Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: Prokuratura Rejonowa Praga
Temat: Wieści z WARS-u
Ciąg dalszy mojego poprzedniego postu...
Po 41 latach działalności, za sprawą starań ówczesnego zarządu spółki, popieranego przez warsowską "Solidarność", WARS mógł zakończyć żywot. A 1200 pracowników i ok. 800 osób współpracujących stracić pracę. Zapowiedzią stało się wypowiedzenie umowy o współpracy z końcem 2002 r. przez PKP S.A., właściciela wagonów sypialnych i gastronomicznych, które WARS dzierżawił (i dzierżawi do dziś od PKP IC). Związkowcy twierdzili, że do tego kroku PKP S.A. została sprowokowana działaniami WARS-u, który sprzedał wierzytelności kolei.
Ale był to tylko wierzchołek góry problemów. W grudniu 2001 r. do Prokuratury Rejonowej dla Warszawy Praga Południe, wpłynęło zawiadomienie o przestępstwie, skierowane przez dwa związki zawodowe: ZZ Konfederacja Pracy i NSZZ Pracowników Oddziału Centrum WARS S.A. W oparciu o ustalenia Państwowej Inspekcji Pracy z 3 grudnia 2001 r., związki te powiadomiły prokuraturę, iż dyrektor WARS S.A. Oddział Centrum, przelał z funduszu obrotowego 156 tys. zł. na rachunek prywatnej firmy Lepard Center Sp. z o.o. bez jakiejkolwiek podstawy prawnej. Pieniądze te miały zasilić konto Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych, z przeznaczeniem na pożyczki zwrotne dla pracowników. Kwota ta została wydatkowana wbrew regulaminowi ZFŚS i z pominięciem jego konta.
Spółką kierował wtedy wspomniany już 29-letni Marcin Trzciałkowski, AWS-owski radny gminy Centrum. Nie to jest jednak ważne. Ważne jest zobowiązanie jakie złożył on w październiku 1998 r., kiedy zabiegał o mandat radnego. Stwierdził, że "jako Radny zamierza przede wszystkim walczyć z bezprawiem i przestępczością". Splątane wydarzenia w WARS-ie wskazują, że nie zdołał dotrzymać obietnic. Mimo wielu interwencji działających w WARS-ie związków zawodowych do kolejnych szefów resortu skarbu państwa, do Agencji Prywatyzacji i listu otwartego do premiera z 29 sierpnia 2001 r., WARS staczał się po równi pochyłej.
Załoga chciała prywatyzacji - tyle, że mądrej. Ówczesny plan opierał się na założeniu, iż przedsiębiorstwo zostanie wykupione przez spółkę Lepard Center, której właścicielem był Andrzej Dyrda - stwierdzano w liście otwartym do byłego premiera Jerzego Buzka. Kapitał zakładowy Lepard Center wynosił 4 tys. zł. W następnym etapie właścicielami mieli się stać pracownicy spółki WARS, którzy zadeklarują wykup akcji za minimum 5 tys. zł. Po zebraniu w ten sposób 1.5 mln zł, zarząd miał wystąpić do Skarbu Państwa z propozycją wykupu. Tyle, że zaproponowana droga nie miała nic wspólnego z trybem przewidzianym dla spółek pracowniczych. Ponadto do prywatyzacji wykorzystywano kancelarię prawną Dyrda&Szymański, obsługującą zarząd WARS-u. Prezesem spółki Lepard Center do 19 października 2001 r. i WARS S.A. była ta sama osoba - ówczesny prezes Zarządu WARS S.A., Mariusz Trzciałkowski. Jak to możliwe by kupował on WARS od samego siebie?
Kiedy związkowcy poinformowali o faktach Ministerstwo Skarbu Państwa, 20 sierpnia 2001 r. przewodniczący czterech związków - na polecenie zarządu spółki - zostali zwolnieni dyscyplinarnie. W tym samym dniu dyspozytorzy zmianowi dostali polecenie niewpuszczania ich do pomieszczeń służbowych.
Prezes Trzciałkowski w 1997 r. pracował w gabinecie Jerzego Buzka. Przez kilka miesięcy był też prezesem spółki-córki Agencji Handlowej WARS. Na koniec 2000 r. doprowadził do sprawy zdawało się niemożliwej - straty 80 tys. zł i aż pięciokrotnie pogorszył wynik z roku poprzedniego. Agencja miała zbyt na swoje usługi i wystarczyło tylko dopisywać prowizję i księgować wyniki. Wówczas to rozpoczął rzecz, która mogła być początkiem końca firmy. Zaczął prowadzić handel długami PKP na rzecz Variant Logistic, co było niezgodne ze statutem spółki. Na tej transakcji WARS stracił 2.158 tys. zł. Sprawę badała NIK. Biuro Audytorsko-Finansowe Skonto-Ficadex w swojej opinii wykazało, że działanie to miało wiele usterek prawnych. PKP, choć zalegały znaczne kwoty na rzecz WARS-a, to jednak w sytuacji trudnej znajdywały pieniądze dla WARS-u. Potem stosunki się ochłodziły. Mimo takich "sukcesów", Trzciałkowski został w lutym 2001 r. członkiem zarządu spółki WARS, w końcu czerwca - prezesem zarządu. Związki zawodowe zarzuciły mu w październiku, że po letnim szczycie przewozowym dokonał rzeczy niemożliwej - firma poniosła kilkumilionową stratę.
Mimo tego w najlepsze trwało "wyprowadzanie" pieniędzy z firmy. Przykładem mogą być honoraria dla kancelarii prawniczej, która jeszcze w sierpniu 2000 r. otrzymała za pracę 3 tys. zł. - rok później już 40 tys. zł. W wystąpieniu z listopada 2001 r. do Agencji Prywatyzacji trzy związki zawodowe informują o trwonienieniu środków z funduszu reprywatyzacyjnego. Zarzucają, że zarząd wydał w sierpniu 13 tys. zł na "bankiety z kontrahentami", paliwo i podróże.
Zarząd zamawiał w firmach z tzw. ściany wschodniej niepotrzebne analizy, atesty stanowisk pracy czy... katalogi trudnych pytań, za które płacił tysiące złotych. Swego rodzaju kuriozum było zatrudnienie dyrektora do spraw długofalowej strategii rozwoju. Umowa przewidywała zatrudnienie od 1 października 2001 r. do 31 grudnia 2006 r., bez możliwości wcześniejszego wypowiedzenia. I dalej... umowa ulega "milczącemu" przedłużeniu na okres kolejnych 5 lat. Płaca - 4,5 -krotność średniego wynagrodzenia.
Załoga nie mogła zarządowi wybaczyć decyzji o bezpłatnym przekazaniu pralni zakupionej za 1 mln dol. dla Agencji Wars Tour. Ponieważ WARS nie płacił za usługi, Agencja przez dwa miesiące nie prała pościeli - spółka ratowała się wydając podróżnym pościel jednorazową, co podniosło koszty usług.
Finał takiego zarządzania spółką mogł być tylko fatalny. Sezon przewozowy zamknięto stratą - po raz pierwszy w historii - 3 mln zł (rok wcześniej WARS notował 2 mln zł zysku). Po konflikcie o sprzedaż wierzytelności PKP, kolej podniosła odpłatność za dzierżawione wagony. WARS musiał płacić 32 proc. ze sprzedaży każdego biletu i marży gastronomicznej. Wcześniej płacił 25 proc. Najgorsze przyszło w grudniu 2001 r. - nowopowstała spółka PKP Intercity wymówiła umowę. Załoga widziała się już bez pracy, bo kolej zamierzała przejąć działalność gastronomiczną i obsługę wagonów sypialnych.
Tak się jednak nie stało, pomimo usilnych starań poprzedniego prezesa PKP IC - Jacka Prześlugi, który chciał zlikwidować WARS. Pracownicy mieli przejść do spółki PKP IC, która sama zajęłaby się obsługą własnych wagonów sypialnych i gastronomicznych. Jednak interes kilku cwaniaków - związkowców z "Solidarności" mających polityczne poparcie PiS-u przeważył nad zdrowym rozsądkiem i dziś WARS stanowi prywatny folwark pana Jaje i jego kolesi oraz jest doskonałym miejscem do różnych przekrętów i afer o czym czytacie w tym miejscu od ponad dwóch miesięcy.
Tyle z najnowszej, pokrętnej i ciemnej historii WARS-u. Wnioski pozostawiam szanownym forumowiczom...
Temat: Były poseł PC zwolniony z więzienia
Były poseł PC zwolniony z więzienia .
PAP 04-07-2006, ostatnia aktualizacja 04-07-2006 14:22
Maciej Zalewski, b. poseł Porozumienia Centrum i minister w kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy skazany na 2,5 roku więzienia, może opuścić zakład karny. We wtorek Sąd Penitencjarny postanowił warunkowo zwolnić go z reszty kary.Koniec kary Zalewskiego przypada 29 września 2007r. Sąd - wyrażając zgodę na warunkowe przedterminowe zwolnienie - wyznaczył skazanemu okres próby do 4 lipca 2008r. W tym czasie Zalewski będzie pod dozorem kuratora sądowego, będzie zobowiązany do wykonywania pracy zarobkowej, ma też zakaz zmiany miejsca pobytu bez zgody sądu.Zalewski był skazany za wyłudzenie w 1991 r. od szefów Art-B, w tym Bogusława Bagsika, pieniędzy dla spółki "Telegraf". Z końcem zeszłego tygodnia minął rok i trzy miesiące od początku odbywania przez niego kary, co pozwoliło mu ubiegać się o przedterminowe zwolnienie.Po godzinie 13 Zalewski znalazł się za bramą zakładu karnego Warszawa-Białołęka. W niebieskiej koszulce i bordowej kurtce, z torbą na ramieniu, poszedł do kiosku, by kupić gazetę i papierosy. Zadzwonił z budki telefonicznej i po chwili przyjechała po niego taksówka. Nie chciał rozmawiać z licznie zebranymi reporterami.Prokurator nie zgłosił sprzeciwu wobec wniosku o zwolnienie warunkowe Viola Olszewska za zespołu prasowego Sądu Okręgowego dla Warszawy-Pragi, powiedziała we wtorek, że na zamkniętym posiedzeniu Sądu Penitencjarnego prokurator nie zgłosił sprzeciwu wobec wniosku o warunkowe przedterminowe zwolnienie Zalewskiego, więc sąd mu go udzielił. Z wnioskiem wystąpił dyrektor więzienia, w którym Zalewski przebywał - dostrzegł bowiem resocjalizację skazanego; jeszcze we wtorek Zalewski może opuścić zakład karny.Kara w systemie otwartym Zalewski odbywał karę w tzw. systemie otwartym, co oznacza, że drzwi cel skazanych nie są zamykane, a pilnujący ich strażnicy nie są uzbrojeni. Komisja penitencjarna przeniosła go tam po roku pobytu w więzieniu "z racji postępów w resocjalizacji i dobrego zachowania". W więzieniu Zalewski uczył więźniów angielskiego, już wcześniej korzystał z przepustek, bo do jego zachowania nie było uwag.Skazani za przestępstwa finansowe, a nie przeciw życiu czy zdrowiu, odbywają kary w zakładach typu półotwartego lub otwartego. W zakładzie otwartym cele skazanych nie są zamykane i mogą się oni swobodnie poruszać po terenie ośrodka, mogą pracować w ciągu dnia poza zakładem bez asysty strażnika, mają nieograniczone prawo do niedozorowanych widzeń oraz rozmów telefonicznych i korespondencji, mają też prawo do przebywania w ciągu roku 28 dni na przepustce.Afera Telegraf - odprysk afery Art-B Sprawa Zalewskiego była jednym z "odprysków" afery Art-B; pośrednio dotyczyła powiązanej z PC spółki "Telegraf", której prezesem Zalewski był przed objęciem w marcu 1991 r. funkcji sekretarza stanu w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego przy Kancelarii Prezydenta.Wkrótce potem został oskarżony o pomoc w lipcu 1991 r. w ucieczce z kraju do Izraela szefom Art-B - Bagsikowi i Andrzejowi Gąsiorowskiemu; o wprowadzenie ich w błąd co do możliwości kupna akcji "Telegrafu" i przywłaszczenie sobie przekazanej mu na ten cel równowartości 17 mld starych zł oraz o zażądanie od nich 40 mld starych zł pożyczki dla "Telegrafu". Oskarżenie oparto na zeznaniach Bagsika i Gąsiorowskiego złożonych w latach 90. wIzraelu przed polskim prokuratorem.Zalewski nie przyznawał się do zarzutów W rozpoczętym w 1993 r. procesie Zalewski nie przyznał się do zarzutów. Twierdził, że kontakty z szefami Art-B nawiązał w ramach obowiązków w BBN. Kontaktował się z nimi tylko w celu uzyskania informacji o Art-B, potrzebnych dla bezpieczeństwa państwa. Chciał m.in. poznać mechanizm "oscylatora", który umożliwiał podwójne oprocentowanie tych samych pieniędzy w różnych bankach. Mówił, że po nominacji do BBN (gdzie pracował od marca do listopada 1991 r.), odsprzedał udziały w "Telegrafie". Obrona zarzucała prokuraturze polityczne motywy działania; szefów Art-B uznała za oszustów, którzy nie mogą być wiarygodnymi świadkami.W 1998 r. Sąd Rejonowy w Warszawie uwolnił Zalewskiego od winy; nie uwzględnił zeznań Bagsika i Gąsiorowskiego, a wątpliwości rozstrzygnął na korzyść Zalewskiego. Potem Sąd Okręgowy w Warszawie zwrócił jednak do sądu I instancji dwa zarzuty - co do oszustwa i żądania "pożyczki" wobec szefów Art-B. W 2002 r. Sąd Rejonowy skazał za to Zalewskiego na 3,5 roku więzienia. W 2003 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił częściowo odwołanie Zalewskiego i obniżył mu karę o rok.Obrona złożyła kasację do SN, domagając się uchylenia całego wyroku. 11 marca 2005 r. Sąd Najwyższy oddalił kasację "jako oczywiście bezzasadną". 29 marca Zalewski stawił się w więzieniu.W szeroko rozgałęzionej sprawie Art-B prowadzono ogółem 30 postępowań karnych i cywilnych. Bagsik, zatrzymany w 1994 r. w Szwajcarii, został w 1996 r. wydany Polsce. W 2000 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał go na 9 lat za aferę Art-B, w tym za "oscylatora". Wyszedł na wolność latem 2004 r. Izrael odmówił ekstradycji Gąsiorowskiego do Polski.
PAP
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA
Temat: Z nasłuchu radiostacji policyjnej...
Fragmenty notatnikow sluzbowych funkcjonariuszy milicji obywatelskiej c.d.
Nie mozna bylo zatrzymanego dokladnie rozpytac, bo byl bardzo pijany i tylko belkotal i charczal odbytnica.
Wedlug mojej odserwacji nie byl pijany tylko napity.
Wierze w wysoki organ Generalnej Prokuratury, ktory sprawi, ze karzaca reka
sprawiedliwosci dosiegnie te dande zlodziei.
Swiadek jako dlugoletni funkcjonariusz w czasie wykonywania obowiazkow
sluzbowych ma szczegolnie wyostrzone postrzeganie wzrokowe i sluchowe.
Protokol ogledzin kurnika: jedna kura biala, leb urwany - nie zyje, druga kura
pstra, leb urwany - nie zyje, trzecia kura chodzi - sprawna.
Z rozpytania sasiadow wynika, ze podejrzany zakopal poszlake w ogrodku.
Lokatorzy skladali skargi, ze W. wypija mIeko z butelek przed drzwiami, ktore napelnia swoim moczem.
Na postoju taxi zauwazylem 2 mezczyzn. Prawdopododnie oczekiwali na taksowke.
Oskarzony do wybitej szyby sklepowej podszedl wylacznie z wlasnej ciekawosci,
towar z wystawy zabral bezwiednie, gdyz sie zdenerwowal. Ucieczka oskarzoneo
na widok funkcjonariuszy policji wynikla stad, ze bedac w przeszlosci
czterokrotnie karany bal sie bezpodstawnego posadzenia o dokonanie wlamania.
Z tych wzgledow dzialanie oskarzonego nie nosi cech przestepstwa, a jest
jedynie nader dla niego nieprzyjemnym zbiegiem okolicznosci.
W/wym. stwierdzil, ze w dniu dzisiejszym ok. 13 wrocil na Prage do swojego
domu. Przed blokiem spotkal swoiego psa. Wzial psa ze soba i poszli na Bazar
Rozyckiego na piwo.
Obywatel wyzywal pokrzywdzonego wulgarnie slowami "cos ty zrobil".
Zatrzymani szli i glosno spiewali "Padaja deszcze, bija grady, a za
nami ida sk*******y draby". A za w/wym. szlismy my t.j. ja i plut. K.
Poszkodowany doznal wybicia zebow w postaci sztucznej szczeki.
Podkomendny twierdzil ze kupil skradziony samochod w celu odzyskania.
Przestalem go scigac bo wbil mi w noge widly.
Poszukiwany udawal, ze nie wiedzial ze jest poszukiwany.
Rozpytywany nie widzial poszukiwanej, ani niczego bo był niewidomy.
Oswiadczam, ze sluzbowy pies "Pluton" bedacy na moim stanie zagryzl
kure poszkodowanego prywatnie, kiedy nie był już na sluzbie.
Wspolnie z psem sluzbowym podjelismy poscig
Przyjechalem z matka, która urodzila sie w Gdansku w celach turystycznych.
Podczas rozprawy przed sadem rejonowym oskarzony uporczywie zwracal sie
do skladu sadzacego per "Wysoka Sprawiedliwosc", pomimo upomnien
przewodniczacego. Tego ostatniego wreszcie poniosly nerwy.
- Tu nie ma zadnej sprawiedliwosci - warknal - tu jest sad!
Tego dnia pelnilem sluzbe patrolowa razem z sierzantem, w pewnym momencie,
przechodzac obok parkingu niestrzezonego, zauwazylismy czterech podejrzanych
osobnikow, ze krecili sie obok samochodu. Gdy podeszlismy blizej,
powiedzieli do nas Lubię Was jak koń owies., co tez niezwlocznie uczynilismy.
Zatrzymanie tych mezczyzn polegalo na szarpaniu i kopaniu nas po nogach.
A.B. zachowywal sie arogancko plujac na dowodce radiowozu.
Jak wyjasnilem szwagrowi obrzucany przez niego obelgami, ze sygnet nie jest
stracony i najdalej nastepnego dnia wydale go.
W miejscu zamieszkania posiada dobra opinie poniewaz nie utrzymuje kontaktow z
miejscowa ludnoscia i jest malo znany.
H.W. od dawna nigdzie nie pracuje, ale prowadzi pasozytniczy tryb zycia.
W okolicy zwlok nie znaleziono zadnych przedmiotow, ktore mogly posluzyc do naglej smierci.
Zauwazylem dwoch mezczyzn w wieku roznym.
.. poniewaz nikogo nie bylo w poblizu poza dwoma funkcjonariuszami MO
zabralem ten sweter.
.. i wspolnie z psem sluzbowym zaraz podjelismy poscig za uciekajacym
osobnikiem
W czasie jazdy patrolowej zauwazylem dwoch mezczyzn bijacych sie na jezdni i
trzeciego lezacego obok. Ta sprawa wydala sie wiec mi podejrzana.
Na osiedlu Niedzwiadek powinna byc stala i czesta kontrol MO, bo dzieja sie
tam niestworzone rzeczy a chuliganstwo sie sadzi i dalej rozwydrza.
zona wykonywala prace w domu skladanie dlugopisow, klejenie puderniczek, to
ja zonie pomagalem bo ja jestem bardzo zdolny i nie chwalac sie mam
doskonala pamiec.
Oskarzony ze swiadkiem J. uzgadnial zakres wykonania robot hydraulicznych, co
w efekcie doprowadzilo do dlugotrwalego pijanstwa trwajacego co najmniej
przez: caly dzien 9.I.
W rozmowie z w/wym. dowiedzielismy sie ze wynikla wspolna awantura miedzy tymi
osobnikami, ktorzy byli w stanie nietrzezwym. Powody awantury trudno bylo
ustalic, bo obie strony mialy racje.,
Wynikiem kontaktu wladzy z obywatelem bylo 17 dni zwolnienia lekarskiego.
.. a co do szczeki to jak zaczela sie wydzierac, a buzie ma od ucha do ucha
to szczeka jej wypadla i sama pekla.
Osobnik mimo mojego upomnienia zachowywal sie agresywnie. Wodec powyzszego
uderzylem go kilka razy palka sluzbowa, wiec do radiowozu wsiadl chetnie.
W dniu 15 lipca zona do mieszkania na noc sprowadzila osodnika o imieniu Jozef
w stanie nietrzezwym, ktory tej nocy spal z moja zona. Kiedy po przyjsciu do
mieszkania zauwazylem Jozefa i zapytalem zony co to za czlowiek powiedziala,
ze to nasz kreuny i od tej pory Jozef zamieszkal z nami na stale.
W czasie pochodu pierwszomajowego rzucal spojrzenia antypanstwowe.
Przelecialem mu po plecach i rozladowalem z 5 kg flakow.
W rowie lezaly zwloki mezczyzny - prawdopodobnie trup.
Odledziny przeprowadzono w swietle naturalnym, dziennym, temperatura -
5st.C, padajaca mzawka, gesta mgla, widocznosc dobra.
Strona 2 z 2 • Znaleziono 30 wyników • 1, 2