calosci nalezaca do resortu lacznosci.

Sygnal Radia Maryja na falach krotkich dociera do Niemiec az z Samaryu i
Krasnodaru na poludniu Rosji, gdzie stoja wykorzystywane przez ojca Rydzyka
nadajniki.

Z rosyjskich tabel technicznych, do ktorych dotarlismy, wynika, ze RTRS emituje
sygnal w kierunku Polski. Ale po co wlasciwie torunskiej rozglosni fale
krotkie? Kto poza niemieckimi zolnierzami slucha "Rozmow niedokonczonych" na
tym pasmie?

Ojciec Rydzyk w naszym kraju nie ma koncesji na nadawanie na falach krotkich, w
Polsce Radia Maryja sluchamy na duzo popularniejszych falach UKF. Fale krotkie
wielu z nas jednak pamieta - tak sluchalismy Radia Wolna Europa przed 1989 r.

Skutek uboczny

W dziale technicznym Radia Maryja nikt nie mogl z nami rozmawiac. - Sezon
urlopowy - wyjasnil kobiecy glos w recepcji. Pracownik rosyjskiej spolki RTRS,
ktory odebral telefon, nie chcial sie przedstawic i odeslal nas do zastepcy
dyrektora generalnego Aleksandra Jelochina. Tamten byl nieuchwytny.

- Wszystko jest zgodne z prawem - oceniaja eksperci KRRiTV, z ktorymi
nieoficjalnie rozmawialismy. - Polski nadawca, ktory nie mial mozliwosci
nadawania na falach krotkich w Polsce, dostal taka koncesje w Rosji i nadaje na
Polske. Zanim sygnal Radia Maryja dotrze do Polski, to po drodze ma wiele
innych krajow. A wiec smialo mozna postawic hipoteze, ze glownym celem Radia
Maryja sa katolicy, ktorzy mieszkaja na Wschod od Bugu. Ewangelizacja
niemieckich wojsk to skutek uboczny.

Sprawa poloficjalna

Nie wiemy, czy pilot Luftwaffe, ktory uslyszal nagle Radio Maryja w kokpicie
mysliwca, nazywal sie Hans Bauer. Nie jestesmy pewni, czy to w ogole byl pilot
mysliwca. Torunska rozglosnia mogla przeszkadzac kapitanowi niemieckiego
krazownika lub zalodze czolgu. Nie mozemy tego ustalic. Tajemnica wojskowa.

Wiemy natomiast, ze na poczatku roku ministerstwo obrony Niemiec zwrocilo sie
do naszego Sztabu Generalnego z prosba o pomoc. Co bylo dalej, nie jest do
konca jasne.

28 lutego Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji dostala takie oficjalne
pismo: "Wojskowe Biuro Zarzadzania Czestotliwosciami otrzymalo monit z komorki
zarzadzania czestotliwosciami Ministerstwa Obrony Narodowej Republiki
Federalnej Niemiec dotyczacy zaklocania niemieckiej radiokomunikacji wojskowej
przez polska rozglosnie Radio Maryja na czestotliwosci fal krotkich 7400 kHz.
Prosze Pana Przewodniczacego Juliusza Brauna o ustosunkowanie sie do problemu i
poinformowanie Sztabu Generalnego WP o tej sprawie" - pisal general dywizji
Lech Konopka.

Jednak Joachim Schmidt, rzecznik prasowy ministerstwa obrony Niemiec, twierdzi,
ze sprawa nie jest znana nikomu w ministerstwie. - Jest ona nowa dla wszystkich
wydzialow resortu, utrzymujacych regularne kontakty z polskim sztabem
generalnym. O niczym nie wie tez niemiecki attache wojskowy w Warszawie.
Krajowa Agencja Radiokomunikacji (NARFA), zajmujaca sie zakloceniami radiowymi,
rowniez nie ma takich informacji - powiedzial nam Joachim Schmidt.

Rzecznik Sztabu Generalnego Wojska Polskiego Zdzislaw Gnatowski takze nie
chcial zdradzic blizszych szczegolow. Oswiadczyl, ze "strona niemiecka nie
zyczy sobie ujawnienia nazwiska oficera, ktory kontaktowal sie w sprawie Radia
Maryja z polskim Sztabem Generalnym". Dlaczego? - Byly to towarzyskie
nieoficjalne kontakty telefoniczne i e-mailowe - tlumaczy Gnatowski i dodaje,
ze Niemcom odpowiedziano rownie nieoficjalnie... "Niech interweniuja w
administracji rosyjskiej".
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl



  • Strona 3 z 4 • Znaleziono 92 wyników • 1, 2, 3, 4