Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: Projekty domów podhalańskich
Temat: Awantura o "zakopiankę"
Rospudę ominęli, Zakopane też uratujemy
Kolejna burza wokół modernizacji zakopianki. Helsińska Fundacja Praw Człowieka krytykuje Polskę za odwlekanie decyzji w tej sprawie, a protestujący górale tradycyjnie krytykują lokalne władze za brak informacji.
Do końca marca warszawska firma IVV ma przedstawić projekt rozwiązania komunikacyjnych problemów Podhala. Wcześniej Generalna Dyrekcja Dróg i Autostrad wstrzymała prace przy modernizacji zakopianki.
Kilka tygodni temu spotkanie przedstawicieli IVV z władzami Zakopanego zakończyło się małym skandalem. Zainteresowani mieszkańcy musieli wdzierać się na salę siłą, a burmistrz Zakopanego krytykował firmę za przedstawianie różnych wersji modernizacji szosy w zależności od miejsca spotkań.
Teraz do Komisji Gospodarki Komunalnej zakopiańskiej Rady Miasta wpłynęło pismo podpisane przez Adama Bodnera, sekretarza Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Zareagowała ona na prośbę o pomoc jednego z mieszkańców Zakopanego, który od wielu lat żyje w niepewności i czeka na jakiekolwiek decyzje. Jego działka jest teoretycznie zarezerwanoa pod nowa zakopianke. Skutkiem tego jej właściciel nie może remontować domu, ani go na przykład sprzedać.
- Dlaczego wy macie decydować o wszystkim? Rospudę ominęli, to i Zakopane też ominą. Musimy uchronić Zakopane przed zagładą. Nie pozwolimy, aby zamienić nas w Pcim, żeby gość nie widział łąk i owieczek. Nie wyciągnięcie górali za kudły z ich domów – mówiła Józefa Chromik. Wtórowała jej Bożena Gąsienica Byrcyn pytając, czy władze mają zarezerwowane działki dla osób, których domy mają być wyburzone.
Temat: Płazy na dom / technologia - pytanie do experta
Witam
Z żoną zostaliśmy właścicielami pełnych świerkowych płazów 18-tek z częściowo ściętym oflisem.
Mam pytania parę pytań w temacie budowy.
1 .Czy budując dom w okolicy Krakowa trzeba będzie docieplać ściany? (bo w artykule o płazach nie podjęty (nie wykluczony) jest temat docieplania)
2. Czy w momencie jak zastosuje felcowanie płazów (aby poprawić szczelność) to jak wpływa to na jakość wykonania mszenie – czy nie będzie wypadało po jakimś czasie (w porównaniu do tego gdy mszenie jest na „wylot” – wystające elementy mszenia obcinane są od wew. strony)
3. Płazy leżakowały na powietrzu 3 lata a następne 15 lat składowane były pod zadaszeniem – czy nie są za stare ? czy tak długie leżakowanie nie wpływa na ich jakość ? czy po pokryciu konstrukcji dachem potrzebne jest dodatkowy czas aby konstrukcji się „usiadła” (taką oponie już słyszałem)
4. Może ktoś polecić pracownie architektoniczną z rejonu Krakowa lub Podhala która ma doświadczenie w indywidualnych projektach z płazów? (niestety studio51 ma zbyt odległe terminy jak dla nas)
Pozdrawiam i dziekuje za informacje
Temat: Śmiechu warte?????
Kendo,
Fajnie sobie tu piszesz o wolnosci, mam jednka powazne podejrzenia, ze nie masz okazji byc szczesliwym posiadaczem nieruchomosci.
A ja jestem. I powiem Ci jedno, na cene nieruchomosci wplywa w 100 % jej LOKALIZACJA, a co za tym idzie i OTOCZENIE!
To co proponujesz to nie wolnosc a anarchia. KTO w ogole zdecydowalby sie na zakup dzialki pod dom, gdyby nie mial prawnej gwarancji (plan zagospodarowania terenu), ze za plotem nie postawia mu spalarni smieci, albo lakierni samochodowej????
Potrafisz sobie wyobrazic, ze najpierw inwestujesz ciezkie pieniadze w dzialke i dom (z nadzieja na zysk), a to wszystki idzie w kanal, bo sasiad postawil sobie obok fabryke?????
Poza tym, jest cos takiego jak estetyka i styl regionalny. Ja - tu na Pomorzu - nie mam najmniejszej ochoty ogladania domkow w stylu podhalanskim i uwazam, ze gmina ma pelne prawo ingerowac w projekty i wyznaczac dominujacy styl zabudowy.
Za madry to Ty nie jestes widze i na nieruchomosciach sie nie dorobisz.
Prezentujesz prymitywistyczna postawe wielu polskich inwestorow. MOJA ZIEMIA i nic wiecej! Ludzie dbaja tylko o wlasne ogrodki, a reszta za plotem ich nie interesuje. Nie sa na tyle pojetni, by zrozumiec, ze ladne OTOCZENIE nieruchomosci znacznie podniesie jej cene.
Temat: Słowiańskie symbole i nie tylko
W tym celu zacząłem niedawno pewien projekt:
Krakowskie Swarzyce
Swastykę dosyć dokładnie opisuje Wikipedia. http://pl.wikipedia.org/wiki/Swastyka
Dla leniwych zacytuje to, co dotyczy Słowian:
Znak swastyki znany był wśród Słowian, również na ziemiach polskich – zwana dziś swarzycą kojarzona jest z kultem Swaroga. W swej starożytnej roli talizmanu przetrwała na Podhalu, gdzie nazywana jest „krzyżykiem niespodzianym”; w różnych kształtach rzezana lub malowana na belkach stropu i w innych zakamarkach, miała – jako symbol Słońca – płoszyć „złe”, które by chciało się zagnieździć w domu. Można ją zobaczyć m.in. w schronisku Murowaniec na Hali Gąsienicowej, w barierce klatki schodowej.
Mnie natomiast zastanawia dlaczego Wojenie włożyłeś triskel czyli potrójny wir do worka o nazwie "swarzyce"?
Temat: Nie dla nowej "zakopianki"
23.11.2007
Góralskie protesty zatrzymały zakopiankę
KRAKÓW. Górale protestują? W porządku, nie budujemy zakopianki przez Poronin - zapowiada małopolska Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad
W środę małopolski oddział GDDKiA postanowił, że mimo zgody wojewody na wytyczanie przebiegu zakopianki przez Poronin, wycofuje się z tych prac. Bezpośrednią przyczyną są protesty mieszkańców Poronina, którzy dopiero teraz uznali, że dwupasmowa droga zniszczy widok z okien ich pensjonatów. - Jeszcze rok temu wydawało się, że wszystko pójdzie jak z płatka. Mieszkańcy Poronina, których musimy wysiedlić prawie bez wyjątku, zgodzili się na odszkodowania. Również w trakcie konsultacji społecznych nikt nie zgłaszał sprzeciwu wobec przebiegu czy kształtu trasy. Wszystko załamało się po awanturze w Dzianiszu - mówi Zbigniew Rabciak, dyrektor małopolskiego oddziału GDDKiA.
Dzianiszanie oprotestowali rok temu projekt wojewódzkiej drogi, która miała biec przez ich miejscowość. Ich protest zjednoczył środowisko niechętne budowie dróg szybkiego ruchu na terenie Podhala. W efekcie powstała Federacja Obrońców Podhala, która pomaga teraz w organizacji protestu w Poroninie.
W ostatniej miejscowości przed Zakopanem najgłośniej protestują jednak nie ci, których domy mają być zburzone, lecz osoby, które liczyły na zdobywanie klientów dla swoich pensjonatów. Nie chcą się zgodzić na zburzenie płotów na ich posesjach i postawienie tam ekranów dźwiękochłonnych. - Kto zechce się u nas zatrzymać, skoro z okna będzie miał widok na betonową ścianę - mówią zgodnie.
Liczba protestujących jest jednak stosunkowo mała. - Większość mieszkańców Podhala jest zaniepokojona stanowiskiem GDDKiA. Chcieliby, żeby droga powstała jak najszybciej. Dlatego będziemy się starać prowadzić negocjacje. Nie wiem jednak jaki przyniesie to skutek, bo ludzie uważają, że ich oszukaliśmy, nie informując dokładnie, jak ma wyglądać nowa droga - mówi Andrzej Skupień, wicestarosta powiatu tatrzańskiego.
Małopolska GDDKiA zapowiada, że nie powróci do projektowania poronińskiego odcinka nowej zakopianki, jeśli nie powstanie studium komunikacyjne dla całego Podhala i Orawy. - Bez takiego dokumentu górale będą co chwilę wstrzymywać nasze prace. Lokalni samorządowcy muszą wreszcie wspólnie z nimi ustalić, na jaką trasę są skłonni się zgodzić - mówi Rabciak. Podkreśla też, że zaniechanie budowy zakopianki w rejonie Poronina nie przekreśla możliwości szybkiego dojazdu do Zakopanego w przyszłości. Jego zdaniem, gdy powstanie studium, może się okazać, że dwupasmówka między Nowym Targiem a Zakopanem nie jest w ogóle potrzebna.
Bartosz Piłat
Temat: Jak inni czczą pamięć żydowskich sąsiadów?
Jeżeli w Klimontowie znajdzie się ktoś, kto naprawdę zechce doprowadzić do upamiętnienia w jakiejkolwiek formie wielowiekowej obecności mieszkańców narodowości żydowskiej w tym miasteczku, to polecam zapoznanie się z zamieszczoną w "Gazecie Wyborczej" z dnia 3 marca 2008 roku rozmową z Adamem Aptowiczem:"Skoro Niemcy unicestwili społeczność żydowską, niech zapłacą koszty jej upamiętnienia", inicjatorem Związku Żydów Bocheńskich, przedstawicielem Towarzystwa Przyjaźni Izrael-Polska, koordynatorem projektu "Upamiętnienie".
Kliknij i czytaj: http://www.gazetawyborcza.pl/1,76842,4982036.html
Z rozmowy można się dowiedzieć, że w ramach Towarzystwa Przyjaźni Izrael-Polska, powstał projekt "Upamiętnienie", proponujący samorządowcom przygotowanie projektów opieki nad żydowskimi grobami, a rachunek zostanie przedstawiony Niemcom.
Upamiętnienie dotyczy nie tylko grobów, powinny powstać także tablice, pomniki, miejsca pamięci.
Zainteresowanych zachęcam do lektury, ja przytoczę tylko jeden fragment.
Pytanie: Polemizuje Pan z tezami Jana Tomasza Grossa w "Strachu"?
Odpowiedź: -Trudne pytanie. W pierwszych latach po okupacji niewątpliwie antysemityzm szalał. Ojciec ulokował mnie w domu dziecka żydowskiego w Zakopanem. Był drugi taki dom w Rabce. Na obydwa napadły oddziały słynnego "Ognia". Na szczęście starsi chłopcy mieli broń i ich odpędzili. Bohaterzy "Ognia" woleli mordować bezbronnych Żydów.
Bandyta Kuraś ps."Ogień", to ten sam, któremu niedawno prezydent Kaczyński odsłonił pomnik w Zakopanem, a za sprawką którego wiele rodzin na Podhalu opłakuje do dziś swoich bliskich.
MM
Temat: Co z komunikacyjnymi korkami?
W Zakopanem planują tunel pod Krupówkami
źródło: Gazeta Krakowska - 2008/07/21
– Tunel jest potrzebny miastu – mówi burmistrz Janusz Majcher.
Krupówki to najbardziej znana zakopiańska ulica i jednocześnie przyczyna olbrzymich kłopotów komunikacyjnych miasta. Zamknięty dla ruchu samochodowego deptak przecina Zakopane na pół. Każdy, kto chce przejechać przez miasto z zachodu na wschód, jest skazany na stanie w potężnym korku na zabytkowej ul. Kościuszki lub mozolne przeciskanie się przez wąskie uliczki. Władze miasta znalazły na to sposób. Chcą wybudować pod Krupówkami tunel.
– Dzięki niemu można będzie przejechać pod Krupówkami i potem kierować się albo na ul. Kościeliską, albo w stronę Doliny Strążyskiej – mówi burmistrz Zakopanego Janusz Majcher.
Tunel miałby około 50 metrów długości. Szacowany koszt budowy to kilkadziesiąt milionów złotych. Niestety, inwestycja oznaczałaby konieczność zamknięcia Krupówek. Tą wizją przerażeni są mieszkańcy.
– Tu chodzą rocznie miliony ludzi. To nie przejdzie! – łapie się za głowę mieszkający przy Krupówkach Andrzej Giewont. – Krupówki to nasza główna atrakcja. Nie da się ich zamknąć na cały rok – dodaje.
Jest jeszcze jeden problem. Budując drogę od ulicy Kościuszki, dalej tunelem pod Krupówkami w stronę ul. Kościeliskiej, trzeba będzie wyburzyć dwa budynki. – To będzie się zapewne wiązać z protestami – przewiduje Majcher.
Ma rację. Górale słyną z tego, że bronią swojej własności z wielką determinacją. Właśnie z powodu protestów mieszkańców, którzy nie chcą zgodzić się na sprzedaż i wyburzenie ich domów, budowa zakopianki na Podhalu tkwi w martwym punkcie. Dlatego, znając temperamenty swoich wyborców, burmistrz Majcher zastrzega, że budowa tunelu pod Krupówkami to na razie tylko pomysł. – Trzeba się zastanowić nad tym projektem, ale jest on bezwątpienia potrzebny – podkreśla.
Mieszkańców ulic, którymi miałaby przebiegać nowa droga, to nie przekonuje. – Mamy teraz ciszę i spokój – podkreśla Maria Tylkowa z ul. Kościuszki. – A jeżeli zrobią przelotówkę, to ino auta będą pod oknami furczały. Ludziska w życiu się nie zgodzą.
O tym, czy tunel i nowa droga ostatecznie powstaną, zadecydują radni Zakopanego. Burmistrz przedstawi im projekt w ciągu najbliższych dwóch miesięcy. Jeśli rajcy go zaakceptują, przygotowywanie inwestycji ruszy jeszcze w tym roku. I wtedy zaczną się protesty.
Temat: Tor F1 w Krakowie.
Gazeta.pl 11.04.2008
Chcą budować tor Formuły 1 w Krakowie
Przedsiębiorcy z Krakowa chcą budować w mieście profesjonalny tor Formuły 1. Zapewniają, że ich gotowy już projekt spełnia restrykcyjne wymagania organizatorów wyścigów.
Długość - nieco ponad 4 km. Całkowita powierzchnia terenu - 210 ha. Odległość od centrum miasta - 10 km, od autostrady - 1700 m, od lotniska - 8 km autostradą. - Parametry są idealne. A to wszystko w bardzo atrakcyjnym turystycznym mieście, z dobrą infrastrukturą hotelową, restauracyjną. Bardzo niewiele polskich lokalizacji spełnia wyśrubowane kryteria, które są warunkiem do rozgrywania imprez Formuły 1 - podkreśla dr Bogusław Podhalański z Politechniki Krakowskiej (jest też prezesem Inter Projekt Group). To pod jego kierunkiem na PK powstawał projekt toru wyścigowego na krakowskim Pasterniku.
Nie tylko "kubicomania"
Marzenia o torze Formuły 1. ma sporo polskich miast - atmosferę wokół tego sportu podgrzewają ostatnie sukcesy krakowskiego kierowcy F1 Roberta Kubicy. - Wiem, że o torze myśli Warszawa i Poznań, ale przygotowując projekt [autorem jest Filip Gocman], robiliśmy analizy urbanistyczne dla różnych lokalizacji. Kraków i Pasternik wypadają najlepiej. A projekt nie jest efektem krótkiego zachwytu krakowianinem na światowych torach, bo powstał trzy lata temu. Dopiero teraz zaczyna nabierać realniejszych biznesowych kształtów - zaznacza dr Podhalański.
Inwestycją zainteresowało się kilku krakowskich przedsiębiorców. - Budowa takiego obiektu to koszt kilkuset milionów dolarów. Na przykład tor w Bahrajnie kosztował 200 mln dolarów. Taki obiekt jest szansą na doskonałą promocję miasta na całym świecie. A dobrze przygotowany może być bardzo opłacalną inwestycją - przekonuje Artur Wójcicki, przedsiębiorca, pasjonat sportów motorowych. Inny dodaje, że kapitał na realizację projektu może pochodzić zza granicy, z międzynarodowych funduszy inwestycyjnych. Biznes liczy też na pomoc samorządu, bo inwestycja ma "rozwinąć cały region".
Bolidy na poligonie
Czy miasto, które przygotowuje się do organizacji Euro 2012 będzie skłonne pomóc w takiej inwestycji? - Na pewno najważniejszą sprawą są dla nas obiekty, które muszą powstać na Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. I to się nie zmieni. Ale znam projekt krakowskich biznesmenów i jestem przekonana, że nie można go lekceważyć - uważa Grażyna Leja, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. turystyki. - Sprawą interesował się już prezydent. Trzeba rozważyć korzyści dla miasta z takiej inwestycji. Zastanowić się też nad lokalizacją. Znam bowiem tor w Budapeszcie i wiem, jak głośne są to zawody. Ale inicjatywie na pewno trzeba pomóc, choć niekoniecznie finansowo - dodaje.
Teren w Pasterniku należy do wojska (projektanci liczą, że Agencja Mienia Wojskowego będzie mogła przekazać poligon na cele sportowe). W jego otoczeniu działa już supermarket budowlany, ale też - stosunkowo niedaleko - jest kilkanaście domów mieszkalnych i las na terenie parku krajobrazowego. - Ewentualna wycinka niewielu drzew może oczywiście być utrudnieniem, ale liczymy na zmianę przeznaczania tego terenu. Będzie szansa na uratowanie i komercyjne zagospodarowanie pobliskiego fortu - mówi Podhalański.
Projekt krakowskiego toru F1 zakłada budowę kilku trybun (w tym jednej głównej - przy prostej startowej), zaplecza technicznego, medialnego, boksów, parkingów (mogłyby one służyć jako Park&Ride dla miasta), izolacji akustycznej oraz mniejszego toru crossowego.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
Ciekawe, ciekawe
Temat: 1
Przedsiębiorcy z Krakowa chcą budować w mieście profesjonalny tor Formuły 1. Zapewniają, że ich gotowy już projekt spełnia restrykcyjne wymagania organizatorów wyścigów.
Liczba oddanych głosów: 1962
Długość - nieco ponad 4 km. Całkowita powierzchnia terenu - 210 ha. Odległość od centrum miasta - 10 km, od autostrady - 1700 m, od lotniska - 8 km autostradą. - Parametry są idealne. A to wszystko w bardzo atrakcyjnym turystycznym mieście, z dobrą infrastrukturą hotelową, restauracyjną. Bardzo niewiele polskich lokalizacji spełnia wyśrubowane kryteria, które są warunkiem do rozgrywania imprez Formuły 1 - podkreśla dr Bogusław Podhalański z Politechniki Krakowskiej (jest też prezesem Inter Projekt Group). To pod jego kierunkiem na PK powstawał projekt toru wyścigowego na krakowskim Pasterniku.
Nie tylko "kubicomania"
Marzenia o torze Formuły 1. ma sporo polskich miast - atmosferę wokół tego sportu podgrzewają ostatnie sukcesy krakowskiego kierowcy F1 Roberta Kubicy. - Wiem, że o torze myśli Warszawa i Poznań, ale przygotowując projekt [autorem jest Filip Gocman], robiliśmy analizy urbanistyczne dla różnych lokalizacji. Kraków i Pasternik wypadają najlepiej. A projekt nie jest efektem krótkiego zachwytu krakowianinem na światowych torach, bo powstał trzy lata temu. Dopiero teraz zaczyna nabierać realniejszych biznesowych kształtów - zaznacza dr Podhalański.
Inwestycją zainteresowało się kilku krakowskich przedsiębiorców. - Budowa takiego obiektu to koszt kilkuset milionów dolarów. Na przykład tor w Bahrajnie kosztował 200 mln dolarów. Taki obiekt jest szansą na doskonałą promocję miasta na całym świecie. A dobrze przygotowany może być bardzo opłacalną inwestycją - przekonuje Artur Wójcicki, przedsiębiorca, pasjonat sportów motorowych. Inny dodaje, że kapitał na realizację projektu może pochodzić zza granicy, z międzynarodowych funduszy inwestycyjnych. Biznes liczy też na pomoc samorządu, bo inwestycja ma "rozwinąć cały region".
Bolidy na poligonie
Czy miasto, które przygotowuje się do organizacji Euro 2012 będzie skłonne pomóc w takiej inwestycji? - Na pewno najważniejszą sprawą są dla nas obiekty, które muszą powstać na Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. I to się nie zmieni. Ale znam projekt krakowskich biznesmenów i jestem przekonana, że nie można go lekceważyć - uważa Grażyna Leja, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. turystyki. - Sprawą interesował się już prezydent. Trzeba rozważyć korzyści dla miasta z takiej inwestycji. Zastanowić się też nad lokalizacją. Znam bowiem tor w Budapeszcie i wiem, jak głośne są to zawody. Ale inicjatywie na pewno trzeba pomóc, choć niekoniecznie finansowo - dodaje.
Teren w Pasterniku należy do wojska (projektanci liczą, że Agencja Mienia Wojskowego będzie mogła przekazać poligon na cele sportowe). W jego otoczeniu działa już supermarket budowlany, ale też - stosunkowo niedaleko - jest kilkanaście domów mieszkalnych i las na terenie parku krajobrazowego. - Ewentualna wycinka niewielu drzew może oczywiście być utrudnieniem, ale liczymy na zmianę przeznaczania tego terenu. Będzie szansa na uratowanie i komercyjne zagospodarowanie pobliskiego fortu - mówi Podhalański.
Projekt krakowskiego toru F1 zakłada budowę kilku trybun (w tym jednej głównej - przy prostej startowej), zaplecza technicznego, medialnego, boksów, parkingów (mogłyby one służyć jako Park&Ride dla miasta), izolacji akustycznej oraz mniejszego toru crossowego.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków ( http://miasta.gazeta.pl/k...98,5112910.html
Temat: Wywiad w Naj 02.2009
Tutaj:
http://www.kobieta.pl/gwiazdy/wywiady/zobacz/artykul/spotkanie-z-sebastianem-karpielem-bulecka/
Bardzo szarmancki wobec kobiet. Wierzy w miłość. Sebastian Karpiel-Bułecka opowiada o tym, dlaczego występuje w spódnicy i całuje panie w rękę.
Chciał być skoczkiem narciarskim, ale zabrakło mu odwagi. Wybrał studia architektoniczne i muzykę. Nie przypuszczał, że pozna go cała Polska.
Kupiłeś mieszkanie w Warszawie. Jak się czuje góral w stolicy?
Sebastian Karpiel - Bułecka: Miasto rządzi się prawami, które mi nie odpowiadają. Męczy mnie zgiełk i pośpiech. To, że kiedy chcę odwiedzić kumpla, muszę dzwonić trzy dni wcześniej. Nie przekreślam Warszawy, ale z pewnością wrócę na Podhale...
Czyli najlepiej pod Tatrami?
Sebastian Karpiel - Bułecka: Jest jakaś magia tego miejsca. Ludzie malują, rzeźbią, grają, chodzą po górach. Są jacyś inni, może bardziej romantyczni? Przynajmniej tacy są moi znajomi, bo daleki jestem od idealizowania całego Podhala. Istnieje pewien stereotyp górala: pije, bije, nigdy nie płacze, jest uparty i do bólu honorowy.
Jak to naprawdę jest?
Sebastian Karpiel - Bułecka: Z tym piciem to przesada. Wystarczy przejść się ulicami Zakopanego i zobaczyć domy, które tam stoją. Nie da się tego wybudować, pijąc. Chyba że za butelki oddawane do skupu, ale wątpię, żeby się to komuś udało.
Ty też kiedys nie stroniłeś od alkoholu i znajomi martwili się, co z ciebie wyrośnie?
Sebastian Karpiel - Bułecka: Fakt. Fatalnie się zapowiadałem. Graliśmy z chłopakami w knajpach, na weselach, alkohol był zawsze. Spóźniałem się do szkoły, spałem na lekcjach. Straciłem dwa lata i maturę, zamiast w technikum budowlanym, zdawałem w wieczorówce. Ale pozbierałem się. Udało mi się nawet skończyć architekturę.
No a góralskie bójki, honor, upór, twardość?
Sebastian Karpiel - Bułecka: Chyba górale sami o sobie wymyślają takie bajki. Nie biłem się z nikim. Honorowy to chciałbym być, uparty owszem, ale płakać czasem mi się zdarza.
Kiedy ostatnio miałeś łzy w oczach?
Sebastian Karpiel - Bułecka: Gdy Turniej Czterech Skoczni wygrał Wolfgang Loitzl. Był tak szczęśliwy, że udzieliło mi się jego wzruszenie. Jako chłopak marzyłem, żeby skakać, ale mama bała się, że się zabiję. Zapisałem się do klubu po kryjomu i kiedy po raz pierwszy stanąłem na skoczni, wymiękłem.
Wybrałeś architekturę. Masz czas projektować?
Sebastian Karpiel - Bułecka: Właśnie skończyłem projekt domu dla kumpla z zespołu, Wojtka Topy. Lata temu postanowiliśmy go ożenić, wykorzystując góralską tradycję podłazów. Po Wigilii dotarliśmy z chłopakami na posesję jego wybranki. Pod oknem odśpiewaliśmy kilka pieśni. Tak dobrze zareklamowaliśmy Wojtka, że rok później miał wesele. Na razie jako architekt obsługuję przyjaciół z zespołu. Drugi w kolejce jest Bartek Kudasik. Potem pomyślę o sobie. Mnie też by się przydał jakiś fajny góralski domek w Kościelisku.
Dlaczego występujesz na scenie w spódnicy?
Sebastian Karpiel - Bułecka: Bo to elegancki strój. I męski – choćby w Szkocji. Nasza muzyka łączy nurty i kultury. Na DVD, które ukaże się wiosną,oprócz Mateusza Pospieszalskiego czy Ziuta Gralaka zagrają muzycy z Afryki i Kuby.
Poza sceną jesteś tradycjonalistą. Podobno zawsze całujesz kobiety w rękę?
Sebastian Karpiel - Bułecka: Mama wpoiła mi szacunek dla kobiet. Jako dziecko musiałem całować wszystkie sąsiadki i ciocie. To piękny zwyczaj. Szkoda tylko, że panie się wyemancypowały i często im to nie odpowiada.
Ale za to okrzyknęły cię jednym z najprzystojniejszych Polaków.
Sebastian Karpiel - Bułecka: Eee... Opowieści. To nieważne. Trzeba być dobrym, porządnym człowiekiem. Reszta to drugi plan.
OlaCariatyda dnia Śro 19:24, 04 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Temat: WIADOMOśCI
Górale inwestują w geotermię
Ireneusz Dańko
2008-04-13, ostatnia aktualizacja 2008-04-14 11:24
link: http://dom.gazeta.pl/nier...0.html?skad=rss
Po stacjach narciarskich górale wzięli się za budowę basenów z wodą geotermalną. Kilka dni temu otwarto nowy kompleks termalny w Szaflarach. Następne szykują się w Bukowinie, Białce Tatrzańskiej i Witowie.
- Wody geotermalne to szansa dla Podhala. Aby zatrzymać turystów, którzy masowo wyjeżdżają do cieplic na Słowacji i Węgrzech, trzeba je mieć u siebie - mówi Wojciech Ignacok, prezes Geotermii Podhalańskiej. Jego firma od ponad roku dostarcza gorącą wodę z własnych odwiertów do zakopiańskiego aquaparku i basenu na Polanie Szymoszkowej. Ostatnio uzyskała kolejnego odbiorcę w Szaflarach. Właśnie tam - 150 m od zakopianki - otwarto przed tygodniem nowy kompleks geotermalny. Jako pierwszy na Podhalu w 100 proc. wykorzystuje gorące źródła do ogrzewania budynków i kąpieli. Pod nazwą Termy Podhalańskie kryją się cztery nieduże baseny (najgłębszy do 1,2 m) z zapleczem zabiegowo-rekreacyjnym. Właścicielem jest spółka Kurort założona przez Józefa Pawlikowskiego-Bulcyka, właściciela znanej firmy budowlanej na Podhalu. Obok planuje się budowę hotelu i spa.
- Temperatura wody na wypływie z odwiertu w Bańskiej Niżnej sięga 86 stopni Celsjusza. Trzeba ją schładzać o ponad połowę, zanim trafi do niecki w Szaflarach - wyjaśnia prezes Ignacok.
Góralska sauna
Szaflarski projekt to liliput przy inwestycji w Bukowinie Tatrzańskiej. Na dawnym stadionie, gdzie odbywał się Karnawał Góralski, powstają od roku Bukowiańskie Termy, czyli jeden z największych kompleksów geotermalnych w Europie. W stanie surowym są już wszystkie zabudowania i niecki. Przyjęcie pierwszych gości zaplanowano przed świętami Bożego Narodzenia. - Same góry już nie wystarczą turystom. Ileż można chodzić w tłumie do Morskiego Oka? - uzasadnia projekt Edward Kuchta, współwłaściciel miejscowego salonu samochodowego i członek zarządu spółki budującej termy w Bukowinie. Firmę założyło kilkudziesięciu mieszkańców. Z kredytem bankowym wyłożą na budowę ok. 60 mln zł. Cały obiekt zajmie ok. 4 ha. Jednocześnie przyjmie 2,5 tys. osób. Powierzchnia 12 basenów (krytych i otwartych) wyniesie ok. 2,6 tys. m kw. (dwa razy więcej niż w zakopiańskim aquaparku). W następnym etapie zaplanowano obok czterogwiazdkowy hotel.
- Nasz ośrodek nie będzie zwykłym aquaparkiem, lecz miejscem relaksacyjno-rekreacyjnym. Wypływ z odwiertu gwarantuje nam pełną samowystarczalność - dodaje Kuchta, reklamując już teraz takie regionalne atrakcje, jak góralska sauna czy kąpiele w drewnianych beczkach.
Innowacyjne termy
Nie mniej okazale zapowiada się podobna inwestycja w Białce Tatrzańskiej. Tam również skrzyknęła się część mieszkańców, aby wykorzystać geotermalne źródła. W realizację projektu chcą włączyć zewnętrznych inwestorów i fundusze europejskie. Przedsięwzięcie pilotuje Paweł Dziubasik, właściciel znanego ośrodka narciarskiego i pensjonatu Bania. Szczegółów nie ujawnia przed ukończeniem biznesplanu. Zastrzega jedynie, że będzie to "innowacyjny" projekt. - Czekamy na pozwolenie budowlane. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, to obiekt będzie gotowy w 2010 roku - zapewnia Dziubasik. Kategorycznie zaprzecza, aby wzorował się na sąsiedniej Bukowinie. - Mieliśmy ten pomysł, zanim cokolwiek zrobili w Bukowinie. Nasz klient chce mieć po prostu różnorodną ofertę, a jeśli będzie więcej propozycji spędzenia wolnego czasu, to tym lepiej - dodaje.
Najmniej zaawansowany jest geotermalny projekt w Witowie. Miejscowa spółka Cieplice Witowskie chce stworzyć miasteczko wodne na granicy gmin Kościelisko i Czarny Dunajec. Na razie pozyskała ok. 2 ha ziemi. Inwestycję blokuje brak zgody na dzierżawę części właścicieli działek. Wstępna koncepcja zakłada budowę 1700 m kw. basenów z temperaturą wody 36-39 stopni Celsjusza. W piątek rozpoczęła się w Czarnym Dunajcu procedura zmiany miejscowego planu zagospodarowania, aby dopuszczał geotermalną inwestycję.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
Źródło: GazetaDom.pl
Temat: Awantura o "zakopiankę"
Awantura o "zakopiankę"*
Górale z Poronina zgodzą się na tunel
źródło: Gazeta Krakowska - 2008/02/02)
Projekt tunelu w Poroninie zakłada, że droga pobiegnie pod ziemią równolegle do tunelu kolejowego. Można by uniknąć wyburzeń budynków. Koszt byłby taki jak przy budowie estakady.
Przebudowa zakopianki jest absolutnie konieczna – mówią zgodnym chórem wszyscy na Podhalu. Najbardziej zapalny punkt – Poronin, też chce nowej drogi. Nie chcą tam jednak wielkich, betonowych estakad z ekranami i wyburzeń domów, ale drogi poprowadzonej podziemnym tunelem, obok tunelu kolejowego. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad mówi, że 9 lat temu proponowano tunel, ale górale wówczas protestowali przeciwko takiemu rozwiązaniu.
Pomysł wykonania drogi tunelem podziemnym przez Poronin wypłynął ponownie po tym, jak architekt, inżynier Andrzej Chowaniec-Rybka, opracował projekt takiego rozwiązania.
– Głównym założeniem jest tranzyt bezkolizyjny w podziemnym tunelu – wyjaśnia projektant. – Przez Poronin biegłby podziemny tunel drogowy długości około 500 metrów. Równolegle do niego przebiegałby tunel kolejowy długości około 2-2,5 kilometra. W miejscu obecnych skrzyżowań, które prowadzą do Zębu i do Bukowiny Tatrzańskiej, powstałyby dwa ronda.
– Takie rozwiązanie całkowicie wyklucza jakiekolwiek wyburzenia – podkreśla Andrzej Chowaniec-Rybka. – Pod warunkiem, że „kolej” i „drogi” dokonają korekty swoich terenów, a miejscami je połączą. Koszty wykonania takiego tunelu nie byłyby ogromne. Według wstępnych wyliczeń wybudowanie 1 metra tunelu to koszt porównywalny z 1metrem estakady.
– Tunel wykonany byłby metodą odkrywkową, czyli po prostu koparka wykopałaby dziurę w ziemi, tunel zostałby odpowiednio zabezpieczony i tyle – wyjaśnia architekt.
Co chyba najważniejsze, nowy projekt popierają mieszkańcy Poronina. – My nie jesteśmy przeciwni nowej zakopiance. Chcemy drogi przebudowanej, a nie rozbudowanej – mówi Józefa Majerczyk-Chromik z Poronina.
Projekt tunelu przez Poronin był konsultowany ze specjalistami z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Analizował go m.in. rektor uczelni, prof. dr hab. inż. Antoni Tajduś. Naukowcy pomysł uznali za bardzo dobry podkreślając przy tym, że koszt jego wykonania będzie porównywalny z budową estakady.
Federacja Obrony Podhala, która protestuje przeciwko czterem pasom przez Podhale i wyburzeniom domów pod nową drogę, złożyła projekt w Urzędzie Gminy Poronin. Gminna komisja urbanistyki, a następnie radni Poronina zaakceptowali projekt. Z podpisem wójta trafił on do Urzędu Marszałkowskiego.
Magdalena Chacaga, rzecznik prasowy krakowskiego oddziału GDDKiA, twierdzi, że również oni rozważali pomysł tunelu drogowego. – Gdy przedłożyliśmy taki pomysł, został on utrącony. Od tamtej pory zapomnieliśmy o tunelach i zajęliśmy się estakadą – wyjaśnia Magdalena Chacaga. Jak mówi, wówczas ludzie w Poroninie obawiali się, że wody gruntowe znikną.
Z kolei mieszkańcy Poronina twierdzą, że nigdy wcześniej nie słyszeli o takiej propozycji.
– Dla nas temat drogi na tym odcinku jest na razie zawieszony. Najpierw zaczekamy na studium transportu dla Podhala – wyjaśnia Chacaga.
Zakopianka wzbudza wiele emocji i to nie tylko wśród górali. Poglądy federacji poparła np. córka premiera Donalda Tuska – Katarzyna Tusk. Kilka tygodni temu stała się członkiem federacji. – Przystąpiła do nas, ale to nie oznacza, że chcemy, aby w jakiś sposób wpływała na premiera. Wiele znanych osób popiera nas – zaznacza Majerczyk-Chromik.
Temat: Góralska Rospuda
Polskapresse 08:46
Górale powiedzieli "dość"! Bunt, który wybuchł w Dzianiszu przeciwko budowie autostrady przecinającej ich wieś, zaczyna powoli rozszerzać się i na inne miejscowości Podhala.
Mieszkańcy kilku podtatrzańskich gmin postanowili połączyć swe siły. Utworzyli Federację Komitetów Protestacyjnych ratowania Podhala z siedzibą w Szaflarach, w skład której weszły komitety z: Białego Dunajca, Szaflar, Dzianisza, Witowa, Poronina, Stowarzyszenie na Rzecz Obrony Pardałówki i Antałówki Ojcowizna, Szkolna–Zakopane, Bańska. Sprawa się rozrasta! Będą jaja w całej Polsce, bo już się z nami skomunikowali ludzie mający ten sam problem, co my, którym minister Szyszko chce wybudować obwodnicę dla Warszawy – mówi Wojciech Biernacki z Dzianisza, rzecznik Federacji. Nie jesteśmy przeciwko budowaniu autostrad, ale nie po naszych domach! Nie chodzi o politykę, ale nie chcemy, by nam życie niszczyli.
Powołana Federacja ma przede wszystkim na celu obronę Podhala przed inwestycjami, które zdaniem mieszkańców szkodzą środowisku naturalnemu. Komitety postanowiły podjąć wspólne działania dla uratowania Podhala przed dewastacją szalonymi pomysłami zaasfaltowania ostatniej takiej krainy w Polsce – wyjaśniają inicjatorzy powołania Federacji. Federacja Komitetów uważa jednocześnie, że jedynym celem projektowania studiów drogowych w rejonie Podhala jest bezprawne wywłaszczenia ludzi z ich mienia i ziem. Federacja dołoży wszelkich starań w celu zapobieżenia katastrofie przyrodniczej i społecznej Podhala.
Nie możemy odpuścić złodziejstwa, które przybrało już takie rozmiary, że ludzkie pojęcie przechodzi! – oburza się Wojciech Biernacki. Musimy się bronić. Połączenie sił w Federację to naszym zdaniem w tej chwili jedyna szansa obrony. Będzie u nas druga, duża Rospuda! Na pierwsze robocze spotkanie, na którym zapadła decyzja o powołaniu federacji, przyszło 50 osób z różnych komitetów protestujących m.in. przeciwko zakopiance (a raczej złym projektom jej przebiegu), przeciwko budowie przez deweloperów wielkich blokowisk, przeciwko obwodnicy dla Zakopanego.
Jednocześnie Federacja próbuje zainteresować swoją sprawą parlamentarzystów, rząd, prezydenta. "Lobby biznesowo–samorządowe próbuje zawłaszczyć ziemię górali pod budowę apartamentowców, wyciągów i szeroko rozumianą infrastrukturę drogową" – czytamy w piśmie wysłanym do polityków. "Nie są respektowane podstawowe prawa obywatelskie. Zdajemy sobie sprawę, jak ogromne pieniądze stoją za tymi inwestycjami, ale jesteśmy przekonani, że mamy niezbywalne prawo decydowania o swojej przyszłości i przyszłości swojej ziemi".
Halina Kraczyńska
ŹRÓDŁO
Temat: Pinkwartoptikon, czyli felietony Macieja Pinkwarta
Ulica Pana Marszałka
Miało już Zakopane swoją ulicę Marszałkowską (dziś: Kościuszki), wytyczoną z początkiem XIX wieku, kiedy to swoja zakopiańską przygodę rozpoczął późniejszy marszałek Józef Piłsudski. Klimat miasteczka pod Giewontem sprzyjał rozwojowi myśli socjalistycznej i „Ziuk” – jak go nazywano – chętnie uczestniczył tu w naradach i spotkaniach polskiej lewicy. Nic więc dziwnego, że pamiętano go dobrze, a nadanie jego imienia ulicy prowadzącej od Krupówek do skoczni na Krokwi nie było tylko aktem powszechnego w tamtych czasach wazeliniarstwa, lecz także skwitowaniem autentycznych związków Piłsudskiego z Zakopanem.
Zanim to jednak nastąpiło, krótka i wąska początkowo uliczka zaczęła powstawać w tym miejscu przed I wojną światową, niejako „przez pączkowanie” od Krupówek. Domy, stawiane tutaj określano początkowo jak stojące przy „Krupówkach za Wodą”, albo „Za Foluszowym”, co wychodziło na jedno. Sytuacja zmieniła się radykalnie w 1925 r., kiedy to za sprawą Karola Stryjeńskiego powstała skocznia na północnym stoku Krokwi. Dojście do niej, prowadzące początkowo od ulicy Chałubińskiego było odległe i niewygodne, więc powstała potrzeba wytyczenia wygodnej ulicy spacerowej. Projekt w 1926 roku zrobił Karol Stryjeński, a już rok później ulica była wytyczona. W 1928 r. otrzymała imię marszałka Józefa Piłsudskiego. Od czasów pierwszych urządzanych w Zakopanem Narciarskich Mistrzostw Świata FIS w 1929 r. stała się popularną ulicą spacerową. Przed FIS-em w 1939 r. zasklepiono płynący w tym miejscu potok Foluszowy, a poprzecznie do Krupówek i ul. Piłsudskiego poprowadzono kolejną przecznicę, którą najpierw nazwano ulicą Do Parku (bo prowadziła do parku miejskiego), a potem – Staszica.
W czasie okupacji Niemcy zmienili nazwę „ul. Piłsudskiego” na ulicę Skoczniową, a po wojnie na krótko powróciła dawna nazwa, ale PRL nie mogła tego długo tolerować i w 1949 roku władze Zakopanego przechrzciły ją na ulicę 15 Grudnia, co miało upamiętnić datę powołania w 1948 r. PZPR. Nazwę tę zlikwidowano w 1989 r., przywracając ulicy imię marszałka Piłsudskiego. Obecny, nowoczesny charakter otrzymała ulica w 1961 r. w czasie przygotowań do kolejnych Mistrzostw Świata FIS, rozgrywanych w Zakopanem w 1962 r. Wtedy też powstała większa część zabudowy.
Tak czy inaczej, w tym miejscu rozpoczyna się może najładniejsza aleja spacerowa Zakopanego, na co dzień pełna ludzi, a w dniach zawodów narciarskich zatłoczona bardziej niż Krupówki. Przy skrzyżowaniu z deptakiem, w okolicach tzw. oczka wodnego wielu turystów fotografuje piękny widok na grupę Tatr Wysokich od Świnicy po Granaty, z wybijającym się na pierwszym planie strzelistym Kościelcem. Inna rzecz, że dłuższe przebywanie w tym miejscu jest raczej niewskazane, bo na początku ulicy Piłsudskiego znajduje się najstarsza zakopiańska stacja benzynowa. Wybudowano ją wraz z pierwszym w Zakopanem dworcem autobusowym w 1926 r., a inwestorem była założona cztery lata wcześniej Zakopiańska Spółka Samochodowa. W połowie lat 20-tych XX w. Spółka zorganizowała sieć połączeń autobusowych na Podhalu, utrzymywała też stałą komunikację z Krakowem, Morskim Okiem i uzdrowiskami podtatrzańskimi na Słowacji. Dysponowała własnymi garażami i warsztatami na Kamieńcu, a także dworcami autobusowymi: w l. 1926-30 właśnie tutaj, koło restauracji Karpowicza, a od 1929 r. aż do lat powojennych - przy ul. Kościuszki.
Jednym z bardziej interesujących budynków w dolnej części ulicy jest postmodernistyczny hotel „Daglezja” (Piłsudskiego 14), wybudowany na miejscu dawnego Domu Wypoczynkowego ZREMB, który w 1992 r. został kupiony przez Bank PKO BP, który przebudował go całkowicie wg projektu Zenona Remi w 2001 r. Po tej samej stronie, nieco wyżej (Piłsudskiego 20) usytuowany jest największy z trzech zakopiańskich obiektów Funduszu Wczasów Pracowniczych – Ośrodka Wypoczynkowo-Konferencyjnego „Hyrny”. Jako dom wczasowy został oddany do użytku w 1970 r., wg projektu krakowskich architektów Zygmunta Miecznikowskiego, Stanisława Miroszewskiego i Tadeusza Suwaja. Wnętrza projektowała Irena Zaleśna. Obecnie, po licznych modernizacjach jest to nowoczesny obiekt nastawiony na obsługę indywidualnego ruchu turystycznego oraz zjazdów i konferencji. Ma 244 miejsca w 124 pokojach, kilka sal konferencyjnych i centrum odnowy biologicznej.
Maciej Pinkwart
Temat: kontrowersyjne wywłaszczenie
Podano za www.obywatel.org.pl
O sprawie byłego dyrektora TPN ostanio było dość głośno w mediach.
Co wy na to?
"Rodzina byłego dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego, Wojciecha Gąsienicy-Byrcyna, zaproponowała negocjacje w sprawie udostępnienia Gubałówki narciarzom. Tymczasem posłowie pracują nad ustawą, która interesy narciarzy i branży turystycznej stawia ponad prawem własności i wymogami ochrony przyrody.
Przypomnijmy: Na skutek protestu rodziny Gąsieniców-Byrcynów, do której należy kilka działek na stoku Gubałówki w Zakopanem, Polskie Koleje Liniowe zawiesiły kursowanie kolejki linowo-terenowej. Upór Byrcyna w obronie polskiej przyrody doprowadza do wściekłości turystów i żyjących z nich górali, którzy obrzucili jego dom śnieżkami, a jego samego - wyzwiskami.
– „PKL celowo zamknęły kolejkę, żeby skierować gniew narciarzy i zakopiańczyków przeciw Byrcynom i wywrzeć presję” – tłumaczył „Życiu Warszawy” dziennikarz „Tygodnika Podhalańskiego” Jerzy Jurecki, który kiedyś mediował między PKL a właścicielami gruntów. Firma traci nerwy, gdyż prawo stoi po stronie byłego dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego. W kwietniu zakopiański sąd nakazał PKL usunąć położoną na terenach Byrcynów bez ich wiedzy rurę doprowadzającą wodę do armatek naśnieżających trasę oraz wydać działki do wyłącznej dyspozycji rodziny.
Nie mogąc wygrać z Byrcynem w inny sposób, PKL próbuje zmiany prawa. Firma zleciła jednej z krakowskich kancelarii przygotowanie projektu Prawa górskiego, które umożliwiałby wywłaszczanie właścicieli gruntów blokujących stoki narciarskie. – „Propozycja powinna być pilnie rozpatrzona przez parlament” – przekonuje Andrzej Laszczyk, prezes PKL.
Zgodnie z projektem, w przypadku, gdyby właściciel nie zgadzał się oddać potrzebnych terenów, gmina miałaby prawo je przejąć i oddać konkretnym inwestorom, którzy część zysków odprowadzaliby do jej kasy. Podstawą pozbawienia prawa własności byłyby więc cele publiczne. Ponieważ może być trudno przeforsować ustawę w proponowanym kształcie, PKL ma plan minimum: przygotowanie „węższej” ustawy – Prawo do śniegu. Miałaby ona koncentrować się na budowie wodociągów dla armatek i korzystaniu z terenów zjazdowych.
Tymczasem wczoraj, jak pisze „Gazeta Krakowska”, niespodziewanie Wojciech Gąsienica-Byrcyn ogłosił specjalne oświadczenie. Wyraża w nim zgodę na negocjacje – jednak tylko w wypadku, gdy Polskie Koleje Linowe w Zakopanem dotrzymają postanowień wyroku sądowego w sprawie nielegalnych inwestycji na jego gruntach. – „Powinniśmy usiąść do rozmów pod warunkiem wykonania wyroku sądu jaki został nałożony na Polskie Koleje Linowe oraz z poszanowaniem prawa Rzeczpospolitej Polskiej przez tę firmę. Nasza ostrożność jest podyktowana wieloletnimi doświadczeniami z nią, w których byliśmy świadkami łamania prawa i krzywdzenia wielu rodzin zamieszkałych na tym terenie. Pragniemy również zauważyć, że unieruchomienie kolejki na Gubałówkę - o którym mówi PKL - jest chwytem propagandowym mającym na celu skłócenie lokalnej społeczności. Naprawdę tak nie można. PKL tworzy klimat do szerzenia bezprawia, czego efektem było np. najście agresywnej młodzieży na nasz dom. Opluwano nasze okna, zepsuto dzwonek. Używano obelżywych słów. Taka postawa PKL nie sprzyja porozumieniu. Postawa nagonki. Dla dobra Zakopanego wykażemy na pewno maksimum dobrej woli i podejmiemy rozmowy. Ale nasza dobra wola ma swoje granice. Chciałbym żeby jednostka tak potężna postępowała zgodnie z prawem” – napisał Byrcyn w swoim oświadczeniu.
Abstrahując od lokalnego, zakopiańskiego konfliktu, ciekawy jest problem bezczelności lobby narciarskiego, które uważa, że dla ich prywatnych zysków państwo powinno przygotować i wdrożyć przepisy pozwalające wywłaszczyć ludzi z ich własności. Gdyby chodziło o cele faktycznie publiczne i ważne, np. teren pod wodociąg czy linię energetyczną na potrzeby osiedla czy miejscowości, to można się zastanawiać nad formami pogodzenia własności prywatnej i interesu publicznego. Jednak w kraju, w którym do dziś toczy się debaty o wywłaszczeniu 60 lat temu ziemian i kamieniczników, których majątek – przyznajmy to uczciwie, choć same metody komunistów nam się nie podobają – niejednokrotnie przeznaczano na ważne potrzeby społeczne, nie powinno być nawet mowy o tym, żeby ludzi wywłaszczać z ich własności po to, aby kilku facetów mogło zarobić forsę na obsłudze wyciągu, a kilku innych jeździło sobie na nartach. "
Temat: Ci panowie na budowie
.....
.....Ci panowie na budowie
.....=====================
.....
.....
.....
.....Wśród wielu mitów w naszym kawałku kontynentu funkcjonuje także i ten, że
do zbudowania dachu należy nająć górala.
.....
.....
.....
.....Górali importuje się w tym celu z gór, z tym że czasami są to góry całkiem
nizinne. W dzisiejszych czasach górale mieszkają bowiem tam gdzie ostatnio
zapili, albo gdzie zrobili to ich przodkowie. Pociągi pełne górali tną mapę
wzdłuż i wszerz. Mijają się na tych samych skrzyżowaniach co węglarki: do Portu
Północnego jedzie na eksport ofiarnie dotowane "czarne złoto" ze Śląska, a w
przeciwną stronę podąża znacznie odeń tańsze 'carbo' z RPA. Węgiel jest
zakropiony na biało żeby nie wyparował, a górale zakrapiają za okrągło przez co
parują z rzadka.
.....Mit o ciesielskich umiejętnościach górali narodził się zapewne z powodu
istnienia na Podhalu kilku drewnianych kościołów. W osiemnastym wieku
wybudowali je tam śląscy osadnicy, co z racji wyznania woleli być poddanymi
cesarza Austrii niż króla Prus. Byli heteroseksualnymi rolnikami, ale z czasem
jakoś przywykli do owieczek. Góralstwo praktykowali po swojemu - stawiali
zapamiętane z rodzinnych stron wysokie gotyckie dachy i bardzo się dziwili, że
im je ciągle zrywa halny.
.....Potem była młodopolska chłopomania i różne inne następstwa nadużywania
opiatów. Napędzane absyntem wesołe towarzystwo tak namieszało tubylcom w
głowach, że nawet socjaliści narodowi (z NSDAP) dali się potem nabrać
na 'goralenfolk', a socjaliści międzynarodowi (z PZPR) mniej niż w innych
rejonach kraju czopowali wydawanie paszportów do Jackowa. Ostatnim zwolennikiem
teorii o wyjątkowości górali jest biały niedźwiedź ,'thalarcticos maritinius',
gatunek polarnego drapieżnika występujący w swej naturalnej niszy ekologicznej,
którą dość nieoczekiwanie jest ulica Krupówki w Zakopanym.
.....Obecnie górale zaludniają rozmaite budowy, gdzie stanowią podstawową
jednostkę operacyjną, składającą się z dwóch rąk i obwodu sterującego, ukrytego
pod berecikiem z antenką. Nigdy nie stosują taśmy mierniczej, węgielnicy ani
pionu, ponieważ wszystkie te precyzyjne instrumenty mają już od razu "w oku".
Pręty zbrojeniowe gną na kancie schodów, futryny wpasowują kopniakami a zawiasy
prostują "z główki". Za to kaloryfery instalują przy użyciu kilofa.
.....Najskuteczniejsi są jednak w konstruowaniu więźby dachowej. Nawet
najbardziej skomplikowane zaciosy na krokwiach wyrzynają piłą łańcuchową,
trzymaną jedną ręką. Bo drugą trzymają się tejże krokwi, żeby im się nie
wymskła. Albo żeby oni nie wymskli się jej. Narzędzie do przerabiania
amazońskiej dżungli na pola uprawne z dokładnością do trzech hektarów, im służy
do precyzyjnego odwzorowywania architektonicznego projektu w rzeczywistość.
Siedzą okrakiem na belkach, które właśnie tną - gdyby mieli ogony, zwisaliby na
nich od spodu. Rutyna. Robią to wszystko od ręki i od pokoleń.
.....Ale kiedy zjawia się inwestor, czyli ktoś kto za ten cały kram płaci, dom
jest już gładko otynkowany i przykryty piękną blachodachówką w kolorze
Rewolucji Październikowej. Wygląda jak z reklamy proszku do prania, trudno mu
więc cokolwiek zarzucić. Albo jak dobrze uszminkowany nieboszczyk - chociaż
sztywny lecz zażywny.
.....I wszystko byłoby cacy, gdyby całość stała na Saharze, gdzie nie groziłby
jej opad czegokolwiek, a już zwłaszcza wody. Gdy jednak wzdłuż kominów ścieka
sobie wesoło deszczówka, a kałuże w kątach ścian uprzejmie torują drogę dla
współlokatora grzyba, górale-akrobaci są już daleko. Pracują gdzie indziej,
nazywają się inaczej i mieszkają w innych górach. I całkowicie tracą
umiejętność odbierania telefonów.
.....
.....Inwestorowi pozostaje tylko pamiątkowa wizytówka: Zakład Remontowo-
Budowlany, Czesław Deja, Pyzówka, ul. Podhalańska 27, 018 27-51-023
.....
.....
.....Z uprzejmymi pozdrowieniami
.....
.....------
.....Zmrogg
.....
Temat: Co myślicie o "Kórniczaninie"?
Rozumiem że Rzeczpospolitej i innym dużym wydawcom zależy na wykończeniu małych lokalnych gazet.
ale z jednym zdaniem się zgodzę:
Dziennikarze mają patrzeć władzy na ręce. A w takich gazetach jest na odwrót
źródło http://www.rp.pl/artykul/224357.html
Jaka jest nasza gazeta każdy widzi.
poniżej artykuł.
Koniec gazetek burmistrzów?
Izabela Kacprzak 25-11-2008, ostatnia aktualizacja 25-11-2008 04:01
Zakaz wydawania czasopism przez samorządy: za takim pomysłem opowiadają się Izba Wydawców Prasy oraz niektórzy parlamentarzyści. Własne gazety wydaje dziś prawie każda gmina w kraju
W Zabrzu na samorządowy miesięcznik oraz telewizję gmina wydaje 600 tys. zł rocznie. Darmowe „Nasze Zabrze” ma kredowy papier, publicystykę i reportaże. – Gazeta rozchodzi się jak świeże bułeczki, to chyba dowód, że taka prasa jest potrzebna – ocenia Wiesław Śmietana, dyrektor zabrzańskiego Domu Muzyki i Tańca.
W „Naszym Zabrzu”, jak w znacznej większości samorządowych gazet, próżno szukać tekstów krytycznych wobec władz. A kontrowersji nie brakuje, o czym świadczą publikacje miejscowego tygodnika „Głos Zabrza i Rudy Śląskiej”. – I mamy z tego powodu same kłopoty – mówi Przemysław Jarasz, dziennikarz śledczy. Ostatnio radny SLD i były wiceprezydent Zabrza Jerzy Wereta wzywał na sesji, by zablokować publikowanie ogłoszeń w „Głosie”.
– Samorządowe gazety to patologia – twierdzi Jarosław Sellin, poseł Polski XXI. – Dziennikarze mają patrzeć władzy na ręce, w gazetach wydawanych przez samorządy za publiczne pieniądze jest na odwrót – mówi.
Podkreśla, że gazety lokalne przegrywają bój o reklamodawców. – Pewien burmistrz uzależnił wydanie pozwolenia dla przedsiębiorcy od rocznej reklamy w gazecie wydawanej przez samorząd – opowiada Jerzy Jurecki, dziennikarz z „Tygodnika Podhalańskiego”.
Jarosław Sellin – i kilku innych posłów z Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu – chce zakazu wydawania samorządowej prasy. Posłowie planują wpisanie go do projektu ustawy w tej sprawie autorstwa Izby Wydawców Prasy, który leży już w Ministerstwie Kultury.
"Dziennikarze mają patrzeć władzy na ręce. A w takich gazetach jest na odwrót - Jarosław Sellin, poseł Polski XXI"
– Gminy powinny np. mieć co najwyżej niewielkie udziały w lokalnych mediach. Wtedy ta przejrzystość jest, bo nimi nie kierują – dodaje poseł Arkadiusz Rybicki (PO), były radny z Gdańska – prezydent tego miasta wydaje gazetkę „Herold”.
Wydawcy prasy lokalnej są jeszcze bardziej radykalni w poglądach. Dominik Księski, szef Stowarzyszenia Gazet Lokalnych, twierdzi, że wydawanie gazet samorządowych jest niezgodne z prawem. Dowodem ma być opinia prof. Michała Kuleszy, współautora reformy samorządowej w Polsce i doradcy rządu w pracach nad dokończeniem reformy administracyjnej.
„Jest bowiem absolutnie niedopuszczalne, by budżet bezpośrednio miał dochody z działalności komercyjnej urzędu, a taka działalność jest jawnie sprzeczna z prawem. Żadna jednostka samorządu terytorialnego nie ma prawa prowadzenia działalności gospodarczej (niebędącej gospodarką komunalną) bezpośrednio” – pisze prof. Kulesza w opinii sporządzonej cztery lata temu.
Tymczasem własną gazetkę wydaje prawie każda gmina w Polsce. Często prowadzi także telewizję oraz radio. Gminy tworzą nawet specjalne spółki medialne ze 100-proc. udziałem gminy albo oddają wydawnictwo w zarządzenie domom kultury, jak w Mysłowicach czy Zabrzu. Ale i tak korzystają z pieniędzy publicznych.
Patrycja Szostok, doktorantka Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego badająca takie gazety na Śląsku, broni jednak tych pism: – 50 proc. materiałów w nich ma charakter polityczny i sprzyja władzy. Jednak te gazety są przez czytelników odbierane bardziej jako źródło wiedzy o gminie niż tuba władzy. Ich likwidacja byłaby krzywdząca dla najmniejszych gmin, które nie mają prasy lokalnej.
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki i.kacprzak@rp.pl[/link]
Temat: Co sie stanie jak PGL LP zamieni sie w LP S.A.?
Aktualnie (”stety” czy niestety) nikt na serio nie zajmuje się w tym kraju projektem przekształcenia Lasów w S.A. Nie gadaj więc Skumbria głupot i nie wyciągaj jakiś starych ”ramotów”. W mojej ocenie możliwości autoreformy samych Lasów wyczerpały się dawno i nie wierzę, że coś istotnego po wyborach się jeszcze zmieni. Z tego co wiem, JD nie jest np. jakimś specjalnym entuzjastą sprzedaży reszty tych domów, ale pytajcie, pytajcie .....tylko przed wyborami Was swym zwyczajem nie oleje. Warto więc naciskać. Czacik jakiś? Oj będzie się mocno migał. Tym bardziej, że politycznie nic nadal na pewno nie wiadomo. Nie wiadomo po pierwsze czy wybory wogóle będą? Kto je ewentualnie wygra? I z kto z kim zawrze po nich koalicję? Nie wolno zamykać więc sobie żadnych opcji Załóżmy, że wybory będą. Załóżmy, że wygra je aktualny lider sondaży czyli PO. Załóżmy że.. no właśnie, że co dalej? PiS nie poniesie w nich jakiejś druzgoczącej porażki i będzie nadal liczącym się graczem. SLD zresztą też. Załóżmy, że powstanie koalicja z PiS. Konia z rzędem temu kto wie, komu akurat Środowisko jako zdobycz przypadnie? Brutalna prawda jest bowiem taka, że dla krajowych polityków Lasy są trzeciorzędnym łupem w drugorzędnym resorcie. Zapytajcie pierwszego z brzegu posła kto jest dyrektorem Lasów? Wzruszy tylko ramionami.. W Lasach są generalnie dwie odwieczne ”wrogie” frakcje i obie dość często i z dużą łatwością zmieniają swe barwy klubowe. Ale to te same farbowane lisy. Goście od JD byli za rządu SLD-PSL u władzy, to Frakcja KT była ”opozycją”. Potem KT z AWSem dorwał się do korytka, to dla odmiany JD grzecznie spełniał rolę opozycji i znów po wyborach pod zwycięski SLD się podpiął, a KT jako opozycja do PiSiaków się przykleił. Nie trzeba być wielkim prorokiem by powiedzieć kto i pod co się podepnie teraz. Jeśli resortem Środowiska zarządzać będzie PiS lub (PiS ze jakimiś ”zreformowanymi” przystawkami bez liderów) nic się nie zmieni (ewentualnie KT ministrem zostanie – a wtedy trzymajcie się, taka ”jazda bez trzymanki” z jego szalonymi pomysłami będzie). Jeśli przypadnie zaś PO, SLD lub PSL wróci ...JD (bardziej jednak facet obrotowy jest nie?). Można nawet już pokusić się o prognozy co w LP ulegnie zmianie. Jak zostanie KT to nic... A jak JD to ...też nic istotnego Obaj bowiem chyba wiedzą, że reformowanie LP może skończyć się podobnym skutkiem co reforma ZSRR przez Gorbaczowa... zawali się to (wbrew intencjom) kompletnie. Obaj też już wiedzą, że zbytnie gnębienie pokonanych i szukanie na nich po wyborach haków skutkuje tylko problemami jak role się odwrócą (a do tej pory zawsze się odwracały), więc wbrew pozorom jakiejś ”rzeźni” kadrowej chyba nie będzie. Ruch będzie owszem spory, ale że tak powiem ....zwyczajny. Pomniejsi kacykowie (zgodnie z TKM) będą co prawda do niej głośno nawoływać (jak na tych ”porażających” krążących gdzieś po kraju taśmach), ale wahadło kadrowe z ruchu na ruch widocznie już zwalnia. JD byłby chyba bardziej od KT rozumnym dyrektorem (na podstawie dotychczasowych doświadczeń oceniam, że kieruje Lasami z większym wyczuciem), ale jakiejś ”nowej jakości” to się chyba nie spodziewam. Zmiany (nawet dość głębokie) w LP może wymusić tylko jedno. Dostrzeżenie ”problemu Lasów” przez polityków i ich chęć, by coś w nich zmienić. Ja chwilowo takiej chęci u żadnej znanej mi partii nie dostrzegam. Sorry czy hurra co kto woli. Wywołać ją mogą wg mnie trzy główne czynniki. Po pierwsze jak zobaczą niezadowolonych leśników na ulicach i w głównym wydaniu Faktów – bardzo w to kiedykolwiek wątpię – ostatni protest zdesperowanych Parkowców z Podhala był wręcz śmieszny w swej grzeczności. Po drugie gwałtowne załamanie się finansów LP – ale do tego bessa i spowolnienie gospodarcze na miarę tego z 2000 roku musiało by być. Dziś, choć na giełdzie króluje zdecydowanie niedźwiedź, nie jest jeszcze tak źle. A po trzecie ( i jest to znacznie bardziej realne) wywołać to może zgrany i skuteczny lobbing przedstawicieli PD u ministrów resortów gospodarczych. Mogą ich już skutecznie przekonać nawet prostymi wyliczeniami. Dziś da się bowiem twardymi, ekonomicznymi argumentami udowodnić tezę, że brak reform w LP skutkuje dla rynku drogim drzewem (a i tak go brakuje), złym nimi zarządzaniem, a więc i brakiem bezpośrednich korzyści z lasów dla Skarbu Państwa (efektywność gospodarowania na poziomie parę zł od 1 ha lasu nie jest niestety porównywalna z innymi krajami). Do tego łatwo i głośno dołożyć się mogą zantagonizowani z Lasami (i życzący im ”wszystkiego najlepszego”) ekolodzy i Lasy mogą wpaść z czasem w scenariusz którego by sobie nie życzyły. Ja wiem jedno. Nie da się mieć ciastka i jednocześnie zjeść ciastko. ”Najlepszy na świecie model” skompromitował się wg mnie już do szczętu. Lasy wymagają dla swego własnego, długofalowego i mądrze pojętego dobra głębokich zmian. Kto się na to w końcu zdecyduje? Nie wiem.
Temat: Awantura o "zakopiankę"
Pomysł dla zakopianki: promienista sieć dróg
źródło: Gazeta Krakowska - 2008/10/31
Koncepcja estakadowa wspierana przez Dyrekcję Dróg nie podoba się ani marszałkowi, ani góralom z Poronina. Nowa koncepcja rozwiązuje problem Poronina. Nie wiadomo, czy znajdą się na nią pieniądze.
700 mln – tyle pieniędzy miało dostać Podhale na remont zakopianki.
Nie będzie czteropasmowej drogi do Zakopanego. Rozwiązaniem problemów komunikacyjnych Podtatrza ma być promieniście rozchodząca się sieć dróg od Nowego Targu. Plan taki popiera minister infrastruktury i zarząd województwa małopolskiego. Nie wiadomo tylko, czy znajdą się na nią pieniądze. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, która powinna współfinansować tę inwestycję, nie przewiduje bowiem żadnych pieniędzy na zakopiankę aż do 2012 roku.
Koncepcja taka sprawdziła się w krajach alpejskich. Jest to kolejna już propozycja odciążenia ruchu na najsłynniejszej drodze w Polsce. Zakopianka od lat sprawia problemy, nie tylko mieszkańcom Podhala. Wszyscy turyści jadący do Zakopanego stoją w korkach, które zaczynają się w okolicach Poronina. Właśnie tam krzyżują się drogi prowadzące do Dunajca, Zębu, Bukowiny Tatrzańskiej.
W ostatnich latach propozycji dotyczących modernizacji zakopianki na wysokości Poronina było co niemiara. Pierwsza była wizja wybudowania tam tunelu dla samochodów. Kolej zaś miała iść na powierzchni. Tę koncepcję jednak odrzucono. Potem pojawił się pomysł lansowany przez GDDKiA, zakładający budowę potężnych estakad. Rozpoczęły się protesty mieszkańców, bo ta koncepcja zakładała wyburzenia domów. Rok temu architekt Andrzej Chowaniec-Rybka, występując z ramienia Federacji Obrony Podhala, czyli górali niezgadzających się na pomysł Dyrekcji, przedstawił projekt poprowadzenia drogi i linii kolejowej tunelem. Dyrekcja uznała go jednak za niemożliwy do zrealizowania z punktu widzenia technologicznego i zaproponowała kolejny wariant: z dwupoziomowym rondem w Poroninie. Ten jednak również zakłada wyburzenia sąsiednich domów. W dalszym ciągu krytykują go mieszkańcy, nie przypadł także do gustu małopolskim samorządowcom. Podczas ostatniego posiedzenia sejmiku wojewódzkiego skrytykowali oni te plany. – Koncepcja budowy ronda-monstrum jest absurdalna – stwierdził Jan Hamerski, radny Prawa i Sprawiedliwości z Podhala.
Tymczasem studium komunikacyjne dla Podhala, opracowywane przez niemieckie konsorcjum IVV GmbH, pokazało, że czteropasmowa droga do samego Zakopanego nie jest konieczna. Jak zaznaczają inżynierowie z IVV, najlepszym rozwiązaniem byłby model sieci rozproszonej, tzw. promienisty. Właśnie tę koncepcję popierają marszałek województwa Marek Nawara i wojewódzcy radni. – Opracowujemy koncepcję alternatywnego rozwiązania dla komunikacji na Podhalu, czyli promieniście rozchodzącej się sieci dróg. Szczególnie od Nowego Targu – mówi marszałek Nawara.
Plany zakładają, że ze stolicy Podhala drogi rozchodziłyby się w stronę Pienin, Białki i Bukowiny Tatrzańskiej, Czarnego Dunajca i Zakopanego. W samym Poroninie rozwiązaniem byłoby zaś tzw. rondo turbinowe, czyli takie, na którym ruch w konkretnych kierunkach jest rozdzielony już przed wjazdem na rondo. To, jak zaznaczał na spotkaniu z góralami w ubiegłym tygodniu Marek Wyszkowski, inżynier z firmy IVV GmbH, nie wyklucza realizacji projektu popieranego przez Federację Obrony Podhala, czyli puszczenia zakopianki i torów kolejowych w tunelu.
Decydenci mają nadzieję, że za trzy lata zakopianką będzie można przejechać w zupełnie innych warunkach niż obecnie.
– Liczymy też na to, że ruch w tym regionie dodatkowo usprawni zmodernizowana kolej – dodaje marszałek Nawara. Pozostaje tylko znaleźć na to pieniądze. A to będzie skomplikowane zadanie. Realizacja koncepcji sieci dróg wymaga montażu finansowego z udziałem różnych podmiotów: samorządów lokalnych, władz województwa, a także GDDKiA. – Wszyscy muszą współpracować – zaznacza Nawara.
Tymczasem okazuje się, że w momencie kiedy znaleziono rozwiązanie kompromisowe, zadowalające specjalistów od drogownictwa, władze wojewódzkie i mieszkańców, problemem są właśnie pieniądze. Do Zakopanego dotarł akurat list, w którym Ministerstwo Infrastruktury informuje, że pieniędzy na przebudowę zakopianki na odcinku w okolicach Poronina nie będzie co najmniej do 2012 roku.
A chodziło o niebagatelną kwotę 700 mln zł. – Takie plany były, ale kilka lat temu – wyjaśnia Magdalena Chacaga, rzeczniczka prasowa krakowskiego oddziału GDDKiA.
Burmistrz Zakopanego i starosta tatrzański nie składają broni i planują przeprowadzić referendum w gminie Poronin i Zakopane. Chcą by wszyscy mieszkańcy wypowiedzieli się, czy chcą modernizacji zakopianki czy nie.
– Może po 2012 roku temat zakopianki powróci? – zastanawia się Andrzej Gąsienica Makowski, starosta tatrzański. Zakopiańskie władze są bardziej sceptyczne. – Mam wrażenie, że pieniądze odpłynęły już na zawsze! – stwierdził podczas wczorajszej sesji Rady Miasta Zakopanego jej przewodniczący, Wawrzyniec Bystrzycki.
– Drugi raz nie pojawi się już szansa na 700 mln zł dofinansowania. Jak przypomina przewodniczący Bystrzycki, w Poroninie od lat 60. rezerwowano tereny podbudowę drogi. Nie pozwalano ludziom budować ani remontować domów, bo miała tamtędy biec droga. – Przez 13 lat trwały prace nad tą inwestycją. I po co to wszystko? – pyta przewodniczący.
Temat: Jeszcze o "zakopiance"
W Tatry po trupach
Zakopianka powinna kończyć się w Nowy Targu – postulują protestujący przeciwko jej modernizacji mieszkańcy Podhala. Dalej pojedziesz tylko po trupach.
– Gdzie z krowami pójdziemy? Do starosty chyba! Po naszych trupach tę drogę wybudujecie! - tak Józefa Chromik z Poronina protestuje przeciwko modernizacji „zakopianki”. Na spotkanie z wicewojewodą i dyrektorem krakowskiej dyrekcji dróg przyszli także mieszkańcy Zakopanego, którzy z niecierpliwością czekają na rozpoczęcie budowy.
Spotkanie zorganizowały władze Zakopanego, ale przybyli na nie przedstawiciele komitetów protestujących przeciwko drastycznemu poszerzaniu dróg z całego Podhala. Ich pretensji wysłuchiwali: wicewojewoda Andrzej Mucha oraz dyrektor krakowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad Zbigniew Rapciak.
– Nie chcemy betonów, murów. Chcemy, żeby widać było domy góralskie i wieżyczki. Modernizacja powinna się kończyć na Nowym Targu – mówił Jan Wojnar.
Atmosfera na sali była bardzo gorąca. – Zakopane nie jest z gumy, nie chcemy dróg na naszych podwórkach. Gdzie pójdziemy, żeby posłuchać szumu lasów i ćwierkania ptaków? – pytała Teresa Stanek-Orłowska z Witowa.
Z kolei Janina Stańco mówiła, że w projektach „zakopianki” znajdują się zapisy mówiące o malowaniu drapieżnych ptaków na przeźroczystych ekranach, oddzielających domy od szosy.
– Aby budować, trzeba burzyć, ale burzyć mądrze. Panie wojewodo, w pana rękach jest nasz los – dodała Janina Stańco.
Były jednak i głosy przeciwne. – Moi rodzice czekali na tę drogę – stwierdziła Stanisława Bafia.
– Mieszkamy tuż przy niej i nie możemy doczekać się na wykup działek. Jak długo? Ponosimy straty, bo od wielu lat nie możemy remontować naszych domów. Opozycyjny radny Józef Figiel pytał, dlaczego burmistrz Janusz Majcher nie przyszedł na spotkanie i jakie jest zapatrywanie nowych władz na budowę drogi.
Wiceburmistrz Wojciech Solik wyjaśnił, że Majcher jest na urlopie. – Moim zdaniem „zakopianka” jest potrzebna, pytanie tylko – jaka? Powinny odbyć się jeszcze konsultacje w tej sprawie, ja przed nikim drzwi nie zamykam – dodał wiceburmistrz Solik.
Okazuje się, że na razie nie wiadomo, kiedy wznowione zostaną wykupy działek i ruszy przebudowa trasy z Nowego Targu do Zakopanego. Wykupy rozpoczęto w 2003 roku, ale 2 lata temu wstrzymano.
Teraz Generalna Dyrekcja Dróg stara się o tzw. decyzję lokalizacyjną dla inwestycji. Aby ją uzyskać, minister środowiska ma uzgodnić decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach dla budowy.
Do ministerstwa wpłynęło jednak szereg protestów od kilku komitetów protestacyjnych z Podhala.
Dyrektor Zbigniew Rapciak nie zgadza się z zarzutami, że w sprawie „zakopianki” nie odbyły się społeczne konsultacje.
- W tej sali 3 razy przedstawiałem projekt modernizacji. Przez tydzień był on do wglądu w urzędzie, w tym czasie zapoznało się z nim 300 osób.
Po protestach zmieniono kategorie drogi z głównej przyspieszonej na główną. Pierwotnie droga miała mieć dwie jezdnie, teraz jedną z czterema pasami ruchu. Zmniejszono liczbę planowanych wyburzeń.
Nie mamy w planach budowy żadnej obwodnicy Zakopanego. Szosa ma prowadzić za szpitalem i łączyć się od dołu z Alejami 3 Maja – tłumaczył dyrektor Rapciak.
Wicewojewoda Mucha stwierdził, że do ministra środowiska kilka dni temu trafiło pismo, wskazujące na liczne protesty mieszkańców Podhala.
– Zwróciliśmy się z wnioskiem, aby minister – podejmując decyzję – poprosił o wydanie niezależnej opinii Krajową Komisję ds. Oddziaływania na Środowisko – mówił wicewojewoda Mucha. Organizatorzy zapowiedzieli, że z pewnością nie będzie to ostatnie spotkanie w sprawie „zakopianki”.
[ 23-03-2007 | 00:58:18 | red] Zakopane
No i mówiąc szczerze miejscowa ludność ma wiele racji. Jak to robią inni - Do Zermatt w ogóle nie wjedziesz prywatnym samochodem. W przypadku Cortiny d'Ampezzo autostrada kończy się w Belluno, spory kawałek od Cortiny i dalej się jedzie drogą o szerokości 6 do 7 metrów, zależnie od odcinka. Zresztą zobaczcie sami:
Tak się kończy autostrada za Belluno
A tak wygląda jeden z wjazdów/wyjazdów do samej Cortiny d’Ampezzo
W samym mieście z parkingami niezbyt wesoło
Jedno jest pewne - jeśli nawet dwujezdniówka do Zakopanego wejdzie to nie po dzisiejszej trasie - tam to jest kompletnie niemożliwe. Moim zdaniem do Olczy i koniec.
Zakopane zostało zabudowane w sposób idiotyczny - nieomal bez parkingów. Brak jest nie tylko ogólnych, nie mają ich lub są zbyt małe cały szereg hoteli i pensjonatów oraz kwaterowisk. Wjazd samochodów do Zakopanego należy utrudniać a nie ułatwiać. Albo dokonać potężnych wyburzeń - już widzę te awantury.
Temat: Przeciw nowej Zakopiance na Podhalu.
Sprawa na razie wygląda nieciekawie.
http://wiadomosci.gazeta....00,3857796.html
Na Podhalu protestują przeciw nowej Zakopiance
Bartłomiej Kuraś, Bartosz Piłat 2007-01-17
Dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego protestuje przeciw planom budowy nowej dwupasmowej szosy wewnątrz otuliny Tatr. Także mieszkańcy regionu obawiają się zniszczenia krajobrazu swoich wiosek.
Na Podhalu rozpoczęły się konsultacje na temat budowy nowej szosy. Jej plany, przygotowane na razie w formie studium zagospodarowania przestrzennego, zostały już wyłożone w Urzędzie Gminy Kościelisko i wzbudziły olbrzymie emocje wśród górali.
Dla wygody turystów
Studium, które zostało opracowane na zlecenie gminy, zakłada bowiem, że powstanie dwupasmówka - alternatywna do "zakopianki" - która w okolicach Nowego Targu oddzieli się od drogi krajowej z Rabki do Zakopanego i m.in. przez Chochołów dotrze do cichej wioski Dzianisz. Tutaj ma się rozdzielić na dwie kolejne drogi - jedna, zwykła już szosa, ma dotrzeć bezpośrednio do Zakopanego (w okolice Polany Szymoszkowej), drugą nadal dwupasmową będzie można dojechać do zimowej stolicy Polski przez Witów i Kościelisko, a dalej do przejścia granicznego w Chochołowie. Od Dzianisza droga pobiegnie przez tereny otuliny Tatrzańskiego Parku Narodowego. - Ta droga jest potrzebna, by turyści mogli swobodnie dojechać pod wyciągi narciarskie - argumentuje wójt gminy Kościelisko Bogdan Pitoń.
Protesty TPN i ekologów
Takie rozwiązanie nie podoba się dyrekcji TPN, która zapowiada blokowanie budowy drogi w tym kształcie.
- Nie chcę, by przez otulinę Tatr prowadziła dwupasmówka. Wydam inwestorowi negatywną opinię w tej sprawie i nie zawaham się zainteresować problemem Ministerstwo Środowiska - zapowiada Paweł Skawiński, dyrektor TPN. - Taka nowa szosa byłaby rodzajem pompy zasysającej samochody pod same Tatry. Ucierpi na tym przyroda. Lepiej byłoby wyremontować węższe drogi Podhala, które w naturalny sposób ograniczają napływ kierowców pod Tatry. W całej Europie drogi prowadzące do górskich kurortów są wąskie i nikt nie myśli o budowaniu tam autostrad. Zresztą to lepiej dla turystów, którzy zamiast lśniącego asfaltu mogą podziwiać piękne krajobrazy - dodaje Skawiński.
Dyrekcję TPN wspierają organizacje ekologiczne. - Dwupasmowa szosa pod samymi Tatrami zagrozi cennej przyrodzie. Wspólnie z Greenpeace'em zamierzamy złożyć oficjalny protest przeciw tym planom - zapowiada Radosław Ślusarczyk ze stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. - Na Tatry, które przecież są parkiem narodowym, już dzisiaj wywierana jest ogromna presja turystyczna. Planowana droga może tylko pogłębić ten stan.
Nie po myśli mieszkańców
O dziwo, opinia przyrodników i ekologów jest po myśli mieszkańców podhalańskich wsi - Chochołowa, Dzianisza, Kościeliska i Witowa - które ma przeciąć planowana dwupasmowa droga. Dla nich oznacza to nie tylko zniszczenie podtatrzańskiego krajobrazu, ale również wyburzenia domów. Powołali komitet protestacyjny, do którego zapisało się już ponad 700 osób. - Chochołów, Dzianisz czy Witów do tej pory były ustronnymi miejscowościami. Chcemy, żeby było tak dalej. Bo inaczej nikt do nas nie przyjedzie na odpoczynek. Stąd nasz sprzeciw - mówi Wojciech Biernacki z Dzianisza, rzecznik komitetu protestacyjnego. - Te wsie zachowały jeszcze swój dawny charakter, a ta droga je zniszczy.
Protestujących mieszkańców oficjalnie popierają też radni gminy Kościelisko. - Większość z nich podpisała się już pod oświadczeniem sprzeciwiającym się planom budowy takiej drogi - informuje Władysław Długosz, przewodniczący rady.
- Od 19 stycznia wszystkie uwagi będzie można zgłaszać oficjalnie w urzędzie. Potem zajmie się nimi rada. Jeśli uzna protesty za uzasadnione, będziemy musieli zmienić projekt - wyjaśnia Bogdan Pitoń, wójt gminy Kościelisko.
Mieszkańcy wsi nieufnie podchodzą do deklaracji radnych i wójta: - Nie uwierzymy, dopóki nie poznamy wyników głosowania radnych. Płynęło od nich zbyt wiele sprzecznych informacji w tej sprawie, by teraz wierzyć im na słowo - komentuje Biernacki.
Co na to drogowcy? - Budowę tej trasy możemy najwcześniej rozpocząć w 2014 r. Myślę, że do tego czasu uda nam się wyjaśnić wszystkie sporne kwestie dotyczące przebiegu drogi i przy okazji zbadać, czy jest potrzebna - mówi Renata Rybicka, rzecznik Zarządu Dróg Wojewódzkich w Krakowie.
schematyczna mapka:
Kilka moich uwag.
Nie bardzo potrafię znaleźć uzasadnienie dla budowania drugiej trasy wylotowej w Zakopanem.
Zakopianka powinna być lepszej klasy (ekspresowej lub głównej ruchu przyspieszonego) ale raczej należałoby prowadzić ją po istniejącym sladzie drogi krajowej nr 47.
Budowanie trasy po nowym śladzie to niepotrzebna ingerencja w czułą tkanke przyrodniczą tych okolic, w miejscach, które są jeszcze nietknięte. To również oczywista degradacja krajobrazu.
Pozwolę sobie nie zgodzić się z dyrektorem TPN, że lepsza i szeroka droga spowoduje lawinowy napływ turystów. Turystów w Tatry przyjedzie tyle, ile jest miejsc noclegowych. Raczej mało kto przyjeżdża tam tylko na jeden dzień. A więc sterować ilością turystów w Tatrach można w bardzo łatwy sposób tworząc strategie rozwoju Zakopanego i plany zagospodarowania przestrzennego z wyznaczaniem wielkich stref zielonych, na których nie można się budowac. Raczej Zakopane nie powinno rozrosnać się do wielkości Warszawy.
Jestem wiec przekonany, że gdyby zmodernizowano istniejącą Zakopiankę do dwupasmówki, to turystów do Zakopanego zjedzie tyle samo, z tą jednak różnicą, że nie będzie weekendowych korków ciągnących się kilometrami, a więc i potwornych spalin roznoszonych po okolicy.
Istniejaca Zakopianka, to jest własnie degradacja dla środowiska.
Przy każdym projekcie wykonuje się tzw. wariant zero (czyli nie robienie niczego) i jestem przekonany, że wariant ten z punku widzenia przyropdniczego jest bardzo niekorzystny.
Nie jest też prawda, że do europejskich kurortów prowadzą wąskie i kręte dogi.
Wystarczy spojrzeć na mapy okolic np: Innsbrucku, Ga-Pa, Albertville, Graz, itp.
Czyli trzeba zmodernizowac istniejacą Zakopiankę, wykorzystując jej obecny ślad, w nielicznych miejsach zaprojektowac może jedynie obwodniczki mieścin. W samym Zakopanem powinno powstać też kilka nowych ulic, by ruch z Krakowa odpowiednio wcześnie rozprowadzic po mieście. Przed nawałem turystów w Tatry można bronić się w inny sposób (poprzez przemyslane sterowaniem rozwojem okolic), a nie przez odcinanie komunikacyjne zimowej stolicy Polski.
Nie widze też sensu, by w jakić sposób rozwijac przejście graniczne w Chochołowie. Powinno ono nawet zostac zdegradowane do przejścia jedynie pieszego.
Strona 1 z 2 • Znaleziono 22 wyników • 1, 2