Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: programy z fizyki





Temat: czy nie przeraza Was poziom wiedzy mlodziezy?
Bardzo spodobał mi się ten wątek. Uważam że masz bardzo wiele racji. Poziom
niewidzy w naszym społeczeństwie jest porażający. Wina za to niestety jest w
nas samych i w systemie edukacji który ma wpływ na kolejne pokolenia. Te
wszystkie teleturnieje, audiotele, reality show'y, stworzone dla większej
oglądalności, te programy szkolne nastawione faktycznie tylko na 3*Z. Jasne że
zawsze będzie grupa która sama z siebie będzie potrzebowała czegoś więcej, ale
niestety ich odsetek stale spada i dlatego staje się to aż tak rażące.
Kończyłam szkołę dawno a dla wielu z Was pewnie bardzo dawno. Może to ja miałam
szczęście, ale nie wydaje mi się że uczyli mnie wspaniali pedagodzy. Nauczyciel
historii który zamykał klasę na klucz i mówił "teraz będę was uczył prawdziwej
historii, a jak mnie jutro tu nie będzie to znaczy że wśród was jest
donosiciel" i uczył na o Katyniu, zsyłkach, UB - naprawdę na lekcjach.
Szczęśliwie zdałam z nim maturę. A pamiętacie wypowiedź byłego premiera Pawlaka
że on o Katyniu dowiedział się dopiero po 1990 roku, widać na szkoleniach
partyjnych tego nie było.
Nauczycielka rosyjskiego która uczyła nas języka nie na czytankach o Leninie
tylko na Bułchakowie, Okudżawie i Wysockim i wiecie co do dziś posługuję się
tym językiem swobodnie.
Nauczycielka fizyki która potrafiła uczyć tego trudnego przedmiotu z taką pasją
że każdy sam z siebie chciał wiedzieć więcej i sami projektowaliśmy nowe
eksperymenty, a zadania, jaki problem.
Tak więc każdą wiedzę da się sprzedać tak żeby się chciało wiedzieć. Tylko że
teraz jest łatwiej posadzić malca przed TV niech zobaczy setną i tysięczną
ogłupiającą bajkę o pokemonach, niech zapragnie zbierać tazo (co to jest?),
niech nabija kabzę kolejnemu producentowi smażonych ziemniaków. Po co jechać z
dzieckiem do muzeum, poczytać mu książkę jak można go posadzić przed komputerem
niech gra w kolejne zabijanie, a to że autor gry rozminął się z prawdą
historyczną, jakie to ma znaczenie przecież ważne jest że dzieciak nie szlaja
się bez nadzoru, a to że bez nadzoru siedzi godzinami w internecie, no cóż
ważne że starym nie zawraca głowy.
Po co zapisać małolata na koło zainteresowań (naprawdę jeszcze takie jeszcze
są) jak wystarczy dać mu na Brawo albo Dziewczynę dowie się czegoś o życiu
(czytaj sexsie), o modzie (czytaj daj kasę na nowy ciuch).
Wina za taki a nie inny stan rzeczy niestety leży w nas dorosłych, to my nie
nauczyliśmy ich mądrze czytać, pamiętam ja mój mocno już dziś dorosły syn miał
polonistkę która wymagała dokładnego czytania lektury. Objawiało się to tym że
dla tej pani ważne było czy delikwent zapamiętał jakiś szczególik z książki
(np. z której strony wisiał obrazek na ścianie) niż istota i treść książki. Po
chili rozmowy z tym indywiduum przenieśliśmy syna do innej klasy ale
pozostałych ta pani uczyła nadal (mówiło się że ma jakiś układ i nic jej ze
szkoły nie zwolni).
Miałam niedawno sposobność poznać poziom wiedzy ogólnej czternastolatka. Może
inaczej, poziom jego niewiedzy. Jak zobaczyliśmy jak mu szczęka powoli opada
kiedy my z mężem w luźnej rozmowie opowiadaliśmy o różnych ciekawostkach z
historii, również tej najnowszej. Cudem było to że w pewnym momencie zdobył się
na pytania dodatkowe. Kiedy zaczęliśmy go podpytywać "czy w szkole was tego nie
uczą?" padła odpowiedź która nas powaliła - "w szkole nie ma czasu na głupoty,
jest podręcznik i ćwiczenia i koniec, pani czyta podręcznik, zadaje ćwiczenia i
to już jest cała edukacja).
Niestety rację miała Komisja Edukacji Narodowej że "Takie będą Rzeczpospolite
jak jej młodzieży uczenie". A kolejny wynik tego testu zobaczymy już we
wrześniu przy urnach wyborczych.




Temat: Christmas Card From a Hooker in Minneapolis
Christmas Card From a Hooker in Minneapolis
w wersji drukowanej wygląda jakby Tom czekał na Godota sam, bekając. Może
jeszcze na krześle Ionesco?

a tak w ogóle to tym wszystkim rządzi chyba przypadek
tak sobie w niedzielne przedpołudnie koncentrując się na śniadaniu pomyślałem,
że w obecnym czasie jakiegoś ogólnego niezrozumienia ludzie sami stawiają sobie
progi nie do przeskoczenia, kiedy to już na samym starcie nazywają rozmówców
lewakami a w odpowiedzi tamci z kolei ich katolami
albo profesor ksiądz katolicki jezuita zarzuca lewicy, że ta przypisuje
chrzescijanom, że niektóre rytuały przejęli od pogan a(i) sam nazywa tę lewicę
i liberałów neopogaństwem
więc w tej atmosferze krzątania się przy posiłku zapuściłem muzykę. Akurat o
10:14 otwierając drzwi zabrzmiał Rock Is Dead
swoją droga to ostatnio najbardziej podchodzi mi Whiskey, Mystics & Men - taka
mechaniczna szanta na cztery refy (i ma nawet płentę)
wtedy też sobie skonstatowałem, nawiązując do tego braku komunikacji, że
pewnikiem uderzyłby w ten ton Newton ze swoją III zasadą dynamiki, przy
założeniu oczywiście z I zasady, że układ, w którym następuje ruch obiektów
jest nieinercjalny (siła spokoju to to nie jest)
nawiązując do praw fizyki i kumając trochę, że działanie zamrażarek opiera się
na procesie parowania to nie mogę jednak pojąc dlaczego przy prognozach pogody
w Telegazecie TVP jesienią przy temp. 2-9 st.C w rubryce zjawiska stoi: parnie.
Dla mnie do tej pory parno to była letnia duchota w ciepły a wręcz upalny dzień
przy dużej wilgotności. Teraz to może byc chyba raczej mglisto czy wilgotno?

no i ta muzyka se tam pograła a tu słyszę (z innego źródła) o 11:39, że >>Rock
Nie Umarł<< co miało byc poparte odpowiednim utworem, ale jak na ironię płyta
klasyka siadła
może i ten Morrison - chociaż kiedys coś bredził o martwych kotach i martwych
szczurach a do dzis mamy tego mnóstwo - miał jednak troche racji
i żeby było ciekawiej to o 22:14 z tego samego źrodła usłyszałem Inersis
niechybnie przypadek

uwielbiam też wiarygodnych dziennikarzy. Ciekawe czy taki Rolicki to pisze
równie kompetentnie w swojej poważnej gazecie tak jak się zna na sporcie? W
komentarzu wydarzeń dnia minionego głupio by było nie wspomniec o wygranej
Polaków z Belgami. I red. Rolicki, na opinię że taki debiutant Dudka zagrał
niezłego mecza, błyska znajomością rzeczy: - Brat Jerzego Dudka... - To nie ta
Dudka - wytłumaczył mu redaktor prowadzący (a tamten pewnie rozumował w stylu:
ona go wystrychnęła na dudka a on ją wydudkał na strychu)

a może ktoś, np. dr Kruszewicz, wyjaśni dlaczego skoro wyd. 1979 Artia, Praha
to tyt. oryg.: Welcher Vogel Ist Das? - bo mnie wydaje się to cokolwiek dziwne

a skandalem to nie jest, że agenci mają telewizję, tylko ze ja chcę od nich tę
platformę podkupic

aha, jeśli chodzi o programy wypalające to Tom pewnie by wybrał Alkohol 120 a
nie Nerona
a Koźlik jesli się nudzi i nie ma sposobu na życie to niech założy firmę
recyklingową, gdyż według nakazów unijnych mają zniknąc z dachów eternity. I
niech się spieszy, bo nic nie trwa wiecznie






Temat: Sępy...
sendivigius napisał:

> Behemot, nie udawaj ze nie wiesz. Wydatki firm farmaceutycznych na badania to
> nic nie znaczaca pozycja w ich budzetach. Na reklame wydaja dziesiec razy
tyle
> co na badania a i tak do dziedziny badania wrzuca sie na przyklad wymyslenie
> odpowieniej nazwy aby sie dobrze sprzedawala.

To co piszesz to niestety nieprawdy. Np w Mercku wydadki w 2004 15 miliardow
dolarow, budzet na badania 4 miliardy, marketing i cala administracja (w tym
prawnicy) 7 miliardow, koszt materialow 5 miliardow. Podobna struktura jest w
wiekszosci duzych firm.

www.merck.com/finance/annualreport/ar2004/pdf/Merck_2004_AR_FinRev.pdf
Naprawde
> wierzysz ze chemicy w Mercku zarabiaja wiecej niz prawnicy, jesli nie to
> widzisz kto naprawde zarabia pieniadze dla firmy.

Prawnicy wszedzie wiecej zarabiaja od chemikow.

>> Badania naukowe to szlachetna dzialalnosc i dlatego nalezy ja finasowac na
tej
> zasadzie jak muzeum narodowe. Pan Smith ktorego jestes zwolennikiem pisal
swoje
>
> rzeczy w czasach kiedy jeszcze na rozne tematy nie bylo tak duzo wiadomowo,
> czemu wierzysz ekonomiscie z przed setek lat a nie korzystasz z rownie
starego
> podrecznika do fizyki. Proste prawa ekonomii pana Smitha w pewnych dzidzinach
> wygladaja tak jak proby zastosowania mechaniki klasycznej do wyjasnienia
efektu
>
> tunelowego. Medycyna i zdrowie sa jedna z nich, tu nie ma granicznej ceny,
> ludzie wyprzedadza caly majatek zeby zyc. O dziwo, a wlasciwie dla mnie to
> wcale nie dziwne, ze najwieksze sukcesy w ochronie zdrowia maja panstwa
> totalitarne jak Kuba gdzie zadnego rynku nie ma. Zreszta, w imie rynku
> postulujesz ograniczenie rynku czyli wzmocnienie ochrony patentowej. Ja
> natomiast uwazam ze wogole prawa patentowe i tak zwana wlasnosc intelektualna
> powinna zostac zlikwidowana. Jak firma farmaceutyczna ma wiec zarabiac, ano
tak
>
> jak do tej pory, czyli na produkcji i dystrybucji. A jak nie bedzie osiagac
> zyskow nadzwyczajnych z ochrony patentowej to zmieni to tyle ze ze struktura
> bedzie inna. Na przyklad rolnictwo nie produkuje niczego co jest opatentowane
a
>
> istnieje, procedury medyczne na przyklad przeszczep serca nie sa opatentowane
a
>
> szpitale maja sie swietnie i tak dalej. Ten ekstra zysk z praw patentowych
tak
> naprawde odbija sie rykoszetem wlasnie na tobie. Nie byloby ci przyjemniej
> gdyby w twojej dziedzinie pracowalo dziesiec razy tyle osob. Nie pracuje
miedzy
>
> innymi dlatego wlasnie ze prawa patentowe sa i to powoduje wysokie koszty
> wejscia do biznesu a zatem cala dziedzina jest mniejsza nizby byc mogla.

To jest wlasnie przyklad utopii farmaceutyczno-komunistycznej. Przy takim
podejsciu posunelibysmy sie niewiele dalej niz aspiryna czy pencylina.
Gdyby nowy lek powstawalby tak latwo jak sugerujesz, to kraje trzeciego swiata
mialy by wlasne apteki zawalone rodzimymi lekami na HIV i nie bylo by zupelnie
problemow z drogimi preparatami rodem z USA.

Ja znam tez dobry sposob na tanie leki. Mozna by rozwiazac takie instytucje jak
FDA. Dopuscic wszystko do obiegu. Zatrudnic paru zrecznych wmawiaczy i wtedy
zamiast ksenobitykami mozna by skutecznie leczyc HIV wahadelkiem. I byloby jak
na Kubie. Na Kubie jest opieka powszechna i nieodplatna, nie znaczy ze
skuteczna.

Nawiasem mowiac Kuba, prowadzi wlasne programy farmaceutyczne. Tylko na ile sa
one oryginalne a na ile polegaja na prostym kopiowaniu odkryc ''wielkiego
sasiada'' tego nie wiem. A nam chodzi o postep, a nie status quo.

Zupelnie sie tez nie zgadzam, ze prawa patentowe zwiekszaja koszty wejscia do
biznesu czy hamuja zatrudnienie. Jest wrecz odwrotnie. One zmiejszaja ryzyko
inwstycji. To FDA/spoleczenstwo nastawia lekom warunkow, wymagan. Udowodnij to,
udowodnij tamto. A to kosztuje.
A mozna by poswiecic wode i sprzedawac na odpustach. Tanio i ponoc skutecznie.




Temat: Orwell był za cienki, żeby napisać, co dzieje się
Drogi blusie:-)

Wymagań nie ułożyłem na poczekaniu na użytek tej dyskusji.
Były spisane kilka lat temu i stosowane. Znalazłem to w komputerze
i teraz nie zaręczę, czy do uczniów poszło tak, czy jeszcze zmodyfikowane.
Pewne jest, że wiedzieli, że to podwyższenie dotyczy sytuacji
wątpliwej, gdy spełnione są wymagania na ocenę wyższą w sposób
niepełny. Uczniowie to nazywają: ocena się waha.
Uczniowie mają prawo wiedzieś wszystko, co jest do przewidzenia.
Mają prawo wiedzieć kiedy spełniają wymagania na jakąś ocenę
w sposób bezsporny. W sytuacjach spornych musi rozstrzygać nauczyciel.
Chodzi o zminimalizowanie tego obszaru potencjalnych sporów.
Co do średniej, to zapis ten oznacza, że żadna średnia nie będzie
i nie była liczona. Był katalog umiejętności, był on powiązany
z cząstkowymi wynikami rozpoznania. W chwili wystawiania bez trudu
można było odczytać, które umiejętności zostały opanowane i na jakim
poziomie. Zresztą rodzice na wywiadówkach dowiadywali się właśnie czego
konkretnie dziecko nie umie, a co umie, a nie jakie ma numerki. I było
bardzo wielu, którzy chcieli o tym szczegółowo słuchać.
Co do egzaminu to nie było potrzeby. Dzieci do końca miały szansę
przyjść i udowodnić opanowanie czegoś, co wcześniej im nie wychodziło.
Niektórzy mieli zapowiadane wręcz, że do danej oceny brakuje im
zaliczenia tego czy tamtego. Korzystali z tej możliwości. Żona dysponowała
na każdym poziomie zestawem 40-50 kartkówek (bardzo dużo dynamicznych, z
losowanymi danymi i z automatycznie produkowaną ściagawką, więc nie był
to żaden wielki kłopot; delikwenci byli sadzani w kątach w czasie zajęć
dodatkowych lub kółka).
Co do oceny bardzo dobrej, to "twarde" były punkty 109 i 112. Tu wiadomo było
o co chodzi, bo pojawiały się odpowiednie zadania nakierunkowane
na to. Dwa pozostałe były rzeczywiście ocenne, ale raczej nie było sporów
na tym tle. Być może wymaga to dopracowania.
Z szóstką też nie było problemu, bo i tu było zawsze jakieś spektrum zadań
i nie było oczekiwania, że ktoś będzie umiał zrobić je wszystkie, ale,
że będzie takich przynajmniej kika. Były to zadania z typowego poziomu
konkursowego. Szans do wystartowania w konkursach też było sporo - to specyfika
matematyki.

> Co więcej twój punkt 106:"obliczyć jedną z trzech wielkości: droga, czas,
> średnia prędkość, znając dwie pozostałe "
> Domyślam się ,że miało być Obliczyć dowolną z trzech wielkości , a nie jedną
> (jeżeli rozumiesz o co się czepiam jak nie rozumiesz to trudno).

Chyba jednak rzeczywiście się czepiasz:-)

> Otóż wyobraź sobie ,że z tym mają powazne kłopoty dzieciaki z pierwszej
> gimnazjalnej. One poznają wzór na "szybkość" średnią V=S/t i nie potrafią
> obliczać z tego ani S ani t, chyba ,że nauczą się jeszcze dwu wzorów: t= S/V
i
> S=V*t. Matematyczka powiedziała ,że to nie ten etap rozwoju pojęc
> matematycznych i przekształcenia wzorów będą dopiero pod koniec 1 klasy.

No coż. Twoja matematyczka chyba się myli. To najprostszy przykład algebry
praktycznej - zrozumiełej na poziomie konkretów. (Drugi tego typu przykład -
trenowany zwykle już w nauczaniu początkowym to związek pomiędzy ceną
jednostkowa, ilością towaru i ceną za cały towar.)
Jest znacznie prostszy niż niektóre niby-propedeutyczne ćwiczenia serwowane
przez niektóre programy już w trzeciej lub nawet drugiej klasie.
Piszę to w oparciu o całkiem sporą próbkę uczniów. To wymaganie nie
sprawiało dzieciom zbyt wielkich kłopotów.
Warunkiem jest oczywiście, by dzieci rozumiały pojęcia. Zaręczam Ci,
że nauczycielka, będąca absolwentką Wydziału Fizyki UW nie miała akurat
z tym kłopotów. To jeden z przykładów indywidualizacji szczegółowych
wymagań ze wzgledu na kompetencje nauczyciela. Być może inny nauczyciel
mógłby mieć tu kłopot. Z przekazaniem tych prostych pojęć bywa rzeczywiście
różnie. Także w gimnazjum. Jeśli wzór ten jest czysto abstrakcyjny, to
wtedy rzeczywiście jest kłopot.
Być może to miała na myśli Twoja konsultantka.
Tylko wtedy nie ma wogóle większego powodu by wzorem tym się zajmować
w którejkolwiek klasie.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl



  • Strona 4 z 4 • Znaleziono 166 wyników • 1, 2, 3, 4