Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: Prokuratura Apelacyjna w Katowicach
Temat: ZMS
ZMS
Przy budowie obelisku tez udaloby sie cos wyprac:
"Dziewięć osób podejrzanych o oszustwa i pranie wyłudzonych pieniędzy
zatrzymali policjanci z Centralnego Biura Śledczego na polecenie katowickiej
prokuratury. Jednym z podejrzanych jest były wojewoda płocki Antoni B. P
sprawie oszustw i prania brudnych pieniędzy poinformował podczas środowej
konferencji prasowej rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach Leszek
Goławski.
Zatrzymani to prezesi i pracownicy kilku firm, którzy próbowali zalegalizować
pieniądze wyłudzone od inwestora budującego hipermarket w Gdańsku. Siedmiu
spośród podejrzanych policjanci zatrzymali pod koniec czerwca, dwie pozostałe
osoby "wpadły" we wtorek, kolejna jest ciągle poszukiwana.
Według prokuratury podejrzani oszukali inwestora hipermarketu na prawie milion
zł, a usiłowali na kolejne 1,3 mln zł. Chodziło o realizację prac przy budowie
marketu. Wyłudzone w ten sposób pieniądze przestępcy próbowali zalegalizować.
Na polecenie prokuratury większość zagarniętej kwoty zablokowano i zajęto.
Od początku 2002 r. w Gdańsku jest budowany hipermarket Manhattan, inwestycję
realizuje Hydrobudowa SA. Na pomysł
wyprowadzenia pieniędzy i ich wyprania przestępcy wpadli, kiedy budowano
podziemną część hipermarketu.
Dyrektor i kierownik budowy zawarli umowę z firmą Interhermesa z Płocka.
Zlecili jej wykonanie trzeciej części prac budowlanych. W rzeczywistości prace
na budowie wykonywała wyłącznie Hydrobudowa, bez udziału podwykonawców. "Po
zasypaniu fundamentów ustalenie tego nie byłoby możliwe" - powiedział
prokurator Goławski.
Transakcja z Interhermesą opiewała na mniej więcej 3 mln zł. Interhermesa
przekazała zlecenie innej firmie - Madex z Mszawy Dużej (jak ustalili
prokuratorzy, obroty Madeksu w ubiegłym roku wyniosły 732 zł). Z kolei Madex
przekazał zlecenie firmie Mobimex z Bytomia. Chodziło o to, żeby pieniądze
przechodziły przez konta różnych firm.
Pierwsza faktura na 976 tys. zł została przekazana firmie Interhermesa.
Interhermesa przelała 850 tys. zł na konto Madeksu, potem Madex przekazał 450
tys. zł do Mobimeksu. Przestępcy przygotowali też drugą fakturę, dzięki której
mieli wyłudzić i wyprać 1,3 mln zł.
Policjanci zatrzymali prezesa Interhermesy Antoniego B. i kierownika budowy z
tej firmy Andrzeja S. Antoni B. to ostatni PRL- owski wojewoda płocki. Kilka
dni temu jego nazwisko pojawiło się w "Gazecie Wyborczej" w związku z zamiarem
budowy w Płocku pomnika upamiętniającego patronat Związku Młodzieży
Socjalistycznej nad budową kombinatu petrochemicznego w Płocku i Rurociągu
Przyjaźń.
B. jest członkiem zarządu stowarzyszenia, które patronuje budowie obelisku.
Inni zatrzymani to właścicielka firmy Madex Jadwiga S., dwoje jej dzieci,
pełnomocników firmy, Katarzyna M. i Jacek S. oraz kierownik budowy w tej firmie
Kazimierz M. W dalszym ciągu jest poszukiwany właściciel Mobimeksu Stanisław B.
We wtorek policja zatrzymała kierownika i dyrektora budowy w Gdańsku Henryka O.
i Wacław P. W środę mężczyźni ci byli przesłuchiwani w prokuraturze.
Wszystkim podejrzanym o oszustwa, poświadczenie nieprawdy w dokumentach i
pranie brudnych pieniędzy grozi do 10 lat więzienia. Pięć osób zostało już
aresztowanych.
Prokurator Goławski podkreślił, że szybkie wykrycie przestępstw było możliwe
dzięki ustawie z 2000 r. dotyczącej przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy.
Przepisy te nakładają na instytucje (np. banki, fundusze powiernicze, firmy
leasingowe) obowiązek rejestrowania operacji powyżej 10 tys. euro i wszystkich
tych transakcji, które budzą podejrzenie.
Informacje te są kierowane do Głównego Inspektora Informacji Finansowej,
instytucji działającej przy Ministerstwie Finansów. Właśnie Inspektor w połowie
czerwca poinformował Prokuraturę Okręgową w Katowicach o podejrzeniu prania
brudnych pieniędzy."
Temat: chyba pomoguo
chyba pomoguo
Kłopoty komendanta
Wtorek, 14 lutego 2006r.
Dochodzenie w sprawie rzekomej kradzieży kostki przez Andrzeja Nowaka , szefa
Straży Miejskiej w Gliwicach umorzono bezpodstawnie. Tak uznali katowiccy
prokuratorzy. To oznacza, że zostanie wszczęte nowe śledztwo. Nowak ma na
głowie także inne problemy. Tarnogórscy prokuratorzy sprawdzają, czy nękał
podwładnych i uporczywie łamał ich prawa. Gliwicki Sąd Pracy zajmie się
sprawą mobbingu wobec strażniczki Joanny Osieji, a tamtejsza prokuratura
zbada, czy Nowak znieważył funkcjonariusza na służbie. Na dyskryminację do
sądu poskarżyli się także związkowcy. Czy ciągany po sądach i
prokuraturach "szeryf" będzie miał czas na pilnowanie porządku w mieście?
Komendant Nowak jest osobą kontrowersyjną. Jako jedyny szef straży miejskiej
w kraju ma na koncie prawomocny wyrok karny za pobicie... strażnika. Osoba
karana funkcjonariuszem być nie może. Mimo to jego szef prezydent Zygmunt
Frankiewicz nie zwolnił go z pracy, uznając że komendant to nie strażnik,
tylko pracownik administracyjny...
Po raz pierwszy DZ pisał o komendancie w czerwcu 2005 roku, kiedy z terenu
Centrum Ratownictwa zniknął stos granitowej kostki brukowej. Jak się okazało
został przewieziony na prywatną działkę komendanta, a po ujawnieniu kradzieży
przez DZ - cudownie się odnalazł. Gliwiccy prokuratorzy rejonowi sprawą się
zajęli. Ale szybko ją umorzyli. Nie zauważyli znamion przestępstwa.
Prokuratura Okręgowa w Gliwicach wystąpiła do Prokuratury Apelacyjnej w
Katowicach, a ta do Prokuratury Krajowej. W rezultacie śledztwo zostanie
wszczęte jeszcze raz. Na jego wyniki będziemy musieli poczekać.
Podwładni Nowaka twierdzą, że po publikacjach w mediach komendant zaczął się
na nich mścić. DZ pisał o tym, jak zwolnił z pracy Joannę Osieję i Piotra
Grabowskiego za nie zaliczenie testu sprawnościowego. Strażnicy zostali
przywróceni do pracy przez Sąd Pracy. Pani Joanna zamiast do patrolowania
ulic, została skierowana do mycia ubikacji, okien i podłóg. Niedługo w sądzie
zacznie się proces o mobbing. Jednocześnie Nowakiem zajmuje się tarnogórska
prokuratura.
- Na obecnym etapie śledztwa mogę powiedzieć, że toczy ono się w sprawie a
nie przeciwko. Nasi prokuratorzy prowadzą przesłuchania podwładnych
komendanta gliwickiej straży. Chodzi o uporczywe naruszanie praw
pracowniczych - mówi prok. Anna Szymocha.
Także przedstawiciele związku zawodowego działającego w gliwickiej straży
występują przeciwko swojemu szefowi do Sądu Pracy. Krzysztof Kleczka - szef
związkowców - został pominięty przy przyznawaniu premii. Powód? Jak twierdzi -
zemsta Nowaka za współpracę z dziennikarzami. Z kolei Edward Moreń otrzymał
od szefa nieuzasadnione - jak zapewnia - upomnienie. - Komendant zarzucił mi,
że nie asekurowałem swojego kolegi z patrolu przy wypisywaniu mandatu. Stałem
od niego w odległości kilku metrów, a nie tuż obok. Tymczasem np. do
rozwożenia wezwań wysyłani są strażnicy w pojedynkę. Z upomnieniem wiąże się
brak premii. Zostałem ukarany niesłusznie - mówi Moreń.
Aldona Minorczyk-Cichy - Dziennik Zachodni
Temat: Polak potrafi narko biznes w brzuchu ????????^
Komuno wroc!!!
wojo1111 napisał:
> Mieli w brzuchach kokainy po uszy
> Bezrobotni i studenci odpoczywali na Antylach Holenderskich. W drodze
> powrotnej łykali kapsułki pełne kokainy, aby wypluć je w Amsterdamie. Wpadli
> w Polsce.
> Dwudziestu kilku przemytników z Częstochowy i okolic zakończy swe egzotyczne
> wyprawy na sali sądowej. 13 z nich już siedzi w areszcie. Wczoraj dwóch
> kolejnych zatrzymała policja w Częstochowie.
>
>
> Młodych mieszkańców Częstochowy skusiły propozycje łatwego, ale konkretnego
> zarobku: 5-7 tys. zł za tygodniową wyprawę.
>
> Pod palmami
>
> Sądzili, że nigdy nie wpadną. Latali do Amsterdamu. Tam, na lotnisku
> Schipoll, dostawali bilety do Curacao na Karaibach. Wracali z żołądkiem
> pełnym narkotyków. Części przemytników udało się wykonać parę kursów, inni
> zrobili tylko jeden kurs.
>
> Na trop siatki kurierskiej wpadła policja holenderska. Jesienią minionego
> roku aresztowała organizatora grupy - Polaka, Patryka P. Mężczyzna pochodzi
> z Częstochowy, jest absolwentem holenderskiej zasadniczej szkoły zawodowej.
>
> - Patryk P. odbierał od kurierów towar w Amsterdamie - mówi rzecznik prasowy
> Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach, prokurator Leczek Goławski. - Okazało
> się, że w sprawę zamieszane były co najmniej 22 osoby. Zatrzymujemy
> kolejnych podejrzanych.
>
> Byli u nas Holendrzy i przekazali informacje! To jeszcze nie koniec
> zatrzymań.
>
> Miał kilogram!
>
> Polacy przemycający narkotyki stosowali metody dobrze znane służbom
> walczącym z przemytem kokainy. - Łykali plastikowe kapsułki zawierające od 8
> do 10 gramów narkotyku. Żeby nie pękały, dodatkowo były owinięte taśmą
> izolacyjną - opowiada prokurator. - Od ilości przemyconego narkotyku zależał
> ich zarobek. Rekordzista przemycał w brzuchu 100 kapsułek. Zwykle przewożono
> w ten sposób około 80 kapsułek.
>
> Kurierzy, w drodze powrotnej z Curacao zaraz po wylądowaniu na lotnisku w
> Amsterdamie byli przewożeni w ustronne miejsce, gdzie w ciągu 24 godzin
> wydalali zawartość. Przed podróżą dostawali specjalne tabletki, które
> spowalniały pracę jelit.
>
> Mieli szczęście
>
> Wśród aresztowanych są bezrobotni, studenci i ludzie różnych zawodów.
> Mających niewiele ponad 20 lat. Ich jedyne szczęście polega tylko na tym, że
> zostali zatrzymani już w Polsce i tutaj będą odbywać karę pozbawienia
> wolności. - Więzienia na Karaibach to przeklęte miejsca - mówią osoby
> znające losy polskich kurierów, którzy tam trafili.
>
> - Lepiej nie jeździć na wczasy do Curacao - ostrzega prokurator Leszek
> Goławski. - Tam każdy Polak ma już opinię kuriera narkotykowego.
>
> Kurierzy od września 2000 r. do listopada 2001 r. przemycili do Amsterdamu
> 25 kilogramów kokainy. Grozi im kara do 10 lat pozbawienia wolności. Ciążą
> na nich zarzuty przemytu narkotyków, a niektórym udziału w grupie zbrojnej,
> gdyż szef - Patryk P. posługiwał się bronią.
>
> Skąd trafiają do nas narkotyki
>
> Kokaina
>
> Z Ameryki Południowej. Z Kolumbii i Boliwii jest przemycana do Europy
> Zachodniej (Niemcy, Holandia), stamtąd do Polski.
>
> Heroina
>
> Z Afganistanu lub Pakistanu. Narkotyk z Afganistanu przemycany jest najpierw
> do Pakistanu lub Uzbekistanu, a stamtąd przez Kazachstan i Rosję trafia do
> Polski. Istnieje też szlak bałkański, opanowany przez gangi tureckie,
> nigeryjskie i Albańczyków z Kosowa.
>
> Haszysz i marihuana
>
> Dwa szlaki. Mniej popularny - z Maroka. Częściej jednak narkotyki te do
> Polski przywozi się z Holandii lub Niemiec.
>
> W 2002 roku skonfiskowano w Polsce 422 kg kokainy, 296 kg heroiny, 217 kg
> haszyszu i 495 kg marihuany. W tym roku policjanci z CBŚ skonfiskowali w
> gdyńskim porcie rekordowy jednorazowy transport kokainy - 400 kg.
>
>
>
> Piotr Wróbel
>> Za komuny tego nie bylo. Komuno wroc!!!!
Temat: Polak potrafi narko biznes w brzuchu ????????^
Polak potrafi narko biznes w brzuchu ????????^
Mieli w brzuchach kokainy po uszy
Bezrobotni i studenci odpoczywali na Antylach Holenderskich. W drodze
powrotnej łykali kapsułki pełne kokainy, aby wypluć je w Amsterdamie. Wpadli
w Polsce.
Dwudziestu kilku przemytników z Częstochowy i okolic zakończy swe egzotyczne
wyprawy na sali sądowej. 13 z nich już siedzi w areszcie. Wczoraj dwóch
kolejnych zatrzymała policja w Częstochowie.
Młodych mieszkańców Częstochowy skusiły propozycje łatwego, ale konkretnego
zarobku: 5-7 tys. zł za tygodniową wyprawę.
Pod palmami
Sądzili, że nigdy nie wpadną. Latali do Amsterdamu. Tam, na lotnisku
Schipoll, dostawali bilety do Curacao na Karaibach. Wracali z żołądkiem
pełnym narkotyków. Części przemytników udało się wykonać parę kursów, inni
zrobili tylko jeden kurs.
Na trop siatki kurierskiej wpadła policja holenderska. Jesienią minionego
roku aresztowała organizatora grupy - Polaka, Patryka P. Mężczyzna pochodzi
z Częstochowy, jest absolwentem holenderskiej zasadniczej szkoły zawodowej.
- Patryk P. odbierał od kurierów towar w Amsterdamie - mówi rzecznik prasowy
Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach, prokurator Leczek Goławski. - Okazało
się, że w sprawę zamieszane były co najmniej 22 osoby. Zatrzymujemy
kolejnych podejrzanych.
Byli u nas Holendrzy i przekazali informacje! To jeszcze nie koniec
zatrzymań.
Miał kilogram!
Polacy przemycający narkotyki stosowali metody dobrze znane służbom
walczącym z przemytem kokainy. - Łykali plastikowe kapsułki zawierające od 8
do 10 gramów narkotyku. Żeby nie pękały, dodatkowo były owinięte taśmą
izolacyjną - opowiada prokurator. - Od ilości przemyconego narkotyku zależał
ich zarobek. Rekordzista przemycał w brzuchu 100 kapsułek. Zwykle przewożono
w ten sposób około 80 kapsułek.
Kurierzy, w drodze powrotnej z Curacao zaraz po wylądowaniu na lotnisku w
Amsterdamie byli przewożeni w ustronne miejsce, gdzie w ciągu 24 godzin
wydalali zawartość. Przed podróżą dostawali specjalne tabletki, które
spowalniały pracę jelit.
Mieli szczęście
Wśród aresztowanych są bezrobotni, studenci i ludzie różnych zawodów.
Mających niewiele ponad 20 lat. Ich jedyne szczęście polega tylko na tym, że
zostali zatrzymani już w Polsce i tutaj będą odbywać karę pozbawienia
wolności. - Więzienia na Karaibach to przeklęte miejsca - mówią osoby
znające losy polskich kurierów, którzy tam trafili.
- Lepiej nie jeździć na wczasy do Curacao - ostrzega prokurator Leszek
Goławski. - Tam każdy Polak ma już opinię kuriera narkotykowego.
Kurierzy od września 2000 r. do listopada 2001 r. przemycili do Amsterdamu
25 kilogramów kokainy. Grozi im kara do 10 lat pozbawienia wolności. Ciążą
na nich zarzuty przemytu narkotyków, a niektórym udziału w grupie zbrojnej,
gdyż szef - Patryk P. posługiwał się bronią.
Skąd trafiają do nas narkotyki
Kokaina
Z Ameryki Południowej. Z Kolumbii i Boliwii jest przemycana do Europy
Zachodniej (Niemcy, Holandia), stamtąd do Polski.
Heroina
Z Afganistanu lub Pakistanu. Narkotyk z Afganistanu przemycany jest najpierw
do Pakistanu lub Uzbekistanu, a stamtąd przez Kazachstan i Rosję trafia do
Polski. Istnieje też szlak bałkański, opanowany przez gangi tureckie,
nigeryjskie i Albańczyków z Kosowa.
Haszysz i marihuana
Dwa szlaki. Mniej popularny - z Maroka. Częściej jednak narkotyki te do
Polski przywozi się z Holandii lub Niemiec.
W 2002 roku skonfiskowano w Polsce 422 kg kokainy, 296 kg heroiny, 217 kg
haszyszu i 495 kg marihuany. W tym roku policjanci z CBŚ skonfiskowali w
gdyńskim porcie rekordowy jednorazowy transport kokainy - 400 kg.
Piotr Wróbel
Temat: Alibi generała Kluka
sawa.com napisała:
> były prokurator H. oskarżony o kolosalne łapówki, twierdzi,że część
wyłudzonych
>
> pieniędzy jest zdeponowane w klasztorze. Nie podaje w którym. Jest o tym na
> portalu bodajże interii
Oto ta wiadomość. Prostuję swój zapis w poprzednim poście. Chodzi o wskazanie
źródła dochodów nieudokumentowanych. A nie jak podałam wyżej "zdeponowanych".
Całość wygląda na pomówienie.
Majątek ukryty w klasztorze
17.05.2005 14:31
Oskarżony o wyłudzenia były prokurator apelacyjny z Katowic, Jerzy Hop,
powiedział dziś w sądzie, że mógł zbudować dom i kupować drogie samochody
dzięki pomocy członków rodziny. Oskarżony twierdzi, że rodzinny majątek,
pozostawiony przez ojca teściowej, był przed laty przechowywany w jednym z
klasztorów. Nie chciał jednak wskazać, w którym.
Dziś przed Sądem Okręgowym w Katowicach Hop, oskarżony o wyłudzenie 1,7 mln zł,
odpowiadał na pytania prokuratora.
Zdaniem prokuratury, w latach 1993-2002 Hop zapraszał szefów firm na spotkania,
podczas których przedstawiał im trudną sytuację prokuratury, wskazując na jej
potrzeby i braki, np. sprzętu biurowego. Według prokuratury, w rzeczywistości
sprzętu nie kupowano, a pieniądze od sponsorów trafiały do kieszeni
oskarżonego. W ten sposób miało zostać oszukanych 65 firm i osób.
O tym, że Hop wydaje więcej, niż zarabia, mieszka w luksusowej willi i jeździ
drogim autem, napisał w kwietniu 2002 r. tygodnik "Newsweek". Ówczesna minister
sprawiedliwości Barbara Piwnik przekazała sprawę do zbadania krakowskiej
prokuraturze.
Pytany dziś przez prokuratora Pawła Bacę, Hop potwierdził swoje wcześniejsze
wyjaśnienia, że finansowo wspierała go rodzina. Oskarżony twierdzi, że ponad
300 tys. dolarów amerykańskich przechowywano w jednym z klasztorów. Według
niego, były to studolarowe banknoty wyemitowane w latach 60-ych.
Oskarżony wyjaśniał, że nigdy nie dostawał tych pieniędzy bezpośrednio. - Kiedy
teściowa pomagała mi w kupnie samochodu, mówiła, że wcześniej musi sprzedać
dolary - powiedział. Hop twierdzi, że tuż po kupieniu auta sporządzano
oświadczenie, z którego wynikało, że teściowa była jego współwłaścicielką, choć
samochód był zarejestrowany na niego.
Hop przypomniał, że kilka lat temu, jeszcze przed publikacją w "Newsweeku",
sprawdzano, dlaczego ma tak dużo samochodów. - Urząd Kontroli Skarbowej nie
wykrył żadnych nieprawidłowości, a prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania
w tej sprawie - powiedział oskarżony.
O tym, że rodzina żony ma taki majątek, Hop miał się dowiedzieć w końcu lat 80.
lub na początku 90. Pieniądze miały pochodzić od dziadka żony, który zmarł w
Anglii. Jak sam mówi, niezręcznie było mu pytać o szczegóły. - Oprócz tego
matka teściowej i teściowa otrzymywały pieniądze Londynu, będące rentą po
zmarłym ojcu i mężu - dodał Hop.
Oskarżony powiedział, że pomagał mu też mieszkający w Stanach Zjednoczonych
kuzyn. Jak dodał, po ostatnim pobycie w USA w 1999 roku przywiózł od niego 10
tys. dolarów.
Teściowa Hopa, przesłuchiwana w tej sprawie w prokuraturze, skorzystała z prawa
do odmowy zeznań. Ciągle toczy się odrębne postępowanie, które ma wyjaśnić
pochodzenie majątku rodziny Hopa. Aby to ustalić, prokuratura wystąpiła o pomoc
prawną do Anglii i USA.
Następna rozprawa 31 maja. Hopowi, który nie przyznał się do żadnego z
postawionych mu zarzutów, grozi do 10 lat więzienia.
Temat: szef policji na Slonsku
Policjo, złap się sama
Józef Krzyk 19-05-2005 , ostatnia aktualizacja 19-05-2005 17:15
Mam nadzieję, że przez najbliższe kilka lat nie usłyszę i nie przeczytam nigdzie
ani słowa o wspaniałych sukcesach naszej policji. Zawsze będą mi przypominały,
jak kiedyś chwalił się generał Mieczysław Kluk.
Pan generał do wszystkich swoich sukcesów - tworzonych wspólnie z ówczesnym
wojewodą kwadratów bezpieczeństwa, zapuszkowanych bandziorów - nie dodał jedynie
aresztowania komendanta śląskiej policji Mieczysława Kluka. Za to od kilku dni
zamknięciem Kluka chwalą się inni policjanci. Nikt ich jednak nie pyta o to,
gdzie byli i co robili, gdy ich szef - jeśli oskarżenia są prawdziwe - popełniał
przestępstwo. Ja też ich nie zapytam. Przez wrodzoną delikatność, ale także
dlatego, że jak długo tylko się da, wolę myśleć o Kluku jako niewinnej ofierze
albo jako arcymistrzu przestępstwa, który wystrychnąłby na dudka całą policję
świata, więc dał radę przechytrzyć też swoich podwładnych i szefów.
Tak dobrze jednak nie ma. Kluk pewnie ma coś na sumieniu, ale nie jest też takim
bandziorem, jakim przedstawiają go dziś niektórzy moi koledzy po piórze.
Jego największym przestępstwem było to, że zgorszył takich jak ja, maluczkich,
którzy chcieliby ten świat widzieć bardziej uporządkowanym. W moim świecie
bandziory się zdarzają, ale nie mają lekkiego życia, bo policja wciąż depcze im
po piętach. Stróż porządku może przymknąć oko, gdy ktoś przebiegł ulicę w
niedozwolonym miejscu, ale nie będzie udawać, że czyhający przed katowickim
Supersamem na ofiarę dilerzy narkotyków i kieszonkowcy to grzeczni chłopcy na
wycieczce. Goni bandziorów, a nie staruszki, bo nie musi się rozliczać przed
przełożonymi z liczby nałożonych mandatów. A jeśli narzeka na niską pensję, to
nie bierze łapówki i nie dorabia jako ochroniarz w szemranych firmach. Łapie
bandziora i przez głowę mu nie przeleci myśl: "co ja z tego będę miał?".
Potem oddaje bandziora w ręce prokuratora. Ten też zna się na rzeczy i ma łeb na
karku. Raz-dwa zbiera dowody i stawia zarzuty, a sprawa trafia na wokandę.
Sędzia, niczym Barbara Piwnik w jej najlepszych latach, nie da sobie w kaszę
dmuchać, grać na zwłokę i zastraszać świadków, więc bandzior rychło trafia za
kratki.
Czy mam za duże wymagania? Czy też może jest tak, że od lat życie dostarcza nam
wciąż nowych przykładów na to, że ludzie wymiaru sprawiedliwości sami są na
bakier z prawem? Sędzia Andrzej H., były wiceprezes Sądu Okręgowego w
Katowicach, oskarżony jest o branie łapówki. Podobnie Jerzy H., były prokurator
apelacyjny. Inny prokurator - Zbigniew T. z Cieszyna - został już skazany za
spowodowanie śmiertelnego wypadku drogowego. Policjanci zresztą nie lepsi.
Dzielnicowy z Rybnika po służbie bił się z policjantami na stadionie jako
szalikowiec, oficer z Bytomia korumpował swojego podwładnego, żeby wyłudzić
kilka tysięcy odszkodowania, a dwaj pijani policjanci wdali się w strzelaninę z
suterenami w Katowicach. Czy po czymś takim można mieć jeszcze zaufanie do
stróżów prawa?
Jeden Kluk w areszcie wiosny nie czyni. Poczekam, co będzie dalej. Śledztwo
pewnie będzie długie. Może się jeszcze okazać, że w sądzie niczego mu nie
udowodnią. Dla policji, prokuratury i sądów będzie to jeszcze powód, żeby się
pochwalić wspaniałym sukcesem.
Temat: Wiceprezydent zatrzymany przez ABW
Czy ABW poluje na mafię starych dyrektorów?
Aldona Minorczyk-Cichy
Wczoraj 23:40:30 , Aktualizacja dzisiaj 10:08:48
Wiceprezydent Zabrza i były dyrektor kopalni Szczygłowice Adam K.
jest kolejnym zatrzymanym w aferze węglowej. ABW wkroczyła do jego
gabinetu we wtorek rano. Funkcjonariusze przeszukali biuro, a
wiceprezydenta wyprowadzili.
Adam K. - zatrzymany wiceprezydent Zabrza (© Fot. Arc Polska
Dziennik Zachodni)
Masz zdjęcie do tego tematu? Wyślij » Autor
Opis
Dodawanie zdjęcia
Aby wysłać zdjęcie musisz zgodzić się z poniższym warunkiem.
Dodając zdjęcie oświadczam, że mam prawo do dysponowania nim,
zgadzam się na przetwarzanie danych w celu jego publikacji, oraz na
nieodpłatne wykorzystanie zdjęć w serwisie naszemiasto.pl oraz
innych serwisach i gazetach Grupy Polskapresse. Proszę o podpisanie
autora zdjęcia w sposób podany w formularzu
- Adam K. jest podejrzany o to, że wbrew przepisom o wolnej
konkurencji preferował pewne firmy przy zlecaniu usług i zamawianiu
dostaw. W tym konkretnym przypadku chodzi o przyjęcie w sumie 109
tys. zł korzyści majątkowej w czasie, gdy K. był dyrektorem kopalni
Szczygł-wice - mówi prok. Leszek Goławski, rzecznik Prokuratury
Apelacyjnej w Katowicach.
Adam K. ma 55 lat. W 2006 roku został powołany na stanowisko
wiceprezydenta Zabrza. Przerwał emeryturę górniczą. Zajmował się
inwestycjami. Ostatnio był poważnie chory.
Prezydent miasta Małgorzata Mańka-Szulik jest sprawą wstrząśnięta.
Jeśli wobec Adama K. zostanie orzeczony areszt, a taki wniosek
spłynął już do sądu, to skorzysta z przepisów i swojego zastępcę
zawiesi.
- Za chwilę będą kolejne zatrzymania. Chodzi o tzw. mafię starych
dyrektorów, powiązanych z Katowickim Holdingiem Węglowym. Część z
nich jest obecnie na wysokich stanowiskach m.in. Kompanii Węglowej -
mówi nasz informator.
W sumie zatrzymano dziewięć osób. W ostatnich dniach oprócz Adama K.
także Artura K., dyrektora kopalni Wieczorek i Janusza S. z biura
Katowickiego Holdingu Węglowego, wcześniej dyrektora kopalni
Staszic. Jak się dowiedzieliśmy, to ciąg dalszy śledztwa, w którym
zatrzymano pracowników dwóch spółek węglowych: Stanisława L.,
dyrektora kopalni Staszic z Katowickiego Holdingu Węglowego, oraz z
Jastrzębskiej Spółki Węglowej: Józefa Ś., pracownika biura zarządu
JSW, Bogumiła Ś., byłego dyrektora kopalni Borynia, a obecnie
wiceprezesa Jastrzębskich Zakładów Remontowych, Stanisława M., do
niedawna członka zarządu zakładu logistyki materiałowej w JSW, oraz
Adama R., byłego pracownika biura zarządu JSW. Pracownicy JSW
usłyszeli zarzuty niegospodarności i korupcji. W latach 2004-2008
mieli przyjąć łapówki w kwotach od 70 do 300 tys. zł.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w przypadku zatrzymań osób z
KHW może chodzić o pięcioprocentowe "prowizje", jakie rzekomo miały
być pobierane od dostawców usług i firm, z jakimi podpisywano umowy.
Mówi się o nieprawidłowościach przy zakupie specjalistycznych klejów
przemysłowych do wzmacniania stropów.
Samozapłon poliuretanowe-go kleju do spajania stropu, zdaniem
komisji Wyższego Urzędu Górniczego, był jedną z trzech potencjalnych
przyczyn zapalenia się i wybuchu metanu, do jakiego doszło 4 czerwca
2008 roku w kopalni "Borynia", należącej do JSW. Zginęło 6 górników,
a 17 było rannych.
- W górnictwie od lat patologia goni patologię. Te zatrzymania wcale
mnie nie dziwią. To istna mafia - mówi Bogusław Ziętek, szef WZZ
Sierpień 80.
Temat: Lobbysta Marek D. pozostanie w areszcie do lute...
Lobbysta Marek D. pozostanie w areszcie do lute...
Zastanawiające są „związki” ekipy PiS z prokuraturą katowicką. Tam wybuchł
konflikt w 2001 r. prokuratorów L.Kaczyńskiego z UOP-kami Nowka, z Katowic
wywodzi się kumpel Zi0br0 B.Święczkowski. (członek tzw. grupy hakowej MS za
L.Kaczyńskiego, Z.Wassermanna i Zi0br0, który obecnie buduje w MS „spec
służby” prokuratorskie), prokuraturze katowickiej powierzono kilka innych
WRAŻLIWYCH śledztw. SIC!
Zi0br0 przeniósł śledztwo z Łodzi do Katowic, bo zapewne łódzka prokuratura
nie chciała uwierzyć, że Dochnal na spotkaniu Kulczyk – Ałganow ukrywał się
pod stolikiem i stąd ma właściwą politycznie WIEDZĘ.
Nie wyszło PORAŻONEJ KOMISJI DS. NIEWYJAŚNIENI SPRAWY ORLEN-u z fałszywką
polskiego wywiadu z Wiednia po spotkaniu Kulczyk - Ałganow („agent”
raportował o upoważnieniu Prezia, ale „biedaczek” pomylił m.in. dzień
spotkania, ilość spotkań i ich uczestników) to naraiła zeznania Dochnala
(fałszywkę trzeba było czymś wesprzeć). Nie było to trudne. Przecież za
styropianu Dochnal zrobił interesy życia (tak jak Kulczyk), a gdyby go Prezio
i Miller nie olali, może dalej brylowałby w polskich kolorowych magazynach.
Czyżby Zi0br0 postanowił odgrzać fałszywkę (Z.Nowek „pilnuje” agentów AW)?
A może jest drugie dno? Może Dochnal zaczął sypać jak to było z przetargiem
na UMCS za ministrowania Szyszki z ZChN i jego totumfackich. Ta jedna z nie
wyjaśnionych afer AWS z 5 mln. USD „funduszu promocyjnego” w tle, mogła by
zmieść z polskiej polityki kilku członków obecnej WADZY.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Życie Warszawy (2005-12-16): „Przeniesione śledztwa”
www.zw.com.pl/apps/a/tekst.jsp?place=zw2_a_ListNews1&news_cat_id=1030&news_id=76697
„Katowicka prokuratura apelacyjna przejmie śledztwo w sprawie Marka Dochnala.
Postępowanie odebrano prokuraturze w Łodzi.”
Katowicka prokuratura zbada też kulisy wiedeńskiego spotkania Jana Kulczyka i
rosyjskiego szpiega Władimira Ałganowa. …. Według nieoficjalnych informacji,
powodem decyzji Zbigniewa Ziobry było m.in. nieprawidłowe prowadzenie tych
śledztw przez łódzkich prokuratorów.”
O sprawie biznesmena i lobbysty Marka Dochnala pisaliśmy wielokrotnie.
Ostatnio ujawniliśmy, że chciał on składać zeznania w sprawie wiedeńskiego
spotkania – w jego przekonaniu istotne dla interesu państwa – ale prokuratura
w Łodzi nie była nimi zainteresowana.” ….
…”Śledztwo dotyczące Marka Dochnala a także sprawa wiedeńskiego spotkania to
kolejne niezwykle ważne śledztwa, które trafiły w ostatnim czasie do
katowickiej prokuratury.”…
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Rzeczpospolita o Dochnalu w lipcu 2004 na ponad pół roku przed aresztowaniem:
prawo.uni.wroc.pl/~kwasnicki/EkonLit/040710publicystyka_a_2.html
….”Marek Dochnal wśród biznesmenów, z którymi rozmawialiśmy, nie ma dobrej
opinii. Sam niechętnie mówi o tym, jak dorobił się majątku. Kolorowa postać z
tajemniczą przeszłością”. ….
…. „Jak twierdzi Marek Dochnal, swoim majątkiem warto się chwalić dopiero,
gdy przekroczy miliard dolarów, a on jeszcze takiego się nie dorobił.
Biznesmen ten od początku lat 90. działa na zapleczu polskiej gospodarki. I
to tam, gdzie gra idzie o największe pieniądze.” ….
…. „Właściciel Larchmont Capital mówi, że to właśnie zaangażowanie w
Polkomtel było jednym z przełomowych momentów jego kariery, także z
finansowego punktu widzenia: miał kilka procent udziałów w Polkomtelu.” ….
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Jeszcze raz: Gdyby go Prezio i Miller nie olali, może dalej brylowałby w
polskich kolorowych magazynach. SIC! A PORAŻONY podsyca „wiarę ciemnego ludu”
w MATRIX wykreowany przez siebie w KOMISJI ds. NIE WYJAŚNIENIA SPRAWY ORLENU.
SIC!
„Z tym Wermahtem to lipa, ale jedziemy w to, bo ciemny lud uwierzy”.- J.Kurski
Temat: Ziobro – urobek ministra IV RP
Zi0br0 łaknie „właściwych zeznań” Dochnala
Zi0br0 przeniósł śledztwo z Łodzi do Katowic, bo zapewne łódzka prokuratura nie
chciała uwierzyć, że Dochnal na spotkaniu Kulczyk – Ałganow ukrywał się pod
stolikiem i stąd ma właściwą politycznie WIEDZĘ.
Nie wyszło PORAŻONEJ KOMISJI DS. NIEWYJAŚNIENI SPRAWY ORLEN-u z fałszywką
polskiego wywiadu z Wiednia po spotkaniu Kulczyk - Ałganow („agent” raportował
o upoważnieniu Prezia, ale „biedaczek” pomylił m.in. dzień spotkania, ilość
spotkań i ich uczestników) to naraiła zeznania Dochnala (fałszywkę trzeba było
czymś wesprzeć). Nie było to trudne. Przecież za styropianu Dochnal zrobił
interesy życia (tak jak Kulczyk), a gdyby go Prezio i Miller nie olali, może
dalej brylowałby w polskich kolorowych magazynach.
Czyżby Zi0br0 postanowił odgrzać fałszywkę (Z.Nowek „pilnuje” agentów AW)?
A może jest drugie dno? Może Dochnal zaczął sypać jak to było z przetargiem na
UMCS za ministrowania Szyszki z ZChN i jego totumfackich? Ta jedna z nie
wyjaśnionych afer AWS z 5 mln. USD „funduszu promocyjnego” w tle, mogła by
zmieść z polskiej polityki kilku członków obecnej WADZY.
I na marginesie. Zastanawiające są „związki” ekipy PiS z prokuraturą katowicką.
Tam wybuchł konflikt w 2001 r. prokuratorów L.Kaczyńskiego z UOP-kami Nowka
(patrz post „Zi0br0 bierze się za media”), z Katowic wywodzi się kumpel Zi0br0
B.Święczkowski. (członek tzw. grupy hakowej MS za L.Kaczyńskiego, Z.Wassermanna
i Zi0br0, który obecnie buduje w MS „spec służby” prokuratorskie), prokuraturze
katowickiej powierzono kilka innych WRAŻLIWYCH śledztw. SIC!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Życie Warszawy (2005-12-16): „Przeniesione śledztwa”
www.zw.com.pl/apps/a/tekst.jsp?place=zw2_a_ListNews1&news_cat_id=1030&news_id=76697
„Katowicka prokuratura apelacyjna przejmie śledztwo w sprawie Marka Dochnala.
Postępowanie odebrano prokuraturze w Łodzi.”
Katowicka prokuratura zbada też kulisy wiedeńskiego spotkania Jana Kulczyka i
rosyjskiego szpiega Władimira Ałganowa. …. Według nieoficjalnych informacji,
powodem decyzji Zbigniewa Ziobry było m.in. nieprawidłowe prowadzenie tych
śledztw przez łódzkich prokuratorów.”
O sprawie biznesmena i lobbysty Marka Dochnala pisaliśmy wielokrotnie. Ostatnio
ujawniliśmy, że chciał on składać zeznania w sprawie wiedeńskiego spotkania – w
jego przekonaniu istotne dla interesu państwa – ale prokuratura w Łodzi nie
była nimi zainteresowana.” ….
…”Śledztwo dotyczące Marka Dochnala a także sprawa wiedeńskiego spotkania to
kolejne niezwykle ważne śledztwa, które trafiły w ostatnim czasie do
katowickiej prokuratury.”…
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Rzeczpospolita o Dochnalu w lipcu 2004 na ponad pół roku przed aresztowaniem:
prawo.uni.wroc.pl/~kwasnicki/EkonLit/040710publicystyka_a_2.html
….”Marek Dochnal wśród biznesmenów, z którymi rozmawialiśmy, nie ma dobrej
opinii. Sam niechętnie mówi o tym, jak dorobił się majątku. Kolorowa postać z
tajemniczą przeszłością”. ….
…. „Jak twierdzi Marek Dochnal, swoim majątkiem warto się chwalić dopiero, gdy
przekroczy miliard dolarów, a on jeszcze takiego się nie dorobił. Biznesmen ten
od początku lat 90. działa na zapleczu polskiej gospodarki. I to tam, gdzie gra
idzie o największe pieniądze.” ….
…. „Właściciel Larchmont Capital mówi, że to właśnie zaangażowanie w Polkomtel
było jednym z przełomowych momentów jego kariery, także z finansowego punktu
widzenia: miał kilka procent udziałów w Polkomtelu.” ….
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Gdyby go Prezio i Miller nie olali, może dalej brylowałby w polskich kolorowych
magazynach. SIC! A PORAŻONY podsyca „wiarę ciemnego ludu” w MATRIX wykreowany
przez siebie w KOMISJI ds. NIE WYJAŚNIENIA SPRAWY ORLENU. SIC!
„Z tym Wermahtem to lipa, ale jedziemy w to, bo ciemny lud uwierzy”.- J.Kurski
Temat: Marek Dochnal chce mówić!
Zastanawiające są „związki” ekipy PiS z prokuraturą katowicką. Tam wybuchł
konflikt w 2001 r. prokuratorów L.Kaczyńskiego z UOP-kami Nowka, z Katowic
wywodzi się kumpel Zi0br0 B.Święczkowski. (członek tzw. grupy hakowej MS za
L.Kaczyńskiego, Z.Wassermanna i Zi0br0, który obecnie buduje w MS „spec służby”
prokuratorskie), prokuraturze katowickiej powierzono kilka innych WRAŻLIWYCH
śledztw. SIC!
Zi0br0 przeniósł śledztwo z Łodzi do Katowic, bo zapewne łódzka prokuratura nie
chciała uwierzyć, że Dochnal na spotkaniu Kulczyk – Ałganow ukrywał się pod
stolikiem i stąd ma właściwą politycznie WIEDZĘ.
Nie wyszło PORAŻONEJ KOMISJI DS. NIEWYJAŚNIENI SPRAWY ORLEN-u z fałszywką
polskiego wywiadu z Wiednia po spotkaniu Kulczyk - Ałganow („agent” raportował
o upoważnieniu Prezia, ale „biedaczek” pomylił m.in. dzień spotkania, ilość
spotkań i ich uczestników) to naraiła zeznania Dochnala (fałszywkę trzeba było
czymś wesprzeć). Nie było to trudne. Przecież za styropianu Dochnal zrobił
interesy życia (tak jak Kulczyk), a gdyby go Prezio i Miller nie olali, może
dalej brylowałby w polskich kolorowych magazynach.
Czyżby Zi0br0 postanowił odgrzać fałszywkę (Z.Nowek „pilnuje” agentów AW)?
A może jest drugie dno? Może Dochnal zaczął sypać jak to było z przetargiem na
UMCS za ministrowania Szyszki z ZChN i jego totumfackich. Ta jedna z nie
wyjaśnionych afer AWS z 5 mln. USD „funduszu promocyjnego” w tle, mogła by
zmieść z polskiej polityki kilku członków obecnej WADZY.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Życie Warszawy (2005-12-16): „Przeniesione śledztwa”
www.zw.com.pl/apps/a/tekst.jsp?place=zw2_a_ListNews1&news_cat_id=1030&news_id=76697
„Katowicka prokuratura apelacyjna przejmie śledztwo w sprawie Marka Dochnala.
Postępowanie odebrano prokuraturze w Łodzi.”
Katowicka prokuratura zbada też kulisy wiedeńskiego spotkania Jana Kulczyka i
rosyjskiego szpiega Władimira Ałganowa. …. Według nieoficjalnych informacji,
powodem decyzji Zbigniewa Ziobry było m.in. nieprawidłowe prowadzenie tych
śledztw przez łódzkich prokuratorów.”
O sprawie biznesmena i lobbysty Marka Dochnala pisaliśmy wielokrotnie. Ostatnio
ujawniliśmy, że chciał on składać zeznania w sprawie wiedeńskiego spotkania – w
jego przekonaniu istotne dla interesu państwa – ale prokuratura w Łodzi nie
była nimi zainteresowana.” ….
…”Śledztwo dotyczące Marka Dochnala a także sprawa wiedeńskiego spotkania to
kolejne niezwykle ważne śledztwa, które trafiły w ostatnim czasie do
katowickiej prokuratury.”…
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Rzeczpospolita o Dochnalu w lipcu 2004 na ponad pół roku przed aresztowaniem:
prawo.uni.wroc.pl/~kwasnicki/EkonLit/040710publicystyka_a_2.html
….”Marek Dochnal wśród biznesmenów, z którymi rozmawialiśmy, nie ma dobrej
opinii. Sam niechętnie mówi o tym, jak dorobił się majątku. Kolorowa postać z
tajemniczą przeszłością”. ….
…. „Jak twierdzi Marek Dochnal, swoim majątkiem warto się chwalić dopiero, gdy
przekroczy miliard dolarów, a on jeszcze takiego się nie dorobił. Biznesmen ten
od początku lat 90. działa na zapleczu polskiej gospodarki. I to tam, gdzie gra
idzie o największe pieniądze.” ….
…. „Właściciel Larchmont Capital mówi, że to właśnie zaangażowanie w Polkomtel
było jednym z przełomowych momentów jego kariery, także z finansowego punktu
widzenia: miał kilka procent udziałów w Polkomtelu.” ….
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Gdyby go Prezio i Miller nie olali, może dalej brylowałby w polskich kolorowych
magazynach. SIC! A PORAŻONY podsyca „wiarę ciemnego ludu” w MATRIX wykreowany
przez siebie w KOMISJI ds. NIE WYJAŚNIENIA SPRAWY ORLENU. SIC!
„Z tym Wermahtem to lipa, ale jedziemy w to, bo ciemny lud uwierzy”.- J.Kurski
Temat: wlamanie do domu prokuratora...a kiedy podpala RM?
wlamanie do domu prokuratora...a kiedy podpala RM?
za:
ww2.tvp.pl/tvppl/120,20050320188864.strona
Kraków: dziwne przypadki wokół prokuratorów
Po czwartkowo-piątkowych przesłuchaniach Andrzeja Czyżewskiego dziwne
zdarzenia odnotowano wokół krakowskich prokuratorów, związanych ze śledztwem
w sprawie tzw. mafii paliwowej. Uczestniczącemu w przesłuchaniu członkowi
komisji ds. Orlenu posłowi Andrzejowi Grzesikowi skradziono w Katowicach
samochód wraz ze znajdującym się w środku sejmowym laptopem.
Nie ma jednoznacznych dowodów na związek zdarzeń wokół prokuratorów z
przesłuchiwaniem świadka Andrzeja Czyżewskiego w aferze paliwowej
Prokurator apelacyjny w Krakowie Bogusław Słupik, zapytany w niedzielę przez
PAP, czy możliwy jest związek tej kradzieży z przesłuchaniami na odległość
świadka w tzw. aferze paliwowej Andrzeja Czyżewskiego, poinformował o
dziwnych przypadkach, jakie dotknęły krakowskich prokuratorów.
– Od czasu zakończenia przesłuchania świadka odnotowałem jedno przestępstwo
kryminalne przeciwko prokuratorowi związanemu ze sprawą przeciwko mafii
paliwowej i inne niecodzienne zdarzenia związane z krakowskimi prokuratorami –
powiedział prok. Słupik.
Nie chciał jednak podać szczegółów, podkreślając, że nie ma jednoznacznych
dowodów na związek tych zdarzeń z przesłuchiwaniem świadka w aferze
paliwowej.
– Nie wykluczam jednak, że sprawdza się naszą odporność na stresy w tej
sprawie. Gdyby tak było, to naszą odpowiedzią będzie dalsza determinacja w
prowadzeniu śledztwa – powiedział prokurator Słupik.
Jak dowiedziała się PAP z wiarygodnego źródła zbliżonego do organów ścigania,
chodzi o kradzież z włamaniem do domu jednego z prokuratorów z zespołu
śledczego do spraw mafii paliwowej oraz zdarzenia związane z łącznością
telefoniczną.
W czwartek i piątek w Prokuraturze Apelacyjnej w Krakowie odbywało się
przesłuchanie na odległość świadka w śledztwie dotyczącym tzw. mafii
paliwowej Andrzeja Czyżewskiego z Niemiec. Pytania zadawali mu polscy
prokuratorzy i członkowie sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen. W
czwartkowym przesłuchaniu Czyżewskiego uczestniczył m.in. Grzesik.
Weekendowe zdarzenia są kolejnymi związanymi z osobami pojawiającymi się w
śledztwie dotyczącym PKN Orlen. W grudniu 2004 roku dokonano włamania do
podwarszawskiej willi b. szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiąkowskiego.
Skradziono m.in. laptop. W października został napadnięty szef Prokuratury
Apelacyjnej w Warszawie Zygmunt Kapusta. Skradziono mu teczkę, w której
znajdował się m.in. notatnik, na który powoływał się przed komisją śledczą.
Także w październiku okradziono volvo należące do b. ministra skarbu Wiesława
Kaczmarka. Zginął laptop, w którym Kaczmarek miał dane związane z PKN Orlen.
Temat: Świat prawniczy kontra minister Ziobro
Owszem, jeden zwyczajny magister robi więcej dla uwiarygodnienia polskiego wymiaru sprawiedliwości przez 100 dni niż stada profesorów przez całe lata!
Do Sądu Apelacyjnego w Katowicach wpłynął w czwartek wniosek ministra sprawiedliwości o podjęcie czynności dyscyplinarnych wobec sędziego z Gliwic.
Orzeczenie sądu - ostro skrytykowane przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę oraz ministra transportu i budownictwa Jerzego Polaczka - nakazywało ubezpieczycielowi wypłacenie na rzecz MTK odszkodowania za uszkodzenie dachu hali.
Sąd nakazał STU Ergo Hestia wypłacenie Międzynarodowym Targom Katowickim odszkodowania za koszty, jakie poniosły w związku z zabezpieczeniem konstrukcji dachu hali targowej, która w 2002 roku ugięła się pod naporem śniegu. Wyrok został ogłoszony w listopadzie ub. roku. Jego podstawą było stwierdzenie biegłego, że właściciel obiektu nie musi odśnieżać dachu i nie musi wiedzieć, jaka jego ilość może spowodować katastrofę. Zdaniem Ziobry, sędzia w "sposób rażący i oczywisty" naruszył zasady prawa. Polaczek mówił, że orzeczenie sądu "świadczy o możliwej korupcji".
"Wniosek trafił dzisiaj do zastępcy rzecznika dyscyplinarnego w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach. Po przeprowadzeniu czynności dyscyplinarnych podejmie on decyzję, czy wniosek jest zasadny i wymaga wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, czy też zasadny nie jest. Postanowienie o odmowie wszczęcia postępowania byłoby zaskarżalne" - powiedział PAP rzecznik Sądu Apelacyjnego w Katowicach Waldemar Szmidt.
Dodał, że pismo ministra sprawiedliwości zawiera zarzuty naruszenia prawa procesowego. Miało to, zdaniem ministra sprawiedliwości, polegać na dokonanej przez sędziego niewłaściwej ocenie dowodów i - co za tym idzie - błędnych wnioskach co do meritum procesu.
Środowisko sędziowskie zarzuciło Ziobrze, że krytykując wyrok naruszył niezawisłość sędziowską. Minister uważa, że tego nie zrobił. "Niezawisłość sędziowska to nie jest niezawisłość i wolność od wszelkiej krytyki" - oświadczył Ziobro na konferencji prasowej.
Krajowa Rada Sądownictwa podjęła niejednogłośnie uchwałę, że oczekuje od premiera spowodowania, iż członkowie rządu "zaniechają działań naruszających niezawisłość sędziowską". Uchwała odnosiła się do wypowiedzi ministrów Ziobry i Polaczka, krytykujących wyrok sądu w Gliwicach. Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia uznało zaś, że sposób krytyki sądu w tej sprawie stanowi zagrożenie dla uniwersalnej wartości, jaką jest niezawisłość i niezależność sądów.
Z kolei Sąd Okręgowy w Gliwicach wyrażał "oburzenie" i "zdziwienie" krytycznymi wypowiedziami na temat jego decyzji. W opinii rzecznika tego sądu Tomasza Pawlika, osoby, które krytykowały wyrok, wypowiadały się na temat, "jak się wydaje, bez znajomości szczegółów tej sprawy", bo nie dysponowały aktami.
Pawlik dodał, że prowadzący sprawę sędzia poinformował prokuraturę o sprawie 31 stycznia br. Pawlik przyznał też, że sformułowanie z uzasadnienia wyroku sądu, dotyczące braku obowiązku odśnieżania, jest "niefortunne".
Temat: czyzewski. czy i dlaczego?
Włamania, kradzieże, groźby
Dziwnych zdarzeń wokół komisji śledczej ds. PKN Orlen ciąg dalszy
Włamania, kradzieże, groźby
Zeznania Andrzeja Czyżewskiego są porażające - mówili posłowie z sejmowej
komisji ds. PKN Orlen po zakończeniu czynności śledczych przeprowadzonych w
minionym tygodniu w krakowskiej prokuraturze apelacyjnej. Przecieków do mediów
było wyjątkowo mało. Być może dlatego nieznani sprawcy szukali informacji w
mieszkaniu jednego z prokuratorów i laptopie posła Andrzeja Grzesika
(Samoobrona).
Laptop członka komisji, a od ubiegłego tygodnia szefa sejmowej komisji ds.
służb specjalnych, został skradziony wraz z samochodem w minioną sobotę. Poseł
Andrzej Grzesik zostawił wszystkie rzeczy w aucie i jak sam mówi, tylko na
chwilę wszedł do swojego biura poselskiego w centrum Katowic, potem z gośćmi do
znajdującej się na parterze restauracji. Dziś wątpi, by złodziei skusił
trzyletni volkswagen passat.
- W środku był laptop, który miałem ze sobą, a na którym robię wszystkie
notatki związane z pracą w komisji śledczej i speckomisji, także projekt
wstępnego raportu - mówi nam Grzesik.
Poseł dodaje, że jeszcze w weekend nie łączył kradzieży z pracami komisji.
- Ale gdy dowiedziałem się o kłopotach krakowskich prokuratorów, dotarło do
mnie, że to mógł nie być przypadek - mówi.
O jakich kłopotach mowa? Otóż mniej więcej w tym samym czasie do mieszkania
jednego z prokuratorów prowadzących sprawę mafii paliwowej i przesłuchujących
Andrzeja Czyżewskiego ktoś się włamał. Jak się dowiedzieliśmy, nic nie zginęło,
ale mieszkanie zostało splądrowane.
- Ktoś czegoś szukał, ale czego? - mówi wiceszef komisji śledczej Zbigniew
Wassermann (PiS).
Niecodzienne zdarzenie spotkało jeszcze innego prokuratora, nadzorującego
śledztwo w sprawie mafii paliwowej. Jemu z kolei wyłączono telefony. Po
nawiązaniu kontaktu z operatorem telekomunikacyjnym okazało się, że nie
istniały ku temu żadne powody i nie zrobił tego nikt uprawniony.
- Trzeba wyjaśnić te sprawy, bo już za dużo ich wokół komisji i spraw, które
wyjaśnia - mówi Wassermann. Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się od włamania
do samochodu ministra Wiesława Kaczmarka w centrum Warszawy. Skradziono jedynie
laptop znajdujący się w bagażniku. Potem było włamanie do domu byłego szefa
Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego i kradzież teczki z notesem byłego
szefa Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie Zygmunta Kapusty. Co łączyło te
sprawy? Wszyscy trzej podczas zeznań przed sejmową komisją śledczą ds. PKN
Orlen przyznawali się do posiadania ważnych dowodów. Potem zaczęło się
szykanowanie posłów - anonimowe groźby wysyłane albo SMS-em, albo listownie. We
wszystkich sugerowano im, by dali sobie spokój z wyjaśnianiem tej sprawy. O
tym, że nie były dziełem "wariatów", świadczą dwa fakty: niemal całkowity brak
śladów, które ułatwiłyby policji znalezienie tropu, oraz powoływanie się na
informacje dotyczące prywatnego życia posłów, często nieznane nawet ich
współpracownikom.
- Mamy prawo wyciągać z tego wnioski i domagać się wyjaśnień - mówi Wassermann,
który opowiada jeszcze jedną historię. Niedawno w jego rodzinnym Krakowie
pojawiła się osoba "z kręgów organów ścigania" i niemal całkiem jawnie zbierała
o nim informacje. Poseł zaalarmował prokuraturę - wkrótce osobnik zniknął z
miasta.
W najbliższym czasie komisja ma spotkać się z prokuratorem generalnym Andrzejem
Kalwasem i szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzejem Barcikowskim w
celu wyjaśnienia niejasnych sytuacji wokół komisji. Ma to dotyczyć również
faktu, że służby przez pół roku nie ostrzegły przewodniczącego Józefa Gruszki
(PSL), że jego asystentem społecznym jest osoba podejrzewana o kontakty z
wywiadem rosyjskim.
Mikołaj Wójcik
Temat: WSI - o co tam tak naprawdę biega?
Mafia próbowała skompromitować prokuratora, który tropił jej przestępstwa. Kiedy
to się nie udało, mafiosi sięgnęli po pomoc... Wojskowych Służb Informacyjnych.
Tak ustaliła Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga, która prowadzi śledztwo w
sprawie prowokacji wobec Marka Wełny. - Sprawdzamy, czy WSI brały udział w
przestępstwie, które miało być wymierzone w tego prokuratora - potwierdza w
rozmowie z "Rzeczpospolitą" Konrad Kornatowski, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej
w Warszawie.
WSI ściga prokuratora
Krakowski prokurator Marek Wełna w ostatnich latach stał się postrachem mafii
paliwowych. Odkrył między innymi, że w praniu pieniędzy z przestępstw paliwowych
brali udział wojskowi, a mafia miesza paliwa m.in. w bazach wynajmowanych od
armii. Gdy z prokuratury zaczęły wyciekać informacje, że śledztwo Wełny
potwierdza udział wojskowych i żołnierzy WSI w przestępstwach, mafia paliwowa
postanowiła sięgnąć po pomoc wojskowego wywiadu.
W jaki sposób WSI zostały wciągnięte w spisek przeciwko Wełnie? W grudniu 2005
r. prokurator odebrał telefon od mężczyzny, który podał się za współpracownika
WSI ("Rz" opisywała to pod koniec roku). Tajemniczy mężczyzna twierdził, że
wojskowe służby specjalne przygotowały prowokację, która go skompromituje. W
trakcie swojego procesu podwładny jednego z mafiosów, Dariusz P., a z nim kilku
świadków podsuniętych przez WSI zeznają, że Wełna wziął łapówkę za zwolnienie z
aresztu paliwowego barona Piotra K. Według mężczyzny świadkowie mieli być tak
wyszkoleni przez WSI, aby nawet wykrywacz kłamstw nie wykazał, że nie mówią prawdy.
Wełna po rozmowie sporządził notatkę, którą zajęła się warszawska prokuratura.
Po przesłuchaniu pierwszych świadków (w tym samego Wełny) sensacyjne informacje
przekazane przez niego zaczęły się potwierdzać.
Okazało się, że Dariusz P. rzeczywiście miał kontakty z oficerami WSI. Swoje
spotkania z nimi konsultował z Andrzejem Rozenkiem, dziennikarzem tygodnika
"Nie" - ten sam dziennikarz napisał cykl tekstów w "Nie" o rzekomej łapówce,
którą miał dostać Wełna od barona paliwowego. Oparł się na zeznaniach Dariusza
P. i jego dwóch kolegów, którzy m.in. właśnie za składanie fałszywych zeznań
odpowiadają przed sądem.
Warszawscy śledczy, badając spisek przeciwko Wełnie, sprawdzili akta śledztwa
przeciwko Dariuszowi P., które toczyło się w Katowicach. Odkryli, że trzy lata
temu ich koledzy z Katowic - mimo że mieli informacje wystarczające do
postawienia zarzutów - nie oskarżyli dziennikarza "Nie" i Iwony N. (prawniczki
powiązanej z paliwową spółką BGM, która atakowała Wełnę - red.) o zniesławienie
krakowskiego prokuratora. Prawdopodobnie tym wątkiem zajmą się teraz
prokuratorzy z Warszawy.
Zrodlo: fakty.interia.pl/news?inf=724181
Wyborcza oczywiscie nie pisze o tym
Temat: Wyborcza nie pisze o tym... dziwne.. mafia???
Wyborcza nie pisze o tym... dziwne.. mafia???
Mafia próbowała skompromitować prokuratora, który tropił jej przestępstwa.
Kiedy to się nie udało, mafiosi sięgnęli po pomoc... Wojskowych Służb
Informacyjnych.
Tak ustaliła Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga, która prowadzi śledztwo w
sprawie prowokacji wobec Marka Wełny. - Sprawdzamy, czy WSI brały udział w
przestępstwie, które miało być wymierzone w tego prokuratora - potwierdza w
rozmowie z "Rzeczpospolitą" Konrad Kornatowski, wiceszef Prokuratury
Apelacyjnej w Warszawie.
Krakowski prokurator Marek Wełna w ostatnich latach stał się postrachem mafii
paliwowych. Odkrył między innymi, że w praniu pieniędzy z przestępstw
paliwowych brali udział wojskowi, a mafia miesza paliwa m.in. w bazach
wynajmowanych od armii. Gdy z prokuratury zaczęły wyciekać informacje, że
śledztwo Wełny potwierdza udział wojskowych i żołnierzy WSI w przestępstwach,
mafia paliwowa postanowiła sięgnąć po pomoc wojskowego wywiadu.
W jaki sposób WSI zostały wciągnięte w spisek przeciwko Wełnie? W grudniu 2005
r. prokurator odebrał telefon od mężczyzny, który podał się za współpracownika
WSI ("Rz" opisywała to pod koniec roku). Tajemniczy mężczyzna twierdził, że
wojskowe służby specjalne przygotowały prowokację, która go skompromituje. W
trakcie swojego procesu podwładny jednego z mafiosów, Dariusz P., a z nim
kilku świadków podsuniętych przez WSI zeznają, że Wełna wziął łapówkę za
zwolnienie z aresztu paliwowego barona Piotra K. Według mężczyzny świadkowie
mieli być tak wyszkoleni przez WSI, aby nawet wykrywacz kłamstw nie wykazał,
że nie mówią prawdy.
Wełna po rozmowie sporządził notatkę, którą zajęła się warszawska prokuratura.
Po przesłuchaniu pierwszych świadków (w tym samego Wełny) sensacyjne
informacje przekazane przez niego zaczęły się potwierdzać.
Okazało się, że Dariusz P. rzeczywiście miał kontakty z oficerami WSI. Swoje
spotkania z nimi konsultował z Andrzejem Rozenkiem, dziennikarzem tygodnika
"Nie" - ten sam dziennikarz napisał cykl tekstów w "Nie" o rzekomej łapówce,
którą miał dostać Wełna od barona paliwowego. Oparł się na zeznaniach Dariusza
P. i jego dwóch kolegów, którzy m.in. właśnie za składanie fałszywych zeznań
odpowiadają przed sądem.
Warszawscy śledczy, badając spisek przeciwko Wełnie, sprawdzili akta śledztwa
przeciwko Dariuszowi P., które toczyło się w Katowicach. Odkryli, że trzy lata
temu ich koledzy z Katowic - mimo że mieli informacje wystarczające do
postawienia zarzutów - nie oskarżyli dziennikarza "Nie" i Iwony N. (prawniczki
powiązanej z paliwową spółką BGM, która atakowała Wełnę - red.) o
zniesławienie krakowskiego prokuratora. Prawdopodobnie tym wątkiem zajmą się
teraz prokuratorzy z Warszawy.
Temat: UKŁAD kontra PiS
Wywiad wojskowy pomagał mafii
Rz": Wywiad wojskowy pomagał mafii
2006-03-03 05:57
"Rzeczpospolita" pisze, że mafia próbowała skompromitować prokuratora, który
tropił jej przestępstwa. Kiedy to się nie udało, mafiosi sięgnęli po pomoc...
Wojskowych Służb Informacyjnych.
Tak ustaliła Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga, która prowadzi śledztwo w
sprawie prowokacji wobec Marka Wełny. - Sprawdzamy, czy WSI brały udział w
przestępstwie, które miało być wymierzone w tego prokuratora - potwierdza w
rozmowie z "Rz" Konrad Kornatowski, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w
Warszawie.
Krakowski prokurator Marek Wełna w ostatnich latach stał się postrachem mafii
paliwowych. Odkrył między innymi, że w praniu pieniędzy z przestępstw
paliwowych brali udział wojskowi, a mafia miesza paliwa m.in. w bazach
wynajmowanych od armii. Gdy z prokuratury zaczęły wyciekać informacje, że
śledztwo Wełny potwierdza udział wojskowych i żołnierzy WSI w przestępstwach,
mafia paliwowa postanowiła sięgnąć po pomoc wojskowego wywiadu.
W jaki sposób WSI zostały wciągnięte w spisek przeciwko Wełnie? W grudniu 2005
r. prokurator odebrał telefon od mężczyzny, który podał się za współpracownika
WSI ("Rz" opisywała to pod koniec roku). Tajemniczy mężczyzna twierdził, że
wojskowe służby specjalne przygotowały prowokację, która go skompromituje. W
trakcie swojego procesu podwładny jednego z mafiosów, Dariusz P., a z nim kilku
świadków podsuniętych przez WSI zeznają, że Wełna wziął łapówkę za zwolnienie z
aresztu paliwowego barona Piotra K. Według mężczyzny świadkowie mieli być tak
wyszkoleni przez WSI, aby nawet wykrywacz kłamstw nie wykazał, że nie mówią
prawdy.
Wełna po rozmowie sporządził notatkę, którą zajęła się warszawska prokuratura.
Po przesłuchaniu pierwszych świadków (w tym samego Wełny) sensacyjne informacje
przekazane przez niego zaczęły się potwierdzać.
Okazało się, że Dariusz P. rzeczywiście miał kontakty z oficerami WSI. Swoje
spotkania z nimi konsultował z Andrzejem Rozenkiem, dziennikarzem
tygodnika "Nie" - ten sam dziennikarz napisał cykl tekstów w "Nie" o rzekomej
łapówce, którą miał dostać Wełna od barona paliwowego. Oparł się na zeznaniach
Dariusza P. i jego dwóch kolegów, którzy m.in. właśnie za składanie fałszywych
zeznań odpowiadają przed sądem.
Warszawscy śledczy, badając spisek przeciwko Wełnie, sprawdzili akta śledztwa
przeciwko Dariuszowi P., które toczyło się w Katowicach. Odkryli, że trzy lata
temu ich koledzy z Katowic - mimo że mieli informacje wystarczające do
postawienia zarzutów - nie oskarżyli dziennikarza "Nie" i Iwony N. (prawniczki
powiązanej z paliwową spółką BGM, która atakowała Wełnę) o zniesławienie
krakowskiego prokuratora. Prawdopodobnie tym wątkiem zajmą się teraz
prokuratorzy z Warszawy.
Temat: Konstanty !!!!!!
Organa ścigania sprawdzą kulisy zakupu i działalności Huty Łaziska!!!
Organa ścigania sprawdzą kulisy zmiany, siedem lat temu, właściciela Huty
Łaziska oraz późniejsze funkcjonowanie zakładu.
Nowe materiały w tej sprawie, dotyczące możliwych nieprawidłowości, Prokuratura
Okręgowa w Gliwicach przekazała Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW).
"Wcześniejsza prowadzona w prokuraturze sprawa związana z Hutą Łaziska została
umorzona. W innym przypadku odmówiliśmy wszczęcia śledztwa. Ostatnio natomiast
otrzymaliśmy z Prokuratury Apelacyjnej nowe materiały, które przekazaliśmy do
sprawdzenia ABW" - powiedział w czwartek PAP rzecznik gliwickiej prokuratury
Michał Szułczyński.
Potwierdził, że nowe materiały to raport przygotowany na temat huty przez
Agencję Rozwoju Przemysłu (napisał o nim w czwartek "Nasz Dziennik"). Według
gazety, w dokumencie zwrócono uwagę m.in. na mechanizm zakupu huty w 1999 r.
przez prywatną spółkę Gemi od Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego (GZE)
oraz na niejasne operacje finansowe huty i jej właściciela.
Prok. Szułczyński powiedział, że raport został przekazany prokuraturze "do
wykorzystanie służbowego", ale w tych sprawach nie ma obecnie formalnego
postępowania. Na razie zlecono ABW czynności sprawdzające. Chodzi m.in. o
wyjaśnienie spraw związanych z zakupem huty (gazeta, powołując się na raport,
napisała, że hutę kupiono za jej własne pieniądze) oraz operacji dotyczących
przekazanej za granicę wierzytelności.
Rzecznik katowickiej delegatury ABW Michał Cichy powiedział PAP, że ponieważ
materiały niedawno dotarły do Agencji, komentarz w tej sprawie byłby
przedwczesny. ABW zamierza przeanalizować materiały i na tej podstawie podjąć
dalsze czynności.
Jak powiedział prok. Szułczyński, wcześniejsze postępowanie prokuratury
dotyczące pożyczek udzielanych hucie przez spółkę Gemi zostało półtora roku temu
umorzone, natomiast wniosek huty o wszczęcie postępowania wobec GZE, z powodu
niewłączania hucie prądu na jej warunkach, został po analizie oddalony.
W ostatnich latach o hucie wielokrotnie było głośno przy okazji jej sporów z
byłym właścicielem - GZE (obecnie Vattenfall Distribution) - o ceny dostarczanej
do zakładu energii elektrycznej. Strony toczą sądowe spory o wielomilionowe
kwoty z różnych tytułów. Część procesów zakończyła się, inne są w toku.
W ostatnich latach huta kilkakrotnie wstrzymywała produkcję, domagając się
niższych cen prądu. W lutym tego roku stanęła po raz kolejny. Powołując się na
wyrok sądu, domagała się prądu po cenach z 2001 roku. GZE, podpierając się innym
wyrokiem, deklarował dostawę po cenach taryfowych. Ostatecznie sąd prawomocnie
przyznał rację dystrybutorowi energii.
Na początku października zakład wznowił produkcję żelazostopów na trzy miesiące,
w ograniczonym zakresie - z wykorzystaniem około trzeciej części zdolności
produkcyjnych. Służy to przerobieniu zgromadzonych zapasów surowców i zajmie ok.
trzy miesiące. Jeżeli w tym czasie huta nie wynegocjuje korzystnej dla siebie,
długoterminowej umowy na dostawy energii, produkcja prawdopodobnie ponownie
zostanie wstrzymana.
Niemal jednocześnie z czasowym wznowieniem produkcji zarząd huty złożył wniosek
o ogłoszenie jej upadłości z możliwością zawarcia układu z wierzycielami.
Rzecznik huty Marek Klimek powiedział, że upadłość przede wszystkim pozwoliłaby
na zaspokojenie roszczeń pracowniczych. Czasowa produkcja daje pracę jedynie
ponad 200 z przeszło 600-osobowej załogi huty, która otrzymała wypowiedzenia.
Szacuje się, że w hucie i związanych z nią firmach pracuje blisko tysiąc osób.
Według cytowanego przez dziennik raportu ARP, upadłość huty mogłaby także
otworzyć drogę do jej uratowania. Przejęty przez syndyka majątek posłużyłby do
ponownego, trwałego uruchomienia produkcji żelazostopów, na które jest popyt na
rynkach zagranicznych.
W ciągu minionych dziewięciu miesięcy hutnicy z Łazisk wielokrotnie
protestowali, m.in. okupowali Śląski Urząd Wojewódzki i blokowali drogę krajową
nr 81. Powołując się na wyrok sądu, domagali się, aby wojewoda śląski skutecznie
wyegzekwował wznowienie dostaw energii do huty po cenach z 2001. GZE, powołując
się na inne wyroki, deklarował wznowienie dostaw po cenach z bieżącej taryfy. W
końcu sąd przyznał rację GZE.
Huta Łaziska to jedyny w Polsce producent żelazostopów dla hut i odlewni. Przed
przestojem zużywał ok. 1 proc. krajowej produkcji prądu. Większość jej produkcji
trafiała na eksport. Zakład należy do prywatnej firmy Gemi z Katowic,
utożsamianej z jej właścicielem Radosławem Miśkiewiczem.
wiadomosci.onet.pl/1424237,11,1,0,120,686,item.html
Temat: wzruszyłem się - tvn 'poddał się autolustracji'
A kiedy partie nawołlujące do niej?
Wpółpracownik ministra Ziobro rozbijał opozycję
Marcin Pietraszewski, Katowice
2006-10-30, ostatnia aktualizacja 2006-10-30 08:14
Jeden z najbliższych współpracowników ministra sprawiedliwości w stanie
wojennym rozbijał bielską opozycję. Po naszych informacjach zaskoczony
minister Ziobro zwolnił go.
Zobacz powiekszenie
Fot. Krzysztof Karolczyk / AG
Bogusław Słupik
Chodzi o Bogusława Słupika, który do końca ubiegłego tygodnia był dyrektorem
departamentu legislacyjno-prawnego ministerstwa. M.in. reprezentował ministra
przed Trybunałem Konstytucyjnym.
Jak ustaliliśmy, w stanie wojennym Słupik, asesor bielskiej prokuratury,
pracował w zespole powołanym m.in. do rozbicia tzw. Trzeciego Szeregu, komórki
"Solidarności" na Podbeskidziu. - Po internowaniu liderów opozycji
działalnością zajęli się działacze stojący do tej pory w trzecim szeregu -
mówi Grażyna Staniszewska, działaczka opozycji na Podbeskidziu, dziś
eurodeputowana PD.
Jesienią 1982 r. SB zatrzymało ponad 30 działaczy. Prokuratorzy - w tym Słupik
- zarzucili im próby obalenia ustroju oraz działalność wywrotową.
- Słupik wykrzyczał mi w twarz, że jak nie pójdę na współpracę, to zrobi
wszystko, żebym za kratkami spędził kilkanaście lat - mówi Stanisław
Skwierawski z Trzeciego Szeregu.
Bielscy adwokaci wspominają, jak przynieśli zatrzymanym paczkę. W środku były
m.in. podpaski. - Słupik je porozrywał, a potem stwierdził, że szukał w środku
grypsów - wspomina jeden z adwokatów.
Do procesu działaczy Trzeciego Szeregu nie doszło, objęła ich amnestia.
W 1990 r. Słupik przeszedł weryfikację i trafił do Krakowa. W 2004 r. został
szefem prokuratury apelacyjnej, stworzył zespół do walki z mafią paliwową. W
styczniu 2006 r. po konflikcie w krakowskiej prokuraturze (jeden z podległych
Słupikowi śledczych oskarżył nowego szefa prokuratury okręgowej, że przed laty
miał wziąć łapówkę; zarzut się nie potwierdził) odwołano go ze stanowiska.
Kilka dni później został dyrektorem w ministerstwie Ziobro.
- Patrząc na to pod kątem IV RP, to jakiś ponury chichot historii - mówi
Staniszewska.
W czwartek zapytaliśmy Ziobro, czy wiedział o przeszłości Słupika. W sobotę
ministerstwo poinformowało nas o jego odwołaniu. W komunikacie napisano, że
resort wiedział o sprawie od kilkunastu dni i ją weryfikował.
Tłumacząc swoją niewiedzę co do działalności Słupika, ministerstwo mówi, że
rozpoczął on pracę, kiedy nie było obowiązku składania oświadczeń dotyczących
przeszłości. - Był osobą cieszącą się bardzo dobrą opinią, miał także bardzo
pozytywny wizerunek w mediach - czytamy w oświadczeniu.
Bogusław Słupik nie chciał rozmawiać z "Gazetą". Nie odpowiedział też na
wysłane mu pytania. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w oświadczeniu
przesłanym ministrowi napisał, że o swojej przeszłości nie mówił, bo nikt go o
nią nie pytał. Teraz ma zostać szeregowym pracownikiem prokuratury krajowej.
• Ktoś na forum pisał o nienawiści do PIS-u :DDDn/t IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl
Gość: Kir 30.10.06, 16:41 + odpowiedz
• A tu mam Was Świergolaszki IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl
Gość: Kir 31.10.06, 11:15 + odpowiedz
A tutaj mam Was obzłudnicy:-w sprawie minister Piwnik i jej wspólpracownika
zrobiliście "tornado" bo p.Labuda p[rzypomoniała sobie o o historii
Kaucza,zweeryfikowanego pozytywnie,pracującego już wcześniej w Prokuraturze
Krajowej.Jak wynikało z publikacji medialnych znanego już wcześniej.
Teraz cisza i pisanie o nienawiści do PiS.
Pisałem wcześniej,że podobne sprawy muszą być prawdopodobnie w innych partiach.
Jesteście cholernie obiektywni i niezależni w swoich komentarzach nie mówiąc o
staranności.Stąd chyba GW kłamie a inne piszą prawdę.
Jaki to ma wpływ na społeczeństwo a tym samym kraj widać w ławach poselskich
i kadencjach mundrych posłów uprawiających demagogię i populizm.
Rodzi się pytanie czwarta władza czy nieświadoma piąta kolumna?
Skąd to pytanie?
Kir
Temat: POpis Ojca Dyrektora.Radio Maryja uczy głosowania!
Ma rację
Mają dobrych współpracowników
Współpracownik ministra Ziobro rozbijał opozycję
Marcin Pietraszewski, Katowice
2006-10-30, ostatnia aktualizacja 2006-10-30 08:14
Jeden z najbliższych współpracowników ministra sprawiedliwości w stanie
wojennym rozbijał bielską opozycję. Po naszych informacjach zaskoczony
minister Ziobro zwolnił go.
Zobacz powiekszenie
Fot. Krzysztof Karolczyk / AG
Bogusław Słupik
Chodzi o Bogusława Słupika, który do końca ubiegłego tygodnia był dyrektorem
departamentu legislacyjno-prawnego ministerstwa. M.in. reprezentował ministra
przed Trybunałem Konstytucyjnym.
Jak ustaliliśmy, w stanie wojennym Słupik, asesor bielskiej prokuratury,
pracował w zespole powołanym m.in. do rozbicia tzw. Trzeciego Szeregu, komórki
"Solidarności" na Podbeskidziu. - Po internowaniu liderów opozycji
działalnością zajęli się działacze stojący do tej pory w trzecim szeregu -
mówi Grażyna Staniszewska, działaczka opozycji na Podbeskidziu, dziś
eurodeputowana PD.
Jesienią 1982 r. SB zatrzymało ponad 30 działaczy. Prokuratorzy - w tym Słupik
- zarzucili im próby obalenia ustroju oraz działalność wywrotową.
- Słupik wykrzyczał mi w twarz, że jak nie pójdę na współpracę, to zrobi
wszystko, żebym za kratkami spędził kilkanaście lat - mówi Stanisław
Skwierawski z Trzeciego Szeregu.
Bielscy adwokaci wspominają, jak przynieśli zatrzymanym paczkę. W środku były
m.in. podpaski. - Słupik je porozrywał, a potem stwierdził, że szukał w środku
grypsów - wspomina jeden z adwokatów.
Do procesu działaczy Trzeciego Szeregu nie doszło, objęła ich amnestia.
W 1990 r. Słupik przeszedł weryfikację i trafił do Krakowa. W 2004 r. został
szefem prokuratury apelacyjnej, stworzył zespół do walki z mafią paliwową. W
styczniu 2006 r. po konflikcie w krakowskiej prokuraturze (jeden z podległych
Słupikowi śledczych oskarżył nowego szefa prokuratury okręgowej, że przed laty
miał wziąć łapówkę; zarzut się nie potwierdził) odwołano go ze stanowiska.
Kilka dni później został dyrektorem w ministerstwie Ziobro.
- Patrząc na to pod kątem IV RP, to jakiś ponury chichot historii - mówi
Staniszewska.
W czwartek zapytaliśmy Ziobro, czy wiedział o przeszłości Słupika. W sobotę
ministerstwo poinformowało nas o jego odwołaniu. W komunikacie napisano, że
resort wiedział o sprawie od kilkunastu dni i ją weryfikował.
Tłumacząc swoją niewiedzę co do działalności Słupika, ministerstwo mówi, że
rozpoczął on pracę, kiedy nie było obowiązku składania oświadczeń dotyczących
przeszłości. - Był osobą cieszącą się bardzo dobrą opinią, miał także bardzo
pozytywny wizerunek w mediach - czytamy w oświadczeniu.
Bogusław Słupik nie chciał rozmawiać z "Gazetą". Nie odpowiedział też na
wysłane mu pytania. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w oświadczeniu
przesłanym ministrowi napisał, że o swojej przeszłości nie mówił, bo nikt go o
nią nie pytał. Teraz ma zostać szeregowym pracownikiem prokuratury krajowej.
Temat: Czyżbby sprawa min.Piwnik i Kaucza - bis?
Czyżbby sprawa min.Piwnik i Kaucza - bis?
półpracownik ministra Ziobro rozbijał opozycję
Marcin Pietraszewski, Katowice
2006-10-30, ostatnia aktualizacja 2006-10-30 08:14
Jeden z najbliższych współpracowników ministra sprawiedliwości w stanie
wojennym rozbijał bielską opozycję. Po naszych informacjach zaskoczony
minister Ziobro zwolnił go.
Zobacz powiekszenie
Fot. Krzysztof Karolczyk / AG
Bogusław Słupik
Chodzi o Bogusława Słupika, który do końca ubiegłego tygodnia był dyrektorem
departamentu legislacyjno-prawnego ministerstwa. M.in. reprezentował ministra
przed Trybunałem Konstytucyjnym.
Jak ustaliliśmy, w stanie wojennym Słupik, asesor bielskiej prokuratury,
pracował w zespole powołanym m.in. do rozbicia tzw. Trzeciego Szeregu, komórki
"Solidarności" na Podbeskidziu. - Po internowaniu liderów opozycji
działalnością zajęli się działacze stojący do tej pory w trzecim szeregu -
mówi Grażyna Staniszewska, działaczka opozycji na Podbeskidziu, dziś
eurodeputowana PD.
Jesienią 1982 r. SB zatrzymało ponad 30 działaczy. Prokuratorzy - w tym Słupik
- zarzucili im próby obalenia ustroju oraz działalność wywrotową.
- Słupik wykrzyczał mi w twarz, że jak nie pójdę na współpracę, to zrobi
wszystko, żebym za kratkami spędził kilkanaście lat - mówi Stanisław
Skwierawski z Trzeciego Szeregu.
Bielscy adwokaci wspominają, jak przynieśli zatrzymanym paczkę. W środku były
m.in. podpaski. - Słupik je porozrywał, a potem stwierdził, że szukał w środku
grypsów - wspomina jeden z adwokatów.
Do procesu działaczy Trzeciego Szeregu nie doszło, objęła ich amnestia.
W 1990 r. Słupik przeszedł weryfikację i trafił do Krakowa. W 2004 r. został
szefem prokuratury apelacyjnej, stworzył zespół do walki z mafią paliwową. W
styczniu 2006 r. po konflikcie w krakowskiej prokuraturze (jeden z podległych
Słupikowi śledczych oskarżył nowego szefa prokuratury okręgowej, że przed laty
miał wziąć łapówkę; zarzut się nie potwierdził) odwołano go ze stanowiska.
Kilka dni później został dyrektorem w ministerstwie Ziobro.
- Patrząc na to pod kątem IV RP, to jakiś ponury chichot historii - mówi
Staniszewska.
W czwartek zapytaliśmy Ziobro, czy wiedział o przeszłości Słupika. W sobotę
ministerstwo poinformowało nas o jego odwołaniu. W komunikacie napisano, że
resort wiedział o sprawie od kilkunastu dni i ją weryfikował.
Tłumacząc swoją niewiedzę co do działalności Słupika, ministerstwo mówi, że
rozpoczął on pracę, kiedy nie było obowiązku składania oświadczeń dotyczących
przeszłości. - Był osobą cieszącą się bardzo dobrą opinią, miał także bardzo
pozytywny wizerunek w mediach - czytamy w oświadczeniu.
Bogusław Słupik nie chciał rozmawiać z "Gazetą". Nie odpowiedział też na
wysłane mu pytania. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w oświadczeniu
przesłanym ministrowi napisał, że o swojej przeszłości nie mówił, bo nikt go o
nią nie pytał. Teraz ma zostać szeregowym pracownikiem prokuratury krajowej.
Temat: jak w USA - Strzelanina w Warszawie
ogrod-bez-luizy napisała:
Okrrrrropnie . Zyc sie nie da w tej Polsce!
Strzelaja wszedzie.
PS
A co z tymi trupami po strzelaninie w Montrealu? Pochowane juz ?
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
W Motrealu juz po pogrzebie ale nadal smutek i przygnebienie !!
Zyc sie w tej Polsce da tylko zdejmni sloneczne okulary i zobacz ze bywa roznie.
tradycyjne pozdrawiam
Z pierwszwj strony Wiadomosci :
Najmniej bezpieczne są Katowice, a następnie Kraków i Łódź. W Gdańsku
najszybciej można strącić samochód, w Olsztynie - życie, natomiast ofiarą
gwałtu najłatwiej paść w Gorzowie.Włamań dużo, choć coraz mniej
Ranking niebezpiecznych miast opublikował "Dziennik"
Uprawomocnił się wyrok dożywotniego więzienia dla zabójcy
Uprawomocnił się wyrok dożywotniego pozbawienia wolności dla zabójcy dwóch
kobiet, 36-letniego Andrzeja Czarnowskiego. Sąd Apelacyjny w Szczecinie utrzymał
wyrok Sądu Okręgowego w Koszalinie - poinformował rzecznik tego sądu, sędzia
Sławomir Przykucki
Student przyznał się do podpalenia windy
Policjanci zatrzymali w Kielcach studenta trzeciego roku jednej ze szkół
wyższych, który przyznał się do podpalenia windy w wieżowcu - poinformował kom.
Krzysztof Skorek z zespołu prasowego świętokrzyskiej policji.
Kompletnie pijany jechał pod prąd
Prawie 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu miał kierowca fiata 126p,
zatrzymany przez policjantów w Zabrzu. 29-letni mężczyzna najpierw jechał ulicą
jednokierunkową pod prąd, a później próbował jechać jedną z głównych arterii
miasta lewą stroną.
Pijany kierowca potrącił pieszego na chodniku
W Lubinie (Dolnośląskie) został zatrzymany kierowca, który wjechał na chodnik i
uderzył w idącego mężczyznę - poinformowała rzecznik tamtejszej policji Elwira
Zboińska. Zatrzymany miał 1,7 promila alkoholu.
Biła i dusiła swoje dzieci
Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku stanie kobieta z pobliskiego Wasilkowa,
oskarżona o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad trójką własnych dzieci. Gdy
była pod wpływem alkoholu m.in. obrażała je i biła, budziła w nocy, paliła ich
ubrania, rzucała w nie różnymi przedmiotami, próbowała dusić.
Dwa dożywocia za trzy życia
To była najsurowsza kara wydana w poznańskim sądzie od czasów wieszania
zabójców. Wczoraj Arkadiusz i Ernest Fojutowie zostali skazani na dożywocie za
zamordowanie Grzegorza K. i jego dwóch córeczek. O warunkowe przedterminowe
zwolnienie mogą wystąpić po 45 latach. Arkadiusz będzie miał wtedy 67 lat. Jego
brat – 69.
Bielski sędzia, który miał kierować gangiem, zawieszony w czynnościach
Bielski sędzia Grzegorz W., któremu prokuratura zamierza postawić zarzut
kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, nie będzie mógł wykonywać czynności
służbowych przez najbliższe trzy miesiące.
Kolejne aresztowanie ws. organizowania prostytucji i nielegalnych adopcji
Sąd Rejonowy w Poznaniu aresztował tymczasowo na trzy miesiące szóstego
podejrzanego o ułatwianie i nakłanianie do prostytucji oraz organizowanie
nielegalnych adopcji dzieci rodzonych przez prostytutki - poinformował rzecznik
prasowy prowadzącej śledztwo w tej sprawie Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu
Włodzimierz Świtoński.
2,5-letnia dziewczynka pobita przez rodziców?
Do Centrum Zdrowia Matki Polki trafiła w ciężkim stanie dwu i pół letnia
dziewczynka. Prawdopodobnie jest to skutek pobicia. Rodzicom będą postawione
zarzuty narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub
ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Podczas zatrzymania rodziców, matka dziewczynki
była pijana. Pogotowie wezwał do dziecka krewny
Skatował dziecko na śmierć
Do 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocie grozi 27-letniemu mieszkańcowi
Szprotawy (Lubuskie), który pobił dwuletnie dziecko na śmierć. Sprawca został
tymczasowo aresztowany. Akt oskarżenia do sądu wysłała prokuratura w Żaganiu -
dowiedziała się PAP w prokuraturze.
Strona 2 z 3 • Znaleziono 90 wyników • 1, 2, 3