Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: Programy unijne





Temat: Czy posłem na Sejm powinna być przyslowiowa kucharka ?
Nie jestem specjalistka od ekonomii, ale ile wynosi suma 2+2 to wiem.
Umiem tez operowac zwykłym dodawaniem i na wielocyfrowych liczbach. A znich wynika, ze polski dług na dzisiaj to około 2,3 do 3 bilionów złotych uwzględniajac dług wewnetrzny, zadłuzenie zagraniczne, długi skarbu państwa. Czyli ni mniej ni więcej wypada po około 58 tysiecy złotych na głowę kazdego Polaka. Dług publiczny w Polsce rosł szybciej niż PKB wg. danych GUS do 2006 r. i osiaghał poziom 50,2% PKB. W 2007 r. zaczał spadac. Balcerowicz twierdził juz w 2003 r. że Polska może mieć wzrost gospodarczy rzędu 5-6 proc. rocznie o ile uda się jej naprawić finanse publiczne, poszerzyć obszar wolnego rynku, usprawnić "kluczowe ogniwa państwa" i dokończyć prywatyzację. Twierdził także, że kluczem do rozwiązania problemu wzrostu gospodarczego i ograniczenia bezrobocia jest ograniczenie wydatków. Mówił: "Jeżeli ma się wysokie wydatki to i wysokie podatki oraz klin podatkowy w postaci wysokich kosztów pracy"
"Zdecydowane ograniczenie wydatków państwa w przypadku chorych finansów publicznych powoduje wzrost zaufania inwestorów i wzrost gospodarczy" - dodał. Tyle ekonomista. Mozna się z nim zgadzać lub nie. Faktem jednak jest, że ekonomia nie znosi inercji, jak i tez nadmiernego ingerowania państwa w kształtowanie poszczególnych jej składników.
Interwencjonizm państwowy jest wskazany jedynie w sektorach strategicznych. Cała reszta powinna życ własnym życiem. Tak jednak w Polsce jest, że "socjalistyczne" rozdawnictwo wynikajace z kupowania sympatii wyborców lub koniecznosci gaszenia "wybuchów niezadowolenia"
grup nacisku powodowały, iż niezbędne reformy odkładano na poźniej, a cala praca koncepcyjna reformatorów majacych na względzie poprawę wskaźników ekonomicznych szła w gwizdek. Poprzednie 2 lata, to z jednej strony okres stagnacji czyli okres braku działań reformujacych gospodarkę i finanse państwa, z drugiej zaś o tyle pozytywny, że zacietrzewienie PiS-u skupiające się wokól rozliczeń, nie powodowało zaburzeń i pozwoliło na wmiarę stabilną i przewidywalną działalność podmiotów gospodarczych. Czytając "Gazetę Prawną" znalazłam artykuł mówiący o tym, że grozi nam spowolnienie wzrostu gospodarczego. Pod koniec tego roku wysokość długu publicznego może wynieść prawie 550 miliardów złotych. Oznacza to obciążenie każdego Polaka kwotą 14 i pół tysięcy złotych. Dziennik powołuje się na opinie ekonomistów, którzy liczą, że rząd PO - nawet jeśli zdecyduje się podwyższyć płace nauczycieli i lekarzy - zadba o redukcję innych wydatków. Jak wyjaśnia gazeta, pozwoli to w sytuacji spowolnienia gospodarki uniknąć wzrostu zadłużenia w stosunku do PKB. Sposobem na taki rozwój wypadków ma byc większa kontrola wydatków, obniżenie deficytu budżetowego oraz zwiększenie przychodu z prywatyzacji. Niby wszystko ok. I poukładane. Tyle, że rząd PiS-u zostawił uzbrojona minę, która teraz PO musi "rozbroić". Właczył mianowicie do budżetu państwa środki uzyskiwane z UE. Tak więc wszelkie dotacje unijne beda dystrybuowane z budżetu państwa. Był to niby pierwszy krok w drodze do nowej ustawy o reformie finansów publicznych, która miała ujrzeć światło dzienne do 2008 r. Najważniejszą zmianą zaproponowaną przez rząd PiS, jak pisałam było włączenie środków unijnych do budżetu państwa. Programy unijne zatem będą finansowane z budżetu, co wg. PiS miało umożliwić pełną kontrolę państwa nad tymi wydatkami. Nowelizacja zakładała, że plany budżetowe agencji i innych państwowych osób prawnych będą obowiązkowo przedstawiane w formie załączników do ustawy budżetowej. Zlikwidowano
tym sposobem prefinansowanie. Wniosek z tego taki, że pieniądze na realizację programów w latach 2007-2013 będą rozdzielane albo na bezpośrednie finansowanie zadań, albo w formie dotacji budżetowych. Załącznikiem do ustawy budżetowej staną się programy operacyjne, natomiast wydatki na realizację programu w danym roku będą umieszczane w planie budżetowym. W budżecie musza też byc ujęte wszystkie środki, jakie otrzymuje Polska z Unii Europejskiej oraz państw należących do Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu (EFTA).
Jak twierdziła Zyta Gilowska, nowelizacja to realizacja około jednej trzeciej zamierzeń zawartych w projekcie zupełnie nowej ustawy o finansach publicznych. W drugim etapie zmian w finansach publicznych planowano likwidację tzw. zakładów budżetowych i gospodarstw pomocniczych. Oszczędności, jakie budżet miał uzyskać w wyniku wszystkich zmian to według Gilowskiej 8-10 mld zł. Takich oszczędności Gilowska spodziewała się po 2 latach od wprowadzenia wszystkich zmian.
Tyle, że wyborcy wysłali całę ekipę na zielona trawkę, a PO zostało z budżetem uchwalonym przez PiS i ręka w nocniku. Do tego, wiedząc o tym, że PO ma problem J. Kaczyński 16. 01 br. na konferencji prasowej w Sejmie stwierdził cyt.: Obecny rząd podejmuje decyzje, z których wyraźnie wynika, że względy merytoryczne stają się drugorzędne, albo w ogóle nie są brane pod uwagę. Rząd podejmuje decyzje, z których wynika, że pieniądze z UE mają służyć rządzeniu, mają być instrumentem władztwa, a nie instrumentem, który ma służyć rozwojowi Polski.
Przekonywał, że dobre wykorzystanie funduszy unijnych "to szansa na szybkie pchnięcie Polski do przodu". Jak podkreślił, gdy rządził PiS, wszystkie sprawy związane z rozdziałem środków unijnych były załatwione. "Były podjęte odpowiednie decyzje na zasadach merytorycznych". Dodał, że teraz "tam, gdzie sukces odniosło PiS likwiduje się inwestycje". I o co tu chodzi? Jedynie chyba Balcerowicz połapie się w tym galimatiasie polskich reform. Zaczynanych i nie kończonych. A długi w któryms momencie będziemy musieli zapłacic. Zmiłowania nie będzie. Tak więc panowie kłoćcie się dalej. Spierajcie o Balcerka i o to co powiedział lub nie powiedział. Dzień następnym może nas wszystkich wielce zaskoczyc.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl



  • Strona 3 z 3 • Znaleziono 103 wyników • 1, 2, 3