Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: projekt wycieczki szkolnej





Temat: Mogiły z czerwoną gwiazdą
Mogiły z czerwoną gwiazdą
Poniedziałek, 13 czerwca 2005r.

Wznowiono prace przy renowacji mogił na cmentarzu żołnierzy Armii Czerwonej
przy ul. Sobieskiego w Gliwicach. Kiedyś chodziły w to miejsce szkolne
wycieczki i wielu gliwiczan pamięta, jak w ramach szkolnych prac społecznych
sprzątano cmentarz. Po zmianie ustroju, kiedy czerwona gwiazda źle się
kojarzyła, cmentarz został zapomniany, jednak nie zapomniał o nim administrator.

Dotychczas na cmentarzu wymieniono 254 nagrobki.

Od środy odtwarzane są kolejne, zniszczone nagrobki, które padły bądź to łupem
złodziei i nadali, albo też zniszczył je upływ czasu. Administrator tego
miejsca, Miejski Zarząd Usług Komunalnych, czwarty rok remontuje ten cmentarz.
Przeznaczono na ten cel 294 tys. zł. Pieniądze przekazał gliwicki samorząd,
MZUK wnioskował także o dofinansowanie do Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego.

– W tym roku przewiduje się wymianę 75 nagrobków cmentarnych. Roboty
kamieniarskie potrwają ok. 10 tygodni, jednak nie będzie to jeszcze ostateczne
zakończenie prac, a tylko kolejnego ich etapu – wyjaśnia Bogna Wojciechowska z
MZUK. – Prace wykonuje firma kamieniarska wyłoniona w przetargu. Rozpoczęliśmy
w 2000 roku. Zaczęliśmy od od przygotowania projektu i dokumentacji, w
kolejnych latach sukcesywnie stawialiśmy nowe nagrobki, pojawiła się także
tablica pamiątkowa w języku polskim. W zeszłym roku na cmentarzu stanęło 101
nagrobków, wykonaliśmy część nawierzchni alejek, zakładane były nowe trawniki.
Dotychczas łącznie wymieniono 254 nagrobki.

Cmentarz zyskał już nowe oświetlenie oraz specjalne urządzenie „zasilające”
gazem ziemnym znicze, które płoną przy uroczystych okazjach.

(maki) - Dziennik Zachodni

gliwice.naszemiasto.pl/wydarzenia/486604.html



Temat: V LO takie straszne?
Cóż, znam VIII z wielu rozmów z moją przyjaciółką. Jak mówi jedyne,co jej
zostało po tych kilku latach to wspaniali znajomi. W dużej mierze uczniowie
tworzą klimat szkoły. U nas w V (jak to się subiektywne opowiastki), nie było
idealnie, bo tak być nie może,ale do żadnej innej szkoły bym nie poszła. Jeżeli
chodzi o sam budynek to jest to kamienica z końca XIX w. (no może II połowy), w
tej chwili dzięki zabiegom dyrekcji w dużej mierze odremontowana, korytarze i
sale są jasne, przyjemne i sama wysokość stropów już daje pewne poczucie
przestrzeni.Łazienki są lux,tj. jasne,płytki z lat 90', z suszarką do rąk (tylko
na jednym piętrze nie działa),ciepłą wodą z kranów na fotokomórkę (po tym łatwo
rozpoznać piątkowicza, jak podkłada ręce pod kran i oczekuje z wyższością na
wodę, a czasami wymaga to nieco pracy)i papierem toaletowym, co
najważniejsze.Mimo żartobliwości tego fragmentu,to na warunki ciężko narzekać. W
klasach były projektory do wyświetlania różnych treści na tablice, teraz
zainwestowali w pracownie fizyczną i znowu jakiś "wypas" nam
wcisnęli.Nauczyciele byli różni, jedni super,drudzy nie,ale tak jest wszędzie.I
czy ktoś lubił tę szkołę, czy nie, ma wiele wspomnień.Ja co więcej zaliczyłam
tyle różnego rodzaju projektów wycieczek (międzyoddziałowych i klasowych),że w
sumie to zebrały by się jakieś 2 miesiące z tego przez trzy lata.Nauczyłam się
dużo,zwłaszcza dla siebie.Mam poczucie własnej wartości, potrafię wyrażać swoje
zdanie i dyskutować, umiem myśleć i uczyć się samodzielnie, a po tych wszystkich
latach nauki mam ochotę wciąż na nową wiedzę i kolejne zadania. Czy tak wygląda
nieszczęśliwy uczeń/absolwent?





Temat: Czy warto wydawać pieniądze na ECS?
Czy warto wydawać pieniądze na ECS?
Warto, ale nie w taki sposób jak to się robi w tej chwili.
Zastrzezenia:
- budynek na dzialce 1 ha powierzchni i 26 tys. metrów kwadratowych
uzytkowych BEZ PROJEKTU FUNKCJONALNEGO, czyli nie wiedza do dzisiaj
co tam ma byc; muzeum, ale co bedzie w tym muzeum?
- powierzenie kierowania placówką o gigantycznych kosztach budowy i
utrzymania zakonnikowi, osobie bez doswiadczenia w kierowaniu
czymkolwiek, tylko i wylacznie z politycznego nadania
- brak rozliczenia dotychczasowych wydatkow (np. koncert Kyli
Minouge i juz nie chodzi o to, czy gwiazda z Australii powinna
spiewac na 20 leciu okraglego stolu czy nie powinna, ale o brak
jasnosci w finansowaniu tego przedsiewziecia, niech spiewa kto chce,
ale niech to bedzie transparenten finansowo)
- Gdańsk nie ma tylu mieszkańców, przyzjezdnych jedno i dwudniowych
oraz tutystów, co Warszawa i nigdy nie bedzie mial (brak
infrastruktury turystycznej, brak wiekszych i mniejszych firm, do
ktorych przyjezdzaja kontrahenci, brakt turystycznych i biznesowych
powodow aby tu przyjezdzac na wieksza skale; oczywiscie jakies
wycieczki szkolne, jakies autokary z niemieckimi emerytami, troche
wczasowiczów lipiec-sierpien, troche Szwedów zawsze tu bedzie) -
nigdy ECS nie bedzie mialo takiej frekwencji, jak Muzeum Powstania
Warszawskiego... w takim muzeum sie bywa przy okazji bycia w
Warszawie, a nie specjalnie...
- Gdańsk ma zbyt wielki rozmach inwestycyjny: wspolna hala
widowiskowo-sportwoa z Sopotem (koszty budowy, utrzymania, a jeszcze
czekaja koszty wybudowania tam drog dojazdowych); stadion na Euro
(koszty budowy a potem gigantyczne koszty utrzymania) UWAGA: Gdynia
ma juz hale i planuje satdion - potencjalne imprezy sportowe i
widowiskowe beda sie rozkladaly na te wszystki obiekty, wiec kazdy
bedzie w deficycie finansowym; dalej teatr szekspirowski w istocie
kolejny wielki kubaturowo budynek (budowa i utrzymania na barkach
miasta) oraz ECS (budowa i utrzymanie)... a przeciez mamy budowac
Muzeum Pola Bitwy na Westerplatte oraz Muzeum II Wojny na tzw. Nowej
Wałowej... nawet jesli rzad i UE da po troche na te wszystkie
inwestycje, to co najmniej 1/3 spadenie na barki miasta...

czy w jakiejs rodzinie jesli dzieci nie maja spodni i butow
(chodznikow, jezdni, sal gimanstycznych) ojciec prowadzi je za
ostatnie pieniadze na karuzele (buduje ECS)? czy tez najpierw kupuje
buty?



Temat: Wypadek autobusu z pielgrzymami
Witam.

O 18.00 pół Białegostoka pójdzie na mszę do kościoła, a potem zapomni. Już nie
będę wspominał o oszołomstwie katolickim, jakie panuje w naszym mieście [wielbmy
boga za to, że pozwolił spalić się ludziom jadącym na pielgrzymkę], ale
zastanowiło mnie, czy ktokolwiek wyniesie jakiekolwiek wnioski z tej ciężkiej,
ale koniecznej lekcji. Nie ma co się oszukiwać, że kiedykolwiek transport
samochodowy, w trakiej postaci jak obecnie, będzie transportem bezpiecznym.
Nawet na super-hiper-szerokich, kosztownych i wypasionych autostradach zdarzają
się wypadki i katastrofy z ofiarami. Każdy z nas zna/znał osobę która sama
zginęła w wypadku lub utraciła kogoś z rodziny.

Warto byłoby się zastanowić nad próbą zminimalizowania ryzyka takich katastrof.
Już dzisiaj znamy środki transportu, które są uważane za dużo bezpieczniejsze
niż transport samochodowy - chociażby kolej lub samoloty. Można odnieść
wrażenie, że zwłaszcza ta pierwsza jest najbardziej niedoceniona.

Przypomnijmy sobie, że autokar z dziećmi zderzył się z tirem. Przecież jest
możliwość, aby większą część transportu ciężąrowego, zwłaszcza międzynarodowego
prznieść na szyny kolejowe. Powstawały projekty, szumne hasła (np. Tiry na tory)
ale oprócz środowisk ekologicznych nikt z rządzących się tą propozycją nie
zastanowił. Białystok jest przykładem miasta, które by skorzystało na takim
rozwiązaniu. Przecież praktycznie przez centum miesta jeżdżą wielkotonowe
pojazdy z którymi w zderzeniu nie masz szans ani pieszy, ani rowerzysta, ani
nawet kierowca samochodu osobowego.

Na alternatywę w postaci lotnisk też nie mamy zbytnich szans, bo każde
inicjatywy idące w kierunku budowy lotniska w Białymstoku są tłumione przez
ostry protest różnych środowisk.

Ja już wiem, że na następną wycieczkę szkolną autokarem nie pojadę. Najwyżej
pociągiem, bo wtedy mam wielokrotnie wieksze szanse na dojechanie w jednym
kawałku. Mam nadzieję, że taka tragedia jak dzisiejsza, już się nie wydarzy, ale
do tego są potrzebne konkretne działania, a nie tylko żałoba i modlitwa.




Temat: po gorzowsku
pROSiAczku, ależ ja jestem dalece daleki :) od gloryfikacji
władziuchny naszej wspaniałej. Staram się jednak w natłoku złego
widzieć i pozytywy (wiesz, jak z ta przysłowiową szklanką) ;)
Ambitne plany naszych włodarzy są często na tyle nietrafione, że aż
mnie skręca ze złości. Nie wiedzi się, pomimo że wpisało w plany
realizacyjne, zasadności podjęcia starań w budowę w pierwszej
kolejności np. aquaparku. Miasto to widzi jako coś ciekawego, ale
mega kosztownego. A ja się pytam do cholery: a dlaczego nie podjąć
tego wyzwania i wziąć pod uwagę to, że ludzie będą chcieli z tego
korzystać (oczywiście nie można przesadzić z cenami), że będą
przyjeżdżały szkolne wycieczki i mieszkańcy ościennych miejscowości
(myślę, że w promieniu ok. 50 km), że turyści będą mieli możliwość
pójścia z dzieciakami do aquaparku, albo zimą na stok? Najpierw
prezydent czyni elblążanom nadzieje, zresztą bardzo trafionym
projektem, a potem wycofuje się z niego rakiem, odkładając go na
kiedyś tam w przyszłości (jedno wielkie może).
Modrzewina, która stała się oczkiem w głowie prezydenta, przysłoniła
mu temat inwestycyjny w innych częściach miasta, że nawet nie
postawił w pierwszej kolejności rozwoju i uzbrajania terenów przy
DK7 i DK22. Przecież z punktu widzenia inwestorów położenie przy
drogach (ekspresowych niebawem) ma znaczenie w znacznym stopniu
zasadnicze (szczególnie w powiązaniu z zapewnieniem mediów).
Ja mam swój punkt iwdzenia na priorytety inwestycyjne, ktoś inny
inne, prezydent inne, itd., ale w tym wszystkim udałoby się znaleźć
części wspólne i hierarchicznie istotne. U nas jednak odbywa się to
nieco podług woli innej. Radni też jacyś tacy bezradni, aż żal
ściska.



Temat: Wrota Chałubińskiego
Właśnnie z powodu "rodzinek" , drechów, wycieczek szkolnych i braku klimatu
odpuszczam takie góry jak Karkonosze. Klimat górski jest w wyzszych partiach
Tatr, w Tatrach zachodnich (bo na 10-11 - godzinna wędrówkę zdecyduja się tylko
zapaleńcy) no i jeszcze w Bieszczadach ale na mniej popularnych szlakach. Choć
w takich np. Bieszczadach bardziej kreci mnie lewizna, czyli przemarsz przez
góry trasami do zwózki drewna czy na szagę maszerujac wg. dokładnej mapy
wojskowej. Klimat jest zabujczy zwłaszcza jak rozbijesz gdzieś namiot na
odludziu a tam w krzakach coś łazi a odgłosy jak w "Bler witch projekt", 0
zasięgu telefonu komórkowego. Takie góry mają swój swoisty smaczek. Taki
smaczek lubie równie mocno jak ten gdy lezie sie gdzieś na orlej perci czy
czekasz 45 minut az wszyscy wejdą na drabinke w Wąwozie Kraków, bo chcesz
niepostrzezenie przeskoczyć barierkę by spenetrować nieudostępniona częśc
wąwozu.
A co do tej rodzinki to uzupełnię opisik: facet miał krótkie spodenki w duze
kwiaty i koszulę plazową a'la rastafarianie, jakieś graty niósł w reklamówce a
kobieta strój kapielowy. Dzieci miały jakieś łopatki i wiaderka.Dodam jeszcze
ze na dole było ciepło a gdy szlismy wyzej to kilka razy padał na przemian
śnieg z deszczem i grad. Goscie wjechali wyciagiem i koniecznie chcaili wejsć
na Śnieżkę. Potem pytali nas o trasę przez Przełom Łomniczki, nawet już zaczęli
schodzić ale stanęli przy symbolicznym cmentarzu ofiar gór. Pytali nas czy tyle
osób sie tu zabiło. My nie zaprzeczyliśmy... Choć potem jak juz przeszliśmy ta
trasą to szkoda że ich nie zachęciliśmy do dalszej wędrówki. wesoło by było...




Temat: Jest już wizja Centrum Esperanto
I ta wizja tworzenia Światowego Centrum Esperanta w tym prowincjonalnym mieście
jest realizowana w pewnym sensie. Zamknie ją natomiast oddanie do użytku
kompleksu gmaszyska Opery w Białymstoku. Już dzisiaj organizowałbym wycieczki
szkolne dzieciom i młodzieży podlaskiej na teren obwodzony Pl. Uniwersyteckim,
Kalinowskiego,Kijowską, Młynową,J.Mariańskiego z zamkniętymi w tym obwodzie
Parkiem Centralnym,Białostockim Teatrem Lalek, Cerkiewką Św. Marii Magdaleny
(Wzgórze M.M.)z pozostałościami starych pomników nagrobnych zarówno
prawosławnych jak do niedawna kotew. Są ślady ulic Cygańskiej, Odeskiej,
Ołowianej i zachodnia pierzeja ul. Młynowej z kilkoma starymi budynkami. Są
siedziby nowych banków, pubów, restauracji exkluzywnych itepe.Jest oryginalny
brukowany plac starego Siennego Rynku. Słowem byłby sam c y m e s dla
potencjalnych gości z
Europy i sława dla tego przybiałoruskiego miasta,gdyby jego włodarze - a myślę
zarówno o wojewodzie jak i prezydencie - zamiast uczyć urzędników tego
zimnego,umarłego języka, tworzyć ze starej kamienicy "Centrum Esperanta"
wyłożyli ze swoich budżetów kilkadziesiąt tysięcy złociszy na dwyjęzyczne szyldy
wszystkich podmiotów gospodarczych i publicznych, nazwy ulic , drogowskazów itp.
w ten obszar miasta tworząc tym samym fakty dokonane: Światowe Centrum
Esperanta. Wówczas nawet doroczną mszę esperancką w starym kościółku z okazji
urodzin starozakonnego Ludwiczka (ha,ha ha,!)możnaby odprawiać z udziałem np.
rabina Warszawy czy Haiffy. Wsio rawno - chodzi przecież o promocję miasta n/
Białką. Słowem dobrze żeś JO7 przypomniał o starym , nagrodzonym już projekcie
Centrum, Esperanta.



Temat: Płaszów - oprotestowany konkurs
Pierwsza uwaga generalna, dotycząca niektórych wyrażonych tutaj opinii. Żydzi
osadzeni w KL Płaszów byli w większości obywatelami polskimi wyznania
mojżeszowego, tylko raz w lecie1944 roku dotarł tutaj transport z likwidowanego
w Budapeszcie getta. Traktować ich zatem należy tak samo jak Polaków katolików,
prawosławnych, protestantów, muzułman. Przypominam również, że na terenie tego
obozu więzieni byli osadzeni również Polacy-katolicy.

Znając powojenną historię terenu obozu, twierdzę, że miasto wyrzuciło 50 tys.
zlp na nic. Żaden z projektów nie zostanie nigdy zrealizowany. To co należy
zrobić z teren obozu, to go po prostu POSPRZATAĆ. Wyznaczyć ścieżki, oznaczyć
ważniejsze obiekty, ustawić ewentualnie w odpowiednich miejscach tablice ze
zdjęciami obozu.
Tony walających się tam śmieci przynoszą wstyd miastu i jego mieszkańcom. Ślady
po organizowanych tam ogniskach czy grilowaniach są z lekka szokujące, zwłaszcza
bezwiedny jak sądzę, dobór miejsc. Butelki po wódce, słoiki po musztardzie w
rejonie pierwszego miejsca straceń najlepszym przykładem. O stanie schronów
przeciwlotniczych zbudowanych przez więźniów katolików w skałkach wapiennych
wole nie wspominać.

Jestem zdecydowanym zwolennikiem, adaptacji stanu aktualnego, niż budowanie
przestrzennego pomnika, jak to zrobiono w Treblince. Pieniążki można wydać na
inne bardziej praktyczne cele. Nie jest bowiem najważniejsza wielkość i klasa
artystyczna pomnika tylko pamięć.

Rzecz najważniejsza, należy przywrócić istnienie tego obozu do świadomości
mieszkańców miasta i osób miastem władających.

Teren obozu jest coraz częściej odwiedzany przez liczne zagraniczne wycieczki
szkolne docierającego do Krakowa i Polski, śladami holokaustu. Stan aktualny
obozu jest jak najgorszą wizytówką dla miasta. Nie możemy tego stanu tłumaczyć
transformacjami ekonomicznymi, brakiem środków etc. Nie to jest powodem
aktualnego stanu rzeczy.




Temat: Kulturalny kombinat
Kulturalny kombinat
Wstrząsająco niekompetentna opinia p.Gonery który jawi się jako "twórca i
fachowiec od produkcji" (?), jeśli jest przytoczona dosłownie, może dowodzić
jedynie totalnego wymóżdżenia władz kulturalnych Wrocławia i Warszawy.
Poniemieckie mury nie są w stanie pozyskać "funduszy unijnych" bo w dziedzinie
kinematografii Unia finansuje konkretne projekty filmowe a nie remonty
kapitalne.Rozumiem że chciano wybrać "najmniejsze zło" skoro nie znalazł się we
Wrocławiu nikt kompetentny kto chciałby się WFF zająć. Mianowany p.Merczyński
orientuje się w sprawach imprez (Stow.Audiowizulane, festiwal Malta w Poznaniu),
podobnie jak Impart. Ew. przebudowa pomieszczeń halowych spowoduje że w ogóle
nie będzie można nic nakręcić w WFF. Rabunkowa polityka poprzednich ekip
spowodowała zanik zdolności produkcyjnych - zlikwidowano poszczególne wydziały i
wyproszono jedyny magnes - firmę budującą dekoracje filmowe (a nie
operowe!)Ponieważ władze PISF wolą budować nowe Las Vegas na nieuzytku w pobliżu
Nowego Miasta nad Pilicą zamiast ratować ew. baze istniejacą we Wrocławiu i
Łodzi, szanse na pozyskanie jakiejkolwiek produkcji filmowej są znikome
(zwlaszcza wobec konkurencji firmy ATM).Totez pomysł b.dyrektora Słodkowskiego,
aby wytaszczyc antyczny sprzet (oswietleniowy i zdjeciowy) z magazynów i zrobić
kacik muzeum kinematografii dla szkolnych wycieczek, wcale nie jest taki głupi.
Wielka szkoda że Wrocław nie potrafił zatrzymać w mieście zarówno rezyserów, jak
i kierowników produkcji, którzy mogli się do czasu do czasu uprzeć i wykorzystać
resztki potencjału wytwórnianego (tj. kostiumy, rekwizyty, pomieszczenia,
analogowe urządzenia dźwiekowe i hale do zdjęć w dekoracjach). Jak nowy dyrektor
i impart znajdą kolejnego Greeneway'a upłyna lata - zapomnijmy wiec raz na
zawsze o WFF i zróbmy tam filię Hali Ludowej (targi, targi...)



Temat: Wyniki sprawdzianu po 6. klasie: słowotok zamia...
Wyniki sprawdzianu po 6. klasie: słowotok zamia...
Mój syn ma 37 punktów,jego szkoła(społeczna) jest druga w rankingu
zdających. W klasie wyniki od 29 do 39.Ale:dzieci muszą co
miesiąc "zdać" lekturę z listy(poza obowiązkowymi),piszą co miesiąc
przez całą szóstą klasę testy próbne, wykonują projekty semestralne
z większości przedmiotów...nawet religia jest podana jako konkretna
wiedza i jest EGZEKWOWANA(można mieć jedynkę na semestr).A szkoły
puliczne? Tam angielski pojawił się w 4 klasie(u nas w zerówce),dwie
godziny tygodniowo. Za chwilę na teście szóstoklasistów pojawią się
języki,ciekawe co wtedy będzie?Ja nawet trochę żałuję, że w tym roku
ich jeszcze nie było.To by była chwila prawdy! W "naszej" szkole
4 godziny angielskiego plus godzina z native speakerem w tygodniu.
Plus dwie godziny niemieckiego.
Syn czytał biegle już w zerówce...a ja dziś miałam okazję
spotkać "zerówkowicza"(ze szkoły publicznej w małej podpoznanskiej
miejscowosci) ,który nie znał CYFEREK DO PIĘCIU!!!A mamy czerwic!
Jego mamę ta sytuacja straaasznie bawiła.Ja bym na jej miejscu
umarła ze strachu...
Dlaczego ten test nie robi zankingu gimnazjów?Dlaczego do dobrego
nie dostają się ci powyżej 30,a ci z wynikiem 12 nie muszą jeździć
gdzieś na koniec miasta ze sobie podobnymi?Dlaczego od tego egzaminu
NIC nie zależy? Ta "urawniłowka" pozwala hodować niepiśmiennych...a
nieuki muszą być w klasach z pracowitymi mróweczkami!
Rodzice nie są zainteresowani wiedzą dzieci.Nie wiem dlaczego - może
tak wygodniej?Ja zdjęłabym ostatnią koszulę z grzbietu żeby dać
edukację na najwyższym poziomie synowi.On nie szlifuje bruków jak
wiekszość dzieci w jego wieku.Uczy się.Czyta.Jeździ na
wycieczki.ROZWIJA SIĘ.
W naszej szkole ciężko się pracuje.Rodzice na czesne i
wycieczki,dzieci żeby zdobyć wiedzę. Założę się ,że za 20 lat ta
szkoła będzie poznańskim Eaton.
Kiedy powiedziałam znajomej, że mój syn ma tyle punktów wzruszyła
ramionami.
I co z tego?Jej ma 19...i też idzie do gimnazjum.
Głowny problem to zakup mundurka...żeby "nie chdzili po szkole w
swoich ciuchach" np.
A w naszej szkole chodzą jak chcą.
I jakoś nikt nie ma 5 kolczyków ,włosów na żel ani tipsów.
To są dzieci dopilnowane.
A nie puszczone i pozostawione same sobie.
Rodzice do dzieła!Wyniki szkolne Waszych dzieci zależą TYLKO od
Was!!!!




Temat: Porozmawiajmy o szkole w Polsce...
No nareszcie nasza dyskusja ruszyła! Tak bardzo na to czekałam! Dzięki wielkie!!

Moim zdaniem polskiej szkole potrzebny jest przede wszystkim dialog, w którym
uczniowie będą podmiotem, nie przedmiotem. Oni na miarę swojego wieku powinni
współdecydować o sprawach które ich dotyczą i na tę najbliższą sobie
rzeczywistość mieć wpływ. I trzeba im pokazać, że wspólne działanie pomaga- tak
na zasadzie SZKOŁA-WSPÓLNY OBOWIĄZEK- zarówno uczniowie jak i nauczyciele robią
wszystko, żeby w tym miejscu wszystkim było jak najlepiej. I dać im się wykazać
i pokazywać płynące z tego korzyści. Czyli- już w najmłodszych klasach dawać
wybrać czy i gdzie dzieci chcą pojechać na wycieczkę, zachęcać do wyboru i
przygotowania prezentów dla pani na Dzień Nauczyciela i dla płci przeciwnej na
dzień kobiet/chłopaka(banał, ale w podstawówce zawsze robią to rodzice/Pani),
dekoracji sali na jakieś święto etc. A w starszych? My w moim świetnym liceum z
własnej inicjatywy wykonaliśmy projekty, znaleźliśmy sponsorów i wydrukowaliśmy
kolekcję świątecznych naklejek, a zyski ze sprzedarzy pomogły tym, którzy mieli
problemy z kasą pojechać na wycieczkę, organizowaliśmy koncerty, programy
artystyczne na uroczystości szkolne, samodzielnie zorganizowaliśmy się, żeby z
programem muzycznym poświęconym Ojcu Świętemu pojechać do oddalonej o
kilkanaście kilometrów od naszego miasta szkoły imienia JPII, sami
załatwialiśmy większość spraw związanych z wycieczkami (czyli pójście do biura
etc.), studniówką, półmetkiem... Ważne decyzje dotyczące szkoły były z nami
konsultowane. A w razie jakiejś niesprawiedliwości ze strony nauczyciela,
zawsze mieliśmy prawo przeciwstawić się, rozmawiać, zaproponować swoje
rozwiązanie.
Też gorąco popieram godziny konsultacji z nauczycielami. W ogóle uważam, że
nauczyciele powinni poświęcić uczniom więcej czasu też po lekcjach. I inne
podejście nauczycieli... Nauczyciel-przyjaciel budzący zaufanie może o wiele
więcej niż groźny nauczyciel budzący tylko i wyłącznie respekt(i niechęć przy
okazji). I można mu powiedzieć o kłopotach, a jak już się zrobi coś głupiego,
to czuje się wstyd, że się go zawiodło, a to mobilizuje do poprawy nie mniej
niż kara.
Myślę, że polską szkołę możnaby naprawić naprawdę niewielkim kosztem, gdyby
tylko chcieć...



Temat: Niewychowanie obywatelskie
Niewychowanie obywatelskie
Wydaje mi sie, ze Alanowi zabraklo przede wszystkim kultury. Tak sie sklada,
ze uczylam sie w LXVII L.O. kilka lat temu i wiem, ze to jest szkola, w ktorej
nie ma problemu z rozmowa z nauczycielem, dyrektorem. Petycja, ktora
wystosowali uczniowie byla po prostu nie na miejscu.

Sprawa, ktorej dotyczyla moze byc wazna dla pierwszoklasisty, ktory nie wie
jeszcze, ze oceny w tej szkole nie odgrywaja wielkiej roli. Trzeba
zaakceptowac, ze idac do tego liceum rezygnuje sie z pieknego swiadectwa na
rzecz solidnego przygotowania do matury. Jesli Alan nie ma ochoty na ogromna
prace, ktorej efekty nie sa czesto nagradzane najlepszymi ocenami - to dobrze,
ze w koncu zdecydowal sie na zmiane szkoly.

Tytul "Nieobywatelskie wychowanie" dla tekstu o naszej szkole jest po prostu
smieszny. Uczniowie organizuja tu fantastyczne projekty charytatywne. Za moich
czasow wlaczalismy sie w przygotowanie wycieczek do krajow naszych wschodnich
sasiadow. Gazetka szkolna byla miejscem prawdziwej dyskusji. Wystarczy tez
spojrzec na absolwentow szkoly - wielu z nich aktywnie dziala spolecznie.
Dziwne, ze takie swietne osoby potrafily przetrwac swoj nastoletni czas w
szkole, klora opisaliscie jako pelna tyranii!

Szkoda, ze moj ulubiony 'Duzy Format' drukuje takie teksty. Zawsze mialam do
Was spore zaufanie, ale widze, ze nie potraficie opisac rzetelnie i
obiektywnie sytuacji, ktora znam bardzo dobrze.

Przy okazji pozdrawiam Dyrektora i Panstwa Dybowskich. Mam nadzieje, ze juz
niedlugo bedziecie mieli Panstwo mniej okazji do rozmow z kiepskimi
dziennikarkami, a wiecej na budowanie szkoly, ktora jest jedyna w swoim
rodzaju i do ktorej chce sie wracac. Do zobaczenia na szkolnym jajeczku :)

Ula




Temat: POMOCY dla CKUiP
Demooooscratoooos!!! Za mało faktów, konkretów, proszę więcej i więcej, co tak
obcesowo traktujesz temat, przecież ciągle zarzucacie mi brak konkretów. Nie
wiem czy niedowidzisz, czy nie doczytujesz, a więc powtórzę się, na wyraźne
życzenie Twe:
1. budowa pewnego domu na Cytrynowej (wystarczy sprawdzić oświadczenia
majątkowe, podatkowe, faktury - jeśli ich nie ma, to poszukać w firmach gdzie
były zakupy - jeśli nie ma ... dziwne w dzisiejszych czasach, żeby nauczyciel
nie chciał odliczyć podatku za budowę domu, co za gest...)
2. przepuszczanie pieniędzy z funduszu socjalnego na wycieczki, przez firmę
pracownika CKU, pana R.G. (bez porównywania ofert konkurencyjnych) ... :) to
Cię boli???
3. wypływ dużych pieniędzy do Commercial Union (a gdzie one teraz są i co się z
nimi dzieje)
4. zatrudnianie rodziny i współpraca z firmami rodzinnymi kadry kierowniczej i
głównych koordynatorów projektów zarówno w szkole jak i w tychże projektach,
córka T.K. uczy języka w szkole i w czasie projektów, a nie ma do tego
uprawnień,
5. niszczenie i poprawianie dokumentów w czasie i przed kontrolami (no tak
później czysto)
6. LCK wynajmujące pomieszczenie w szkole za marne grosze, współzałożone przez
osobę na stanowisku samorządowym (chyba to niedozwolone) w dodatku jaklo
jednostka konkurencyjna do szkoły, wykorzystujące zasoby szkoły typu materiały
biurowe, samochody, itp. i absorbujące pracowników w czasie pracy
7. zatrudnienie na stanowisku dyrektora szkoły osoby bez odpowiedniego i
zaznaczam wymaganego stażu.

Tylko proszę Demoskratos, nie lej wody, a postaraj sie o konkrety w tych
tematach, albo zamilknij jak masz nudzić.



Temat: Proszę o radę...
Prosze:
Gość portalu: miko napisał(a):

> Nie. Jako inwestor stawiam pierwsze kroki.
> Zaczynam od wyboru projektu.
>
> Miko

*************

A nie powinien Pan zaczac od wyboru architekta?

Mimo, ze uslugi DOBREGO architekta sa o wiele drozsze od projektu gotowego, to
wydane pieniadze na specjaliste zwroca sie przy samej budowie, nie mowiac o
czyms takim banalnym jak jakosc samego budynku, koszty jego ekspolatacji itd.

Niech Pan nie buduje nastepnego "koszmarka". Zasmiecanie polskiego krajobrazu
to przestepstwo!

Zreszta decydujac sie na budowe domu zorientowal sie juz Pan, ze chodzi o
niebagatelne sumy bedace czesto dorobkiem calego zycia.

Niech Pan pomysli- czy warto oddawac odpowiedzialnosc za wykonanie budowy tak
waznej dla Pana (finansowo i emocjonalnie) komus kto, nie ublizajac nikomu,
skonczyl szkole murarska?
Byc moze za 10 lat poziom budownictwa znacznie sie zmieni na korzysc, wtedy
cena panskiej "nieruchomosci" zbudowana metoda polgospodarcza bedzie
nieporownywalnie niska do nowszych realizacji.
Budynki z lat 30tych nadal "trzymaja" cene- nietylko z uwagi na lokalizacje.

Prosze sie jeszcze raz zastanowic- obecnie z uwagi na obecna chwilowa sytuacje
gospodarcza, architekci borykja sie z niedoborem zlecen- moze Pan wykorzystac
chwile i wynegocjowac spory rabat (podkreslam- rabat, przyp. dla architektow).
Jednoczesnie otrzyma Pan do reki fachowy projekt i fachowa opieke speca.

Prawdopodobnie cena takiej uslugi bedzie oscylowac w granicach 5 % kosztow
calej inwestycji. Zaraz mi tu Pan powie o projektach za 100 PLN, ale nie mozna
porownywac kupna biletu autobusowego do Wachocka to wycieczki z Orbisem na
Macchu Pichu.

Z powazaniem,

inz. Mamon

PS. Specjalnie wybralem wycieczke do Macchu Picchu, a nie do Aten, zeby siem
RPO nie denerwowala.;-)



Temat: Czytajac miedzy wierszami wybiorczej
Gość portalu: Tomasz napisał(a):

> Mozliwości nawet na obecnych zasadach mamy bardzo duże. Jakbyśmy byli w
stania > wchłonąć 100% żylibyśmy jak pączek w maśle.

Paczki (czyt: ponczki) tez lubie, ale z tym maslem to bym nie przesadzal.
Cholesterol. Ale - jest jasne - wykorzystanie 100% dostepnych funduszy to
bylaby rzecz dobra. Tak jak bezrobocie na poziomie 2%. Szkoda ze niewykonala.

> Do tych czecho-słowako-estończyków dodałbym jeszcze np. iberyjczyków.

Mark my words: (czy tez, jak powiedziala Hilary Clinton uchylajac sukni "Read
my lips - No more Bush!" dowcip nie dosc ze wulgarny to jeszcze stary - z 1992)
Hiszpania bedzie krajem z ktorym (poza Francja) bedziemy mieli najbardziej na
pienku. Dlaczego? Bo bedziemy podchodzic sie o te same pieniadze, ktore sie nie
rozmnoza. (a jako realista dodam: wojne te przegramy bo Anglicy i Niemcy chca
miec autostrady na Costa Brava a nie w podkarpackiem).
>
> > Jako przyjaciel fraglessa: czy moglbys mu wytlumaczyc jaki wplyw niezdolno
> sc
> > absorpcji ma na saldo przeplywow finansowych miedzy Unia a Polska? Bo on
> ciagle nadaje o jakims plusie.....
>
> może mieć taki, że w pierwszym roku wyjdziemy na minus. Dokładniej, nasz
> budżet, bo projekt, który dostanie dofinansowanie, oczywiście nie.

A nie przyszlo ci moze Tomaszu na mysl ze zamiast pompowac kase w projekt
okrezna droga (przez Bruksele), skierowac srodki bezposrednio w tenze projekt
to:

a) nasz panstwowy budzet nie doplacalby do unii
b) wiecej pieniedzy poszloby w projekt?

>Nie wchodzimy jednak do UE na jeden rok, mam nadzieję. Na podsumowania będzie
więc > jeszcze czas.

Jakis oszolomiony eurofob pisal tu w sasiednim watku o waszej,
euroentuzjastycznej swieckiej WIERZE w UE. Niestety mial sporo racji. O
tempora! O mores!

> Ty widzę lubisz patrzeć na problem z punktu widzenia księgowego. Pamiętaj
> jednak, że to zawęża obraz.

To sie wlasnie realizmem nazywa. Ksiegowa (a w zasadzei sklepikarka) Thatcher
dosc dobrze postawila na nogi przedsiebiorstwo UK corp.
>
> > Nadal jestem dobrzej mysli co do ciebie. Duzo czytasz, analizujesz. Eufori
> a
> > akcesji nie do konca przeslonila ci realia. Tomasz, z ciebie bedzie jeszcz
> e
> > kiedys eurosceptyk. Tak trzymaj.
>
> hehe, nie poduszczaj mnie. Ja realista jestem. I wiem, że jak klasa jedzie na
> wycieczkę, a ja nie mam ochoty, to i tak jadę, bo bym musiał chodzić do
> szkoły. :)

Beda z ciebie ludzie. Szkole predzej czy pozniej kazdy konczy i wtedy zaczynaja
sie realia.
pzdr




Temat: Kim można być po stosunkach międzynarodowych?
W tym właśnie tkwi problem klapek na oczch i ciemnoty, niestey wśród
pracodawców też. Rozumiem, że pijesz do faktu, że po fizyce, gegrze, bioli,
matmie, polonistyce można uczyć w szkole. Można i abssolwenci bardzo chwalą
sobie stanilność zatrudnienia. Jednak czym większy kretyn tym mniej może pojąć,
że polonista niezwykle lekko operuje słowem i z ich klawiatur nie wyrastają
kwiatki stylistyczno-logiczne, jak często daje się zauważyć. Że geograf zna się
na statystyce dużo lepiej niż mgr ekonometrii po szkole w Pierdziszewie. Że
biolog może być równie dobrym hodowcą roślin na przykład jak absolwenci SGGW, a
tymczasem zostają wypchnięci z rynku przez techników.
Broniąc kierunków, jak to nazywasz, nauczycielskich, mogę tylko ubolewać, że
statystyczny pracodawca to kretyn myślący stereotypami, a po mnie niestey za
bardzo na rozmowach kwal. widać, co o nim sądzę. Od x lat jestem tłumaczem
technicznym i nie widzę możliwości zatrudnienia w pracy, do której przygotowała
mnie gegra, socj, czy za parę lat przygowuje architektura. Bo powoli tracę
chęci na tłumaczenie, że wyższą statystykę mam w małym palcu. Nic, kretyn
stwierdzi, że jeśli geograf, to może wycieczki sprzedawać, psia mać, panienka z
okienka z pazurami za pół kilometra. Byłam sprzedawcą w biurze podróży, ba,
nawet z-cą kierownika, nie dlatego że miałam ku temu kompetencje, ale że
geografia się kojarzy z podróżami. Jedne z największych polskich biur p.
prowadzi rekrutację na podstawie skojarzeń. Śmieszne.

Nie porównuj SM z prawem, bo prawo daje konkretne kompetencje (jak gegra w
zakresie zależnym od specjalizacji), a SM co? Wnioski o dodacje z unii będą
absolwenci wypełniać iprowadzić wielgie projekty o fundusze na własny stolik z
lemoniadą? Takie rzeczy to i ja potrafię, 3 dni szkolenia a nie 5 lat studiów.
Jeśli liczyć przydatność na rynku pod względem konkretnych umiejętości, to
geograf i socjolog stoją dużo wyżej niż mgr SM, bo co on umie takiego, czego
rynek potrzebuje? Ale do tego nie wystarczą umiejętności. Jeśli nauka nie ma
siły przebicia, najczęciej z powodu braku środków na badania, brakiem reklamy i
zainteresowania sobą przedsiębiorców, i vice versa, to potem absolwent tego i
owego słyszy zdziwienia znajomych, polonistyka? w szkole chcesz uczyć? no bo co
można jeszcze po tym robić?

I. Zdaje się, że Ty znowu odpowiesz półsłówkami i nie na temat, a pytanie jest
konkretne. Jakie umiejętności przydatne na rynku posiadają absolwenci SM?



Temat: patriota.pl
Eurosceptyczni euroentuzjaści

Kompromitacją organizatorów zakończył się cykl konferencji proeuropejskich
organizowanych przez Lubelską Fundację Rozwoju, które odbywały się na terenie
województwa lubelskiego. W piątek (24 stycznia), podczas spotkania
organizowanego w Lubartowskim Ośrodku Kultury, okazało się, że cała akcje jest
grubymi nićmi szyta. – pisze Jacek Tomasiak nasz stały czytelnik.

Tego dnia w Lubartowskim LOK odbywała się konferencja pt. "Euro – wspólna
waluta zjednoczonej europy" (część projektu "Euro, ale z orłem"). Pod gmachem
zebrała się grupa przeciwników integracji Polski z UE reprezentowana przez
lokalne Stowarzyszenie Awangarda Narodowa oraz przedstawicieli Młodzieży
Wszechpolskiej. Pikieta miała cel pokojowy i informacyjny.

Podczas kolportażu ulotek oraz rozmów uświadamiających młodych ludzi czym tak
naprawdę jest UE okazało się, że reprezentanci tzw. Kół Proeuropejskich, które
istnieją prawie w każdej szkole, są... przeciwnikami integracji Polski z UE.
Młode działaczki "promujące" integrację przyznały się, że działają w takowych
kołach tylko dlatego, że wychowawcy obiecali im w zamian wycieczkę do Francji.

Innym miłym akcentem pikiety były słowa uznania dla organizatorów wyrażone
przez "zwolenników UE" oraz policjantów, którzy zostali wezwani na miejsce po
tym, jak młodzież zamiast uczestniczyć w zebraniu, wolała zostać przed
budynkiem i wysłuchać eurosceptyków co rozwścieczyło organizatorów.

Projekt "Euro, ale z orłem", powstaje dzięki wsparciu Narodowego Banku
Polskiego w ramach Programu Edukacji Ekonomicznej. Jego celem jest budowanie
wizerunku euro jako przyszłej waluty Polski. W ramach projektu realizowano
m.in. szkolenia, seminaria i warsztaty dla nauczycieli i uczniów szkół
średnich. Program wdrażany jest w powiatach: lubartowskim, łęczyńskim,
łukowskim, radzyńskim i włodawskim.

Jacek Tomasiak – czytelnik Innych Stron Integracji



Temat: Po co do Unii :)
Miasto rozsadnych ludzi
Eurosceptyczni euroentuzjaści

Kompromitacją organizatorów zakończył się cykl konferencji proeuropejskich
organizowanych przez Lubelską Fundację Rozwoju, które odbywały się na terenie
województwa lubelskiego. W piątek (24 stycznia), podczas spotkania
organizowanego w Lubartowskim Ośrodku Kultury, okazało się, że cała akcje jest
grubymi nićmi szyta. – pisze Jacek Tomasiak nasz stały czytelnik.

Tego dnia w Lubartowskim LOK odbywała się konferencja pt. "Euro – wspólna
waluta zjednoczonej europy" (część projektu "Euro, ale z orłem"). Pod gmachem
zebrała się grupa przeciwników integracji Polski z UE reprezentowana przez
lokalne Stowarzyszenie Awangarda Narodowa oraz przedstawicieli Młodzieży
Wszechpolskiej. Pikieta miała cel pokojowy i informacyjny.

Podczas kolportażu ulotek oraz rozmów uświadamiających młodych ludzi czym tak
naprawdę jest UE okazało się, że reprezentanci tzw. Kół Proeuropejskich, które
istnieją prawie w każdej szkole, są... przeciwnikami integracji Polski z UE.
Młode działaczki "promujące" integrację przyznały się, że działają w takowych
kołach tylko dlatego, że wychowawcy obiecali im w zamian wycieczkę do Francji.

Innym miłym akcentem pikiety były słowa uznania dla organizatorów wyrażone
przez "zwolenników UE" oraz policjantów, którzy zostali wezwani na miejsce po
tym, jak młodzież zamiast uczestniczyć w zebraniu, wolała zostać przed
budynkiem i wysłuchać eurosceptyków co rozwścieczyło organizatorów.

Projekt "Euro, ale z orłem", powstaje dzięki wsparciu Narodowego Banku
Polskiego w ramach Programu Edukacji Ekonomicznej. Jego celem jest budowanie
wizerunku euro jako przyszłej waluty Polski. W ramach projektu realizowano
m.in. szkolenia, seminaria i warsztaty dla nauczycieli i uczniów szkół
średnich. Program wdrażany jest w powiatach: lubartowskim, łęczyńskim,
łukowskim, radzyńskim i włodawskim.

Jacek Tomasiak – czytelnik Innych Stron Integracji



Temat: Zycie w Izraelu
viri-palestyna napisał:

> Dana dzieki za dluga i jasna odpowiedz.
> Powiedz mi jeszcze o programaxh Sochnutu,
> z konca artykulu ,ktore obejmuja ludzi
> mlodych ,ktorzy nie musza jeczac na zawsze??
> ps
> Czy ten Twoj nick to na czesc Danna International??

Nie, zupelnie nie. Ja po prostu po przyjezdzie do Izraela "zhebraizowalam" moje
polskie imie Danka. Nie upadnij przypadkowo, ale Dana International w tym
czasie nawet nie byla w "projekcie" u jej rodzicow. Wtedy to bylo rzadkie imie,
chociaz meskie Dan istnialo zawsze. Dzisiaj co druga dziewczynka w Izraelu
nazywa sie Dana.
Oprocz wileu innych Sochnut razem z Keren Hayesod maja 2 dobre programy dla
mlodych ludzi: Selah (Studentim lifnej horim - Studenci przed rodzicami) i
Na'aleh, dla mlodziezy uczacej sie w szkolach. Troche bylam zdziwiona ze Tamar
musiala placic sama za bilety, bo Sochnut oplaca normalnie bilety dzieciom,
ktore w Izraelu dostaja sie do specjalnych internatow, gdzie mieszkaja i koncza
szkole. Ucza sie wszystkich przedmiotow obowiazujacych w izraelskich szkolach,
i oczywiscie hebrajskiego. Do tego dochodza wycieczki, zeby mieli mozliwosc
poznac kraj. Normalnie oni "przebijaja" droge dla reszty rodziny, ktora
emigruje do Izraela pare lat pozniej. Oczywiscie nie wszyscy, czasem dzieci
zostaja i po skonczniu szkoly zaczynaja normalne zycie w Izraelu, tzn.
najpierws wojsko, potem studia, a potem praca, a rodzice nigdy nie decyduja sie
na przyjazd. Zdarzaja sie tez takie sytuacje, ze taki mlody czlowiek konczy
szkole i wraca do rodzicow. W kazdym razie dla tych, ktorzy rozwazaja mozliwosc
emigracji do Israela, jest to jeden z lepszych projektow umozliwienia mlodym
poznania jezyka i zycia w tym kraju. Bardzo czesto znajduje sie tym dzieciom
tzw. "rodziny opiekuncze", ktore goszcza tych mlodych ludzi u siebie w domu w
czasie swiat, w czasie dluzszych wakacji, i w co drugi szabat, tak zeby mialy
chociaz troszke rodzinnego zycia. I z doswiadczenia wiem (mamy taka dziewczynke
juz od roku i zostala nasza dodatkowa corka, chociaz ma rodzine na Ukrainie),
ze to jest zawsze dobra obopolna korzysc, bo oni ucza sie u nas zycia i kultury
izraelskiej a my u nich ich kultury, czasem nawet jezyka, a resultat jest
zawsze bardzo, bardzo pozytywny: zrozumienie innych, tolerancja i rozszerzona
wiedza ogolna.



Temat: Te kontrowersyjne oceny "z zachowania" ... :-(
maika7 napisała:
>>Prawde mówiąc nie wiem jak mozna sensownie wprowadzic zmiany w szkolnictwie
prowadzące do zmiany relacji na liniach nauczyciel-uczeń-rodzic :-(

Nie mam niestety jednej dobrej odpowiedzi, ale ponieważ wszystkie strony widza,
gdzie i co w tej relacji szwankuje, można się na tym skupić. Właśnie na
drobiazgach.
1.Zrezygnowałabym z klasowych zebrań. Moim zdaniem nauczyciel traci czas i
rodzice traktują to jak pańszczyznę. Z takich nasiadówek niewiele wynika. Chyba
się nie mylę? Zawsze, gdy zaistnieje taka potrzeba można spotkanie
zorganizować, ale generalnie i tak trzeba znaleźć czas na rozmowy indywidualne.
A spotkanie tete a tete daje większa szanse obu stronom na poznanie się,
dowiedzenie czegoś więcej o dziecku. Rodzice cenią sobie bardzo prywatność i
nie ma chyba powodu, by sprawy indywidualne „przerabiane” były publicznie.

2.W każdej szkole powinien być mediator(pedagog, psycholog, któryś z
nauczycieli), który w razie konfliktu uczeń- nauczyciel pomoże sprawę
rozwikłać. Szczególnie w liceum minimalizowałabym interwencje rodziców.

3.Włączałabym rodziców w rożne przedsięwzięcia klasowe(nie tylko akademie(fuj)
i wycieczki). Spotkania z „ciekawym człowiekiem”, pomoc przy projektach.
Rodzice bywają w szkole albo wtedy, gdy są wzywani na dywanik, albo z „okazji”.
Nie znają normalnej, prawdziwej szkoły, wiec i naturalne relacje nie mogą się
wytworzyć.

>>Hm.. to proste. Trzeba tylko przejśc od narzekania do działania :-))) Zauważ,
że
jesli chodzi o oceny ze sprawowania to szkoły mają duzy zakres wolności w "tym
temacie" więc i rodzice i nauczyciele w ramach poszczegolnych szkół mogą na to
wpłynąć.

No właśnie, ciekawe jak to jest. Jeśli rzeczywiście panuje tu swoboda, to
dlaczego nauczyciele z niej nie korzystają?

>> Największą trudnośc widzę w zmianie mentalności trzech zainteresowanych
grup. Uczen - dobrze gdyby zauważył w nauczycielu sojusznika, a nie wroga ;-)
Rodzic - podobnie, nauczyciel podobnie :-)Taki "drobiazg" :-) No i gdyby
wszystkim zainteresowanym zachciało się współpracowac :-)

Bo wszystkie trzy strony są spięte. Rodzic w szkole czuje się jak uczeń,
nauczyciel –na cenzurowanym, a dziecko, miedzy młotem a kowadłem:-)




Temat: a Może PAŁAC cudów w Rzeszowie?!
a Może PAŁAC cudów w Rzeszowie?!
Pomysł dla Rzeszowa...Pierwsze w Polsce interaktywne centrum rozrywki ma być
atrakcją dla mieszkańców i turystów. W nowoczesnym budynku dzieci i młodzież
eksperymentalnie będą poznawać tajniki współczesnej nauki

Węgrzy na potrzeby swojego Csodak Palotaja zaadaptowali stare hale fabryczne.
Wewnątrz wykorzystano proste, tanie materiały i urządzenia. Centrum
odwiedzają całe rodziny z dziećmi.

Wrocławski pałac cudów ma być nowoczesnym obiektem architektonicznym. Jacek
Papiernik z wydziału kultury urzędu miejskiego, koordynator projektu: -
Chcemy, żeby jego zwiedzanie stało się stałym punktem programu wycieczek
przyjeżdżających do miasta. W pałacu staną urządzenia, które pozwolą dzieciom
zrozumieć to, czego uczą się na lekcjach. Od nauczycieli usłyszą np. o
bezwładności czy sile ciążenia - my im pokażemy, jak to działa.

Nauczyciele cieszą się. Bożena Koronkiewicz, fizyk, dyrektorka X LO we
Wrocławiu: - Dobrze pamiętam, jak wspaniałe wrażenia przywozili moi uczniowie
z wyjazdów do centrum fizyki cząstek CERN w Szwajcarii. Eksperymenty pomagają
przyswoić wiedzę.

Mariola Wyderka, dyrektorka Katolickiej SP w podwrocławskich Wirach: - W
naszej małej szkole możemy uczniom zademonstrować tylko najprostsze
doświadczenia. Czekamy z niecierpliwością na otwarcie pałacu.

Oprócz urządzeń, które będą uczyć, bawiąc, przewidziano salę wykładową i
zaplecza techniczne do prowadzenia badań naukowych. Początkowo planowano, by
obiekt stanął na rogu ul. Obornickiej i Bałtyckiej i miał tysiąc mkw.

Jacek Papiernik: - Już wiemy, że to za mało, potrzebujemy większej
przestrzeni. Chcemy w przyszłości wzbogacić projekt o planetarium i dodatkowe
sale na wystawy czasowe. Szukamy więc większego terenu.

Miejsce dla pałacu powinno być znane do wiosny, bo wtedy ma być ogłoszony
konkurs na projekt. W tym roku powinien zostać też wyłoniony wykonawca.
Budowa ruszy może pod koniec tego roku, otwarcie pałacu - koniec 2007 r.

Inwestycja ma kosztować 4 mln 300 tys. zł.

Jakie cuda można obejrzeć na Węgrzech? Zobacz na stronie
www.csodakpalotaja.hu




Temat: Zadania domowe w 4 klasie
> Nie powielaj tych błedów na swoich dzieciach.

To nie był błąd. Z pewnością miałem w klasach V-VIII ciekawsze życie niż
klasowe kujony Wiem też, że znacznie lepiej jestem teraz ustawiony niż oni.
Jeden pracuje całe dnie i ma niecałe 6 tysięcy miesięcznie, w weekendy studiuje
na drugim kierunku. Inny już zrobił doktorat z psychologii i jeździ tramwajami
i autobusami, bo mu na samochód nie starcza. Trzeci wyjechał do USA i tam firmę
otworzył i wcale nie żyje na wyższym poziomie niż ja w Polsce.

> Prezentacja , dla dziecka? To dużo za mało. Dziecko MUSI dotknąć, bo
> inaczej będzie nieszczęśliwe.

Ja mówię ogólnie o prezentacji. A czy z dotykaniem i braniem do buzi czy nie to
już są szczegóły nieistotne w tym momencie.

> Jestem za , tak było za komuny, ale teraz jest konkurencja i wszystko w
> każdej firmie jest TAJNE. Więc nie ma mowy o wycieczkach na teren.

Przecież nie wszystko jest tajne. Nikt nie bedzie przecież prezentował
dzieciakom strategii rozwoju na najbliższe 5 lat, która opatrzona jest klauzulą
TAJNE/POUFNE. Jak pracowałem w agencji reklamowej to prywatna podstawówka
przysyłała klasy do nas. Nawet robiłem za przewodnika i tłumaczyłem co się
robi, jak te reklamy powstają, kto jest kim, omawiałem wszystko co się dzieje
między projektem a drukiem. Ale to była szkoła prywatna i tam były przede
wszystkim chęci, żeby coś zorganizować. Ale i czesne niemałe bo 700 zł
miesięcznie.

> Nie prawda, śmierdzi jak stare skarpetki.

Stare skarpetki śmierdzą syfem, a w ostatnim stadium amoniakiem. Mylisz kwas
masłowy z czymś innym

> Ja mam odmienne zdanie. Obecna szkoła włącznie z wyposażeniem jest dużo mniej
> bezpieczna niż dawniej.

Bezpieczeństwo to w ogóle temat - rzeka. Na przykład w szkole u Młodej drzwi
sal lekcyjnych otwierają się na korytarz zamiast do środka. Ktoś z klasy
otworzy gwałtownie drzwi, ktoś będzie w tym momencie biegł korytarzem i
nadzieje się na klamkę.



Temat: dlaczego nie poznan ?:-((
ierwsze w Polsce interaktywne centrum rozrywki ma być atrakcją dla mieszkańców i
turystów. W nowoczesnym budynku dzieci i młodzież eksperymentalnie będą poznawać
tajniki współczesnej nauki

Węgrzy na potrzeby swojego Csodak Palotaja zaadaptowali stare hale fabryczne.
Wewnątrz wykorzystano proste, tanie materiały i urządzenia. Centrum odwiedzają
całe rodziny z dziećmi.

Wrocławski pałac cudów ma być nowoczesnym obiektem architektonicznym. Jacek
Papiernik z wydziału kultury urzędu miejskiego, koordynator projektu: - Chcemy,
żeby jego zwiedzanie stało się stałym punktem programu wycieczek
przyjeżdżających do miasta. W pałacu staną urządzenia, które pozwolą dzieciom
zrozumieć to, czego uczą się na lekcjach. Od nauczycieli usłyszą np. o
bezwładności czy sile ciążenia - my im pokażemy, jak to działa.

Nauczyciele cieszą się. Bożena Koronkiewicz, fizyk, dyrektorka X LO we
Wrocławiu: - Dobrze pamiętam, jak wspaniałe wrażenia przywozili moi uczniowie z
wyjazdów do centrum fizyki cząstek CERN w Szwajcarii. Eksperymenty pomagają
przyswoić wiedzę.

Mariola Wyderka, dyrektorka Katolickiej SP w podwrocławskich Wirach: - W naszej
małej szkole możemy uczniom zademonstrować tylko najprostsze doświadczenia.
Czekamy z niecierpliwością na otwarcie pałacu.

Oprócz urządzeń, które będą uczyć, bawiąc, przewidziano salę wykładową i
zaplecza techniczne do prowadzenia badań naukowych. Początkowo planowano, by
obiekt stanął na rogu ul. Obornickiej i Bałtyckiej i miał tysiąc mkw.

Jacek Papiernik: - Już wiemy, że to za mało, potrzebujemy większej przestrzeni.
Chcemy w przyszłości wzbogacić projekt o planetarium i dodatkowe sale na wystawy
czasowe. Szukamy więc większego terenu.

Miejsce dla pałacu powinno być znane do wiosny, bo wtedy ma być ogłoszony
konkurs na projekt. W tym roku powinien zostać też wyłoniony wykonawca. Budowa
ruszy może pod koniec tego roku, otwarcie pałacu - koniec 2007 r.

Inwestycja ma kosztować 4 mln 300 tys. zł.

Jakie cuda można obejrzeć na Węgrzech? Zobacz na stronie www.csodakpalotaja.hu




Temat: Konkursy
We Wrocławiu stanie pałac cudów
We Wrocławiu stanie pałac cudów
Bożena Sobiech 11-01-2006, ostatnia aktualizacja 12-01-2006 12:23

Pierwsze w Polsce interaktywne centrum rozrywki ma być atrakcją dla mieszkańców
i turystów. W nowoczesnym budynku dzieci i młodzież eksperymentalnie będą
poznawać tajniki współczesnej nauki

Węgrzy na potrzeby swojego Csodak Palotaja zaadaptowali stare hale fabryczne.
Wewnątrz wykorzystano proste, tanie materiały i urządzenia. Centrum odwiedzają
całe rodziny z dziećmi.

Wrocławski pałac cudów ma być nowoczesnym obiektem architektonicznym. Jacek
Papiernik z wydziału kultury urzędu miejskiego, koordynator projektu: - Chcemy,
żeby jego zwiedzanie stało się stałym punktem programu wycieczek
przyjeżdżających do miasta. W pałacu staną urządzenia, które pozwolą dzieciom
zrozumieć to, czego uczą się na lekcjach. Od nauczycieli usłyszą np. o
bezwładności czy sile ciążenia - my im pokażemy, jak to działa.

Nauczyciele cieszą się. Bożena Koronkiewicz, fizyk, dyrektorka X LO we
Wrocławiu: - Dobrze pamiętam, jak wspaniałe wrażenia przywozili moi uczniowie z
wyjazdów do centrum fizyki cząstek CERN w Szwajcarii. Eksperymenty pomagają
przyswoić wiedzę.

Mariola Wyderka, dyrektorka Katolickiej SP w podwrocławskich Wirach: - W naszej
małej szkole możemy uczniom zademonstrować tylko najprostsze doświadczenia.
Czekamy z niecierpliwością na otwarcie pałacu.

Oprócz urządzeń, które będą uczyć, bawiąc, przewidziano salę wykładową i
zaplecza techniczne do prowadzenia badań naukowych. Początkowo planowano, by
obiekt stanął na rogu ul. Obornickiej i Bałtyckiej i miał tysiąc mkw.

Jacek Papiernik: - Już wiemy, że to za mało, potrzebujemy większej przestrzeni.
Chcemy w przyszłości wzbogacić projekt o planetarium i dodatkowe sale na wystawy
czasowe. Szukamy więc większego terenu.

Miejsce dla pałacu powinno być znane do wiosny, bo wtedy ma być ogłoszony
konkurs na projekt. W tym roku powinien zostać też wyłoniony wykonawca. Budowa
ruszy może pod koniec tego roku, otwarcie pałacu - koniec 2007 r.

Inwestycja ma kosztować 4 mln 300 tys. zł.

Jakie cuda można obejrzeć na Węgrzech? Zobacz na stronie www.csodakpalotaja.hu



Temat: A w Szczecinie już jest !!! Plac Armii Krajowej 1
A w Szczecinie już jest !!! Plac Armii Krajowej 1
I ZNOWU WROCŁA GÓRĄ!!! NO, ALE MY MAMY ANIOŁA WOLNOŚCI ...

We Wrocławiu stanie pałac cudów

Pierwsze w Polsce interaktywne centrum rozrywki ma być atrakcją dla
mieszkańców i turystów. W nowoczesnym budynku dzieci i młodzież
eksperymentalnie będą poznawać tajniki współczesnej nauki

Węgrzy na potrzeby swojego Csodak Palotaja zaadaptowali stare hale fabryczne.
Wewnątrz wykorzystano proste, tanie materiały i urządzenia. Centrum
odwiedzają całe rodziny z dziećmi.

Wrocławski pałac cudów ma być nowoczesnym obiektem architektonicznym. Jacek
Papiernik z wydziału kultury urzędu miejskiego, koordynator projektu: -
Chcemy, żeby jego zwiedzanie stało się stałym punktem programu wycieczek
przyjeżdżających do miasta. W pałacu staną urządzenia, które pozwolą dzieciom
zrozumieć to, czego uczą się na lekcjach. Od nauczycieli usłyszą np. o
bezwładności czy sile ciążenia - my im pokażemy, jak to działa.

Nauczyciele cieszą się. Bożena Koronkiewicz, fizyk, dyrektorka X LO we
Wrocławiu: - Dobrze pamiętam, jak wspaniałe wrażenia przywozili moi uczniowie
z wyjazdów do centrum fizyki cząstek CERN w Szwajcarii. Eksperymenty pomagają
przyswoić wiedzę.

Mariola Wyderka, dyrektorka Katolickiej SP w podwrocławskich Wirach: - W
naszej małej szkole możemy uczniom zademonstrować tylko najprostsze
doświadczenia. Czekamy z niecierpliwością na otwarcie pałacu.

Oprócz urządzeń, które będą uczyć, bawiąc, przewidziano salę wykładową i
zaplecza techniczne do prowadzenia badań naukowych. Początkowo planowano, by
obiekt stanął na rogu ul. Obornickiej i Bałtyckiej i miał tysiąc mkw.

Jacek Papiernik: - Już wiemy, że to za mało, potrzebujemy większej
przestrzeni. Chcemy w przyszłości wzbogacić projekt o planetarium i dodatkowe
sale na wystawy czasowe. Szukamy więc większego terenu.

Miejsce dla pałacu powinno być znane do wiosny, bo wtedy ma być ogłoszony
konkurs na projekt. W tym roku powinien zostać też wyłoniony wykonawca.
Budowa ruszy może pod koniec tego roku, otwarcie pałacu - koniec 2007 r.

Inwestycja ma kosztować 4 mln 300 tys. zł.

Jakie cuda można obejrzeć na Węgrzech? Zobacz na stronie www.csodakpalotaja.hu



Temat: Jagiellończycy,brońmy nowego projektu szkoły...
Wszyscy jestesmy swiadomi historycznej roli jaka, obok Malachowianki, odegrala
Jagiellonka na polu krzewienia oswiaty, nauki i kultury na przestrzeni dziejow
Plocka, zanim jeszcze dzieki Petrochemii miasto uroslo do rangi wojewodzkiej,
i zanim powstaly tu uznane dzis swiatynie kultury ( teatr ) i nauki
( Politechnika i Wlodkowic ). Jagiellonka, oprocz swej podstawowej misji jaka
bylo nauczanie materii przewidzianych programem, wszczepiala ponadto plockiej
mlodziezy jeszcze inne wartosci tak potrzebne do zderzenia sie z realiami
otaczajacego te mlodziez swiata. Czyz mozemy zapomniec, pominac caly ten bagaz
wartosci wymiernych i tych niewymiernych, wszystko w co wyposazyla nas ta
szkola wreczajac nam swiadectwo dojrzalosci, stanowiace baze i platforme do
naszych kolejnych zyciowych sukcesow. Zdaje sobie sprawe, ze z uplywem czasu
wartosci dewaluuja sie. Jestem jednak przekonany, ze pewne wartosci, te
fundamentalne, nie dewaluuja sie nigdy i utrzymuja zawsze swoje « face
value ». Obowiazkiem moralnym wszystkich plocczan, Jagiellonczykow
czy nie, jest poczynienie wszelkich wysilkow, by utrzymac ow wysoki ranga
status tej zasluzonej placowki. I wlasnie teraz nadarza sie ku temu szczegolna
okazja; zamierzona przez wladze miejskie rozbudowa i modernizacja winny
zrealizowac te aspiracje samej szkoly, jej absolwentow, przyszlych uczniow jak
i calego plockiego spoleczenstwa, ktorym drogie sa kartki z kalejdoskopu
historycznego naszego miasta. A naszych niektorych notabli wyrazajacych opinie
typu, ze jakoby projekt, juz zreszta zaaprobowany przez poprzednia
administracje miejska, zawieral « za duzo szkla », wyslalbym na wycieczke
turystyczna do Louvre’u by naocznie skonstatowali, ze wielka szklana piramida
dobudowana przed kilkunastu laty na dziedzincu tego palacu i nawet nieco
zaslaniajaca jego fronton, nie tylko podnosi w sposob znaczny funkcjonalnosc
kompleksu palacowego lecz ponadto uszlachetnia wartosc estetyczna calosci.
A wiec skrzyknijmy sie i w jakis konkretny i kategoryczny sposob zamanifestujmy
decydentom nasza wole !!!!
Mam nadzieje, ze pojawia sie tu konkretne sugestie, pod ktorymi mimo odleglosci
bede mogl sie podpisac.
Absolwent Jagiellonki
Maciej Turowski




Temat: Wapniaki
Hm. Z jednej strony - młodzież zawsze stawała okoniem, a z drugiej - inne
czasy. W latach osiemdziesiątych nie nosiło się w Polsce noży, pistoletów i
narkotyków do szkoły, ekstrawagancją było noszenie długich włosów przez
chłopaków, postrzępione dżinsy, agrafka w uchu.
W moim liceum wygłupy polegały na przykład na chodzeniu przez tydzień na czarno
z białymi szalikami po tym, jak polonistka złosliwie nazwała nas zmanierowanymi
młodopolskimi birbantami (!).
I wiecie co? Kilka ładnych lat później stanęłam po drugiej stronie biurka i
trafiłam na... podobną młodzież, tylko w innych czasach. Wtedy miałam już
doświadczenia zza oceanu i widziałam dziwne rzeczy, więc wprowadzenie gimnazjum
i spuszczenie tym samym poziomu oświaty i edukacji o szczebel niżej jakoś mnie
nie zdziwiło, choć zmartwiło bardzo. A licealiści, których uczyłam, zaledwie
kilka lat temu, chodzili na kółko teatralne, urządzali kluby dyskusyjne, a w
ramach psikusów stosowali strajk włoski I nie było to renomowane liceum w
wielkim mieście, tylko położona na uboczu szkółka, w dodatku napiętnowana
posiadaniem dużego budynku, w którym mieściła się podstawówka, a po reformie
gimnazjum z najgorszym elementem z okolicy.
W tej szkole udało mi się realizować projekty unijne, wyjazdy, fantastyczne
wycieczki, klub kinomana, teatr. Ale też dowiedziałam się, że szesnastolatki
umieją przed wycieczką odnaleźć melinę na mieście i kupić 3 litry bimbru w
butelkach PET, że palą Marlboro i LM-y, biorą amfę, piracą oprogramowanie...
Ja w ich wieku... słuchałam metalu, a potem rocka progresywnego, malowałam
dżinsy tuszem, piłam piwo, urządzałam dziekie imprezy, jeździłam na dziwne
koncerty i zjazdy - i byłam normalną nastolatką. Jak oni. Kwestia czasów,
kwestia podejścia, kwestia globalnej wioski. Teraz każda "afera" zostaje
nadmuchana do granic możliwości: ciuchy, alkohol, narkotyki, kocenie itp.
Rozdmuchane, problemy urastają do rangi kultowych zjawisk i stają się wzorem do
naśladowania - zgwałcili koleżankę? My też. Zgnoili chłopaka, topiąc go niemal
w kiblu? My też.
Narzekamy na "dzisiejszą młodzież", bo znamy ją w większości tylko z
sensacyjnych programów w telewizji. I narzekamy, bo boimy się, że nasze dzieci
kiedyś też będą taką młodzieżą...




Temat: Papież o pedofilii wśród księży: Ustalić prawdę
Ciągnie księżulo i radyja deerektor,
kościelny, ministrant jakby był ejektor.
Wyssie, poda konto, jak własnego sprawi,
wśród stada baranów żyje i się bawi!

Gwałt w szkole?
Pamiętacie"wykształciucha" Tomka Jaworskiego i bejsbola?
www.karasmierci.info.pl/warszmloc1997.html
Ktoś czyni propozycje dewiantom , jak na JMW. Rokitę, jak wycieczki z klerykami
do Hamburga, ktoś cały czas ściga wrogów Kaczyńskich nazywając ich wrogami
Polski!
Ktoś wygrał wybory na nazistowskich symbolach zakazanych w Polsce.
Dlaczego nie nakręcili jak uciekał do Wojska Polskiego?
www.youtube.com/watch?v=fCPdo2jd84Y&search=donald%20tusk
Katecheta też nie widział, Wszechpolacy Giertycha zawiesili na jakiś czas
bejsbole i uczą w szkole, są na urzędach!
Nowy projekt szkoły specjalne naziwszaków do nauki bejsbola!
My pijemy piwo Sieg Hail!

Fobie i przykład idzie z góry!

Mordercza kaczomoheroina.

Kaczomoheroina z narodowej beczki.
Dumam czy Śląsk i papież jest poniemiecki?
W doniosłej dla narodu doktorskiej pracy
udowodniłem wam za drodzy rodacy
leninowski swój rodowód poradziecki,
że jak Batiuszka jestem antyniemiecki.
Udowadniam ludu i jak pies zajadle,
wiszę Kaszubowi na aorcie przy gardle.
Łagodnieję, bo przychodzi mi do głowy,
że papież z aortą jest pojanopawłowy,
ma boską władzę i światową ambonę
też jednojajowy, więc da mi koronę!
Przyjmę zakony, aby egzorcyzmami,
rozliczyli układ razem z Rokitami!
Przypuściłem atak na Rokity, Tuski,
dążę po trupach do wadzy jak car ruski!
Szczuję, szkaluję, pluję, zagryźć wy macie,
my wadza jesteśmy mlask i podrze gacie.
„Patrzcie Nelli suszy pranie na szpagacie.
Wiszą POstkomuny, POpaprańców gacie.
Popatrz jak wysoko Marek Burek skacze,
Podrzegacze, podżegacze, podżegacze!”
He, he he !




Temat: Bunt nauczycielki: chcę uczyć, a nie żebrać
Dlaczego jesteś taka podejrzliwa? Jaka w tym jest logika? Dlaczego będąc w tej chwili w Polsce nie mogę wiedzieć, co się dzieje w innych krajach? Na jakiej podstawie "przypuszczasz", że w Belgii jest tak samo, jak w innych krajach? Z TV? Mógłbym tak dalej, ale tego typu dyskusja nie ma sensu. Wymiana zdań jest owocna, jeśli jesteśmy gotowi założyć, że nasz rozmówca nie kłamie na każdym kroku. Otóż wiem z wystarczająco pewnego źródła jaka jest sytuacja w Holandii i we Włoszech. Jestem w stanie też w ciągu kilku godzin zebrać dane na ten temat z Niemiec. Przy czym są to dane oficjalne, nie mam pojęcia, czy w praktyce nie są tam łamane przepisy, ale zakładam, że nie, albo dzieje się tak tylko wyjątkowo. A teraz ad rem.

Zadnej dodatkowej kasy za miedzynarodowe projekty czy
> wycieczki.

Holandia, szkoła średnia (publiczna) w Groningen. Nauczyciel organizujący wymiany międzynarodowe rzeczywiście nie dostaje dodatkowych pieniędzy, ale ma po prostu znaczącą zniżkę pensum. Czyli praktycznie dostaje wynagrodzenie za przygotowanie tej wymiany.
We Włoszech nauczyciel dostaje pełne wynagrodzenie za wycieczki (czyli z nadgodzinami). Ale uwaga - nauczyciele we Włoszech nie dostają wynagrodzenia za wakacje!
Ogólnie oczywiście zarobki nauczycieli są wyższe niż w Polsce, i to nie tylko w skali bezwzględnej (co oczywiste), ale też w relacji np. do przeciętnych wynagrodzeń.Dotyczy to zwłaszcza Holandii, we Włoszech jest gorzej.
Z konspektami to normalna sprawa, to część pracy dydaktycznej, a nie administracyjnej. W Polsce zresztą dyrektorzy niejednokrotnie domagają sie dostarczenia wszystkich konspektów z góry na początku roku.
Przepraszam, ale porada na końcu postu jest kompletnie niedorzeczna. Z badań wynika, że większość nauczycieli w Polsce jest niezadowolona. Co się stanie, jesli wszyscy skorzystają z tej rady? Chyba nie tędy droga, prawda?




Temat: Na Śląskim szlaku
Jankowicka Studzienka to miejsce niezwykłe, także w aspekcie życia współczesnej
wsi. Sanktuarium ożyło nowym blaskiem. Stało się to za przyczyną obecnego
proboszcza i parafian, władz sołectwa i gminy. Przebudowano kaplicę i
odrestaurowano stacje drogi krzyżowej, odnowiono ławki dla wiernych,
wyasfaltowano drogę dojazdową. Przy jankowickich ulicach umieszczono nowe
kierunkowskazy i tablice informacyjne. Ukazało się kilka książek, widokówek i
folderów. Poprzez troskę o Studzienkę miejscowa ludność namacalnie realizuje
swoje tradycyjne śląskie, przywiązanie do pracowitości, porządku i religijności.
Dzięki urokowi i magii tego miejsca we wsi panuje niezwykły duch edukacji
regionalnej w szkołach. Realizowane są programy autorskie wiedzy o regionie.
Uczniowie wydają książki, z sukcesami uczestniczą w turniejach wiedzy o swojej
wsi i regionie. Miejscowe gimnazjum obrało sobie jako swego patrona księdza
Walentego. W czasie nadania imienia szkole, na pamiątkę tego wydarzenia, przy
kościele posadzono nowy dąb - symbol łączności pomiędzy przeszłością i
teraźniejszością. W grupie symbolicznych znaków umieszczonych w krajobrazie
kulturowym wsi znalazły się także: tablica ku czci hrabiego Oppersdorffa -
fundatora kościoła, dzwonnicy z tryptykiem przedstawiającym etapy męczeńskiej
śmierci księdza Walentego, ,, przesiąknięty" modlitwą fragment dawne kaplicy ze
Studzienki. Uczniowie miejscowych szkół dbają o czystość swojego Sanktuarium,
szczególnie w czasie akcji "Sprzątania świata" i "Dnia Ziemi". W czasie
pielgrzymek prezentują swoje sztandary szkolne. W ramach realizacji programu
Ślady przeszłości (CEO Warszawa), uczniowie gimnazjum wybrali projekt
"Studzienka - miejsce niezwykłe", proponując społeczności lokalnej między
innymi: konkursy rysunkowe fotograficzne, teatrzyk kukiełkowy, rajd i bieg na
orientację, scenariusze wycieczek, miniwarsztaty historyczne. Uczestniczyli
także w ogólnopolskiej prezentacji na Zamku Królewskim w Warszawie. Jankowicka
Studzienka to miejsce, w którym działa "Genius loci". Sanktuarium cementuje i
jednoczy miejscową społeczność. W dzisiejszym świecie pieniądza i pogoni za
sukcesem jest miejscem wyciszenia, zadumy i refleksji oraz spotkań z Bogiem.
Przyciąga latem otoczona bujną zielenią lub zimą - zasypana śniegiem, który
znaczy ślady obecności pielgrzymów. Cicha i skromna sprzyja skupieniu i
religijnym przeżyciom, symbolizuje przywiązanie mieszkańców wsi do tradycji.

Norbert Niestolik




Temat: Planowany protest nauczyciuli - wrzesień
Chyba zostanę nauczycielem.
Z postu arkisza wynika, że:
-nic nie trzeba umieć i nie mieć wykształcenia wyższego i
kwalifikacji(wystarczy zawodówka?)
-nie trzeba się doskonalić (wszak od wieków jest zastój techniczny i
naukowy, a dzieci i ich rodzice same z siebie wiedzą, co i jak
działa, jakie są postępy w dziedzinie nauk medycznych czy
przyrodniczych i innych)
-nic nie trzeba robić (nieudacznicy-siedzą, piją kawę, a dzieci same
się uczą pilnie w szkole i w domu pod okiem mądrych rodziców,
a "to", co się szwenda po ulicach, bije nastoletnie dziewczynki, bo
staneły w obronie kota, dewastuje przystanki autobusowe i stadiony,
czy zabija ludzi dla fantazji-to przecież nie chodzi do szkoły,
nauczyciele takich na oczy nie widzą.)
-13,5h pracy w tygodniu-żyć nie umierać! Wiedza i umiejętności same
wchodzą do głowy, dzieciaki same jeżdżą na wycieczki do teatru czy
muzeum, bo po co im opieka 24h/dobę jakichś nieudaczników-można
wynająć ochronę; klasówki, matury i projekty same się sprawdzają w
szkole-bo przecież każdy nauczyciel ma biurko,komputer,papier,
literature fachową (trzeba chyba trochę czytać, hmmm)dyski przenośne
za darmo; wywiadówki z roszczeniowymi rodzicami same się odbywają...
-wakacje, ferie-po prostu rewelacja!
-postrajkuje się od czasu do czasu-znowu wolne.
-I te świetne zarobki! Wszyscy zazdroszą nauczycielom, tylko rząd
jakoś nie może "zagonić" tych młodych, zdolnych do tego zawodu.

Naprawdę zostanę nauczycielem-tylko nie bardzo bym chciała, aby moi
uczniowie tak niepoprawnie i z błędami pisali po polsku.

Pozdrawiam wszystkich moich nauczycieli.




Temat: Polsko-niemiecka współpraca mlodzieży
Dwudziestu pięciu dyrektorów szkół ponadgimnazjalnych z Małopolski i placówek z
Nadrenii Palatynatu spotkało się wczoraj w Zespole Szkół Hotelarsko-
Turystycznych w Zakopanem. Swym przykładem pokazują, że polsko-niemieckie słowa
o współpracy nie są tylko pustym frazesem. Dzięki zaangażowaniu młodzieży,
nauczycieli i dyrekcji szkół stają się codzienną praktyką.

III Forum Dyrektorów Szkół Nadrenii Palatynatu i Małopolski skupiło szefów
placówek, które współpracują ze sobą od kilku lub kilkunastu już lat. - Dawniej
mowa była głównie o wymianie młodzieży, która miała turystyczny charakter. Dziś
następuje zmiana idei - współpraca szkół to realizacja wspólnych projektów na
poziomie dyrektorów, zarządzania szkołami, na poziomie nauczycieli - wymiana
metod kształcenia, nawiązywanie nowych kontaktów partnerskich - podkreśla
starszy wizytator Małopolskiego Kuratorium Oświaty Aniela Kamińska.

- Moje doświadczenie dwudziestoletnie pokazuje, że stereotypów na temat
kontaktów Polaka z Niemcem się nie przełamie rozmowami. Z młodzieżą w ogóle o
tym nie mówimy, bo to nic nie daje, a tylko utrwala panujące stereotypy. Ale
rozwijając partnerstwo szkół, wymianę młodzieży, pogłębiając przyjaźnie,
sprawiamy, że te mity mówiące, że Niemiec nie może być dla Polaka przyjacielem,
znikają - mówi koordynator współpracy ze strony niemieckiej, Hubert
Luszczyński. Wcześniejsze spotkania dyrektorów szkół partnerskich odbywały się
w Niemczech. Dotyczyły rezultatów i perspektyw dalszej współpracy, a także
wychowania ku wartościom. Tegoroczne III Forum Dyrektorów odbywa się pod
hasłem "Jak dyrektor szkoły wspiera nauczyciela w rozwoju zawodowym,
wykorzystując partnerstwo między szkołami". - Jestem po raz pierwszy w
Zakopanem i jestem zachwycony. Wczoraj mieliśmy bardzo udaną wycieczkę, dziś
możemy pracować w grupach nad tym, by nasze szkoły lepiej się rozwijały.
Zakopiańskie III Forum to sukces pod każdym względem - zaznacza dyr. Joachim
Baldus, którego szkoła od 5 lat ma partnerstwo z IX LO w Krakowie.

Organizatorzy III Forum Dyrektorów podkreślają, że wspólny cel wszystkich
uczestników jest jeden - tworzenie po obu stronach granicy polsko-niemieckiej
dobrych szkół. Partnerskie doświadczenia szkół dla uczniów owocować będą w
przyszłości zwielokrotnionymi możliwościami podjęcia lepszej pracy w Europie
(RAV)




Temat: Gimnazjaliści kiepscy w językach
Wobec tego co można zrobić dla poprawy znajomości
Wobec tego co można zrobić dla poprawy znajomości języków obcych
wśród Polaków?
1. Skoncentrować publiczne pieniądze na kształceniu językowym
dopiero od IV klasy szkoły podstawowej (a w razie ich braku lub
niedostatków wykształconych kadr nawet dopiero od I klasy
gimnazjum). Kształcić krócej ale intensywniej.
2. Nauczać początkowo dwóch języków europejskich, a w szkole
średniej wprowadzić trzeci. Każdy język traktować równorzędnie (bez
podziału na obowiązkowy i dodatkowy). Szkoły powinny wprowadzać
takie języki (europejskie), do których znajdują wykwalifikowanych
nauczycieli.
3. Lekcje każdego języka obcego powinny odbywać się w grupach
maksymalnie dziesięcioosobowych, w wymiarze przynajmniej trzech
godzin tygodniowo, przez minimum sześć lat.
4. Egzamin kompetencyjny po gimnazjum powinien sprawdzać także
opanowanie podstaw dwóch języków obcych. Na maturze powinno się
obowiązkowo zdawać dwa języki obce (obok także obowiązkowego języka
ojczystego i matematyki).
5. Należy położyć nacisk na kształcenie metodyczne nauczycieli
języków obcych i na ich zmotywowanie do posługiwania się aktywnymi
metodami kształcenia (oczywiście problemów z kadrami pedagogicznymi
nie rozwiążemy bez zdecydowanej podwyżki płac).
6. Należy uczniów motywować do nauki języków obcych poprzez
organizowanie im sytuacji, w których będą mogli praktycznie
wykorzystywać nabywane kompetencje (międzynarodowa współpraca
szkół, realizacja projektów edukacyjnych, zagraniczne wycieczki i
obozy, itp.).
7. Rozwiązań dla wszelkich problemów edukacyjnych politycy i
urzędnicy powinni szukać w wiedzy psychologicznej, pedagogicznej i
dydaktycznej.




Temat: Nie chcą supermarketu w kinie Świt
Nie chcą supermarketu w kinie Świt
Jeszcze jeden supermarket,spedzanie wolnego czasu z rodzina w
supermarkicie nastepnie posilek w bufecie gastronomicnym,w bydynku
kina Swit.Szkkola tanca pytanie jakiego tanca beda uczyc?Moze
Mandaryna otworzy swoja szkole tanca,fintes club.To ma byc
dzilanosc kulturalna.Ja osobiscie mam sentyment do kina Swit.Czesto
bywalem w kinie Swit ,chodzilem na kofrontacje filmowe.Kino Swit
przegralo z multipleksami to jest prawda,na pocieszenie moze podobna
sytulacja jest w zachoniej Europie USA kina ktore nowoczesne byly 30-
20 lat temu tez przegrywaja z nowoczesnymi multipleksami.Ida do
zamkniecia.A patrzac na kino Swit nie nalerzy sie kierowac tylko
rachunkiem ekonomicznym.Budynek kina Swit to zabytek
socrealizmu,bylo kino od poczatku i niech zostanie.Bez przerubek z
zachowaniem wnetrz.Czy sa w Europie USA kina lat 30,50?Mozna ich
szukac ze swieca.Slad z nich zostal tylko na zdjeciach.Pare mozna
zalesc ale to sa budynki pustosany,lub sa to budynki w dobrym stanie
technicznym ale puste.Jedyne projekty jkaie sa zamienic na
mieszkanie ale sprzeciwiaja sie mocno temu mieszkncy i osoby ktore
pamietaja kino z okresow swietnosci.W Kanadzie miasto Montreal,w
bylym kinie oczywicie z zachowana architektora miesci sie
restlracja,wlasciciel budynek chce sprzedac jest na minusie,glowny
powod to zbyt wielka powirchnia i co za tym idzie spore koszty
utrzymania.Teraz jak Nowa Hute odwiedzaja wycieczki z zachodu po
zwiedzeniu starej czesci Nowej Huty moga zlorzyc wizyte w mieszkaniu
robotniczym i wypic kieliszek wodki zagryzajac ogorkiem.To az sie
prosi wizyta w kinie Swit i projekcja filmu o poczatkach Nowej
Huty.A miedzy czasie niech kino funkcjonuje normalnie projekcja
filmow ambitnych.To co pan prezes Maciejowski ,w ostanich latach
poawaznie inwestowali w Centrum Handlowe Swit,wymiana okien
rynien,remont dachu i instalacji CO ,to byly inwestycje koniecznie i
dobrze ze to zrobili.I na koniec niech kino Swit spowrotem stanie
sie kinem Swit w takim ksztalcie jakim bylo od poczatku od odania w
roku 1953,to zabytek 20 wieku socrealizmu obiekt kulturalny i
supermarkiet.



Temat: Szkoła szkole - kolejne spotkanie
Szkoła szkole - kolejne spotkanie
„SZKOŁA SZKOLE” - SPOTKANIE Z DNIA 29.03.2003

29 marca w Szkole Podstawowej nr 28 w Lublinie odbyły się
warsztaty poświęcone realizacji zadań z zasady IV.
W spotkaniu wzięło udział 19 nauczycieli z następujących
szkół: SP nr 28, SP nr 46 z Lublina, SP 10 z Puław, SP z
Puchaczowa i Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 2 z Chełma ( SP
nr 8, Gimnazjum nr 6).

Nauczycielki z wielkim zaangażowaniem przekazywały informacje
dotyczące realizacji zadań. Powiało optymizmem! Nikt nie
narzekał. Każda z uczestniczek podała kilka pozytywów
wynikających z akcji. „ Szkoła z klasą umożliwia nam pokazanie
naszej pracy w środowisku” – powiedziała Ewa Kożuch z SP 46, „
Wspólna praca w zespołach bardzo zbliża ludzi. Dzieci są bardzo
zaangażowane, odkrywają w sobie pokłady dobra i siły, by nieść
pomoc potrzebującym. Potrafią dawać i czerpią z tego radość” –
mówiły nauczycielki z ZSO nr 2 w Chełmie. „ Widzimy rezultaty,
nasi uczniowie chętnie współpracują, mniej jest rywalizacji” -
Halina Lipińska z SP 28 w Lublinie.
Wskazano także minusy akcji, np.: obciążenie nauczycieli
dodatkową pracą, częste spotkania popołudniowe, nawet w soboty,
pracochłonne sprawozdania i trudności ze zdobyciem środków
finansowych na realizację ciekawych pomysłów.

Panie z ZSO nr 2 w Chełmie z entuzjazmem mówiły o pracy na rzecz
innych. To dzieci rozejrzały się wokół i ustaliły komu należy
pomóc. Wspaniale działa Szkolne Koło Caritas. Dzieci pomagają
starszym i samotnym w gospodarstwie. Odwiedzają pensjonariuszy
Domu Pomocy Społecznej w Nowinach, Domu Dziennego Pobytu w
Chełmie. Prowadzą zbiórki darów i pieniędzy dla dzieci z Domu
Dziecka i Pogotowia Opiekuńczego. Pracują w świetlicy
terapeutycznej, pomagają kolegom ze szkoły w finansowaniu
wycieczek. Długo można wymieniać przedsięwzięcia realizowane
przez ZSO nr 2. Najcenniejsze jest to, że realizacja zadania
Praca na rzecz innych zatacza coraz szersze kręgi. Włączają się
rodzice, firmy, inne szkoły.
SP 46 z Lublina : -„Projekty zespołowe to doskonała metoda pracy
z uczniami, szczególnie przy nauczaniu blokowym i realizacji
ścieżek edukacyjnych. Uczniowie pozytywnie odbierają propozycje
i chętnie podejmują działania”. Projekt „ Nam ta ziemia od
innych droższa” pozwolił rozwinąć i pogłębić wiadomości o
własnym regionie.
SP 10 z Puław: „ Nauczyciele naszej szkoły wybrali projekty.
Małe straszaki papierosiaki to kampania klas młodszych przeciwko
paleniu papierosów. Klasy szóste wydają „ Żywą gazetkę”. Dzieci
gromadzą w zespołach informacje, prezentują się na
comiesięcznych apelach. Nad projektem „ Bliżej Unii
Europejskiej” pracowały zespoły klas od I do VI. Publiczna
prezentacja odbyła się w obecności władz miasta. Szkoła pracuje
nad kolejnym projektem „ Monografia osiedla Kołłątaja”.
SP 28 z Lublina z powodzeniem realizuje dwa wielkie projekty
zespołowe. „ Uczymy współpracy i współdziałania. Zwracamy się ku
wartościom najbliższym sercu Polaka”. Zespoły uczniowskie
przygotowywały Galerię wielkich Polaków. Powstały wernisaże
prac, montaże słowno-muzyczne, audycje radiowe, wieczornice
poezji. Nauczyciele i uczniowie rozwinęli umiejętność działania
zespołowego. Udało się zaangażować około trzystu uczniów.

Okazało się, że mamy sobie tak wiele do powiedzenia! Na
sobotnich warsztatach czasu było za mało, by podzielić się
informacjami, wrażeniami i doświadczeniami. Panowała ciepła i
życzliwa atmosfera. Szkoły solidnie przygotowały się do
spotkania. ZSO nr 2 z Chełma przygotował dużą prezentację i
teczki z informacjami na temat realizacji zadań dla wszystkich
uczestników spotkania. Redakcja Gazety także otrzymała te
materiały. Szkoły deklarowały gotowość podjęcia współpracy.
Pierwszy krok został zrobiony. E.B. SP 28 Lublin
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl



  • Strona 2 z 4 • Znaleziono 135 wyników • 1, 2, 3, 4