Wyświetlono wiadomości wyszukane dla słów: Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu





Temat: Twórcom Redwatch grozi 5 lat
Twórcom Redwatch grozi 5 lat
Do Sądu Okręgowego w Szczecinie trafi akt oskarżenia przeciwko trzem polskim
współpracownikom witryny internetowej Redwatch, propagującej - według
prokuratury - treści rasistowskie - postanowił w czwartek Sąd Okręgowy we
Wrocławiu.
Wszyscy trzej oskarżeni przebywają w areszcie od ich zatrzymania w maju,
czerwcu i lipcu zeszłego roku. Rzecznik wrocławskiego sądu, Bogusław Tocicki
powiedział, że w czwartek zdecydowano o przedłużeniu im aresztu na kolejne
miesiące. Sprawa trafi do sądu w Szczecinie ze względu na tzw. właściwość
miejscową, czyli miejsce zamieszkania pierwszego z oskarżonych.
Prowadząca śledztwo stołeczna prokuratura wysłała akt oskarżenia przeciw
Andrzejowi P. ze Świnoujścia i Mariuszowi T. z Bielska- Białej oraz Bartoszowi
B. ze Słupska do Wrocławia. Rzeczniczka tej prokuratury Katarzyna Szeska
mówiła, że to tam ujawniono w pierwszej kolejności działalność strony
internetowej.
Według rzeczniczki, wszystkim grozi do 5 lat więzienia za działanie w grupie
mającej na celu propagowanie ustroju totalitarnego, nienawiści rasowej oraz
nawoływanie do przemocy wobec co najmniej 98 osób umieszczonych wraz ze
zdjęciami na "liście wrogów rasy".
"Dziennik" podał w czwartek, że Andrzej P. jest uznawany za polskiego
administratora neonazistowskiej strony i miał na niej umieszczać informacje o
"wrogach rasy". Bartosz B. zaś czytał i tłumaczył angielskie teksty
faszystowskie. Andrzej P. miał pomagać w administrowaniu polską witryną Redwatch.
Według tej gazety, wśród ostatnio uznanych za "wrogów rasy" są np. uczniowie
pierwszej klasy Centrum Kształcenia Ogólnego i Zawodowego w Zabrzu, którzy
posprzątali cmentarz żydowski w tym mieście.
Według ustaleń prokuratury, oskarżeni prowadzili swą działalność co najmniej
od początku 2004 r. do czasu ich zatrzymania - w maju, czerwcu i lipcu 2006. W
mieszkaniu Mariusza T. z Bielska-Białej policja natrafiła na kolekcję
hitlerowskich symboli.(...)
(PAP)

wiadomosci.o2.pl/?s=257&t=365833




Temat: Będzie zarzut dla kierowcy wiozącego prok. Olejnik
Będzie zarzut dla kierowcy wiozącego prok. Olejnik
PAP 13-10-2005,
Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim (Łódzkie) chce postawić
kierowcy służbowego opla, w którym ciężkiemu wypadkowi uległ zastępca
prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik, zarzut spowodowania wypadku -
poinformowała PAP w czwartek prok. Małgorzata Ronc.

Kierowcy grozi kara do 8 lat więzienia.

Według prokuratury, kierowca opla umyślnie naruszył przepisy ruchu drogowego,
przekraczając dozwoloną prędkość. Ronc dodała, że prokuratura opiera swoje
zarzuty m.in. na opinii biegłych z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych,
którzy uznali, że samochód w chwili zdarzenia jechał z prędkością 150 km/h.
Kierowca opla został już wezwany do piotrkowskiej prokuratury.

Kierowcy peugeota, który jechał w czasie zdarzenia sąsiednim pasem,
prokuratura przedstawiła natomiast zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku.
Zdaniem prokuratury, kierowca ten, podejmując decyzję o zamianie pasa ruchu,
wykonał manewr nieprawidłowo.

"Włączając kierunkowskaz sygnalizujący zamiar zjechania na lewy pas ruchu,
nie upewnił się dostatecznie, czy manewrem tym nie doprowadzi do zajechania
drogi innemu pojazdowi" - wyjaśniła prokurator Ronc. Zaznaczyła, że do zmiany
pasa ruchu nie doszło.

Według niej, kierowca opla zareagował zbyt gwałtownie, bojąc się, że wpadnie
na samochód zmieniający pas. W konsekwencji doprowadził do wypadnięcia opla z
drogi. "Jadąc z tak dużą prędkością kierowca opla pozbawił się jakichkolwiek
szans i ratunku w jakimkolwiek zdarzeniu drogowym" - powiedziała Ronc.

Dodała, że kierowca peugeota uważa, iż nie ponosi winy za to, co się stało,
bo jechał z bezpieczną prędkością, wcześniej przed włączeniem kierunkowskazu
spoglądał w lusterko, nie widział żadnego samochodu. Nie mógł przypuszczać,
że inny pojazd będzie poruszał się z taką prędkością.

Do wypadku doszło pod koniec czerwca na drodze krajowej nr 8 Warszawa-Wrocław
w Tomaszowie Mazowieckim (Łódzkie). Służbowy opel przebił metalową barierkę,
zjechał z nasypu i dachował.
to było do przewidzenia, że kowal zawinił, cygana powieszą.





Temat: Polityk byłej UW zatrzymany przez służby specjalne
Polityk byłej UW zatrzymany przez służby specjalne
Katowicka Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała w niedzielę Andrzeja
Skowrońskiego, wiceministra ochrony środowiska w rządzie Marka Belki, prezesa
hokejowego klubu GKS Tychy i byłego szefa regionalnych struktur Unii
Wolności. Jest on podejrzany o wyrządzenie szkody Bytomskiej Spółce Węglowej
na sumę 1,7 mln zł. Razem z nim zatrzymano trzech członków zarządu BSW.

Nakaz zatrzymania 50-letniego Skowrońskiego wydała katowicka prokuratura,
która prowadzi gigantyczne śledztwo w sprawie nieprawidłowości w Bytomskiej
Spółce Węglowej. W latach 1999-2004 Skowroński był najpierw członkiem zarządu
BSW, a potem jej prezesem. W niedzielę został zatrzymany przez ABW w swoim
domu w Tychach.

Wczoraj po przesłuchaniu w siedzibie katowickiej ABW Skowroński został
przewieziony do prokuratury, gdzie przedstawiono mu zarzuty.

- Jest podejrzany o niedopełnienie obowiązku i wyrządzenie szkody w wysokości
1,7 mln zł na rzecz Bytomskiej Spółki Węglowej - powiedział prokurator
Ireneusz Kunert z Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Takie same zarzuty
przedstawiono Edwardowi M., Jerzemu P. i Marii B. - pozostałym byłym członkom
zarządu BSW, którzy także zostali zatrzymani przez ABW.

W latach 90. BSW utworzyła spółkę-córkę o nazwie Bytomski Holding Produkcyjno-
Usługowy, do której za darmo aportem wniesiono działkę przy ul. Wrocławskiej
oraz stojący tam biurowiec. W 2000 r. zarząd BSW podjął jednak decyzję o
odkupieniu nieruchomości. Zdaniem ABW i prokuratury spółka węglowa zapłaciła
za nią 1,7 mln zł więcej, niż powinna. - Członkowie zarządu mieli świadomość,
że przepłacają - mówi prokurator Kunert.




Temat: malinowe osiedle
A może wrócimy do tego tematu ?
Poniżej tekst z GW z dnia 01.02.03:

"Prokuratura oskarżyła byłych szefów firmy budowlanej o działanie na szkodę
pracowników

Marcin Rybak 31-01-2003, ostatnia aktualizacja 31-01-2003 18:22

Trzej byli szefowie wrocławskiej spółki System 3 zostali oskarżeni o to, że nie
płacili składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne od pensji swoich
pracowników. Niezapłacone składki to przeszło 1,3 mln złotych. Zdaniem
prokuratury szefowie firmy przywłaszczyli sobie prawie 500 tysięcy złotych z
tej kwoty

Śledztwo w sprawie działalności firmy System 3 prowadzi wrocławska Prokuratura
Okręgowa. Główny wątek tej sprawy dotyczy oszustw na szkodę innych firm.
Przypomnijmy też, że kilka miesięcy temu były dyrektor Izby Skarbowej Józef D.
został oskarżony o branie łapówek od szefów Systemu 3 w zamian za załatwianie
im zleceń na remonty we wrocławskich Urzędach Skarbowych.

Sprawa składek ZUS to jeden z wątków głównego śledztwa wyłączony do osobnego
postępowania. Prokuratura ustaliła, że od lipca do listopada 2000 roku nie były
płacone składki ani do ZUS, ani do Kasy Chorych od wynagrodzeń przeszło 300
pracowników. W tym czasie na rachunku firmy były pieniądze, które wystarczyłyby
na zapłacenie składek.

Co więcej, w czasie, kiedy System 3 zalegał ze składkami, jeden z właścicieli
spółki miał podrobić zaświadczenie ZUS-u, z którego wynikało, że firma
wszystkie zobowiązania wobec ZUS uregulowała. To drugi zarzut aktu oskarżenia.
Oskarżony o to szef miał podrobić podpis i pieczątkę dyrektora Inspektoratu
Miejskiego ZUS. Dokument został złożony w Ministerstwie Gospodarki.

Andrzej W. - były prezes Systemu 3 tłumaczył w śledztwie, że chciał spłacić
zobowiązania, ale nie zdążył, bo w październiku 2000 roku został odwołany z
funkcji. Drugi z oskarżonych tłumaczy, że o zaległościach nic nie wiedział, a
trzeci, że składek firma nie płaciła, bo nie było pieniędzy, a on chciał
uratować sto miejsc pracy "

to tyle jeśli chodzi o cytat.

A na marginesie: czy Andrzej W. wymieniony w tekście powyżej to ten sam Andrzej
W. który jest jednym z dyrektorów "Jedynki Wrocławskiej"?
Ależ ten świat jest mały ...




Temat: tak trzymać
tak trzymać
i o to chodzi o to chodzi

dodatkowo proponuję
odblaskowy mundurek na plecy z napisem
"Jestem Pijakiem"
i na ulicę czyścić szczoteczką do zębów chodniki

*****************************

Pijani kierowcy stracą twarz

Stołeczna policja będzie publikować zdjęcia złapanych

Pijany kierowca złapany w Warszawie będzie ukarany dodatkowo. Policja
opublikuje jego zdjęcia oraz imię i nazwisko w Internecie. Liczy, że pokażą
je także gazety. Pomysł sprawdza się już we Wrocławiu. Policja publikuje tam
od dwóch miesięcy zdjęcia pijanych. Warszawa będzie następna. - Czekamy na
opinię naszych prawników. Decyzja zapadnie zapewne już w tym tygodniu - mówi
Jacek Zalewski, szef stołecznej drogówki.

Jeśli policjanci zatrzymają pijanego kierowcę i zostanie mu postawiony
zarzut, będą wnioskowali do prokuratury o zgodę na publikację danych. - Mamy
nadzieję, że publiczne piętnowanie przyniesie efekt prewencyjny - dodaje
Zalewski.

Ministerstwo sprawiedliwości i warszawska prokuratura nie będą przeszkadzały
policji we wprowadzeniu pomysłu w życie. - Prokuratura może się zdecydować na
upublicznienie wizerunku ze względu na ważny interes społeczny. Oczywiście
inaczej będzie traktowany pijany rowerzysta złapany gdzieś na mało
uczęszczanej drodze, inaczej kierowca ciężarówki jadący przez centrum miasta -
mówi Maciej Kujawski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

www.zw.com.pl/apps/a/tekst.jsp?place=zw2_ListNews1&news_cat_id=9&news_id=59502




Temat: Prosze zajrzyjcie tu!!!
NOWY ARTYKUŁ:

– Jak żyję, czegoś takiego nie widziałem – mówi profesor, który przeprowadził
sekcję zwłok Ozzyego.
Po naszym wczorajszym artykule policja i prokuratura wszczęły dochodzenie w
sprawie śmierci goldena. Skatowanego psa odkopali w sobotę miłośnicy zwierząt.
Profesor Janusz Madej z Akademii Rolniczej we Wrocławiu przeprowadził sekcję
zwłok Ozzyego. Póki nie ma wyników badań toksykologicznych, nie chce mówić o
tym, co stwierdził. – Zachodzi podejrzenie otrucia, być może równoczesnego z
innymi obrażeniami. – wyjawił nam wczoraj profesor. – To rzadki przypadek. Jak
żyję, czegoś takiego nie widziałem.
Być może już w piątek, a najpóźniej w przyszłym tygodniu profesor przekaże
opinię z sekcji zwłok. Czekają na to ludzie z fundacji Emir i Dogomanii –
internetowego portalu dla miłośników psów. Wtedy – jak zapowiadają – złożą w
prokuraturze oficjalne zawiadomienie o przestępstwie.
Wspólnie z Dariuszem Szymachą z Telewizji Kablowej Lubin szukamy katów psa.
Wczoraj streściliśmy wyniki naszego śledztwa („Życie i śmierć Ozzyego” „SP&GW”,
23 bm.).
– Na podstawie publikacji „Słowa Polskiego&Gazety Wrocławskiej” zastępca
prokuratora rejonowego w Lubinie polecił policji wszcząć czynności w tej
sprawie – poinformowała nas wczoraj Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka
Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Golden Ozzy został odnaleziony w Lubaniu. Po ogłoszeniu w prasie szybko
zgodziła się go przygarnąć 20-letnia lubinianka, choć pies był poważnie chory i
zabiedzony. W środę zabrała go do siebie. W piątek poinformowała zatroskane o
los goldena dziewczyny z Dogomanii, że Ozzy przestał oddychać, bo nie dostał
antybiotyku na chore płuca. Tej wersji zaprzecza lubiński weterynarz, który
twierdzi, że uśpił chorego na raka jąder goldena. Miłośnicy zwierząt, którzy
przyjechali do Lubina i wykopali z ziemi zmasakrowane zwłoki psa, mówią, że
ktoś się nad nim nieludzko pastwił.
Źródło: Słowo Polskie&Gazeta Wrocławska




Temat: SM Pojezierze znów wygrała
Gość portalu: piękny_roman napisał(a):

> Pracujesz na czas okreslony - nie masz roszczenia o przywrócenie do pracy.
> Pomyslałeś o tym?

Oczywiście i zauważyłem to: "Kwestia ta wynikła w sprawie Katarzyny B., byłej
asesorki prokuratorskiej we Wrocławiu, która przepracowała tam w sumie cztery
lata, ale nie dostała nominacji na prokuratora, przeciwnie, zwolniono ją. Nie
ma wątpliwości, że można to zrobić: zgodnie z art. 100 ust. 2 ustawy o
prokuraturze, prokurator generalny może, z zachowaniem trzymiesięcznego okresu
wypowiedzenia, zwolnić asesora prokuratorskiego ze służby. Rzecz w tym, że jak
ustalił Sąd Okręgowy Pracy rozpatrujący jej pozew o przywrócenie do służby,
przyczyna zwolnienia "nie została ujawniona". Według Katarzyny B. było nią
niezadowolenie przełożonych, po tym jak odmówiła umorzenia śledztwa przeciwko
jakiejś znaczącej osobie.

Tak czy inaczej, prawo wymaga, by pracodawca wskazał przyczynę wypowiedzenia, i
to rzeczywistą, prawdziwą i uzasadnioną. Dlatego Sąd Okręgowy uznał
wypowiedzenie za wadliwe, ale nie przywrócił Katarzyny B. do pracy, uznawszy,
że uwzględnienie takiego żądania byłoby niecelowe. Zasądził jej tylko
odszkodowanie (trzy pensje). Posłużył się przy tym art. 45 § kodeksu pracy".

Zatem, słusznie Sąd Najwyższy zauważył wadliwość wypowiedzenia i przemilczał
odpowiedzialność osób dopuszczających tej wadliwości. Ten aspekt budzi mój
sprzeciw, z uwagi na jego szkodliwość nie tylko osoby skrzywdzonej ale i
szkodlowość społeczną czynu zabronionego przepisem karnym. Na jakiej to
podstawie mam się godzić z działaniami sprzecznymi z prawem w sytuacji osób
mających stać na straży praworządności?




Temat: Imiona: piąta rewolucja
właśnie, co to ma do rzeczy?

Może jednak Tusk potrzebuje wsparcia, biorąc pod uwagę takie oto wiadomości:

Burmistrz Polkowic pozostanie w areszcie

Podejrzany o korupcję burmistrz Polkowic Emilian Stańczyszyn (PO)pozostanie w
areszcie - tak zdecydował w piątek Sąd Okręgowy we Wrocławiu. Tym samym sąd
odrzucił zarówno zażalenie obrońcy, jak i prokuratora na tymczasowe aresztowanie

Sędzia Stanisław Jabłoński uzasadniając swoją decyzję powiedział, że na tym
etapie śledztwa czynności procesowe wymagają izolacji podejrzanego. Sędzia
zaznaczył jednak, że nie zgadza się na przedłużenie aresztu do końca roku, jak
tego chciał prokurator Waldemar Kawalec, bowiem "areszt jako środek izolacji nie
powinien się zmienić w odbywanie kary". Wcześniej obrońca, prof. Jacek Giezek,
wnosił o zwolnienie Stańczyszyna z aresztu. Jego zdaniem, nie istnieje obawa

mataczenia w śledztwie przez burmistrza Polkowic. Giezek zaproponował nawet
sądowi 200 tys. poręczenia majątkowego.

Stańczyszyn jest podejrzany o przyjęcie co najmniej 500 tys. zł łapówek.
Prokuratura postawiła mu w sumie 11 zarzutów. Te o charakterze korupcyjnym
dotyczą okresu od 1998 do 2004 r. i dotyczą przyjmowania korzyści majątkowych od
przedsiębiorców budowlanych w zamian za wygrane przetargi lub obietnice

korzystnych rozstrzygnięć przetargowych. Ponadto burmistrzowi Polkowic
postawiono zarzut przyjęcia korzyści majątkowej w związku z budową swojego domu.

Stańczyszyn nie przyznaje się do winy i nadal jest burmistrzem Polkowic. Od
czasu do czasu w areszcie odwiedza go jego zastępca, który omawia z nim bieżące
sprawy.




Temat: Jedynka sprzedaje
Jedynka sprzedaje
Tajemnicze transakcje Jedynki Wrocławskiej

Maciej Miskiewicz 15-07-2004 , ostatnia aktualizacja 15-07-2004 19:57

Jedynka Wrocławska sprzedała kamienicę na ul. Zapolskiej i 8 ha gruntu przy
ul. Karmelkowej. Rzecznik spółki zaprzecza, że taki fakt w ogóle miał miejsce

- To nie jest sprzedane. Procedura trwa 90 dni. Są oferty, ale do sprzedaży
daleka droga - mówi Andrzej Polaczkiewicz, rzecznik Jedynki. Jednak
dotarliśmy do dokumentów, z których wynika, że 1 lipca obie nieruchomości
zostały sprzedane. Budynek przy ul. Zapolskiej poszedł za 5 mln 210 tys. zł,
grunt na Karmelkowej za 1,5 mln zł. Potwierdza to nowy właściciel Radosław
Marzec, prezes Śląskiej Grupy Inwestycyjnej: - Kupiliśmy te nieruchomości na
przetargu.

Wierzyciele zadłużonej na ok. 60 mln zł spółki nie kryją oburzenia. - Jeszcze
29 czerwca przewodniczący rady nadzorczej obiecywał nam, że w zamian za długi
dostaniemy udziały w nieruchomościach firmy. A dwa dni później zarząd
sprzedaje je - mówi Jacek Ciebiera, właściciel firmy Mabud. Jedynka jest mu
winna 660 tys. zł za roboty dachowe na kilku budowach. Wierzyciele złożyli
zawiadomienie do prokuratury. Oskarżają zarząd o wyprowadzanie majątku z
firmy.

Wierzyciele są przekonani, że firma cynicznie wykorzystała nadarzającą się
okazję. 8 czerwca Sąd Okręgowy umorzył postępowanie układowe. Dopóki trwało,
zarząd nie mógł sprzedawać nieruchomości bez zgody sądu.

Teraz to się zmieniło. Zarząd może swobodnie dysponować majątkiem firmy. Może
to uniemożliwić sąd, jeżeli będzie wszczęte postępowanie upadłościowe. A to
może stać się w ciągu kilku najbliższych dni. - W środę od jednego
wierzycieli wpłynął wniosek o ogłoszenie upadłości. Sprawdzamy, czy są
przesłanki do wszczęcia postępowania upadłościowego - mówi Ireneusz Dukiel,
przewodniczący Wydziału Upadłościowo-Układowego Sądu Rejonowego Wrocław
Fabryczna.

Sprzedaż nieruchomości niepokoi także zwolnionych pracowników firmy. Dziś
przed sądem pracy znów będą domagać się uznania zwolnień dyscyplinarnych za
nielegalne. - Ta sprzedaż zmniejsza nasze szanse wyegzekwowania należnych nam
pieniędzy - denerwuje się Zbigniew Rudnik, szef zakładowej Solidarności.

To może sprzedadzą tez bunkierek i coś sie ruszy?



Temat: Szpital- czy można z nim wygrać?
Rachunek za Danielka

To największe odszkodowanie w historii Publicznego Szpitala Klinicznego. Za
błąd położnika Remigiusza U. - który wbrew wskazaniom nie zrobił cesarskiego
cięcia i trwale okaleczył małego Danielka - szpital zapłaci ponad 160 tysięcy
złotych. Będzie też do końca życia wypłacać Danielkowi rentę - 600 złotych
miesięcznie - i pokrywać koszty jego leczenia. A są one ogromne.

Danielek urodził się z całkowicie niewładną prawą rączką i częściowo - lewą.
Miał poprzerywane włókna nerwowe, niedowład nóg, uszkodzenia krtani, nie
otwierał prawego oka. Jego rodzice - Małgorzata i Bogusław Chojnowscy - od
blisko czterech robią wszystko, żeby przywrócić mu zdrowie. Danielek przeszedł
już trzy operacje: jedną we Wrocławiu, dwie w paryskiej klinice Jouvenet.
Walka o zdrowie
- Zadłużyliśmy się, żeby za to wszystko zapłacić - mówi Bogusław Chojnowski.
Jego żona zrezygnowała z pracy, żeby codziennie, po kilka godzin rehabilitować
synka i co miesiąc wyjeżdżać z nim na kilkutygodniowe turnusy do Dziekanowa
Leśnego lub Konstancina.
Biegli ginekolodzy nie mieli wątpliwości, że odpowiedzialność za stan zdrowia
Danielka ponosi Remigiusz U., który odbierał poród. Według nich Małgorzata
Chojnowska miała wszystkie wskazania do cesarskiego ciecia: 40 lat, problemy z
nadciśnieniem i utrzymaniem ciąży oraz masę płodu powyżej czterech kilogramów.
Niekompetencja i niedbałość
- Wykazana niekompetencja, niedbałość i zaniechanie doprowadziło do urodzenia
dziecka w konsekwencji kalekiego - pisze w swojej opinii Robert Kanonowicz,
biegły sądu okręgowego w Warszawie.
Białostocki sąd był podobnego zdania. Do Publicznego Szpitala Klinicznego
trafił właśnie prawomocny wyrok. Pieniądze zostaną wypłacone z ubezpieczenia.
Jednak tak wysokie odszkodowanie może skutkować zwiększeniem składki. A to
oznacza, że Remigiusz U. działał na szkodę szpitala. Czy straci pracę?
- Analizujemy dokumenty. Decyzję podejmiemy za kilka dni - mówi Bogusław
Poniatowski, szef PSK.
Bogusław Chojnowski zapowiada, że jeszcze w tym tygodniu złoży do prokuratury
zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Remigiusza U. Po raz kolejny
napisze też do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej przy Okręgowej Izbie
Lekarskiej.




Temat: Sa lepsze afery !!!!!
Sa lepsze afery !!!!!
Śledztwo w sprawie korupcji we wrocławskiej prokuraturze ciągnie się już
ponad rok

Marcin Rybak 21-03-2005 , ostatnia aktualizacja 21-03-2005 21:18

CBŚ podsłuchiwał jak prokurator Tadeusz M. rozmawiał z gangsterami o
łapówkach. Ale krzywda mu się nie dzieje. Wciąż dostaje połowę pensji - ok.
dwóch tysięcy zł miesięcznie. A śledztwo w jego sprawie ślimaczy się już rok

Prowadząca je Prokuratura Okręgowa w Katowicach do dziś niczego nie
postanowiła. A powinna je umorzyć albo przesłać Sądowi Dyscyplinarnemu
wniosek o uchylenie prokuratorowi M. immunitetu. Gdyby uzyskała zgodę,
przedstawić mu zarzuty. W końcu dokończyć śledztwo i przesłać sądowi akt
oskarżenia.

Tadeuszem M. zajmował się też rzecznik dyscyplinarny. W połowie ubiegłego
roku przekazał sprawę Sądowi Dyscyplinarnemu. Najwyższa kara, jaka grozi M.,
to wyrzucenie z prokuratury. Trwa proces, ale podejrzany przesyła coraz to
nowe zwolnienia lekarskie. Sprawa nie posunęła się ani kawałek.

Prokurator M. pracował w Wydziale do Walki z Przestępczością Zorganizowaną
wrocławskiej Prokuratury Okręgowej. W 2003 roku wydział rozpoczął śledztwo
przeciwko Witoldowi M. "Szkieletorowi", gangsterowi skazanemu niedawno za
kierowanie "grupą przestępczą o charakterze zbrojnym". Kiedy
ludzie "Szkieletora" trafili do aresztu, wyszło na jaw, że najważniejszy
dowód przeciw nim to podsłuchane rozmowy telefoniczne. Ale pozwoliły one
wsadzić do więzienia nie tylko gangsterów. Jesienią 2003 funkcjonariusze CBŚ
w największej dyskrecji przynieśli szefowi Prokuratury Okręgowej materiały
obciążające także Tadeusza M. Nieoficjalnie wiadomo, że były wśród nich
rozmowy prokuratora z ludźmi Witolda M.

Wsypał go też Aleksander K. - wrocławski przedsiębiorca, który w 2003 roku
ujawnił prokuraturze swoje korupcyjne układy. To na podstawie jego zeznań
przedstawiono zarzuty m.in. kilku wrocławskim psychiatrom. Ciąży na nich
oskarżenie o wystawianie biznesmenowi - za łapówki - fałszywych zaświadczeń.

Od w październiku 2003 sprawę M. prowadzi prokuratura w Katowicach. Wiosną
minionego roku przekazała ona do Wrocławia pierwsze wyniki śledztwa. Na ich
podstawie Tadeusza M. zawieszono i odebrano mu połowę pensji. I na tym
koniec, przez rok nic się nie wydarzyło.

Dlaczego śledztwo tak się ślimaczy? - pytamy rzecznika katowickiej
Prokuratury Okręgowej Tomasza Tadlę: - Wciąż wykonujemy czynności, ale nie
ujawnię żadnych szczegółów - odpowiada i przekonuje, że sprawa nie trwa
nadmiernie długo. - Wszystkie czynności prokurator musi wykonywać sam. W
innych sprawach można wziąć do pomocy policję - tłumaczy.

A na korytarzach wrocławskiej prokuratury coraz częściej pada pytanie: -
Dlaczego się tak guzdrzą? Przecież sprawa jest oczywista - twierdzą
prokuratorzy znający przynajmniej część materiałów CBŚ. Przypuszczają też, że
powodem opóźnienia może być sejmowa komisja śledcza do spraw afery Orlenu.
Prokuratura Okręgowa w Katowicach bada bowiem, czy UOP i ważni politycy nie
popełnili przestępstwa, zatrzymując w 2002 roku ówczesnego prezesa Orlenu
Andrzeja Modrzejewskiego.

- A Orlen dostał prokurator, który prowadził śledztwo w sprawie Tadeusza M.
Dlatego nie ma teraz głowy do naszej sprawy - domyśla się jeden z
wrocławskich prokuratorów.

Tomasz Tadla uspokaja: - Nie było z tego powodu żadnej zwłoki. Wrocławską
sprawę przejął już inny prokurator. Jesteśmy już bliżej końca, ale przekażę
prowadzącym, że prasa się niecierpliwi. Być może na początku kwietnia będę
miał coś więcej do powiedzenia.




Temat: "TYLKO OKRZYKI" dobrych kolegów 1i2
Są bardziej skrajne organizacje niż MW . Nie rzucaj stary mięsem nawet w formie
cytatów .Hailował kiedyś w Sejmie jakiś poseł SLD wobec austriackiego
dziennikarza.
PAP, MFi /12:11

Radny, który pobił policjanta wyszedł na wolność
Wrocławski radny PO Marek Ignor i b. radny Paweł Kocięba-Żabski - podejrzani o
naruszenie nietykalności cielesnej dwóch policjantów - zostali wypuszczeni z
aresztu po wpłaceniu po 50 tys. zł kaucji. Prokuratura zaskarżyła decyzję sądu,
który aresztował obydwu mężczyzn, ale umożliwił im opuszczenie aresztu za
kaucją.
Jak powiedział Leszek Karpina, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu,
zażalenie zostało już złożone. - Domagaliśmy się też wstrzymania decyzji sądu
do czasu rozpatrzenia naszego zażalenia. Ale z tego, co wiem, obaj panowie
wpłacili już kaucję i wyszli na wolność - mówił Karpina.

Sąd Okręgowy we Wrocławiu aresztował Ignora, przewodniczącego klubu PO rady
miasta Wrocławia i Kociębę- Żabskiego na miesiąc, o ile nie wpłacą do 3 lipca
po 50 tys. zł kaucji. Wcześniej prokuratura postawiła obu mężczyznom po kilka
zarzutów. Są podejrzani o m.in. naruszenie nietykalności cielesnej policjanta i
ubliżanie funkcjonariuszowi. Natomiast Jan L. - kolega obu mężczyzn - jest
podejrzany o utrudnianie wykonywania czynności służbowych policji.

Do napadu na dwóch policjantów doszło w niedzielę późnym wieczorem na rodzinnej
uroczystości z okazji chrztu córki Kocięby-Żabskiego. Funkcjonariuszy wezwała
właścicielka klubu fitness. Jak wynika z relacji policji, mężczyźni byli
agresywni i doszło do rękoczynów. Funkcjonariusze zostali uderzeni m.in.
drewnianym wieszakiem. W efekcie dwaj policjanci trafili do szpitala z
obrażeniami głowy, wstrząsem mózgu i kręgów szyjnych. Radnego i b. radnego
zdołał zatrzymać dopiero drugi patrol policyjny.

Według policjantów, wyglądali na nietrzeźwych. Policja po zatrzymaniu nie
zdołała zbadać ich alkotestem - mężczyźni odmówili poddania się badaniu.
Pobrano od nich krew, aby ustalić zawartość alkoholu. Wyniki będą znane za
kilka dni.

Ignor w środę w sądzie opowiadał dziennikarzom, że zajście z policjantami
wyglądało inaczej niż przedstawia to policja i że to nie on napadł na
policjantów, lecz sam został napadnięty. Jednak ani on, ani Kocięba-Żabski nie
potrafili wyjaśnić, dlaczego w takim razie to policjanci trafili do szpitala.

Ignor przyznał jednak, że "bardzo źle się stało" i żałuje, że "znalazł się w
takich okolicznościach". Bez odpowiedzi pozostawił pytanie, czy nie obawia się,
że jego kariera polityczna zakończyła się.

W grudniu 2005 r. Paweł Kocięba-Żabski został skazany przez Sąd Okręgowy we
Wrocławiu prawomocnym wyrokiem na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy
lata za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu i próbę przekupienia
policjanta.

Zarząd Krajowy Platformy Obywatelskiej poinformował w poniedziałek, że
postanowił zawiesić w prawach członka partii Marka Ignora, szefa wrocławskiego
klubu radnych PO, do czasu wyjaśnienia kulisów zajścia



Temat: Wisła Płock pod lupą organów ścigania
Wisła Płock pod lupą organów ścigania
Sędzia pod sąd / NASZE MIASTO WROCŁAW /

Wtorek, 24 maja 2005r.

Wrocławski sąd aresztował piłkarskiego sędziego Antoniego F. i jego wspólnika
Mariana D. Obu grozi pięć lat więzienia

– To wierzchołek góry lodowej. We wniosku o tymczasowy areszt znalazły się
nazwiska działaczy, które znam doskonale, tak jak każdy kibic – twierdzi
Leszek Karpina
z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu

Wczoraj sąd przystał na wniosek prokuratury. Arbiter z Tarnobrzegu Antoni F.
i jego wspólnik Marian D., znany górnośląski działacz, spędzą w areszcie
najbliższe trzy miesiące (do 20 sierpnia). Zarzuca im się działanie w
zorganizowanej grupie przestępczej, która ustawiała mecze w piłkarskiej
ekstraklasie.
Przypomnijmy, że obaj zostali aresztowani w piątek w wyniku policyjnej
prowokacji. Antoni F. w jednym z podkieleckich lasów przyjął 100 tys. zł
łapówki. W zamian miał wpłynąć na rezultat meczu. Akcja została sfilmowana i
sfotografowana. Mariana D. zatrzymano natomiast na Śląsku.
Od poniedziałku policja odmawia udzielania informacji.
– Tymczasowe aresztowanie może być przedłużane nawet do ponad roku. To nie
jest kara, ani represja, lecz zwykły środek zapobiegawczy. Musimy
zabezpieczyć materiał dowodowy. A o tajemnice policyjnej kuchni proszę mnie
nie pytać – podkreśla Leszek Karpina.

To nie fryzjer
Kim są ludzie powiązani z Antonim F. i Marianem D.? Tego prokurator Karpina
też nie chce zdradzać. Na pytanie, czy chodzi o słynnego prekursora kontaktów
klubów z sędziami Ryszarda F., nazywanego Fryzjerem z Wronek, odpowiada
stanowczo: – Tego nazwiska nie ma we wspomnianym wniosku.
Mechanizm działania zatrzymanej dwójki był prosty. Sędzia starał się, by dana
drużyna wygrała. Oceniający jego pracę kwalifikator PZPN wiedział o
wszystkim. W sprawozdaniu do związku wystawiał koledze z gwizdkiem ocenę
bardzo dobrą. Później obaj dzielili się łapówką.

Sprawdzą kluby
Podejrzani w ciągu ostatniego roku działali przede wszystkim na Śląsku i w
Małopolsce. Jakie ligowe pojedynki zostały przez nich ustawione, okaże się
wkrótce (prawdopodobnie pod lupą organów ścigania znalazły się kluby:
Cracovia, Zagłębie Lubin, Wisła Płock, Lech Poznań, Odra Wodzisław, Amica
Wronki, Zagłębie Sosnowiec, Arka Gdynia, Piast Gliwice).

PZPN zawiesił sędziów
Na razie Polski Związek Piłki Nożnej bezterminowo zawiesił Antoniego F. i
Mariana D. w prawach członków Kolegium Sędziów. 30 czerwca, na posiedzeniu
zarządu futbolowej centrali, ma zostać przedstawiony nowy regulamin awansów i
spadków arbitrów.
Sprawa Antoniego F. jest pokłosiem trwającego już ponad rok śledztwa w tzw.
aferze Polaru Wrocław. W sprawie sprzedawania meczów II ligi w sezonie 2003-
2004 podejrzanych jest czterech dolnośląskich piłkarzy. •




Temat: Kariera i upadek Krzysztofa Skrabki, przedsiębi...
Artykuł, który ukazał się w komentarzach jest atykułem chybionym gdyż wszystkie
rodziny, które realizowały u nas pogrzeby były bardzo zadowolone ponieważ były
wykonywane z godnością naszego motta zakładu "Człowiek za życia żyje z
godnością i po śmierci zasługuje na godny pochówek". Myślę, że autor tego
komentarza pomylił zakłady a ponadto moja firma stała się niewygodna dla
polityków gdyż nigdy nie godziłem się na płacenie łapówek za pozyskiwanie zwłok
oraz dla ZUSu który w sposób perfidny doprowadził do upadłości mojej firmy nie
rozpatrując mojego wniosku restrukturyzacyjnego, który z mocy ustawy o
restrukturyzacji celowo przez 1,5 miesiąca przetrzymywał wniosek w szufladzie
doprowadzając mnie do upadłości. Zgodnie z art. 14 tej ustawy ZUS miał
obowiązek zawiesić wszystkie egzekucje objęte wnioskiem restrukturyzacyjnym
złożonym przez moją firmę a tego nie uczynił, gdzie pracownicy ZUSu łącznie z
dyrektorem przekroczyli swoje uprawnienia jako funkcjonariuszy publicznych,
gdzie prokuratura Wrocław-Krzyki umarza postępowanie tym samym kryjąc
urzędników którzy wyrządzili mi dużą krzywdę a sędzia komisarz Dukiel dostał
awans do sądu okręgowego we Wrocławiu do spraw gospodarczych. Moja firma wg
biegłego powoląnego przez syndyka po 3 miesiącach upadłości brzmiała że firma
jest rentowna, stabilna i kontynuacja działalności na 3 lata zapewniona z
zyskiem około 200 tys złotych za rok 2003, gdzie syndyk pomimo tak korzystnej
opinii po prowadzeniu przez 6 miesięcy działalności zlikwidował firmę
posądzając mnie o handel zwłokami, któym nigdy się nie zajmowałem a wręcz
walczyłem z tym procederem odkrywając tajemnicę korupcji lekarzy z zaklądami
pogrzebowymi. Pragnę poinformować że Sądy Polskie działały na szkodę moją
mszcząc się na mnie gdzie przyjęto 4 skargi do Strasburga w celu ich
rozpatrzenia a ponadto sąd okręgowy Wrocław wydział karny do którego się
zwróciłem o adwokata z urzędu w celu kasacji wyroku karnego od niepłaconych
skladek na ZUS wiedzą, że taka kasacja mi nie przysługuje, wyznaczył
postanowieniem sądu adwoka Piątkowskiego do sporządzania takiej kasacji lub jej
odmowy i za to ma dostać około 3,5 tys zł za widzimisię Pani Sędzi SO Pani
Doroty Kropiewnickiej, któa powinna znać się na przepisach prawa a nie naciągać
i nabijać kasę adwokatom za jeden papier, który mówi że taka kasacja nie
przysługuje. Jest to skandal, że my podatnicy za nieudolność siędziów musimy
ponosić niepotrzebne koszty. Pragnę również nadmienić że prokuratura Wrocław-
Krzyki kryje syndyka, któy okradł mi przedsiębiorstwo, które było wizytówką
miasta Wrocławia ale już niedługo wyjdzie na jaw kto za tym stał.

Z poważaniem
Krzysztof Skrabka



Temat: Prokuratura: Korupcja w futbolu na każdym kroku
Prokuratura: Korupcja w futbolu na każdym kroku
Mirosław D., trener piłkarzy Górnika Polkowice, to pierwszy szkoleniowiec
podejrzany o kupowanie meczów. Do prokuratury zgłosił się sam. Został
zatrzymany, bo kłamał.

Mirosław D. liczył prawdopodobnie, że będzie potraktowany łagodniej niż
działacze, sędziowie i piłkarze zatrzymywani przez policję pod zarzutem
przekupstwa w sporcie, bo według kodeksu osoby, które same przyznają się
prokuraturze, że dawały łapówki w sporcie, nie zostaną ukarane.

Prokurator mógł więc przesłuchać trenera jako świadka i nikt nie dowiedziałby
się o jego wizycie we Wrocławiu, a jeszcze w czwartek wieczorem Mirosław D.
byłby w domu. - Jednak jego wyjaśnienia nie zgadzały się z dowodami, które
zebraliśmy wcześniej - mówi rzecznik prokuratury okręgowej Leszek Karpina. -
Po prostu kłamał - dodaje osoba znająca szczegóły śledztwa.

Dlatego zamiast odjechać do domu, Mirosław D. trafił na noc do policyjnej
izby zatrzymań, a w piątek rano skutego kajdankami zaprowadzono go na
przesłuchanie. - Zgłosiłem się sam, żeby złożyć wyjaśnienia, a nie żeby się
przyznać - mówił dziennikarzom tuż przed wejściem do prokuratury.

Przesłuchiwany był prawie sześć godzin. Trwały konfrontacje z innymi
podejrzanymi i świadkami. Z budynku prokuratury wyszedł m.in. Mariusz J.,
kierownik drużyny Górnika Polkowice, od miesiąca podejrzany w tej sprawie. We
wrocławskiej prokuraturze był też wczoraj Marcin L. z Zagłębia Sosnowiec, od
kilku dni podejrzewany o dawanie łapówek. On również był konfrontowany z
trenerem.

Mirosław D. jest podejrzany o dawanie łapówek za korzystne wyniki meczów.
Prokuratura nie chce ujawnić, czy zarzuty dotyczyły wyłącznie meczów Górnika
Polkowice czy również pierwszoligowej Arki Gdynia, którą Mirosław D. trenował
od 2004 do 2005 roku. Wiadomo, że było kilka spotkań, a kwoty łapówek wahały
się od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Mirosław D. przez wiele lat (z przerwami) pracował w Górniku. W sezonie
2002/03 awansował z nim do ekstraklasy. Właśnie wtedy często zdarzały się
mecze z kontrowersyjnymi decyzjami sędziów. Szczególnie te rozgrywane w
Polkowicach.

Dla zespołów przyjezdnych były to spotkania nie do wygrania. Konferencje
prasowe zwykle zaczynały się od narzekań trenerów rywali na sędziowanie. Tak
było po meczu z Hetmanem Zamość, gdy szkoleniowiec gości Andrzej Sikorski
mówił: - Wstyd mi za nich [sędziów] i za gospodarzy. Górnik jest bardzo dobrą
drużyną i tego rodzaju pomocy naprawdę nie potrzebuje.

Trener D. zwykle odpowiadał: "Nigdy nie komentuję pracy sędziów, czy to po
wygranych, czy przegranych meczach". Nieoficjalnie mówiło się jednak wówczas,
że za korzystnym sędziowaniem dla Górnika stoi sam Ryszard F. "Fryzjer", od
czerwca podejrzany o kierowanie piłkarską mafią.

Po wczorajszym przesłuchaniu prokurator zwolnił Mirosława D. Trener musiał
zapłacić 40 tys. zł kaucji. Nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. - Nie
wolno mi udzielać żadnych informacji - odpowiadał na każde pytanie.

W piątek został zawieszony w obowiązkach trenera przez zarząd Górnika
Polkowice. Władze kluby w specjalnym oświadczeniu stwierdzają, że zawsze
działają "zgodnie z zasadami prawa i etyki".

- Czy nie uważa pan, że po ujawnieniu kupowania meczów przez Górnika
Polkowice należałoby wycofać tę drużynę z rozgrywek? - zapytaliśmy jej
kierownika Mariusza J.

- To trzeba byłoby wszystkie drużyny wycofać z rozgrywek - odpowiedział.

We wrocławskim śledztwie zarzuty przedstawiono już 40 osobom. Osiem ciągle
jest aresztowanych. Kaucje wpłacone przez podejrzanych w tej sprawie to już
przeszło milion złotych. A końca śledztwa ciągle nie widać.

- Nie przewidywaliśmy, że w polskiej piłce jest tak wszechobecna korupcja -
mówił dziennikarzom prokurator Leszek Karpina. - Ale zachowanie PZPN
wskazuje, że oceniają sytuację inaczej niż my. Były prezes GKS-u Katowice
Piotr Dziurowicz po ujawnieniu jego współpracy z policją został wyklęty.
Uniemożliwiono mu działalność w piłce.

- Nie ma żadnej współpracy prowadzących śledztwo z PZPN - dodaje rzecznik
prokuratury. - W ogóle nie próbują nam pomóc.

sport.gazeta.pl/pilka/1,65029,3574611.html

Podobno w sprawe zamieszana moze byc nawet 400 osob.Jan Tomaszewski mowil ze
ludzie w PZPN ciagle przeciagali i liczyli na uciszenie sprawy ale w czasie
OBECNEJ KOALICJI nie da sie juz tego ukrywac.

Tylko ktos naiwny moze wierzyc ze wylacznie polska pilka jest tak
zachwaszczona od korupcji i kolesiostwa.




Temat: bojcie sie zdrajcy, sabotazysci i postkomunisci
Kolejne rewizje w związku z aferą korupcyjną w Ministerstwie Finansów
Przeszukali biura, zabezpieczyli dyski!

Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego i prokuratorzy przeszukali biura i
zabezpieczyli dyski w warszawskiej firmie InterCommerce. Właścicielem i prezesem
spółki, która przez lata zajmowała się wykupywaniem gruntów pod budowę
hipermarketów dla sieci Carrefour jest Rudolf Skowroński, zaliczany do grona stu
najbogatszych Polaków. Rewizja ma związek z aferą korupcyjną w Ministerstwie
Finansów. Podobne działania mogą dotknąć również osoby i przedsiębiorstwa
współpracujące z InterCommerce. Sami prokuratorzy przyznają - śledztwo nabrało
tempa.
Warszawskie przedsiębiorstwo InterCommerce to kolejna firma, która - zdaniem
prokuratorów prowadzących śledztwo w sprawie afery korupcyjnej w Ministerstwie
Finansów - ma związek z nieprawidłowościami w umorzeniach podatków i ulgach
podatkowych. Do biur i pomieszczeń InterCommerce pracownicy CBŚ i prokuratury
weszli w środę późnym popołudniem.
- Zabezpieczono dokumenty finansowe i księgowe oraz komputerowe nośniki danych -
mówi prokurator Małgorzata Stefaniuk z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Cała procedura miała charakter niemal identyczny jak kilka tygodni wcześniej,
kiedy to funkcjonariusze organów ścigania wkroczyli równocześnie do biur i
pomieszczeń przedsiębiorstwa Farmutil SA w Śmiłowie, należącego do byłego
senatora Henryka Stokłosy. Tam rewizja trwała dwa dni.
Co łączy warszawski InterCommerce z Farmutilem z maleńkiego Śmiłowa?
- Nazwy obu firm przewijają się w zeznaniach i ustaleniach śledztwa dotyczących
uzyskiwania ulg podatkowych czy umorzeń podatków w zamian za korzyści finansowe
- tłumaczy jeden z prokuratorów nadzorujących postępowanie.
Jak się dowiedzieliśmy, prokuratura obecnie ustala dane firm, które
współpracowały z InterCommerce. I nie wyklucza, że również one mogą zostać
objęte dochodzeniem.
Właścicielem i prezesem firmy InterCommerce, która przez lata zajmowała się
wykupywaniem gruntów pod budowę hipermarketów dla sieci Carrefour, jest Rudolf
Skowroński, zaliczany do grona stu najbogatszych Polaków. O firmie InterCommerce
było głośno już przed sześcioma laty, głównie ze względu na związki z Ryszardem
Nawratem (SLD), byłym wojewodą dolnośląskim i właścicielem przedsiębiorstwa APS
Consulting. W 2005 r. Nawrat został zatrzymany przez CBŚ pod zarzutem korupcji.
W 2000 r. jego firma, występując właśnie w imieniu InterCommerce, kupiła od
Wrocławia grunt na Gądowie. InterCommerce za atrakcyjne tereny zaoferowało
wówczas 86 mln zł i przetarg wygrało. Zgodnie z umową na kupionym gruncie miało
wybudować centrum handlowo-biznesowe z biurowcami i hotelem, lecz prac nad tą
inwestycją nigdy nie rozpoczęło. Kupiony od miasta teren odsprzedało spółce DT
Casino, stawiającej hipermarkety Géant. Sam Nawrat procesował się później z
InterCommerce, domagając się wypłaty prowizji za pośrednictwo.
O rozbiciu przestępczego układu w Ministerstwie Finansów, mającego przez lata
działać na styku biznesu, urzędników i przestępców, prokuratura poinformowała w
maju. Do tej pory zatrzymano siedmiu podejrzewanych o korupcję urzędników
resortu. Według śledczych, w latach 1994-2004 mieli oni tworzyć w ministerstwie
korupcyjny układ, który za łapówki załatwiał uszczuplenia podatkowe dla firm.
Zdaniem prowadzących śledztwo, sprawa dotyczy co najmniej sześćdziesięciu
przedsiębiorstw.
- Prowadzimy obecnie czynności mające na celu zweryfikowanie materiału
dowodowego, przesłuchujemy podejrzanych. Śledztwo jest rozwojowe - mówi
prokurator Małgorzata Stefaniuk z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Wojciech Wybranowski
www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20060729&id=po02.txt



Temat: osiedle malinowe
Może by tak wrócić do tego wątku?
Poniżej informacje ze Słowa Polskiego i GW:

SLOWO POLSKIE:
"System na oszustwo
Szefowie firmy budowlanej oskarżeni o naruszenie praw pracowniczych

Dyrektor i właściciele wrocławskiej firmy budowlanej System 3 oszukali 320
pracowników, za których nie zapłacili ponad 1,3 mln. zł składek ZUS-owskich –
twierdzi prokuratura.
Oskarżyła trzech szefów także o przywłaszczenie prawie pół miliona złotych.
Firma System 3 była bohaterem afery łapówkarskiej we wrocławskiej Izbie
Skarbowej. Przed sądem toczy się teraz proces dyrektora skarbówki Józefa D.,
który miał faworyzować tę spółkę w przetargach na remonty podległych urzędów.
Według prokuratury w zamian za przychylność System 3 wybudowała mu willę po
zaniżonych kosztach. W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że kierownictwo spółki
naruszało prawa pracownicze zatrudnionych tam osób, nie płacąc za nie
ubezpieczenia społecznego.
- Zarzuty dotyczą okresu od lipca do listopada 2000 roku – informuje Leszek
Karpina, rzecznik wrocławskiej prokuratury.
W śledztwie ustalono, że Marek S. posłużył się podrobionym zaświadczeniem o
niezaleganiu w opłatach ZUS-owskich, które złożył w Ministerstwie Gospodarki.
Oskarżeni nie przyznali się do winy."

GAZETA WYBORCZA:

"Prokuratura oskarżyła byłych szefów firmy budowlanej o działanie na szkodę
pracowników

Trzej byli szefowie wrocławskiej spółki System 3 zostali oskarżeni o to, że nie
płacili składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne od pensji swoich
pracowników. Niezapłacone składki to przeszło 1,3 mln złotych. Zdaniem
prokuratury szefowie firmy przywłaszczyli sobie prawie 500 tysięcy złotych z
tej kwoty
Śledztwo w sprawie działalności firmy System 3 prowadzi wrocławska Prokuratura
Okręgowa. Główny wątek tej sprawy dotyczy oszustw na szkodę innych firm.
Przypomnijmy też, że kilka miesięcy temu były dyrektor Izby Skarbowej Józef D.
został oskarżony o branie łapówek od szefów Systemu 3 w zamian za załatwianie
im zleceń na remonty we wrocławskich Urzędach Skarbowych.
Sprawa składek ZUS to jeden z wątków głównego śledztwa wyłączony do osobnego
postępowania. Prokuratura ustaliła, że od lipca do listopada 2000 roku nie były
płacone składki ani do ZUS, ani do Kasy Chorych od wynagrodzeń przeszło 300
pracowników. W tym czasie na rachunku firmy były pieniądze, które wystarczyłyby
na zapłacenie składek.
Co więcej, w czasie, kiedy System 3 zalegał ze składkami, jeden z właścicieli
spółki miał podrobić zaświadczenie ZUS-u, z którego wynikało, że firma
wszystkie zobowiązania wobec ZUS uregulowała. To drugi zarzut aktu oskarżenia.
Oskarżony o to szef miał podrobić podpis i pieczątkę dyrektora Inspektoratu
Miejskiego ZUS. Dokument został złożony w Ministerstwie Gospodarki.
Andrzej W. - były prezes Systemu 3 tłumaczył w śledztwie, że chciał spłacić
zobowiązania, ale nie zdążył, bo w październiku 2000 roku został odwołany z
funkcji. Drugi z oskarżonych tłumaczy, że o zaległościach nic nie wiedział, a
trzeci, że składek firma nie płaciła, bo nie było pieniędzy, a on chciał
uratować sto miejsc pracy. "




Temat: Ten kraj staje się coraz bardziej obrzydliwy.
pseudolewicowców zawsze Polska brzydziła
po to tworzyli te międzynarodówki komunistyczne, a za konnicą Budionnego i
Czerwoną Armmią szli zakładać nowy rząd i władzę ludzie, którym zbrzydł ten
kraj, zresztą niestety udało im się to 25 lat później za cenę akcji A-B
wspólnie przeprowadzonej przez NKWD czyli patronów PPR-PZPR-SdPR-SLD wraz z
hitlerowskim SS i GESTAPO równolegle w obu częściach okupowanej Polski (tzw.
obrzydliwego kraju) w której wymordowano elity i kwiat inteligencji.
Na tej podstawie łatwiej było im zainstalować swą agenturę i posłusznych
wykonawców poleceń.
PPS to był ceniony i autentyczny ruch lewicowy w Polsce, wchłonięty i
rozbrojony,na Odrodzenie obrzydliwego kraju liczyliśmy w 1956 , dali dużą pałą
po głowie ( o tym nie cytuje xyz w sygnaturce) tzw. przedstawiciele klasy
robotniczej inteligencji pracującej i gorszej reszty narodu, poprzez rany 1970
roku i wreszcie odrodzenie w postaci Solidarności wypracowaliśmy sobie sami
jako naród (dla pseudlewicowców obrzydliwy kraj) kraj wolny w którym można
pisać lekkim palcem w godzinach pracy w/w bzdury jak xyz i jego autorytet
moralny jakim jest red.Barański, o niezrównoważonej kobiecie która wystraszyła
się audytu, bo wiedziała że trzeba będzie wyjaśnić swoje działania do tej pory
widać przez nikogo nie sprawdzane.
a oto LWICA LEWICY!
wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?kat=1342&wid=8558252&rfbawp=1161253399.393&ticaid=12874
wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3692287.html
Policjanci wrocławskiego zarządu CBŚ zatrzymali rano w domu byłą posłankę SLD
Aleksandrę Jakubowską. Zatrzymania dokonano na polecenie Prokuratury Okręgowej
w Opolu w związku z podejrzeniem przyjęcia przez nią korzyści majątkowej -
powiedział Wirtualnej Polsce sierżant sztabowy Paweł Petrykowski z zespołu
prasowego Komendy Wojewódzkiej policji we Wrocławiu.

Aleksandra J. przed południem została przewieziona do opolskiej prokuratury.

REKLAMA Czytaj dalej

Prokurator Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu potwierdziła w
rozmowie z Wirtualną Polską, że zatrzymanie byłej posłanki ma związek ze sprawą
korupcji w Elektrowni. Wydział przestępczości zorganizowanej opolskiej
prokuratury od dwóch lat współpracuje z CBŚ w sprawie korupcji przy
ubezpieczaniu Elektrowni Opole S.A. W grudniu 2004 roku doszło do wielu
zatrzymań i tymczasowych aresztowań związanych z przyjmowaniem korzyści
majątkowych przez pośrednika majątkowego. Część wynagrodzenia pośrednika
trafiała do kieszeni funkcjonariuszy publicznych - powiedziała Sieradzka
Aleksandra Jakubowska jest drugą osobą zatrzymaną w tym tygodniu w związku
z "aferą ubezpieczeniową". W poniedziałek prokurator przedstawił innemu b.
opolskiemu posłowi SLD - Jerzemu Sz. zarzut przyjęcia 90 tys. zł łapówki.
Pieniądze wpłynęły na konto Opolskiego Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Myśli
Lewicowej i Samorządności Lokalnej Demokratycznego Państwa Prawa "Dla
Przyszłości". We wtorek decyzją sądu Sz. został aresztowany na dwa miesiące. Na
korytarzu sadowym pytany, czy z jego zatrzymaniem ma coś wspólnego b. opolska
poseł SLD Aleksandra Jakubowska, Sz. odpowiedział: "oczywiście".

TO NIE BRZYDZI pseudosocjaldemokratów!




Temat: Ciag dalszy sukcesow ekipy kaczkowskich...
Ciag dalszy sukcesow ekipy kaczkowskich...
Za 'Rzeczpospolita':

ŚLEDZTWO Problemy nowego szefa lubelskiej Prokuratury Apelacyjnej

Gdzie zniknął pistolet

Nowy prokurator apelacyjny w Lublinie stracił broń. Śledztwo ma wykazać, czy
mu ją skradziono, czy ją zgubił

Prokurator Robert Bednarczyk twierdzi, że broń zniknęła ze służbowgo sejfu
(c) WOJTEK JARGILO/REPORTER
- Prokurator Robert Bednarczyk jest na urlopie i odpowiedzi w tej sprawie
możemy udzielić najwcześniej pod koniec przyszłego tygodnia - mówi "Rz"
Cezary Maj, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie, którego
zapytaliśmy, w jakich okolicznościach jego szef zgubił pistolet.

Z naszych ustaleń wynika, że niemal wszyscy w lubelskiej prokuraturze wiedzą
o incydencie, bo w sekretariacie i gabinecie szefa apelacji dokonano
przeszukania, by zabezpieczyć ślady ewentualnego włamania czy kradzieży.
Niczego nie znaleziono, ale śledztwo wszczęto w sprawie kradzieży - zgodnie
ze zgłoszeniem prokuratora Bednarczyka.

- Potwierdzam, że w naszym wydziale do walki z przestępczością zorganizowaną
jest zarejestrowane śledztwo w sprawie kradzieży tej broni - mówi "Rz"
Waldemar Kawalec, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu, gdzie sprawa
trafiła. - Będziemy badać też, czy broń nie została stracona w innych
okolicznościach - dodaje.

O innym scenariuszu wydarzeń mówią lubelscy prokuratorzy. Twierdzą, że ich
szef zgubił broń po spotkaniu towarzyskim. - Cała akcja ze zgłoszeniem
rzekomej kradzieży i późniejszymi przeszukaniami służy wyłącznie ukryciu tego
faktu - uważa jeden z nich. Zgodnie z kodeksem karnym nawet nieumyślna utrata
broni jest karalna. Natomiast w razie kradzieży jej właściciel odpowiadałby
tylko wtedy, gdyby udowodniono mu, że nieodpowiednio ją zabezpieczył. W tym
wypadku ze zgłoszenia wynika, że broń miała zniknąć ze służbowego sejfu w
prokuraturze.

Robert Bednarczyk został powołany na stanowisko szefa Prokuratury Apelacyjnej
w Lublinie przez ministra Zbigniewa Ziobrę w połowie lutego. Zastąpił
Grzegorza Janickiego, którego minister zdymisjonował za oddelegowanie do
prokuratury apelacyjnej prokuratora, który ma problemy z prawem.

- Nie chcę błyszczeć, tylko ciężko pracować - zapowiedział dziennikarzom nowy
szef. Prokurator Bednarczyk wcześniej pracował w pionie do walki z
przestępczością zorganizowaną, dlatego też posiadał broń. Podczas pierwszej
konferencji prasowej skrytykował nadmierny - jego zdaniem - nadzór służbowy w
prokuraturze i konieczność pisania zbyt wielu sprawozdań. - Pracę jednego
prokuratora rejonowego nadzoruje aż trzech prokuratorów z prokuratury
okręgowej i apelacyjnej. Zamiast pracować, musi pisać sprawozdania - mówił.
Zapowiedział też wzmocnienie współpracy prokuratorskich wydziałów ds.
zwalczania przestępczości zorganizowanej z policyjnym Centralnym Biurem
Śledczym.

Wieczorem w imieniu Zbigniewa Ziobry zadzwonił do "Rz" jego asystent
zapewniając, że minister ma "pełne zaufanie do prokuratora Bednarczyka z
uwagi na jego dotychczasowe osiągnięcia zawodowe".

ANNA MARSZAŁEK




Temat: Sędziowie o lepkich rękach
Sędziowie o lepkich rękach
Sędziowie o lepkich rękach 11:27 24-07-2002

Łapówki za uniewinnienie lub uchylenie aresztu, usuwanie dokumentów z ksiąg
wieczystych, preparowanie testamentów - to niektóre podejrzenia prokuratury
wobec sędziów.

Sprawy z okresu obejmującego ostatnie półtora roku dotyczą niemal 30 sędziów.
Oto niektóre postępowania wymienione w raporcie Ministerstwa Sprawiedliwości,
przygotowanym dla sejmowej Komisji Sprawiedliwości, na temat postępowań
karnych dotyczących sędziów w ubiegłym i bieżącym roku:
- We Wrocławiu tamtejsza prokuratura zebrała materiał dowodowy wskazujący, że
sędzia Sądu Rejonowego w Głogowie Małgorzata R. wzięła dwa tysiące marek
łapówki w zamian za uniewinnienie oskarżonego o kradzież z włamaniem.
Prokuratura wystąpiła do Sądu Dyscyplinarnego o zgodę na pociągnięcie sędzi
do odpowiedzialności karnej. Zgody nie uzyskano. "W tej sytuacji brak jest
możliwości kontynuowania postępowania" - stwierdza raport.
- Wydział przestępczości zorganizowanej poznańskiej prokuratury podejrzewa
dwie sędziny Sądu Rejonowego w Poznaniu - Marię W. i Lucynę S. -
o "wyszukiwanie nieruchomości przejętych z braku spadkobierców na rzecz
Skarbu Państwa, sporządzanie fałszywych testamentów, inicjowanie postępowań
spadkowych, uzyskiwanie korzystnych orzeczeń i przejmowanie nieruchomości".
Sąd Dyscyplinarny I instancji zgodził się na ściganie kobiet. Te jednak
zaskarżyły tę decyzję do sądu II instancji - ten nie podjął jeszcze decyzji w
tej sprawie.
- Sędzia Sądu Okręgowego w Świdnicy Józef Z. jest podejrzewany przez
prokuraturę we Wrocławiu o "przyjęcie korzyści majątkowej w gotówce oraz w
sprzęcie gospodarstwa domowego łącznej wartości 7,3 tys. zł.". Za tę łapówkę
sędzia miał odmówić zgody na aresztowanie podejrzanego w jednej sprawie i
uchylić areszt w drugiej. Sąd Dyscyplinarny nie zgodził się na ściganie Z. -
postępowanie prokuratorskie nie może być kontynuowane.
- W Lublinie prokuratura zebrała dowody, że sędzia Sądu Okręgowego Marek T.
wziął w 1994 r. łapówkę i podrobił podpis. W raporcie nie napisano, za co
miała być wręczona łapówka. Sąd Dyscyplinarny nie zgodził się na pociągnięcie
T. do odpowiedzialności karnej.
- Inny lubelski sędzia - Czesław M. z Sądu Rejonowego - jest podejrzewany
o "sfałszowanie wyroku i zniszczenie dokumentu". Raport Ministerstwa nie
ujawnia szczegółów. Do dziś nie zapadła decyzja Sądu Dyscyplinarnego II
instancji - sąd I instancji nie zgodził się na ściganie M.
- Sędzia Sądu Apelacyjnego w Łodzi Krzysztof K. jest podejrzewany o
nielegalne sprowadzenie z Niemiec samochodu. Sąd Dyscyplinarny I instancji
odmówił zgody na ściganie K. - prokuratura złożyła zażalenie na tę decyzję.
Ostatecznej decyzji jeszcze nie ma.
- Sędzia Sądu Okręgowego w Poznaniu Karol T. jest podejrzewany o usuwanie
dokumentów z ksiąg wieczystych. Sąd Dyscyplinarny od października ubiegłego
roku nie wydał decyzji, czy zgadza się na ściganie T.
"Analizując całokształt okoliczności toczących się postępowań karnych wobec
sędziów (...) można stwierdzić, że główną przyczyną przedłużania się
postępowań przygotowawczych w tych sprawach jest przebieg postępowań w sądach
dyscyplinarnych. Postępowania te trwają stanowczo za długo" - stwierdza w
końcowej części raportu szef Prokuratury Krajowej Karol Napierski.
Podkreślił, że oczekiwanie na końcową, prawomocną decyzję sądów
dyscyplinarnych zmusza często prokuratury do zawieszania postępowań
dotyczących sędziów.
Najwięcej postępowań karnych w sprawie sędziów dotyczy podejrzeń o
popełnienie "przestępstw przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji", czyli
wypadków drogowych. Takich spraw w ciągu ostatnich 18 miesięcy było
kilkanaście - w części dotyczyły sędziów, którzy prowadzili samochody pod
wpływem alkoholu.
nat, pap




Temat: AVIZO - nowy bezpłatny bydgoski tygodnik..
pawel_olszewski@interia.pl
• PRAWO I SPRAWIEDLIWOŚĆ
region.kujawsko-pomorskie@pis.org.pl
• RADNY i SZEF KUJAWSKO-POMORSKIEGO FORUM MŁODYCH PiS
Tomasz Rega
trega@op.pl
• PEŁNOMOCNIK POWIATOWY PiS (powiat bydgoski grodzki i ziemski)
Ewa Starosta
tgaska@mac.com
• RADNY I SEKRETARZ WOJEWODZKI SLD Jacek Bukowski
jacek.bukowski@poczta.fm

AD. 4
Premier popiera powstanie tych instytucji w naszym mieście, ale rozporządzenie,
które tworzy sąd apelacyjny wymaga opinii KRS. W jej skład wchodzą też
przedstawiciele m. in. prezydenta, posłowie i senatorowie. Oto jej skład:

 Krzysztof STRZELCZYK
Przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa
Sędzia Sądu Apelacyjnego w Warszawie

 Stanisław DĄBROWSKI
Wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa
Sędzia Sądu Najwyższego

 Piotr GÓRECKI
Wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa
Sędzia Sądu Okręgowego w Poznaniu

 Grzegorz BORKOWSKI
Sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego

 Jan BURY
Poseł na Sejm

 Marek CELEJ
Sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie
Osoba powołana przez Prezydenta RP
Rzecznik Prasowy Krajowej Rady Sądownictwa

 Ewa CHAŁUBIŃSKA
Sędzia Sądu Okręgowego w Łodzi

 Teresa FLEMMING-KULESZA
Sędzia Sądu Najwyższego

 Lech GARDOCKI
Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego

 Grzegorz GŁADYSZ
Sędzia Sądu Okręgowego w Krośnie

 Cezary GRABARCZYK
Poseł na Sejm

 Mirosław JAROSZEWSKI
Sędzia Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie

 Andrzej KALWAS
Minister Sprawiedliwości

 Roman KĘSKA
Sędzia Sądu Okręgowego w Siedlcach

 Zbigniew KRUSZEWSKI
Senator

 Barbara KURZEJA
Sędzia Sądu Apelacyjnego w Katowicach

 Wacława MACIŃSKA
Sędzia Sądu Okręgowego we Wrocławiu

 Zbigniew MERCHEL
Sędzia Sądu Okręgowego w Gdańsku

 Beata MORAWIEC
Sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie

 Agnieszka PASTERNAK
Poseł na Sejm

 Ryszard PĘK
Sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego
Wiceprezes Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu

 Katarzyna Maria PIEKARSKA
Poseł na sejm

 Irena PIOTROWSKA
Sędzia Sądu Okręgowego w Katowicach

 Ewa SEROCKA
Senator

 Janusz TRZCIŃSKI
Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego

Więc przykładowo np. członkowie SLD nakłanialiby senator Ewę Serocką, senatora
Zbigniewa Kruszewskiego, poseł Katarzynę Piekarską (wszyscy SLD-UP), członkowie
SdPl poseł Agnieszkę Pasternak (SdPl), członkowie PSL posła Jana Burego (PSL),
członkowie PO posła Cezarego Grabarczyka (PO)…

AD.1 opracowano na podstawie:
- S. Sagan "Organy i korporacje ochrony prawa"
- informacje Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie (www.prokuratura-apelacyjna.pl)
- informacje Sądu Apelacyjnego w Gdańsku (www.sadapelgd.sisco.info/)
- informacje Sądu Apelacyjnego w Warszawie (www.waw.sa.gov.pl)

Dopiero zauwazylem ze całe sie nie zmiescilo:o Wiec teraz dodaje:)
A AVIZO umiescilo ten artykuł wiec jeszcze raz WIELKIE BRAWA DLA NICH:)




Temat: Korupcja w piłce nożnej. Były sędzia z Przemyśla

Zarzuty usłyszało już 320 osób
Śledztwo w sprawie korupcji w polskiej piłce nożnej toczy się od maja 2005 r. Do
tej pory Prokuratura Apelacyjna we Wrocławiu postawiła zarzuty ok. 320 osobom.
Niestety, w tym gronie znalazł się były sędzia międzynarodowy, a później
obserwator PZPN, przemyślanin Zygmunt Ziober.

Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego na polecenie Prokuratury
Apelacyjnej we Wrocławiu zatrzymali Zygmunta Ziobera w środę, 21 października.
Przewieziony został do Wrocławia, gdzie nazajutrz usłyszał zarzuty natury
korupcyjnej. Kiedy to miało miejsce i czy powstanie w tej konkretnej sprawie akt
oskarżenia, jest na razie objęte tajemnicą. – Podejrzany usłyszał zarzuty,
złożył wyjaśnienia i został zwolniony za poręczeniem majątkowym w wysokości 60
tysięcy złotych. Nic więcej w tej sprawie nie mogę obecnie powiedzieć –
powiedział zastępca prokuratora apelacyjnego we Wrocławiu Jerzy Kasiura. Jak
poinformował nas Zygmunt Ziober, na obecnym etapie prowadzonego postępowania nie
może komentować zaistniałej sytuacji.
Rozmiar afery korupcyjnej w polskiej piłce jest ogromny. Przepisy o korupcji w
sporcie weszły w życie w lipcu 2003 r., a śledztwo w sprawie korupcji w polskiej
piłce nożnej toczy się od maja 2005 r. Do tej pory Prokuratura Apelacyjna we
Wrocławiu postawiła zarzuty ok. 320 osobom: sędziom (m.in. znanemu polskiemu
arbitrowi Grzegorzowi G., który miał prowadzić mecze na Mistrzostwach Świata w
RPA w 2010 r.), trenerom (m.in. byłemu selekcjonerowi drużyny narodowej
Januszowi W., oraz byłemu reprezentantowi kraju, a później trenerowi Dariuszowi
W.), piłkarzom, a także obserwatorom i działaczom (m.in. szefowi szkolenia
sędziów PZPN Stanisławowi Ż.). Są także już pierwsze wyroki w tej sprawie. 3
kwietnia br. Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał na cztery lata więzienia byłego
prezesa Arki Gdynia Jacka Milewskiego, a działacza piłkarskiego Ryszarda
Forbricha (pseudonim „Fryzjer”, od którego wszystko się zaczęło) na 3,5 roku. Z
kolei 16 września br. na karę 3 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat i grzywnę w
wysokości 100 tys. zł kielecki sąd skazał byłego reprezentacyjnego obrońcę, a
potem byłego trenera Korony Kielce Dariusza W. Wobec jego asystenta, także
byłego reprezentanta Polski – Andrzeja W. sąd wymierzył karę dwóch i pół roku
więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 30 tys. zł grzywny. Wyrok zapadł bez
procesu – obaj oskarżeni podczas śledztwa przyznali się do winy i zgodzili na
dobrowolne poddanie się karze.
Zygmunt Ziober to pierwsza z naszego terenu osoba, która zamieszana jest w aferę
korupcyjną w polskiej piłce. Do 1999 r. był międzynarodowym sędzią piłkarskim, a
w okresie od 2000 do 2005 r. – obserwatorem PZPN, oceniającym sędziów. Z
Podkarpacia zarzuty w tej sprawie usłyszało już siedem osób. Wiele wskazuje na
to, że te, które usłyszał przemyślanin, dotyczą jego działalności, kiedy był
obserwatorem PZPN.

* Zygmunt Ziober zgodził się na podanie swoich personaliów

www.zycie.pl/aktualnosci.php?nr=817



Temat: Gucwiński kontratakuje: nie chce iść na emeryturę!
Gucwiński kontratakuje: nie chce iść na emeryturę!
Do wrocławskiego sądu pracy wpłynął pozew dyrektora wrocławskiego zoo
Antoniego Gucwińskiego, który domaga się, aby "uznać wypowiedzenie umowy o
pracę za bezskuteczną".
Informację o złożeniu pozwu przez Gucwińskiego w sądzie, potwierdził Dominik
Flunt z biura prasowego Sądu Okręgowego we Wrocławiu.

Kilka dni temu wrocławski Urząd Miasta zaproponował Gucwińskiemu odejście na
zasłużoną emeryturę z końcem roku. Wrocławski magistrat ogłosił już konkurs
na nowego dyrektora placówki, bowiem - jak mówią urzędnicy - Gucwiński nabył
prawa emerytalne 9 lat temu i czas, aby ustąpił.
Gucwiński domaga się "uznania wypowiedzenia umowy o pracę za bezskuteczne",
bowiem rzekomo wcześniej ustalił z prezydentem Rafałem Dutkiewiczem, że na
emeryturę odejdzie w sierpniu 2007 r.". Gucwiński w pozwie sądowym przypomina
szereg swoich sukcesów, jakie odniósł będąc dyrektorem wrocławskiego zoo.

Tymczasem według rzecznika prasowego Urzędu Miejskiego we Wrocławiu Marcina
Garcarza, prezydent Dutkiewicz w tym roku 3- krotnie próbował porozumieć się
z Gucwińskim na temat jego odejścia na emeryturę. "Trzy razy próbowaliśmy się
rozstać z panem Gucwińskim w elegancki sposób. Proponowaliśmy mu podpisanie
porozumienia. Ale nasze propozycje nigdy nie zostały zaakceptowane przez
dyrektora" - powiedział Garcarz. Dodał, że nie kwestionuje wcześniejszych
dokonań Gucwińskiego, ale dyrektor nabył prawa emerytalne 9 lat temu i czas
już, aby ustąpił.

Ostatnio media pisały o nieprawidłowościach, jakie odkryto w połowie września
we wrocławskim zoo. Zaniepokojeni wrocławianie alarmowali, że zwierzęta są
przetrzymywane w złych warunkach, zbyt małych klatkach. Przykładem jest
niedźwiedź brunatny, który do wrocławskiego zoo trafił w 1996 r. z Tatr z
matką Magdą. Niedźwiedź mieszka w betonowej klatce, gdyż zaatakował
pracownika zoo, który go karmił. Zastrzeżenia były także co do warunków, w
jakich żyją zwierzęta tropikalne, które mieszkają w zbyt ciasnych terrariach.

Trudnymi warunkami we wrocławskim zoo zainteresowała się wrocławska
prokuratura, która w połowie września wszczęła dochodzenie w sprawie
niedźwiedzia brunatnego. Prokuratura sprawdza, czy w zoo nie została złamana
ustawa o ochronie zwierząt. Za jej złamanie grozi do roku więzienia.

Gucwiński ma ponad 74 lata; 9 lat temu osiągnął wiek emerytalny. Jest jednym
z najbardziej znanych dyrektorów polskich ogrodów zoologicznych. Przez wiele
lat, wraz z żoną Hanną, prowadził w TVP program "Z kamerą wśród zwierząt", w
którym opowiadali o zwierzętach, ich zwyczajach i pochodzeniu. We wrocławskim
zoo pracował ponad 40 lat, najpierw jako szeregowy pracownik od 1957 r.,
potem jako dyrektor od 1966 r.
/www.onet.pl/

Po prostu szok! Jakieś nowe standardy w kodeksie pracy?
Co to znaczy, że on sobie ustalił z prezydentem?

To może wszyscy pracownicy zaczną sobie ustalać, kiedy będzie ich można
odesłać na emeryturę lub zwolnić. To by im bardzo ułatwiło sprawę...




Temat: Nowa inwestycja w Legnicy- 70 mln zł, 400 miejsc p
Więcej informacji na temat tej inwestycji >>>
Zarobek za kratami

Piątek, 22 kwietnia 2005r.

Władze miasta dały osiem hektarów ziemi pod budowę aresztu. Dzięki inwestycji
powstanie 300 nowych miejsc pracy

Działka na obrzeżu miasta została już oddana do dyspozycji Okręgowego
Inspektoratu Służby Więziennej
we Wrocławiu. Teraz potrzebne jest zapisanie w budżecie państwa pieniędzy na
budowę aresztu śledczego

LEGNICA
Chodzi o ok. 70 mln zł. Inwestycja jest ważna dla całego Dolnego Śląska.
– Dzisiaj mamy 1.350 osadzonych, podczas gdy powinniśmy mieć zaledwie 1.000 –
mówi ppłk Bronisław Pietruszka, zastępca dyrektora Zakładu Karnego w Wołowie. –
Na zachód od Wołowa nie ma dzisiaj żadnego aresztu śledczego z prawdziwego
zdarzenia, tymczasem przestępczość w obszarze nadgranicznym jest duża – dodaje
ppłk Pietruszka.
Na terenie województwa dolnośląskiego mamy 14 aresztów śledczych i zakładów
karnych. Nominalnie powinno w nich odbywać kary i tymczasowe areszty 6.621
osadzonych. Faktycznie przebywa 7.864. Tak więc 600 potencjalnych miejsc w
Legnicy zlikwidowałoby 50 procent przeludnienia.

Dlaczego potrzebny Legnicy?
Rocznie sądy okręgu legnickiego zamykają w aresztach ponad 400 osób z tego
terenu. Teraz w zakładach karnych przebywa ponad 2,3 tys. mieszkańców byłego
Legnickiego, a ponad 1100 skazanych czeka na odbycie kary.
Brak aresztu w Legnicy komplikuje pracę policji, prokuraturze i sądom.
– Musimy czekać na oskarżonych dowożonych z innych aresztów lub zakładów
karnych – mówi nadkomisarz Jerzy Kaleta, naczelnik sekcji policji sądowej w
Legnicy. – Co prawda, gdy powstanie u nas areszt, to z kolei my będziemy
musieli konwojować osadzonych do innych sądów.
– Z konwojami najgorzej jest pod koniec roku, gdy następuje spiętrzenie
przesłuchań w różnych sprawach – mówi Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy
Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Bywa nawet tak, że nie ma komu doprowadzić
aresztanta z komendy do siedziby prokuratury, bo wszyscy policjanci są zajęci
konwojami.
Z kolei Stanisław Rączkowski, prezes Sądu Okręgowego w Legnicy, podkreśla, że
do sądów jaworskiego i złotoryjskiego oskarżeni dowożeni są z aresztu w
Świdnicy tylko dwa razy w tygodniu, zaś z wrocławskiego do sądów w Legnicy,
Lubinie i Głogowie tylko cztery razy. To wydłuża procesy.
Może też być dodatkowa korzyść z aresztu w Legnicy – okolice aresztów śledczych
i zakładów karnych są częściej patrolowane przez policję.
Cieszą się bezrobotni
– Od trzech miesięcy szukam stałej pracy – mówi Tomasz Leń. – Dlatego
perspektywa pracy w służbie więziennej jest dla mnie interesująca. Sądzę, że
także wielu moich bezrobotnych kolegów zdecydowałoby się na taką karierę.
Zalety to stabilizacja zawodowa, liczne uprawnienia socjalne.
Wstępnie oceniono, że areszt, który spełni wszelkie normy unijne, może
kosztować ok. 70 mln złotych. Jest planowany na ok. 600 osadzonych, a więc
zgodnie z normami polskiego więziennictwa powinno tam być zatrudnionych ponad
300 strażników, wychowawców, psychologów, pracowników personelu
administracyjnego i pomocniczego.
O areszt legnicki sąd zabiegał od 1992 roku. Włączył się do tej sprawy też
legnicki samorząd. Wystąpił do wojewody dolnośląskiego, aby dokonać zamiany
gruntów w mieście tak, żeby w rejonie przyszłego aresztu (u zbiegu ulic
Pątnowskiej, Poziomkowej, Truskawkowej i Spokojnej) znalazły się wyłącznie
tereny będące własnością Skarbu Państwa.

Zbigniew Budych - Słowo Polskie Gazeta Wrocławska




Temat: Orlengate: Czyżewski zeznaje przez telemost
Wie co mowi, a Reichu mieszka w przyczepie
zeby go kumple Ubekow ze STASI nie namierzyli. Rozumiem ze ktos ci placi z uwagi
na stan portfela poprostu sie sq...les.No ale nie licz na kolejna gruba
kreche.Poczytajcie wywiad z bylym prokuratorem, jednym z dwoch ktorzy w polsce
przd 89 byli w Solidarnosci.
Wypowiedź Andrzeja Czyżewskiego: zapis nagrania
...Dziś postępowanie w Prokuraturze Okręgowej w Szczecinie przeciwko mafii
paliwowej toczy, w dużej mierze dzięki naszej [tj. Andrzeja Czyżewskiego i
Danuty Gaszewskiej] inicjatywie...
... W willi „Baraniny” odbywały się spotkania notabli wrocławskich. Bywał tam
Władysław Frasyniuk, tak bywał Aleksander Grad z Platformy Obywatelskiej,
Grzegorz Schetyna, wrocławski prominent Platformy no i oczywiście, tzw. lewica...
...Ja zgłosiłem się z tym do pana Ryszarda Rychlika z Prokuratury Krajowej,
który został mi polecony przez zastępcę Prokuratora Generalnego, pana Śnieżkę i
złożyłem odpowiednie zawiadomienie, informując go o istnieniu kilku osób, które
powinny być natychmiast przesłuchane i powinno się zadbać o ich bezpieczeństwo.
Efektem mojego zawiadomienia było wszczęcie postępowania przeciwko mnie i
następnie...
...W przeciwnym wypadku pani Danuta Gaszewska już dawno by nie żyła, może i mi
by się coś przytrafiło. Miała 6 włamań, parę zamachów, podpalenie zabudowań,
próbę porwania dzieci, umieszczenie w samochodzie ładunku przypominającego
bombę... Akcja rozbrajania odbyła się w obecności telewizji we Wrocławiu
brygada CBŚ przejęła się sprawą i rzeczywiście wykryto pod samochodem atrapę
bomby.. Ktoś zadał sobie sporo trudu, aby panią Gaszewską nastraszyć i
doprowadzić do załamania psychicznego.
15 sierpnia 2003 roku pani Gaszewska otrzymała telefon, rozmówca ostrzegł, że
„masz wykonawać wszystko, co każe prokurator Franus [prokurator Jacek Franus z
Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Wojewódzkiej we
Wrocławiu], a za to co już trafiło do sądu z Zgorzelcu, za wypracowanie dla
Kasperka , należy ci się do piachu...
Z informacji różnych instytutów w Polsce wynika, że byłem jednym z dwóch
prokuratorów w Polsce , którzy przeszli na drugą [solidarnosciową] stronę,
spośród 6 800 osób. Drugim był pan Śnieżko,... Ale dla mnie jest to sprawa
trzeciorzędna , czy byłem pierwszy, czy drugi, nie w tym rzecz. Następnie
pracując jako przedstawiciel prezydium NSZZ Solidarność w Gdańsku,
reprezentowałem m.in. pana Wałęsę w sprawach mających znaczenie ponadregionalne.
Dorobiłem się zarzutu działania przeciwko podstawowym interesom PRL i
zaprzyjaźnionego kraju, ZSRR...
...Od 1982 roku w Polsce po wprowadzeniu stanu wojennego, doszło do bardzo
bliskiej współpracy między STASI a polskimi organami bezpieczeństwa. Celem stanu
wojennego nie było takie zwykłe zastraszenie obywateli, ale przede wszystkim
zagarnięcie ich zasobów majątkowych, zgromadzonych na tzw. kontach dewizowych, a
wtedy – po wprowadzeniu stanu wojennego – zamrożonych.
Pieniędzy tych – a więc własności obywateli polskich - użyto potem do wielkich
operacji finansowych, m.in. FOZZ. Ale FOZZ nie był jedyną operacją prania
pieniędzy za pośrednictwem firm bezpieki. Dowody tej ścisłej współpracy STASI i
polskich służb są w posiadaniu organów niemieckich, są tutaj zarchiwizowane i są
te dowody zabezpieczone. Ja miałem do nich dostęp...
...Oni, ci z bezpieki, najczęściej nie mają nic, poza tym, że są skadrowanymi
pracownikami bezpieki. Kartoteką zawiaduje dalej generał Roman Kurnik,
personalny SB z lat 80., i wyznacza zespoły operacyjne. Proszę zwrócić uwagę kto
to jest Roman Kurnik. Publikacje na jego temat znowu przeszły bez echa.. A to do
niedawna przecież szef departamentu personalnego MSWiA , facet ważniejszy od
premiera, Pierwszy kadrowy PRL...A więc to on może z kartoteki wyjmować i pewne
działania kierować w określone strony uznając, że to się organizacji opłaci.
Roman Kurnik był w latach 80. szefem kadr Służby Bezpieczeństwa w czasach, gdy
MSW kierował generał Kiszczak. Pod koniec lat 80. trafił jako szyfrant do
ambasady Polski w Japonii. Po zmianach ustrojowych, znalazł się w Komendzie
Głównej Policji. Przez wiele lat pracował tam jako dyrektor departamentu kadr.
Zna wszystkich w SLD i to m.in. dzięki niemu szefem policji w 1997 r. został
Marek Papała. Kurnik został jego zastępcą. Po wyborach wygranych przez AWS,
Kurnik odszedł z policji i przeszedł do biznesu, w którym zresztą tkwi do dziś.
Zasiadał w radach nadzorczych wielu spółek, m.in. Mennicę Ochrona i
Przedsiębiorstwo Budowy Gazociągów i Obiektów Towarzyszących "Megagaz", Biuro
Podróży S.A.Z)...
a to na stronie bez cenzury
www.bezcenzury.net/index.php?main=article&action=view&article=137&images=thumb180




Temat: Porażający obraz z zeznań Czyżewskiego !
i dalej:
Czyzewski wymienia np. Artura Balazsa z listy wyborczej PO, jako jednego z
glownych organizatorow przewalow paliwowych! To sa powazne sprawy, bo
uprawdopodabniaja mozliwe motywy polityczne koniecznosci wyczyszczenia sceny
politycznej w Polsce przez sasiadow.

Ja zacytuje fragment jednego zeznania Czyzewskiego:

"Kiedy się zorientowali, że idziemy na ostre i że sprawa będzie wymagała z ich
strony wysiłku, dokonali zmiany składu wymieniając ławników.
Dziś postępowanie w Prokuraturze Okręgowej w Szczecinie przeciwko mafii
paliwowej toczy, w dużej mierze dzięki naszej [tj. Andrzeja Czyżewskiego i
Danuty Gaszewskiej] inicjatywie. Dopiero dzięki nam doszło do rozszerzenia
śledztwa , które do tej pory prowadzone było w sprawie BGM, ale tylko w
ograniczonym zakresie. Tylko wobec Jana Bobrka, bo Bobrek im podpadł. Śledztwo
początkowo nie miało dotyczyć Arkadiusza Grochulskiego, „swojego” człowieka. Bo
Grochulski był już w latach 80. informatorem STASI i człowiekiem polskich służb
specjalnych – SB, a także WSI.
Jeżeli byśmy mieli tym panom zrobić test na zabarwienie, to wszystkim bez
wyjątku wyszło by, że działają na zlecenie STASI, SB, i wojskowych służb
informacyjnych. Nie ma żadnego wyjątku. Wszystkie ich operacje większego
kalibru opierały się na bazach wojskowych. Magazyny wojskowe, logistyka
wojskowa i korzystanie ze specjalnych zezwoleń wojskowych. Do tego stopnia się
posuwali, że korzystali z ochrony, przerzucali przez granice białoruska np.
składy paliw, materiałów ropopochodnych przy pomocy wojska i korzystali z
klauzul ochronnych wojska, umieszczając kontarbandę paliwową w podziemnych
magazynach wojskowych w okolicach Chełma, „w zawodówce”. Jest to organizacja na
bazie, że tak powiem jak najbardziej policyjno-wojskowo-agenturalnej utworzona."

i to:

(...) tutaj dochodzimy na temat paru osób, które niestety poniosły śmierć, ze
względu na fakt ujawnienia ich wiedzy na temat spotkań z przedstawicielami
prokuratury krajowej, ministerstwa finansów, grupy ZUS-u, PZU... Na temat
spotkań, gdzie występowały takie osoby jak Andrzej Kaucz [prokurator stanu
wojennego, w 2001 mianowany przez min. Piwnik z-cą Prokuratora Generalnego, co
wywołało burzę medialną], Grzegorz Wieczerzak [oskarżony o defraudację prezes
PZU] Ryszard Rychlik [ były prokurator krajowy, usunięty po tzw, aferze Romana
Kluski] itd.

W miejscowości Wierzchownia koło Brodnicy (Kujawsko-Pomorskie) był taki ośrodek
zbudowany na wzór innych ośrodków, którymi mafia paliwowa się posługiwała.

Takim słynnym, wzorcowym ośrodkiem, w którym odbywały się sekretne spotkania
mafiosów paliwowych była „Lepiarzówka” (od nazwiska Bogusława Lepiarza), koło
Wisły, w Beskidach. [gościem Lepiarza, jeszcze przed jego aresztowaniem w
grudniu 2003, był m.in. Aleksander Kwaśniewski].
W spotkaniach tych uczestniczyli Jerzy Hop, Mieczysław Kluk, całe szefostwo
prokuratury katowickiej czy ślaskiej.
A jak chcieli być jeszcze bardziej dowartościowani, to spotykali się w willi
ALMIRA, zbudowanej trochę na styl rzymski. To też własność Bogusława Lepiarza.

i to:

(...) 25 grudnia 2000 roku został znaleziony powieszony chłopak
dwudziestoparoletni na terenie posesji swoich rodziców pod Wierzchownią.
Pracował w Wierzchowni, był kierowcą jednego z tych bandziorów i
prawdopodobnie – bo opowiadał to swemu bratu – widział tam Kaucza, Rychlika,
Wieczerzaka i innych, w ośrodku w Wierzchowni.
A później widział ich we Wrocławiu, bo oni go tam ze sobą zabierali – najpierw
zabrali go w sierpniu 2000 roku do Wrocławia. Tam jest willa Barańskiego,
Jeremiasza Barańskiego , tego słynnego „Baraniny”, który „powiesił” się w
wiedeńskim areszcie. W willi „Baraniny” odbywały się spotkania notabli
wrocławskich. Bywał tam Władysław Frasyniuk, tak bywał Aleksander Grad z
Platformy Obywatelskiej, Grzegorz Schetyna, wrocławski prominent Platformy no i
oczywiście, tzw. lewica.

Skąd obecność Barańskiego w tym towarzystwie? Szefem na Śląsk, rzekłbym –
mafijnym przełożonym partnera pani Danuty Gaszewskiej, Krzysztofa Chomy, był
właśnie pan Jeremiasz Barański, słynny „bohater” afery Dębskiego. Jego prawą
ręką był facet posługujący się dwoma nazwiskami: Przybyła i... Kieżun, jakoś
tak... nie pamiętam dokładnie. Żyjący jeszcze. Mafioso wrocławski, powołujący
się na Pruszków...
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alternate.pev.pl



  • Strona 2 z 3 • Znaleziono 103 wyników • 1, 2, 3